sobota, 30 marca 2013

W oczekiwaniu na wiosnę..




Dzieci w oczekiwaniu na wiosnę postanowiły urozmaicić swoje okna. 


Dzieło córki - co prawda tło nieprzyjazne bocianom, ale w domu mu ciepło :) 




A to produkcja młodszego syna



piątek, 29 marca 2013

Wesołych Świąt!!

Nasze przygotowania do Świąt dobiegają końca, jeszcze kilka prac kuchennych i będziemy gotowi, mam nadzieję, że i w Waszych domach te przygotowania przebiegły spokojnie i płynnie. 
Chcę Wam życzyć by czas Świąt był pełen przyjemnych chwil i rodzinnych spotkań, by w Waszych sercach zagościł spokój. By czas, który nadchodzi, był pełen nadziej i wiary! WESOŁYCH ŚWIĄT!!!



A oto co u nas działo się podczas przygotowań do Świąt



W ostatnich dniach dzieci tworzyły świąteczne ozdoby, przy pracy było wiele emocji, śmiech i czasem złość, ale najważniejsze, że w tych wszystkich chwilach byliśmy razem. Chcę się z Wami podzielić efektami pracy dzieci, całej trójki. Każda praca była na miarę i możliwości twórcy. 



Obrazki wykonane różną techniką zawisły dumnie na lodówce



Koszyczek wykonany razem z Tatą, jaja robiło każde z dzieci samodzielnie, 
ptaszki wykonały młodsze dzieci. 



Pisanki do koszyczka w tym roku wykonane przez dwoje dzieci.



Pisanka z drewna wykonana przez najstarszego syna

Wcześniej zrobiliśmy wspólnie kartki świąteczne które wysłaliśmy, mamy nadzieję, 
że wszystkie dotarły na czas :) 


czwartek, 28 marca 2013

Przepis na domowy zakwas na żurek

Zakwas na żurek

 200 g mąki żytniej (ja daję razową, taką co sama ziarno mielę, nie robiłam jeszcze na chlebowej)
1 l wody przegotowanej i ostudzonej
3 ząbki czosnku
3 liście laurowe
3 ziela angielskie
3 ziarenka pieprzu

 Wszystko razem mieszam w słoiku, przykrywam szmatką i odstawiam w ciepłe miejsce. Codziennie trzeba mieszać. Zakwas na żurek jest gotowy po około 5 dniach. Większość dodaje skórkę od chleba, ja nie dodaję i jak dla mnie jakość zakwasu nie traci na tym. Wiem, że niektóre osoby zgłaszają, że ze skórką potrafi spleśnieć zakwas, nie wiem, nie próbowałam ze skórką, więc nie wypowiem się na ten temat. 

Świąteczne menu u oszczędnych

Przygotowując świąteczne dania muszę niestety również liczyć się z kosztami. Zatem menu musi być smaczne, ale i nie za drogie. Sięgam więc po tradycyjne dania, bez ekstrawagancji. Wiem, że te potrawy zostaną zjedzone, nic się nie zmarnuje, nie wydam fortuny i każdy będzie zadowolony. Owszem spędzę trochę czasu w kuchni, bo wszystkie potrawy przygotuję od początku samodzielnie, ale za to będę wiedziała co jem i zaoszczędzę całkiem sporo. Zatem do rzeczy, oto nasze menu na święta.


Zimne przekąski 
  • klasyczna sałatka warzywna w dwóch wersjach - jedna z marchwią, bez jabłka, druga z jabłkiem, bez marchwi :)
  • śledzie w oliwie z majerankiem
  • śledzie w pomidorach
  • karczek peklowany pieczony w ziołach 
  • szynka peklowana pieczona
  • łopatka peklowana pieczona z przyprawami
  • ćwikła domowa
  • chrzan
  • biała kiełbasa (kupiona gotowa, zawartość mięsa sprawdzona :))
  • jaja wiejskie z majonezem i kiełkami (kiełki wyhodowane w domu)
Wędliny po za białą kiełbasą wyprodukowane w domu, śledzie, sałatka również nie zakupione gotowe. Ćwikła - chrzan kupiony w słoiku i do tego ugotowane starte buraczki. Jaja kupiłam od kobitki na rynku nie stemplowane. Niestety majonez kupny, jeszcze nie przełamałam się na domowy, choć moja mama robi naprawdę smaczny sama. 

Pieczywa
  • chleb pszenny na zakwasie
  • chleb pszenno-żytni na zakwasie
  • chałka
  • chleb bez - pszenny z ziarnami
Wszystkie pieczywa oczywiście wypiekam sama. 

Ciepłe dania
  • żurek w dwóch wersjach (z białą kiełbasą na zakwasie żytnim i z kiełbasą jałowcową bez zakwasu)
  • roladki ze schabu
W pierwszy dzień świąt jemy obiad u moich rodziców, więc przygotowuję tylko jeden obiad świąteczny. 

Ciasta 
  • sernik pieczony bez ciasta 
  • pleśniak 
  • mazurek bez mąki pszennej
Ciasta piekę oczywiście sama.
To chyba wszystko co przygotuję na święta, oczywiście wędliny będzie więcej niż nam potrzeba na święta, więc po przygotowaniu zamrożę, będzie na później. Trudno jest przygotować po 250 g domowej wędliny, więc od razu mam zapas na kolejne dni. Pieczywa też część zamrożę, chodzi mi o możliwość wyboru a nie ogromne ilości, za to będę miała chleb na po świętach gotowy. Mam nadzieję, że nie zapomniałam o żadnym daniu, które będę przygotowywać na święta. 

środa, 27 marca 2013

Pasta z resztek do pieczywa

Pisałam Wam już o tym, by nie marnować jedzenia, obiecałam również, że będę podawać pomysły na to jak wykorzystać resztki. Oto jeden pomysł na porządki w lodówce. W poniedziałek przejrzałam lodówkę w celu ustalenia co położę we wtorek na kanapki do pracy/szkoły. 


Na zdjęciu kanapka z pieczywa pszennego na zakwasie z dodatkiem pasty z resztek (opisanej poniżej) i do tego kiełki kapusty czerwonej


Znalazłam w lodówce 
  • kawałek żółtego sera 
  • resztkę pieczeni (może być każda wędlina)
  • kilka kawałków marynowanej papryki czerwonej
Dołożyłam do tego poza resztkami
  • jaja gotowane
  • cebulę surową
  • ząbek czosnku
  • łyżkę majonezu
  • pieprz
Mięso, ser pokroiłam w kostkę, cebulę, jaja w ćwiartki. Czosnek, paprykę nie kroiłam. Wszystko wrzuciłam do melaksera razem z majonezem, zmieliłam na masę i doprawiłam do smaku pieprzem. Pasta gotowa, rano na kanapki i do tego kiełki, smaczne i zdrowe śniadanie. 

Często w lodówce można znaleźć różne resztki, są one świetną bazą do past. 

wtorek, 26 marca 2013

Marnowanie jedzenia a oszczędzanie

   Idą Święta, w sklepach jest szczyt szaleństwa zakupów, kupujemy ogromne ilości jedzenia. To właśnie po każdych świętach, długich weekendach, do śmietników trafia najwięcej jedzenia. Kupujemy bez zastanowienia i umiaru. Czy wiecie, że na świecie marnuje się aż 1/3 wyprodukowanej żywności?? To naprawdę dużo, jak dla mnie nie do zaakceptowania i to nie tylko z punktu widzenia oszczędności, ale też innych aspektów, dla mnie to brak współczucia dla głodujących. Powiecie - ale oni są daleko, w Afryce, albo gdzieś indziej, ale niestety to nie prawda. Głodujących dzieci i dorosłych jest obecnie całkiem sporo. Wiele lat temu pracowałam jako opiekun dzieciaków z rodzin ubogich 
i patologicznych, dla tych dzieciaków często obiad w szkolnej stołówce to był jedyny posiłek dziennie. Jak wyjechałam z nimi na wakacje, to zbierały papierki po batonach by pokazać w domu jakie fajne rzeczy jadły. Jak dzieciaki zaprosiłam do siebie na spotkanie wigilijne, to wierzcie mi, nikt nie marudził i nikt nie wybrzydzał, zostało zjedzone wszystko. Niestety sytuacja przez lata się nie zmieniała, a nawet można by rzec, że jest gorzej. Sama przeżyłam okres w swoim już dorosłym życiu, że jedzenie było tylko paliwem, a nie przyjemnością. Jadłam to co miałam do jedzenia, a nie to co chciała bym jeść i tak była wdzięczna z mężem, że nie chodziliśmy głodni. Więc dla mnie wyrzucanie jedzenia to po pierwsze egoizm, po drugie nie ekonomiczne, po trzecie nie ekologiczne. Kupując więcej niż potrzebujemy, generujemy zwiększoną konsumpcję, która wpływa także na wzrost cen, przez co żywność staje się niedostępna dla ludzi ubogich. Ja mam niemal obsesję na punkcie wyrzucania jedzenia, jest to coś, co tkwi we mnie od zawsze. Ostatnio oglądałam jakiś film i tam wywalono do kosza brzegi od pizzy. Niestety to nie tylko film, nie raz widziałam takie zjawisko w pizzerii, u znajomych oraz w kilku innych okolicznościach.  Dla mnie to jest również klasyczne wyrzucanie jedzenia, przecież produkując tę pizzę np. w domu, wydaliśmy pieniądze na cały placek, a część jego ląduje w koszu!? Jak nie lubimy tego brzegu, to ok. nie musimy go jeść, ale przecież taki brzeg to nic innego jak bułka pszenna, którą możemy wysuszyć i zmielić na bułkę do panierek. Nie dość, że zaoszczędzimy, to jeszcze mamy super bułkę tartą. Innym przykładem jest odwijanie gołąbków z kapusty i wyrzucaniu tej kapusty. To po co robić to danie, jak część wyrzucamy? Odkrojone skórki od chleba, niektórzy lubią pieczywo bez skórek, ale te skórki można pokroić w kostkę i zrobić grzanki do zupy, a nie wywalić do kosza. Przykładów można by mnożyć i mnożyć. Aby jak najmniej marnować jedzenia należy zastosować pewne zasady. Jedną z nich jest planowanie posiłków na kilka dni w przód, potem na podstawie jadłospisu jesteśmy w stanie ocenić co będzie nam potrzebne. Starajmy się obliczać porcje jakie jest w stanie zjeść nasza rodzina np. 100 g kotlet to już całkiem przyzwoita porcja mięsa, więc 1/2 kg wystarczy spokojnie dla 4 - 5 osobowej rodziny. Kolejna zasada to mrożenie jedzenia. Jak widzimy, że nie ma szans na zjedzenie całości przed zepsuciem się produktu, to możemy część zamrozić. Mrozić możemy wiele produktów - wędliny, sery żółte, pieczywa, ciasta, zupy, sosy, mięsa, ryby, pierogi, kopytka, śląskie itp. Owoce i warzywa też łatwo spożytkować by się nie zepsuły. Poza mrożeniem, możemy oczywiście np. z przewiędłego jabłka ugotować kompot, upiec ciasto. Z innych owoców możemy zrobić koktajl, sorbet, ciasto itp. Z resztek wędlin, serów można wyczarować smaczne pasty do pieczywa. Z pozostałej z obiadu kaszy można zrobić pierogi, zapiekanki. Z ziemniaków: kopytka, śląskie, zapiekanki, kotlety. Czerstwe pieczywo można obsmażyć maczając w jaju z mlekiem, lub zrobić grzanki, których nie musimy zjeść natychmiast. Naprawdę możliwości jest sporo by nie wyrzucać żywności. Zastosowanie opisanych wyżej wskazówek pozwoli na zaoszczędzenie pieniędzy przy jednoczesnym urozmaiceniu naszej diety (wymyślanie dań z resztek). Myślę, że warto spróbować tego eksperymentu, gdyż wynikają z niego wyłącznie korzyści. Postaram się podawać przepisy, pomysły jak wykorzystać resztki jedzenia, by nic nie wyrzucać. 
Mam do Was prośbę, nie kupujcie szalonych ilości jedzenia na święta, przecież to tylko dwa dni gdy sklepy będą zamknięte. Kiedyś to był normalny weekend z zamierającym handlem i jakoś dawaliśmy radę. Obecnie przed świętami, oraz dwu-dniowymi weekendami ogrania nas szał robienia zapasów. Zróbcie sobie raz spacer  i popatrzcie ile jedzenia jest w śmietnikach osiedlowych..... 


Dlaczego Polacy wyrzucają żywność?


Jakie produkty najczęściej wyrzucają Polacy?




poniedziałek, 25 marca 2013

Tani jadłospis obiadowy na tydzień



Jak co tydzień wstawiam nasz jadłospis z poprzedniego tygodnia. Mam nadzieję, że Was tym nie zanudzam. Może ktoś znajdzie malutką inspirację w tym moim jadłospisie, może komuś będzie łatwiej zaplanować swój własny.  




Jadłospis tygodniowy


Poniedziałek 

Kapuśniak z białej kapusty
Zapiekanka z ryżu i jabłek

Wtorek 

Krupnik
Ziemniaki, schabowy i bigos (wcześniej przygotowany i zamrożony)

Środa

Krupnik
Kasza, sos pieczarkowy i surówka z białej kapusty

Czwartek 

Ogórkowa 
Fasola po bretońsku (bez mięsna)

Piątek 

Ogórkowa
Ziemniaki, jajo sadzone i buraki zasmażane

Sobota

Pomidorowa
Pizza domowa
Ciasto drożdżowe z porzeczkami

Niedziela

Pomidorowa
Pampuchy z sosem truskawkowym
Ciasto biszkoptowe z jabłkami

Koszt obiadów z całego tygodnie to około 70 zł*, nie uwzględniając bigosu (bo miałam go w zamrażarce) oraz ciast, bo bez nich można się obejść. Doliczyłam kwotę za buraki i jabłka, ale ja na nie nie wydałam pieniędzy, ponieważ miałam w spiżarce w słoikach jabłka i buraki (wtedy zakupione w cenie 0,80 zł/kg, oraz buraki zakupione za 0,40 gr/kg). Więc mnie kwota za tygodniowe obiady wyszła jeszcze niższa.  Myślę, że po doliczeniu kosztu składników na ciasto, oraz w miejsce bigosu doliczyć np. gotowaną marchewkę to kwota za cały tydzień wyszła by w okolicy 100 zł. W tym momencie widać jak wiele oszczędza się na domowych daniach. Za 100 zł  w restauracji nasza pięcioosobowa rodzina zbytnio by się nie najadła.  


*zupy bardzo rzadko gotuję z t.z wkładką mięsną, nie jestem w stanie doliczyć kosztu łyżki oleju/smalcu, ceny soli użytej i przypraw.



niedziela, 24 marca 2013

Idziemy do pracy?

Piszę często na swoim blogu o podjęciu zatrudnienia, że należy podjąć kolejną/nową pracę by wyjść z długów. Ta sprawa na pozór wydaje się oczywista i w sumie nie ma o czym się rozpisywać. Ano właśnie nie jest tak dokładnie oczywista. Bo czasem podjęcie dodatkowej pracy może okazać się nieekonomiczne. Czasem wręcz przynoszące straty w budżecie (i życiu rodzinnym).
Przed podjęciem decyzji o nowym zatrudnieniu musimy przeanalizować dokładnie wszystko i zrobić bilans zysków i strat. Do tego bilansu powinniśmy uwzględnić różne czynniki np. koszty dojazdów, ubrań wyjściowych, opiekunki do dzieci, obiadów w szkole, koszt szybkiego jedzenia czyli np. mrożonki zakupione na szybko lub zamówienie jedzenia do domu. Wiadomo, że dodatkowe zatrudnienie będzie wymagać od nas więcej energii i więcej czasu, więc poświęcimy go mniej rodzinie. Co z dopilnowaniem dzieci, ich prac domowych i zajęć dodatkowych? Uwzględnić należy również utratę bliskiego kontaktu z dziećmi i uczestnictwa w ich życiu codziennym (jaki kontakt z dziećmi mają rodzice pracujący od rana do wieczora).
Czasem "koszty" przerosną nasze ewentualne zyski finansowe.
Zatem do tematu podchodzić trzeba z "ołówkiem w ręku". Niestety w chwili problemów finansowych każda decyzja musi być przemyślana, zero spontanu. Owszem możemy podjąć zatrudnienie i poczekać co z tego wyniknie, jakie będą zyski, a jakie straty, ale nie stać nas na błędy. Ucierpi na tym rodzina.

Nie zawsze zysk musi być materialny, czasem pozostając np. zupełnie bez zatrudnienia, możemy mieć poczucie braku kontaktu z ludźmi, zaniżoną samoocenę i w takiej sytuacji, jeśli nawet wyjdziemy na "zero", to i tak mamy zysk w postaci zdrowia psychicznego. Myślę, że to jest często ważniejsze niż tylko kasa. Bo do bycia panią/panem domu trzeba się urodzić i po prostu tego chcieć i czuć się z tym dobrze. Jeżeli tak tego nie odczuwamy, "dusimy" się w domu, jeżeli nawet bilans jest ujemny, to i tak powinniśmy iść do pracy. Rodzina więcej zyska na mamie (tacie) szczęśliwej i zrealizowanej, niż na sfrustrowanej, nie czującej się komfortowo w swojej roli.

Pamiętajmy, że wszystkie decyzje są istotne, mają wpływ na nasze życie i życie naszej rodziny. Uczciwie podejmijmy decyzję, z którą będziemy czuć się dobrze i nie wstydźmy się jej. Ale pamiętajmy też o naszych bliskich.


piątek, 22 marca 2013

Obiad dwudaniowy dla rodziny za 16 zł

Postaram się podawać Wam przykłady tanich obiadów, wraz z przepisami, żebyście wiedzieli skąd mi wychodzi taka kwota. 


Oto pierwszy zestaw obiadowy za 16,50 zł dla pięciu osób (zupę gotuję na dwa dni, więc w sumie koszt byłby mniejszy, ale nie popadajmy w przesadę)

Zupa pomidorowa z ryżem
Ryż z warzywami i kurczakiem

Zupa pomidorowa
  • szklanka ryżu
  • woda
  • koncentrat pomidorowy
  • 2 cebule
  • łyżka masła 
  • jogurt
  • ząbek czosnku
  • przyprawy - lubczyk, oregano, bazylia, sól, pieprz, papryka ostra
  • włoszczyzna (ja niestety nie dodaję, bo jedne dziecko uczulone jest na marchew, a ja na selera)
Zagotowuję wodę i wrzucam wypłukany ryż i przyprawy. Siekam drobno cebulę i rozgrzewam masło na patelni (używam masła klarowanego lub oleju), cebulę tylko lekko podduszam, nie brązowię, na koniec na chwilkę wrzucam posiekany czosnek i wrzucam całość do gotującego się ryżu. Jak ryż już jest ugotowany, wrzucam koncentrat pomidorowy wymieszany z jogurtem. Zagotowuję, ewentualnie doprawiam jeszcze do smaku, na talerzach posypuję koperkiem (mam mrożony). Niezbyt często gotuję zupy na wywarze mięsnym.
Koszt zupy to około 4 zł 

Ryż z warzywami i kurczakiem 
  • 2 szklanki ryżu 
  • mrożona mieszanka chińska
  • 1/2 kg piersi kurczaka
  • sos sojowy 
  • olej
  • przyprawy - imbir, cynamon, ostra papryka, kmin rzymski, kardamon i kurkuma
Gotuję ryż na sypko - 4 szklanki posolonej wody zagotowuję, wsypuję wypłukany ryż, czekam, aż się zagotuje, przykrywam i wstawiam do piecyka nagrzanego do 180 stopni, ryż siedzi tam około 30 minut, ale po 20 minutach wyłączam piecyk. W tym czasie kroję drobno kurczaka i rozgrzewam olej na patelni, obsmażam kurczaka i jak już jest lekko zarumieniony zdejmuję go z patelni. Ponownie rozgrzewam patelnię, ale nie dokładam oleju, wrzucam warzywa mrożone i przesmażam je z przyprawami, na końcu dodaję kurczaka i sos sojowy. Na talerze nakładam ryż i na wierzch warzywa z kurczakiem. 
Koszt dania około 12,50 zł (nie liczyłam przypraw, sosu i oleju, ciężko policzyć szczyptę cynamonu itd.)

Koszt całego obiadu to 16,50 zł, czyli porcja na jedną osobę u nas wyszła 3,30 zł - ciekawe gdzie można za taką kwotę najeść się na mieście? 






czwartek, 21 marca 2013

Na tym powinniśmy oszczędzać!!!!

Gdy nasza sytuacja finansowa jest zła, musimy znaleźć dziedziny naszego życia, na których bezwzględnie trzeba oszczędzać, a jest ich kilka u każdego. Niektórzy wydają więcej, inni mniej na rzeczy zbędne. 


Oto kilka przykładów gdzie powinniśmy szukać oszczędności.

Słodycze - ani to zdrowe, ani tanie. Jedynie co mamy po słodyczach, to chwilową poprawę nastroju, zaś spory spadek w chwili wejścia na wagę.  Cukier nie dostarcza żadnych niezbędnych składników odżywczych. Słodycze dostarczają nam "pustych" kalorii, nie wzbogacają organizmu w jakiekolwiek składniki odżywcze, a dostarczają jedynie kalorii. Za to przyczyniają się do powstawania nadwagi i otyłości, ale także próchnicy zębów.  Słodycze są drogie, zawierając sporo chemii często uczulającej dzieci i dorosłych. Więc ze słodyczy możemy zrezygnować, wyjdzie nam to tylko na zdrowie. U nas słodycze to głównie ciasto domowe w niedzielę. Koszt batonika to około 1 zł, dwa razy w tygodniu dla 4 osób to miesięcznie około 35 zł.

Fast food - ręka do góry kto uważa za zdrowe i ekonomicznie jedzenie fast foodu?? Nie widzę, nie ma chętnych?? Ano właśnie, ani to zdrowe ani tanie. No może dla studenta lub singla zjedzony hamburger w locie wyjdzie tanio, bo dla np. czteroosobowej rodziny to już nie bardzo. Koszt 4 zestawów to około 45 zł, za tą kwotę to mamy niezły domowy obiad. Wyjście dwa razy w miesiącu całą rodziną to 90 - 100 zł.

Napoje gazowane - cola i inne napoje kolorowe, gazowane. Czy wiecie, że puszka coli zawiera około 10 łyżeczek cukru?? To prawie nasze dzienne zapotrzebowanie na cukier. Wszyscy za to wiedzą, że napoje gazowane nie zawierają substancji odżywczych, za to mają w sobie wiele sztucznych substancji barwiących i słodzących. Słodkie napoje gazowane bardzo często zawierają fosfor, który wypłukuje z naszego organizmu wapń. Napoje te niszczą szkliwo zębów i mogą powodować choroby dziąseł. Substancje zawarte w tych napojach podwyższają w organizmie poziom złego cholesterolu, ciśnienie i powodują zwiększenie tkanki tłuszczowej. Koszt napojów gazowanych to 1,5 - 4 zł za litr. Dwa litry tygodniowo to kwota miesięcznie 12 - 30 zł.  Myślę, że bez żalu żegnamy napoje gazowane. 

Gazety i książki - tu nie namawiam Was do zaprzestania czytania, o nie, wręcz przeciwnie, to jedna z bardziej dostępnych rozrywek w chwili gdy liczymy każdą złotówkę. Za to kupowanie książek to czyste szaleństwo. Książek powinniśmy szukać w bibliotekach, nie kosztują, nie zajmują miejsca, nie trafione po prostu oddajemy i nie wydajemy bez sensu pieniędzy. Gazety często kupujemy bo chcemy np. program tv, który spokojnie jest dostępny w internecie. Czasopisma kolorowe również można wypożyczyć z biblioteki, nie wiem jak gdzie indziej to wygląda, ale u mnie sporo tytułów jest kupowanych na bieżąco i można je zabrać do domu i spokojnie poczytać. Można również czytać w necie. Wiele czasopism ma wydania internetowe nawet obszerniejsze niż drukowane. W gazetach szukamy głównie wiadomości, a to możemy spokojnie znaleźć w necie.

Markowe jedzenie - ja osobiście nie jestem zwolenniczką opłacania reklam w TV itp. Markowe jedzenie staje się markowym przez reklamy i opatrywanie się z nim. Poczytajcie skład markowego jogurtu i stojącego obok nieznanego nam. Zdziwicie się, że skład często nie różni się, a czasem jest nawet lepszy, a do tego czasem produkty marki sklepowej są produkowane w fabrykach skąd wychodzą reklamowane produkty, a cena jest znacząco niższa. Miesięcznie możemy zaoszczędzić nawet i 100 zł. 

Siłownia, aerobic itp. - karnet miesięczny to koszt 100 - 150 zł, czy warto? A nie lepiej pobiegać, chodzić dużo, jeździć na rowerze, ćwiczyć w domu, zakupić drążek do podciągania. Możliwości jest kilka, no ba, to nie tak eleganckie jak iść na siłownię, zajęcia aerobicu. No bo jak to brzmi - ćwiczę w domu, a jak - idę na siłownie. Ale niestety nie ma mocnych, jak w kieszeni pustki, to trzeba zmienić podeście i myślę, że to jak odbierają nas ludzie zależy od nas. Bądźmy dumni z tego, że sobie radzimy. 

Wypady na miasto - koniec z nimi!! Koniec z jedzeniem na mieście, koniec z drinkami, piwkami, wypadami na lody i kawiarni. Niestety jak mamy problemy finansowe, to musimy jednak ponieść ofiarę jeśli chcemy z nich wyjść. Inaczej nie da rady, wyrzeczenia też muszą być. Koniec kropka. Na odmówieniu sobie tych atrakcji możemy zaoszczędzić 150 - 200 zł miesięcznie. 

Czyli stosując się rygorystycznie do oszczędności możemy miesięcznie zaoszczędzić nawet do 600 zł, w skali roku to niesamowita kwota około 7000 zł. No i mamy pieniądze na rodzinne wakacje, lub spłatę zadłużeń. Przemyślcie to sobie proszę. Jeśli potrzebujecie cięcia kosztów, to w tych dziedzinach życia które opisałam można, a nawet trzeba zaoszczędzić. 

A na koniec polecam przemyśleć Wasze opłaty za abonament TV, telefoniczny. Tam pewnie też można znaleźć wiele oszczędności. Zastanówcie się czy potrzebne Wam są wszystkie kanały, czy potrzebujecie tyle opcji w abonamencie telefonicznym. Mieć można, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie - czy je wykorzystamy, oglądamy, używamy? Podejrzewam, że czasem to już siłą rozpędu je macie. Jak już uda się Wam zmniejszyć te koszty, to możecie sobie np. postanowić, że kwotę zaoszczędzoną na cięciach abonamentów odkładacie, a na koniec roku zrobicie sobie za to jakiś prezent. 

środa, 20 marca 2013

Tania fryta domowa i nie tylko..




Na zdjęciu domowe frytki z niedzieli :) 

Dziś o frytkach i daniach frytko - podobnych. Obecnie jada się głównie frytki zakupione w sklepie, gotowe, zamrożone. Są szybkim daniem, dzieciaki je uwielbiają, ale niestety są drogie i do tego niezdrowe i nie mają wartości odżywczych. Zazwyczaj frytki gotowe są produkowane z mączki ziemniaczanej otrzymywanej przez mechaniczne oddzielenie skrobi od pozostałych części ziemniaka następnie wysuszone i odsiane, do papki z mączki ziemniaczanej dodaje się olej. Skład bywa różny np. susz ziemniaczany, olej roślinny, dekstroza (pszeniczna), sól. Często na opakowaniu mrożonych frytek jest napisane, że są wyprodukowane z ziemniaków, no w sumie tak, ale naprawdę powstały z mąki ziemniaczanej, suszu i oleju roślinnego. Zawartość tłuszczu dodanego do frytek waha się pomiędzy 4 a 10%, dodajmy do tego tłuszcz, w którym usmażymy je i już mamy niezłą tłuszczową bombę. Tak naprawdę do końca nie wiemy co zawiera skład mrożonych frytek, kuleczek, frytek karbowanych. Mam wrażenie, że to takie papkowate coś, a nie prawdziwe frytki. Dobre frytki powinny być zrobione z ziemniaków, mają wtedy wartość odżywczą. Po usmażeniu są kruche i zwarte, a nie papkowate. Te mrożone mają zdecydowanie mniej wartości odżywczych, bo to produkt z przetworzonych wcześniej składników. Zatem frytki gotowe mają mniej wartości odżywczych, są kaloryczne, o nie znanym do końca składzie, papkowate w środku, czyli walory smakowe też mają dużo do życzenia. No a do tego koszt tych frytek jest dużo wyższy od domowych. Cena gotowych, mrożonych frytek waha się po między 8 - 15 zł za kg. To sporo. Porównując cenę ziemniaka surowego, jego cena zależnie od pory roku to 0, 40 - 2 zł za kg. Zaznaczam, że cena gotowych wyrobów nie zmienia się wraz z porą roku, czyli w sezonie ziemniaczanym jesienią, gdy ziemniaki można kupić nawet za 30 gr, to cena mrożonych frytek pozostaje nadal na poziomie 8 - 15 zł za kg. Zakładając, że przy obieraniu surowego ziemniaka utracimy około 30%,  to i tak cena nadal jest atrakcyjna. Zatem cena i jakość domowych frytek nie podlega dyskusji, jest taniej i wiemy co jemy

My od lat jemy tylko domowe frytki. Ziemniaki jako dodatek do dań można robić na różne sposoby. Oto kilka z nich.

Klasyczne frytki


  • dowolna ilość ziemniaków
  • olej
Obieramy ziemniaki, myjemy i kroimy na dowolne słupki, tak jak lubimy. Następnie płuczemy kilka razy w zimnej wodzie, wysypujemy na ściereczkę/ręcznik papierowy, odsączamy z nadmiaru wilgoci i wrzucamy na rozgrzany olej, smażymy do porządnego koloru. I już, mamy super fryty. 

Frytki z piecyka (są mniej kaloryczne)

Wykonujemy je tak samo do momentu odsączenia z nadmiaru wilgoci. Następnie w misce skrapiamy olejem (możemy dodać ulubione przyprawy - zioła, paprykę, pieprz), mieszamy dokładnie i wysypujemy na blachę z piecyka. Wcześniej piecyk nagrzewamy do temperatury 180 stopni i zapiekamy około 15-20 minut. 

Ziemniaczki jak z ogniska

Myjemy dokładnie ziemniaki jeszcze w łupinie, następnie obieramy i już nie myjemy ich. Przygotowujemy mąkę z solą, pieprzem i następnie obtaczamy ziemniaki w mące, układamy na blasze z piecyka, wyłożonej papierem do pieczenia. Piecyk nagrzewamy do temperatury 180 stopni i zapiekamy ziemniaki przez około godzinę.

Ćwiartki ziemniaków

Myjemy dokładnie ziemniaki w łupinach, oczyszczamy i dzielimy na ćwiartki. Następnie układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, spryskujemy olejem, posypujemy dowolnymi przyprawami. Nagrzewamy piecyk do 180 stopni i pieczemy około 30 minut. 

Tak przygotowane ziemniaki są smaczne, zdrowsze i duuuużo tańsze. A przede wszystkim znamy ich skład. Moje dzieci uwielbiają takie domowe odmiany fast foodu. A nam nie obciążają znacząco kieszeni. 



wtorek, 19 marca 2013

Tanie ozdabianie

Wiosny nadal nie ma, za oknem śnieg i mróz. Już za 12 dni Wielkanoc, a nawet okien nie ma jak umyć. Dzieci postanowiły na przekór wszystkiemu przygotować się do nadchodzących Świąt i wiosny. No bo ile można patrzeć na tą biel za oknem, widzę, że nawet dzieciom się już znudził śnieg. Marzą o wycieczkach rowerowych, o zapachu trawy i kwiatach na drzewach. 
Najstarszy syn z resztek drewna wykonał wiosennego, radosnego tulipana. Takiego tulipana możemy zrobić wszyscy, dzięki takiej ozdobie zrobi się weselej na parapecie. Do jego wykonania potrzebujemy kawałek deseczki na podstawkę, patyk na łodygę, taki zwykły patyk, a kwiatek i listek możemy wykonać z kawałków drewna lub ze styropianu. 

Oto efekt pracy mojego piętnastolatka 


W czasach gdy królują sms-y, internet i łatwość kontaktu telefonicznego podupada tradycja wysyłania kartek z życzeniami. My postanowiliśmy to zmienić. Ale najmilej jednak dostać coś takiego od serca, najlepiej kartkę wykonaną własnoręcznie. Już na święta Bożego Narodzenia zrobiliśmy takie i wysłaliśmy, więc i z okazji Świąt Wielkanocnych też zaczęliśmy produkcję kartek. 
Jedną z nich zrobiła, z moją pomocą, córka. Użyłyśmy do jej wykonania karton techniczny, papier kolorowy, bibułę, jajo zostało wycięte z pudełka po książkach, cekiny zostały z wyklejania obrazka (prezent gwiazdkowy), kawałek taśmy ozdobnej oraz włóczka, która się przyczepiła córce w szkole do ubrania i przyniosła przypadkiem do domu. 

Kartka Wielkanocna 


Będziemy jeszcze wykonywać różne ozdoby z dziećmi. Postaram się je Wam zaprezentować. Jak widać do wykonania ich nie potrzebujemy pieniędzy, wystarczy przeszukać nasze szuflady, chwilkę pomyśleć lub poszperać w necie. I mało, że mamy nowe, radosne ozdoby w domu, to jeszcze fajnie spędzamy czas z dziećmi. 


poniedziałek, 18 marca 2013

Oszczędny jadłospis obiadowy na tydzień

Zapraszam na przegląd mojego jadłospisu obiadowego z zeszłego tygodnia (11.03 - 17.03). Niestety nadal nie ma luzu finansowego w jego układaniu i domyślam się, że jeszcze trochę to potrwa, więc dania skromne są, ale na szczęście nikt nie marudzi, wszyscy zjadają chętnie i nawet proszą o dokładki. Może kogoś wspomogę moimi pomysłami dań w chwili gdy musi oszczędnie planować budżet. 



Jadłospis z tygodnia 11.03 - 17.03

Poniedziałek 
Pomidorowa
Kluski leniwe 

Wtorek
Pomidorowa
Ryż smażony z warzywami i kurczakiem

Środa
Barszcz czerwony
Makaron domowy z sosem szpinakowym

Czwartek
Barszcz czerwony
Kasza z gulaszem, buraczki 

Piątek 
Cebulowa 
Naleśniki z białym serem

Sobota 
Cebulowa
Pizza domowa

Niedziela 
Kapuśniak z białej kapusty
Kurczak pieczony, frytki domowe (z ziemniaków, nie mrożone)
Ciasto drożdżowe z czarną porzeczką

niedziela, 17 marca 2013

Ciasto drożdżowe z kruszonką i owocami

Wczoraj na niedzielę upiekłam ciasto drożdżowe z kruszonką i czarnymi porzeczkami z dżemu, który robiliśmy latem.  Jest to zapach lata w słoiku jak to mój syn twierdzi. Otwiera słoik z dżemem i wącha, a potem wspomina, jak to razem zbieraliśmy porzeczki, jak było ciepło tego dnia, potem je wszyscy obieraliśmy i wzdycha - to jest zapach lata....





Więc dziś przepis na ciasto z zapachem lata :) 


Ciasto drożdżowe z kruszonką 

  • 550 g mąki pszennej 
  • 150 g cukru
  • 100 g masła/margaryny
  • 2 jaja
  • 1/4 l mleka
  • 50 g drożdży
  • 1/2 łyżeczki soli
  • cukier waniliowy
  • owoce - śliwki, truskawki, jabłka, porzeczki z dżemu, dowolnie co nam wpadnie do głowy. Mogą być nawet suszone śliwki wcześniej namoczone prze godzinę.
Kruszonka 
  • 1 szklanka mąki pszennej
  • 75 g margaryny/masła
  • 1/2 szklanki cukru
Margarynę rozpuszczamy w garnku, wlewamy mleko, wszystko razem lekko podgrzewamy i rozpuszczamy w tym drożdże. W misce mieszamy resztę składników, następnie dolewamy rozpuszczoną margarynę z mlekiem i drożdżami. Mieszamy wszystko dokładnie i odstawiamy na około 30 min. W tym czasie przygotowujemy kruszonkę. Wszystkie składniki kruszonki zagniatamy, oczywiście będzie nam się ona kruszyć, ale przecież o to chodzi. Przygotowujemy owoce. Blachę 40x24 smarujemy olejem, na tak przygotowaną blachę wykładamy ciasto, następnie owoce i na wierzch kruszonkę. Piecyk nagrzewamy do 190 stopni i pieczemy 40 minut. Po upieczeniu wyjmujemy ciasto z pieca i odstawiamy do wystygnięcia.
U mnie zazwyczaj zanim wystygnie nie ma już połowy. Smacznego!!!


piątek, 15 marca 2013

Chleb żytnio - pszenny na zakwasie żytnim


Chleba naszego powszedniego....


Dziś o chlebie Wam pomarudzę. Myślę, że jedną rzecz to już wszyscy wiedzą, że chleb chlebowi nie równy. Chleb kupowany w marketach nie ma nic wspólnego z jego przodkiem, który wypiekały nasze prababki. Podstawowymi składnikami chleba zawsze była mąka, zakwas lub drożdże, sól i woda. A co jest teraz? Jednym z dodatków są polepszacze czyli preparaty otrzymywane drogą obróbki chemicznej, które wpływają na poprawę wyglądu chleba. Pieczywo dzięki nim jest większe. Taki "dmuchany" chleb da się jakoś zjeść na świeżo, ale potem robi się zupełnie nieapetyczny i na drugi dzień można nim rzucać o ścianę. Polepszacze to po prostu coś sztucznego w chlebie. W wielu piekarniach, w których stawia się na ilość a nie na jakość wypieków, nikt nie chce czekać aż mąka sama sfermentuje. Aby zaoszczędzić na czasie, dodawane są do niej sztuczne kwasy, czyli polepszacze. Najgorszy jest pszenny chleb tostowy. Mąka, z którego powstaje, to właściwie już tylko wspomnienie po prawdziwym ziarnie. Dla porównania niech wystarczy fakt, że kromka "razowca" ma aż 3,5 razy więcej błonnika niż najbardziej nawet apetyczny tost. Przy kupowaniu świeżych bułeczek na śniadanie warto też o tym pamiętać. Oczywiście są piekarnie sprzedające prawdziwy chleb, ale niestety cena takiego pieczywa jest dość wysoka. Ja od ponad 5 lat nie kupuję chleba, tylko wypiekam go sama. Do niedawna moja mama tez kupowała, ale obecnie już tylko w chwilach kryzysowych sięga po gotowy chleb. Potwierdziła również naszą opinię, że chleb kupny jest mało kaloryczny, zjada się 3-5 kanapek i ciągle nie czujemy sytości, zaś chleba prawdziwego zjadamy 1-2 kromki i jesteśmy najedzeni. W zeszłym roku w czasie wakacji jadaliśmy chleb kupowany w pobliskim sklepie, bochenek chleba na śniadanie było nam mało, domowy bochenek wystarcza nam na cały dzień. Ewidentnie widać różnicę w jakości. Zachęcam Was by choć na Święta, niedzielę lub tak dla smaku upiec sobie bochenek prawdziwego chleba i poczuć różnicę. 

Dziś przepis na chleb żytnio - pszenny na zakwasie żytnim

Oczywiście potrzebujemy aktywny zakwas (sposób tworzenia opisany wcześniej)

Zaczyn

  • 360 g mąki żytniej chlebowej (ja użyłam typ 720)
  • 300 ml wody
  • 100 g zakwasu żytniego

Składniki zaczynu mieszamy w misce. Nie miksujemy. Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 12-16 godzin.

Chleb właściwy


  • 230 g mąki żytniej chlebowej (czasem dokładam razowej)
  • 300 g mąki pszennej (nie mniej niż typ 650, najlepiej 850)
  • 400 g wody
  • 2 łyżeczki soli
  • 9 g drożdży
  • zaczyn z poprzedniego dnia
Wszystkie składniki mieszamy dokładnie i odstawiamy na 40-60 minut. Po tym czasie przekładamy chleb do wysmarowanych olejem i posypanych mąką/otrębami foremek (ja użyłam dwóch keksówek). Odstawiamy na 50-60 minut. 
Piekarnik nagrzewam do temperatury 230 stopni. Wyrośnięty chleb wstawiam do piecyka na 15 minut, po tym czasie zmniejszam temperaturę do 210 i dopiekam jeszcze 35 minut. Po upieczeniu od razu wyjmuję chleb z foremek i studzę na kratce. Smacznego!!



czwartek, 14 marca 2013

Problemy finansowe mogą niszczyć małżeństwo!!

Często powtarzamy sobie, że "pieniądze szczęścia nie dają". Owszem, szczęścia nie, ale wiele w życiu ułatwiają. Dzięki pieniądzom możemy utrzymać dom - płacić rachunki, kupować różne sprzęty i żywność, jechać na wakacje.
Większość z nas zażegnuje się, że pieniądze to coś małostkowego, nieważnego, nie wymagającego uwagi. Ale niestety to tylko pozory, jak świat światem pieniądze rządzą wszystkim!! Wiele par nie mających poważnych kłopotów finansowych, też może niszczyć swój związek tematem pieniędzy, licytowaniem się kto zarabia więcej. Dość często mężczyźni mają poczucie, że powinni zarabiać dużo więcej niż ich partnerki, zaś zarabiające więcej partnerki potrafią dać to zbyt dosadnie odczuć partnerowi i powstaje problem, mimo, że tych pieniędzy nie brakuje. Wniosek, że pieniądze generalnie mogą niszczyć każdy związek. No, a jeśli powstaje brak finansowy, to problem może być dużo większy, trudniejszy i czasem może zupełnie "zamordować" uczucie dwojga ludzi. Wstępując w związek czy to partnerski, czy też małżeński, deklarujemy, że chcemy być z tą drugą osobą na dobre i na złe, pomagać sobie w trudnościach, wspierać i dostrzegać kryzysy. Wszystko pięknie do czasu, gdy przychodzi to złe. Przychodzi moment, że nie stać nas na nic, że musimy ciągle sobie czegoś odmawiać, że nie możemy realizować swoich pragnień,  że musimy przeliczać pieniądze w sklepie, że spontaniczność związana z pieniędzmi skończyła się. Niestety nie wszystkie małżeństwa potrafią sobie z tym poradzić, życie ze sobą w trudnych sytuacjach nie jest niestety łatwe, a do takich sytuacji właśnie należą problemy finansowe. To właśnie w nich tkwi źródło wielu konfliktów, braku porozumienia i brak możliwości kompromisu. Łatwo to zrozumieć, ponieważ wszystkie problemy stają się mniej trudne, gdy można je rozwiązać w sposób materialny. Jak więc żyć ze sobą, gdy pojawi się trudny czas pod względem finansowym? Trzeba sobie postawić, co jest dla nas najważniejsze. Pieniędzmi nie da się zastąpić uczucia i miłości, które łączą kochających się ludzi, zaś dostatnie życie to coś, co zaspokaja nasze potrzeby materialne. W takich sytuacjach najważniejsze jest przede wszystkim wzajemne wparcie i ustalenie pewnych wspólnych kompromisów. Musimy wiedzieć ile mamy pieniędzy i na co możemy je przeznaczać. Szczerość i ustalenie własnych reguł, dotyczących wydawania pieniędzy, to pierwsza zasada radzenia sobie z problemami finansowymi. Bardzo ważne są obustronne starania do poprawienia wspólnego stanu finansowego, podjęcia lub zmiany pracy, przygotowywania posiłków w domu, wykonywania samodzielnie remontów itp. Wszystko musi być wspólnym wysiłkiem i przy wzajemnym wsparciu. Wzajemny szacunek i chęć przezwyciężania problemów może pomóc w czasie walki z problemami. Czasem jedna osoba w związku uznaje, że dłużej nie da rady, to nie takie życie o jakim marzy, szuka formy odreagowania np. wydając pieniądze bez ograniczeń lub szuka wsparcia u innego partnera, by zapomnieć o niedoborach finansowych, no i tu powstaje duży problem. Bo siła tkwi w jedności, tylko jako zespół może sobie poradzić. 
My ruszając w drogę małżeńską nie zdawaliśmy sobie oczywiście sprawy, że dopadną nas tak duże problemy. No bo kto z nas zakłada to na wstępie, pewnie wiele par w ogóle by nie było razem gdyby tak zakładać. W czasie 22 lat trwania naszego małżeństwa z finansami bywało różnie, był czas gdy jedliśmy tak zwany "chleb smarowany nożem", był czas, że nie musiałam zupełnie się zastanawiać w czasie zakupów, ale teraz nadszedł czas dużej próby dla nas. Poza brakiem funduszy powstały problemy zawodowe, zdrowotne i do tego upływ czasu, czyli mówmy wprost - robimy się starsi. Więc potrzebujemy więcej energii, bardzo dużo siły czerpiemy od siebie, podnosimy nawzajem się jak jedno z nas czuje, że brak mu sił. Wzorem są też dla nas moi rodzice, którzy w wieku emerytalnym przenieśli się na wieś, sadzą drzewa i z zapałem planują ile będzie owoców z tych drzew. Czyli najważniejsze to widzieć "jasne" jutro. Siłę dają nam nasze dzieciaczki, ich radosne pyszczki, ciepłe, tulące się łapki, to jest taki dopalacz, że chyba nie ma mocniejszego. Wczoraj na przykład, syn mówi do mnie - jesteś idealna, mówię mu - nie ma ludzi idealnych, na co on - nie wiem, nie znam się jeszcze na tym, dla mnie ty jesteś idealna. No i jak tu nie mieć sił po takich słowach, jak nie czuć, że choć by nie wiem co, damy radę. Pamiętajcie, że tylko dzięki zrozumieniu, miłości, współdziałaniu, wsłuchiwaniu się w mądrość innych, możemy dać radę. A to czy będziemy mieszkać w kawalerce w 5 osób, czy będziemy chodzić pieszo, a na wakacje jechać co dwa lata, to nie ważne jeśli jest miłość, wsparcie i zrozumienie.
Życzę wszystkim borykającym się z problemami finansowymi wiary w lepsze jutro i wsparcia osób bliskich!! Niech moc będzie z Wami!!!!

środa, 13 marca 2013

Szalone pazurki

Pisałam już wcześniej o tym, jak można fajnie zadbać o siebie i nie wydać fury pieniędzy. Ostatnio za oknem znowu biało, a miała być już wiosna,więc jakoś nastroje opadły, słonka brak, zieleni brak. Nie, no tak nie można, trzeba jakoś rozweselić siebie i otoczenie, więc wpadłam na pomysł małej ekstrawagancji na paznokciach. Wygrzebałam z lodówki trzy lakiery do paznokci, jedna naklejka na zeszyt i do dzieła. Godzina zabawy efekt wyszedł mi taki. Troszkę wiosenniej się w domu zrobiło ;) 




Zdjęcie niestety już 3 dnia po malowaniu, więc jakość lakieru jest nieco naruszona. 


Pomalowałam jedną warstwę jasnym lakierem, po wyschnięciu przykleiłam paski z naklejki wycięte. Następnie pomalowałam ciemnym lakierem, a po wyschnięciu dobrze tej warstwy nałożyłam pół-przezroczysty. Polecam taką zabawę na chandrę, kolorowo się od razu robi, humorek się poprawia. Możemy dowolne wzorki, kolory zrobić, wszystko zależy od naszej fantazji. 

wtorek, 12 marca 2013

Jadłospis obiadowy na tydzień

Cięcia, cięcia, cięcia. Dobrze, że kiełki rosną i witaminki jemy, że kiszonki w spiżarce, więc sporo witamin jest w diecie.
Przyszedł czas jak co roku, że nasza dieta zawiera mało ziemniaków, dzieje się tak z kilku powodów: pogarszająca się jakość (zielone, zwiędłe, smak), rosnąca cena (u nas na obiad zjadamy do drugiego dania 2 kg ziemniaków, do tego ziemniaki w zupie i koszty rosną). Więc jak co roku zmieniamy nasze nawyki i w diecie jest jeszcze więcej kasz, ryżu i makaronu.
Niestety nadal muszą być mocne cięcia w kosztach, więc jadłospis coraz trudniej ułożyć. 
Oto efekt intensywnej, tym razem tylko mojej, burzy mózgu. 



Jadłospis z tygodnia 04.03-10.03

Poniedziałek
Krupnik
Kurczak w sosie curry, ryż, buraki

Wtorek
Krupnik
Naleśniki z jabłkami

Środa
Grzybowa z kaszą
Fasolka po bretońsku (wersja bezmięsna)

Czwartek
Grzybowa z kaszą
Pulpety w sosie, kasza gryczana, sałatka ogórkowa

Piątek
Grochówka z makaronem domowym
Makaron z serem

Sobota 
Grochówka z makaronem domowym
Pizza domowa
Ciasto - zebra

Niedziela 
Resztki pizzy
Makaron domowy z sosem bolognese, ogórki w zalewie chili
Ciasto - zebra




poniedziałek, 11 marca 2013

Pieczeń z szynki do pieczywa

Idą Święta więc czas przemyśleć menu świąteczne. W sobotę upiekłam pieczeń z szynki. Wyszła bardzo krucha i smaczna. Nawet moja córcia, która nie przepada za pieczonym mięsem, oświadczyła, że to będzie jej ulubiona. Polecam upiec na Święta, będzie coś nowego, a do tego smacznego, niedrogiego i zdrowego. 




Pieczeń w rozmarynie. 


  • 1 kg szynki/łopatki lub karczku (oczywiście surowe)
  • 4 łyżki ostrej musztardy
  • łyżeczka soli
  • 1/4 szklanki oleju
  • łyżeczka suszonego rozmarynu
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • 1/2 łyżeczki pieprzu
  • 3 ząbki czosnku
Mięso myjemy i przygotowujemy marynatę. Olej, musztardę i przyprawy mieszamy, do tego ścieramy czosnek i wszystko razem dokładnie wymieszać. Wkładamy w marynatę mięso, dokładnie wgniatamy w nie przyprawy, owijamy miskę folią spożywczą i odstawiamy do lodówki. Na drugi dzień przekręcamy mięso w misce, przykrywamy folią i znowu do lodówki. Po 2-3 dniach wyjmujemy mięso i wkładamy do rękawa do pieczenia. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni i pieczemy godzinę, a następnie rozcinamy folię i zapiekamy 30-40 minut. Po upieczeniu, ja wyłączam piecyk i zostawiam w nim mięso jeszcze około 30 minut, następnie wyjmuję je z piecyka i zostawiam do wystygnięcia, dopiero potem przekładam na talerz i do lodówki. Smacznego!

sobota, 9 marca 2013

Siła małych oszczędności

Grosz do grosza, a będzie kokosza” - to stare przysłowie mówi nam, że warto oszczędzać.
Gdy musimy żyć oszczędnie warto zastosować zasadę - każda oszczędność to zawsze oszczędność. Oczywiście nie mówimy tu o przesadnej i głupiej oszczędności np. zamiast dwóch listków papieru toaletowego użyjemy jeden bo zaoszczędzimy, nie no bez przesady. Ale możemy się zastanowić czy na pewno potrzebujemy papieru zapachowego?? Myślę, że nie koniecznie, no bo kto z nas wącha papier toaletowy, zwłaszcza po... ;) Trzeba do oszczędności podejść praktycznie i rozsądnie. No bo co to za oszczędność, gdy odmówię sobie użycia robota kuchennego z powodu zużycia prądu, a jednocześnie wyprasuję skarpetki i majtki. Podobnie jak przy papierze toaletowym musimy zastanowić się co jest dla nas ważne. We wszystkich działaniach idących ku zmniejszeniu wydatków musimy kierować się zdrowym rozsądkiem. Warto więc przejrzeć swoje wydatki i przeanalizować nasze koszty i jakie cięcia dadzą nam wymierne oszczędności. Przez wiele lat mój mąż nie wierzył w siłę drobnych oszczędności, ale jak zaczął obliczać je w skali rocznej, to zmienił zupełnie zdanie. Kiedyś potrafił powiedzieć, oj przecież to tylko 3 zł tygodniowo oszczędności, no tak ale 3 zł tygodniowo, to daje nam około 160 zł rocznie, no to już jest jakaś kwota. Weźmy jakiś bardziej namacalny przykład, zostawiając auto i idąc pieszo np. codziennie 1,5 km to przez rok nasze auto jeździło by o 500 km mniej, a to już jest widoczna oszczędność. Już kiedyś pisałam o jogurtach i moich oszczędnościach na nich (domowy jogurt), zakładając, że oszczędzam około 100 zł miesięcznie na jogurtach, śmietanach, to rocznie oszczędzam 1200 zł plus pieniądze zaoszczędzona na paliwie około 200 zł, czyli mam kwotę by wysłać dziecko na np. kolonie. Innym przykładem mogą być szybkie wypady do restauracji np. pomyślimy sobie, e tam to tylko 60-80 zł miesięcznie, coś mi się od życia należy, rocznie to kwota 700 do 1000 zł. Jasne, że fajnie jest wyskoczyć do knajpki i coś zjeść, ale w chwili jak lecimy od pierwszego do pierwszego, to musimy sobie niestety wyłączyć takie impulsywne wypady. Za kwotę 60 zł to zrobimy niezłą kolację, nie tylko dla siebie ale i możemy zaprosić znajomych.  Kolejne oszczędzanie, to kupowanie rzeczy potrzebnych i przemyślanych i to nie tylko kwestia oszczędzania, ale i szanowania własnych pieniędzy. Rzeczy  kupowane niepotrzebnie, to bardzo często ubrania, buty, torebki, gadżety, zabawki. W sytuacji gdy mamy braki finansowe, powinniśmy zastanowić się czy zakup kolejnych jest nam naprawdę niezbędny i potrzebny. Czasem przy zakupie również warto zastanowić się czy tak "profesjonalna" rzecz jest nam potrzebna. Przykładem może być zakup komputera o wysokich osiągach wykorzystywanego do przeglądania poczty i internetu. Każda niepotrzebna rzecz, każda bez której możemy się obejść lub którą możemy kupić tańszą, to stracone pieniądze. Pieniądze, które mogą ułatwić przeżycie do pierwszego. 

Na koniec takie moje małe przemyślenie.
Żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, które nakłania do kupowania jak najwięcej i jak najdrożej. Prawie każdy z nas ma nieustanne uczucie, że powinien kupować lepsze, nowsze, droższe rzeczy, począwszy od ubrań do samochodów i mieszkań. Czasem poczujemy, że coś nam umyka, że wszyscy dookoła mają lepiej, więcej. Myślę, że nie tylko z tego powodu, że sytuacja zmusiła nas do oszczędnego życia, ale dla własnego zdrowia i szczęścia warto zwolnić i przestać myśleć, co mogli byśmy mieć, a czego nie mamy. Zamieńmy to na myślenie co mamy i co warto chronić. 

piątek, 8 marca 2013

Batony musli z okazji Dnia Kobiet

Za oknem biało, mróz co raz większy, więc może odrobinę słodkości na pociechę zwłaszcza, że dziś Dzień kobiet, więc można zaszaleć. Dziś polecam Wam domowe batony musli. Batony mogą być w wersji z glutenem lub bez.





Batony musli


  • szklanka otrębów gryczanych,
  • szklanka płatków owsianych lub szklanka amarantusa ekspandowanego 
  • po 1/2 szklanki słonecznika, siemienia, sezamu, 
  • szklanka rodzynek lub żurawiny
  • 100 g masła/margaryny
  • 6 łyżek cukru
  • 2 łużki miodu
Wszystkie nasionka prażyłam na suchej patelni, na koniec dodałam sparzone rodzynki. Przesypałam do miski i zabrałam się za spoiwo - masła (ja użyłam margaryny), 6 łyżek cukru, 2 łyżki miodu. Rozpuściłam wszystko, potem wymieszałam z nasionkami i wyłożyłam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, mocno wklepałam w blachę mazie i do lodówki, po godzince nadają się do krojenia. Batony są fajne do szkoły, pracy, jako przekąska. Smacznego!!

czwartek, 7 marca 2013

Pasta jajeczno-serowa na kanapki




Pasta jajeczno-serowa jest nie droga, zdrowa i smaczna, polecam na wiosenne kanapki najlepiej z dodatkiem kiełków domowej hodowli. Proporcje zależne od potrzeb i stanu posiadania w lodówce. 
Moja ze zdjęcia składa się z:

  • 5 jaj ugotowanych na twardo
  • 300 g sera białego
  • pół cebuli
  • garść szczypiorku (ja dodałam mrożony, bo taki miałam)
  • 4 łyżki jogurtu (można dodać również majonez, ja nie miałam akurat w domu)
  • sól
  • pieprz
Ser rozgniotłam widelcem, jaja starłam na grubszej tarce, cebulę posiekałam w drobną kostkę, szczypiorek miałam posiekany, mrożony. Wszystkie składniki wymieszać w misce wraz z jogurtem lub majonezem (można dodać pół na pół majonez - jogurt), doprawić do smaku solą i pieprzem. Smacznego!!!!



środa, 6 marca 2013

Idzie wiosna zadbajmy o siebie i nie wydajmy fortuny!!

Od dawna wiadomo, że dbanie o siebie - dbaniem, ale najważniejsza jest akceptacja siebie!! Jeśli nie akceptujemy siebie, to warto pomyśleć dlaczego - może czujemy, że mamy za dużo tu i tam wałeczków, może coś nie tak z włosami, cerą itd. No cóż, nie ma doskonałych kobiet, jest tylko Photoshop, więc gnębienie i dręczenie siebie zdjęciami w gazetach jest bez sensu. Wywalamy te kolorowe gazetki na makulaturę, lub robimy z nich z dziećmi prace plastyczne, do mycia okien nie polecam. No tak, ale nadal czujemy, że coś jest "nie halo", po zimie pewnie nam zostało to i owo w obwodach, cera lekko zmęczona, fryzura jakaś nijaka, no to do dzieła, czas to zmienić. Powiecie, ha ha, a pieniążki kobieto na to masz?? Nie i co z tego?


Oto kilka kroków do tego by zadbać o siebie nie wydając fortuny:


  • Może warto zmienić kolor włosów, można to z robić w domu samemu (przy krótkich włosach), z pomocą partnera/koleżanki/sąsiadki, całkiem sporo zaoszczędzimy nie wykonując tego w salonie fryzjerskim. Koszt farby zakupionej samodzielnie 12-25 zł i to już cały koszt tej usługi. Ja poluję na promocje w znanej sieci drogerii i kupuję od razu 2-3 opakowania. 
  • Musimy wybrać fryzurę, która nie wymaga częstych wizyt u fryzjera. Ja wybrałam włosy półdługie, cieniuję je sama (znalazłam w internecie sporo filmów z pełnym instruktarzem)
  • Brwi to ważna sprawa, regulacja ich nadaje nam ładniejszy wygląd oka. Można to robić z powodzeniem samemu w domu, jeśli nie potraficie, polecam przeszukać internet i nauczyć się tej sztuki. Farbowanie brwi to też żaden "kosmos", zakupiłam hennę w tubce za całe 8 zł (była w promocji) i mogę farbować do woli, wielokrotnie. 
  • Maseczki, peelingi, czyli ładna cera - peeling do twarzy możemy zrobić w domu np. z cukru, maseczki to już pełne pole do popisu, np. na "pozimową" cerę polecam maseczkę z marchewki - 2 średnie marchewki, 1 łyżka miodu, 1 łyżka oliwy z oliwek, pół cytryny. Marchewki oskrobać i ugotować aż będą miękkie, następnie rozgnieść widelcem na puree. Wymieszać z miodem i oliwą z oliwek. Dodać łyżkę świeżego soku z cytryny. Nakładać na oczyszczoną skórę twarzy i pozostawić na 15 minut. Maseczka ściągająca z białka jaja i cytryny. Można poszaleć mocno w temacie i nie wydać dużo.
  • Ciało, o tu by dużo pewnie się zmienić chciało :). Oczywiście możemy zrobić sobie peeling z fusów kawy - ja wysypuję fusy z filtra po zaparzeniu kawy, ścieram do tego mydło (odkładam takie resztki, co to nie dają się mydlić), dodaję odrobinę wody i jest papka, masujemy całe ciało tym, spłukujemy, wycieramy się i nakładamy balsam/oliwkę, czy co tam mamy pod ręką. Gotowe. Z dłońmi i stopami możemy zrobić dokładnie tak samo, dłonie po tym peelingu są delikatne i gładkie. 
No i teraz doszliśmy do prawdy okrutnej, trzeba się pozbyć tego co nam po zimie zostało. No i trzeba zadbać o formę by nas przesilenie wiosenne nie powaliło. Trudne wyzwanie, rozleniwieni zimą, patrzymy smętnie za okno, a tam szaro, nijak, aż się odechciewa wyjść. No jak jeszcze słońce świeci, to lepiej, ale jeśli nie? Czujemy przygnębienie, zmęczenie od samego patrzenia. No, a forma nasza padła, bo nie wyjechaliśmy na narty, nie pływaliśmy na basenie, nie ćwiczyliśmy na siłowni, bo brak nam funduszy. Po pierwsze - musimy zmienić sposób odżywiania, ale nie polecam drastycznych diet na przednówku, bo osłabia nasz organizm. Wywalamy z diety słodycze, no może poza pewnymi odstępstwami, czyli słodyczami "mniejsze zło" - ciasteczka owsiane domowe, batony musli domowe, sezamki zrobione w domu. Wrzucamy w dietę więcej warzyw i nie muszą to być egzotyczne warzywa, drogie nowalijki, ale nasze krajowe. Marchewka poprawi nam cerę, doda witamin, błonnika. Kapusta jest niskokaloryczna, zawiera wiele składników mineralnych i błonnik. Buraki jak najbardziej pożądane warzywo wiosną. W domu możemy łatwo wyhodować kiełki z różnych nasion, jest to bomba witaminowo - mineralna, zaspokoi naszą chęć na nowalijki, które wcale nie są zdrowe, a do tego drogie. Dodajmy do jadłospisu pestki dyni, słonecznika, suszone śliwki, otręby, nie zapominajmy o nabiale, jajach, fasolach i mamy fajną dietę wiosenną. Nie zapominamy oczywiście o nawadnianiu organizmu, piejemy, duuuuużo piejmy, ale nie słodkich napojów, nie kawki i czarnej herbatki, ale wody, zielonej herbaty i owocowej. Soki owocowe też, ale tylko te nie słodzone, niestety te są dość drogie, pamiętajmy, że tylko soki, na których jest napisane "nie zawiera cukru" nie są dosładzane.
Już wiemy, że zmiana diety, że włosy, że skóra, ale trzeba jeszcze zadbać o naszą kondycję. 
Wiele z nas zaraz mówi, że nie mam czasu, nie mam pieniędzy na siłownię, basen......bla, bla, bla.... A może by tak zacząć od zostawiania auta pod domem?? Zacznijmy od chodzenia!!! Jeśli mamy np. po dzieci do szkoły 1-2 km (dorosły człowiek o przeciętnej sprawności 1 km powinien przejść w czasie około 15 min), to spokojnie możemy bez większego wysiłku iść po nie pieszo, w drodze powrotnej mamy czas by dzieci opowiedziały nam swój dzień, możemy szukać oznak wiosny, liczyć np. czerwone auta z dziećmi, zatem i zdrowo i spędzamy czas z dziećmi, i oszczędzamy na paliwie i zużyciu auta. Ja często zostawiam auto w mieście i potem przemieszczam się pieszo by załatwić różne sprawy (dziś zostawiłam auto pod marketem i poszłam około 1,5 km pieszo). Mamy czas zwolnić, możemy również na takie wyprawy zabierać audiobook i sobie idąc "czytać" książkę. Nie denerwujemy się w korku, nie szarpiemy z zaparkowaniem auta, zwyczajnie kroczymy we własnym tempie przed siebie. Polecam, jeśli mamy, wywleczenie roweru, a najlepiej całej rodzinie, możemy z dziećmi na zajęcia dodatkowe odległe np. 5 km od domu dojechać rowerem z dziećmi i znowu zdrowo i oszczędnie (no wiadomo, że wymaga to troszkę treningu, ale myślę, że warto). Wycieczki rowerowe w weekendy całą rodziną, to też super sprawa, nie potrzeba na to funduszy, a do tego jesteśmy razem, pokazujemy dzieciom zdrowe spędzanie czasu, wyrywamy je od gier komputerowych, TV. No bo kto, jak nie rodzice mają dawać przykład. W obecnym czasie ludzie co raz mniej przemieszczają się dzięki sile własnych mięśni, niestety pojawia się problem nie tylko z otyłością, ale również z układem kostnym, problemy z układem krążenia. Sama pamiętam ile chodziłam kiedyś, a ile chodzę teraz i nie ma co wszystkiego zwalać na brak czasu, sami sobie uczciwie odpowiedzmy czy tak naprawdę brakuje nam zupełnie czasu by gdzieś pójść pieszo zamiast pojechać samochodem.
Kolejna forma ruchu to ogrodnictwo, jeśli mamy balkon, działkę, własny ogródek, to stańmy się perfekcyjnymi ogrodnikami, przysiady, skłony podczas prac ogrodowych to świetne ćwiczenia.
No, a na koniec to propozycja zwykłej gimnastyki codziennej, która nic nie kosztuje, daje efekty, można ćwiczenia wykonywać z trenerami w TV, necie i możemy spokojnie, bez dużych nakładów finansowych wracać po zimie do formy i przywitać ją radośnie i pełni energii. 

wtorek, 5 marca 2013

Jadłospis obiadowy z tygodnia (25.02 - 03.03)

Niestety nadal wersja jadłospisu moooocno ekonomiczna. Trzeba radzić sobie z tego co jest w domu. Zapasy pomalutku zaczynają się kurczyć i co raz trudniej układa się jadłospis. Ale spokojnie, poradzimy sobie. Dzieci podpowiadają przy układaniu menu i jest dobrze. :) 


A oto jadłospis z poprzedniego tygodnia. 

Poniedziałek 
Kapuśniak z białej kapusty
Zapiekanka z ryżu z jabłkami

Wtorek
Kapuśniak z białej kapusty
Kasza gryczana z sosem grzybowym, buraczki

Środa
Barszcz czerwony z ryżem
Pampuchy z sosem truskawkowym

Czwartek
Barszcz czerwony z domowym makaronem
Ziemniaki, kotlety, surówka z kapusty

Piątek
Pomidorowa z ryżem
Jajo sadzone, marchewka, ziemniaki
Rolada z bitej śmietany 

Sobota
Pomidorowa z ryżem
Zapiekanka z kaszy gryczanej i białego sera
Biszkopt z jabłkami

Niedziela
Kapuśniak z kiszonej kapusty
Pizza domowa

poniedziałek, 4 marca 2013

Seria katastrof!!

Ostatnio spotyka nas sporo różnych awarii domowo-samochodowych. Wszystko zaczęło się w zeszłym roku. Najpierw urwała mi się wycieraczka w aucie, a tu akurat pora, gdy padał mokry, rozpływający się śnieg, a wycieraczka od strony kierowcy padła. Pojechałam do warsztatu, a tam zawołali ponad 1000 zł za wymianę - ratunku!!!! Co tu zrobić, ano zamówiliśmy przez internet część, wyszło dużo taniej plus montaż połowa ceny, uuf, ale wcale nie mało jak dla nas. Nie minął miesiąc, padło nam automatyczne otwieranie bramy. Można by powiedzieć, no trudno to luksus. Ale niestety nie było jak jej zamykać, musieliśmy zakupić łańcuch i kłódkę, stojąc w błocie po kostki, szarpaliśmy się z bramą, która stawia opór większy jak ma siłowniki niż zwykła brama. Po około półtora miesiąca psuje nam się zmywarka, fajnie, u nas czasem włączaliśmy dwie w ciągu dnia, ale w tym wypadku niestety naprawa ponad 500 zł, a już naprawiliśmy wycieraczkę, więc uznajemy zmywarkę za luksus i staje się ona eleganckim wypełnieniem kuchni. Ale na tym nie koniec, o nie, nie, za dobrze  by było. Pada nam 7 letnia pralka, przestaje grzać wodę. Bardzo śmieszne!! Zaczynam prać ręcznie, płuczę i odwirowuję w pralce. Żyję tak 3 tygodnie. Uff, udaje się, mąż sam ją naprawia, huuuura!!!!! Myślimy sobie no to chyba wyczerpaliśmy sezon awarii, ha ha nie ma tak dobrze, sezon trwa dalej!! W styczniu tego roku zatyka nam się komin, mimo, że był 2 tygodnie wcześniej czyszczony. Zatyka się kompletnie i cały dym mam w domu, jakbyśmy ognisko rozpalili. Wszędzie dym, sadza, nie można oddychać. Mąż pół nocy walczy, za oknem -5, dach oblodzony, zaśnieżony. Czyszczenie odbywało się od dołu. Udało się, komin czysty. Generalne porządki w całym domu wraz z praniem zasłon, firanek, narzut. Śmierdzi w domu jak po spaleniu. Na osłodę mamy po wielu miesiącach naprawioną zmywarkę. Uzbieraliśmy pieniądze, mąż sam zawiózł ją do serwisu, bo przyjazd serwisanta do nas kosztował by dodatkowe 170 zł... Człowiek naiwnie myśli sobie, no dobrze, to już chyba starczy "atrakcji", eeetam, jaki koniec?! No i nagle pada nam bojler, jak nie kijem nas to.... Bojler zaczął grzać na maksa, mało, że prądu to, to zżera jak dzikie, to jeszcze poparzenia przy braniu prysznica, albo myciu rąk dochodzą. Nowa płytka sterująca - koszt 180 zł, wymiana elementów płytki - koszt około 5 zł, części zamówione, czekamy już dwa tygodnie. Ale trzeba było zaradzić problemowi, więc podłączamy sterownik czasowy, taki zwykły jak ludzie stosują do symulacji obecności w domu, mąż ustawia grzanie wody na czas, bywa różnie, raz mamy 70 stopni, a raz 30, no cóż, hartuj się, bo kto się hartuje........ Kilka dni temu psuje nam się wentylator do rozprowadzania ciepłego powietrza w domu (mamy dwa). Popsuł się ten który tłoczył ciepłe powietrze do pokoi dzieci. Wentylatory zostają zamienione, pół domu nie jest ogrzewane, a w drugiej połowie gorąco jak w tropikach. Nowy wentylator to koszt 500 zł. Mąż rozmontowuje go, ale nie daje rady do końca. Kolega z pracy proponuje mu pomoc (tak w sumie, to tato kolegi naprawia ten silnik), dwa dni później wraca do nas naprawiony silnik, bezpłatnie, są na tym świecie jeszcze porządni ludzie, dziękujemy ogromnie za to!!! W sobotę mąż zabrał się za zmontowanie w całość wentylatora, a tu okazuje się, że jest śruba, której za nic nie ruszy z miejsca, ale chłopina nie poddaje się, walczy i warczy, warczy i walczy. Po wielu godzinach, mamy naprawiony, złożony wentylator, co prawda wydaje dźwięk jak młocarka, ale co tam, ważne, że działa, a słychać go tylko w łazience, więc można przeżyć.  Co prawda o relaksie i skupieniu w łazience, to raczej nie ma mowy, ale mamy za to ciepło w całym domu. 

Jak mąż walczył z wentylatorem, to postanowiłam zająć się czymś konstruktywnym i reanimowałam swoje kapcie. Niestety mamy głęboką zapaść finansową, można by rzec, że jesteśmy w czarnej d....., więc nowe kapcie, to duży luksus w tym momencie. Wyszukałam resztki nogawek welurkowych córci (może kolor nie koniecznie mój ulubiony, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma) i do dzieła. Dłubałam, dłubałam i oto efekt mojej pracy. 

Kapcie po reanimacji



Tak wyglądały przed reanimacją


Znowu mamy nadzieję, że chwilowo starczy awarii, nadzieję możemy mieć, ale czy się uda, czas pokaże!

sobota, 2 marca 2013

Jabłecznik dla opornych :)

Łatwy jabłecznik 



Dziecko przyniosło ze szkoły jedno jabłko całe i jedno ogryzione (dostają jabłka w ramach programu owoce i warzywa), nie miało ochoty na dokończenie, bo jabłko było kwaśne (wierzę na słowo, bo jabłek nie jadam z powodu alergii). Szkoda mi było tego jabłka, więc przypomniałam sobie o biszkopcie z jabłkami. Wychodzi każdemu i zawsze, jedyne co można zrobić, to je za mocno spiec. :) 

5 jaj
szklanka cukru
cukier waniliowy
250 g mąki pszennej 
3 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżka mąki ziemniaczanej
szczypta soli
3-5 jabłek (ciasto na zdjęciu ma 1,5 jabłka)

Ucieramy jaja z cukrem, solą i cukrem waniliowym, dokładamy mąki wymieszane z proszkiem do pieczenia, wymieszać wszystko razem. Jabłka obieramy i kroimy w kostkę/plasterki i wrzucamy do ciasta. Wszystko razem wymieszane wlewamy do foremki (tortownica, keksówka) wysmarowanej tłuszczem i wysypanej grysikiem/bułką tartą. Pieczemy 30 min w piecyku nagrzanym do 190 stopni. Jak już jest upieczone, to nie wyjmujemy natychmiast z piecyka tylko uchylamy drzwiczki, po około 5 minutach można wyjąć. Po ostygnięciu wyjmujemy z formy i posypujemy cukrem pudrem. Smacznego!!!!

piątek, 1 marca 2013

Coś z niczego...

Już pisałam Wam, że jedno moje hobby, to dawanie drugiej szansy przedmiotom, które pozornie nadają się już tylko do śmieci. Ale jak chwilkę się zastanowimy, to może okazać się, że nie tak szybko z tymi śmieciami. 

Od pewnego czasu marzyłam o słoiczkach z przyprawami, ale gotowe zestawy to całkiem nieźle kosztują, do tego nie lubię ustawiać za dużo rzeczy w kuchni na blatach, podwieszać na ścianach bo zbiera się na tym tłusty kurz. Wraz z mężem wymyśliliśmy przyprawową szufladę. Zbierałam od dawna słoiczki po koncentracie pomidorowym, w sumie miały być na naczynka do kuchenki dla córki, ale dostała po córce znajomych cały pakiet, więc słoiczki stały sobie. Już miały wylecieć do śmieci, ale pojawił się pomysł. 


Oto jego efekt (część naszej szuflady, jest cała wypełniona takimi słoiczkami). 


Wszystko dostępne, pod ręką, w słoiczkach nie wietrzeje, widać, że się kończy, łatwo włożyć łyżeczkę do słoiczka. Naprawdę polecam, tanio, praktycznie i jest porządek. :) 

Dzieci uwielbiają nowe zabawki, ale jak długo się nimi bawią?? Bardzo szybko się nudzą nową zabawką, czasem jakaś jedna z nielicznych zostaje tą ważniejszą, ale generalnie większość nie na długo. Więc dla nas wydawanie pieniędzy, duuużo pieniędzy, na kolejne zabawki jest pozbawione sensu. Ktoś powie, no ale są zabawki które uczą! Owszem, a ile uczy zrobienie własnej zabawki??  Oczywiście nasze dzieci mają i zabawki z masowej produkcji, ale wiecie czym bawią się najchętniej (również jedenastolatek), klockami, tworząc własne zabawki domy, auta, pistolety itp. Ale nie są to klocki Lego, ale zwykłe drewniane, plastikowe, takie jakimi my w dzieciństwie się bawiliśmy, no może są w lepszych kolorach ;) Ale frajdę im sprawia tworzenie własnych zabawek.


Oto jedna z nich, hit od miesiąca, jak dla mnie to bardzo długo. :) 



Wykonany jest z pudełka chyba po herbacie, oklejony kolorowym papierem, nóżki z zakrętek od mleka, rączki z rurek ze szkolnego mleka, usta ze starego suwaka, oczy z guzików, a antenki z pozostałości po choinkowej ozdobie. Wykonany samodzielnie przez ośmiolatkę, nadal na miejscu eksponowanym stoi na jej biurku i jest używany. Nawet się nie rozpadł, a ma dziewczyna talent do demolki!

Obecnie produkujemy pieska ze starej bluzy bawełnianej......