Już wcześniej pisałam, że lubię zwiedzać miejscowości dokładnie – detalicznie, nie omijać nic, co może mnie zainteresować. Problem w tym, że w wielu miejscach powstają nowe atrakcje: odrestaurowany zabytek, nowa wystawa, muzeum itp. Wydawało mi się, że Warszawę zwiedziłam już dokładnie, a tu – ciach – kolejne miejsca do zobaczenia. Obecnie zwiedzam na „raty” Kraków. Byłam tam już wielokrotnie i nadal nie mogę uznać, że zobaczyłam wszystko, co chciałam. A co dokładnie chciałam – zaraz postaram się Wam opowiedzieć.
W czasie moich podróży do Krakowa jakoś tak się złożyło, że omijałam Krakowski Kazimierz. Naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało, że tam nie zawitałam. A kiedy w końcu tam trafiłam – poszłam do restauracji greckiej i nagle znalazłam się w centrum Kazimierza. W tym roku zaplanowałam jego zwiedzanie już na poważnie i dokładnie się przygotowałam: zrobiłam plan z opisem miejsc i ciekawostek (tak oszczędzam na przewodniku – czasem przysłuchuję się, jak przewodnik oprowadza wycieczkę, a nieraz nawet zadam pytanie, którego nikt z grupy nie zadaje). Bardzo spodobał mi się ten klimat, historie, ludzie, których napotkałam, i rozmowy z osobami obsługującymi dany obiekt. Naprawdę wiele z tych osób jest tak znudzonych siedzeniem, że chętnie opowiadają jak profesjonalny przewodnik – często z niesamowitą pasją.
Nie będę Wam opisywać faktów, które można znaleźć w Internecie o danych miejscach – napiszę tylko moje wrażenia.
Wieliczka – odwiedziłam ją trzykrotnie. Raz z wycieczką, drugi raz w ramach wyjazdu integracyjnego (zwiedzanie i zabawa do białego rana w kopalni), a trzeci raz z córką. Podczas dwóch pierwszych wizyt zjazd i wyjazd odbywał się windą, taką jaką jeździli górnicy. Ostatnim razem było bardziej luksusowo: zejście schodami, a wyjazd nowoczesną, oświetloną windą. Dla mnie przez to trochę straciła urok cała wyprawa. Ogólnie jednak za każdym razem robi na mnie ogromne wrażenie – nie potrafię przejść tej trasy obojętnie, bez zachwytu i szacunku dla ludzkiej pracy i kreatywności.
Muzeum Wódki – wybrałam niechętnie, bez żadnych degustacji. Córka była ciekawa, więc pojechałyśmy. Efekt końcowy? Ja – pod dużym wrażeniem, córka – średnio. Pełna historia destylacji, wyboru produktów, dzieje Polmosu Kraków – mnie się podobało, naprawdę polecam.
Krakowski Kazimierz – próbowaliśmy zwiedzać z przewodnikiem, ale akurat w czasie, gdy byliśmy w Krakowie, wycieczki w języku polskim się nie odbywały. Została więc wersja budżetowa – nasze własne, prywatne oprowadzanie. Na cmentarzu spotkaliśmy pięknie ubranych ortodoksyjnych Żydów. Był ogromny upał, a oni – kobieta i mężczyzna – byli szczelnie odziani. Podziwiam ich konsekwencję. Ogólnie na Kazimierzu czułam bardzo wiele emocji – to miejsce przesycone historią, mury pamiętają niejedno. Trafiliśmy też na festiwal muzyki klezmerskiej – dodatkowy bonus. Przyjemnie było przysiąść na kawę i poczuć klimat tego miejsca.
Rynek Podziemny – bardzo ciekawe, interaktywne miejsce. Odwiedziłam je z mężem i bawiliśmy się świetnie. Polecam każdemu, od 5. roku życia wzwyż. Sporo historii miasta przedstawionej w atrakcyjny sposób.
Wawel – no, jak można być w Krakowie i nie zawitać na Wawel? Historia tego miejsca jest fascynująca. Polecam poczytać albo obejrzeć na kanale Kamila Janickiego, który napisał też książkę o Wawelu. Ja za każdym razem wybieram inną trasę i każda ma w sobie coś wyjątkowego.
Ogród Doświadczeń – byliśmy kilka lat temu. Świetne miejsce na odpoczynek z dziećmi w przerwie między zwiedzaniem.
Smocza Jama – moje dzieci były już chyba za duże na tę atrakcję. Nie spodobało im się, a sam smok trochę rozczarował.
Oczywiście odwiedziliśmy też standardowe punkty, które po prostu trzeba zobaczyć: Bazylikę Mariacką i Wieżę Ratuszową.
Byliśmy także w kawiarni w klimacie Harrego Pottera – pomysł córki, fanki tej serii. Ja osobiście nie polecam, słaba obsługa i oferta taka sobie. Szału nie ma, jak to się mówi.
Odwiedziliśmy też Kopiec, Okno Papieskie, Stare Miasto – ale co tu dużo pisać, o oknie trudno się rozpisywać, a Stare Miasto samo się broni. Warto jednak szukać ciekawostek, jak np. replika sztyletu do obcinania uszu złodziejom.
Kraków jest dla mnie wciąż miastem do odkrycia. Na liście mam jeszcze kilka miejsc do zobaczenia. W tym roku nie udało się odwiedzić Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, choć było w planach.
A Was co zachwyciło w Krakowie? I ciekawi mnie – czy Krakusi lubią swoje miasto?
Jeśli Ci się spodobało to co czytasz i masz ochotę mnie wesprzeć, to będzie mi bardzo miło gdy postawisz mi wirtualną kawę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"