Ja już wiele razy pisałam jestem z urodzenia osoba
roślinożerną głównie, mięso mogłoby nie być w moim jadłospisie. Oczywiście robię dania mięsne, bo reszta
rodziny uwielbia je i ciągle się dopomina o mięsko na obiad. Ja zaś
postanowiłam, że trzeba iść za głosem organizmu, jeśli nie czuje się dobrze po
zjedzeniu większej ilości mięsa to oznacza, że powinnam je unikać. Rodzina,
zatem je roladę z boczku, a ja pasztet z soi. Właśnie ten pasztet s soi
ostatnio mnie zachwycił, po raz pierwszy zrobiłam taki pasztet i po raz
pierwszy go jadłam. Generalnie omijałam soje w mojej diecie, ale czymś trzeba
zastąpić białko mięsne. Z racji, że przedwczesne dojrzewanie mi nie grozi,
wręcz odwrotnie, jeśli mam kupować preparaty na bazie soi za jakiś czas, to
może lepiej w miarę naturalnie je zastąpić. Tak, więc wprowadziłam do swojej
diety więcej soi. Polecam gorąco ten pasztet, jest smaczny, smakuje jak pasztet
drobiowy dla mięsożerców.
Składniki:
- 400 g ziaren soi
- 500 g pieczarek
- 2 cebule
- 1 marchewka
- 6 łyżek kaszy kukurydzianej lub kaszy manny (ja nie jadam nic pszennego, więc padło na kasze kukurydzianą)
- 2 łyżki majeranku
- 1 łyżeczka cząbru
- ½ łyżeczki pieprzu cayenne
- 1 łyżeczka soli
- oliwa lub masło klarowane do smażenia pieczarek oraz do polania/położenia na wierzch pasztetu do pieczenia
- 1 jajko (można zastąpić 2 łyżkami mielonego siemienia)
Moczymy ziarno soi na noc (tak około 12 godzin), po tym
czasie płuczemy ziarna i zalewamy woda tak z centymetr ponad powierzchnię, solimy
wodę i gotujemy około 2 godzin na małym ogniu, po około 1,5 godzinie dokładamy
obrana marchewkę do gotującej się soi. W między czasie siekamy cebule w drobna kostkę,
myjemy i kroimy w plasterki pieczarki. Podduszamy cebulę na rozgrzanym tłuszczu
i dokładamy pieczarki, dusimy je tak długo, aż odparują wodę. Odcedzamy na
ssiecie miękka soją, studzimy wszystkie składniki, następnie mielimy w maszynce
do mięsa (pieczarki, marchew i soję) używając sitka do maku, tego
najmniejszego. Inaczej mielimy dwukrotnie, gdy nie mamy takiego sitka. Do masy dokładamy kasze, jajko (lub siemię),
przyprawiamy, wkładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia (ja użyłam
takiej podłużnej formy), polewamy delikatnie wierzch oliwą lub układamy
odrobinę masła klarowanego. Pieczemy pasztet 40 minut w temperaturze 180
stopni. W stosunku do mięsnego pasztetu jest on dużo tańszy, a zawiera sporo
białka.