sobota, 29 czerwca 2013

Posumowanie półrocza


Czas na kolejne podsumowanie. Ostatni raz pisałam o konkretnej kwocie, którą wydaję na wyżywienie pięcioosobowej rodziny (dwoje dorosłych, jeden nastolatek, jeden prawie nastolatek na diecie bez pszennej i jedno dziecko). Było to 3 miesiące temu. Dziś zrobiłam kolejny bilans, jutro koniec miesiąca, niedziela, więc zakupów robić nie będę, mogę więc sobie pozwolić odtajnić ;) bilans półroczny. Zatem średnio miesięcznie na żywność wydaję 680 zł. Myślę, że to bardzo dobra kwota. Nikt nie chodzi głodny, dzieci nie chorują (nie podaję im suplementów, dorośli przyjmują tylko magnez, a najstarszy syn probiotyki), nikt nie jest wychudzony, więc chyba nie jest źle....
Następne podsumowanie na koniec września. 

piątek, 28 czerwca 2013

Domowa mieszanka przypraw - curry


Już jakiś czas temu pisałam o domowej przyprawie typu Vegeta. Dziś o przyprawie, a właściwie mieszance przypraw, curry. Poszukując odpowiedniego dla naszej rodziny składu, zorientowałam się, że ile rodzin tyle sposobów na tą przyprawę. Zatem poddałam się własnej inwencji i poszłam na całość. Moja mieszanka jest dość pikantna, ale lubimy ostrzejsze potrawy, dla męża i tak za mało. Kupuję pojedyncze przyprawy, część z nich już jest zmielona, część mielę sama. Mam młynek, taki do kawy, specjalnie oddelegowany do mielenia przypraw. 




Moja mieszanka przypraw:
  • kardamon 10 g 
  • imbir 13 g 
  • goździki 8g
  • pieprz czarny 14 g
  • gałka muszkatołowa 4 g
  • cynamon 5 g
  • kmin rzymski 11 g
  • papryka ostra 3 g
  • kolendra 5 g
  • kurkuma 3 g

Kardamon, imbir, cynamon, ostrą paprykę, gałkę muszkatołową i kurkumę miałam mielone, zaś goździki, pieprz, kmin rzymski i kolendrę zmieliłam w młynku. Można przyprawy rozbić w moździerzu, niestety nie posiadam. Wszystko razem wymieszałam i do słoiczka. W niektórych przepisach zaleca się przeprażenie na suchej patelni przypraw, które są jeszcze nie zmielone, ostudzeniu i dopiero zmieleniu. Jeszcze nie próbowałam tej wersji. 

Ostatnio natrafiłam na lecznicze właściwości kurkuminy (kurkumy). Badacze zauważyli, że kurkuma powstrzymuje przerost serca i utrzymuje je w prawidłowej formie. Poleca się osobom chorym na artretyzm i chorujących na alzheimera. Co więcej - odkryto, że stosowanie curry w kuchni, w skład którego oczywiście wchodzi kurkuma, może powstrzymać rozwój komórek rakowych. Aktywne składniki kurkumy działają przeciwutleniająco, przeciwzapalnie, przeciwwirusowo, antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie. Jedzenie z curry wspomaga działanie mózgu i utrzymuje go w dobrej kondycji. I wcale nie musisz jeść tej przyprawy codziennie – wystarczy niewielka ilość raz na jakiś czas.

Ja dokładam kurkumę do zupy pomidorowej, dziś dołożyłam do kapuśniaku z białej kapusty. :) Myślę, że spokojnie możemy dołożyć również do rosołu. 

czwartek, 27 czerwca 2013

Kipi kasza, kipi groch....


Ktoś z czytelników, pod jednym z moich jadłospisów, skrytykował fakt, że jednego dnia pojawia się i ryż i kasza, że to źle. Czy to naprawdę źle?? W naszej polskiej mentalności kuchennej nikt nie widzi problemu jak w zupie są ziemniaki i na drugie danie też ziemniaki. Więc czemu nie mogą być zboża na dwa dania? Co takiego jest nie tak w tym, że zupa będzie z ryżem, a na drugie danie kasza z sosem lub ryż z sosem? Moja rodzina zjada bardzo dużo różnych rodzajów kasz. Ostatnio chciałam zaserwować dzieciom nie znanej im kaszy pęczak, ale bardzo trudno ją zakupić. Jak trafię, to na pewno kupię i podam rodzinie. Dlaczego mamy bronić się przed kaszą na naszych stołach, przecież kasza jest dobrodziejstwem dla naszego organizmu. Kasza zawiera dużo błonnika, magnezu, potasu, witamin z grupy B, zawiera rutynę, która zapobiega starzeniu się. Dietetycy uważają, że porcja kaszy powinna znaleźć się codziennie w naszym jadłospisie. Pamiętajmy, że kasza jest lekkostrawna, wspomaga przemianę materii oraz posiada cenne składniki odżywcze, a dzięki zawartości w niej skrobi, posiłki przyrządzone z nią skutecznie hamują głód. Po kaszy nie czujemy uczucia ciężkości w żołądku. Naprawdę warto wprowadzić do codziennej diety więcej kasz. Jest ich kilka rodzajów, a oto opis kilku z nich.


Kasza jęczmienna – najczęściej dodawana do krupniku, ale polecana także do mięs i zapiekanek. Co ciekawe – skutecznie likwiduje wzdęcia, jest polecana osobom chorym na cukrzycę, a także zbawiennie wpływa na poprawę krążenia.

 Kasza gryczana (bezglutenowa) - uznaje się ją za królową kasz. Zawiera dużo białka i węglowodanów.  Najczęściej w naszych domach jest dodatkiem do dań mięsnych. Można z niej także przyrządzić placki, gołąbki, sałatki, czy zastosować jako nadzienie do roladek, pierogów, czy naleśników. Ten typ kaszy cieszy się szczególną popularnością w diecie wegetarian.

Kaszka manna – (z pszenicy) Świetnie nadaje się np. do deserów (np. budyniu), ciast czy zup mlecznych (ale smakuje także dodana do rosołu zamiast makaronu). Polecana jest osobom zmagającym się z chorobami wątroby, żołądka, czy nadwrażliwością układu pokarmowego.

Kasza jaglana – (z ziaren prosa, bezglutenowa) Świetna do zapiekanek na słodko, kleików, czy duszonych mięs. Można z niej przyrządzać budynie, używać do zagęszczania kotletów mielonych, do zup. Jak dla mnie bardzo uniwersalna kasza. Ma korzystny wpływ na wygląd włosów, skóry i paznokci. Ma właściwości antywirusowe, zmniejsza stan zapalny błon śluzowych (wysusza nadmiar wydzieliny), jest zatem dobrym domowym lekarstwem na katar.

Kaszka kukurydziana – (z kukurydzy, bezglutenowa). Jest bogatym źródłem beta-karotenu. Dodana do sosów lekko je zagęszcza oraz zup i gulaszów. Można ją także dodawać do mięs i warzyw. Stanowi podstawowy składnik tortilli. Można z nią przyrządzić zupy mleczne. Korzystnie wpływa na system immunologiczny i chroni organizm przed drobnoustrojami.

Jak już zabrałam się za opis zbóż, to dołożę do tej plejady kuchennych gwiazd, płatki owsiane. 

Płatki owsiane - zawierają kompleks witamin z grupy B, odpowiedzialnych za prawidłowy stan naszej skóry, paznokci i włosów. Ponadto w ich składzie znajdziemy witaminy PP, E, a także wiele mikro- i  makroelementów, takich jak magnez, czy selen. Minerały te zapewniają prawidłowe funkcjonowanie organizmu, poprawiają przemianę materii oraz skutecznie zapobiegają objawom przemęczenia i stresu. Posiadają psychoaktywne substancje, które pomagają w leczeniu depresji. Spożywanie płatków owsianych jest głównie polecane osobom mających problem z układem pokarmowym. Dzięki zawartości dużej ilości błonnika, zapobiegają niestrawności i przewlekłym zaparciom. Błonnik zawarty w owsie działa podobnie do „szczotki” wymiatającej wszystkie szkodliwe produkty przemiany materii oraz nagromadzone toksyny z naszych jelit, które nieraz zalegają w nich przez długie lata, ulegając gniciu. 

To tak bardzo ogólnie i ponownie o kaszach.

Oczywiście nie przekreślam ziemniaków w swojej kuchni, ziemniaki również są wartościowe. Ziemniaki posiadają sporo właściwości leczniczych. Medycyna ludowa do dziś wykorzystuje ich cenne składniki odżywcze do leczenia wielu schorzeń. Bulwy ziemniaczane zawierają cukry, białka, witaminy (m.in. C, B1, B6, PP) oraz minerały. Właściwości ziemniaków wykorzystuje się przy leczeniu oparzeń, chorób skóry, wrzodów żołądka. Substancje zawarte w warzywach hamują wzrost niektórych grzybów i bakterii. 

Uważajmy jednak na szkodliwą solaninę. W ziemniakach młodych i starych kiełkujących, występuje solanina, związek toksyczny podejrzany o właściwości rakotwórcze.  Ziemniaki zzieleniałe trzeba odrzucić, skiełkowane zaś obierać bardzo dokładnie, wykrawając głęboko oczka. Wywar po ugotowaniu takich ziemniaków (młodych czy skiełkowanych) należy wylać, bo przechodzi do niego solanina. 

Nie strońmy od kasz, są wartościowe i ważne w naszej codziennej diecie. 




środa, 26 czerwca 2013

Bezglutenowe ciasto z truskawkami


Dziś dawno obiecany przepis na bezglutenowe ciasto z truskawkami.




Potrzebne nam będzie:

  • 4 jajka kurze 
  •  1 szklanka cukru
  • 1 szklanka mąki kukurydzianej
  • 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  •  3 łyżki oliwy z oliwek lub stopionego masła
  • 2 łyżki wody
  • 1 łyżka octu jabłkowego
  • 1 szklanka pokrojonych na ćwiartki truskawek
  • cukier puder do posypania

  

 W misce ucieramy mikserem jajka z cukrem na białą, gładką masę.  Następnie dodajemy wszystkie mokre składniki (oliwę, wodę, ocet). Wszystko razem miksujemy, dodajemy mąki z proszkiem i aromatem, dokładnie mieszamy całość. Wlewamy ciasto do posmarowanej masłem i wysypanej mąką kukurydzianą tortownicy. Na wierzch układamy truskawki. Nagrzewamy piekarnik do 190 st. C Pieczemy ok. 50 min.  Trzeba sprawdzać patyczkiem, czas pieczenia może się odrobinę różnić w zależności od piecyka. Po wystudzeniu posypujemy ciasto cukrem pudrem. SMACZNEGO!!!

wtorek, 25 czerwca 2013

Czas przetworów


Jak co roku nadszedł czas przetworów. Właśnie w mojej spiżarni przybyło 29 słoiczków dżemu truskawkowego. W zeszłym roku nie zdążyłam, czekałam, czekałam, aż cena spadnie i się nie doczekałam. Dzieci uwielbiają dżemy truskawkowe, a słoiczek porządnego dżemu, to jednak kwota około 4 zł. Taki słoiczek, to jedna kolacja z naleśnikami. Koszt 29 słoików to ponad 100 zł. Truskawki kupiłam po 3 zł za kg, do tych 29 słoików zużyłam około 8 kg truskawek. Dżemy robiłam z pektyną, więc nie musiałam długo gotować, dzięki temu straty były niewielkie, jak i zużycie gazu. Dołożyłam 2,5 kg cukru. Mam gęsty pachnący dżem truskawkowy. Do tego 3 kg truskawek zamroziłam. Zimą cena kilograma mrożonych truskawek wynosi około 16-20 zł. Co roku robię dużo przetworów, dzięki temu udaje mi się potem sporo zaoszczędzić i wiem co jem :). Dużo też staram się mrozić warzyw. Niestety mam ograniczone możliwości zamrażarek. Zwłaszcza, że ląduje w nich mięso zakupione w ubojni, domowe wędliny i chleb. Marzę o porządnej, dużej zamrażarce, ale na razie musi to pozostać w sferze marzeń i obecnie sześć dostępnych szuflad musi mi wystarczyć. Wracając do tematu - truskawki już przetworzone, teraz czekam na czarne porzeczki. Lubię robić przetwory, cieszyć nimi oczy w spiżarce, a potem nasze podniebienia i kieszeń. Wyobraźcie sobie zimowy dzień, śnieg za oknem, mróz, w kominku wesoło płonie drewno, a w domu pachnie ciastem z truskawkami/śliwkami.




Właśnie dostrzegłam, że jeden słoik ma zakrętkę po dżemie truskawkowym :) 



poniedziałek, 24 czerwca 2013

Jadłospis obiadowy na tydzień "na bogato"

Jadłospis tygodniowy "na bogato" tym razem, bo aż cztery razy pojawiło się mięso. Co prawda, jest to efekt trafienia na sensowne promocję (kurczak po 5 zł za kilogram). Obecnie zajadamy się sałatą z ogródka, są już buraczki na botwinkę, truskawki są w lepszej cenie, więc można urozmaicić nasz jadłospis. 
Na niedzielnym obiedzie pojawiła się zupa szczawiowa (obiad rodzinny u moich rodziców), szczaw z ogródka mamy. Dzięki własnym ogródkom powiało latem w naszym jadłospisie. 




Poniedziałek
Jarzynowa, 
Piersi kurczaka panierowane, ziemniaki, pomidory w śmietanie.

Wtorek
Jarzynowa
Ryż z truskawkami polany śmietaną.

Środa
Krupnik
Gulasz, kasza gryczana, ogórek kiszony
Ciasto z truskawkami

Czwartek
Krupnik
Jajo sadzone, ziemniaki z koperkiem, sałata z jogurtem domowym


Piątek
Botwinka 
Kotlet mielony, młoda kapusta, ziemniaki

Sobota
Botwinka
Pizza domowa
Lody domowe (waniliowo - śmietankowe)

Niedziela
Szczawiowa z jajkiem

Kurczak pieczony, ziemniaki, sałata ze śmietaną
Ciasto z truskawkami i sernik na zimno z ananasem. 


sobota, 22 czerwca 2013

Domowe lody waniliowo - śmietankowe


Upał za oknem, upał w domu, na co czeka rodzina?? Na LODY!!! Jasne, nie ma sprawy, będą lody!
Dziś lody waniliowe, po truskawkowym szaleństwie, to najlepiej smakują lody waniliowe. Ja robię lody w maszynce do lodów "Kalorik". Mam ją od stycznia i jak na razie nie widzę większych wad, po za tym, że mogła by sama kręcić w dwóch kierunkach, ale nie jest wada wpływająca znacząco na jakość lodów. 


Lody w tej temperaturze niestety szybko się rozpływają. 


Do przygotowania lodów potrzebujemy:
  • 400 ml śmietany 30%
  • 100 ml mleka
  • 120 g cukru
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 2 jaja *
Ucieramy jaja z cukrem i cukrem waniliowym na puszystą masę, wlewamy śmietanę i mleko, mieszamy wszystko razem dokładnie i odstawiamy na 2-3 godziny do lodówki. Następnie włączamy maszynę i wlewamy lody. U mnie po około 20 minutach mieliśmy gotowe lody. 
Jeśli nie mamy maszyny, to przelewamy lody do pojemnika plastikowego, wkładamy do zamrażarki i co 15 minut mieszamy masę. Tak długo powtarzamy ten proces mieszania, aż uzyskamy zadowalającą nas konsystencję. Smacznego!!!

*Jaja przed rozbiciem myję dokładnie używając płynu do mycia naczyń i zanurzam we wrzątku na około 5 sekund. 


piątek, 21 czerwca 2013

Koktajl truskawkowy


Kolejny dzień truskawkowego szaleństwa. Tym razem coś na upalne dni, które nastały. Uczcijmy pierwszy dzień lata truskawkowym koktajlem!!! Jest to pożywny, łatwy do zrobienia i szybki napój.



Potrzebne nam jest:
  • 250 - 300 g truskawek 
  • mały jogurt
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 łyżeczki cukru waniliowego
Obrane truskawki, jogurt, mleko wrzucamy do miksera/melaksera lub do wysokiego naczynia i mielimy wszystko dokładnie blenderem. I gotowe. Jeśli lubicie słodsze napoje, można posłodzić, najlepiej jeszcze przez miksowaniem. 

Wersja bez nabiałowa:
  • 300 - 400 g truskawek
  • jeden banan
  • 1/2 łyżeczki wanilii

Wrzucamy cukier, obrane truskawki i banana obranego i pokrojonego do  miksera/melaksera lub do wysokiego naczynie i mielimy blenderem.

Ja najlepiej lubię gdy owoce są schłodzone lub wkładam na chwilkę koktajl do lodówki.  
Domyślam się, że ile osób robiących koktajle, tyle wersji ich wykonania. Ta akurat jest moja :) 

czwartek, 20 czerwca 2013

Trsukawkowe ciasto


Nadszedł wyczekany truskawkowy czas!! Truskawki zaczęły mieć akceptowalną cenę (płaciłam po 3 zł za kg), więc możemy truskawkowe szaleństwo rozpocząć. Niestety cena 5-7 zł za kilogram, to było sporo, bo dla 5 osób kilogram to najwyżej do lodów zrobienia ;) Wczoraj było ciasto truskawkowe w dwóch wersjach glutenowej i bezglutenowej, przepis na to drugie podam później. Dziś przepis na ciasto truskawkowe z kruszonką. 





Potrzebne nam będzie
  • 200 g miękkiej margaryny
  • 160 g cukru
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 4 jaja
  • 200 g mąki 
  • 40 g mąki ziemniaczanej,
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • około 1/2 kg truskawek

Kruszonka
  • 100 g masła
  • 150 g mąki
  • 50 g cukru 
Masło utrzeć z cukrem i cukrem waniliowym. Dodawać po jednym jajku, dodać mąkę, mąkę ziemniaczaną i proszek do pieczenia do mokrych składników. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Przelać do niej ciasto i wyrównać. Ułożyć truskawki. Składniki na kruszonkę zagnieść i posypać kruszonką ciasto. Piec 45-50 min. w 180°C. 

wtorek, 18 czerwca 2013

Własny ogródek


Nie ma to jak mieć ogródek!! Ale by mieć ogródek, to trzeba albo się urodzić z pasją ogrodniczą, albo do niej dorosnąć. Ja mam to drugie, musiałam dorosnąć do faktu posiadania ogródka. Wcześniej wszelkie prace ziemne mnie nudziły, niecierpliwiły i uciekałam od nich jak się da. Obecnie uważam to za całkiem fajny relaks. Mało, że na powietrzu, to jeszcze praca, która odcina nas od świata zewnętrznego, wszystko zwalnia i możemy na chwilę się wyłączyć od pędu, życia z zegarkiem w ręku. Szczerze polecam spróbować. Ogródek można mieć wszędzie: na działce, przy domu, na parapecie, na balkonie. Wszystko to tylko kwestia rozmiaru. 

W tym roku mam w ogródku: sałatę, paprykę, seler, por, dwie odmiany szczypiorku, buraki, koper, pietruszkę, rzodkiewkę oraz pomidory. Przyznam, że już pojawiają się oszczędności. Z jednej paczki nasion rzodkiewki zakupionej za całe 60 gr. zebrałam już około 4 pęczków rzodkiewek, przyjmując średnio po 1 zł za pęczek to już mam do przodu 3,40 zł, a do tego gimnastykę i relaks. Sałatę jemy jak króliki, a ona nadal jest w ogródku, koszt torebki nasion 1,20 zł. No i koper, to jest cudo, z jednej torebki nasion za kwotę 1,20 zł mam zamrożone 2,5 litra siekanego kopru. Jak dla mnie suuper. Jasne, że nie tylko są blaski tego hobby, są i cienie. Na rabarbarze zamieszkały dziwne robaki, pod pomidorami przejechał nam kret i dwa krzaki uschły wraz z owocami, pod selerem i porem też sympatyczny kret zrobił sobie autostradę, dwie sadzonki padły, reszta dopiero odrasta. Ale z drugiej strony w niedzielę poszłam do ogródka i nacięłam świeżej natki pietruszki do zupy, to jest naprawdę miłe. Zatem ogródek to fajna sprawa. Mam znajomą, która na balkonie ma pomidory koktajlowe, szczypior, pietruszkę, selera, pora, koperek i boczniaki. Inna na parapecie ma cały zielnik, nie hoduje roślin typowo ozdobnych, ma zioła w całym domu. Czyli dla chcącego.... 


A oto mój koperek z ogródka zaraz po po wyrwaniu. 



Następny już rośnie :) 

Taki ogródek, to niezła oszczędność, nawet taki na parapecie, doniczka świeżych ziół kosztuje 3,50 - 4 zł, a paczka nasion 0,60 - 3 zł. Doniczki można zrobić z pudełek po warzywach, mięsie, margarynach, serkach itd. Torba ziemi, to koszt około 5 zł. No i mamy własny ogródek ziołowy. :)


poniedziałek, 17 czerwca 2013

Żyć bez cukru..!?


Kilka lat temu żyliśmy sobie całą rodziną nie jadząc prawie wcale cukru. Przestaliśmy słodzić herbatę, kawę, pić słodkie napoje, po za sokami niesłodzonymi. Wielu obecnie nazywa cukier białym zabójcą! Na szczęście hasła w stylu "Cukier krzepi" już do większość z nas nie trafiają, ba nawet nas śmieszą. Ale czy wszyscy wiemy, że cukier to nie tylko nadwaga? Cukier rafinowany nie dostarcza do organizmu nic po za "pustymi" kaloriami, a ponadto drenuje i wypłukuje z organizmu cenne witaminy i substancje mineralne z powodu wymagań procesu trawienia. Jeśli codziennie zjadamy cukier, to systematycznie zakwaszamy nasz organizm i konieczne staje się pobieranie coraz większej ilości pierwiastków z głębi ciała w celu przywrócenia równowagi. W końcu, w celu zabezpieczenia krwi, z kości i zębów, zostaje pobrane tyle wapnia, że powstaje próchnica i rozpoczyna się ogólne osłabienie. Wiele osób myśli sobie, że problemy z wątrobą mają głównie osoby nadużywające alkohol, no to mam przykre wieści, niestety nie tylko i nie głównie. Nadmierna ilość cukru jest magazynowana w wątrobie w formie glukozy. Ponieważ pojemność wątroby jest ograniczona, nadmierna ilość cukru powoduje, że wątroba rozszerza się jak balon. Gdy wątroba jest wypełniona do swojej maksymalnej objętości, nadmiar powraca do krwi w formie kwasów tłuszczowych. Kwasy tłuszczowe zostają następnie rozprowadzane do aktywnych narządów, takich jak serce i nerki. To powoduje problem z ich funkcjonowaniem. Organizm jako całość zostaje uszkodzony w wyniku ich obniżonej zdolności działania i powstają zakłócenia ciśnienia krwi. Nadmiar cukru wywiera silny negatywny efekt na funkcjonowanie mózgu. Witaminy B odgrywają główną rolę w podziale kwasu,  które generują reakcje mózgu takie jak "działanie" lub "kontrola". Witaminy B są wytwarzane między innymi przez bakterie, które żyją w naszych jelitach. Kiedy spożywamy codziennie rafinowany cukier, bakterie te marnieją i umierają, co powoduje spadek naszego zasobu witaminy B. Nadmiar cukru powoduje senność i drastyczny spadek naszej zdolności oceny i zapamiętywania. Niestety cukier to nie tylko przyjemność, ale i konsekwencje. U nas w domu obecnie zużywamy około 3 kg cukru miesięcznie. Przy pięcioosobowej rodzinie, żywiącej się wyłącznie w domu. Cukier używamy głównie do wypieku ciast, pieczywa, jako przyprawa do dań. Uważam, że to i tak za duża ilość, staram się ją zmniejszać. Więcej oczywiście zużywamy cukru w okresie przetworów, choć w wielu wypadkach i tu zmniejszamy go. Przy powidłach dodaję bardzo niewiele, do jabłek prażonych prawie wcale. Staramy się nie jeść słodyczy, wyjątkiem jest ciasto i domowe krówki i czekolada, ale robimy je raz w miesiącu.
Drażnią nas uwagi - jak to dzieciństwo bez słodyczy to barbarzyństwo!! Odmawiacie dzieciom słodkich napojów!! Ano odmawiamy, ograniczamy. Tacy z nas wredni rodzice. Dajemy dzieciom raz w tygodniu  ciasto domowe lub/i lody, owoce świeże, suszone. Owszem zdarza się, że dzieci jedzą słodycze t.z sklepowe, ale to raczej jeśli zostają poczęstowane/obdarowane/urodziny koleżeństwa/wyjścia do znajomych, kolegów lub kupię ciemną czekoladę.
Nie słodzimy im napojów, po za odrobiną dosłodzenia kakao. Czy robimy dobrze, czas pokaże. 

W chwili gdy wykluczyliśmy mocno cukier z naszej diety (słodziliśmy wszystko - kawa dwie łyżeczki, herbata dwie łyżeczki itd) zaczęły się zmiany w naszych organizmach, pot zmienił zapach, węch się poprawił, smak wyczulił, u męża odwieczny "trądzik" znikł, co jeszcze się dzieje w naszych organizmach - nie wiemy, mam nadzieję, że jest lepiej niż w okresie cukrowym. A dodatkowa korzyść to oszczędność w portfelu, cukier, słodycze, słodkie napoje, płatki śniadaniowe słodzone jednak to wszystko nie mało kosztuje. 

niedziela, 16 czerwca 2013

Szybki jadłospis obiadowy na tydzień :)


W tym tygodniu jakoś się złożyło, że miałam mało czasu na prace kuchenne, więc i jadłospis musiał byś ekspresowy. 



Poniedziałek 
Pomidorowa z makaronem
Zapiekanka z ryżu z jabłkami

Wtorek
Pomidorowa z makaronem
Gulasz, kasza gryczana i buraki (ze słoika jesienią włożone przeze mnie)

Środa
Koperkowa (z własnego ogródka koperek) z ziemniakami
Kurczak pieczony, frytki domowe i sałata w jogurcie (sałata z ogródka)

Czwartek
Koperkowa z ziemniakami
Placki ziemniaczane bez mąki pszennej z płatkami owsianymi, 
polane sosem czosnkowym lub resztką gulaszu z wtorku

Piątek
Barszcz czerwony z ziemniakami
Wątróbka drobiowa w sosie, ziemniaki, ogórek kiszony

Sobota
Barszcz czerwony z ziemniakami
Jajo sadzone, ziemniaki z koperkiem, sałata w jogurcie (oczywiście sałata i koperek z ogródka)

Niedziela
Ogórkowa z ryżem
Pizza domowa



piątek, 14 czerwca 2013

Oszczędne życie - stresujące, męczące, niewygodne?


Czy oszczędne życie jest męczące?

Trochę tak, w końcu nie ma spontanicznych zakupów, wyjazdów, wypadów do fryzjera, kosmetyczki, kina, restauracji. Trzeba pamiętać o zabieraniu paragonów ze sklepu, by potem wprowadzić do budżetu wydatki. Wszystko zaplanować i trzymać się planu. Owszem początkowo człowiek czuje się jak niewolnik. Najważniejsze więc jest zmienić podejście do sytuacji. Już wcześniej pisałam o tym, że można oszczędne życie potraktować jak stawianie sobie wyzwań. To naprawdę pomaga. Na koniec miesiąca zliczamy budżet i huuura, udało się mniej wydać, a rodzina nawet tego zbytnio nie dostrzegła. Jak potraktujemy oszczędne życie jako sztukę przetrwania jest wtedy łatwiej.
Nie ma sensu się umartwiać i tak to nic nie da, a za to ucierpi nasze zdrowie, rodzina i znajomi. 


Ostatnio zafascynowana jestem badaniami nad siłą naszych emocji, wpływie ich na nasz stan zdrowia. Powszechnie wiadomo, że optymiści żyją dłużej. Wielu naukowców obecnie twierdzi, że dla ciała niekorzystne jest także życie w ciągłym napięciu. Długotrwały stres wpływa negatywnie na pamięć i dokładność. Żyjąc w stałym napięciu, łatwiej się męczysz, możesz wpaść w depresję. Zwiększa się również ryzyko choroby układu krążenia i cukrzycy. Nie powinniśmy również tłamsić w sobie negatywnych emocji. Jeżeli często unikamy konfrontacji, jesteśmy dwukrotnie bardziej narażeni na zawał serca, udar lub raka. Ludzie, którzy często czują się poddenerwowani, mają pesymistyczne nastawienie do życia i są apatyczni, powinni znaleźć się pod opieką lekarza. Zły nastrój może mieć poważne konsekwencje – nie tylko dla zdrowia, ale i dla życia. Stan naszych emocji ma też duże znaczenie dla naszych jelit, o tym chyba przekonała się większość z nas. 
Więc jeśli sytuacja życiowa zmusi nas do ekstremalnie oszczędnego życia, liczenia każdej złotówki, to dobrze by było podejść do tego na spokojnie. Stało się, muszę sobie z tym poradzić, na razie nie mam wpływu na sytuację, więc muszę się do niej dopasować. Jeśli czujemy, że jest nam za ciężko, że sytuacja jednak nas przerasta, to może sięgnijmy po "poprawiacze" nastroju. Niektóre pokarmy mogą się przyczynić do poprawy naszego humoru i produkcji serotoniny - algi, amarantus, banany, orzechy nerkowca, owies, proso, pestki dyni, len, migdały i orzechy, grzyby, sezam, nasiona słonecznika. Czekolada i inne słodycze poprawiają nastrój tylko na chwilę. Po ich spożyciu gwałtownie podnosi się poziom cukru we krwi, który niestety równie szybko spada. Cukier działa jak narkotyk, ponieważ po krótkiej euforii nasz nastrój znów opada i sięgamy po kolejną porcję słodyczy, aby jak najdłużej podtrzymać stan zadowolenia i przyjemności. A wystarczy sięgnąć po banana, drobno go pokroić i wymieszać z pestkami słonecznika, dyni, migdałami lub nerkowcami. Jest to wspaniały pokarm dla naszej psychiki. Nie są to drogie przekąski i są łatwo dostępne. 

Pamiętajmy, że stres, umartwianie się, są wrogami naszego zdrowia. Przy trudnej sytuacji finansowej problemy zdrowotne są dodatkowym obciążeniem - wydatki na leczenie, spadek wydajności, problemy z koncentracją. Aby oderwać się od zmartwień, musimy znaleźć sobie hobby nie wymagające nakładu finansowego, wypożyczyć fajną książkę z biblioteki lub od znajomych,  spędzać więcej czasu z dziećmi. Dzieci potrafią cudownie ładować akumulatorki - swoim śmiechem, bezinteresowną miłością. Po prostu przestańmy się ciągle martwić, zacznijmy żyć. Do pełni życia i radości nie potrzeba nam "tłustego" konta w banku, Mercedesa pod oknem, wakacji na Hawajach...... Otaczajmy się przyjaznymi nam ludźmi, nie wikłajmy się w toksyczne, niewygodne znajomości. Czerpmy radość z bycia z innymi. Uśmiechajmy się częściej i róbmy swoje - życie mamy jedno. Liczenie rachunków, planowanie wydatków, potraktujmy jak prowadzenie firmy, w której dobrze jest być dokładnym i oszczędnym. Życzę wszystkim powodzenia!!!!

środa, 12 czerwca 2013

Watykański chlebek szczęścia


Ponad dwa tygodnie temu dostałam od znajomej zaczyn na ciasto o nazwie "Watykański chlebek szcześcia". Ciasto dokarmia się przez tydzień różnymi składnikami np. cukrem, mąką, mlekiem, są dni bez dokarmiania, tylko się je miesza. Na koniec tygodnia powinno się podzielić na 4 części i 3 z nich rozdać ludziom, którym dobrze życzę, a z jednej upiec ciasto. Przy pierwszym cieście tak właśnie zrobiłam, wybrałam osoby które według mnie "zaopiekują" się tym ciastem i serio dobrze im życzę. Jedna część została w domu, moja mama poprosiła bym dla niej przechowała. Po upieczeniu ciasto okazało się naprawdę smaczne, takie nie za słodkie, w naszym stylu. Do tego zaczyn, który użyłam do jego upieczenia zawierał sporo zdrowych kultur bakterii, jak przy zakwasie chlebowym, mówiąc prościej drożdże wyprodukowane w domu. Ciasto z założenia mamy upiec raz w życiu, domyślam się, że chodzi tu o fakt rozdawania/dzielenia się nim z innymi, ale moja rodzina uznała, że chcą je jadać częściej, więc w poniedziałek pojawiło się drugie, a kolejne jest dokarmiane. Ciasto można dowolnie zmieniać smakowo - cynamon, wanilia, tarta czekolada, rodzynki, jabłka, więc nie ma stresu, że się może szybko znudzić. Całkiem smaczna alternatywa ciasta drożdżowego.



Kilka słów historii tego ciasta według Wikipedii.


Chleb watykański, chlebek szczęścia - polska nazwa "chleba przyjaźni Amiszów" i prawdopodobnie z ich obyczajowości się wywodzi. Dziś bowiem nie ma problemu z zakupem gotowych drożdży. W niemieckojęzycznej tradycji jest to ciasto Hermana (lub wprost Herman). Chlebek ten, to rodzaj kulinarnego "łańcuszka szczęścia" w postaci zakwasu chlebowego lub "próbki" ciasta przekazywanego pomiędzy rodzinami i sąsiadami. Po otrzymaniu zaczynu, gospodyni przystępowała do przygotowania ciasta właściwego zgodnie z żartobliwym i wykorzystującym zasady mnemotechniczne wierszowanym przepisem. Cała procedura przygotowania trwała 10 dni. Przez ten czas, zgodnie z przepisem, w odpowiednich odstępach czasu ciasto należy mieszać i dodawać potrzebnych składników ("dokarmiać"). Na koniec, przepis nakazuje podzielić całość na 4 części, jedną z nich użyć do upieczenia chlebka zaś pozostałe "rozdać dobrym ludziom" (sąsiadom).


Jeśli macie ochotę spróbować takiego ciasta nie musicie biegać po znajomych  i pytać kto ma zaczyn, oczywiście można samemu zrobić zaczyn i potem go dokarmiać. 


Znalazłam w internecie taki przepis


Zaczyn:
po 1/3 szklanki mąki, cukru i mleka mieszamy. Odstawiamy na 3 dni.

Przekładamy do plastikowej lub szklanej miski i zostawiamy w cieple. Ciasto będzie miało gęstą konsystencję kiedy będziemy dodawać poszczególne składniki.


1 dzień: dodajemy 250 g cukru
2 dzień: dodajemy 250 ml mleka
3 dzień: dodajemy 250 g mąki
4 dzień: tylko mieszamy, nic nie dodajemy
5 dzień: dodaj po 250 g mąki i cukru oraz 250 ml mleka
6 dzień: dzielimy ciasto na 4 części. Trzy z nich rozdajemy, ostatnią zostawiamy dla siebie.


7 dzień: dodajemy 250 ml oleju, 250 g mąki, 3 jajka, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 1/2 łyżeczki sody, cynamon, kawałki czekolady, orzechy i 2 starte jabłka (odcisnąć sok).
 Wyrabiamy ciasto ręką i przekładamy do keksówki. Pieczemy w 180 stopniach przez około 40 minut.


wtorek, 11 czerwca 2013

Słów kilka o nowoczesnym i ekologicznym oszczędzaniu.


Tym razem męski punkt widzenia



 Ostatnio jesteśmy atakowani reklamami o panelach solarnych używanych do przygotowania ciepłej wody. Człowiek sobie myśli – słońce jest za darmo. Można mieć gorącej wody pod dostatkiem i nic to nie kosztuje. No fakt, że trzeba wydać pieniądze na instalację, ale potem to już tylko raj. 


No cóż. Sam dałem się ponieść fali „hurra optymizmu” i zacząłem badać temat. No i jak to zawsze w życiu bywa, okazało się, że nie jest tak różowo.


Co to są kolektory słoneczne? Są to urządzenia przetwarzające promieniowanie słoneczne w energię cieplną. Składają się z kolektora (kolektorów) płaskiego lub próżniowo-rurowego, w którym specjalny płyn pobiera ciepło i przekazuje je do zbiornika (zasobnika) z wodą użytkową.

Obecnie można dostać bardzo duże dofinansowanie na montaż instalacji solarnej, sięgające nawet 45%. Firmy zajmujące się instalacją systemów solarnych pomagają załatwić wszelkie formalności.

Nic tylko instalować. Tylko gdzie tu jest haczyk?

Po pierwsze trzeba uważać na wszelkie przeliczniki, porównania, zestawienia. Niestety wielu dorabia teorię do praktyki i próbuje udowodnić, że jego system jest najlepszy, najtańszy i koszt jego instalacji zwróci nam się błyskawicznie.  Zajrzałem na strony internetowe różnych firm i średni koszt instalacji całego systemu dla  4 – 5 osobowej rodziny wynosi  7 – 10 tys. złotych. To jest koszt po odliczeniu 45% dofinansowania. Dodatkowo znajdujemy tam również informacje, ile to możemy zaoszczędzić rocznie na kosztach przygotowania ciepłej wody. Kwoty podawane są różne, ale mają jedną wspólną cechę – są bardzo wysokie. Jedna z firm podaje, że w przypadku 5-osobowej rodziny, przy wykorzystaniu do podgrzewania wody energii elektrycznej, można rocznie zaoszczędzić 2236zł!!!. Szok!! Człowiek od razu kalkuluje – system za 10 tysi, więc zwróci mi się w ciągu 4 lat! Super! Instalujemy!


Potem przychodzi dygresja – jak oni to wyliczyli? No kurcze, do szkoły chodziłem, fizyki i matematyki  się uczyłem, więc policzmy. W różnych publikacjach budowlanych przyjmuje się, że jedna osoba zużywa 35 litrów wody w temperaturze 55 stopni w ciągu doby. Czy to dużo czy mało? O tym później. Po prostu tak przyjmijmy. Biorąc prosty wzór i uwzględniając ciepło właściwe wody, oraz przyjmując temperaturę wody zasilającej zimnej – 10 stopni, można wyliczyć, że do podgrzania 35 litrów do temperatury 55 stopni potrzebujemy 1,83kWh energii. Przeliczając to przez 360 dni otrzymujemy 660kWh. Czyli tyle energii potrzebuje jedna osoba. Przy naszej, 5-osobowej rodzinie, rocznie potrzebujemy 3300kWh. Dużo! Ile to kosztuje? Jeżeli przyjąć cenę 1kWh = 0.53zł, to wychodzi nam rocznie 1749zł. Hmm. To skąd w informacjach tamtej firmy kwota 2236zł?? Ktoś coś pokopał w obliczeniach??


Można powiedzieć, dobra, nie czepiajmy się, to mała różnica. No nie do końca. I tu przechodzimy do punktu drugiego. Przy użytkowaniu systemu solarnego trzeba wziąć pod uwagę jeszcze kilka spraw. Potrzebuję on do pracy prądu, który zasila pompę obiegową oraz sterownik elektroniczny zarządzający całym systemem. To też zużywa prąd, który należy wziąć pod uwagę. Płyn pośredniczący w wymianie ciepła z czasem traci swoje właściwości. Trzeba go co jakiś czas wymieniać, a kosztuje wcale nie mało. Do tego dochodzą okresowe przeglądy techniczne, obowiązkowe jeżeli mamy mieć zachowaną gwarancję. To też są całkiem spore koszty, bo za 5zł nikt tego nie zrobi.


Kolejnym problemem jest sam zbiornik ciepłej wody. Dla 5-osobowej rodziny przyjmuje się, że powinien mieć co najmniej 300 litrów. Im więcej tym lepiej. Ale gdzie takiego „potwora” postawić. Dochodzi tu również problem zastałej ciepłej wody i związanej z nim „choroby legionistów”. Ciepła woda powoduje rozwój bakterii Legionella pneumophila. Tak więc woda w zbiorniku nie powinna długo zalegać i musimy mieć możliwość okresowego podgrzewania wody do temperatury 70 stopni,  w której to temperaturze bakterie te giną. Hmm. Podgrzać 300 litrowy zbiornik do temperatury 70 stopni co jakiś czas? Jak nie ma słońca, to trochę to kosztuje.


Następny problem, to co się dzieje z systemem jak wyjedziemy na wakacje. No to jest duży problem. Przy braku odbioru ciepła cały system może się przegrzać. Są stosowane różne rozwiązania techniczne tego problemu, ale mają jedną wspólną cechę – kosztują i zwiększają nam koszt całej instalacji. Pozostaje nam tylko na czas naszej nieobecności zaprosić sąsiadów do naszego domu, niech korzystają z ciepłej wody :).


I w ten sposób dotarliśmy do punktu trzeciego – kiedy jest słońce i kiedy potrzebujemy ciepłej wody. Słońce zasadniczo jest wiosną, latem i jesienią. Zimą również jest :). Ale sami wiemy dobrze, że tak naprawdę różnie z tym bywa. W tym roku zimę mieliśmy długą, wiosna jest paskudna i deszczowa. Co będzie z latem? Tego nawet górale nie wiedzą. Upraszczając sprawę – latem mamy słońce, zimą grzejemy wodę elektrycznie. Ale kiedy tak naprawdę potrzebujemy ciepłej wody? Latem częściej bierzemy prysznic, ale jest on raczej szybki i chłodny. Leżenie w wannie odpada, bo człowiek tylko bardziej się spoci. Za to zimą :). Długie leżenie w wannie, gorący i długi prysznic. Ale kurcze wtedy nie ma słońca! 


Tak naprawdę solary warto zastosować kiedy uwielbiamy leżeć w wielkiej wannie wypełnionej gorącą woda, pralkę i zmywarkę podłączymy do ciepłej wody, mamy przydomowy basen i nie liczymy się z rachunkami za wodę. Bo przecież oprócz problemu z podgrzewaniem wody, mamy jeszcze problem ceny wody i jej oszczędzania. Więc jak połączyć oszczędność z rozrzutnością????



Jako podsumowanie podam przykład mojej rodziny.

Wbrew temu co zakładają normy budowlane – nie zużywamy 35 litrów gorącej wody na osobę!!!!! W życiu! Do przygotowania ciepłej wody używamy bojlera elektrycznego o pojemności 150 litrów. Jest on sterowany elektronicznie i podgrzewa wodę tylko w czasie, gdy mamy tańszy prąd (mamy dwie taryfy). W nocnej (tańszej) taryfie płacimy za 1kWh=0.36zł. Tak jak już moje lepsza połowa kiedyś pisała – staramy się oszczędzać wodę. Myjemy się głównie pod prysznicem. Kiedyś podłączyłem pod bojler taki miernik elektroniczny, który zliczał zużywaną energię. I nie uwierzycie, ale okazało się, że miesięcznie zużywamy 100kWh na przygotowanie ciepłej wody. To daje 36zł miesięcznie. Mocno zaokrąglając, koszt przygotowania ciepłej wody w naszej rodzinie wynosi 500zł rocznie. 


Pytanie za 100 punktów. Kiedy zwróci nam się instalacja solarna za 8 tys. zł???


Śledzę z ciekawością wszelkie nowinki, mające na celu zmniejszenia wydatków na energię elektryczną. Obecnie zainteresowały mnie przydomowe elektrownie wiatrowe, jeszcze nie mam wyklarowanych na ten temat wniosków, badam sprawę ;). Może w tym jest przyszłość dla mojej rodziny. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Sałatka ryżowa 2


Sałatka ryżowa w kolejnej odsłonie :) 




Do tej wersji użyłam:
  • 2 szklanki gotowanego ryżu
  • 1 paprykę czerwoną
  • 1 cebulę
  • 8 pieczarek
  • 200 g resztek wędliny (podwawelska)
  • puszka kukurydzy konserwowej
  • 2 łyżki majonezu
  • pieprz, sól
Przesmażamy cebulę, kiełbasę pieczarki, pod koniec wrzucamy paprykę pokrojoną w drobną kostkę. Mieszamy wszystkie składniki, przyprawiamy do smaku. Smacznego!!!

sobota, 8 czerwca 2013

Ciasto owsiane - bezpszenne


Jakiś czas temu znalazłam ciasto owsiane na blogu dziewczyny, która jest na diecie bezglutenowej, ale tworzy również przepisy z owsa. Jak dla mnie to super pomysł, bo mój syn nie ma celiakii, ale alergię na pszenicę i żyto. Zawsze to ciekawe urozmaicenie, a i koszt takiego ciasta jest niższy, niż na miksie bez pszennym. 



Potrzebne jest nam:
  • 200 g płatków owsianych (zmielonych)
  • 170 g cukru
  • 1 jogurt mały naturalny
  • 3 jaja
  • 1/2 łyżeczki proszku
Jajka ubić z cukrem, dodawać po jednej łyżce jogurtu i płatków. Przełożyć ciasto do formy (keksówka), piec 40 minut w 180 stopniach. Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem.
Ciasto nie jest puszyste, ale bardzo smaczne. Oczywiście nie jest bezglutenowe, ale bez pszenne. 

piątek, 7 czerwca 2013

Babka ziemniaczana


Pewnie to nie pora na takie danie, bo babka najsmaczniejsza jest z ziemniaków jesiennych. Ale może macie jeszcze pozostałości tak zwanych "starych" ziemniaków i chcecie je wykorzystać, to polecam właśnie babkę ziemniaczaną.


Do wykonania babki potrzebujemy:
  • 2 kg ziemniaków
  • 3 jaja
  • 2 cebule
  • resztki wędlin, mięsa
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 4 łyżki kaszy kukurydzianej lub manny (u nas wersja z kukurydzianą)
  • 3 ząbki czosnku
  • sól, pieprz, ostra papryka, majeranek

Obieramy ziemniaki, ścieramy je jak na placki, odstawiamy na chwilę. Cebulę siekamy drobno, resztki wędliny/mięsa również. Przesmażamy na smalcu/oleju cebulę razem z wędliną/mięsem. Odciskamy sok z ziemniaków, dodajemy jaja, mąkę, kaszę, czosnek starty na drobnej tarce lub przeciśnięty przez praskę. Mieszamy dokładnie i dodajemy przesmażoną cebulę z mięsem/wędliną, doprawiamy do smaku, mieszamy wszystko. Przygotowujemy płaską formę (ja piekę w blaszce do ciasta), smarujemy bardzo grubo smalcem, posypujemy bułką tartą lub kaszą kukurydzianą. Pieczemy około 1,5 godziny w temperaturze 190 stopni, aż wierzch się zrumieni. Można podawać z sosem pomidorowym, sałatką z pomidorów lub kapusty kiszonej. Bardzo smaczna jest podsmażona na patelni na drugi dzień.
Smacznego!!

czwartek, 6 czerwca 2013

Jadłospis obiadowy na tydzień


Dziś kolejna propozycja jadłospisu obiadowego na tydzień. Jadłospis układam w poniedziałek, zaś we wtorek robię według niego zakupy.

Poniedziałek
Krupnik
Bigos z pieczywem
Truskawki z bitą śmietaną

Wtorek
Krupnik
Leniwe

Środa
Piersi kurczaka ala gyros, frytki domowe, sałatka z pomidorów
Lody 

Czwartek
Biały barszcz 
Jajo sadzone, sałata z jogurtem, ziemniaki
Ciasto drożdżowe z owocami

Piątek
Biały barszcz z jajkiem
Naleśniki z białym serem

Sobota
Grochówka
Pizza

Niedziela
Grochówka
Schab w panierce, ziemniaki, sałata z jogurtem i rzodkiewkami
Lody waniliowe z bananem (domowe)

Nie jestem dietetykiem, pisząc jadłospisy dla mojej rodziny kieruję się ich upodobaniami, dietami (alergie, nietolerancje), zdrowiem i kosztem ich przygotowania. Nie piszę tych jadłospisów jako przykład racjonalnego żywienia, ale chcę Wam pokazać jak żywi się moja rodzina, gdy na jedzenie miesięcznie wydajemy kwotę około 700 zł, żywiąc pięć osób, w tym dwoje dorosłych, jednego nastolatka i dwoje dzieci. Pokazując je na swoim blogu mam nadzieję, że ktoś znajdzie tu inspirację. 
Dziękuje wszystkim za ciepłe komentarze, bardzo dużo dla mnie znaczą. 

środa, 5 czerwca 2013

Planowanie, zarządzanie...?


Piszecie, że nie jest łatwo planować, realizować, zarządzać. Macie rację!!! Na początku nie jest łatwo, człowiek czuje się jak by wrócił do szkoły. Trzeba ciągle notować, liczyć i planować. Mnie też nie było łatwo. No bo kto pamięta zabrać zawsze paragon z kasy, kto pamięta zapisać wydatki bez paragonu/rachunku/faktury. Zjem loda na mieście i muszę pamiętać by zapisać wydatek, kupię lizaka dziecku i muszę pamiętać by to zapisać. Początki były trudne, a nawet dziwne, teraz to już nawyk. Trzymanie się listy zakupów do dziś sprawia problem mojemu mężowi, zawsze ma małe odskoki od listy. Owszem teraz to są już rzeczy potrzebne, wcześniej kilka "fanaberii" lądowało w koszyku. Samodyscypliny też trzeba się nauczyć. To przychodzi z czasem, łatwiej jest gdy widzimy wymierne efekty. O tak! To nas motywuje, jak zostanie nam coś przed końcem miesiąca w portfelu. Często bywało, że nie zostawało, ale nawet brakowało tydzień przed końcem miesiąca. To mocna motywacja do trenowania silnej woli!! 

Ktoś napisał, że ciągnie go do półek ze słodyczami i cały plan pada. Myślicie, że mnie nie ciągnie?! Też nie raz mnie ciągnie, ale wtedy myślę tak - hmm, zjem słodycze, wydam więcej, przytyję, ciuchy będą źle leżeć, eeee nie dziękuje, nie opłaca mi się. 
Wcześniej już pisałam, że budżet domowy prowadzimy już od wielu, wielu lat. Teraz chyba ciężko by było przestać, lubimy mieć wgląd w wydatki i dochody. 
Zaś plan tygodniowych zajęć musiałam wprowadzić gdy pogubiłam się i utknęłam. Troje dzieci, szkoła, zajęcia dodatkowe, dom. Po jednego syna do szkoły jeździłam codziennie 25 km w jedną stronę, czyli 50 km dziennie miałam do zrobienia. Drugi syn uczył się w dwóch szkołach (podstawowa i muzyczna), córka trenowała taniec sportowy. Po za tym inne zajęcia dodatkowe dzieciaków. No i jak żyć bez planu i uporządkowania tygodnia? Dostawałam szału, miotałam się, byłam bardzo zmęczona. Po wprowadzeniu planu najpierw dziennego, potem tygodniowego, zaczęłam czuć, że panuję nad wszystkim, dzięki temu odzyskałam spokój i byłam mniej zmęczona, wykorzystywałam lepiej swój czas. Jak czekałam na syna w szkole muzycznej, z córką odrabiałam w stołówce lekcje. Gdy córka była na zajęciach, podobnie siadałam z synem i z nim odrabiałam lekcje. W aucie powtarzaliśmy słówka, liczyliśmy w pamięci, uczyliśmy się wierszy. Dzięki temu po powrocie do domu dzieci miały czas dla siebie, a ja spokojnie mogłam podać posiłek, który też już był wcześniej zaplanowany, a produkty do niego zakupione i w lodówce. 
Planowanie, zarządzanie budżetem domowym nie jest złe. W końcu nasze gospodarstwo domowe to mała firma, a jak na porządną firmę przystało dobrze jest mieć wszystko pod kontrolą :) 

Spróbujcie planować i zarządzać swoimi "firmami", nie zniechęcajcie się potknięciami, słabą wolą, zapominaniem. Trening czyni mistrza!!!!

wtorek, 4 czerwca 2013

Lody bananowe, a nie o smaku bananów :)


Z racji, że nasz syn nie może jeść niczego z mąką pszenną, powstał problem z lodami. Niewielu producentów umieszcza dokładną informację o składzie, a tym bardziej informację dla alergików. Znaleźliśmy oczywiście i takie, które mają tę informację bardzo rzetelnie podaną, ale problem w tym, że lody te kosztują około 15 zł za litr, a dla naszej piątki to akurat na jeden deser. Zaczęliśmy się zastanawiać jak wybrnąć z sytuacji. Lubimy lody, nie chcemy z nich rezygnować, więc znaleźliśmy rozwiązanie. Zakupiliśmy maszynę do robienia lodów - koszt 100 zł. I tak zaczęła się lodowa przygoda w naszym domu. 

Oto jeden z naszych lodów, były zrobione z okazji Dnia Dziecka. Dzieci uwielbiają banany, więc wybrały wersję bananową. 


By wyprodukować takie lody potrzebujemy:
  • 300 gram pulpy bananowej (obrane i pogniecione banany)
  • 150 g cukru
  • 150 ml mleka
  • odrobina soku z cytryny

Banany (ja rozdrobniłam blenderem) skrapiamy sokiem z cytryny i dodajemy cukier. Mieszamy i dodajemy mleko, wszystko razem dokładnie wymieszać i odstawiamy do lodówki na około 2 godziny, następnie przelewamy do maszyny. Jeśli chcemy zrobić te lody nie posiadając maszyny, to wkładamy do zamrażalnika i co około 20 minut mieszamy masę i odkładamy ponownie do zamrażarki. Czynność tę powtarzamy tak długo, aż uzyskamy zadowalający nas efekt. Smacznego!!!! 

Nie polecam długotrwałego przechowywania lodów domowych w zamrażarce, lody te nie posiadają chemicznych spulchniaczy i stają się twarde, powstają wyczuwalne kryształki. 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Sałatka z jaj i pomidorów


Nadszedł czas kolorowego jedzenia. Jak my tęskniliśmy za tymi barwami :). W piątek przypadkiem udało nam się kupić pomidorki w cenie 3 zł za kilogram, więc ciach do koszyka. W sobotę mieliśmy wieczorem gości, więc wymyśliłam szybką sałatkę. W ogródku pojawiła się już świeżutka sałata, więc też się przydała do dania. Sałatka to moja pełna improwizacja, pochwalę się, że została skonsumowana jako pierwsza. Zatem mogę z czystym sumieniem polecić jako szybkie i niedrogie danie.




Potrzebujemy:
  • 3-4 małe pomidory lub 2 większe, pokrojone w grubszą kostkę
  • 3-4 jaja ugotowane na twardo
  • 1 cebula
  • mała główka sałaty
  • słonecznik/sezam przeprażony na suchej patelni
  • łyżka majonezu
  • pieprz
Układamy na talerzu umytą, porwaną na mniejsze kawałki sałatę, na nią rozkładamy pomidory pokrojone w kostkę, następnie posypujemy cebulką i przyprawiamy mielonym pieprzem. Na to układamy jaja pokrojone w ćwiartki i dekorujemy majonezem i nasionami. Zdrowa, smaczna, szybka i niedroga sałatka. Czego można chcieć więcej :) 

niedziela, 2 czerwca 2013

Moje zarządzanie czasem


Jak to mówią "czas to pieniądz". Bardzo długo uczyłam się zarządzać własnym czasem. Raz robiąc porządki w domu trafiłam na swój notatnik z czasów panieńskich, zapisywałam w nim swój plan dnia i podsumowanie co udało mi się wykonać, a co nie. No i powiem, że byłam mocno zaskoczona, jak wiele potrafiłam wykonać jednego dnia mimo, że pracowałam zawodowo, uczyłam się zaocznie, prowadziłam drużynę harcerską, byłam w trakcie próby na stopień instruktorski, pomagałam w domu mamie i oczywiście chciałam mieć życie towarzyskie. Przejrzałam moje zapiski i nie mogłam uwierzyć, że tak skrupulatnie potrafiłam zarządzać własnym czasem. 
Przyznam, że zrobiło mi się odrobinę głupio, że teraz mając dużo większe, powiedzmy doświadczenie życiowe, tak trwonię własny czas. 

Wprowadziłam więc na początek znowu plan dnia. Dokładnie odkreślałam każdy punkt który wykonałam. Okazało się, że to ma sens. Każdego wieczoru planowałam kolejny dzień i następnie dokładnie działałam według planu. Potem wprowadziłam stałe elementy tygodnia - dzień pieczenia chleba, prasowania, dzień zakupów oraz każdego dnia na odpowiednie porządki w domu itd. Planowanie jadłospisu też dało mi oszczędności czasu. W poniedziałek sporządzam jadłospis na najbliższy tydzień, a we wtorek robię zakupy według planu żywieniowego na tydzień. W ciągu tygodnia czasem jeszcze raz robię zakupy, ale już drobne. Dzięki temu dzień wcześniej mogę rozmrozić mięso, ugotować ziemniaki np. na kluski śląskie, następnego dnia dzięki temu szybko przygotowuję obiad. 
Tutaj drobna dygresja - dlaczego układ poniedziałek - wtorek? W niedzielę spędzamy czas wspólnie z rodziną. W poniedziałek mam więcej czasu dla siebie i mogę spokojnie planować. Poza tym w poniedziałek lub we wtorek rano są dopiero dostawy świeżych towarów do sklepów. Więc zakupy najlepiej robić właśnie we wtorek.
Wiadomo, że trzymanie się planu przy trójce dzieci bywa czasem niemożliwe, zaskakują nas różne wydarzenia. 
Na przykład w moim planie jest odkurzanie i mycie podłóg w poniedziałek i piątek (przez weekend wszyscy jesteśmy w domu i najwięcej brudzimy), ale wiadomo dzieciaki potrafią zmienić plan i mycie podłóg wyskoczy w dodatkowy dzień. Toalety sprzątam co drugi dzień, wtedy również ścieram kurze. W środę z racji, że dzieci nie mają zajęć dodatkowych, mam dzień prasowania. 
Wtorki to dzień zakupów na cały tydzień. Jak się zrobi taki ogólny plan, naprawdę można w domu utrzymać porządek, mieć wszystko pod kontrolą.
Moja znajoma ma inny sposób. Po prostu codziennie przez 60 minut sprząta/prasuje/pierze. 
Pewnie to też jest jakaś metoda na systematyczność. 
Myślę, że sukces w zarządzaniu własnym czasem tkwi w dokładnym jego rozplanowaniu. 
Rzucanie się jednocześnie na wiele spraw/czynności tworzy chaos, który trzeba uporządkować przez stworzenie sobie planu. Najlepiej zacząć od planu na kolejny dzień, a następnie zacząć planować cały tydzień. 
To jest moje zarządzanie czasem. Czy dobre? Dla mnie tak.......