Jeśli musimy żyć oszczędnie, to musimy zmienić myślenie w temacie żywienia.
Ostatnio gdzieś w necie przeczytałam, że średnio w Polsce czteroosobowa rodzina wydaje na żywienie kwotę około 2 tysięcy złotych miesięcznie. Hmm, to jak dla mnie niesamowita kwota! Nie wydawałam takiej nawet w czasach pełnego luzu finansowego. W zeszłym roku na jedzenie, dla pięcioosobowej rodziny, średnio wydałam 700 zł miesięcznie. No tak, ale dochodziłam do tej kwoty przez dłuższy czas. Bo można wydawać mało, ale jeść źle, ale można też wydawać mało i jeść zdrowo. Uczyłam się tego krok po kroku, czytałam wiele pozycji na temat diet i odpowiedniego odżywiania. Doszłam do wniosku, że jedyna droga do zdrowego i oszczędnego jedzenia, to przygotowanie posiłków z surowców, a nie półproduktów lub kupowanie „gotowców”. Te ostatnie czasem wydają się tańsze, ale czy ich jakość jest zadowalająca? No bo co siedzi w gotowych, tanich pierogach z mięsem??
Musimy pamiętać, że „śmieciowe” jedzenie spowoduje, że będziemy mieli problemy ze zdrowiem. A to z kolei odbije się na naszych wydatkach na leczenie. Czyli nie tędy droga. Trzeba jeść tanio, ale zdrowo! Jest to niestety związane z przygotowywaniem posiłków od podstaw w domu.
Druga zmiana wymaga od nas gruntownej przebudowy podejścia do wielu dań. Czy w istocie zupa musi być zawsze ugotowana na mięsie? Oczywiście, że nie. Wegetarianie jedzą bezmięsne zupy i nie marudzą, a wręcz przeciwnie. Zatem odpada koszt przyzwoitej wkładki mięsnej. Owszem, czasem gotuję zupy na mięsie, ale to raczej zimą, latem prawie zupełnie z tego rezygnuję. Wiadomo, że tłuszcz w zupie potrzebny jest do przyswajania witamin z warzyw, więc rezygnując z mięsa, w zamian wprowadzam np. łyżkę dobrego oleju, masła lub przesmażoną na niewielkiej ilości smalcu cebulkę. Jeżeli jednak czasami zastosuję mięso, to po ugotowaniu zupy wyjmuję je i wykorzystuję do następnych potraw: farszu, potrawek, past do pieczywa. Do zabielania zup, zamiast drogiej śmietany, stosuję domowy jogurt, który jest dużo zdrowszy i zdecydowanie tańszy. A efekt jest ten sam :)
Kolejna zmiana, to zmniejszenie ilości mięsa w jadłospisie tygodniowym. Podobno dużo mięsa, to ani zdrowo, ani ekonomicznie, ani ekologicznie, więc sprawa jest prosta. W to miejsce wprowadziłam do menu fasolę, groch, soczewicę. Mają sporo wartości odżywczych, więc nie zamieniam na śmieciowe jedzenie.
Ze słodyczy ciężko się rezygnuje, zwłaszcza jak mamy kłopoty, zmartwienia i chcemy się odrobinkę pocieszyć. No tak, ale czy musimy zaraz biec do sklepu po batony, herbatniczki, żelki itd.?? Jasne że nie! Możemy w to miejsce zaserwować sobie domowe ciastka owsiane. No i mamy zdrowo, tanio i pocieszamy się przyjemnie, bez wyrzutów sumienia.
Czyli znowu wracamy do punktu wyjścia – jedzenie przygotowane w domu jest tańsze i zdrowsze.
Ostatnio przywiozłam od mamy, publikacje kulinarne z początku lat 80. No po prostu super skarbnica taniego i zdrowego żywienia, np. kotlety mięsno – ryżowe, przeróżne zapiekanki ziemniaczane, warzywa z ryżem, kotlety z różnych kasz, ciekawe nadzienia do pierogów, pyz. Normalnie rewelacja, samo zdrowie i oszczędność. Kilka tygodni temu wpadła mi w ręce książka wydana pod koniec lat 70 „Zdrowo i oszczędnie w kuchni” i tu znowu fajne pasty, farsze do naleśników. Większość bezmięsnych (wiadomo jak było z mięsem w tamtych latach), ale za to zdrowych i niedrogich. Polecam oprzeć się na przepisach z okresu PRL-u. Naprawdę wiele można się nauczyć. Jakoś sobie wtedy gospodynie radziły, nie mając zbyt wielu dostępnych składników, potrafiły wyczarować prawdziwe rarytasy. Przykłady z tamtych czasów są godne do naśladowania również w kontekście całkowitego wykorzystania żywności. Skórka z wędzonego boczku doskonale nadaje się do nadania aromatu np. grochówce, bigosowi, kapuśniakowi. Skórka ze słoniny z powodzeniem sprawdzi się do smarowania patelni przy smażeniu naleśników. Zanim cokolwiek wyrzucimy, to zastanówmy się mocno, czy na pewno nie da się tego jeszcze wykorzystać.
Po kilku latach nauki zdrowego i oszczędnego żywienia, dochodzę do wniosku, że oszczędna kuchnia nie musi być nudna, ani niezdrowa. Niestety ma oczywiście wadę – więcej czasu spędzamy w kuchni i jeśli chcemy by dania cieszyły nas i domowników, musimy to polubić, czwartej alternatywy nie ma :) Uczciwie uprzedzam, że moje przepisy zamieszczane na blogu, nie są przykładem klasycznego wydania dań, ale zazwyczaj moją oszczędnościową wariacją.
"Ciche i skromne życie przynosi więcej satysfakcji niż pogoń za sukcesem, połączona z nieustannym brakiem odpoczynku"
środa, 10 kwietnia 2013
18 komentarzy:
"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 tyś na jedzenie??? jakiś kosmos, my na 5 osób wydajemy podobnie jak Wy między 600 a 1000 (święta były:-) i wcale nie jemy chleba ze smalcem. Bardzo mi się ten blog podoba:-)
OdpowiedzUsuńMnie też zaszokowała ta kwota, 2 tysiące!! To przecież 500 zł tygodniowo.
OdpowiedzUsuńDziękuje!!!!
czećś!Właśnie odkryłam Twój blog i przeczytałam od deski do deski - zdecydowanie inspirujący :)) Ciekawa jestem jak wygląda Wasz całodzienny jadłospis, uważam że tygodniowy - obiadowy jest bardzo fajny :) Pozdrawiam - Kasia.
OdpowiedzUsuńPiszesz, masz :) Wstawiłam
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem bloga ;) Pisz, pisz, pisz...proszę ;)
Świetny i inspirujący artykuł, jako osoba od kilku miesięcy próbująca ograniczyć szastanie kasą na jedzenie na pewno postaram się wykorzystać zawarte na blogu porady :)
OdpowiedzUsuńWitam właśnie trafiłam na bloga i napewno często bede korzystac z rad. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje! tak ja się przyznam ja mam na dwoje 3 tys na samo jedzenie i czasem mi brakuje i nie jem jakos cudownie.... bede sie starała oszczędzać
OdpowiedzUsuńSwietny wpis. Mnie ta kwota w cale nie dziwi bo z moim chlopakiem na jedzenie miesiecznie wydajemy ponad tysiac zlotych... I bardzo ale to bardzo staram sie teraz to zmienic, ale wiadomo... Jestem jeszcze mloda i wszystkiego musze sie nauczyc. Miedzy innymi tez oszczednosci. Wpisy takie jak ten pokazuja ze sie da i mozna, niezla motywacja do dzialania:)
OdpowiedzUsuńOd stycznia idziemy "na swoje" z dużym obciążeniem kredytem.
OdpowiedzUsuńDzięki ludzikom takim jak TY będziemy mogli zaoszczędzić niemałe pieniądze.
Do tego lubię gotować dla Żonki więc wspólnymi siłami damy radę.
Z całego serca życzę powodzenia!!!
UsuńBardzo ciekawy wpis. Wydajemy mnóstwo pieniędzy na jedzenie i też właśnie staramy się to zmienić.
OdpowiedzUsuńdla http://rodzinnaekonomia.wordpress.com
Bardzo fajny artykuł – dużo o tym jak oszczędzać na studiach tu http://jakzarabiacjakoszczedzac.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst– dużo o tym jak oszczędzać na diecie tu http://jakzarabiacjakoszczedzac.blogspot.de
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo się ten blog podoba. Przy dobrze zaplanowanym budżecie można sporo zaoszczędzić, raz na jakiś czas zaszaleć. Ja ostatnio chciałam zrobić rodzinie niespodziankę i zabrałam ich do najlepsza restauracja wrocław To był miły wieczór i bez żalu wydałam trochę więcej niż zazwyczaj bo jak to mówią nieważne gdzie ważne że razem.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńJest rok 2022, oj chciałabym wydawać tylko 2000 tys. złotych miesięcznie na zakupy.
OdpowiedzUsuńMnie się udaje 5 osób wyżywić obecnie za 1500 zł miesięcznie.
Usuń