Rozmawiacie z dziećmi o pieniądzach? Czy Wasze dzieci
wiedzą, że pieniądze nie biorą się z bankomatu? Rozmawiacie z dziećmi o
wydatkach i Waszych zasobach finansowych? W jakim wieku zaczęliście rozmowy o
finansach domowych z dziećmi?
My chyba zaczęliśmy pierwsze rozmowy z dziećmi jak miały
pięć lat, takie proste skąd są pieniądze w bankomacie, ile można kupić gum za
10 zł itp. Jak dzieci były starsze zaczęliśmy tłumaczyć więcej, mówiliśmy o
naszym budżecie, o wydatkach. Jak dzieci zbliżały się do pełnoletności daliśmy
zadanie by wyliczyły ile potrzebowały by pieniędzy na samodzielne życie. Potem
układali jadłospis za te kwotę która wyliczyli sobie na jedzenie z rozpisaniem
cen (są dostępne w necie). Młodszy syn jak wyliczył to stwierdził, że trudna
sprawa z tym budżetem własnym, bo wyszedł mocno po za ewentualna jego
podstawową pensję i nie wiedział na czym mógł by jeszcze oszczędzić.
Nasze dzieci po ukończeniu 17 roku życia zaczynają drobne
zarobkowanie na własne potrzeby, a po 18 roku życia wycofujemy się z
kieszonkowego. Płacimy za edukację, odzież, książki, dojazdy, oczywiście mieszkają
z nami, żywimy, leczymy. Nie finansujemy wyjść do kina, wypadów na miasto,
trunków itd.
Obecnie nasz syn student jest w stanie mimo wykładów dorobić
koło 180-200 zł tygodniowo, więc jest w stanie utrzymać swój samochód, opłacić
siłownię i mieć finanse na wyjście ze znajomymi, owszem bez szaleństw, ale może
to wszystko spokojnie ogarnąć. W tym roku w okresie 4 miesięcy wakacyjnych dorabiał
sobie więc miał fundusze na wypad ze znajomymi nad morze i mógł odłożyć. Syn ma
kolegów którzy od ukończenia 18 lat, przeszli na całkowite własne finansowanie –
odzież, telefon, rozrywki po za żywieniem i lokum, nawet za rekrutację na studia
rodzice płacili np. za 2 kierunki, jak chcieli więcej płacili sami. Znajomych
córka po zdaniu matury finansuje się sama – ubrania, kosmetyczka, wakacje,
rozrywki zupełnie są po jej stronie całe studia pracuje, w przyszłym roku robi
magistra i udało jej się pogodzić pracę ze studiami, zarabiała miesięcznie od
500 do 1000 zł. Syn i córka naszych dobry znajomych dostawali co miesiąc od
rodziców określoną kwotę na wynajem mieszkania, żywienie (studiowali dość
daleko od domu) a resztę musieli sami ogarnąć. Ukończyli prawo i medycynę, dali
radę.
Opisane przypadki to nie są rodziny żyjące na krawędzi
finansowej, po prostu uznali, że wprowadzą w życie ludzi nie gotowych na samodzielne
finansowanie. Staramy się czerpać z doświadczeń innych. Raz nam wychodzi, a
innym razem nie, czasem jesteśmy twardzi, a innym razem odpuszczamy, no cóż tak
to jest z byciem rodzicem.
A jak Wam idzie przygotowywanie dzieci do dorosłości, nie do
pełnoletności, ale do dorosłości?
Kolejny inspirujący post, jak wszystkie praktycznie tutaj. Czytam blog od wielu miesięcy i ciągle znajduję jakieś perełki. :). Do tej pory nie komentowałam żadnego postu. Mamy 2 córki w wieku 10 i 14 lat. Obie dostają kieszonkowe, młodsza w gotówce do ręki, starsza na konto. Napiszę o starszej, bo młodsza narazie wydaje te sumki na jakiś swoje małe przyjemności:). Starszej córce przelewam z początkiem miesiąca pewna kwotę na konto- z tego pokrywa zakupy dodatkowych przekąsek, napojów, jakieś wyjścia z koleżankami, ew dodatkowe nagłe zakupy szkolne. Oczywiście my utrzymujemy, płacimy za obiady w szkole itp codzienne wydatki. Nadwyżki z kieszonkowego córka może sobie przeznaczyć na to, co chce, wg własnego uznania, aktualnie oszczędza na jakiś większy zakup. Uważam, że wdrażanie dzieci w finanse domowe to konieczność, muszą wiedzieć,że wszystko kosztuje,że pieniądze nie biorą się znikąd.
OdpowiedzUsuńPani Doroto, jest pani dla mnie naprawdę niezwykle inspirująca osoba i mimo,że prowadzimy nasze gospodarstwa domowe w zupełnie odmienny sposób, czerpię z Pani rad garściami. Życzę wszystkiego dla Pani i całej rodzinki!!