wtorek, 30 maja 2023

Przetwory 2023 czas zacząć!

 


Sezon na przetwory uznaję za otwarty! Suszenie, mrożenie itd. ruszyło już u nas w domu. Na razie zamroziłam rabarbar, nastawiłam z rabarbaru nalewkę oraz zaczęłam suszenie ziół lubczyk, mięta, rozmaryn. W ogrodzie u mojego Taty pojawiły się po za rabarbarem i lubczykiem, rzodkiewki i sałata. Wszystko z uprawy bez sztucznych nawozów i oprysków. Teraz będę wypatrywać spadku cen truskawek by odrobinkę dżemów zrobić choć tak z 5 słoiczków. Uwielbiam zapełniać spiżarkę przetworami, zimą i wczesną wiosną mamy nadal możliwość korzystania z zapasów, w styczniu, lutym piekę ciasto z malinami (mam nadal odrobinkę jeszcze zamrożonych z własnego ogrodu), z rabarbarem, śliwkami czy z truskawkami. Nie wydając fortuny mogę cieszyć się owocami mrożonymi, może uda mi się nazbierać jagód w tym roku, w zeszłym nie wyszło mąż wymagał opieki i nie dreptałam samotnie po lesie (w sumie to nie lubię sama tego robić). Mam jeszcze trochę soków z własnych owoców, kilka słoików dżemów, ogórki kiszone już zniknęły, podobnie jak papryka konserwowa, z mrożone zostało troszkę mizerii, pomidory, jabłka krojone do ciasta oraz dwie torebki papryki ostrej do pizzy używamy.


A jak u Was sprawy się mają, zaczęliście sezon przetworów? Lubicie robić zapasy w sezonie? Macie gdzie je przechowywać? Ja przez lata robiłam bardzo małe zapasy bo miałam niewiele miejsca do przechowywania, teraz mogę zaszaleć.


poniedziałek, 22 maja 2023

Jak się żywicie?

 


Żywność i żywność, a może lepiej jedzenie i cos co udaje jedzenie, tak niestety na sklepowych półkach jest sporo produktów które udają jedzenie. Jedna osoba napełni lodówkę za 100 zł, a druga za 300 zł i wcale ta druga nie kupi kawioru, łososia czy szynki szwarcwaldzkiej. Niestety  ceny poszybowały strasznie w górę i ciężko przełknąć wzrost kosztów wyżywienia, niestety wiele rodzin jest zmuszona do zakupów niskiej jakości produktów żywnościowych. Całkiem niedawno na luzie żywiłam pięcioosobową rodzinę za 1000 – 1200 zł, obecnie nie jestem w stanie używając produktów  dobrej jakości zamknąć się w tych granicach. Teraz średnia u nas na wyżywienie oscyluje w okolicy 1800 – 2000 zł. Ratuje nas fakt, że miesięcznie dostaję od taty około 100 jajek od domowych wolno biegających kurek. Sama piekę chleb, ciasta, ciasteczka. Sami wytwarzamy wędliny i dodatki do pieczywa – pasztety, pieczenie, wędzone wędliny, pasty itp. Dzięki temu mogę mieć żywność dobrej jakości w rozsądnej cenie. Poluje na mięsne promocje np. kurczak z wolnego wybiegu, wołowina, indyk.  Gotuję wszystkie obiady sama, nie jadamy na mieście, nie kupujemy słodyczy, napojów – mamy filtr z odwróconą osmozą, soki z własnych owoców zrobione w sezonie letnim (porzeczka czerwona, czarna, wiśnie, winogrona i aronia).  Ryby wychodzą nas dość drogo bo zamawiam prosto z kutra od lat od jednego dostawcy, niestety za jakość musze płacić, gdy jadę nad morze kupuję również prosto z kutra ryby i przywożę do mrożenia w domu by mieć dobrej jakości produkt. Nie kupuję gotowych dań, dodatków do pieczywa po za żółtym i białym serem. Biały ser tylko w wersji podstawowej i sama robię z dodatkami typu rzodkiewka, szczypiorek, zielony ogórek, papryka, czosnek. Nie kupuję konserw rybnych, sałatek gotowych itp. Jadamy masło do pieczywa i do wypieku ciasta nie używam margaryn w żadnej postaci. Poluję na promocje i kupuje więcej, jak jest krótki termin to mrożę i już. Czasem mam dość takiego ciągłego wytwarzania jedzenia, ale jak idę do sklepu i chce kupić np. szynkę dobrej jakości to cena mnie pokonuje i kupuje mięso, pekluje wędzę lub piekę w brytfannie i przestaję narzekać. Wielokrotnie tak kończyło się moje niechcenie. Ostatnio patrzyłam baleron ze świetnym składem w cenie 75 zł za kg, no niestety poszłam na stoisko z mięsem i kupiłam 2 kg karczku w cenie 21 zł za kg, włożyłam w marynatę na 3 dni i upiekłam w piecyku, straciłam około 300 g na całości, mam 1,7 kg dobrej jakości wędliny za 42 zł, no można dodać do tego koszt energii która zużyłam w czasie 2 godzin pieczenia.




Podobno Polacy w porównaniu do innych nacji dość często czytają skład, ale w ostatnim czasie wiele osób przyznaje się, że kupuje tańsze produkty wiedząc, że są niskiej jakości, ale nie stać ich na lepsze. Wiem z pewnego źródła, że zakłady wędliniarskie musiały zwiększyć produkcję wędlin pozyskiwanych z MOM i zainwestować w specjalistyczne do tego maszyny, wcześniej wiele zakładów mięsnych odsyłało więcej na karmę dla zwierząt, obecnie przetwarza na wędliny. Czyli jednak popyt na tanie wędliny wzrasta.

Pojawił się również inne kierunki w społeczeństwie jak samowystarczalność, wiele osób stawia w ogródkach, na tarasach, balkonach inspekty, tunele foliowe w celu uprawy warzyw. Inni kupują kury, indyki i zaczynają hodowlę zdrowego mięsa i jajek. Podobno rozpowszechnia się praktyka kupowania świnki u rolnika w celu uboju, zwierzę jest karmione odpowiednio a potem z pełnym nadzorem weterynaryjnym poddawane ubojowi i przetwarzane. Cały swój okres wzrostu przebywa u rolnika.  Nie praktykowałam tylko słyszałam od znajomych. 

Według badań obecnie około 50% Polaków oszczędza na jedzeniu, 37,3 proc. poświęca na ten cel 1500–2000 zł w ciągu miesiąca, 21,4 proc. przeznacza miesięcznie na jedzenie 2000–3000 zł, a 19,4 proc. wydaje od 1000 do 1500 zł. Tylko 17,9 proc. podaje że ich miesięczne wydatki na żywność mieszczą się w 1000 zł. Powyżej 3000 zł na jedzenie wydaje jedynie 4 proc. Według danych statystycznych wychodzi że około 500 - 1000 zł wydajemy na żywność miesięcznie na osobę. Ja wydaję od 350 - 400 zł na osobę miesięcznie. 

Niestety złej jakości żywność to chwilowa oszczędność bo o ile nic nam nie stanie się jeśli ugotujemy zupę na warzywach i łyżce oliwi o tyle jeśli zjemy  nafaszerowane chemią wędliny, tłuszcze chemicznie utwardzane, słodziki itp. Świństwa to nasze zdrowie niestety zostanie nadwątlone, co pociągnie poważne koszty leczenia za sobą i te oszczędność niewiele nam dadzą.

Myślę, że warto jednak pomyśleć nad podejściem do jakości żywności i możliwościami uzyskania zdrowych dań w rozsądnej cenie.


piątek, 19 maja 2023

Własne M?

 


 

Możemy zarabiać 20 000 miesięcznie lub więcej i niemieć pieniędzy, jak to się mawia potocznie ”apetyt rośnie w miarę jedzenia”.  Nie ważne ile zarabiamy, ważne ule wydajemy, na co wydajemy, jak wydajemy. Finansiści uważają, że koszt naszego mieszkania/domu powinien wynosić 30% naszego dochodu, czyli czynsz, opłaty, rata kredyty, koszt wynajmu za miejsce w którym mieszkamy nie powinna przekraczać 30% naszych dochodów. Jak jest w istocie? Myślę, że u wielu osób niestety to dużo większa część. Zatem powinniśmy zweryfikować nasze oczekiwania co do lokalu lub zwiększyć nasz dochód.  Myślę, że trzeba przed podjęciem decyzji o własnym przysłowiowym M zadać sobie kilka pytań. Podstawowe to czy mamy stały, pewny dochód. Tak jak wspomniałam wcześniej czy koszt lokum nie wykroczy ponad 30% naszego dochodu. Czy mamy poduszkę finansową np. na 3 miesiące najlepiej na 6 w przypadku utraty zatrudnienia. Jeśli wszystko jest na tak, ruszamy do realizacji naszych marzeń. My decydując się na budowę naszego domu nie spełnialiśmy jednego z punktów i to nas pogrążyło, nie posiadaliśmy wolnych rezerw finansowych, to był rok wielkiego bumu budowlanego i ceny materiałów wzrastały nawet o 50% czego nie przewidzieliśmy. Bardzo mocno nas to dotknęło, utknęliśmy w kredytach i przez kilka lat nie mogliśmy się z nich wygrzebać. 




Zatem wiem co pisze, to są ważne punkty w chwili podjęcia decyzji o mieszkaniu/domu.  Obecnie mamy tylko kredyt za dom, brak czynszu, niewielkie opłaty za wodę (bez opłat za ścieki, posiadamy oczyszczalnię mechaniczną), bez opłat za prąd i ogrzewanie (tylko opłaty za liczniki i kwoty związane z przesyłami), oraz opłata za śmieci.  Ogólnie koszty lokalowe są poniżej 30% naszych dochodów. Teraz dbamy o poduszkę finansową bo życie nauczyło nas tego, nie musieliśmy sięgać po rady doradców finansowych, wiemy to z własnego doświadczenia. W temacie czy kupić czy wynajmować są zdania podzielone. W Polsce bardzo mocną mamy więź do mieszkania/domu, często gdy dzieci opuszają domostwo wiele osób nie potrafi zmienić dużego mieszkania, domu na coś mniejszego, trzyma się kurczowo swojego domostwa, często trudnego w utrzymaniu i nie jest tylko fakt finansowy, ale również fizycznie nie są w stanie zadbać o dobry stan. Widzimy podupadające domu, niszczejące mieszkania. Czemu mamy w tradycji tak sile przywiązanie do miejsca, może to jakaś pamięć genetyczna, ciągle nam coś odbierano, ciągle walczyliśmy o ziemię. Nie mam pojęcia, ale fakt jest faktem. Znam wiele osób mieszających  pojedynczo w mieszkaniu 3-4 pokojowym, albo dwoje w domu 200-300 metrów. Jeśli mają fundusze na utrzymanie w pełnym tego słowa znaczeniu domu i dobrze się w nim czują to czemu nie, ale ile jest takich osób? Ciotka mojego męża została sama w 5 pokojowym domu, nie stać ją na utrzymanie domu, ba nawet na ogrzewanie całego jej nie stać, ale nie ma mowy o sprzedaży i zamianie na coś mniejszego, bez potrzeby szarpania się ze śmietnikiem, węglem, rozpalaniem w piecu itp. sprawami trudnymi dla starszej osoby. Ja uwielbiam nasz dom, najstarszy syn nie usamodzielni się, nie mamy kosztów ogrzewania, ale nie zapieram się kopytami że na zawsze w nim pozostanę. Co przyniesie czas zobaczymy lubię zmiany, w czasie 32 lat małżeństwa przeprowadzaliśmy się 5 razy, raz zaczynaliśmy od jednego pokoju z łazianką, kuchnia i niewielkim przedpokojem, a wyprowadzaliśmy się z mieszkania które miało 5 pokoi (było to mieszkanie na poddaszu i je rozbudowaliśmy). Jesteśmy otwarci na zmiany jeśli są dla nas korzystne, wygodniejsze. Czasem marzy mi się zakup kampera i zamieszkanie w nim (czasem zatrzymać się na dłużej gdzieś i wynająć mieszkanie), podróż przez kilka lat po świecie, ale niestety praca nam na to nie pozwala, nie mamy w tym momencie możliwości pracy zdalnej. Czasem marzenia są po to by je mieć. Ostatnio chcieliśmy zakupić przyczepę kempingową, ale maż uległ wypadkowi i nas to zatrzymało, marzyliśmy by choć kilka razy w roku ruszać w nieznane z własnym domkiem jak ślimaczki. Może choć ten plan nam się uda i ruszymy na takie wyprawy. Ostatnio co raz częściej podróżujemy już w troje, zatem taka przyczepa była by w sam raz. Pamiętajmy o ważnej rzeczy – by zadać sobie pytanie dlaczego chcemy mieć mieszkanie/dom? Bo jeśli tylko dlatego że mają inni, odpuście, to  słaba motywacja.  


środa, 17 maja 2023

Czas wolny, aktywne spędzanie czasu nie za miliony

 


Staram się żyć aktywnie, ale nie mam ochoty wydawać na wszystko dużych sum pieniędzy. Ostatnio dostrzegłam, że jest wiele rozrywek dla mnie interesujących które są zupełnie za darmo, albo za niewielkie kwoty pieniędzy. Często chodzę na spotkania autorskie, czytam dużo książek i udaje mi się trafić na spotkania z ich autorami. Ostatnio byłam na spotkaniu z Olga Rudnicką, wcześniej z Andrzejem Pilipiukiem, Martyną Wojciechowską itd.  Chętnie biorę udział w oprowadzaniu po ulicach miasta i muzeach z przewodnikiem, są takie cykle  gdzie koszt jest niewielki koło 5-10 zł za osobę.  W miastach gdzie są muzea często odbywają się cykliczne warsztaty nieraz za symboliczne 2 zł.  Koszty niewielkie rozrywka dla mnie super.  Bardzo lubię tak spędzać czas. W moim mieście co najmniej raz w miesiącu jest spotkanie z jakaś publiczną osoba, ostatnio był Mariusz Szczygieł, a za chwilę będzie spotkanie z Anną Stryjewską, zazwyczaj są to spotkania bezpłatne. Kilka razy w roku są organizowane wernisaże, koncerty  również za zero złotych. Po za tym chętnie ruszam na wycieczki rowerowe lub piesze, wyszukuję zabytki w okolicy (często dzięki grupą na mediach społecznościowych) i zwiedzam. Czasem są to kościółki, kapliczki, ruiny, a czasem nieznane małe prywatne muzea, gdzie wejście kosztuje grosze bo tworzą je ludzie z pasją a nie dla kasy tylko.  Chodzę również na warsztaty gdzie opłata za wejście jest dowolna, podobnie na zajęcia jogi, ludzie wrzucają niewielkie kwoty, czasem przynoszę ciasto w ramach opłaty za wstęp.  Zajęcia medytacji, gotowania są bezpłatne. Korzystam również z propozycji online, jest spora oferta za niewielkie pieniądze lub gratis. Często brak mi czasu na wszystko, musze rezygnować z atrakcji w których chciała bym wziąć udział. Kiedyś wyszukiwałam takie zajęcia dla dzieci, jak nauka gotowania w centrum ogrodniczym w restauracji, albo nauka uprawy roślin, spotkanie z policjantką, zajęcia w bibliotece itd. Naprawdę nie trzeba mieć zasobnego portfela by żyć aktywnie, często podrzucają mi znajomi info o różnych warsztatach.  Dodatkowo korzystam ze spacerów i wyszukiwania ciekawostek miejskich na własną rękę przy pomocy Internetu. Lubię spotkania ze znajomymi, spotykamy się na składkowych imprezach. Lubię podróżować i staram się to ogarniać w miarę możliwości niedrogo.  Lubię malować, robić na drutach, gotować, czytać (czytam głównie z biblioteki książki), lubię śpiewać (szukam warsztatów z białego śpiewu), robię wiele rzeczy w wolnym czasie.




A Wy jak spędzacie wolny czas?


poniedziałek, 15 maja 2023

Wirtualne nie/zrozumienie

 


Znalezione w necie, jak dla mnie bardzo mądre słowa. Nie da się odczuć intencji, przekazu tylko w tekście pisanym. Nie tam gdzie potrzeba zostanie postawiony przecinek, gdzieś w złym miejscu znak zapytania i wykrzyknik, nie jesteśmy wstanie zrozumieć pełnego przekazu myśli i treści. Często zadajemy sobie pytanie - co właściwie miał autor na myśli? Nie reagujmy emocjonalnie, próbujmy zrozumieć, pytajmy, za dużo dokoła złych emocji jest.




 "3 miesiące dyskusji na FB nie zastąpią 5 minut rozmowy. Wymieszane komentarze jak zdania wyrwane z kontekstu. Jednak nie da się oszukać tysięcy lat ewolucji. Nie widząc czyjejś twarzy, mimiki, gestu, postawy ciała przestajemy się rozumieć. Szukamy w cudzych tekstach tego, czego w nich nie ma, znudzeni czytaniem pomijamy to, co w nich jest. I coraz dalej nam do siebie."


piątek, 5 maja 2023

Kto w domu "rządzi" kasą?

 


Jak wygląda współczesny model rodziny? Czy kobiety nadal oddają się społecznemu naciskowi i rezygnują z kariery na rzecz rodziny? Czy nadal mężczyzna to osobnik wszechwiedzący i podejmujący decyzje? Czy na rodzinę nadal zarabia głównie mężczyzna? Czy tylko kobiety potrafią zająć się domem i dziećmi?

Nie sądzę by nadal tak funkcjonowała polska rodzina.  Owszem jest dużo pozostałości po wcześniejszym modeli rodziny opartym na patriarchacie, ale bardzo  szybkim krokiem ostatnio się to zmienia. Kiedyś rolą kobiety było wyjście za maż, rodzenie dzieci, zajmowanie się domem i praca zawodowa, ale nie w celu robienia kariery ale w celu zwiększenie dochodów rodziny i wsparcia budżetu domowego. Pamiętam jak poszłam do szefa po podwyżkę i usłyszałam, że rodzinę ma utrzymać mąż, a ja przychodzę tu tylko by mieć rozrywkę i nie zgłupieć w domu. Nie miałam wtedy jeszcze dzieci. Ja przez kilka lat przed narodzeniem pierwszego dziecka byłam głównym nazwijmy to żywicielem rodziny, to ja zarabiałam więcej. Po narodzinach najstarszego syna się to zmieniło, wtedy ojcowie nie mieli zbyt wielu możliwości pozostania w domu z niemowlakiem. Ja zaczęłam dorabiać pracami domowymi typu przepisywanie tekstów, tworzenie stron www itp., więc moje dochody były  niepowalające. Powrót kobiety z małym dzieckiem na rynek pracy jest i obecnie dość trudny, wielu pracodawców ma obiekcje że będziemy ciągle na zwolnieniu,  biec na każde skinienie dziecka itd.  Obecnie co raz częściej spotykam  ojców na urlopie wychowawczym i nie wstydzą się tego, są pory które dzielą się tym urlopem i są zgodni, że w wychowaniu dziecka powinni uczestniczyć obydwoje.  Wiele kobiet boi się utraty swojej wolności na rzecz dziecka, bo wie, że partner nie jest gotowy na  taki wspólny układ, więc wolą uniknąć sytuacji „zamknięcia” ich w domu.




Współczesny model również różni się i to mocno w temacie kto jest głowa rodziny, kobiety w większość znają swoją wartość i możliwości, przez to nie pozwalają się odstawić na „boczny tor” i tylko współuczestniczyć bez możliwości podjęcia ostatecznej decyzji.

Podobnie jest z obowiązkami domowymi, silnie wkroczyła do naszych domów równość, matki starają się  wychowywać swych synów na osoby potrafiące radzić sobie w kuchni jak i z porządkami domowymi. Młode kobiety również zadają tego od swych partnerów.

Niestety w kwestii wynagrodzenia za pracę jeszcze potrzeba czasu na zamiany. Nadal jest gdzieś ten stereotyp, że to facet utrzymuje rodzinę. Dość często kobiety same pozwalają na to by nie interesować się finansami rodzinnymi, mam sporo znajomych w różnym wieku i bardzo dużo kobiet nie ma pojęcia jakim budżetem rodzina dysponuje, jakiej wysokości są opłaty. Znam i takie młode pary gdzie partner wydziela tygodniówki na zakupy. Owszem, znam jedną parę gdzie to mąż nie wie ile zarabia, ile wydają na opłaty i jakie mają oszczędności, ale podkreślam to jest jedna para.

My posiadamy wspólne konto bankowe, prowadzimy jeden plik budżety domowego, mamy dostęp do swoich wzajemnych pieniędzy, po prostu mam jak by wspólny portfel.

A jak jest u Was wspólnie podejmujecie decyzje o waszych finansach?  Znacie swoje dochody i wydatki wzajemnie? Jeśli jest problem z płynnością finansową to razem potraficie „zacisnąć pasa”? Razem decydujecie o swoich priorytetach finansowych i życiowych?