niedziela, 14 września 2025

Wspomnień czar.....

 


Wspomnień czar…

Jak dobrze, że nikt nie może nam ich odebrać. Ani komornik, ani żaden rząd nie nakaże ustawą ich odłożyć. Sąsiad też nie wetknie w nie nosa. Wspomnienia są nasze – i tak już zostanie. No chyba, że Alzheimer położy na nich swoją bezlitosną łapę…




 Ostatnio wróciłam pamięcią do chwili, gdy zakładałam ten blog. Myślałam wtedy: skoro nam udaje się powoli wychodzić z długów i w miarę normalnie, a nawet fajnie żyć – może warto się tym podzielić z innymi? Jeśli choć jedna osoba skorzysta z moich doświadczeń, to już będzie ogromny sukces.

 Kiedy zaczęli czytać mnie znajomi, okazało się, że większość nie miała pojęcia, z jakimi kłopotami finansowymi się borykaliśmy. Dla mnie to dowód, że umieliśmy żyć normalnie, godnie, bez biadolenia i użalania się. Staraliśmy się działać, zamiast siedzieć z założonymi rękami i obgryzać paznokcie.

 Minęło już 12 lat – wiele się zmieniło, było i dobrze, i źle. Ale każdą opinię, każdy komentarz traktuję jako doświadczenie. Bo każde – czy dobre, czy złe – wnosi naukę. I za to Wam dziękuję.

Dziękuję za ciepłe słowa, wsparcie i otuchę – tak często były mi potrzebne i pomagały się podnieść.

Dziękuję za docenienie moich starań poprzez „wirtualną kawę”. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.

Każdy Wasz gest daje mi siłę i chęć, by pisać i działać dalej.

Bo życie, choć bywa trudne, nadal może być godne i piękne – i tego sobie i Wam życzę.


Dzielę się z Wami moim światem – od ogrodu, przez oszczędzanie i gotowanie, po szycie i urządzanie domu. Jeśli chcecie symbolicznie mnie wesprzeć, możecie postawić mi wirtualną kawę.  To dla mnie piękny znak, że to, co robię, ma dla Was wartość.


środa, 10 września 2025

Mój jadłospis obiadowy na niski potas – może komuś się przyda

 


Ostatni pobyt na SOR pokazał, że mam niski poziom potasu.

Lekarka z POZ zaleciła suplementację i dietę – więc robię, jak kazano. Mam tydzień, a potem kontrolne badanie. 


Ułożyłam sobie jadłospis tak, aby wspierał podniesienie poziomu potasu. Banany niestety odpadają (są na mojej liście zakazanych produktów), więc skupiłam się na tym, co mogę jeść i co dobrze działa:

  • ziemniaki – praktycznie codziennie, bo to jedno z najlepszych źródeł potasu,
  • buraki i buraczki zasmażane,
  • pomidory (zupa, sałatka, suszone w roladkach),
  • ogórek zielony i sałata,
  • kapusta biała,
  • szpinak,
  • ryby,
  • indyk i kurczak.

Do tego posypuję dania obficie natką pietruszki.

 

Mój tygodniowy jadłospis wygląda tak:


Poniedziałek

Zupa koperkowa

Pierogi ruskie

Wtorek

Krupnik z ziemniakami

Pulpety w sosie koperkowym, ziemniaki, buraczki zasmażane z masłem

Środa

Krupnik z ziemniakami

Tarta ze szpinakiem i fetą

Czwartek

Zupa pomidorowa z makaronem

Kurczak pieczony – skrzydełka, ziemniaki, sałata z jogurtem

Piątek

Barszcz czerwony z ziemniakami

Kotlety rybne, ziemniaki, surówka z białej kapusty z jogurtem i ogórkiem zielonym

 Sobota

Barszcz czerwony z ziemniakami

Spaghetti z sosem bolońskim

Niedziela

Zupa jarzynowa z ziemniakami

Roladki z indyka z suszonymi pomidorami i fetą, ziemniaki, sałatka z pomidorów, cebuli i jogurtu

 

Może taki jadłospis przyda się komuś, kto też zmaga się z niskim potasem.

Pamiętajcie, że dobrymi źródłami potasu są m.in.:

  • warzywa i strączki: ziemniaki, bataty, buraki, szpinak, dynia, cukinia, pomidory, seler naciowy, soczewica, fasola, groch,
  • owoce: banany, morele (świeże i suszone), śliwki, figi, daktyle, kiwi, melon, awokado,
  • produkty mleczne i białkowe: jogurt, kefir, mięso drobiowe, ryby (łosoś, dorsz, tuńczyk),
  • orzechy i nasiona: orzechy włoskie, laskowe, pistacje, migdały, pestki dyni, słonecznik,
  • kakao, gorzka czekolada, pełnoziarniste kasze i otręby.

 Każdy z nas ma inne ograniczenia, ale zawsze można znaleźć coś dla siebie. Ja niestety wiele mam ograniczeń, więc jest odrobinę trudniej. 

Dzielę się z Wami moim światem – od ogrodu, przez oszczędzanie i gotowanie, po szycie i urządzanie domu. Jeśli chcecie symbolicznie mnie wesprzeć, możecie postawić mi wirtualną kawę.  To dla mnie piękny znak, że to, co robię, ma dla Was wartość.


niedziela, 7 września 2025

Najbardziej boli odrzucenie - myślałam, że będzie więcej zrozumienia

 


Tak często mówi się o braku tolerancji, a jak często ci, którzy o niej mówią, rzeczywiście jej doświadczają? I jak często ci, którzy jej doświadczają, cierpią w milczeniu?



Tolerancja zaczyna się tam, gdzie kończy się wygoda.

Mam drobne doświadczenie w tym temacie – nietolerancji wobec naszej rodziny, wobec mnie.

Kiedy okazało się, że nasz syn urodził się niepełnosprawny i potrzebuje innych warunków niż „zwyczajne” dzieci, znajomi zaczęli znikać. Nasz syn nie był partnerem zabaw ich dzieci, a my wychodziliśmy wcześniej, bo młody musiał zasypiać w określony sposób. Potem doszła jego odmienna dieta – bez glutenu i laktozy – i w pewnym momencie zorientowaliśmy się z mężem, że nawet część rodziny przestała nas zapraszać. Dlaczego?

Zapomnieliśmy o tym wszystkim. Ale temat powrócił. Rozmawiałam niedawno z mamą kilkuletniego chłopca z autyzmem – opowiadała o tej samej drodze, którą i my przeszliśmy: o braku tolerancji, o wytykaniu inności jej syna. Uświadomiłam sobie, że nie byliśmy odosobnionym przypadkiem. Nasz syn ma dziś 28 lat, a ja myślałam, że współcześnie coś się zmieniło – większa wiedza na temat autyzmu, większa akceptacja. A tu niespodzianka – ciągle ta sama wąska perspektywa. Czy nadejdzie kiedyś czas, gdy będziemy naprawdę tolerancyjni wobec inności?

Kolejny przykład nietolerancji – moja alergia. Ktoś zapyta: jak choroba, i to niezakaźna, może być problemem dla innych? A jednak jest – i to ogromnym. Po kolejnym wstrząsie anafilaktycznym musiałam wprowadzić bardzo restrykcyjną dietę i znowu okazało się, że zaczynamy być wykluczani społecznie. Wielu znajomych przestało nas zapraszać. Ostatnio pominięto nas przy okazji urodzin znajomego, którego znamy od 33 lat. Dlaczego? Z powodu mojej diety, tak mnie poinformowano.

Gdziekolwiek jestem zaproszona, zawsze zabieram coś do jedzenia – w zależności od okazji. Zaproszona na kawę przynoszę domowe ciasto dla wszystkich gości, na grilla sałatkę i często już gotowe, upieczone mięso, żeby nie robić gospodarzom kłopotu z czyszczeniem grilla. Mimo to widać, że jedzenie jest kwintesencją spotkań towarzyskich – a moja dieta wyklucza mnie z tej sfery. Dodatkowo nie piję alkoholu. To też problem. Jak powiedział mi ratownik na SOR-ze, śmiejąc się: „Jak to, pani nie pije? Przecież mieszka pani w Polsce”. A potem dodał, że sam został abstynentem, odkąd tu pracuje, bo widzi zbyt wiele. Niestety – towarzysko jestem spalona na dwa fronty: dieta i brak alkoholu mnie wykluczają.

To naprawdę jest bolesne, bo moja alergia to choroba jak wiele innych, ale jak widać nie dla wszystkich.

Dlatego wkurzają mnie te nadęte hasła o tolerancji, o prawach człowieka. Bo wciąż są to tylko słowa. Tolerancja wybiórcza, dla wybranych grup, a nie tolerancja przez duże T. Wiele osób głośno krzyczy o tolerancji, a potem splunie na widok sąsiada, który sypia z kolegą, albo wepchnie się przed niepełnosprawnego do autobusu, ewentualnie zajmie jego miejsce na parkingu.

Wciąż wierzę, że kiedyś to się zmieni, ale na razie widzę, że droga do tego jest jeszcze bardzo długa. Tolerancja zaczyna się od codziennych drobiazgów – każdy z nas może ją wprowadzać w życie, bez manifestacji i obalania rządów.

Musiałam to napisać, zbyt mocno mi to leżało na "wątrobie".  

Dzielę się z Wami moim światem – od ogrodu, przez oszczędzanie i gotowanie, po szycie i urządzanie domu. Jeśli chcecie symbolicznie mnie wesprzeć, możecie postawić mi wirtualną kawę.  To dla mnie piękny znak, że to, co robię, ma dla Was wartość.