Od lat nie kupuje na co dzień gotowych wędlin, produkujemy
je sami w domu, są to różne wyroby od pasztetów przez pieczenie, aż do szynek,
baleronów i kiełbas. Wszystko miało swój
początek po diagnozie u młodszego syna gdy miał sześć lat – silna alergia na
pszenicę. Okazało się, że pszenica króluje wszędzie, ciężko było kupić wędlinę
bez 12 lat temu. Nie było wyjścia trzeba było zabrać się za domową produkcję.
Początki bywały różne, nie do peklowana szynka w środku, kiełbasa źle
doprawiona, pasztet się rozpadał, bywało rożnie. Ale mamy za sobą już 12 lat praktyki, opanowaliśmy
rozbiór wieprzowiny i drobiu, kupowany w ubojniach. Wędzenie, peklowanie,
pieczenia, gotowanie, szynkowar mamy opanowane.
Ostatnim moim odkryciem jest schab gotowany w piecyku. Natrafiłam na
schab w cenie 9,90 zł za kilogram, kupiłam 2 kilogramy i postanowiłam
przygotować ten schab by był jako wędlina na kanapki. Ze schabem różnie bywa,
często wyjdzie za suchy, trzeba o niego zadbać. Przeglądałam przepisy w
poszukiwaniu jakiegoś sprawdzonego i natrafiłam na przepis z gazety wycięty tak
około 18 lat temu i nigdy nie został wykorzystany. Stwierdziłam – ano zobaczymy,
może tym razem będzie smaczny schab (co prawda ja nie jadam wieprzowiny, ale
mąż z synem i córką bardzo chętnie).
Składniki:
- 1 kg schabu bez kości
- 1 duża cebula (100 g)
- 1 łyżka masła
- 1 łyżeczka rozmarynu suszonego
- ½ łyżeczki pieprzu czarnego mielonego
- 1 płaska łyżeczka soli
Myjemy schab, osuszamy. Cebulę obieramy i ścieramy na tarce
z drobnymi otworami, mieszamy ja z przyprawami (ja rozmaryn lekko roztarłam z moździerzu,
można zmielić tak na krótko). Pastą smarujemy mięso i odstawiamy do lodówki na
godzinę (mój stał około 2 godzin). Przekładamy do naczynia żaroodpornego z
pokrywka, dodajemy na wierzch jedną łyżkę masła i podlewamy ½ szklanki wody. Pieczemy
w nagrzanym do 180 stopni piecyku pod przykryciem przez 40 minut, następnie podnosimy
temperaturę do 210 i odkrywamy mięso, pieczemy je przez 10 minut by się lekko
zrumieniło. Mięso oczywiście można podać na ciepło np. z sosem – sos od
pieczenia można zagęścić 2 łyżkami mąki pszennej i podać z nim gorący schab. U
nas jest jedzony na zimno jako dodatek do pieczywa.
Ja zrobiłam oczywiście podwójną porcję, zazwyczaj piekę
więcej mięsa, część zamrażam na później. Praca piecyka i moja praca jest ta
sama przy kilogramie i przy dwóch kilogramach mięsa. Zatem po co marnować czas
i energię.
Takie mięsa, bez tłuszczyku, piekę w 100 stopniach, aż do osiągnięcia w środku temperatury 65-70 stopni. To jedyna szansa np na pierś indyka czy rozbef. Trwa to wprawdzie kilka godzin, ale robi się w zasadzie samo. No i jest faktycznie soczyste.
OdpowiedzUsuńWiem, że metoda dobra, ale nie każdy ma czujnik temperatury wewnątrz. :)
UsuńJeśli chodzi o temperaturę mięsa, sprawdzam termometrem od szynkowaru.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, dostępny za niewielką cenę, takie termometry można kupić w marketach za nieduże pieniądze.
UsuńWyprobowałam i... MEGA :) serdecznie dziękuję za pomysł - sprawdził sie i 'poszedł' w świat :) podzieliłam się nim z najbliższymi, jak i Pani blogiem - wiele z nas korzysta z Pani doświadczenia i porad - dzięki Pani możemy działać bez tracenia czasu na błędy, które dzięki doświadczeniu możemy juz ominąć...
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa, jeśli wstawiam przepis którego nie próbowałam od razu uprzedza o tym, ale zdarza się to bardzo, bardzo rzadko.
Usuń