Ostatnio zauważyłam, że co raz więcej osób ma problem z
pracą, to nie tak by nie mogło znaleźć nowej, ale tracą tą która im odpowiadała,
była dobrze płatna, korzystnie oddalano od miejsca zamieszkania itp. Owszem
znajdują nową, ale dość często jest to łapanie czegoś by mieć za co żyć. Wczoraj
napisała do mnie moja przyjaciółka (znamy się od 40 lat), że przeżywa ciążki czas
– straciła pracę, podjęła nową, ale słabo jest z niej zadowolona w poprzedniej
pracowała kilka lat i też jest jej ciężko. Nie jest to osoba słaba, bo uważam
ją za silną kobietę i osobę która dała sobie w życiu rade z różnymi problemami.
Inna znajoma opowiadał mi, że obcięto jej wszystkie dodatki do pensji, została
jej tylko podstawa w kwocie wyznaczonej przez rząd. Ceny rosną, opłaty również, a rynek pracy się
chwieje. Po wprowadzeniu tarcz dla firm słupki statystyk wyglądają dobrze, ale
jak to powiedziała właścicielka fitness klubu do którego jakiś czas miałam przyjemność
chodzić i tak jakoś się nam tam rodzinnie zrobiło – mam pieniądze z tarczy
tylko na to by utrzymać lokal, nie trenerów i nie siebie. Jej znajoma
prowadząca podobny klub, musiała zmniejszyć o dwie sale swój lokal, bo nie
dawała rady opłacać czynsz, inna zaś zwolniła trenerów, bo miała ich na etacie
i nie było jej stać na taki luksus.
Ze względu na to co się dzieje ja jeszcze bardziej motywuję się
do rozsądnego gospodarowania finansami, nie chcemy rezygnować z drobnych
przyjemności, staramy się utrzymywać kondycję fizyczną na przyzwoitym poziomie,
myślimy o wyjazdach w celu zmiany klimatu, ale wszystko pod kontrolą, bez
większych spontanów.
Mieliśmy w planach wymianę kanapy w salonie, kanapa ma około
22 lat, owszem 8 lat temu przeszła generalny remont, ale jednak ma swoje już lata.
Porzuciliśmy jednak te myśl na razie, może nowy fotel, ale tylko tak sobie
planujemy na razie luźno. Nie wiem co z
tego wyniknie, jedno jest postanowione, kanapa zostaje.
Ogólnie mocno analizujemy każdy wydatek, zastanawiamy się
czy jest to nam naprawdę niezbędne, czy nie możemy zamienić tego czymś co mamy,
czy nie lepiej poszukać używanego, czy może wykonać z tego co mamy samemu.
Powiem Wam, że ja widzę również dobre strony w tym wszystkim, obudziliśmy na nowo w sobie kreatywność, frajdę z tworzenia, powrót do hobby które odłożyliśmy. Wróciłam do starych przepisów na ciasta, pasztety, pieczenie, ciasteczka. Chodzimy więcej na spacery, teraz odrobinę mnie wyhamuje pylenie brzozy, ale to nie szkodzi, mogę podziać zmieniająca się przyrodę przez okno. Bardzo dużo ostatnio czytam, nawet udało mi się namówić do tego córkę (jest dyslektykiem, więc czytanie to nie jej pasja). Więcej rozmawiamy ze sobą, dzieci są w domu, ja również, bo pracuje zdalnie. Trzeba czerpać z tej lepszej strony, a nie tylko się umartwiać. Cieszmy się z małych rzeczy, bo będziemy nieszczęśliwi czekając tylko na te spektakularne.