Oszczędzanie, zaciskanie pasa, spłata długów….temat rzeka. Wielu osobą sprawia problem oszacowanie czasu na dotarcie do celu, wiele osób przeszacowuje ten czas, jest to częste zjawisko, nie ma co się wstydzić, złudzenie planowania dotyczy wielu z nas np. mój mąż często mówi że cos mu zajmie 15-20 minut (wożenie opału na kilka dni do domu z komórki), a potem okazuje się, że trwało to 1,5 godziny. Jest to zjawisko powszechne i trzeba popracować nad tym by wpadać w pułapkę planowania. Wiele osób niestety źle szacując czas i możliwości nie widzi szybkich wcześniej zakładanych efektów ma spadek motywacji, zniechęcenie, czuje, że nie warto dalej brnąć bo nic się nie dzieje. Planujemy sobie, że przez 3 miesiące odłożymy na wakacje egzotyczne w cenie 10 000, ale nie uwzględniamy wydatków przyjmujemy tylko zarobki i resztę pomijamy, po dwóch miesiącach mamy odłożone 2 000 i co czujemy – to jest bez sensu bo jak tak dalej pójdzie to nigdy nie uda się. Musimy sobie ustawić punkt odniesienia – jakie mamy fundusze wolne czyli po odliczeniu opłat, kosztów utrzymania dopiero potem zacząć szacować możliwe oszczędności i czas ich uzyskania. Jeśli chcemy sami np. wyremontować pokój, ale nie wiemy ile nam to zajmie czasu, musimy popytać znajomych ile im to zajęło, jak długo gromadzili materiały, ile czasu malowali itd. By nie być zaskoczonym. Jeśli znajomi mówią że to im zjadło 2 tygodnie, a inny mówi że miesiąc uśrednijmy to i wyciągnijmy wnioski by nie czuć zniechęcenia i rozczarowania.
Pamiętajmy również by nie sabotować sobie własnych
postanowień na przykład z jednej strony spłacę kredyt za samochód, a z drugiej
strony zacznę podróżować. Te postanowienia się wykluczają spłata to zaciskanie
pasa, podróżowanie to wydatki, zatem same się sabotują.
By podołać finansowym rygorom trzeba sięgnąć do okresu w
którym nam to wychodziło, kiedy dobrze radziliśmy sobie z finansami, zastanowić
się co wtedy się działo, jak sobie radziliśmy z pieniędzmi i dlaczego. Jeśli
mieliśmy inna prace, to może warto zastanowić się czy nie możemy znowu mieć
podobnej, jeśli nie mieliśmy dzieci to może pomyśleć co tak naprawdę zwiększyło
wydatki same dzieci, czy chęć dorównania innym z wydatkami na nasze dzieci. Warto
przeanalizować te wydarzenie kiedy dobrze się działo, z błędów mam y tylko
czerpać naukę ale się nimi nie „karmić”, nie rozdrapujemy tego co zrobiliśmy
źle, po prostu nie powielajmy potknięć, po to są właśnie błędy by czerpać naukę
a nie nawarstwiać depresję. Siłę powinniśmy czerpać na naszych wzlotów i nimi się
„karmić”. Pamiętajcie że „...chcieć to móc i marzenia mogą się spełniać,
chociaż trzeba im w tym pomóc.” Człowiek może wiele, ale musi tego chcieć i
działać, bo na samych chęciach niewiele zdziałamy.
Wiem co mówię, wychodzę z ciężkiego dołka, ostatni czas był dla mnie bardzo ciężki. Ogromnego kopa dała mi śmierć mojego brata, odszedł z tego świata w dniu śmierci Królowej Elżbiety, sam zadecydował o swoje dacie śmierci.
Dotarło do mnie, że pogrążanie się w tym co trudne, smutne,
przytłaczające nie prowadzi do niczego dobrego, trzeba najpierw wziąć coś na
głowę najlepiej ścianę i obudzić się ze snu, złe myśli przyciągają złe
wydarzenia – fakt naukowy. Ja dostałam
obuchem „po głowie” na wieść o śmierci brata i był to silny wstrząs dla mnie,
ale mimo smutnej informacji, ona właśnie mnie obudziła. Poruszyła mnie do życia
i działania. Moc jest w nas, a człowiek może naprawdę wiele, tylko trzeba znaleźć
siłę w sobie. Nie ma sensu robić z siebie ofiary, ale o tym napisze innym
razem.
Bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojego Brata, najszczersze kondolencje. Przytulam Cię mocno ...
OdpowiedzUsuńMoje szczere kondolencje
OdpowiedzUsuńwyrazy współczucia ...:(
OdpowiedzUsuńMoje kondolencje!
OdpowiedzUsuń