sobota, 28 lutego 2015

Wieki sukces syna!!




Muszę się pochwalić, bo dumna jestem niesamowicie.
 Syn dziś brał udział po raz pierwszy w Wojewódzkim Konkursie Młodych Instrumentalistów i odniósł sukces zajął drugie miejsce!! Duma mnie rozpiera! 

piątek, 27 lutego 2015

Temat bumerang - oszczędny czy sknera :)


Do napisania tego postu zainspirowała mnie jedna z czytelniczek. Podobnie jak ona mam często problem z akceptacją przez otoczenie moich oszczędności, wiele osób uważa, że nie ma potrzeby się zastanawiać np. nad ceną w sklepie, wrzucam do koszyka i już. Nie widzą też potrzeby analizowania wydatków i dochodów. Jak dla mnie to luksus dla ludzi, którzy mają, co miesiąc spory naddatek finansowy i nie chcą na nic odkładać, wszystko mają itd. My tak naprawdę będąc prawie 24 lata małżeństwem może około 2 lat żyliśmy w nieświadomości naszego budżetu, ale zaczęło nas dręczyć pytanie gdzie podziewają się nasze pieniądze, zarabialiśmy we dwoje całkiem nie mało, nie mieliśmy dzieci, a pieniędzy ciągle nie było. Dzięki prowadzeniu budżetu wszystko stało się oczywiste, ta wiedza jest niezbędna według mnie w każdym domu, to tak jak by prowadzić przedsiębiorstwo bez księgowości. Jak planować wydatki, wakacje, większe zakupy skoro nie wiem jak rozkładają się moje wydatki i dochody. Druga sprawa to zakupy, bardzo często tłumaczę znajomym, rodzinie, że są sklepy, w których sprzedają znane marki w pomniejszonych opakowaniach, na pozór wydają się tańsze, ale gdy sprawdzimy cenę do wagi/litra to mamy pełen obraz jak "tanio" wychodzi ten produkt. Dla mnie to podstawa przy zakupach (robię to zawsze, nawet jak znam produkt, bo producenci potrafią zmieniać gramaturę, a cena jest ta sama), sprawdzanie nie ceny za opakowanie tylko za cały kilogram lub litr. Ale niestety spore grono osób uważa takie działanie za dziwactwo i zbędne. Oszczędzanie wody to też dla wielu psychoza maniakalna, a dla mnie to ekologia i oszczędzanie pieniędzy. Syn oglądając "Mega Sknery" widzi jak syn matce zaznacza linię, do której ma nalewać wody do wanny, bo kąpie się w wannie codziennie, widząc to komentuje "o rany, a po co jej więcej tej wody, tyle wystarczy, a jak chce popływać to niech idzie na basen" No i w sumie ma rację, wylegiwanie się codziennie w pełnej wannie wody, to ani zdrowe, ani ekologiczne, ani ekonomiczne. Podobnie jak zmywanie pod bieżąca wodą w sytuacji, gdy mamy zmywarkę. Ciepła woda z kranu się lejąca to nie jest 10 litrów wody na cały cykl zmywania fury naczyń w zmywarce. Jeśli zmywam po za zmywarką to zakrywam zlew i zmywam w nalanej tam wodzie, a dopiero potem płuczę w zimnej bieżącej. Czy przerobienie starych ubrań na coś nowego to sknerstwo? Czy działania ekologiczne z oszczędzaniem w tle to sknerstwo? Ja sortuję śmieci bardzo dokładnie, uważam, że sortowanie powinno być obowiązkowe dla wszystkich. To też jest uznawane za dziwactwo. No cóż, jestem dziwna, ale całkiem dobrze mi z tym.:)
Podobne odczucia ma autorka komentarza, pozwolę sobie w tym miejscu zacytować.

"Od jakiegoś czasu czytam Pani blog i powiem tylko tyle, że to, co Pani opisuje to zdrowy rozsądek. Pamiętam jak moje babcie też w taki sposób prowadziły dom i nie wynikało to ze sknerstwa tylko raczej z doświadczeń (wojna później ciężkie czasy powojenne) i zapobiegliwości. Myślę, że teraz jesteśmy trochę zmanipulowani na konsumpcjonizm a jak braknie to są kredyty - wiele sugerują nam reklamy. Zdrowy rozsądek jest wyśmiewany, jako sknerstwo i bieda a to całkiem inne pojęcia. Zostałam tak wychowana, że nie marnuję jedzenia, dużo przetworów robię sama, jeśli ktoś ma nadmiar warzyw czy owoców przyjmuję w zamian coś gotowego lub coś innego, co sama nie wykorzystam. Od jakiegoś czasu sama "produkuję" wędliny, piekę chleb. Nie gardzę ubraniami z odzysku u mnie dzieci donaszają ubrania po sobie na po domu. To, co Pani opisuje to prowadzenie domu z odpowiedzialnością za siebie i dzieci (nauczanie w domu) -rezygnacja z pracy tak jak w moim przypadku postrzegana jest, jako dziwactwo- ciężko zrozumieć, że przy dwójce dzieci i braku babci w domu dwoje rodziców nie może pracować na 3 zmiany."


Ja też jestem postrzegana, jako dziwaczka, nie mam parcia na karierę, przez wielu uważana za odmóżdżona kurę domową, bez ambicji. Czasem zagorzałe feministki też mi dokuczają, że pozwoliłam się zamknąć w domu, wiele osób nawet nie pyta czy to mój wybór, zakłada, że nakaz męża. A jak najchętniej była bym samowystarczalna, odcięła się od tv, netu i radia. Często mam wrażenie, że urodziłam się nie w tej epoce. Na okres Postu wyłączyłam się z przeglądania FB prywatnego i tu też wiele osób dostrzega bezsensowne dziwactwo. W aucie nie słucham radia, drażnią mnie reklamy, ostatnio byłam długo w szoku po usłyszeniu reklamy tabletek na zmniejszenie łaknienia na słodycze u dzieci. Z mężem przestaliśmy zupełnie słuchać radia w aucie, nie oglądamy wiadomości w tv, ogólnie mało oglądamy programów w tv, jeśli już to raczej film od znajomych lub z Internetu, konkretnie przez nas wybrany. Dla wielu osób moje chodzenie zamiast jazdy autem też jest dziwactwem, ale efekt mam taki, że tankuję raz na 2 miesiące, więc całkiem niezła suma zostaje mi w kieszeni, a do tego więcej się ruszam. Dzieci też zmuszam do większego ruchu, bo mam wrażenie, że obecnie ludzie wręcz stronią od ruchu, a co za tym idzie, coraz więcej jest chorób związanych z nadwagą, układem kostnym, sercem itd.
Przepraszam, że ciągle wracam do tematu "oszczędny czy skner", ale widzę jak bardzo dla wielu jest to nie do rozróżnienia.


Autorce komentarza gratuluję sukcesów i samozaparcia!!!!!! Życzę wytrwałości w dążeniu do celu:)

czwartek, 26 lutego 2015

Recykling odzieżowy - worek na kapcie i krótkie spodenki


Młodszy syn wyrósł ze spodni jeansowych, ale wyrósł tylko w długości, więc obcięłam mu nogawki i zrobiłam krótkie spodenki, zaś z nogawek uszyłam worek na kapcie dla córki. Ostatnio oznajmiła mi, że jej worek się rozpada, no fakt rozpadał się zupełnie, nawet nie do naprawy już, więc należał jej się nowy. :) Jak dziecko prosi o taką rzecz to musiałam sprostać prośbie. 

A oto worek z resztek nogawek chłopięcych spodni. Szwy po bokach nogawek zakryłam bawełnianą koronką (jeszcze z zapasów gromadzonych latami przez moją mamę DZIĘKUJEMY!!). 


Po tej przeróbce, mam worek na kapcie dla córki, oraz krótkie spodenki dla syna na lato. A mogły być tylko jeansy do wyrzucenia, bo jedna nogawka na kolanie była dziurawa. więc głupio komuś takie spodnie podarować. Uwielbiam takie przeróbki, nie miałam nic, a teraz mam dwie rzeczy i nic na nie nie wydałam pieniędzy. Warto zastanowić się zanim coś wyrzucimy. 

środa, 25 lutego 2015

Placki warzywne bezglutenowe z sosem mięsnym


Wczoraj na kolację podałam nowe danie, wpadł mi pomysł z kalendarza zdzieraka. Najpierw przygotowałam dokładnie według przepisu, ale niestety rozpadały się, więc zmodyfikowałam go.  Do placków podałam sos z mielonego mięsa. Danie jest naprawdę sycące, do tego zdrowe i nie zawiera mąki pszennej. Koszt dania nie jest wysoki, więc ma same zalety. 



Składniki placków: 
  • 600 g obranych ziemniaków
  • 300 g obranej marchewki
  • 2 żółtka
  • 2 całe jajka
  • 1 czubata łyżka mąki ziemniaczanej
  • 150 g orzechów posiekanych (ja użyłam pestek słonecznika lekko zmielonych w melakserze)
  • opcjonalnie 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • sól, pieprz
  • tłuszcz do smażenia
Ziemniaki i marchew starłam na warzywnej tartce lekko odciskamy sok, dodajemy resztę składników -  jajka, żółtka, orzechy/słonecznik, mąkę ziemniaczaną,  zieloną pietruszkę mieszamy całość odrobinę zmieliłam blenderem. Doprawiamy solą i pieprzem (około 1/2 łyżeczki soli). Smażymy placki na rozgrzanym tłuszczu w przepisie był olej, ja użyłam smalcu. po usmażeniu placki układamy na blasze i wkładamy na 10 minut do piecyka nagrzanego do 110 stopni. Placki są gotowe. 

Składniki na sos:
  • 1/2 kg mięsa mielonego (dowolnie wieprzowe, drobiowe, wołowe lub mieszane)
  • puszka kukurydzy konserwowej
  • 1 cebula
  • 1 koncentrat pomidorowy
  • 1/3 łyżeczki chili
  • 1/2 łyżeczki bazyli suszonej
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 4 ząbki czosnku
  • sól do smaku
  • tłuszcz do smażenia
  • opcjonalnie 1 papryka (kolor dowolny)

Rozgrzewamy tłuszcz, wrzucamy posiekaną drobno cebulę (ćwiartki plasterka), podduszamy. następnie dokłądamy mięso, dusimy tak długo, aż wyparuje płyn i mięso przestanie być czerwone. Dokładamy koncentrat pomidorowy, paprykę i przyprawy, podlewamy 1/2 szklanki wody. Dusimy pod przykryciem około 20-30 minut. Doprawiamy do smaku i wrzucamy kukurydzę, całość zagotowujemy przez 5 minut i gotowe. 

Placki układamy na talerzu i polewamy sosem. Smacznego!!! 

Z tej porcji najadło się do syta pięć osób i zostały jeszcze 2 placki z łyżką wazową sosu które zabrał mąż do pracy na lunch. 


wtorek, 24 lutego 2015

Idzie wiosna


Za oknem w przyrodzie widać wiosnę. Czas przygotować odzież wiosenną, zabrałam się jak co roku do przeglądu szaf wszystkich domowników. Trzeba będzie zakupić kurtkę dla młodszego syna, buty dla starszego. Córka ma niezłe zapasy odzieżowe dzięki znajomym którzy oddawali ubrania po swoich córkach. Dzięki temu nie muszę zakupić dziewczęcych ubrań. Mnie przydał by się wiosenny płaszczyk, może coś wyszukam na ciuchach, albo trafię podobny strzał jak 3 zimy temu kupiłam przez internet kurtkę zimową za 10 zł wraz z przesyłką. Kurtka była naprawdę super jakości udało się jeszcze 3 zimy nosić, a teraz wypełnienie kurtki zużyję na wypchanie poduszki ozdobnej na kanapę i maskotki dla córki. Zakup naprawdę się opłacał. Może i tym razem coś wyszukam fajnego. Czyli czas polowania muszę zacząć, wyszukać kurtkę i buty dla chłopców oraz dla mnie płaszczyk. :) Zeszłej wiosny udało mi się kupić super buty dla siebie i fajny żakiet za naprawdę niewielkie pieniądze. Trzeba wierzyć w szczęśliwy traf. 

poniedziałek, 23 lutego 2015

Jakie są Wasze granice oszczędzania........


W chwili gdy nasze zasoby w kieszeni mocno się zmniejszyły musimy sobie postanowić kompletną zmianę naszego życia i to nie może być nic na pół, na chwilkę.Musimy zmienić całkowicie nasze podejście do robienia zakupów, gospodarowania finansami i zmienić priorytety. Trzeba dumę włożyć do kieszeni i nie próbować udawać zamożnego człowieka. Jak już wcześniej pisałam najważniejsze to zrobić plan i się go trzymać. Musimy zanalizować nasze dochody i wydatki w tym celu oczywiście najbardziej pomocne będzie prowadzenie budżetu domowego, gdzie zapisywać będziemy wszystkie nasze dochody i rozchody. Kolejna ważna rzecz to nie wstydzić się targować, ja staram się wszędzie negocjować cenę, również w sklepach sieciowych np. najstarszemu synowi zapadł się materac w łóżku, chłopak ma poważną wadę kręgosłupa, więc trzeba było to dość szybko zmienić mu materac. Pojechaliśmy do sklepu, a ceny nas zaskoczyły. Krążyliśmy, myśleliśmy co z tym zrobić, by chłopak miał przyzwoity materac, a my byśmy nie musieli na niego zaciągać kredytu. Przyszła sprzedawczyni i zaczęliśmy negocjacje, finałowa zapłaciliśmy 60% ceny materaca. To był nasz pierwszy raz gdy się targowaliśmy po za targiem, rynkiem i straganem. Obecnie wszędzie gdy tylko nadarza się okazja staramy się targować. Gdy kupuję więcej warzyw, mięsa, owoców zawsze proszę o upust. Czasem zamiast obniżki dostaję coś gratis i to też daje mi oszczędności. Niestety gdy musimy liczyć każdą złotówkę nie ma miejsca na udawania bogaczy. Moje stałe powiedzenie w sklepach - czemu tak drogo, a może cena jest do ustalenia? Uśmiecham się najmilej jak tylko potrafię i patrzę sprzedawcy prosto w oczy. W większości wypadków działa. Aby wydawać mniej pieniędzy warto zastanowić się nad zakupami dla domowników. Co jest ważne, a co nie. ja osobiście uważam, że ubrania dla dzieci nie warto kupować nowe, chyba, że mamy możliwość by kolejne dziecko dodarło po starszym. Wiem, to okrutne, by młodsze chodziło w ubraniach po starszym, ale bardziej okrutne jest widmo komornika, odcięcia prądu, wody, gazu i pustej lodówki, brak pieniędzy na leczenie, naprawy to jest okrutne i trudne. Polecam rozejrzeć się za grupami np. na FB są grupy gdzie ludzie oddają różne rzeczy w tym i ubrania za darmo (sama oddalam ostatnio cały worek ubrań po córce). Moje dzieci nosiły głównie ubrania używane, nawet najstarszy syn do pewnego momentu, potem zrobił się za duży by dostać ubrania od znajomych, choć mieliśmy przypadek, że znajomy wyjeżdżał za granicę i zabierał tylko cześć swojej garderoby, a resztę rozdał i tu sporo ubrań trafiło do najstarszego syna. Teraz najstarszy syn przestaje tak szybko już rosnąć, może już zupełnie nie będzie rósł (18 lat skończy za 9 miesięcy), więc jemu już warto kupić coś lepszego do ubrania. Naprawdę warto zrewidować nasze wydatki i zastanowić się gdzie możemy szukać oszczędności. Jeśli dziecko naciska by mieć tablet, fajną komórkę czy laptopa to należy z nim porozmawiać szczerze o domowych finansach. Dziecko żądające tych sprzętów to niej jest 4 latek, tylko podejrzewam minimum 10 latek, a zazwyczaj to już 13-15 latek. Jest to osoba której można, a nawet należy pokazać sytuacje domową, nie można tworzyć fikcji przed dziećmi, bo będą się czuły pokrzywdzone przez skąpstwo rodziców, którzy maja kasę, a nie chcą nic kupić. Nie ma sensu oszukiwać dziecka, trzeba dokładnie pokazać ile mamy pieniędzy, jakie mamy wydatki i ile zostaje nam na resztę wydatków. Należy zachęcać dzieci do odkładania pieniędzy na wymarzoną rzecz. Nasz młodszy syn obecnie zbiera na nowy rower, powiedzieliśmy mu, że jeśli uzbiera połowę to mu dołożymy, więc odkłada każda kwotę którą dostaje w prezencie lub kieszonkowe, nic zupełnie ostatnio nie wydaje. Zaczął planować w jaki sposób może dorobić sobie na wymarzony rower (pielenie ogrodu u sąsiada, wyprowadzanie psa, wynoszenie śmieci, zbieranie puszek itp ma chłopak pomysły). Mając 13 lat zaczyna uczyć się wartości pieniędzy, bo takie samodzielnie zebrane, zarobione mają inna wartość, niż po prostu wyłożone przez rodziców. Mamy znajomych którzy mogą sobie pozwolić na bardzo dużo, opływają wręcz w kasę, a mimo to córką nie dają ot tak tyle ile one zechcą. Jak chciały nowy laptop to w ferie pomagały w firmie, jak chciały iść na koncert to kosiły trawę w ogrodzie lub myły auto. Zawsze na większe kwoty musiały "zarobić" nie dostawały ich bez wysiłku. Obecnie dziewczyny są dorosłe i znają wartość pieniędzy, mimo zasobnej kieszeni nie szastają na prawo i lewo pieniędzmi. Wiedzą, że to nie manna z nieba. Zatem bez względu na zasobność naszego portfela nie rozpieszczajmy i nie psujmy naszych dzieci. 
Kolejny temat weryfikacji swojego nastawienia do wydawania pieniędzy to nasze rozrywki. każdy lubi miło spędzać czas: kino, kawiarnia, restauracja, kręgielnia, basen itd. fajnie, ale w chwili gdy nam nie starcza do końca miesiąca to takie rozrywki podchodzą pod ekstrawagancję. Musimy znaleźć zamienniki: spacer, wycieczka z własnym prowiantem, bezpłatne wykłady, warsztaty, koncerty (wymaga to przeszukiwania internetu, ale warto), degustacje bezpłatne. ktoś napisze, a ja nie chce z tego rezygnować, a ja powiem to znaczy, że nie masz trudnej sytuacji, albo rozsądek Cię opuścił i wolisz mieć długi. Nie da się żyć oszczędnie i nie zrezygnować z tych rozrywek. 
kolejna sprawa to książki, czasopisma, kino. My zapisaliśmy się do 3 bibliotek i mamy dostęp do książek i czasopism. Filmy można oglądać z wypożyczalni lub jak to robią nasi znajomi kupują w promocji lub wyprzedaży filmy. Koszt wyjścia do kina we dwoje to około 50 zł, zakup filmu w wyprzedaży to około 10 zł. Po za tym w internecie jest sporo miejsc w których możemy oglądać filmy bezpłatnie prosto z netu, No fakt, nie oglądamy nowości i hitów, ale filmy odrobinę starsze, ale czy ten film traci na swojej ciekawości? Czasopisma czytam z biblioteki, zawsze biorę bezpłatne gazety z drogerii i apteki często bardzo ciekawe pozycje. Jestem na bieżąco, a nie wydaję ani grosza. Po za tym wiele czasopism można też czytać w internecie, ja tak czytam gazety regionalne. 
Ostatnio wolny czas spędzamy przy robótkach ręcznych, włóczkę można kopić na targu/allegro (resztki które komuś pozostały po zrobieniu konkretnej rzeczy) w bardzo dobrej cenie. Nie dość, że mam czas relaksu to jeszcze tworzę nowe rzeczy. Mąż układa puzzle (je również można kupić tanio, używane), nie trzeba wydawać fortuny by móc miło spędzić wieczór i mieć szansę na relaks. Wieczorem mąż układa puzzle, ja robię na drutach i przy tym miło sobie z herbatką w tle rozmawiamy. Czy potrzeba od razu biegać po mieście i szukać rozrywki? Najważniejsze to chwilę pomyśleć, popytać innych jak spędzają wolny czas, a na pewno zajdziemy coś dla siebie. Na dziś to tyle z mojego marudzenia :) Chciałam Wam pokazać gdzie można bez "bólu" szukać oszczędności, jak my to robimy i jakie czerpiemy z tego korzyści. Zastanówcie się nad tym w jakim stopniu Wasza sytuacja finansowa jest zła i co chcecie osiągnąć, a potem określcie granice waszej akceptacji z czego jesteście wstanie zrezygnować. Życzę powodzenia!!

piątek, 20 lutego 2015

Moje początki na pięciu drutach


Ostatnio wpadła mi w ręce gazeta z pomysłem na mitenki. Od dawna marzyły mi się rękawiczki bez palców. Uwielbiam nosić rękawiczki, przeszkadzają mi przy prowadzeniu auta i obsłudze telefonu, zatem mitenki to propozycja właśnie dla mnie. Przeszukałam zasoby włóczkowe, drutowe i zabrałam się do nauki robienia rękawiczek na okrągło. Nigdy wcześniej nie robiłam na drutach rękawiczek, a co dopiero do około. Chwyciłam w ręce 5 drutów i co dalej, ufff jest na szczęście internet, a tam milion filmów pokazujących krok po kroku co i jak. Większość takie rękawiczki robi na drutach z żyłką, ale zupełnie mi nie wychodziło, zaś na 5 jakoś ruszyłam do przodu. Ogólnie mam wrażenie, że pracuję na szaszłykowych patyczkach i za chwilę wybiję sobie oko. :) Ale zajęcie jest super, jedne sprułam, ale co tam, nie poddaję się i uczę się dalej. Nie mam pojęcia ile mi zajmie produkcja tej pary rękawiczek, pewnie będzie na kolejny sezon dopiero, no trudno niech i tak będzie, za to ile satysfakcji człowiek ma z takiego aktu twórczego. 


Oto moje pierwsze kroki w pończoszniczej technice ;) 








W między czasie zabrałam się za skrzyneczkę na herbatę, dawno temu dostałam od znajomego skrzyneczkę po winie i tak sobie czekała na moje zainteresowanie, 
Ale o skrzyneczce innym razem ;) 

czwartek, 19 lutego 2015

Czemu......:)


Czemu na tym blogu jest o wszystkim? Czemu nie tylko o oszczędzaniu? Czemu nie tylko jedzenie? Czemu nie tylko............?
Jak dla mnie oszczędzanie wiąże się z całością naszego życia, nie oszczędzam tylko na jedzeniu, oszczędzam na różnych rzeczach na ubraniach, nowych gadżetach do domu, na wyprawach rodzinnych, na hobby, na fitnessie, na książkach, czasopismach, rozrywkach itd. Dlatego mój blog jest o wszystkim, o moim dumaniu, o prowadzeniu domu, o zajęciach dla dzieci.........ogólnie o wszystkim. Chcę Wam pokazać jak wygląda nasze życie, że nie polega tylko i wyłącznie na skrupulatnym przeliczaniu każdej złotówki i na umartwianiu się. My również lubimy nowe rzeczy, lubimy zwiedzać, bawić się, czytać czyli nie różnimy się od przeciętnej polskiej rodziny. mamy marzenia, plany i cele, mamy hobby, pasje. Uprawiamy sport, podróżujemy, smakujemy, gotujemy. Ot taka kolejna nie wyróżniająca się rodzina. Ja większość :) 

Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam nie pisząc tylko na jeden interesujący go temat, ale robię wiele rzeczy i trudno tak mi pisać tylko o jednym. 

Pisuję czasem wiersze, tworzę różne przedmioty, szyję, robię robótki na drutach, uczę się na szydełku, dużo czytam o dietetyce, pasjonuje mnie również psychologia, ogólnie potęga umysłu człowieka. Czego nie robię, hmm nie oglądam popularnych seriali w tv (generalnie mało oglądam tv, ostatnio bardzo zmniejszyłam porcję zamulacza :) Nie czytałam 50 twarzy Greya (chyba tak się to pisze), nie odczuwałam potrzeby sięgać po tę lekturę. Nie czytam romansów, nie przepadam za fantasy. Nie lubię zakupów ubrań i butów dla siebie, męczy mnie ta czynność i chyba bym nie polubiła nawet mając pieniędzy dużo, bardziej bawi mnie tworzenie ubrań niż kupowanie gotowych. 
Nie maluję się prawie wcale, nie chodzę do kosmetyczki, do fryzjera dwa razy do roku (jeśli jest ku temu specjalna okazja). Jestem od 24 lat żoną, od 19 matką (liczę czas od chwili gdy najstarszy syn został poczęty), jestem osoba wierząca, pracować zaczęłam w młodym wieku (wiem co to znaczy być jedyną osoba utrzymującą rodzinę), cały czas się kształciłam, chciałam skończyć psychologię nie udało się (najstarszy syn stał się moimi studiami psychologicznymi, jest lepszy od wszystkich profesorów). Generalnie statystyczna, zwykła kobieta jestem ;) Ot i to wszystko. Chętnie napisze na interesujący was temat, postaram się to zrobić jak najlepiej potrafię. Piszcie proszę, pytajcie!!

Dziękuje Wam, że jesteście ze mną, że chcecie czytać to co piszę, że znosicie moje humory, złe nastroje i złośliwości. Dziękuję, że tak często mnie wspieracie, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, za rady i wskazówki. Często wzruszam się czytając Wasze historie, czasem złoszczę się na Waszych partnerów, na niesprawiedliwość która Was spotyka. Dziękuję za zaufanie, czuje się zaszczycona tym, że powierzacie mi swoje troski i radości. Dziękuje za wszystko!!! Przepraszam za to jaka jestem, pracuje nad sobą, ale mam swoje wzloty i upadki........... 


P.S przepraszam Wszystkich polonistów oraz polonistów hobbystów za mój styl i wszelakie błędy. moje pisanie leci prosto z mojego serducha i często nie zwracam uwagi na piękno języka polskiego i jego zasady. Dla mnie zawsze ważniejsza była treść i przekaz który niosła, a nie fakt razem czy osobno, przecinek tu czy tam. Staram się poprawiać swoje posty, ale często w trakcie poprawiania wpada mi nowa myśl i znowu mam kolejne błędy do poprawienia. :)


środa, 18 lutego 2015

Sorter do kredek z pudełka po butach


Już od dawna nosiłam się z zamiarem wykonania pudełka do posegregowania kredek, ołówków itd. Dzieci przez lata sporo tego zbierają i ciągle się gdzieś to przekłada. Większość leżało w pudełku po lodach, ale zrobiły się już dwa, a co za dużo, to.....:) 
Zebrałam się w sobie i w 30 minut wykonałam pudełko do posortowania kredek, nie jest doskonałe, powinnam skrócić rolki od papieru do wysokości pudełka, ale miałam obawy, że rolki się po przygniatają. Więc zostawiłam w oryginalnej wysokości. Pudełko po butach można okleić wszystkim co na przyjdzie do głowy, fajnie wyglądało by oklejone tkaniną, folią bezbelkową, można pomalować, okleić kawałkami kolorowego papieru. Ja użyłam co miałam pod ręką, złotej foli samoprzylepnej (zakupionej 3 lata temu do budowy domku dla lalek pod choinkę dla córki), oraz wstążki z paczki która dostałam od Always w celu reklamowania produktu (zostało mi kilka wstążek). 

Pudełko przed metamorfozą




Już gotowe do użytku, część kredek na swoim nowym miejscu. 



Kolejny przedmiot który dostał nowe "życie". Uwielbiam takie zabawy ;) bardzo dużo sprawia mi przyjemności takie tworzenie, gdy powstaje coś z niczego. 


wtorek, 17 lutego 2015

Faworki bezglutenowe - przepis


Dziś ostatki, czas karnawału się kończy. Nadchodzi czas zadumy, rachunku sumienia/rozliczeń wewnętrznych. Pora rozliczeń podatkowych, przygotowanie do wiosny, ale to potem, teraz OSTATKI!!




Faworki bezglutenowe:
  • 250 g mąki bezglutenowej (ja użyłam Schar Mehl) 
  • 100 ml śmietany kwaśnej
  • 6 żółtek (białka nie wyrzucam można je przechowywać w lodówce 2 tygodnie, można wykorzystać do innych dań np. placki białkowo - kokosowe)
  • 10 g masła
  • szczyptę soli
  • 1 łyżkę wódki
  • smalec do smażenia około 1,5 paczki 
  • cukier puder do posypania gotowych faworków
Mąkę wymieszałam z solą, dodałam resztę składników i zagniotłam całość na jednolita masę. Ciasto powinno być elastyczne i nie za mocno się kleić. Podsypałam sporo mąki np. ryżowej na blat i rozwałkowałam na grubość około 2 mm. Wycinałam prostokąty np. o długości 9-10 cm szerokie na 3-4 cm i robiłam nacięcie po środku, następnie przewijałam jeden koniec przez nacięcie. Smażymy na złoty kolor na rozgrzanym smalcu (może być olej, ja wolę smalec), odsączamy z tłuszczu i posypujemy delikatnie cukrem pudrem. Z porcji wychodzi jeden czubaty talerz gotowych faworków. 

poniedziałek, 16 lutego 2015

Życie kobiet na świecie


Ostatnio oglądałam program o życiu kobiet w Ugandzie. Przyznam, że zawstydziłam się jak często zdarza mi się narzekać, a bo to jestem zmęczona, nie mam nastroju, pogoda brzydka za oknem, za gorąco, za zimno, coś tam mnie boli itp. A mam wodę bieżąca w domu, pierze za mnie pralka, zmywa naczynia zmywarka, zakupy przywożę autem, mam sporo udogodnień techniki, choć by tak w obecnych czasach banalny sprzęt jak lodówka, mikser, czy wszędzie dostępny prąd. A mimo to narzekam i marudzę. a w Ugandzie przeciętna kobieta idzie pieszo cztery razy dziennie dwa kilometry po wodę, wszystko wykonuje ręcznie, ma najczyściej 4-6 dzieci, które rzadko rodzi z opieka medyczną, zazwyczaj w domu, bez pomocy położnej. kobiety które zaznają luksusu porodu w ośrodku zdrowia wcale nie mają różowo, jedna dziewczyna pokazana w dokumencie na drugi dzień po porodzie poszła z babcią do domu pieszo. Chwyciła synka w ramiona i ruszyła w upale, przed sobą miała 8 km do przejścia. Dla mnie to przerażająca wizja, kobieta ta w moich oczach była bohaterką, tam jedną z wielu. Ile jest podobnych miejsc na świecie? Jak wiele kobiet pracuje ciężko, czasem ciężej od mężczyzn? Jak bardzo muszą być silne, brakuje im pieniędzy na szpital, leczenie dzieci i siebie, a mimo to nie uważają się za męczennice. Tak żyły ich babki, matki, tak żyją one. 

Najważniejsze to nie użalać się nad sobą, powiedziała jedna z bohaterek, uśmiech daje siłę i wolność, zmartwienia niewola człowieka. Jak dla mnie wspaniałe słowa! Jak można po obejrzeniu takiego programu marudzić, że muszę czasem przejść 2-3 km pieszo, nie co dzień, ale czasem. Pamiętajmy, że siła jest kobietą :) 


piątek, 13 lutego 2015

Kawa z masłem, moje nowe odkrycie!


Kawa z masłem to podobno moda która dotarła do nas  USA, ale z tego co udało mi się przeczytać, wyszukać to nie jest współczesny wynalazek, co prawda pierwowzorem była herbata z masłem, a współcześnie przerobiono na kawę. Najpierw pijano herbatę w Tybecie jako napój dający energię, obecnie pija się herbatę jak napój wspomagający odchudzanie (na długo tłumi łaknienie), nie dla tego sięgnęłam po taki wynalazek (wzrost 163 cm, waga 54 kg) , ale zwyczajnie szukam pozycji dających mi "paliwo" na dłużej. Podeszłam do sprawy z dużą dozą niepewności, przyznam, że nawet odczuwałam wstręt do tego napoju, ale myślę sobie - raz się żyje, od tego nie padnę trupem. Poszukałam przepisów w internecie i do dzieła. Powiem krótko - cudowna, kremowa, sycąca kawa!! Od kilku dni pijamy ją z mężem rano, daje energię na kilka godzin, dużo rozsądniejszy wybór niż drogie ciasteczka, podobno dajce energię na poranek. Jak dla mnie wspaniałe odkrycie, kawa z masłem jest świetna, nie ma w niej nic odpychającego, niesmacznego i nie odczuwa się tłuszczu. 

Przepis na kawę z masłem: parze kawę jak zawsze w ekspresie przelewowym, następnie do kubeczka wkładam łyżkę masła (82% tłuszczu mlecznego), zalewam pół kubeczka kawą i ubijam masło z kawą (mam taką na bateryjki ubijaczkę wieki temu zakupioną w Ikei), następnie dopełniam resztą kawy i dokładam łyżkę śmietanki 30%. Na wierzchu tworzy się kremowa pianka, kawa jest gęsta i sycąca. 

Jeśli nie macie czasu rano zjeść śniadanie to polecam takie rozwiązanie, a nie szybki zakup batonika lub słodkiej bułki. Dzięki takiej kawie spokojnie przetrwacie kilka godzin. Jak dla mnie duża oszczędność dla kieszeni i pozytywy dla zdrowia. 




Coś się zmienia w postrzeganiu tłuszczy zwierzęcych "Jak to straszono nas masłem i przez to powstały szkody dla zdrowia"  

czwartek, 12 lutego 2015

Oszustwa spożywcze


Zmieniając swoją dietę na niskowęglowodanową, zmieniam wiele rzeczy nie tylko w diecie, ale i ogólnie stylu życia. Wstrząsnęło mną odkrycie że nie kupowałam dotychczas cukru waniliowego, jak dobrze, że moje oszczędzanie ogarnęło i ten produkt i postanowiłam jakiś czas temu robić cukier waniliowy sama. Gdy przeczytałam, że jest w gotowym cukrze zamiast wanilia wyciąg z odchodów bydlęcych i nie nazywa się on w rezultacie waniliowy tylko cukier wanilinowy, poczułam się kompletnie manipulowana i oszukiwana. Na każdym kroku producenci żywności lecą z nami w "kulki" opadają człowiekowi ręce gdy zaczyna analizować skład produktów. Wielkie hasła na wędlinie "bez konserwantów" to kolejne oszustwo, poczytajcie skład i zobaczcie czy nie ma tam konserwantów, bardzo często ukryte są pod inną nazwą, podobnie jest ze wzmacniaczami smaku. Przykładowo taki kabanos, wędlina zupełnie nie wymagająca konserwantów, przecież to długo obsuszane mięso, takie suszone mięso nasi przodkowie przechowywali wiele miesięcy bez lodówek. W składzie powinny być przyprawy, mięso i sól, a skład wielu jest tak długi, że brakuje mi cierpliwości do czytania. Chciałam kupić dzieciom jako przekąskę zamiast batonów, ciastek i cukierków. Ktoś powie - ale kabanosy są bardzo drogie, kupując paczkę w cenie batonów mam całkiem spora dawkę energii dla dzieci, a jednocześnie nie pochłaniają pustych kalorii. Zaraz usłyszę - a gdzie dzieciństwo ze słodyczami? A wiecie jakie słodycze mieli Słowianie, głównie suszone owoce, jagłę gotowaną z suszonymi owocami - jabłka gruszki, śliwki a nawet jarzębinę, miód do czasu gdy objęto go książęcym regale, cukru nie znano. Ja osobiście wolę by dzieci zjadły owoce świeże lub suszone niż batona naładowanego tłuszczami utwardzanymi, cukrem i nic po za tym. Czekoladę kupuje owszem, ale tylko tą która ma minimum 70% zawartości kakao. Ostatnio obejrzałam bloczek reklamowy na dziecięcym kanale i co głównie widzę - słodycze, słodycze i czasem zabawki, przełączyłam się na kolejny bloczek na kanale ogólnym i co widzę - słodycze i farmaceutyki. Ok, ale nie o tym chciałam pisać. Kolejne oszustwo to masło, hasło "bez konserwantów" tez mnie powala, a po co do masła konserwant, inny przykład - mleko wzbogacone w wapń, ale po co. Czyli sztucznie wprowadzono w nie wapń? Nie mam pojęcia w jakim celu zostaje poprawiona natura, jak dla mnie to nazwa w takim układzie powinna być "napój mleczny", jeśli coś zostaje zmodyfikowane nie powinno się nazywać jak produkt naturalny. Masło z dodatkiem tłuszczy roślinnych nie ma prawa nosić nazwy masło, niech nazwa to jak chcą, byle nie masło. Kupując jajka też można się zdziwić jakie kity nam wciskają. jaka bez cholesterolu, od lat już mówią, że nie ma w nich szkodliwego cholesterolu. Jajka z podwyższoną zawartością kwasów omega, o ludzie. Czy jajko nie może być po prostu jajkiem? Ja w sklepie bardzo długo robię zakupy ponieważ kieruję się kilkoma kryteriami: cena, skład, data ważności i wartość odżywcza. Nawet dzieci zaczęły czytać skład, na razie robią sobie po prostu z tego zabawę, wyśmiewają głupoty na opakowaniach itp. Przeraza mnie to co z nami robią producenci żywności, wiele produktów wytwarzam w domu sama, ale niestety nie dam rady wszystkiego i jestem skazana na ich oszustwa. 

"Twoje pożywienie powinno być lekarstwem, a twoje lekarstwo być pożywaniem" - słowa jednego z najwybitniejszych lekarzy greckich, starożytny filozof, uznawany za praojca medycyny - Hipokrates. 

Czyli jemy aby żyć, a nie żyjemy, aby jeść. Wiele razy zarzucano mi złe podejście do diety mojej rodziny, każda solidnie popartą uwagę rozważała. Dotarło do mnie, że wiele osób atakując mój sposób odżywiania miało rację. Nie chodzi o ilość jedzenia, ale o jakość. Nie należy postrzegać żywienia w kontekście zatkania żołądka, ale jakości odżywczej. Jeśli zjem rano jajecznicę 3 jajek na solidnej porcji smalcu lub masła przygotowanej to mam energię dłużej niż dopcham się kanapkami, a koszt wcale nie jest wyższy. Jak ktoś tu zwrócił uwagę na proces przygotowania wywaru na zupę, można go zrobić z kości i skórek wieprzowych, ale gotować cierpliwie, potem zmielić skórki i dodać o zupy, otrzymamy bardzo wartościowy posiłek, a nie jest kosztowny. Prawidłowe odżywianie tkwi w prostocie i nie musi być drogie. Cebulowa zupa krem ze skórkami wieprzowymi u nas w domu schodzi w chwilę, a jak posypie ją żółtym serem to jeszcze szybciej. Wszyscy dostajemy porcję kolagenu potrzebnego do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Zapomniane podroby, szkalowane jajka, odrzucany tłuszcz zwierzęcy, nagle wraca do łask. Lekarze zmieniają poglądy i opinie, dietetycy zalecają jedzenie masła i smalcu. Czyli powraca dieta naszych przodków, ale tym razem poparta naukowymi dowodami, niestety bombardowana przez przemysł spożywczy. 
Nie mam pojęcia czy ktoś z Was zadał sobie trud przeczytania blogu, który reklamowałam jakiś czas temu. Dziennikarz zmieniło dietę z niskowęglowodanowej na tak zwaną zalecaną. Ja przeczytała to co pisał w swoim pamiętniku, szokujące były zmiany w jego organizmie. Czy to też bzdura i naciąganie faktów? Przypomnijcie sobie faceta który jadł wszystko ze znanego fast foodu, nieźle zdrowie mu się pogorszyło. Czy Ci ludzie to pomyleńcy, idealiści, próbujący zwrócić uwagę tylko na siebie, a nie na problem? Czy osoby atakujące takie badania, to ludzie którzy boją się że nie będą w stanie porzucić dotychczasowego stylu życia i będą mieli poczucie winy? Nie mam pojęcia. Ja generalnie odczuwam potrzebę wewnętrzną edukowania i uświadamiania, ciągle się sama uczę i chętnie słucham logicznych argumentacji. Dostrzegam jedną prawidłowość w każdych badaniach nad dietą, że jedzenie dużej ilości produktów mącznych, słodkich jest złe. Zatem to przyjmuję za główny wyznacznik diety, a dalej staram się ewoluować. Nikomu nie narzucam sposobu, życia, nikogo nie oskarżam o odmienność,  zbieram różne fakty, dużo ostatnio czytam. Przeglądam bardzo stare wydawnictwa zdrowotne i kulinarne. Ciesze się, że mam możliwość czytania badań nad żywieniem, wykonywanych przez różnych lekarzy z różnymi zapatrywaniami np. na dietę bezmięsną, bezglutenową, wysokobiałkowa, owocowa, warzywną itd. Staram się wyciągać z tych badań wnioski, nie ufam ślepo temu co podają mi media. Staram się nie poddać manipulacji i ogłupianiu. 
Czy jestem odmieńcem? Tak jestem, uczę dzieci w domu, większość żywności produkuję sama, mam ogródek, przerabiam odzież, leczę rodzinę metodami naturalnymi (często po lekarskiej diagnozie, rezygnuję z podania leków). Mam w tym wszystkim silne wsparcie męża i zrozumienie dzieci. Wraz z mężem mamy dość liczne obciążenia rodzinne chorobami - cukrzyca, nadciśnienie, miażdżyca, osteoporoza, choroby serca. Jak na razie nasze rodzeństwo łapie genetyczny spadek, my jakoś się ślizgamy.  Nie jesteśmy nastolatkami, wielu naszych znajomych sięga już po leki na nadciśnienie, ma problemy z cholesterolom, nadwagą, wątrobą. Zastanawiamy się kiedy to nas dosięgnie. Mamy trójkę dzieci (11, 13 i 18 lat), żadne z nich nie ma nadwagi, chorują 2 razy do roku, zęby mają zdrowe. Więc chyba nasze pokręcenie nie jest, aż tak szkodliwe. Lecz kto wie, może dostaniem pstryka od losu i zmienimy zdanie.  Taki mamy styl i dzielę się nim z Wami. Nikomu nie mogę nic, ja tylko sobie tak dumam i rozważam, a czasem plotę trzy po trzy.....:) 

Jak to w jednej szancie śpiewają "kto chce niechaj wierzy, kto nie chce niech nie wierzy, nam na tym nie zależy..."  Ja tylko opisuje moje myśli potargane. 




środa, 11 lutego 2015

Ryba na obiad?


Jak myślimy o podaniu domownikom ryby na obiad przechodzą nas ciarki, bo cena ryb jest w ostatnim czasie odpychająca. Długo obchodziłam ten problem robiąc z niewielkiej ilości ryby pulpety, kotlety, zapiekanki. Ale dotarło do mnie, że nie tędy droga, to tylko zmiana smaku, a odżywczo wygląda to marnie. Rozpoczęłam więc poszukiwania taniej, zdrowej i ogólnie dostępnej ryby. W czasie poszukiwań wpadła mi w ręce pewna publikacja, pozwolę sobie zacytować jej fragment "Śledź bałtycki i jego "miniatura" szprot są najtańszymi morskimi rybami na polskim rynku. Wartość odżywcza tych tłustych ryb jest daleko wyższa niż drogich filetów bez skóry z dorsza, mintaja, morszczuka i błękitka. Polskie szprotki wędzone oraz konserwowe szproty w oleju i sosie pomidorowym są najlepsze na świecie! Jedzone ze szkieletem dostarczają ogromne ilości fosforu, selenu, magnezu i wapnia."*
Przyznam, że byłam mocno zaskoczona tym opisem i szukając dalej znajdowałam, co raz lepsze opinie na temat śledzia. Cena śledzia waha się między 9 - 15 zł za kg, jaka ryba o tak wysokich wartościach odżywczych będzie tyle kosztować? Możemy śledzie jadać na wiele sposobów, wersja obiadowa to popularne śledzie w śmietanie i ziemniaki gotowane w łupinach. Drugie dość popularne to śledź smażony w cieście naleśnikowym i właśnie w takiej wersji będzie dziś u mnie na obiad. Zakupiłam śledzie w cenie 11 zł za kg (właśnie się moczą), usmażę je w cieście naleśnikowym i podam wraz z puree ziemniaczanym i surówką z kiszonej kapusty. Śledzie jadamy jako przystawki, w sałatkach, koreczkach opcji spożywania tej cennej ryby jest wiele. Moje dzieci uwielbiają również szprotki wędzone konserwowane w oleju. Gdybym dała po puszce na głowę, to każde by usiadło z widelcem i zjadło całość, córka zapytała by czy może jeszcze :) Śledzie kupujemy również w płatach ze skóra, nie tylko filety. Takie płaty sami wędzimy z przyprawami, czasem uda nam się kupić surową makrelę, którą również sami wędzimy takie ryby nasze dzieci zjadają jeszcze na gorąco. A cena ich jest sympatycznie niska i do tego wiemy jak zostały przygotowane. 





*M. Chyliński, J. Kwaśniewski "Dieta optymalna, dieta idealna" 

wtorek, 10 lutego 2015

Włóż wątróbkę do koszyka i podaj na obiad!


Przez wiele lat moje dzieci nie przepadały za wątróbką. Zaś we mnie tkwiło wciąż przekonanie, że jest zdrowa, a po za tym ja, mąż i najstarszy syn bardzo ją lubimy. Nadszedł nareszcie czas gdy dzieci zjadają ze smakiem również wątróbkę, kg wątróbki indyczej to koszt 7 zł, do tego 2-3 cebule, kilka ziemniaków, ogórek kiszony i mamy bardzo sycący i całkiem zdrowy obiad, a do tego dość ekspresowy. Polecam powrót do wątróbki na obiad. Wątróbka to bogactwo żelaza, wystarczy zjeść 100 g, a dostarczymy 10 mg żelaza czyli dwadzieścia razy więcej niż w piersi kurczaka. W wątróbce mamy również całkiem sporo cynku, jest ona bogata w witaminy z grupy B, dostarcza wartościowe białko oraz witaminę A. Ze względu na dużą ilość witaminy A nie powinno się jadać wątróbki codziennie, ale raz w tygodniu będzie ok. Wątróbka ma dość szerokie zastosowanie kulinarne można ją robić jak schabowy (panierując), w sosie, z jabłkami i cebulą, jako dodatek do pasztetów i past. Do niedawna wątróbka była napiętnowana, nazywana śmietnikiem i wysypiskiem toksyn. Obecnie wielu dietetyków zupełnie zmieniło zdanie na jej temat, podobnie jak w sprawie jajek i masła. Oskarżono je o podwyższanie poziomu cholesterolu, o wpływanie na rozwój płciowy chłopców, a obecnie uważa się je za cud natury. Żółtkownica na maśle zalecana jest jako środek wzmacniający w czasie rekonwalescencji. U mnie w domu jadało się wszystkie dostępne podroby, ostatnio wspominałyśmy z mamą nerki w sosie (trudno obecnie kupić nerki). Polecam wprowadzić do jadłospisu te zapomniane produkty, są bogate w wartości odżywcze, a cena ich jest naprawdę niska. Nie potrzeba suplementów, a to dodatkowo oszczędność. 


poniedziałek, 9 lutego 2015

Oszczędzanie a oszczędzanie


Mój blog nie jest o oszczędzaniu, ja jak na razie nie mam z czego odkładać oszczędności i ich słusznie lokować. Jak dla mnie oszczędne życie, to nie oszczędzanie! Nie znajdziecie tu porad jak powiększyć swój kapitał. Staram się pomóc tu tym osoba którym nie starcza do końca miesiąca lub nie stać ich na wakacje, zakup nowych ubrań, remont itp.  Z mojego doświadczenia wynika, że człowiek będący w trudnej sytuacji finansowej szuka oszczędności i stara się przetrwać jak najgodniej. Nie zastanawiamy się wtedy nad naszą wygodą i luksusem, myślimy by nie popadać w długi, chodzić najedzonym i przyzwoicie się ubrać. Dla mnie sytuacja w której nie wydam na usługi fryzjersko - kosmetyczne,to sytuacja w której mogę tą kwotę dołożyć do nowej kurtki czy butów. Jeszcze nie doszłam do momentu ciułacza z zasobnym kontem, nie oszczędzam dla samego oszczędzania. Oszczędzanie wynika z potrzeb rodziny na które nie jestem w stanie w 100% wyłożyć. Znana jest również prawda, że "w miarę jedzenia, apetyt rośnie"  dla jednej osoby luksusem jest mięso dwa razy w tygodniu, a dla drugiej to ubóstwo trudne do akceptacji. My z mężem zawsze priorytetowo traktujemy wszelkie opłaty, pozostałość dzielimy na  żywienie i wydatki typu chemia, leki. Na początku nie potrafiłam kwoty na  żywienie wykorzystać miesięcznie, więc dzieliłam sobie na tygodnie i starałam się nie wyskoczyć po za sumę. Nie da się przykryć dokładnie jeśli "kołdra" jest za krótka. Trzeba zdecydować czego i gdzie będzie mniej. Większość osób piszących do mnie to ludzie nie posiadający wyboru, czy jadę autem, czy idę pieszo. Wielu zastanawia się jem to co jest, czy nie jem w ogóle, oni mają "nóż na gardle", oni martwią się jutrem, rachunkami, brakiem pieniędzy w kieszeni. Często odstawiają auto i zupełnie z niego rezygnują, korzystają z bezpłatnych autobusów hipermarketowych lub szkolnych.  Jeśli nie mają innej opcji przesiadają się na rower lub chodzą pieszo.
Kiedyś pracowałam z młodzieżą pochodzącą z bardzo ubogich rodzin. Miałam okazje otrzeć się o ekstremalną biedę, bywało, że jedyny posiłek dla dzieci to obiad fundowany w szkole, w zimie lód miały na ścianach w domu. To doświadczenie wiele mnie nauczyło, przede wszystkim szacunku do tego co posiadam. Nikt z nas nie może mieć pewności, że nigdy nie sięgnie takiej ekstremalnej biedy. Więc cieszmy się z wszystkiego co mamy!!! 

czwartek, 5 lutego 2015

Oszczędny czy już sknera?


Powiem Wam, że lubię oszczędzać, chyba nigdy nie stanę się osobą rozrzutną. Odczuwam przyjemność w chwili gdy mam okazję zostawić pieniądze w kieszeni. Pięć dni temu ostrzygłam dwóch synów i podcięłam włosy córce, wczoraj sobie skróciłam grzywkę i zrobiłam hennę na brwiach z regulacją. Licząc całość to około 60 zł zostało w mojej kieszeni. W takich chwilach czuję niesamowitą satysfakcję. Podobnie jak kilka dni temu pojechałam do miasta załatwić sprawy urzędowe, odległości między urzędami to najdalej 1 km. Postawiłam centralnie auto na bezpłatnym parkingu i załatwiłam wszystko chodząc. Odniosłam dwie korzyści finansową (na paliwie) i zdrowotną (spacerując). Jest to dla mnie bardzo miłe uczucie gdy nie wydaję pieniędzy. Zastanawiam się czasem czy nadal jestem oszczędna czy już sknera. Nie mam pojęcia w którym momencie przekracza się tą granicę. Pewnie tylko moi bliscy byli by w stanie mi odpowiedzieć na to pytanie, ale jak na razie wszyscy sami wyszukują sposobów na oszczędniejsze życie. 
Młodszy syn (lat 13) uwielbia oglądać program "Mega Sknery" każdy pomysł na oszczędzanie dokładnie analizuje i bada czy mieści się w granicach rozsądku i już jest głupota i niewygoda nie przynosząca wymiernych oszczędności. Ostatnio wyrósł z kurtki zimowej i poszliśmy na fali wyprzedaży kupić mu nową, sam zaproponował by kurtka była większa, aby mógł ją nosić przez kolejny sezon. Odkładał kurtki bardzo drogie, szukał w pewnym zakresie cenowym, ale czym nas najbardziej zaskoczył to również rozważał jakość (by kurtka nadawała się na przyszłą zimę, a nie rozpadła po pierwszym praniu). Mocno nas zaskoczył swoja postawa w tak młodym wieku, ma bardzo praktyczne podejście do wydawany pieniędzy. Rozważa wszystko dokładnie. Lubi fajnie się ubierać, ale uważa, że lepiej mieć 3 zestawy fajne i to wystarczy mu. Czy będzie sknerą jako dorosły, nie mam pojęcia, mam tylko nadzieję, że będzie szanował swoje zarobione pieniądze i znał ich wartość. Córka uczęszcza obecnie na zajęcia w MDK-u w czasie ferii zimowych, tam dostają dzieci drugie śniadanie zjada je całe. Pytam czy jest smaczne, ona odpowiada, że nie zawsze, ale nie ma co grymasić jeśli nie chce być głodna to trzeba je zjeść, choć inne dzieci marudzą. Tym stwierdzeniem również mnie mocno zaskoczyła, dziewczynka w wieku 11 lat tak rozsądnie podeszła do sprawy. Jestem dumna z moich dzieci. 

środa, 4 lutego 2015

Zmiany w diecie - rezultaty


Od 3 tygodni nie jadamy prawie wcale pieczywa, owszem upiekłam chleb, ale na całą blaszkę wrzuciłam 100 g mąki, a po za tym jajka, tłuszcz i warzywa. Nie jadamy makaronów i ryżu białego. Codziennie rano na śniadanie jemy danie z jajek - omlet, jajecznica, lane kluski, placki serowe z jajkami, twaróg z ucierany z jajkami. Na lunch zjadamy sałatkę warzywa plus coś białkowego - ser biały, jajko, wędlina, makrela, resztki mięsa z obiadu itp. Na obiad gęsta zupa dość tłusta (mniejsze porcje niż kiedyś, ale dużo bardziej kaloryczne), kolacja do takie jak by drugie danie np. wątróbka indycza duszona z cebulą, puree ziemniaczane, ogórek kiszony lub gulasz wieprzowy, puree z kalafiora, bigos plus puree ziemniaczane. W ciągu dnia przegryzamy owocem np. jabłkiem i nasionkami słonecznika. Rezultat jest bardzo ciekawy, stan paznokci poprawił się niesamowicie całej rodzinie, moje łamiące się ciągle paznokcie udało mi się zapuścić do super długości, a ich twardość jest taka, że się nie raz podrapałam. Najstarszy syn miał bardzo kruche paznokcie, często boleśnie mu się łamały, obecnie super twarde ciężko mu obciąć. Młodszy syn miał białe plamki pod paznokciami, podobno to niedobór cynku, obecnie zero plamek, czyli w diecie otrzymuje to co powinien dostać jego organizm. U mnie wspaniały spadek tłuszczu wewnętrznego z 33% na 30,4% blisko normy jestem. Mąż zrzucił 3 kg mimo, że jada bardziej kalorycznie, nie stroni do tłuszczu (smalec, masło). Nie stosujemy żadnych suplementów obecnie. Dzięki zupie bogatej w kolagen (wrzucam do zupy nóżki wieprzowe, skórki które potem mielę) moje stawy i skóra zyskały bardzo dużo, zmarszczki nad górną wargą które niedawno się pojawiły super znikają, górna warga wygląda jak po botoksie. Czyli zaoszczędzam na suplementach, drogich kosmetykach i do tego nasze się poprawia. 

wtorek, 3 lutego 2015

Torba/chlebaczek z resztek dla dziewczynki



Uszyłam córce "chlebaczek"/torbę na zajęci dodatkowe, krótkie wycieczki by mogła zabrać coś do zjedzenia i picia lub jakieś własne drobiazgi. Torbę uszyłam ze swoich strych jeansów, chusteczki jeansowej już za małej dla córki oraz paska od torby która się kompletnie zniszczyła i został z niej tylko pasek. Podszewka została wykonana z zasłonki od teatrzyku, który dzieci dostały w prezencie wiele lat temu i tylko zasłonka została ;)  Wycięłam część nogawki z napami i wykorzystałam jako zapinanie torebki, z chusteczki naszyłam ozdobną kieszonkę do przód torby. Musze jeszcze wszyć małą kieszonkę do środka na jakieś drobiazgi, by nie ganiać ich po całym wnętrzu. Jest to pierwsza w moim życiu taka torba z podszewką i z poszerzanym bokiem, daleko jej do ideału, ale swoją funkcję spełnia i nie wydałam na nią ani grosza, użyłam moich zapasów zachomikowanych na kiedyś tam...





Na zdjęciu jest zaraz po uszyciu, jeszcze nie wyprana, więc jest trochę pognieciona.