Ostatnio zostały poruszone na blogu przeze mnie dwa tematy ekonomicznego
wyżywienia oraz ekologii (miało być o śmieciach, ale rozwinęło się z Waszym
udziałem do ekologii ogólnie). Z Waszych komentarzy wynika jak bardzo skrajnie
żyjemy i to jest oczywiste. Jedne osoby segregują śmieci bo musza, ale nie
interesuje ich po za tym temat, inne zużywają mało wody bo chcą być eko a nie
dlatego, że zapłacą duży rachunek za wodę. Jedne osoby lubią zjeść krewetki,
wołowinę, a inne wolą prostsze dania. Nie każdy z Was wybiera ten sposób
żywienie tylko z powodu finansów. Jedni na żywność wydają 2000 zł i więcej inni
nawet 500 zł i nie widza problemu. To wszystko jest sprawą osobista i nie
podlega dyskusji, każdy powinien dopasować swoje preferencje do zasobności portfela
a potem dopiero do wygody, smaków i potrzeb.
Najważniejsze byśmy rozumieli dlaczego tak a nie inaczej robimy.
Znam osoby które uważają segregację śmieci za bezsensowną bo niewiele wnosi do
polepszenia stanu naszego środowiska, zaś bardzo skrupulatnie oszczędzają wodę
lub na odwrót uważaj że segregacja to ważna sprawa, a wody nam nigdy nie
zabraknie bo pada deszcz, skrapla się mgła itd. Znam ludzi którzy palą śmieciami, a znam takie
które instaluję wszelkie urządzenia z półki eko by nie zatruwać środowiska bez
względu na koszt tych urządzeń.
Podobnie jest z żywieniem, jedni żyją na gotowych mrożonych
daniach, inni na zamawianym jedzeniu i posiłkach na mieście i w pracy. Inni
gotują wszystko od podstaw skrupulatnie licząc każdy wydany grosz, są i tacy co
żyją hybrydowo (modne słowo) i raz gotowe, raz domowe ogólnie nie przykładają
do tego wagi.
W jednej i drugiej grupie znajdziemy ekspertów teoretyków
bez rzetelnej wiedzy i prób choć by obliczenia i sprawdzenia ta grupa wkurza
mnie najbardziej. Jak to krytykują ekologie i ekologiczne poczynania bez wiedzy
na jej temat, albo uważają że wydają ekstremalnie niskie kwoty i są w tym na żywienie
i są w tym najlepsi, a jadają w
restauracjach co tydzień i kupują dzieciom do szkoły batoniki, bułeczki
słodkie, a sami jadają lunch na mieście, ale nigdy nie liczyli ile wydają na
żywienie.
Jesteśmy różni, mamy różny światopogląd, różne nawyki i priorytety.
Jadamy też różnie jedni mają diety, inni są wszystko żerni, jedni czytają skład
żywności, inni kupują jak leci. Jeszcze inni kupują tylko produkty bio.
To wszystko sprawia że mamy o czym rozmawiać, co analizować,
możemy uczyć się od siebie wzajemnie, jak smutno i nijak by było gdybyśmy się
zgadzali we wszystkim i tylko sobie przytakiwali.
Niewątpliwie wiedza o ekologii i ekonomii jest niska w
narodzie. Wiele osób zupełnie nie ma świadomości o środowisku i szkodliwych
substancjach w otoczeniu, kosmetykach, chemii domowej itd.
Jako społeczeństwo mamy marną wiedze o ekonomii, podatkach. Jak
wiele osób nie rozumie mechanizmu płacy minimalnej, inflacji, opłat za ZUS. Nie
prowadzi rachunków domowych, nie kontroluje opłat bankowych. Nie interesuje się
skąd biorą się finanse na zasiłki i dodatki. Wiele osób zwyczajnie nie chce
wiedzieć i już.
Szkoda, że nasz system edukacji pomija tak ważne spektra
naszego życia. Córka ma obecnie w szkole gospodarkę i co uczy się tam
przedziwnych rzeczy zupełnie nie przydatnych w życiu jak np. jakie typy
osobowości rozpoznajemy (dodam, że jest to liceum ogólnokształcące). Potem wchodzi
na rynek pracy i w życie społeczne człowiek bez pojęć podstawowej wiedzy. Ekologia
w szkołach kończy się na nauce poznawaniu kolorów pojemników do segregacji.
Jestem mamą trój dzieci, najmłodsze ma 17 lat i żadne nie
miało nic ponad to w szkole.