czwartek, 4 maja 2017

Wspomnienia trudnych lat.



Takie wspominki mnie naszły przy okazji zmiany naszej sytuacji finansowej. Przypomniałam sobie jak bywało ciężko, był czas, gdy nasze opłaty przewyższały dochody, nie uwzględniając wydatków na codzienne życie, paliwo, przejazdy. Opłaty za zaciągnięte raty, rachunki za prąd, wodę, abonamenty itd., były wyższe niż mieliśmy pewnego miesięcznego dochodu.  W domu troje dzieci, nas dwoje, więc lekko nie ma trzeba dzieci i siebie nakarmić. Brak rodziny, która spieszy z pomocą nie ułatwiał sprawy. Dzieci chorowały, koszty leków rosły, nie było nas stać na nic, leczenie kota to była czysta fanaberia, w chwili, gdy nie było na leki dla dzieci. W tak trudnych chwilach musieliśmy sami dać radę. 



Usiedliśmy z mężem dokładnie przeanalizowaliśmy nasze wydatki, zmieniliśmy abonamenty za telefony, zrezygnowaliśmy zupełnie z tv, liczyliśmy każdy litr paliwa spalony przez samochód, ograniczyliśmy ogrzewanie domu do minimum, zaczęliśmy całkowicie produkować własną żywność by jeść zdrowo, ale tanio, przerabiałam odzież, żyliśmy tylko na używanej odzieży i obuwiu, zaczęliśmy uprawiać ogródek a zimą, co się da na parapecie by mieć witaminy, w lecie przyjmowaliśmy wszystkie owoce i przerabialiśmy na przetwory by zimą wydać mniej. Szukaliśmy dodatkowych możliwości dochodu, dbaliśmy o to by dzieci, choć raz w roku wyjechały na wakacje w celu nabrania odporności, nie było dla nas istotne, jaki jest to wypoczynek, najważniejsza była zmiana klimatu. Kilka lat z rzędu w zamian za opiekę nad psem i mieszkaniem mieliśmy możliwość wyjazdu wakacyjnego nad morze. Dużo chodziliśmy pieszo by oszczędzać na wydatkach za transport, kiedy była możliwość jeździliśmy rowerami, wszystko by tylko można było zaoszczędzić. Gdy jest się przyciśniętym do ściany nie marudzi się i nie kaprysi, nie ma miejsca na mazanie, narzekanie, wygodę i foch. Wszystkie nasze działania były nastawione na zmniejszenie wydatków. Najpierw udawało się dopinać miesiąc, potem udawało się coś spłacać do przodu i tak pomalutku, pomalutku szliśmy krok za krokiem do momentu dnia dzisiejszego.  Na początku musieliśmy przejść na kredyt konsolidacyjny, ale zrobiliśmy to tylko raz, potem zaczęliśmy zmniejszać wszystkie długi dookoła dwóch poważnych kredytów. Po za kredytami mieliśmy długi u osób prywatnych, one ciążyły najbardziej, bank to bank prosty układ, ale patrzeć komuś w oczy i nie mieć jak spłacić pożyczki to było trudne. Pomalutku spłacaliśmy, co się dało, ale życie dostarczało nam dodatkowych problemów awarie sprzętu w domu, rozbite auto, groźba utraty pracy przez męża, choroby, problemy szkolne dzieci itd. Każdy problem nas jednoczył, motywował do działania i popychał do przodu. Jak długo będzie nam dane odetchnąć? Nie wiem, ale cieszę się każdą chwilą i doceniam wszystko, co mam. W czasie naszego małżeństwa (w tym roku 26 lat) bywało już nie raz, że jedliśmy chleb smarowany nożem, że podupadaliśmy na zdrowiu, bywało różnie, ale tak ciężko jak przez ostatnie 10 lat nie było. Mąż cierpiał na przewlekłą bezsenność, ja chudłam, niestety stres nas niszczył, rodzina nie wspierała, dobrze, że mieliśmy siebie nawzajem. W czasie naszej walki o przetrwanie, spłatę i w miarę godne życie musieliśmy wyprzedać nasz wiele lat gromadzony księgozbiór, sprzęt męża do nurkowania (i tak nie było go stać na wyjazdy), przeglądaliśmy wszystkie nasze domowe zasoby i szukaliśmy możliwości uzyskania pieniędzy. Przedmioty to tylko przedmioty, najważniejsza jest rodzina. Udało nam się pozbyć 7 kredytów i to nie były kredyty na 5000 zł, 8 kart oraz zadłużenia na 20 000 zł u osób prywatnych.

Nie poddawajcie się, jak to mój mąż w pewnym momencie stwierdził – sięgnęliśmy dna, więc teraz tylko można w górę. 

10 komentarzy:

  1. Dzięki za ten wpis - wszystkiego dobrego Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie teraz sięgnęłam dna, ale mam plan. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plan i chęć działania to podstawa, najgorzej jest się załamać. Trzymam kciuki!

      Usuń
  3. Ja też już tylko do przodu, nidgy więcej żadnego kredytu! :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie że udało wam się spłacić długi. Oby teraz bylo już tylko lepiej i życzę wam by udało się odkładać cos na emeryturę lub spełnienie marzeń:) ja sie pozbylam długów u rodziny i został tylko kredyt hipoteczny,ktory mam nadzieje kiedys nadplacic i pozbyć się go szybciej. Czasem mi sie budżet nie domyka bo moj mąż jest rozrzutny i nie zawsze moge go dopilnowac,ale jakos wychodzę na prostą.

    OdpowiedzUsuń
  5. my też podobną historie przechodziliśmy. Były kredyty i karty kredytowe, był brak gotówki, były rosnące długi. Może nie taki etap - ale też sporo samozaparcia kosztowało nas wyjście na prostą. Więc trzymam kciuki. Teraz po prostu będzie tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. My póki co mamy kredyt hipoteczny na mieszkanie i to niewysoki. Ale chcemy odłożyć na budowę domu i pomysły z twojego bloga postaram się wprowadzić żeby zaoszczędzić jak najwięcej. A może mogłabyś się podzielić przepisami na przetwory w słoiki bo u mnie tylko ogórki i buraczki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuje za te mądre slowa i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że są takie miejsca jak Twój blog, można tutaj złapać oddech w żagle. Jesteśmy na początku tej drogi, uwięzieni finansowo przez makabryczny kredyt, z którego opłacaliśmy leczenie dziecka, dopiero co przeprowadziliśmy się na wieś do rodzinnego domu męża. Dom stoi, ale zwilgocony, odrapany, z sypiącym się właściwie wszystkim - od komina, przez strop po starą, ponad stuletnią elewację. No ale stoi, taki plus. Mamy ogromny teren do zagospodarowania, ogród, łąkę, pole. Ja bez prawa jazdy, w ciąży (do miasta mamy na szczęście blisko, bo 4 km), mąż całymi dniami w pracy (dzięki Bogu jego choróbsko po wielu miesiącach się zawinęło!). Mam wrażenie, że nagle zwaliło się na nas za dużo, wydatek goni wydatek, kupowanie kosmetyków, ubrań czy zabawek to absolutna abstrakacja, uczę się chomikować jedzenie i je oszczędzać, i o dziwo jestem w tym wszystkim szczęśliwa i pełna nadziei,że kiedy będzie lepiej, bo pomalutku wszystko da się zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.

    OdpowiedzUsuń

"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"