Na „starość” mi odbiło, normalnie nie wierzę, że to
zrobiłam, no w wieku 47 lat to zacząć robić to już chyba lekkie szaleństwo.
Moja matka, teściowa w tym wieku już były szanującymi się babciami, a mnie
takie pomysły w głowie, że wstyd się przyznać.
Wszystko przez moją oszczędność, ona mnie kiedyś naprawdę
zgubi.
Robiliśmy wiosenne porządki i mąż zabrał się za konserwację rolek,
okazało się, że młodszego syna rolki są już na niego za małe, zresztą ostatni
sezon przeleżały, bo się chłopcu znudziły. Normalnie jak dzieci wyrastały z
takich sprzętów szukaliśmy kolejnego na wymianę, czyli oddawaliśmy lub
sprzedawaliśmy te za małe, a kupowaliśmy lub dostawaliśmy używane w dobrym rozmarzę.
Teraz syn oświadczył, że to nie ma sensu i możemy się ich już zupełnie pozbyć,
bo on nie chce jeździć na rolkach, kiedyś był bardziej szalony, a teraz się obawia.
Ok, nie to nie, ale z drugiej strony tak potrze i myślę rolki są w dobrym
stanie, ale używane, więc cena nie będzie korzystna, a to w sumie mój rozmiar.
Ale ja zawsze chciałam wrócić do jazdy na wrotkach, z drugiej strony rolki mam już
w ręku…. A co tam raz się żyje, zatem hop na rolki. Ola Boga, co za pomysł
nieodpowiedzialny, nogi same lecą przed siebie, a ja dopiero rozumiem, że już jadę,
nogi szybciej a ja chce stanąć!! Dobrze, że mąż jak z małym dzieckiem w pobliżu.
Rezultat jazdy jest taki, bolą mnie plecy od machania rękoma, nauczyłam się hamować,
chce jeszcze. Wywrotki nie zaliczyłam, bo była stała asekuracja, choć było by
ich kilka. Zabrałam córki ochraniacze na dłonie, ale nie użyłam tym razem. Kask
rowerowy na głowie miałam, więc jakoś tam się zabezpieczyłam. No i tak to wychodzi z moim oszczędzaniem,
szkoda rolek to włóż je sobie na nogi i leć na złamanie czegoś tam… Mąż i córka
szczęśliwi, bo oni maniacy jazdy na rolkach, starszy syn z nimi na hulajnodze
posuwał, a ja za zaplecze gastronomiczne byłam, więc teraz zamiana młodszy syn
będzie z napojami czekał. Nadal w głowie
mam, czy w tym wieku to rozsądne, co prawda na rowerze jeżdżę, jogę praktykuje,
czasem biegam i pływam, ale rolki? Marzyłam o nartach biegowych, ale funduszy
było mi żal ciągle, no to teraz mam rolki…..
Super!! Gratuluję odwagi! Ja nigdy nie nauczyłam się jeździć...
OdpowiedzUsuńJa jeszcze się nie nauczyłam, dopiero złapałam bakcyla :) Ale mam nadzieję, że jakoś mi się uda.... :)
UsuńW "tym" wieku? Wszak mąż zapewne w podobnym:)
OdpowiedzUsuńStarszy :)
Usuńbrawo !
OdpowiedzUsuńJa mam 50 lat i śmigam na hulajnodze. Na początku ludzie dziwnie się patrzyli,ale co mi tam . Jest zabawa. W dzieciństwie nie miałam hulajnogę, to nadrabiam teraz zaległości.
OdpowiedzUsuńNa hulajnodze to ja też lubię, syna najstarszego podbieram. :) Taka ze mnie matka, żeruje na dzieciach ;)
UsuńJa uwielbiam rower. Co też nieraz wywołuje zdziwnie, bo przecież ...mam 2 samochody ;)). Próbowałam kilka lat temu, ale teraz to nie wiem, oj nie wiem :P. Więc szacunek wielki!!!
OdpowiedzUsuńP.S. Jesteśmy w podobnym wieku ;)
Ja nie mogę sie doczekać ścieżki rowerowej ode mnie ze wsi do miasta, bo jazda z TIR-ami jest mało atrakcyjna na wąskiej drodze. Jeździmy w każdej wolnej chwili z mężem i córką po okolicy, ale ja bym chciała na sezon się przesiadać na rower. Kocham jazdę na rowerze, teraz wybieram się do znajomych nad morze bez dzieci, więc planujemy z mężem trochę po rowerować ;)
UsuńJa co prawda mam 30 na karku, ponieważ mama która mnie wychowała była biedna nigdy nie jeździłam na rolkach, łyżwach czy nartach nigdy nie było na to pieniazkow.od roku uczę się jeździć na nartach nadal jeżdżę pługiem wyglądam jak kaczka;) powoli uczę się jeździć normalnie, w tym roku zaczęłam uczyć się jeździć na łyżwach ponieważ nigdy na nogach nie miałam nic innego niz buty;) jest ciężko ale jaka frajda. Może dojdą rolki kto wie a i syn nauczył mnie jezdzic na hoverboard to jest genialne.kusisz tymi rolkami.
OdpowiedzUsuńJa w dzieciństwie miałam tylko wrotki, bo tylko one były i to nie zawsze dostępne, dostałam od ciotki na urodziny, łyżwy miałam może dwa razy w życiu na nogach, a po za tym starego składaka, bo nowy ciężko było kupić. Myślałam o wrotkach, ale po pierwsze dowiedziałam się, że wrotki to tylko na bardzo gładkie powierzchnie, a najlepiej na wrotkarnie, piasek im szkodzi, no a rolki miałam już w reku, co prawda kolorystyka nie do końca moja, ale co tam marudzić, jak się nauczę i zabiję te rolki to kupię sobie takie jakie będę chciała, najpierw muszę się nauczyć, a do tego by jeździć fajnie daleka droga. Na nartach uczyłam się jeździć jak byłam dzieckiem, miesiąc w sanatorium, a potem próbowałam wrócić jako młoda mężatka, ale nie porwało mnie, męża też, więc rolki i rower zostały.
Usuń
OdpowiedzUsuńUśmiałam się tak pozytywnie z Twojego wpisu "staruszko".
Nigdy nie jest za późno, by realizować czy to marzenia duże, czy te mniejsze póki zdrowie pozwala.
Zazdraszczam Ci, tej jazdy na rolkach, rowerku.
Twoje dzieciaki będą miały kiedyś cudne wspomnienia.