Ostatnio zaobserwowałam, że mimo braku nadwagi mam wysoki poziom tłuszczu w organizmie (mam możliwość kontroli poziomu wody, tłuszczu i masy mięśniowej w organizmie). Zmartwiłam się tym i zaczęłam zgłębić temat, okazało się, że jest to najprawdopodobniej tak zwany tłuszcz trzewny. Jest to tłuszcz odkładający się wokół narządów wewnętrznych, nie jest to ten tłuszczyk który odkłada nam się pod skóra i go widać. Niestety tłuszcz trzewny jest znacznie bardziej groźny niż ten pod skórą. Prowadzi ona do stłuszczenia wątroby, cukrzycy i nadciśnienia. Przypadkiem trafiłam na program w tv, nie pamiętam dokładnie tytułu "10 rzeczy których nie wiemy o odchudzani" (coś w tym stylu), a wcześniej z udziałem tego samego dziennikarza "Post i długie życie". Prowadzący program miał dokładnie problem z tłuszczem trzewnym, więc tym bardziej zainteresował mnie program. Na świeżo po obejrzeniu programu spisałam wnioski.
By schudnąć, spalić wszelaki tłuszcz w organizmie należy przestrzegać kilku zasad:
- spożywać więcej błonnika rozpuszczalnego (owies, rośliny strączkowe, jabłka, śliwki, owoce cytrusowe, gruszki, brokuły, brukselki, marchew, cukinię itd. oraz brązowy ryż). Zgodnie z zaleceniami WHO w dziennej racji pokarmowej powinno się znaleźć od 27-40g błonnika. Otręby pszenne – błonnika zawierają go aż 42 grany na 100 gramów produktu, fasola czerwona - 25 gramów błonnika w 100 g, wiórki kokosowe – mają aż 21 gramów błonnika w 100 g, fasola biała – zawartością błonnika 15 gramów na 100 produktu, mak – 20 gramów w 100 g, suszone śliwki bez pestki – mają około 16 gramów błonnika, płatki owsiane - zawierają 7 g błonnika w 100 g.
- zupy są ważne, najlepiej zupy typu krem (sycą na długo)
- proteiny zapobiegają napadom głodu, dieta nabiałowa prowadzi do utraty tłuszczu (oczywiście nie zajadamy się wysoko tłuszczowymi produktami)
- ćwiczenia - a tu usłyszałam super ciekawostkę, wystarczy zwiększyć ruch w ciągu dnia np. zamiast siedzieć w czasie rozmowy telefonicznej możemy dreptać w miejscu, zamiast oglądać tv leząc możemy robić przysiady, dreptać, raz dziennie wejść i zejść po schodach na 4 - 5 piętro, zamiast wszędzie jechać samochodem przejść się pieszo około 500 m, a najlepiej 1 km, autorzy programu wykonali test i wyszło im, że wykonując takie drobne zmiany w naszym życiu dziennie spalamy dodatkowo 240 kcal. z czego wynika, że możemy w ciągu roku stracić około 12 kg masy ciała, oczywiście zachowując dietę 2000 kcal dla kobiet, 2500 kcal dla mężczyzn. Czyli nie potrzeba nam czasu i pieniędzy na siłownię.
- zacząć jeść na mniejszym talerzu i nie brać dokładki
W programie podano jeszcze jedną metodę pozbycia się tłuszczy - głodówki. Jedna propozycja to głodówki 4 dniowe co dwa miesiące. Nie jemy zupełnie nic po za zupą o kaloryczności około 25 kcal oraz pijemy wodę, herbatę i kawę, ale bez cukru i mleka.
Druga jak dla mnie mnie drastyczna metoda to dieta naprzemienna, co drugi dzień zmniejszamy spożycie kalorii do 500 na dzień. Czyli jednego dnia jemy co chcemy, a drugiego tylko jeden posiłek zawierający maksymalnie 500 kcal, a po za tym pijemy wodę, herbatę, kawę, ale bez cukru i mleka.
Ja przyznam, że przykładam dużą wagę do tego ile warzę, staram się utrzymać stałą, ostatnio jakoś tak przytyło mi się 2 kg. Od razu rozpoczęłam zrzucanie ich, wielu powie, e co ty 2 kg to pikuś. No tak, dziś dwa to pikuś, za pół roku kojne 2 to pikuś, a za 2 lata machnę ręką na sumę 15 więcej? Dla mnie moja waga to nie kwestia tego jak wyglądam, ale dbałość o zdrowie, mój jeden dziadek miał cukrzycę, drugi miażdżycę, tato ma nadciśnienie i zmiany miażdżycowe w żyłach. Ja mam problem ze stawami kolanowymi, jak dołożę do moich problemów obciążenie genetyczne i nadwagę to nie wygląda to różowo. Zatem staram się by moja waga była stała, od 19 roku życia zmieniła się +3 kg. Oczywiście po między miałam i +15 kg. Przybranie na wadze jest zupełnie dla mnie nie ekonomiczne, większe ubrania, gorsza kondycja, pogorszenie zdrowia, same koszty. Obecnie moje BMI wynosi 21 i niech tak zostanie. :)
Na razie zrezygnowałam z batoników, czekolady (małe odstępstwa 1 tafelek gorzkiej co 3 dni), wafelków, cukierków itp. Jem lody i ciasto. Co dziennie biegam 500 m, jem dużo błonnika (śniadanie owsianka z otrębami pszennymi, przekąska jogurt z siemieniem lnianym, mielonym, do tego warzywa, sporo jem malin (własne z ogrodu). Rezultat - poziom tłuszczu spadł o 3 %, mam jeszcze około 5% do oddania (są chętni?) :)
Czyli by się odchudzać nie potrzebujemy dużych nakładów finansowych. Nie potrzeba siłowni, suplementów, dietetyka na stałe. W internecie jest sporo stron gdzie możemy bezpłatnie wyliczyć zawartość kaloryczną naszego jedzenia. Ale to już metoda dość pracochłonna, choć warto czasem zliczyć ile zjedliśmy w ciągu dnia.
Oczywiście cały opis, rady, porady nie dotyczą chorobliwej otyłości, niestety w tym wypadku potrzebna będzie porada specjalisty.
Podobno jeśli codziennie zjemy o 300 kcal więcej niż przewiduje nasze podstawowe zapotrzebowanie np. 4 czekoladki ptasiego mleczka, 3 markizy, słodzona kawa z mlekiem itp. do dorzucimy sobie przez rok nawet około 12 kg więcej w wadze.
Ja tak tyłam przez lata-co rok 2,3 kg więcej.Efekt jest taki,ze po dwudziestu latach noszę na sobie 25 kg więcej!I mam do siebie zal,bo straciło na tym bardzo moje zdrowie i samopoczucie psychiczne.
OdpowiedzUsuń