czwartek, 28 maja 2015

Falafel - przepis


Leżała w spiżarce od jakiegoś czasu ciecierzyca. Leżała, a ja namyślałam się, co z niej zrobić. Wpadła mi w ręce ulotka jakiegoś sklepu i tam przepisu na falafel. Odłożyłam zapomniałam o nim i już. Aż pewnego dnia poczęstowano mnie właśnie falafelem, stwierdziłam, że bardzo smaczne jest, więc z racji, że mam przepis to może zrobię sama, ale twórca kotlecika uprzedził mnie, że to dość trudne. Fakt pierwszy kotlecik rozpadł mi się na patelni, drugi udało się usmażyć dopiero kolejne były takie jak trzeba.:) Potrawa jest bezglutenowa i nie zawiera jajek, orzechów, więc w pełni bezpieczna dla wegetarian, alergików i osób chorych na celiakie. Te kotleciki są wspaniałym źródłem błonnika, źródłem białka, jest bogata w mikroelementy i witaminy takie jak - fosfor, potas, cynk, witaminy z grupy B, a także żelazo i magnez.


Dowód na to, że utrzymują się w całości po usmażeniu :) 


Składniki: 
  • 400 g ciecierzycy - 4 zł
  • mała cebula - 0,20 zł
  • 2 ząbki czosnku - 0,20 zł 
  • 4 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki - 2 zł 
  • 3 łyżeczki oliwy - 0,10 zł 
  • łyżeczka mielonego kminu rzymskiego
  • 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki chili
  • sól do smaku
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 2 łyżki mielonego siemienia lnianego zalanego 4 łyżkami gorącej wody
  • tłuszcz do smażenia


Ciecierzycę namaczamy w wodzie, najlepiej na noc, nie mniej niż 12 godzin. Następnego dnia mielimy ciecierzycę razem z cebulą, dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę lub starty na drobnej tarce. Następnie dokładamy pietruszkę oraz przyprawy, siemię lniane i oliwę oraz sodę całość dokładnie mieszamy i doprawiamy do smaku solą. Formujemy małe kotleciki i smażymy na patelni posmarowanej tłuszczem. Można je jeść na zimno, jako przekąskę, na ciepło z sosami/dipami.
Gotowe falafele widziałam na eko targu w cenie 4,5 za 4 sztuki. Domowa wersja to 6,50 zł + przyprawy i energia do usmażenia za około 20 sztuk. Jeśli wolimy wersję delikatniejszą, możemy najpierw ugotować ciecierzycę, a następnie zmielić. 

wtorek, 26 maja 2015

Tanio i zdrowo




Tanio i zdrowo, taki był tytuł oglądanego przeze mnie programu Bosackiej. Kolejny raz potwierdza się to, co wiem, by jeść tanio i zdrowo musisz sobie sam przygotować jedzenie. Gotowe jedzenie nie można nazwać jedzeniem, no chyba, że kupujemy dania z małych produkcji, ale niestety to jest dość drogie. Zatem nie ma wyjścia, albo rodzina rusza do kuchni, albo je produkty udające jedzenie. Obecnie czytam pierwszy tom B. Pawlikowskiej „W dżungli zdrowia” i tu znowu moje obserwacje, doświadczenie zostają potwierdzone, nie ma możliwości jeść tanio i zdrowo, jeśli nie chcemy nic robić w kuchni. No chyba, że przejdziemy na dietę surową, ale i tu jest haczyk, bo np. medycyna chińska nie poleca jedzenia tylko zimnych dań i obciążania organizmu nimi. Czyli wracamy do kuchni i gotujemy dania dla siebie i rodziny. Dzięki przygotowywaniu dań w domu naprawdę mamy możliwość jeść zdrowo i niedrogo.  Przygotowując kanapki do pracy/szkoły w domu zaoszczędzamy niemałe kwoty w porównaniu z tym, co wydamy na gotowe śniadanie. No, bo ile kosztuje kanapka, bułka słodka? A ile kosztuje przygotowanie kanapki w domu? Dużo, dużo taniej. Gotowe produkty do pieczywa są naładowane chemią, której zupełnie nie jest w stanie nasz organizm strawić. Obciążamy system odpornościowy toksycznymi odpadami, zaczynamy dzięki temu mieć problemy ze zdrowiem, więc idziemy do lekarza, a tam dostajemy receptę i idziemy do apteki. Jaki jest morał, zaoszczędziliśmy czas w kuchni, kupiliśmy tanie jedzenie, bo mamy ograniczone fundusze, ale nasze zdrowie jest do niczego, więc spada nasza wydajność, a do tego wydajemy pieniądze w aptece. A wystarczy spędzić trochę czasu w kuchni, można ten czas spędzić z rodziną, mieć chwilę na wspólną rozmowę, bycie razem.  Upieczenie kawałka mięsa by mieć zdrowy dodatek do pieczywa nie kosztuje nas za wiele pracy.  Wiem, że dla wielu osób kuchnia to bardzo nielubiane miejsce, ale nie trzeba w nim zamieszkać by jeść zdrowo. Ja przez wiele lat jeździłam na urlop do znajomych (zajmowaliśmy się ich psem, a dzięki temu mieliśmy bezpłatną kwaterę nad morzem) i gotowałam obiady. Wybierałam dania szybkie i proste w przygotowaniu typu ryż z warzywami na patelni, zapiekanka itp. Nie spędzałam więcej jak 30 minut na przygotowaniu, owszem potem danie piekło się około 40 minut, ale ja w tym czasie mogłam być z rodziną, czytać, oglądać film….. Nie musiałam stać przy garnkach w kuchni.  

Ostatnio udało mi się zakupić w antykwariacie książki z przepisami z lat 70-80, uwielbiam je, są tam dania z prostych składników, bez wymyślnego wykonania, dość szybkie w przygotowaniu, składnik są zazwyczaj tanie. No po za wołowiną, która w tamtych czasach była w cenie przystępnej.  Nie ma w przepisach przyprawy uniwersalnej, którą trafiam w przeglądanych gazetkach wydawanych np. Przepisach czytelników. Polecam sięgać do książek mam i babci. Tam są proste często szybkie i tanie dania. 

poniedziałek, 25 maja 2015

Naleśniki ryżowe


Ostatnio eksperymentuję z bezpszennymi naleśnikami, były już na mące Schar, jaglane, gryczane, a teraz ryżowe. Przyznam, że ryżowe wydają nam się najsmaczniejsze. Są właściwie podobne do zwykłych pszennych. 





Składniki: 
  • 2 szklanki mąki ryżowej - 3 zł
  • 2 szklanki mleka (może być roślinne) - 1,25 zł
  • 1/2 szklanki wody
  • 3 jajka - 1,50 zł
  • szczypta soli
  • tłuszcz do smażenia (ja smażę na smalcu) - 0,50 zł 
Koszt całkowity bez uwzględnianie kosztów energii - 6,25 zł 
Mieszamy razem wszystkie składniki i smażymy na rozgrzanym tłuszczu. Ja podałam w wersji z białym serem, ale na słono czyli z cebulą, pieprzem było nadzienie. Można podać z nadzieniem takim jak do ruskich pierogów, jak dla mnie świetna wersja naleśników. Polecam. Mniej pracy, a smak zbliżony. 

czwartek, 21 maja 2015

Nie ma niczego, ani nikogo, kto by za Ciebie rozwiązał Twoje problemy..........




Często piszecie do mnie, że macie dość takiego życia, że nie chcecie tak żyć, że to wegetacja nie życie, że jak ja śmiem czerpać przyjemność z oszczędnego życia. Kiedyś wstawiłam pewien cytat na FB „Nie ma niczego, ani nikogo, kto by za Ciebie rozwiązał Twoje problemy. Nikt i nic nie jest odpowiedzialne za to, jak myślisz i robisz, po za Tobą samym”. Ja tylko mogę Wam pokazać jak my sobie radzimy, jak nasze życie się zmienia, jak wychodzimy z długów, jak szukamy rozwiązań. Nie mogę rozwiązać za Was problemów, które was nękają, nie mogę brać na siebie Waszego trudu i zabrać Wam smutek i złość. Nie mogę Wam dać ryby, mogę za to dać wędkę. Pokazuję Wam „narzędzie” sposoby jak sobie poradzić, ale nie zrobię tego za Was. Dzielcie się swoimi konkretnymi problemami, będę publikować na blogu je i dzięki temu inni mogą Wam pomóc, ale w konkretnym przypadku, a nie w ogólniku „mam dość, nie chcę tak żyć, chce móc kupić, co mam ochotę” itp. Podam Wam przykład jak mogą wyglądać kłopoty finansowe i jeśli nie zna się drugie dna można oceniać to dwojako, bez poznania szczegółów.




Wszystko na świecie kręci się wkoło pieniędzy, 
znika człowiek, 
uczucia, tracimy cel, 
że najważniejsze jest być, a nie mieć....


Pewna znajoma wpadła głupio w kłopoty finansowe. Zaszła w ciążę i uznała, że to, co jej będzie płacił ZUS z jej składki to dla niej za mało.  Zaproponowała swojemu pracodawcy, że zwolni się od niego, otworzy własną firmę, a dla niego będzie świadczyć usługi i jeszcze dla innej firmy. Ok, pracodawca ucieszył się, ona obiecała, że będzie pracować tak długo jak się da, czuła się nie fer, bo poinformowała go w 4 miesiącu ciąży, a zajmowała pojedyncze stanowisko, do którego trzeba minimum 2 miesiące kogoś przyuczyć. Umowa wydawała się korzystna dla obydwu stron, gdy by nie pewien problem. Jej zaczęło się, co raz mniej chcieć pracować, miał rozwalony remont w domu, w pracy nowa dziewczyna w sumie zaczynała ogarniać temat, więc postanowiła, że pójdzie na zwolnienie. Bum, poszła na zwolnienie, ale za szybko, ZUS głupi nie jest kasy darmo nie rozdaje, więc wyczuł podstęp i odmówił wypłaty chorobowego zasiłku, ona podała sprawę do sądu, ale została bez kasy. Pracodawca, co prawda zaproponował jej prace zlecone, ale jakoś nie do końca miała chęć, liczyła, że uda się z ZUS-em wygrać, nie udało się. Pracodawca chcąc by wróciła ponownie po urodzeniu dziecka zaproponował pożyczkę 2 000 miesięcznie, jak wróci to odda pomalutku lub jak wygra sprawę z ZUS-em. Ok dostała kasę przez 3 miesiące i uznała, że nie wróci do pracy tak jak obiecała po 6 miesiącach od urodzenia dziecka, ale po roku, poczuła instynkt macierzyński i chciała być z dzieckiem. Pracodawca na to, że w takim układzie to on pięknie dziękuje i kończy wypłacanie kasy, bo po pierwsze dziewczyna, która została rekomendowana przez nią i przyuczona zawaliła, musiał zatrudnić kolejną do pomocy, a po drugie jemu się nie opłaca taki biznes i wylogował się.  Znajoma zostaje bez kasy, pracy i świadczeń i co robi. Ano obraża się na cały świat. Mają kredyt, niemowlaka i jedną pensję. Zamiast ogarnąć się i iść na układy z pracodawcą by może dał jakieś zlecenia do domu, sprzedać samochód i spłacić kredyt (mają brykę na stałe służbową męża), jednak wrócić do pracy po 6 miesiącach, zrezygnować z pewnych wygód typu mając osiedlową kablówkę zrezygnować z cyfry, kupić wózek nie firmowy zamiast chico, wyjechać na urlop na agroturystkę, a nie do dobrego hotelu nad morze. Nie ona nie szuka rozwiązania, tylko namawia matkę by zbluzgała pracodawcę. Wszystkim opowiada, że życie jest do kitu, że ma dość itd. I jako można ocenić taki przypadek?? Spróbujecie sami J


Najgorsze, co możemy zrobić w chwili, gdy mamy kłopoty finansowe to szukać winnych, a nie szukać rozwiązania. Każdy z nas sam składa podpisy na umowach bankowych, sam wydaje zarobione pieniądze, sam podejmuje decyzję…….. Jak już powstał problem, szkoda czasu na szukanie winnych, trzeba się ogarnąć i starać się z całych sił zmieniać sytuację i rozwiązywać problemy. 

środa, 20 maja 2015

Wersja mojego jadłospisu całodziennego na kilka dni :)



Jadłospis na kilka dni, moja wersja, dla mojej rodziny Jadłospis ten uwzględnia preferencje żywieniowe mojej rodziny, nasz czas, rytm życia domowników, zasoby finansowe, alergie i nietolerancje. Nie jest przykładem dietetycznym. Stworzyłam go sama, nie jestem dietetykiem, nie narzucam nikomu takiego sposobu odżywiania. Nie raz przy okazji jadłospisów pisałam, że u nas drugie danie jadamy na kolację z racji, że mąż z najstarszym synem wraca około godziny 18, a chcemy wszyscy razem usiąść, choć raz dziennie do stołu. Jest to dla nas istotne i dlatego dostosowaliśmy na stałe nasz rytm posiłków do rytmu funkcjonowania domowników. Mąż i najstarszy syn jedzą dodatkowo lunch po za domem, ale zabierają go z domu. Pierwsze śniadanie wszyscy jedzą w domu przed wyjściem do szkoły i pracy, staram się by to by ciepły posiłek

Poniedziałek
I śniadanie: płatki jaglane na mleku
II śniadanie: kanapki z serem żółtym i ogórkiem kiszonym, herbatka z pokrzywy
Obiad: zupa pomidorowa z makaronem
Podwieczorek: ciastka owsiane, jabłka, herbatka owocowa
Kolacja: naleśniki ryżowe z białym serem, sok z aronii z wodą (domowy sok)

Wtorek
I śniadanie: jajecznica z boczkiem, pieczywo z masłem, herbatka owocowa
II śniadanie: kanapki z pasztetem domowym, ogórek kiszony, herbatka z pokrzywy
Obiad: zupa pomidorowa z makaronem
Podwieczorek: ciasto czekoladowe gryczane, sok jabłkowy
Kolacja: ziemniaki, kotlet mielony, buraczki zasmażane, herbata owocowa

Środa
I śniadanie: płatki ryżowe na mleku z miodem i cynamonem
II śniadanie: kanapki z mielonką domową, rzodkiewki z ogródka, herbatka z pokrzywy
Obiad: zupa pieczarkowa z ziemniakami
Podwieczorek: sałatka jarzynowa, pieczywo, herbatka owocowa
Kolacja: sos pomidorowy, makaron, sok z aronii z wodą (domowy sok)

Czwartek
I śniadanie: omlet z dżemem domowym, herbatka owocowa
II śniadanie: budyń
Obiad: zupa pieczarkowa z ziemniakami
Podwieczorek: kanapka z pasztetem i ogórkiem kiszonym, herbatka z pokrzywy
Kolacja: jajko sadzone, ziemniaki, fasolka szparagowa

Piątek
I śniadanie: jajecznica, na maśle ze szczypiorkiem, pieczywo z masłem, herbata czarna
II śniadanie: kanapka z żółtym serem i ogórkiem kiszonym
Obiad: zupa z soczewicy
Podwieczorek: ciastka owsiane, kakao
Kolacja: pulpety w sosie koperkowym, kasza jaglana, marchewka gotowana z groszkiem





wtorek, 19 maja 2015

Bardzo oszczędnościowe kluski leniwe



Dziś przepis na super oszczędne kluski leniwe. Przepis znalazłam w książce „Domowa kuchnia”, zamieniłam mąkę pszenną na ryżową, ale oczywiście z pszenną wyjdą na pewno, bo zwiera gluten i wszystko mocniej zespoli. Jak dla mnie są to leniwe z dawnych barów mlecznych, wspomnienie dzieciństwa.


Składniki:

  • ½ kg sera białego - 6 zł 
  • 400 g ugotowanych ziemniaków - 0,50 zł 
  • 100 g mąki (ja użyłam ryżowej, ale w przepisie była oczywiście pszenna) - 0,20 - 0,65 zł
  • 2 jajka - 1 zł 
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej 
Przybliżony koszt - 7,65 zł 

Ser i ziemniaki mielimy (nie polecam gotowego, mielonego sera, kluski często się rozpadają lub trzeba dodać dużo mąki, a nie o to chodzi w leniwych). Następnie dodajemy do sera i ziemniaków obydwie mąki i żółtka, oraz ubite na sztywną pianę białka, całość delikatnie wyrabiamy i formujemy wałeczki, po czym tniemy na kopytka. Jeśli chcemy kluseczki w kratkę to przed pokrojeniem nacinamy nie ostrą częścią noża kratkę, a następnie tniemy na kopytka. Kluski gotujemy w osolonej, wrzącej wodzie. Podawać można je nie tylko na słodko oczywiście, ja podaję standardowo z masłem, cukrem i cynamonem.
Ziemniaki oczywiście używamy jeszcze z zeszłego roku, młody ziemniak będzie zbyt wodnisty i ma za mało skrobi.



czwartek, 14 maja 2015

Wiosenny jadłospis całodzienny dla rodziny XXI w.




W internecie znalazłam przykładowy jadłospis na stronie promującej zdrowe odżywianie. W związku z uwagami do zamieszczonego przeze mnie wcześniej jadłospisu dla rodziny z XX w. Szukałam przygotowanego przez dietetyków współczesnego całodziennego jadłospisu. Jest to jadłospis przygotowany na okres wiosenny, dla osób chcących świadomie się odżywiać, nie stosujących gotowych dań wypełnionych wieloma chemicznymi dodatkami. Krótko mówiąc dla osób, które nie chcą iść na skróty, świadomych składu produktów stojących na sklepowych półkach. 


Śniadanie:
musli z owocami
kanapka: chleb razowy, pasta z kiełków, sałata, szczypiorek
kawa zbożowa z mlekiem

Drugie śniadanie:
kanapka: grahamka, masło, 2 plasterki pieczonego indyka, sałata, ogórek
jabłko, pestki dyni
woda

Obiad:
krem z kalafiora
łosoś z koperkiem
ryż brązowy na sypko
surówka zielono-czerwona

Kolacja:
sałatka jarzynowa z ryżem
chleb razowy
herbatka owocowa


Wiem, wiem trzeba trochę pobyć w kuchni, nie ma rady. Coś za coś.........

Bank Czasu



Niedawno program o Chile. Ludzie jak w większość świata żyją w bardzo skrajnych warunkach bieda niestety przebija się na pierwszy plan, więc o tym był właśnie program. Ludzie tam żyjący wymyślali sporo sposobów by jakoś sobie radzić z codziennością, jeden z nich to „bank czasu”. Do Banku Czasu zgłaszają się ludzie, którzy mają do zaoferowanie dowolne umiejętności, po wykonaniu pracy na rzecz kogoś dostają czeki by potem otrzymać usługę od kogoś innego. Nie musi to być dokładnie na zasadzie wzajemności ja tobie upiekę ciasto, ty nauczysz moje dzieci matematyki. Czeki dają możliwość szerszego wykorzystywania swoich umiejętności. Mężczyzna opowiadał, że ucząc komuś dzieci matematyki przez 6 godzin może zgłosić się z czekami np. do kobiety by upiekła mu chleb. Ludzie dzięki temu mają możliwość życia w społeczeństwie oraz dzielenia się bezpłatnie swoimi umiejętnościami. Jak dla mnie super pomysł.








 Rodzice uczący dzieci w domu często właśnie tak wymieniają się swoimi talentami. Myślę, że można by rozszerzyć tan pomysł i nie pozostawiać tylko w sferze edukacyjnej, ale również na taką jak w tym programie. Jeden umie układać płytki, inny sadzić rośliny, a ktoś inny uczyć dzieci itd. Dzięki takiej wymienności można by zaoszczędzić całkiem sporo pieniędzy. My z mężem chcąc oszczędzać uczymy się różnych prac by nie płacić fachowcom, których usługi są dość drogie. Sami remontujemy, tworzymy nowe przedmioty, szyjemy, pieczemy, gotujemy itp. Ale o ile było by łatwiej wymieniać swoje umiejętności z innymi. 


środa, 13 maja 2015

Ciasto czekoladowe z kaszy gryczanej




Robiłam porządki w lodówce, a tam kasza gryczana ugotowana przedwczoraj, pozostałość po obiadku. Zastanawiałam się, co z niej zrobić, byłam bliska ją po prostu zamrozić, na potem. Ale, ale nagle przyszło mi do głowy, że jadłam ostatnio ciasto gryczane. Nie mam przepisu, myślę, ale co tam jak innym wychodzi to może i ja będę miała farta i mi wyjdzie. J
Chwilę zastanowienia, ciasto, czy muffinki? Postawiłam przed sobą keksówkę i foremki do muffinki. Padło na ciasto, chyba lenistwa, wole umyć jedną foremkę niż kilka……





No to do dzieła:

  • 200 g ugotowanej kaszy gryczanej - 1,50 zł
  • 4 jajka - 2 zł
  • 4 łyżki kakao - 1 zł
  • 100 g masła lub margaryny - 1-2 zł 
  • 2 łyżki dowolnego dżemu (ja użyłam domowy, morelowy)
  • 150 g cukru - 0,40 zł 
  • 150 g mąki pszennej ( ja użyłam ryżowej) - 0,30 - 0,65 zł
  • 1 łyżeczka sody
  • można dodać wanilię
Koszt - 6,35 zł + koszt energii 

Kaszę zmieliłam blenderem razem z żółtkami. Stopiłam masło i odstawiłam do ostygnięcia. Do kaszy i żółtek dodałam cukier, dżem, kakao i wymieszałam całość dokładnie również blenderem, (po co się męczyć). Następnie dodałam masło, ponownie wymieszałam i dołożyłam mąkę z sodą. Całość oczywiście wymieszałam dokładnie. Ubiłam białka n sztywną pianę i dodałam do masy, no i znowu wymieszałam, ale tym razem łyżką delikatnie. Całość przełożyłam do keksówki i piekłam w 190 stopniach przez 45 minut. Ciasto będzie super smakować z polewą czekoladową, ale u mnie nie zdąży doczekać do tego faktu, bo już nie ma połowy, ledwie udało mu się ostygnąć. Dzięki takiemu ciastu mamy w miarę zdrowy deser lub drugie śniadanie i nie wyrzucamy resztek kaszy. Jak dla mnie gryka świetnie się komponuje z czekoladą. Pewnie ciekawe było by w smaku, gdy by dołożyć do niego siekaną gorzką czekoladę.  Może następnym razem :) 

Osoby uwielbiające słodycze, słodzące napoje mogą uznać ciasto za mało słodkie, więc polecam podwoić ilość cukru. My jemy bardzo mało słodyczy więc taki poziom słodkości nam w zupełności wystarcza. Ciasto ma wadę, pęka na wierzchu, ale się nie kruszy i nie rozpada. 


wtorek, 12 maja 2015

Kotlety z jajek wersja bezpszenna oraz pszenna



Dziś kolejna pozycja z książki „Kuchnia Oszczędnej Gospodyni”. Jest to danie bezpszenne, ale niestety jajeczne, za to dość tanie i zdrowe. Wersja bezpszenna wymaga odrobinę więcej pracy niż z użyciem bułki. Ale jest zdrową alternatywą dla osób niejedzących pszenicy.






Składniki:

  • 5 jajek ugotowanych na twardo - 2,50 zł
  • 100 g ugotowanych ziemniaków lub 1 czerstwa bułka (50 g) (można wykorzystać resztkę ziemniaków z poprzedniego obiadu, dzięki temu nie wyrzucamy resztek) - 0,09 zł 
  • 1 surowe jajko  - 0,50 zł 
  • sól, pieprz
  • 1 łyżka zieleniny – koperek, pietruszka, szczypior (do wyboru)
  • 1 mała cebula - 0,70 zł
  • tłuszcz do smażenia
Orientacyjny koszt - 4 zł 
Panierka – buka tarta, otręby owsiane, płatki jaglane, mąka jaglana (do wyboru)

Jajka obrać i zmielić razem z ziemniakami (namoczoną i odciśnięta bułką), Cebulę drobno posiekać i zrumienić na tłuszczu, ostudzoną dodać do jajek. Dodajemy do masy surowe jajko, zieleninę, całość mieszamy i przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Formujemy małe kotleciki i obtaczamy w panierce, smażymy na rozgrzanym tłuszczu na rumiano z obydwu stron. Podajemy z sosami, warzywami gotowanymi, surówkami. Ja podałam z sosem pomidorowym, kaszą jaglaną i gotowaną fasolką szparagową. 

Myślę, że porcja jest na 3 - 4 osoby. Ja zwiększyłam do 8 jajek i 150 g ziemniaków. 

Na zdjęciu są kotlety bezpszenne w panierce z płatków jaglanych. 


środa, 6 maja 2015

Rzodkiewki z ogródka :)



Wcinamy rzodkiewki z ogródka aż miło. W sobotę wpadli znajomi na grilla i postawiłam miseczkę własnych rzodkiewek, zniknęły w moment. Przepyszne są w tym roku nasze rzodkiewki. Dzieci zjadają, jako przekąskę między posiłkami. Super smakują takie świeże zaraz po wyrwaniu i umyciu J




W pełni eko, bez sztucznych nawozów, oprysków utrwalaczy na czas transportu i sprzedaży :) Nawozy jakie stosujemy to obornik i własny kompost.

wtorek, 5 maja 2015

Jadłospis tygodniowy, całodzienny dla rodziny z XX wieku :)



Dziś chce podzielić się z Wami jadłospisem stworzonym w latach 70 przez ówczesnych polskich dietetyków. Jadłospis pochodzi z książki „Poradnik gospodyni”. Jest to poradnik bardzo wszechstronnie opracowany, zawarte są w nim porady jak prowadzić dom, ogródek, hodować zwierzęta, dbać o urodę, porady prawne, diety, makijaż, przepisy na dania, wzory na druty, porady krawiecki itd. Jak to określił mój młodszy syn – wujek Google w książce J

A oto proponowany w książce jadłospis tygodniowy na okres wiosenny:

Poniedziałek
Śniadanie: pasta śledziowo-serowa*, sałata zielona, pieczywo, masło, kawa mleczna
Obiad: krupnik, kotlety mielone, buraczki, ziemniaki
Deser: budyń mleczny z sokiem
Kolacja: omlet z fasolą szparagowa, ziemniaki obsmażone, mleko z sokiem owocowym

Wtorek
Śniadanie: kasza manna na mleku, pieczywo, masło, powidła, wędlina, sałata zielona lub rzodkiewka
Obiad: zupa pomidorowa z makaronem, kiełbasa biała w sosie chrzanowym, ziemniaki
Deser: sok owocowy, herbatniki
Kolacja: sałatka śledziowa*, pieczywo, masło, herbata

Środa
Śniadanie: mleko, pieczywo, masło, ser twarogowy, dżem, wędlina, szczypiorek
Obiad: zupa ziemniaczana z porami, pieczeń na dziko z makaronem, surówka z kapusty, napój z suszu
Kolacja: sałatka wiosenna z sera żółtego*, pieczywo, masło, herbata

Czwartek
Śniadanie: pieczywo mieszane, masło, serek topiony, jajko, szczypiorek, dżem, kawa mleczna
Obiad: zalewajka, naleśniki z podrobami, sałatka jarzynowa, kompot owocowy
Kolacja: kiełbasa smażona z kaszą gryczaną, zsiadłe mleko
  

Piątek
Śniadanie: lane kluski na mleku, pieczywo, masło, ser pleśniowy, sałata zielona, herbata
Obiad: zupa cytrynowa z ryżem*, zrazy nadziewane, marchew, ziemniaki
Kolacja: kanapki z wędliną i jajkiem, pomidor, herbata


Sobota
Śniadanie: płatki ryżowe na mleku, chleb, masło, ser żółty, kiełbasa, rzodkiewki, herbata
Obiad: zupa grzybowa, paprykarz, kopytka, sałatka z kapusty
Kolacja: ryba w zalewie pomidorowej, pieczywo masło, herbata

Niedziela
Śniadanie: wędlina, sos pomidorowo-chrzanowy, pieczywo, masło, ser, kawa z mlekiem, ciasto
Obiad: zupa ziemniaczana ze szpinakiem, kurczę duszone w śmietanie, ryż na sypko, sałata zielona
Deser: galaretka owocowa
Kolacja: sałatka z ryżu, ze śledziem z konserwy, pieczywo, masło, herbata, ciasto


Przepisy na wybrane dania z jadłospisu:

Pasta śledziowo-serowa – 1 śledź, 150 g sera twarogowego, 140 g masła. Śledź bardzo drobno pokroić lub zmielić, ser rozetrzeć z masłem. Wymieszać śledzia z serową masą.

Sałatka śledziowa – 2 śledzie, 4 ziemniaki, 2 ogórki kiszone, 1 cebula, sól, pieprz, 4 łyżki oleju, 2 łyżeczki musztardy. Wymoczone śledzie pokroić w paseczki. Ugotowane ziemniaki pokroić w kostkę, ogórek i cebulę również pokroić w drobną kostkę, połączyć wszystkie składniki razem. Wymieszać musztardę z olejem i połączyć z sałatką, doprawić do smaku.

Sałatka wiosenna z sera żółtego – 150 g żółtego sera, jajko, 50 g szynki, 1 pęczek rzodkiewek, 1 pęczek szczypiorku, 3 łyżki majonezu, sól. Ser pokroić w cienkie słupki, podobnie szynkę i jajko ugotowane na twardo. Rzodkiewki pokroić w plasterki, szczypiorek drobno posiekać. Wszystkie produkty połączyć razem i wymieszać z majonezem, doprawić do smaku. (przepis sprawdzony, polecam)

Zupa cytrynowa – ½ kg kości, włoszczyzna, sól, 2 cytryny, 1 szklanka śmietany, 2 łyżki mąki, cukier. Ugotować wywar z kości i włoszczyzny. Wywar doprawić śmietaną z mąką i zagotować. Dodać do zupy wyciśnięty sok z cytryny, kawałek skórki cytrynowej, doprawić do smaku cukrem. Podawać z ryżem ugotowanym na sypko.


poniedziałek, 4 maja 2015

Gulasz z ryby po węgiersku - bez dodatku pszenicy



Szukam różnych sposobów podawania ryby. Dietetycy przekonują, że ryba jest zdrowa, więc staram się by znalazła miejsce w naszym jadłospisie. Ostatnio jak już wcześniej pisałam zakupiłam kilka książek wydanych w latach 70-80 i w tych książkach szukam inspiracji na nowe dania dla swojej rodziny. W śród nich jest książka, z której już podawałam jeden przepis „Kuchnia Oszczędniej Gospodyni” ja mam wydanie z 1989 roku, jest to III wydanie. Bardzo miele jestem zaskoczona, faktem, że w książce jest dużo dań bez mąki pszennej lub są podawana zamienniki. Obecnie większość współczesnych przepisów jest opartych na pszenicy, osoby na nią uczulone lub chcące się zdrowo odżywiać same modyfikują dostępne przepisy metoda prób i błędów, a w tej książce mam podane gotowe rozwiązania.


Na zdjęciu już z ziemniakami jest gulasz tak jak został podany na obiad.

A oto pomysł na podanie ryby, jest to danie, które nie wymaga dużo czasu, umiejętności i jest na pewno zdrową propozycją na danie z ryby. Pierwotny przepis odrobinę zmodyfikowałam np. zamiast 1 kg ryby do filetowania zamieniłam ją na ½ kg filetów, zmniejszyłam odrobinę ilość papryki zielonej i nie przygotowałam wywaru rybnego z racji, że nie miałam pozostałości po filetowaniu ryby by móc ugotować wywar.

Składniki:
  • ½ kg ryby morskiej najlepiej filetów
  • 2 duże cebule
  • 2 strąki zielonej papryki
  • łyżka koncentratu pomidorowego
  • 2 łyżki smalcu
  • 1 łyżeczka słodkiej papryki
  • 1/3 łyżeczki ostrej papryki
  • sól do smaku
  • 1 szklanka gorącej wody


Cebulę pokrojoną na pół plasterki przesmażamy na tłuszczu, dodajemy paprykę pokrojoną w kawałki dość drobne i chwilkę całość dusimy, następnie lekko solimy i dokładamy rybę pokrojoną w dość spore kawałki, podlewamy gorąca wodą wymieszaną z koncentratem pomidorowym, dokładamy obydwie papryki i gotujemy pod przykryciem, aż ryba będzie miękka. Doprawiamy do smaku solą i gotowe. Podajemy z ziemniakami lub ryżem, myślę, że kasza jaglana tez była by fajnym dodatkiem. Smacznego.



piątek, 1 maja 2015

Grządki z odzysku czyli nowe życie palet - recykling


Po wielu radach doświadczonych ogrodników uznaliśmy z mężem, że jest dużo rozsądku w tym by grządki zabudować drewnianą ramką. No, ale takie ramki kosztują nie mało. Zaczęliśmy zastanawiać się jak to ugryźć by koszt przygotowania ogródka nie był bezsensownie wysoki. Mąż czasem przywoził z pracy, od znajomych bezużyteczne dla niech palety. Odkładaliśmy i czasem wykorzystywaliśmy, jako listwę do wzmocnienia czegoś, jako słupek do siatki ogradzającej ogródek, a tym razem użyliśmy, jako obramowanie do grządek. Dwa dni pracowali nad tym moi dwaj z trzech mężczyzn i efekt końcowy jak dla mnie super. Koszt to tylko kilka gwoździ, a po za tym zysk, wspólna praca ojca z synem, ramki utrzymujące grządki w jednym miejscu, dzięki temu mogę łatwiej zapanować nad nawożeniem ziemi i utrzymać w porządku ścieżki pomiędzy.

Mam nadzieję, że dzięki tej zmianie będę mogła więcej zebrać warzyw i karmić ekologicznymi produktami rodzinę:)


Na zdjęciu świeżo posadzony seler (zapłaciłam za 20, dostałam 28 lubię tak)


Pod folia zamieszkały już pomidory i papryka, zaś rzodkiewki jemy ze smakiem od kilku dni, sałata oraz kaperek nieśmiało idą do góry. 


W zeszłym roku zainwestowaliśmy w wąż skraplający do szklarni, dzięki temu mamy mniejsze straty wody i czasu na podlewanie. :) Polecam.