Ktoś mnie ostatnio zapytał - jak ja mogę żyć na wsi, gdy ja
mam alergię, syn ma alergię, a nastraszy syn jest niepełnosprawny? Przecież
wszędzie mam daleko, nie zapewniam odpowiedniej opieki medycznej dzieciom.
Przyznam, że zrobiło mi się przykro, że tak lekko ktoś zakłada takie wnioski.
Nie pytaj jak mam daleko, czy daję radę? Nie od razu wyciąga konkrety ze słowa
wieś.
Podejrzewam, że wiele osób mieszkających na wsi poczułoby
się z taką opinią źle, niektórzy by zareagowali agresywnie, niektórzy się
obrazili. A mnie nasuwa się pytanie, – dlaczego ktoś od razu zakłada, że zaniedbuję
dzieci tylko, dlatego, że mieszkam od blisko 8 lat na wsi? Skąd takie przypuszczeni
i wnioski?
Często też ludzie słysząc jak daleko ma najstarszy syn do
szkoły, automatycznie zakładają, że mieszka w internacie. Jeśli ktoś jest
ciekawy odpowiem, ale czemu od razu podaje swoją wersję odpowiedzi?
Zatem wszystkim, którzy chcą wiedzieć, to odpowiem J
Do najbliższej przychodni mam 4 km (ciekawe ile mają autorzy
pytań), do alergologa mam 8 km w jedną stronę oczywiście. Do najbliżej apteki
mam 4 km (w sumie można pojechać rowerem). Najstarszy syn chodzi do szkoły
specjalnej odległej od domu 25 km w jedną stronę, nie mieszka w internacie
(chcemy czynnie uczestniczyć w wychowaniu go), codziennie dowozi go tata, który
pracuje 2 km od jego szkoły.
Obecnie życie na wsi to nie kara i wygnanie. W mojej okolicy
mieszkają głównie byli mieszkańcy dużego miasta. Niektórzy zaczęli nawet
hodować zwierzęta (króliki). Wszyscy pracują w mieście, ich dzieci korzystają z
zajęć dodatkowych w mieście.
Wieś, w której mieszkam obecnie liczy coś około 60
mieszkańców zameldowanych na stałe. Wieś nie posiada własnego sołtysa,
podlegamy pod inne sołectwo, a mimo to osiedlają się tu mieszczuchy z krwi i
kości.
Kocham to miejsce, ludzie żyją tu inaczej, w urzędzie chcą
mnie wysłuchać, poznają od drzwi, gdy idę załatwiać sprawy związane z
niepełnosprawnym synem lub wielodzietnością. Potrafią zaufać drugiemu człowiekowi
(padł mi akumulator, nie miałam gotówki, a sklep nie honorował kart, dostałam
akumulator i pojechałam do bankomatu, a potem wróciłam zapłacić), innym razem
brakło mi gotówki w aptece na leki, podobna sytuacja zapłaciłam za dwa dni.
Powiedzcie mi, w jakim większym mieście tak nam zaufają. Ludzie mówią sobie dzień
dobry nawet jak się nie znają. Młodszy syn na pytanie gdzie chciałby mieszkać w
przyszłości odpowiada, że na przedmieściach lub na wsi.
Jeśli macie jakieś pytania, wątpliwości pytajcie! Ale proszę
Was o nie odpowiadanie za mnie. Nie znacie mnie aż tak dokładnie. Odkrywam
przed wami wiele spraw dotyczących mojej rodziny, dzielę się nimi z Wami w
dobrej wierze, chcę byście mogli zrozumieć, że z brakiem pieniędzy można sobie
poradzić. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego w waszych komentarzach, mailach jest tyle złości, agresji i czemu mnie atakujecie? Po co, czy to jakaś nowa moda –
dokopać bliźniemu. Smutno mi, że w ludziach jest tak dużo złych emocji, którym
upust dają na oślep, byle odreagować.
Smutno mi, że ktoś Cię atakuje w e-mailach czy komentarzach. Nie lubię takich co wszystko wiedzą za nas. Czytałam jakiś czas temu, że jest taki trend wyprowadzek na wieś. Wieś kojarzy mi się ze spokojem. Mogłabym na niej spędzić wakacje :) Fajnie, że tam się ludzie znają. Mieszkam w mieście i nie znam swoich sąsiadów mimo, że mieszkam już w swoim mieszkaniu ponad 3 lata...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, gdy ktoś uważa, że życie na wsi jest gorsze od tego w mieście. Prawda jest taka, że obecnie bez problemu można wszędzie dojechać i to nie tylko autobusem jak dawniej, bo praktycznie wszyscy mają samochody. Wieś jest najpiękniejszym i najspokojniejszym miejscem na świecie. Sama marzę o tym, żeby wynieść się na taką prawdziwą wieś, a mieszkam w większej wsi i (UWAGA, UWAGA!) mamy lekarzy, aptekę, pocztę, pociąg i kilka sklepów. Ale trzeba pomieszkać na wsi, żeby zobaczyć jak wygląda na niej życie :)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem Twoje emocje. Mam podobnie. Od 5 lat mieszkamy na wsi. Z wyboru. Dojeżdżam do pracy dokładnie 28 km ( na szczęście nie codziennie), auto przerobiliśmy na LPG, więc miesięcznie wydaję na paliwo 400 zł. Niby nie mało, ale koleżanki z pracy mieszkające w mieście wydają... więcej ( korki oraz benzyna zamiast gazu). Czasowo również jestem zadowolona- na mojej trasie nie ma niezliczonej ilości świateł, tak, że w 35 minut jestem na miejscu. Wszystkim znajomym "litującym" się nad moim ciężkim losem tłumaczę, że w wszyscy życiu musimy dokonywać wyborów. Fakt, nie dostanę się do pracy w 10 minut ( ale nigdy na to nie narzekam), ale za to dookoła mam piękny las i duże jezioro- tzw. wakacje na co dzień. I domek- nie duży ale własny. I ukochany ogródek. I miejsce parkingowe, którego znalezienie pod blokiem w mieście było moją codzienną zmorą. Dzieci również mam alergiczne i co z tego? Odkąd mieszkam na wsi mniej chorują a nawet- co zdumiewa nieustannie naszą alergolog- mimo uczulenia na pyłki traw i drzew, łagodniej znoszą sezony pyleń ( w mieście również są pyłki dodatkowo wzmacniane smogiem z samochodów itp.). Do tak zwanych " ubolewających" nad moim losem uśmiecham się generalnie z pobłażaniem, ale czasami mam ochotę doradzić, by się zajęli własnym życiem i własnymi sprawami.
OdpowiedzUsuńMy również przerobiliśmy samochody na LPG :) Kiedyś jechałam przez centrum miasta do alergologa. Obecnie jadę około 15 minut, nigdy tak krótko nie dojeżdżałam do przychodni.
UsuńWitam i dołączam do tych mieszkających na wsi ..7 lat temu też wyprowadziłam się z dużego miasta bo z Łodzi na najprawdziwszą wieś i momo że płacimy z mężem wysoki kredyt który wzieliśmy na kupno tego domku na wsi za nic bym nie wróciła do miasta jeśli już z jakiegoś powodu nie zależnego od siebie muszę się zjawić w mieście sama jestem zdziwiona jak mogłam tyle wytrzymać w tym zatłoczeniu i złym traktowaniu nie tylko w sklepach ale i w urzędach i mimo że jesteśmy ludźmi stasrszymi z mężem i mamy wszędzie 10 km to tutaj nauczyłam się piec własny chleb i sama robię wędliny ser śmietanę kurki mamy swoje jajek nie muszę kupić a i warzywa swoje z ogrodu a w urzędach sklepach czy aptece albo w poradni od razu czlowieka poznają i nawet po nazwisku mówią i w aptece wielko krotnie brałam leki na tak zwany zeszyt jak brakło kasiorki..w urzędach są bardzo uprzejmi sami nawet druk wypełnią a nie robią łaski że w ogóle łaskawie przyjmą ..no i sąsiedzi też inaczej między sobą żyją ..tak że jeśli ktoś nie wie co pisze i nie zna sedna sprawy to jeśli ma ochotę na czymś się wyładować niech sobie sprawi worek do treningu i wali w niego zamiast dokopywać innym !!Pozdrawiam Cieplutko Autorkę Bloga i tak trzymaj kobieto a tymi którzy lubią dołować to się nie przejmuj potraktuj jak powietrze!!
OdpowiedzUsuńTylko nie daj się. Jesteś zadowolona i tak trzymaj. Też bym chciała mieszkać na wsi. Dojechać i teraz muszę...
OdpowiedzUsuńPrzecież tyle osób zostawia miłe komentarze. Tyle dobrych życzeń można w nich przeczytać. Dlaczego Pani tak bardzo irytuje się czyimś prostym myśleniem? Przecież żyje Pani tak jak chce. Jest Pani wspaniałą matką, mądrym człowiekiem. Jest Pani dumna ze swoich dzieci i swoich małych i większych sukcesów prawda? Cieszymy się kiedy Pani coś nowego napisze. A swoją drogą, zazdroszczę życia na wsi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wszystkim za ciepłe słowa. Przepraszam, że marudzę, ale niestety jestem w ostatnim czasie zarzucana dość niemiłymi opiniami, uwagami, przytykami, wiem powinnam mieć to w nosie. Jestem takim typem osoby, która rozkłada na części pierwsze takie uwagi i zadaje sobie pytanie - czemu, czemu ludzie piszą do mnie takie niemiłe słowa. Komu "nadepnęłam na odcisk", komu sprawiłam przykrość. Postaram się więcej nie dręczyć Was takimi postami. Musze chyba podejść do sprawy jak bohaterka kultowego filmu mawiała "podłość ludzka nie ma granic" i jak to Fredro napisał "niech się dzieje wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba". Obiecuję poprawę i nie marudzić :) Pilnujcie mnie!!!
OdpowiedzUsuńMoja Droga- ja też mieszkam na wsi- sprowadziłam się z miasta i nie wrócę tam za żadne skarby, choć mam taką możliwość. Na swojej wsi jestem sołtysem :) Nie przejmuj się zawistnikami- szkoda zdrowia- uwierz mi, wiem co piszę. Zamiast tego to z racji nadchodzącej wiosny napisz jakie warzywa siejesz na ogrodzie, z których potem robisz rozmaite pyszności do słoików ;) I jeszcze mała prośba o tanie jadłospisy- zwłaszcza bezglutenowe. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAno właśnie każdy robi to co lubi i nie nam oceniać co kto POWINIEN robić :) Po co więc sbie zaprzątać tym myśli i czas. Pozdrawiam ciepło!
UsuńWitam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzypadkowo trafiłam na tą stronę i szczerze mówiąc, liczę bardzo na Pani opinię.
Nie wiem właściwie na jaką formę alergii cierpią Pani domownicy, ale jako że mieszkacie na wsi ,Pani opinia może być dla nas bardzo pomocna.
Otóż już od dłuższego czasu rozgladalismy się z mężem za domem. I właśnie mamy okazję kupić domek ,który jednak położony jest w bardzo bliskim sąsiedztwie pół ,łąk i małej gospodarki....taka "polwioska".
Sam dom bardzo odpowiada naszym oczekiwaniom , jednak jako ze mój mąż i 3letni synek są alergikami (pyłki ,trawy ,u męża sierść ,itd)i u synka jeszcze nie do końca wiadomo na co dokładnie,trochę się boję ,czy objawy nie będą jeszcze silniejsze.
Do tej pory mieszkaliśmy w większym mieście i już ich alergia dawała się we znaki. Jakie są pani doświadczenia pod tym względem?
Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź.