piątek, 20 listopada 2015

Wspominkowo - 25 lat bycia razem i 8 lat na wsi..........




Wczoraj z mężem robiliśmy podsumowanie naszego zadłużenia (akurat mieliśmy naszą małą rocznicę, 25 lat razem), jest, co raz lepiej, spłacamy nasze kredyty, pozbyliśmy się debetów na kartach, niestety kredyt za dom będzie ciągnął się jeszcze wiele lat za nami, niestety taki kredyt był nieunikniony w chwili, gdy nie posiada się żadnego własnego mieszkania, oraz wspomagającej finansowo rodziny. 




Mieszkanie, w którym mieszkaliśmy wcześniej było wynajmowane i do tego na poddaszu, (w którym mieszkaliśmy 13 lat) nie można sprzedać i zasilić budowy domu.  Decyzję o budowie domu uważamy za najlepsza, jaką mogliśmy sobie wymyślić. Mimo kłopotów finansowych nie żałujemy.  Mieszkanie na poddaszu zalano nam przez bezmyślność firmy robiącej remont dachu. Wyjechaliśmy w góry z chłopcami, najstarszy syn miał wstępną diagnozę – białaczka, uciekliśmy od problemu, by sobie wszystko poukładać, zmienić chłopcom klimat. Wróciliśmy i zastaliśmy w mieszkaniu wodę po kostki, wykonawca zostawił niezabezpieczony dach na weekend. Potem zaczęły się nasze kłopoty, walka z naprawą mieszkania (mieszkanie było w prywatnej kamienicy, właściciel pokrył tylko wymianę kasetonów i malowanie, wymiany okien już nie chciał, wykładziny dywanowe zostały wyprane, ale chyba w jakiś domowy sposób, bo kleiły się do kapci). Mieszkanie było już później zalewane systematycznie, u najstarszego syna powstawał lód na ścianie przy oknach. Najstarszy syn ma silną alergię na grzyby i pleśnie, zaczął nam bardzo chorować. Nie dość, że chłopak ma upośledzenie umysłowe, głęboki niedosłuch to na dokładkę autyzm, wiotkość kostek, skoliozę, problemy metaboliczne i dołożyła się alergia. Na szczęście poszerzona diagnostyka w kierunku białaczki wykazała dziwną anomalie krwi w jego organizmie, ale nie białaczkę. Nie minęło wiele czasu i mężowi zamyślony kierowca skasował samochód. Na szczęście po za zadrapaniami mąż wyszedł z tego bez żadnych urazów. Był to bardzo trudny dla nas rok, zaczęliśmy zastanawiać się nad rozwiązaniem. Męczył nas fakt, że nie mogliśmy nic zrobić, gdy zalewało nam mieszkanie, nie mógł maż sam naprawić szkody na dachu, bo administrator musiał wyrazić zgodę na wejście na dach i dać klucz do włazu, na to się nie godził, a nas zalewało.  Zaczęliśmy badać ceny mieszkań dla naszej rodziny, najstarszy syn musi mieć osobny pokój, maż pracuje również w domu i potrzebuje miejsca do pracy. Młodsze dzieci to chłopiec i dziewczynka. Najstarszy syn na zawsze zostanie dzieckiem, więc fajnie, gdy by miał podwórko i nikt go nie wytykał palcem, gdy buja się na huśtawce lub zjeżdża na zjeżdżalni, a do tego miał swobodę, bo zdążały mu się ucieczki.  Wyszło nam, że podobnie finansowo wyjdzie wybudować dom dalej za miastem, niż kupić duże mieszkanie. No i stało się, wybudowaliśmy dom w szczerym polu, nie było sąsiadów, drogi, tylko wszędzie błoto, cisza i pustka. Na początku nie mieliśmy wody bieżącej, własnego zasilania prądu, ale mieliśmy dom. Musieliśmy w nim zamieszkać, bo nie było nas stać na płacenie czynszu w mieszkaniu, w którym mieszkaliśmy i dodatkowo ogrzewać domu, oraz spłacać kredytu za budowę. Mimo tego byliśmy niesamowicie szczęśliwi, brnąc w błocie w domu pośród niczego. Pierwsi sąsiedzi pojawili się 2 lata później. Sąsiada mieszkającego na stała przez płot mamy od roku. I tak nam minęło w październiku 8 lat od ucieczki z miasta. Co dnia wszystko się zmienia, zmienia się sytuacja finansowa, zawodowa, nasza ulica. Gdy zamieszkaliśmy nie mieliśmy nawet nazwy ulicy, adresem były numery działek i okręg geodezyjny. Mieliśmy trójkę jeszcze małych dzieci 3,5 i 10 lat miały.  W rocznicę zamieszkania na wsi obejrzeliśmy zdjęcia z budowy, z naszych początków, bezradności i masy błędów, jakie popełnialiśmy. Jak bardzo zmieniliśmy się przez te 8 lat, jak wzbogaciły się nasze doświadczenia. Prawie nie chorujemy, no po za moim tegorocznym epizodem bliskim z pożegnaniem się z tym światem, ale to był wypadek, a nie klasyczna choroba.  Udaje się nam radzić ze wszystkim samodzielnie, nie mamy pomocy ze strony rodziny. Jak dzieci nam chorowały nie mieliśmy je, z kim zostawić, czasem musiałam podziębione pakować do auta by załatwić coś w urzędzie.  Teraz mamy za sobą 25 lat bycia razem, ponad 24 lata małżeństwa, dorosłego syna,. Uczymy się, co dnia jak być szczęśliwym, jasno stawiamy swoje potrzeby. Ciężki był dla nas również rok, w którym zaczęliśmy naszą przygodę z ED,  firma w której mąż pracował rozpadała się, groziły nam poważne kłopoty finansowe łącznie z zajęciem domu, córka przeżyła traumatyczne chwile w szkole, psychiatra po zdiagnozowaniu jej zaproponował antydepresanty.  Najstarszy syn jak radar ściągnął nasze emocje i odreagowywał w szkole na kolegach z klasy.  Córka trzeci rok uczy się w domu, a mimo to miewa czasem stany lękowe, po tym jak zobaczy gdzieś byłą wychowawczynię lub jej się przyśni. Ma lęki związane z kobietami, które mają z nią zajęcia dodatkowe. Obecnie pan, który prowadził zajęcie rzeźby odchodzi i na jego miejsce pojawia się pani, córka oznajmiła nam, że nie będzie chodzić na zajęcia, bo nie chce tej pani, już jej się boi. Trudo jej zaufać innej kobiecie.  Obiecaliśmy jej, że na początku będziemy czekać pod salą, jak coś będzie nie tak może wyjść z zajęć.  Postanowiła, że da szansę pani. Przeraża mnie fakt, że minęło już sporo czasu, a w niej jest to tak emocjonalne jeszcze.  Oj, ale mi się zebrało na wspominki, znowu marudzę, miałam z tym skończyć. Przepraszam, ale tak rocznicowo mi się zebrało. Mamy nadzieję i wiarę w dobre jutro, życie nauczyło nas wiele, zbieramy doświadczenie do naszego bagażu życiowego.  Ten rok jest czasem podsumowań, oraz zamykania bolesnych, trudnych spraw. Ok, przestaję marudzić.  Ostatnio zauważyłam, że nasze nastawienie do jutra je definiuje. Zatem czas na pozywane i optymistyczne wizje jutra!!

11 komentarzy:

  1. Ależ siłę można czerpać z Twego wpisu.
    Niesamowite, jak mocną, nie do złamania kobietą jesteś!
    Wszystkiego co najlepsze na następne 25 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Moją siłą jest mąż i dzieci. Oni dają mi cel i motywację.....

      Usuń
  2. Podziwiam.
    Staram sie uczyc od Ciebie
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję rocznicy i odważnych wyborów.
    Ludzie tak często myślą o zmianie latami i nigdy nie wychodzi to poza etap rozmyślań.
    My w tym roku 16 lat odkąd mieszkamy "na wsi" i 22 lata małżeństwa. A myślałam, że jesteśmy starsi od Was ;-)
    Pozdrawiam i niech się Wam dalej dobrze wiedzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Również gratuluję! Wiele przeszliście, ale to uczyniło was silniejszymi i zaradniejszymi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego i samych dobrych lat :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Skąd ja to znam.Też postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Kupiliśmy dom na wsi do kapitalnego remontu i z masą długów. Ale czuliśmy że to ten moment,bo on dłużej się zwleka tym gorzej.Mimo nie najlepszych warunków jest nam tu dobrze na tej naszej wichurze☺

    OdpowiedzUsuń
  7. u mnie podobnie, też rzucilismy wszystko, kupiliśmy dom i urządzamy go sami. Jedynie przy dachu musiała nam pomóc firma zewnętrzna http://www.grupabiotop.pl/mycie-dachowki/ bo nie mieliśmy pojęcia ani sprzętu żeby go wyczyścic. A tak to wszystko we dójkę własnymi rękami robimy. na szczęście jesteśmy freelancerami, więc pracujemy w między czasie bez konieczności wizyt w mieście

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"