Dużo ostatnio czytam o psychoterapii, o rozwoju osobistym, o różnych formach rozwoju mentalnego. O leczeniu traum z dzieciństwa, o układaniu przeszłości. Równie często spotykam się z wyśmiewaniem takich osób: że „psychola z siebie robią i nabijają kieszenie naiwniaki psychologom”, że „za słabo w tyłek dostali od starych i teraz wydziwiają”, „doszukują się intuicji, trzeciego oka, medytują głupole, myśląc, że w zwariowanym świecie znajdą spokój” itd. Tekstów jest dużo, dużo, dużo więcej, a to, co napisałam, to wersja lekka.
Moja nieżyjąca już teściowa po śmierci męża stwierdziła, że żałuje, iż nie chodziła po latach małżeństwa na terapię, bo wiele miała do przepracowania — żyła w związku z tyranem emocjonalnym. Sama przyznała, że wiele tych emocji przekazała swoim dzieciom. Wniosek zatem jest prosty — gdyby ona chodziła na terapię, to jej synowie nie mieliby tak dużych obciążeń.
Ja wychowałam się w trudnej rodzinie: tato był alkoholikiem i domowym złodziejem, mama nie radziła sobie z tym, więc uciekała w silne leki uspokajające. Po śmierci mamy poszłam na terapię, bo poczułam, że czas uporządkować swoje emocje; gdy mój brat rok później popełnił samobójstwo, już byłam w terapii. Przerwałam ją w chwili wypadku męża i to był błąd, bo nie zauważyłam, kiedy pojawił się u mnie PTSD. Gdybym nie wróciła na terapię, nie wiem, jak by było dziś. W zeszłym roku zamieszkał z nami mój tato z alzheimerem. Mamy 28-letniego syna, niepełnosprawnego — autyzm, głęboki niedosłuch, niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym. Nie przewidzieliśmy, że pojawienie się dziadka w takim stanie u nas w domu tak mocno zakłóci spokój naszego syna. Młody przestał spać, pilnował młodszej siostry, bo dziadek krążył w nocy po domu i psocił.
Naprawdę z takim obciążeniem ciężko sobie poradzić samemu, nawet przy ogromie wsparcia ze strony najbliższych. Wiele osób nosi traumy całe życie, czuje się nieszczęśliwie, często brakuje im motywacji i celu. Wiele osób nie jest w stanie stworzyć satysfakcjonujących związków, odnaleźć się w odpowiednim zawodzie.
Mój tato, gdy jeździłam z nim do psychiatry, krzyczał na
mnie, że chcę zrobić z niego głupka. Niestety współcześnie wiele osób, ma taką opinię, że z terapii korzystają tylko
„świry”.
Medytacja to dobry sposób na wyciszenie, na zatrzymanie się
- u wielu osób redukuje lęk i stres, pomaga w walce z bezsennością, ułatwia
zasypianie i poprawia głębokość snu, może być skutecznym narzędziem w
łagodzeniu objawów depresji, może obniżać ciśnienie krwi, tętno i poziom
kortyzolu, a także wpływać na lepsze trawienie. Jak dla mnie sporo plusów — a
czemu ją wyśmiewać?
Owszem, obecnie zapanowała moda na warsztaty rozwojowe i
niektóre są zwykłym wyłudzaniem pieniędzy, dlatego — jak ze wszystkim — trzeba
zachować czujność. Wybrać osobę, która ma odpowiednie kwalifikacje; ja
sprawdzałam opinie na ZnanymLekarzu o psycholożce, do której się udałam. Jeśli
wybieram warsztaty, to również sprawdzam opinie, kwalifikacje prowadzących, bo
wielu jest takich samozwańczych „specjalistów” po przeczytaniu kilku książek.
Ale nie można jedną miarą określić wszystkich. Jeśli masz
problemy, udaj się najlepiej do poleconego przez kogoś terapeuty albo poszukaj,
ale dokładnie sprawdzając. Pamiętajcie, że czasem jakoś nie podpasuje nam dany
terapeuta, więc nie skreślajcie całkiem terapii — tylko poszukajcie kogoś
innego.
Jeśli Ci się spodobało to co czytasz i masz ochotę mnie wesprzeć, to będzie mi bardzo miło gdy postawisz mi wirtualną kawę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"