czwartek, 31 grudnia 2020

Wszystkiego najlepszego w Nowym 2021 Roku!

 


Przed nami wszystkimi kolejny zaczynający się rok, rok jaki będzie każdy z nas się przekona samodzielnie, czy przyniesie nam szczęście czy smutek, nikt tego nie wie. Mnie ten rok minął bardzo szybko, mimo ciągłego przebywania w domu i ogrodzie z króciutkim wyjazdem wakacyjnym w tle, minął szalenie szybko.  Czy był szczęśliwy, czy był zły? Według mnie było wszystko na raz, były smutki, lek, radość, euforia, odpoczynek, praca. Dowiadywaliśmy się różnych rzeczy o naszych bliskich, czasem zaskakiwali nas swoją dobrocią i uwaga, czasem szokowali odsunięciem się od nas. Myślę, że jedno jest pewne ten rok był pełen emocji!

Ktoś z Was zapyta a czy byłam szczęśliwa? Powiem tak, byłam szczęśliwa i byłam nieszczęśliwa, ale jak wszyscy wiemy miara szczęścia i nieszczęścia jest inna dla każdego, nawet domownicy mają różne na to spojrzenie, a co dopiero przypadkowi ludzie.  Jedni szukają tak zwanego „amerykańskiego snu” inni spokoju, rutyny.  Szczęście to pojęcie względne, to indywidualna cześć każdego z nas. Dla jednych praca w ogrodzie, przygotowywanie dań od podstaw, samodzielne szycie ubrań będzie bezsensowna harówką, a da innej osoby spełnieniem, radością i w sumie szczęściem.  Dla jednej osoby pięcie się po szczeblach kariery w korporacji będzie szczytem marzeń, a dla innego zwiedzanie świata za pieniądze które zarobi podczas wędrówki.  Dawno nauczyłam się już, że moje szczęście jest tylko moje, nie będę szczęśliwa, jeśli będę próbowała żyć wedle cudzego wzorca szczęścia.  

Ja dopiero po 40 urodzinach zaczęłam rozumieć tak prosta mądrość jak to, że sama musze poszukać własnego szczęścia, nie czekać na nie, nie próbować żyć wedle cudzych wzorców, nie usiłować uszczęśliwić innych, spełniać ich ideały.  

Ten rok pokazał mi, że kochać bliski to nie znaczy poświęcać siebie. By prawdziwie kochać, trzeba umieć kochać siebie.  Mój spokój im się udzieli i oni też go poczują.  Kochajmy bliskich, bądźmy przy nich, ale nie za wszelką cenę, nie kładźmy siebie na „ołtarzu” tej miłości.

Życzę Wam byście odnaleźli siebie, byście poczuli się szczęśliwi i spełnieni. Szukajcie własnego szczęścia, nie tego które jest kreowane przez media wszelakie. Pamiętajcie, że w wirtualnej rzeczywistości rzadko można spotkać prawdziwe szczęście. Nie szukajcie go tam, nie kopiujcie. Szukajcie własnego, osobistego szczęścia. Przypomnijcie sobie o czym marzyliście na progu dorosłości, jakie mieliście cele, ideały.

Życzę Wam byście nauczyli się przytulać siebie, szanować i pozwalać samym sobie na rozwój, odrobinkę egoizmu, na lenistwo, na nudę.

Nie zagubcie się w tym szalonym świecie, nie poddawajcie się cudzym wizją, osądom, szukajcie własnego zdania, spojrzenia na codzienność i Wasze życie.

To, że jedna kobieta uwielbia szpilki nie oznacza, że wszystkie maja je uwielbiać, fakt, że jeden mężczyzna nosi brodę nie oznacza, że wszyscy mają być brodaczami.

Życzę Wam byście przestali się bać być sobą, byście nie musieli udawać nikogo, mówić, jak inni oczekują. Miejcie własne zdanie, własny pomysł na swój wygląd, życie, partnera, mieszkanie, prace….

Uszanujcie swoją indywidualność, to jest właśnie piękne, byśmy byli różni.

Nie walczmy ze sobą nawzajem, miejmy w sobie więcej tolerancji dla inności, czy to że ktoś jest w związku jednopłciowym, czy to że jest niepełnosprawny, to że nie uczy swoich dzieci w szkole, nie szczepi siebie, nie nosi długi spodni w zimie, nie lubi warzyw, lubi opalać się nago, kocha nocne maratony filmowe, czy ma to budzić w nas sprzeciw, brak toleranci, agresje, mamy napadać na niego za jego prawdziwość?  

Wspierajmy się nawzajem w tym trudnym okresie, nie szukajmy wojen, awantur, nie napadajmy słownie i fizycznie na innych tylko za odmienność od naszej wizji świata.

Wyrozumiałość, współczucie, troska, miłość, wsparcie to nic nas nie kosztuje, a dzięki temu tak wiele możemy dać innym!


Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku!!






wtorek, 29 grudnia 2020

Nowe ze starego - regał

 


Siedem lat temu zrobiliśmy remont w pokoju młodszego syna, miał wtedy 11 lat. W tym roku postanowił, że czas na zamiany, samodzielnie umalował swój pokój i zmienił wygląd swojego regału, który ma się dobrze po tych siedmiu latach, ale syn chciał by stał się bardziej młodzieżowy. Pomogliśmy mu dokonać wyboru i nakleić okleinę. Polecam takie zmiany mebli, każdy potrafi ich dokonać, a efekt sami oceńcie.


Regał przed zmianami, kolorystyka ścian częściowo pozostała ta sama, a częściowo w zamian za kolor zielony pojawił się głęboki grafit. 


Regał po renowacji, bez zmian uchwytów tylko oklejone zielone części. Nastąpiła zmiana biurka na większe, bo maturzysta na tym maleńkim się nie mieścił. 


Niewielkim nakładem finansowym (koszt farby i okleiny) pokój syna zupełnie zmienił swoje oblicze, jest dostosowany do osiemnastolatka. 


środa, 23 grudnia 2020

Zamiast życzeń świątecznych

 


Dziwne przed nami święta oraz noc sylwestrowa. To wszystko jest zupełnie nowe, nieznane. Pomału zaczynamy co raz więcej inności uważać za normalność.  Boję się o to co przyniesie kolejny rok. Specjaliści twierdzą, że kryzys i załamanie gospodarki dopiero przed nami. Żyjemy w niepomności „jutra”, walczymy o normalność, ale jak dla mnie tak jak było rok temu już nigdy nie będzie, po prostu zaakceptujemy wszystkie zmiany jako stan normalny. Na szczęście jesteśmy w stanie się dostosować do rzeczywistości i cieszyć się z tego co daje nam los dziś, tu i teraz. Nie myśmy o tym czego nam brak, lecz o tym jak wiele mamy. Wspierajmy się w tym czasie na wzajem.  Nie odsuwajmy się od siebie, sytuacja dzieli rodziny, przyjaźnie, znajomości. Szukajmy bezpiecznych sposobów by ich nie tracić.  Nie izolujmy się od siebie, tylko miłość, zrozumienie, przyjaźń jest w stanie uzdrowić nasze serca, dusze, nasze niepokoje, lęki, obawy. Dbajmy o siebie i naszych bliskich, podejmujmy działania by zapewnić im bezpieczne jutro. Nie złośćmy się na fakt, że nie możemy świętować Nowego Roku na hucznych zabawach, pomyślmy raczej o tych których przez te zakazy byt jest zagrożony. Jak wielu ludzi może stracić prace, dochody. Ostatnio rozmawiałam z właścicielką restauracji, powiedziała, że są na skraju wypłacalności, że nie wie jak długo jeszcze dadzą rade prowadzić biznes. Podobną rozmowę odbyłam z właścicielką klubu fitness, która zaczęła zwalniać trenerów, bo nie stać ją na pensję dla nich, gdy nie ma dochodów. Znam kilku artystów, wokalistów, którzy nie są celebrytami, śpiewają w klubach, papach, domach kultury i nie udało im się uzyskać wsparcia finansowego. Znam właściciela pubu, który chwyta się przeróżnych form zarobkowych dla swojego biznesu by go ocalić, jeszcze nikogo nie zwolnił, ale czy długo tak mu się uda, nie wie.

Jeszcze nie tak dawno w Polsce był brak rak do pracy, jak będzie w przyszłym roku? Jak będzie za rok? Tego chyba nie wie nikt, jedno jest pewne rynek pracy zupełnie się zmieni, jak, nie wiem?

Postarajmy się by ten nadchodzący czas był radosny, my postanowiliśmy dobrze zjeść, grać w gry planszowe, obejrzeć filmy rodzinne z przed lat, trochę zdjęć. Po prostu być razem. Prezenty w tym roku to głównie praktyczne upominki, udało się, że trafiły na listę oczekiwanych przez dzieci.

Przytulajcie tych których możecie i chcecie przytulać, pielęgnujcie związki, na których Wam zależy. Kochajcie swoich bliskich, doceniajcie ich.

I ja Wam przesyłam ciepłe wibracje, jeszcze będzie dobrze, jeszcze zaświeci słonko!!


poniedziałek, 21 grudnia 2020

Urodziny w okresie pandemii

 


Uff, udał nam się wyprawić osiemnaste urodziny młodszego syna. W tym roku te osiemnastki są naprawdę dziwne. Uroczystość była w bardzo małym gronie, cieszymy się, że choć tak się udało. Syn imprezę dla młodzieży postanowił zorganizować wiosną przy ognisku i grillu w ogrodzie. Dziwnie ma młodzież, która kończyła osiemnaście lat w tym roku, dziwnie ma młodzież z klas maturalnych bez studniówek, nauczanie zdalne, zmiany w samych maturach.  Czasy są naprawdę dziwne, obce.



sobota, 19 grudnia 2020

Menu świąteczne - grudzień 2020

 


Jakie menu w tym roku na święta będzie u Was? Ja z córką zaplanowałam w tym roku takie nasze ulubione, choć nadal tradycyjne. W tym roku znika z naszego menu biała fasola, niestety moja ulubiona potrwa musi odejść z tradycji.  Odebrałam moje wyniki badań alergicznych, takich mega dokładnych, taki już na poziomie komórkowym zrobionych i niestety wykryto winowajców, których bardzo często jadałam i lubiłam. Czas pozwolić im odejść z mojej diety. Jednym z nich jest biała fasola, kolejny to pestki dyni, wieprzowina (to podejrzewałam), żytni chleb, owoce morza, orzechy, proso. Po za tym zaskoczyły mnie wyniki faktem, że najbardziej uczulona jestem na roztocza kurzu domowego, bardzo, bardzo silnie. Wracając do menu świątecznego odrobinka zmian i tradycja zachowana będzie.


Na wieczerzę wigilijną zaplanowałyśmy z córką:

Śledzie w trzech smakach – w śmietanie z majonezem, w pomidorach na ostro oraz w oliwie z suszonymi pomidorami

Zupa grzybowa z makaronem

Pierogi z grzybami i kapusta (wersja orkiszowa i gryczana)

Karp smażony

Morszczuk na parze dla naszego wrzodowca parowany z warzywami

Kapusta z grochem

Pieczarki w cieście naleśnikowym

Kutia

Kompot ze śliwek, ale nie suszonych (okazało się, że tak naprawdę to nikt nie lubi kompotu z suszu)

Pieczywo

Zimne dania na święta

Śledzie w śmietanie, w pomidorach na ostro, w oliwie z suszonymi pomidorami

Ryba po grecku

Sałatka jarzynowa

Sałatka gyros

Domowe wędliny – pasztet drobiowy, drobiowa wędlina z szynkowaru, szynka i schab wędzony, kiełbasa obsuszana, indyk w ziołach

 Ćwikła i chrzan

Pieczywo domowe

I dzień świąt obiad

Rosół z makaronem domowym

Devolay z indyka, pieczone ziemniaczki, kapusta gotowana z koperkiem, mizeria

II dzień świąt obiad

Resztki z wigilii i pierwszego dnia.  

Ciasta

Seromak

Piernik (wersja z mąki orkiszowej)

Takie proste menu ułożyłyśmy z córką w tym roku, bez wymyślnych dań. Drugi dzień świąt to obiad składany z resztek wigilii i drugiego dnia, doświadczenie nas nauczyło, że sporo zostaje i domownicy chętnie dojadają pierogi, zupę grzybowa, rosół, rybę, mięso z pierwszego dnia świąt.


poniedziałek, 7 grudnia 2020

Przygotowania do świąt?

 


Niebawem święta Bożego Narodzenia. W tym roku zupełnie mam inny nastrój niż w zeszłym roku. Nie odczuwam radości ze spotkań rodzinnych, bo przecież oficjalnie ich zabroniono. W centrach handlowych też jakoś mniej dekoracji, brak warsztatów dla dzieci, przechadzających się śnieżynek, mikołajek itd. Byłam wczoraj i to zupełnie nie było to co rok temu, nie widać luzu, radości, spotkań ze znajomymi przy kawie. Dzieci w tym roku uznały, że nie chcą żadnej choinki, wystarcza gałązki świerku z ogrodu w wazonie z przybraniem i lampki na oknie. Może u nich też wpływa na nastrój nauczanie zdalne, brak wigilii, mikołajek klasowych, prezentów, tematów świątecznych na lekcjach. U licealistów widzę, że nauczyciele nawet nie nawiązują do pory, świat. Nie robi młodzież wystroju klasy, gazetek szkolnych. Syn jest w klasie maturalnej, nie będzie studniówki, która by dodawała nastroju tego okresu. Naprawdę jest dziwnie.  Mimo to nie chcemy udawać, że tych świąt nie ma, bo nie mamy nastroju, one są i walczymy z mężem o to by choć trochę poczuć ich klimat, planujemy prezenty, dania, odrobinę wystroju w domu. Chcemy by jednak było pięknie, smacznie i radośnie.




Po drodze są jeszcze osiemnaste urodziny syna i znowu jest smutek, mieli być goście, zabawa, a tu trzeba ograniczyć się do minimum. Syn zdecydował, że zorganizuje wiosną zabawę dla znajomych w ogrodzie przy ognisku i grillu, a teraz tort, toast i tyle. Tegoroczni młodzi ludzie wkraczający w dorosłość naprawdę mają średnie wspomnienia. Zaczęłam pisać pamiętnik dla syna, by kiedyś mógł wspominać jak dziwny był to czas.

Ale nie dajmy się smutkom, bawmy się na przekór wszystkiemu, róbmy wszystko by nie dopadła nas nostalgia, depresja i załamanie.  Przygotujmy smaczne dania, przybierzmy dom, naszykujmy może spotkania przez kamerki, zorganizujmy to naszym seniorom by mogli cieszyć się spotkaniami z rodziną, może to jest pomysł na prezent dla nich zamiast kosmetyków, ubrań, witamin itd. Dajmy im dostęp do znajomych nie tylko przez fonię, ale i wizję.

Polecam przygotowanie prezentów i wysłanie ich, w tym roku możemy skupić się na prezentach dobrych dla środowiska np. kubeczki termiczne, butelki z filtrem na wodę, woreczki na zakupy, woskwijki, słomki wielorazowego użytki, płatki kosmetyczne wielorazowego użytku (które możemy wykonać sami lub kupić), sztućce – łyżkowidelec wielorazowego użytku, lunchbox, szalik ze sprutego swetra własnoręcznie wykonany lub inne rękodzieło – ciasteczka, czekoladki, herbaty własnoręcznie mieszane. Torbę na zakupy (możemy uszyć sami), ścierki do kuchni, fartuszek kuchenny, szampon do włosów w kostce, bambusowe szczoteczki do zębów. Może warto szukać prezentów w firmach znajomych by wesprzeć ich działalność w trudnym okresie, gdy ich firmy są zagrożone likwidacją. Czemu upychać „kieszenie” wielkim korporacjom. 

Jak wy postrzegacie w tym roku ten przed świąteczny czas? Czy coś się zmieniło, czy jest inaczej, czy tylko ja tak reaguję? Jak przygotowujecie święta, prezenty.

My w tym roku niestety ograniczamy koszty prezentowe z racji niepewnego jutra, nie wiemy o przyniesie kolejny rok. W tym dużo się dział, ekonomiści rokują, że następny będzie następstwem zamrażania gospodarki w tym roku i kryzys dopiero przed nami.


poniedziałek, 30 listopada 2020

Ile miesięcznie wydajecie?

 


Ile wydajecie miesięcznie?

Na która cześć swoich wydatków przeznaczacie najwięcej pieniędzy? Ile średnio wydajecie na jezdnie w przeliczeniu na osobę?




Statystyki pokazują bardzo zróżnicowane liczby, wszystko zależy w jakiej grupie robiona jest ankieta. Pytając znajomych starałam się uśrednić ten koszt, wyszło mi, że wydatki są również zależne od ilości domowników, bo np. znajoma mieszkająca samotnie nie da rady przeżyć miesiąca żywiąc się za 400 zł. Zaś rodzina czteroosobowa wydając 400 zł na osobę jada całkiem dobrze.  Zatem przyjęłam, klasyczną rodzinę, średnio zarabiającą i wyszło mi, że wydaje od 350 – 500 zł na osobę. U nas te wydatki są niższe, wahają się od 250 do 300 zł na osobę. Bywało mniej, ale widzę, że żywność mimo wszystko drożeje, a po nowym roku odczujemy znacznie jej podwyżkę choć by z powodu podatku cukrowego.  Współczesne czasy i tak nie są takie najgorsze, jeśli chodzi o procent wydawanych dochodów na żywność z budżetu domowego w latach 40 ubiegłego wieku wydawano około 40 – 48% dochodu na żywność.  Obecnie niestety wysokie są koszty za mieszkanie – czynsz, gaz/prąd, woda, abonamenty, miejsca postojowe itd. Do tego dochodzą koszty transportu, zdrowotne, odzieżowe, edukacyjne, chemia, kosmetyki, wydatki na naprawy domowe.  Czy obliczacie swoje wydatki i jesteście świadomi całości swojego budżetu? My robimy to od lat, wyliczamy każdy wydany i zarobiony pieniądz, nie mamy osobnych „portfeli” wszystkie pieniądze są od zawsze wspólne. Nie ważne kto z nas był głównym żywicielem rodziny (a bywało różnie, po ślubie to ja byłam głównie zarabiająca osoba, potem się to zmieniło).  Od ponad 29 lat rozliczamy wszystko razem, a od około 27 prowadzimy dokładnie budżet.  Nie ma zmiłuj się, wszystko jest wyliczone. Dzięki temu wiemy, gdzie wypływają nasze dochody i jakimi pieniędzmi dysponujemy co miesiąc i jak możemy planować wydatki. Naprawdę polecam, nawet rodziną które nie musza się liczyć z finansami, jest to bardzo ciekawe doświadczenie i wiele może nam pokazać a nawet nas nauczyć.  Robimy podliczenia średnio dwa razy w tygodniu, zabieramy zawsze ze sklepu paragon i potwierdzenie płatności karta, przydaje się to w rozliczeniach i kontroli przepływu naszych pieniędzy przez konto bankowe, dzięki temu wiemy, że nie wypływa nic bez naszej wiedzy (sąsiad nasz ma taki problem, który ostatnio zgłosił do banku, co jakiś czas wypływają mu z konta niewielkie sumy po 2-3 zł kilkakrotnie, co daje kwotę około 4- zł rocznie. Nie są to jego wydatki, dopatrzył się dzięki śledzeniu dokładnie przepływu swoich pieniędzy, a nie jest to człowiek, który się musi liczyć z taka kwotą, tylko dlaczego ma być okradany).  My co miesiąc obliczamy, ile mamy wydatków stałych, na żywność, kosmetyki, chemię domowa, zdrowie, samochody, na domowe wydatki, na odzież, rozrywki, edukację, kieszonkowe dla dzieci, wydatki na zwierzęta itd.  Obecnie ewidentnie zmniejszyliśmy wydatki na rozrywki, odzież, dom, samochody (mało jeździmy).  Wracając do wydatków na żywność, ostatnio przeczytałam statystyki ogólnokrajowe i wyszło, że Polak średnio na osobę wydaje 600 – 1000 zł na żywienie. Próbowałam wirtualnie wydać taką kwotę na nasza rodzinę 600-1000 x 5) i naprawdę musiała bym zacząć zamawiać jedzenie do domu by tyle wydać. Dla mnie są to kosmiczne sumy.  Naprawdę polecam podliczyć przez okres choćby 3 miesięcy wydatki, zwłaszcza na jedzenie, robiły to już nasze babki, prababki i tak dalej. Był to jeden z przedmiotów pierwszych wykładanych w żeńskich szkołach – prowadzenie rachunków domowych. Niektóre kraje europejskie maja takie zajęcia w szkołach współcześnie. Jak dla mnie jest to bardzo ważny temat, ja osobiście co jakiś czas zlecam moim dzieciom wyliczenia wydatków np. na tydzień. Czerpią ceny z naszego budżetu lub z Internetu, układają jadłospis, wyliczają wydatki mieszkaniowe i robią to w oparciu średnich zarobków wybranych przez nich grup zawodowych. Nie będziemy ich wrzucać na „głęboką wodę” by uczyły się dopiero gdy zaczną samodzielne życie. Tłumaczymy im koszty kredytów, wynajmu mieszkania, zakupu samochodu itd. Te ćwiczenia zlecamy osiemnastolatkowi i szesnastolatce. Syn jako piętnastolatek dostawał od nas pierwsze zadania takich drobnych obliczeń. Wysyłamy dzieci na wiele zajęć dodatkowych, ale często zaniedbywana jest ta część przygotowująca do dorosłego, a nie pełnoletniego życia. Nie potrafią obliczyć budżetu domowego, gotować, rozsądnie robić zakupy, planować wydatki, podejmować drobne naprawy domowe. W tym tygodniu osiemnastolatek będzie pierwszy raz w życiu malował cały swój pokój, wcześniej tylko pomagał.  Naprawdę warto wyposażyć dzieci w umiejętności przydatne w codziennym życiu, staramy się im dać co najlepsze, ale czy przygotowujemy je do życia?

Napiszcie mi jak to jest u Was z wydatkami, jak Wasze dzieci uczestniczą w omawianiu budżetu domowego. Ile wydajecie średni na żywność, rozrywki, odzież itd.  Jakie macie refleksje po rozpoczęciu kontroli przepływu pieniędzy domowych?


Dla osób które nie prowadza budżetu domowego

Prowadzimy budżet domowy!

Gospodarstwo domowe - mała firma z budżetem 

Budżet domowy c.d

Jak planować wydatki 


sobota, 28 listopada 2020

Ciesz się z wszystkiego tego co masz!!

 


Ciesz się z wszystkiego tego co masz

Daj ludziom pogodną twarz..... (Szary mundur - piosenka harcerska)


Nie wiemy jak bardzo wiele mamy do czasu, gdy nam zostanie to zabrane. Do wielu rzeczy, spraw podchodzimy nonszalancko, po prostu mamy to i nie zawracamy sobie tym głowy, nie doceniamy, nie pielęgnujemy, jest i już.  Tak jest z naszym zdrowiem, związkami, pracą, posiadanymi przedmiotami itd. Jak często raduje Was fakt, że wstajecie rano i jesteście zdrowi, sprawni, macie dach nad głową, jesteście bezpieczni, macie co zjeść, w co się ubrać. Jak często doceniacie relacje z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Jak często jesteście wdzięczni za to, że macie pracę, że macie samochód, lodówkę, pralkę? Jak często dziękujecie za to wszystko losowi? Pewnie nieczęsto, bo taka jest właśnie natura ludzka. Mamy to mamy i nie zawracamy sobie głowy, chcemy najwyżej więcej. Często będąc rodzicami nie pielęgnujemy relacji z naszymi dziećmi, uważamy, że to takie naturalne, a może one nawet maja obowiązek być przy nas bez względu na to co robimy i jak je traktujemy.  Wielu rodziców zakłada, że miłość dziecko do rodzica to jego obowiązek. Dziś przeczytałam tekst znajomego (człowiek po czterdziestce, żona, dzieci) „ja wszystkich ludzi lubię po za moim ojcem” nie mam pojęcia co się stało, ale widać, że się stało na tyle by ojca nie lubić, a on może sobie założył, że nie musi się starać, bo to nie istotne czy będzie dobry dla syna, to syna obowiązek go lubić, szanować, a nawet kochać. Kolejna sprawa to związki, ile małżeństw uważa, że już nie musza się starać, są para i koniec, faceci robią się leniwi, nie adorują kobiet, kobiety zaniedbują wygląd, mają w nosie wagę. No jak już jesteśmy razem, to przecież po co się starać, po co zachwycać druga osobę? Podobnie nie doceniamy przyjaciół, znajomych, a potem marudzimy i narzekamy na samotność. Przestaje nas szybko cieszyć samochód, zegarek, pralka, nowe meble, dlaczego? Czy są już inne, gorsze po chwili? Takie różne przemyślenia dotarły do mnie w chwili, gdy utraciłam smak i węch, do tego wszystko mnie bolało, miałam gorączkę, było mi niedobrze. Byłam przerażona, że nie otrzymam pomocy, że będzie jeszcze gorzej. Ale czy dziękowałam za to, że wcześniej byłam zdrowa? Nie przyjęłam to za oczywistość!  Teraz po 16 dniach wraca mi smak, węch, gdy nie mam od 10 dni gorączki, nic mnie nie boli od tygodnia, doceniam te drobiazgi. Cieszę się każdym dniem, błogosławię poranek, gdy budzę się i nic mi nie jest.  Cieszę się smakiem kawy, zapachem ciasta, tym, że mam ciepło w domu, że mam za co zrobić zakupy i nie muszę martwić się za co zrobię je jutro. Zadzwoniłam do znajomych, do których dawno nie dzwoniłam, a przecież są dla mnie życzliwi. Cieszę się każdym promieniem słońca, tak mało go ostatnio.  Uśmiechała bym się do ludzi na ulicy, ale muszę twarz mieć zakryta maseczką. Cieszmy się wszystkim co mamy, co daje nam świat, los i codzienność. Często narzekamy na pracę, bo jest nudna, moglibyśmy więcej zarabiać, bo nie lubimy je. Może warto zastanowić się, czy możemy ją jakoś polubić, czy naprawdę jest tam wszystko złe? Jeśli nie damy rady, to może czas na zmiany, nie ma co tkwić w czymś toksycznym, a jeśli uznamy, że nie chcemy jej zmieniać to zmieńmy nasze nastawienie, bo pamiętajmy, że gdy my jesteśmy marudni to i otoczenie reaguje inaczej na nas.  Może ten szef nie jest taki zły, może nie widzicie go tak jak powinniście, może ma problemy ze zdrowiem, z płynnością firmy, bo jest kryzys, a nie dlatego, że ma chęć na wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu i oszczędza na pensjach. Może współpracownik czuje Twoje frustracje i nie chce mu się być miłym, bo Ty chodzisz zasępiony.  Kochajmy naszych bliskich, cieszmy się tym co mamy.




-------------------------------------------------------------------------------------------------

"Artykuł 216 Kodeksu Karnego:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności."

środa, 25 listopada 2020

Black Friday?

 


Jakie plany u Was na Black Friday? Ja zupełnie zapomniałam, że nadchodzi jakiś dzień wyprzedaży. Co prawda jedynie mnie przy książkach i raz przy zajęciach jogi porwało, ale w tym roku zupełnie nic. Gdyby nie przychodzące reklamy na pocztę zupełnie bym zapomniała. Staram się skupić na ti i teraz, na bardziej emocjonalnej części codzienności, zbyt dużo się w tym roku działo, za wiele emocji, muszę to wszystko poukładać, odcinam się do zewnętrznego zamętu. Cieszymy się, że jesteśmy, wspieramy się nawzajem w codzienności, pracujemy. Nic mi po za zdrowiem i szczęściem moich bliskich nie potrzeba. Reszta do tylko przedmioty, relacje, zdrowie, spokój, bezpieczeństwo to są ważne sprawy!

A jak w tym roku u Was Black Friday?








"Artykuł 216 Kodeksu Karnego:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności."


piątek, 20 listopada 2020

Listopad w ogrodzie

 


Trochę o ogrodnictwie tym razem. Kocham swój ogród, co raz silniejsza czuję z nim wieź, nadal bardzo mało wiem, uczę się cały czas. Niestety ilość „szkół” jak pielęgnować ogród i sad jest tak wiele, że często się gubię w tym.  Mam taki kalendarz działkowca/sadownika i w nim są porady zawarte na listopad, jakie pracy powinniśmy wykonać w listopadzie i co możemy wysiać na siew ozimy, chcę się z Wami tym podzielić.




Prace ogrodowe w listopadzie:

  • po zbiorach oczyszczamy zagony. Glebę przekopujemy i zostawiamy w ostrej skibie (nie rozgrabiamy)
  • wydmuchujemy wodę z węży i je zabezpieczamy. Zabezpieczamy przebiegające na zewnątrz rury z wodą i krany.
  • chowamy węże ogrodowe, zraszacze w suche miejsce
  • czyścimy meble ogrodowe. Przykrywamy je lub chowamy na zimę, jeśli dysponujemy miejscem w szopie lub garażu.
  • czyścimy ścieżki i trawniki z opadłych liści, pozostawione na trawnikach sprzyjają rozwojowi pleśni śniegowej.
  • przed nadejściem mrozów wyjmujemy z wody elektryczne pompy i filtry.
  • obficie podlewamy krzewy i drzewa, szczególnie rośliny zimozielone, te rośliny zimą są również aktywne.
  • po pierwszych przymrozkach wykopujemy dalie, pacioreczniki, mieczyki i lilie.

Listopad to czas siewów ozimych warzyw. 

Podwójna ilość nasion wysiewamy tuż przed pierwszymi przymrozkami, na zagony z glebą lekka, nie zaskorupiająca się. Ziemia 3-4 tygodnie wcześniej powinna zostać wzbogacona nawozami mineralnymi potasowo-fosforowymi i przekopana.

Na siew ozimy nadają się warzywa: marchew, pietruszka, por, szpinak, rabarbar oraz oper. Możemy siać marchew w odmianach Amsterdamska, Pierwszy Zbiór, karotka, Lenka, Nantejska, Zina oraz pietruszkę Berlińska, Vistula. Marchew i pietruszkę sadzimy na zagonach po ogórkach lub warzywach cebulowych, kapustnych. Możemy też sadzić czosnek ozimy. Po przemarznięciu gleby, grządki okrywamy np. słomą lub stroiszem.

Ja w tym roku przez covid mocno jestem opóźniona, najpierw słabość podczas choroby a teraz po. Mam nadzieję, że pogoda nam pozwoli jeszcze popracować w ogrodzie.

 


"Artykuł 216 Kodeksu Karnego:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności."


środa, 18 listopada 2020

Wydatki ograniczone.

 


Pisząc ostatnio do mnie często opowiadacie jak bardzo zmieniło się ostatnio Wasze, życie i nie chodzi tu o ograniczenia, ale o pracę, warunki finansowe, o pogorszeniu całej sytuacji rodzinnej.  Rozpadają się związki, oddalają od siebie przyjaciele. Niestety najwięcej wołania od Was jest o pomoc jak zmniejszyć wydatki by przetrwać? Ja też ograniczyłam mocno w tym roku wydatki na żywność, rozrywki, ubrania. Bardzo dokładnie analizujemy wszystkie wydatki, odkładamy każdy grosz na wszelki wypadek. Nie dość, że czasy same w sobie są ciężkie to i trzeba zadbać o finanse.  My obecnie wydajemy około 1200 zł na żywność dla 5 osób w tym 4 dorosłych (3 mężczyzn) i szesnastolatka. Najstarszy syn dostaje odżywki, które miesięcznie kosztują nas 210 zł, dzięki nim przybrał na wadze 6 kg w ciągu 8 miesięcy. Nadal waży mało, bo przy wzroście 182 cm waży 56 kg, dlatego nie rezygnujemy z wsparcia odżywek w jego diecie. Staramy się jak możemy podchodzić zdroworozsądkowo do żywienia, nie można przejść na śmieciowe jedzenie w okresie infekcji jesiennych i wirusów. Mam trochę zapasów z lata, dzięki temu jest taniej. Pieczywo, wędliny, pasztety, pasty robimy w domu, to również oszczędza finanse, a jakość jedzenia jest wysoka. Nie kupujemy żadnych słodyczy po za gorzką czekoladą. Frytki są domowe z ziemniaków pieczone w piecyku, żadnego jedzenia na wynos, tylko domowe. Nie kupujemy napojów, wodę mamy z filtra z odwrócona osmozą, wystarczy dodatek cytryny i mięty. Soki raczej wyciskamy sami. Czasem kupujemy gotowe, ale to bardzo rzadko.  Staramy się kontrolować wszystkie wydatki. W tym roku nie wydajemy prawie wcale na rozrywki, ubrania te tylko które są konieczne, czyli np. ostatnio buty i kurtka zimowa dla córki oraz figi dla mnie i córki. Po za tym od początku września zero innych wydatków odzieżowych. Do fryzjera normalnie chodzę góra dwa razy w roku, do kosmetyczni na regulację brwi również dwa razy w roku, w tym byłam raz i chyba tak zostanie, po między farbuję i reguluje brwi sama, paznokcie ostatni raz u kosmetyczki robiłam w zeszłym roku przed weselem bratanicy. Od znajomej w wakacje przywiozłam dwa pudełka książek, więc ten nałóg też łatwo powstrzymać i książek nie kupujemy, po za tym nasza biblioteka ponownie dała nam dostęp do wypożyczalni online i możemy czytać bezpłatnie lub słuchać je.  Jeśli chodzi o drobne rozrywki np. alkohol to mamy własne domowej produkcji wina z własnych owoców, lubimy upiec ciasto, zrobić domową czekoladę. Zasiadamy rodzinnie przy grze planszowej i zjadamy smakołyki.  Ostatnio nie mogliśmy spacerować o lecie, niestety przechodziliśmy infekcję wirusową, właśnie tą wirusową infekcję. Teraz trzeba zadbać wyjątkowo o zdrowie, zwłaszcza o zdrowie psychiczne, to chyba najważniejsza część terapii i również zapobiegania. Mamy super znajomych, którzy wspierają nas jako mogą, w chwili, gdy nie czuliśmy smaku, zapachu, byliśmy słabi jak małe kociaki, oni siadali z gitarą i transmitowali nam śpiewanki, byśmy nie zostali sami. Dbajcie o siebie i bliskich, pielęgnujcie dobre relacje, pieniądze to nie wszystko. Trzeba pilnować finansów gdy robi się problem, ale nie za cenę relacji z bliskimi nam osobami.


poniedziałek, 16 listopada 2020

Nie marnujemy żywności! Pieczywo

 


Modne to i rozsądne? Jak dla mnie tak! Nie markujemy jedzenia, cierpię, gdy niestety muszę coś wyrzucić, zdarza się to naprawdę rzadko. Podobno Polacy najwięcej wyrzucają pieczywa.  Możliwe, nie jestem w stanie tego dokładnie zweryfikować, tak pokazują dane statystyczne zamieszczane w Internecie. Dlaczego tak dużo wyrzucamy pieczywa? Może dlatego, że po kilku dniach nie nadaje się do zjedzenia, kupujemy za dużo, nie wiemy co z nim zrobić? U nas też czasem w chlebaku zostanie przylepka/piętka nie wiem, jak to nazywacie. Bardzo rzadko więcej. Jeśli nie mogę pieczywa zamrozić, a wiem, że nie zjemy go robię grzanki, kroję w drobną kostkę rozkładam na papierze w piecyku i susze około 30 minut w 170 stopniach, czasem posypuję suszonym czosnkiem, papryka, lub ziołami prowansalskimi. Po wysuszeniu wykładam do słoika i przechowuję tak jakiś czas, dobrze mieć grzanki do zupy/sałatki pod ręką. Kawałeczki pieczywa równie susze tak na parapecie lub w pudełku na lodówce, a następnie mielę na bułkę tartą, nie używam tylko pieczywa orkiszowego/pszennego, używam każde, nie jest tak dobrze, że w bułce tartej sklepowej nie ma ani odrobiny żytniego pieczywa. Taka „bułka” nadaje się świetnie do panierowania, zagęszczania pasztetów, kotletów.  Czasem z pieczywa robię tosty – maczam kromki w mleku, a następnie w jajku i obsmażam na złoto, podaję z miodem lub np. smażonym boczkiem. Świetny sposób na niemiękki już chleb. Ogólnie każdy naddatek pieczywa staram się zamrozić, gdy pieczywo jest jeszcze smaczne i będzie takie po rozmrożeniu.  Dzięki temu też mam zawsze jakiś awaryjny zapas w zamrażarce. Wiem, że z czerstwego pieczywa niektóre osoby robią posypkę do zapiekanek, ścierają je lub kruszą i posypują danie. Moje dzieci takie mniej świeże pieczywo wykorzystują do tostów – kroją cienkie kromki, kładą ser żółty, wędlinę i zapiekają dwie kromki, potem keczup i jest super posiłek.



 Jak widać nie trzeba wyrzucać pieczywa, na pewno warto je przechowywać nie w foli, ale w bawełnianych woreczkach lub ściereczkach, dzięki temu nie pleśnieje, co najwyżej robi się czerstwe. Podchodźcie do żywności z uważnością, to są Wasze wydane i ciężko zarobione pieniądze, nie warto od tak je wyrzucać.


czwartek, 12 listopada 2020

Czas się uśmiechnąć!

 


Mam dla Was milion przepisów, przemyśleń, ale jakoś klapnęłam ostatnio. Chyba ta pogoda za oknem depresyjna oraz zamknięcie w domu wpływają na mnie źle. Muszę się zabrać za coś z mojego hobby, bo za chwilę to mi będzie potrzebna pomoc psychologa. Dzieci siedzą w domu przed komputerami zamknięte w pokojach, ogródka nie udało mi się przygotować całego na zimę. Za to udało mi się zrobić testy alergologiczne, niestety teraz odebrać wyniki nie jest tak prosto. Pani poinformowała mnie, że wyślą poleconym.  Byłam jeden dzień w szpitalu, ba nawet nie dzień, tylko kilka godzin, by móc zrobić test kosztujący 1200 zł na fundusz. Ciekawie u nas wygląda teraz oddział alergologiczny, jest to jeden gabinet na terenie poradni przyszpitalnych. Kilka osób sobie siedzi pod gabinetem przez kilka godzin, przychodzi się ze skierowaniem do szpitala, dostaje wypis ze szpitala, a spędza tam 2-4 godziny. Ja nie narzekam, tylko słabo jest teraz jeść kanapkę na korytarzu w poradni, przyszłam na czczo i po kilku godzinach człowiek jest już głodny, zwłaszcza, że wizytę miałam na 9 rano, a nie na 7. Najważniejsze, że udało się zrobić badania. Ogólnie rzeczywistość teraz jest tak bardzo inna, tak nowa, że uczymy się wszystkiego od początku. Przyznam, że stęskniłam się za Wami! Chyba, za bardzo dałam się ostatnio ponieść temu przygnębieniu, statystykom, złym wiadomościom. Dziś powstała myśl, że czas odciąć się od FB, wiadomości z netu, czas zając się optymistycznymi sprawami. Nie wiem co musi się teraz dziać w głowie moich rodziców i teściowej, wiadomości, które ich otaczają muszą bardzo źle na nich wpływać, często pewnie w samotności ogarnia ich strach. Mojego męża ciotka od marca nie wychodzi z domu, córka robi jej zakupy, zostawia w przedpokoju i wychodzi. Rozmawiają przez telefon tylko. Ile jest takich osób?  Straszne czasy….

Ale koniec smęcenia, muszę przestać widzieć pustą połowę szklanki, tylko ta pełną.


środa, 21 października 2020

Matrix

 


Dawno temu napisałam ten tekst (8 miesięcy temu). Siedziałam w szpitalu z synem i takie różne myśli mnie nachodziły. Dotarło do mnie wtedy jak mało mamy czasu tu w tym życiu, jak wiele wagi przykładamy do bezsensownych spraw. 

Choroby bliskich, pandemia, załamanie gospodarki, utrata pracy, zdrowia. Jak się ma to wszystko do nowego telefonu, kliknięć na FB, polubieni na Insta. Szukamy podniet i uznania nie tam, gdzie trzeba.

Żyjemy dla wypłaty, dla przedmiotów. Życie widziane na FB, Insta, jest idealne. Gazety pokazują nam życie atrakcyjne, marzymy o takim lub o jego namiastce. Prowadzi to do uczucia niezadowolenia, frustracji, tracimy z oczu to co jest prawdziwe, autentycznie wartościowe, tracimy kontakt z naszymi wewnętrznymi potrzebami, z bliskimi. Przestajemy dostrzegać inne alternatywne życie, postrzegamy je tylko przez to co nas atakuje z tv, reklam, gazet, portali społecznościowych. A media właśnie tego chcą, byśmy wierzyli w to, że potrzebujemy tego wszystkiego. Wrzućmy zatem hamulec i spróbujmy usprawiedliwić sami przed sobą każdą rzecz, którą chcemy kupić – dlaczego? Ale tak zupełnie przed sobą samym. Zastanówmy się również co jesteśmy wstanie zrobić dla pieniędzy? Gdzie mija się etyka z pragnieniem. Rzeczywistość się zmienia, ale czy w dobrym kierunku? Obecnie na osobę przypada dużo większy metraż mieszkalny niż w latach 70-80, a mimo to potrafimy zastawić każdy ten metr i odczuwać niedosyt. Mamy dużo większe mieszkania/domy, ale brak tam coraz częściej ludzi. Często w wielkich i drogich kuchniach nikt nie przebywa, nie gotuje po prostu tylko posiadamy i nie używamy. Czy tak naprawdę chcemy całe życie poświęcić by zdobyć ten złudny luksus? Już nie bardzo wiemy co nas tak naprawdę uszczęśliwia. Zatrudniamy projektantów wnętrz by stworzyli nam mieszkanie/dom idealny, ale czy to nadal jest nasz dom? Taki w którym czujemy się bezpieczni, zrelaksowani, „otuleni” czy są to sale „muzealne” dla zachwytu odwiedzających? 

Niestety obecnie mamy często większy związek emocjonalny z przedmiotami, dużo głębszy niż z ludźmi. Rzeczy dają nam poczucie wyższego statusu społecznego. Mam wrażenie, że przestaje być ważne wykształcenie, umiejętności, oczytanie, bycie dobrym człowiekiem. Ważniejsze jest mieć! Prawda jest taka, że dużej części tych przedmiotów nie będzie nam brak i ich nie potrzebujemy gdybyśmy się ich pozbyli. 

Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że statystycznie 150 razy dziennie sprawdzamy telefon, żyjemy jak w matriksie – reklamy, FB, Insta konsumpcjonizm, życie cool, czas śmieciowych zabawek i jedzenia, pełnym przemocy, seksizmu, gadżetów, płytkich relacji, życia na pokaz. Sztuczne rzęsy, paznokcie, piersi, włosy, często mięśnie sylikonowe, botoksy, zabiegi chirurgiczne, ciuchy w których nie czujemy się dobrze, ale są modne.....

Pamiętajcie, że od materialnych rzeczy ważniejsze jest to by mieć gdzie spać, co jeść i być bezpiecznym, nie wszyscy ludzie to mają.

Pamiętajcie KOCHAJCIE LUDZI, a rzeczy używajcie, nie odwrotnie!!!

Naprawiajmy relacje i przedmioty nie zastępujmy ich pochopnie nowymi!!


piątek, 2 października 2020

Wyrzucamy jedzenie - dobrze/źle?

 


Na pewno mnie już na tyle znacie z tego, że mam obsesję wręcz na temat marnowania żywności, nie cierpię, jak oś ma wylądować na wysypisku. Nie dość, że tworzymy góry śmieci, to wyrzucamy własne zarobione przez siebie pieniądze, a dodatkowo jesteśmy nie ekologiczni, można by rzec, że mało empatyczni, bo nie tylko gdzieś daleko na świecie ludzie głodują, ale nawet blisko Was znaleźli byście osobę, która niedojda z różnych powodów i nie jest to problem zaburzeń odżywiania. Październik to czas na zastanowienie się nad tym problemem, dodatkowo zachęcamy by w tym miesiącu pomyśleć o zwiększeniu ilości warzyw i owoców w diecie, a zmniejszeniu posiłków mięsnych, nie namawiam oczywiście do przejścia na wegetarianizm czy weganizm, ale tak zwyczajnie na jezdnie mięsa 2-3 razy w tygodniu, może więcej ryb, zamiast mięsa chociaż. Nasi przodkowie nie jadali mięsa na co dzień, a współcześnie jada się mięso do kanapek, sałatek, obiadów, przekąsek itd. Ale to zupełnie inny temat.

Wracamy do marnowania żywności, niestety sporo jej Polacy wyrzucają, często robią to zupełnie niepotrzebnie, wyrzucają produkty nie otwierając ich tylko dlatego, że kończy się data ważności, ale wierzcie mi jedzenie to nie bomba zegarowa która, gdy czas się skończy wybuchnie, to są daty czysto umowne, bo taki jest wymóg by każdy produkt miał datę ważności, sprawcie datę ważności do spożycia znajdziecie również na soli, soli, która leży w ziemi setki lat. Trzeba sprawdzić czy naprawdę dany produkt jest już niezdatny do spożycia, czasem to nie jest jeszcze szkodliwe tylko może mniej atrakcyjne, ale można coś z tego jeszcze przyrządzić. Ja mam zasadę przeglądania lodówki i zapasów, jeśli coś za chwilę skończy datę ważności, a nie mam chęci tego szybko jeść, to albo zamrażam w takiej postaci jak jest (jogurty owocowe też można, powstają fajne lody, dzieci lubią u mnie takie oszukane lody, wtedy wkładam patyczek w jogurt i zamrażam). Często przygotowuję coś z takiego składnika, który jest na kocówce daty przydatności i zamrażam lub pasteryzuję całe danie. Szkoda wyrzucać kasę do kosza.

Trochę danych - Polacy co roku wyrzucają do kosza 2 mln ton żywności, specjaliści wyliczyli, że jedna polska rodzina co miesiąc wyrzuca do kosza jedzenie warte 50 zł (600 zł rocznie), według danych około pół miliona dzieci w Polsce codziennie chodzi głodne. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie te dane są przytłaczające. Nie wyrzucam śmieci do ogólnodostępnych pojemników, nie mam zupełnie rozeznania,   pytam czasem znajomych jak to u nich wygląda, niektórzy nawet nie rozważają faktu wyrzucania jedzenia, po prostu to robią i nie widzą w tym nic nagannego. Na pytanie - nie szkoda Ci Twoich pieniędzy wzruszają ramionami, pracuję stać mnie. 

A jak Wy widzicie temat wyrzucania jedzenia? Czy to kwestia etyczna, czy ekonomiczna, ekologiczna, czy przejaskrawiony problem? 

Polecam robienie jadłospisów tygodniowych na podstawie tego co mamy w domu i najwyżej dopiero dokupienia składników dodatkowych. Chodzenia na zakupy z lista i starać się nie wykraczać mocno po za nią. Może warto rozważyć podzielenie się jedzeniem np. zabrać ciasto do pracy i poczęstować współpracowników, zapytać sąsiada czy nie ma chęci na domową zupę, sałatkę... Pamiętaj jak byłam dzieckiem to było normalne, że sąsiadka wpadała do mamy z jedzeniem, a to ze śledzikiem, ciastem, plackami - często mówiła kochana narobiłam tego i nie przejedzą mi (jedna sąsiadka często robiła więcej by cos przynieść i mieć okazję do ploteczek), może u pani zjedzą, moja mama robiła podobnie. Po za tym można zabrać ze sobą coś idąc do znajomych. 



poniedziałek, 28 września 2020

Nowe krzesło ze starego

 


W tym roku zabrałam się za remont sypialni, nie była odnawiana od 13 lat, więc uznałam, że czas na malowanie. Dodatkowo postanowiliśmy zmienić układ łózka w sypialni, bo nasza jakość snu nie była zadowalająca w poprzednim miejscu (śpiąc z synem w szpitalu sypiałam lepiej niż we własnym łóżku). Przestawienie łózka było najlepszym naszym pomysłem, ponownie sypiamy bardzo dobrze, po przebudzeniu się w nocy zasypiamy ponownie, ja nie wiercę się w łóżku godzinę, dwie zanim zasnę, warto zastanowić się nad tym jak śpimy i gdzie śpimy, jednak sporą część życia spędzamy w łóżku. Najlepsze jest to, że wszyscy eksperci wypowiadają się, że powinno się spać głowa na północ, nogami na południe, tak właśnie spaliśmy przez 13 lat, jak wyjeżdżaliśmy na wakacje różnie bywało ze snem, w tym roku nawet hałas z ulicy (którego nie mamy na co dzień) nam nie przeszkadzał po powrocie do domu znowu bezsenność, płytki sen, poranne zmęczenie. Teraz mamy odwrócone łózko i postawione na innej ścianie, być może nie chodziło o kierunki świata, ale o zupełnie coś innego. Jak dla mnie nie istotne, ważne, że się wysypiam. Teściowa nie może się wyspać, gdy ma łóżko przy jednej ze ścian i to nie ważne z której strony tej ściany (jest to ścinka działowa między pokojami), czyli coś w tym miejscu jest nie tak, w innym mimo swoich 76 lat śpi po 8-10 godzin mocnym snem.

No tak, ale to w moim stylu, chciałam tylko napisać Wam jak to przerobiłam krzesełko, a rozpisałam się o łóżku. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Od dawna miałam w planach przerobienie starego krzesła, ma chyba z 14 – 15 lat. Krzesło znany model z Ikei kupiony wraz z zestawem – 4 krzesła + stół, kupione za niewielkie pieniądze, przetrwał stół, który mamy na tarasie, oraz jedno krzesło ocalało. 



Wyszlifowałam krzesło, pomalowałam na biało i obiłam resztkami jeansu które powstały po obcięciu długich spodni córce na krótkie.



 Poduszka to zniszczona poduszka, która była zakupiona wraz z krzesłami, niestety jej jakość miała dużo do życzenia, ale nadała się świetnie na wypełniacz.




 Teraz mam nowe krzesło, do sypialni które stanęło przy toaletce (która służy mi również za miejsce do szycia).
Wydałam tylko na małą puszkę farby oraz na pędzelek. Zatem koszty minimalne, nawet mogłam sobie dzięki temu pozwolić na lepszą jakość farby, której resztki użyje przy decoupage.  


piątek, 25 września 2020

Kalafior pieczony w piecyku

 


Wróciłam do diety wegetariańskiej, rezygnując z nabiału krowiego zupełnie oraz odrzucając większą część glutenu. Niestety przy chorobie syna zaniedbałam dietę, spokój wewnętrzny i higienę życia, więc posypało się wszystko. Wcześniej po latach walki z alergią byłam już na prostej by o niej zapomnieć. Pobyty w szpitalach z synem nie sprzyjały dbaniu o dietę, stres, niepokój też zrobiły swoje. Wcześniej nie jadłam mięsa, nabiału i glutenu i każdego dnia czułam się lepiej. Teraz wróciłam do diety i jak na razie każdego dnia czuję się lepiej, znika chroniczny katar, zmęczenie, stany lękowe, ból stawów, wysypki niewiadomego pochodzenia, bezsenność, ból kręgosłupa. Widzę, że mój organizm ponownie się oczyszcza i jest mu dobrze, mam nadzieję, że podążam dobra drogą. Wprowadziłam do diety soki warzywne, po pierwszym oczyszczaniu sokiem z kiszonej kapusty miałam rewolucję jelitowa, która wyraźnie mi pokazała w jak złym są one stanie. Teraz pije soki warzywne świeżo wyciskane (polecam zakup wyciskarki, teraz będzie w dobrej cenie w Lidlu). Ja dodaję do soku z marchwi i buraka natkę pietruszki i czosnek. Można dodać jabłka, wręcz było by dobrze dodać, ale ja mam nie po drodze z jabłkami, warto dorzucić seler, czy białą kapustę do wyciśnięcia. Szklaneczka takiego soku to błogosławieństwo dla naszego organizmu. Ale nie o tym do końca chciałam, staram się zmieniać przygotowanie dań, nie rozgotowywać warzyw, a że gotuję głównie dla siebie, rodzina nadal mięsożerna, więc im gotuję osobno, a dodatkowo dla wrzodowca osobno (Na początku było trudno, teraz już na luzie daję radę ze wszystkim. Pierwsze dni chciało mi się usiąść w kącie i płakać teraz czerpię radość z tego gotowanie). Zmieniając zatem formę przetwarzania warzyw eksperymentuję, moim ostatnim odkryciem są warzywa z piecyka, a mianowicie kalafior w formie al dente. Przypomina mi smakiem smażone kanie, serio zupełnie taki smak przychodzi mi na myśl.


Składniki porcji dla dwóch osób:

  • ½ główki średniego kalafiora
  • 1 łyżka przyprawy curry (ja mam nie soloną)
  • ½ łyżeczki soli
  • 2 łyżki oliw/oleju


Kroimy kalafiora na plastry takie centymetrowe, jak się pokruszy to nie szkodzi. Mieszamy Oliwę z curry i solą (jeśli macie przyprawę soloną to nie dosalajcie), smarujemy kalafiora mieszanką przyprawy z oliwą lub mieszamy z nią, jeśli kalafior się pokruszył. Pieczemy w naczyniu żaroodpornym lub na blasze z piecyka przez 20-30 minut w temperaturze 180 stopni z termoobiegiem. Ja jadam z fasolowymi kotletami lub jakiem, rodzina chętnie to je z rybą gotowana na parze lub filetem z kurczaka.


środa, 23 września 2020

Niby wiem więcej, ale chyba jednak mniej

 


Kiedyś pisałam, że planuje edukacje w kierunku dietetyki, i tak się właśnie stało w lipcu otrzymałam dyplom ukończenia nauki dietoterapii i profilaktyki żywienia oraz ukończyłam dodatkowy kierunek jak dietetyk sportowy. Od lat fascynowało mnie to jak bardzo duży wpływ na nasze zdrowie ma dieta. Teraz chcę ukończyć coś w kierunku biopsychologia, to kolejny temat, który od dawna mnie zainteresował. Cieszy mnie to, że mogę obecnie się rozwijać i realizować swoje zainteresowania, które chciałam rozwijać wiele lat temu, ale różnie się mi układało. Ukończenie tych dwóch kierunków pokazało mi jak wiele jest mitów na temat żywienia, jak wiele z nich tworzą koncerny spożywcze, a my przyjmujemy je za pewnik. Wiem, że przyszły lekarz ma 1-5 godzin wykładów na temat dietoterapii i więcej, jeśli sam tego nie chce nie sięga po ten temat. Lekarze mogli by nas z wielu chorób wyleczyć dzięki diecie, ale nie ma jednej uniwersalnej diety dla wszystkich, nie znajdziecie jej w gazetach i książkach, ją trzeba indywidualnie dopasować. Obecnie, gdy pokazano mi jak wiele jest schorzeń, które można leczyć dzięki diecie, jak wiele produktów niszczy nasze zdrowie, zrozumiałam jak niewiele wiedziałam. Nie ma jednej piramidy żywienia dla całego społeczeństwa, nie ma jedynych wytycznych dla wszystkich, to naprawdę temat rzeka i na pewno przez resztę życia nie dowiem się wszystkiego w tym temacie i nie zostanę specjalista, bo nie wierzę, że ktoś o otwartym umyśle może stwierdzić, że wie już wszystko na temat żywienie każdego człowieka na ziemi. Ale od tego jest każdy dzień, który jest przede mną bym mogła nauczyć się więcej. 

Źle się odżywiając możemy nie tylko tyć, mieć nadwagę, problemy z cera i włosami, ale możemy doprowadzić do pogłębienia stanów depresyjnych, problemów z sercem, nowotworów, cukrzycy, osteoporozy, problemów z wątrobą, nerkami, tarczycą itd. Zła dieta może nas pomalutku wyniszczać, najgorsze jest to że to nie jest jak cios w serce i zgon, to trwa latami. Wydaje się nam, że nic się nie dziele, problemy zaczynają się po 40-50 roku życia, wiele osób obserwuje nagłe pogorszenie stanu zdrowia, tłumaczy to sobie wiekiem, ale medycyna mówi, że ciało człowieka jest zaprojektowane na to by nam służyło około 120 lat, zatem 50 lat to nawet nie połowa wydolności naszego ciała. Niestety dieta, brak ruchu zaniedbanie sfery emocjonalnej, zły sposób oddychania rujnują nasze ciało.


poniedziałek, 21 września 2020

Jedz by żyć, a nie odwrotnie!

 


„Właściwe odżywianie będzie medycyną jutra” Linus Paulus


Wiele razy słyszycie na pewno takie słowa – jesteś tym co jesz, pokaż mi swoja lodówkę, a powiem Ci na co chorujesz lub zachorujesz, powiedz mi co jesz, a powiem Ci kim jesteś. Czy jest w tym ziarno prawdy? Myślę, że tak i to sporo. Od tego co zjemy zależy nasze zdrowie i życie. Tak, tak, to nie czcze mądrowanie się. Dosłownie tak jest! Kiedy jemy zdrowo nasze ciało i umysł są w dobrej formie, ciało jest świątynią ducha, więc zadbajmy o dobrą kondycję tego opakowania by służyło nam jak najdłużej i to w jak najlepszej formie. Kiedy jemy cokolwiek zaczynamy często tyć, chorować i nic nam się nie chce. To czemu robić to świadomie, na własne życzenie? Przecież możemy sami sprawić, że poczujemy się lepiej. Czemu nie zacząć dziś tak od razu, nie jutro, nie w poniedziałek. Zacznijmy jeść regularnie, małe porcje, składające się ze zdrowych, naturalnych, nieprzetworzonych wysoko składników. Zaraz pomyślicie – a skąd mam na to wziąć czas? A czemu nie masz mieć, ważniejsze jest przeglądanie obrazków w necie, godzinne pogaduszki przez telefon, kolejny odcinek serialu niż własne zdrowie? Przecież każdy musi jeść, więc wystarczy odrobinkę więcej wysiłku by jeść zdrowo. Najlepiej zaplanować sobie jadłospis na cały tydzień, posiłek na następny dzień do pracy/szkoły można przygotować wieczorem (mój syn składa sobie np. tosty do zapieczenia na rano, wkłada w szklany pojemnik, ustawia opiekacz na blacie, rano idąc do łazienki włącza go, wracając idąc się ubrać wkłada gotowe do zapieczenia tosty, wraca i ma pożywny posiłek z rana. Kanapki i przekąski też robi sobie wieczorem by rano je tylko spakować do plecaka. Jest w klasie maturalnej i sporo przebywa po za domem). Postarajmy się jadać o tych samych porach, nie jadajmy kolacji zbyt późno. Niestety wiele osób zjada coś rano, a potem dopiero wieczorem próbuje nadrobić dzień i niestety już nie spala tych pochłoniętych kalorii. Starajcie się pić więcej wody często wydaje się nam, że pijemy przecież zdrowe napoje, ale nie zawsze tak jest np. woda smakowa może zawierać 4 łyżeczki cukru, Kubuś 6 łyżeczek, mrożona herbata 2 łyżeczki, napój jabłkowo-miętowy 4 łyżeczki cukru lepiej pozostać przy zwykłej niegazowanej wodzie. Badanie obejmujące 1,3 mln osób pokazało wyraźnie, że im wyższy poziom glukozy w krwi, tym wyższe ryzyko raka. Czy media o tym mówią?

Wiele osób zadaje sobie pytanie czemu tyję? Bo za dużo jesz, bo za mało się ruszasz. Czy zdajecie sobie sprawę, że już ponad 22 % uczniów szkół podstawowych w Polsce ma nadwagę. A co niesie za sobą nadwaga dla naszego zdrowia? Tu nie chodzi o wygląd, ale o zdrowie! Najczęstsze choroby związane z nadwaga to: cukrzyca, nadciśnienie (mają je obecnie nawet nastolatki), nowotwory, astma, bezdech nocny, problemy kostno-stawowe, zaburzenia hormonalne. Chcecie to zafundować sobie i swoim bliskim? Zatem co robić spytacie. Należy zastanowić się co i ile tak naprawdę jemy, ile czasu w tygodniu poświęcamy na ruch. Może warto częściej najlepiej codziennie iść na spacer, zamienić godzinę przed komputerem/telewizorem na ćwiczenia lub spacer, a może na wycieczkę rowerową. Nie wiem, czy wiecie, ale polskie dziecko statystycznie spędza przed komputerem 2 godziny dziennie. To może wynegocjować pół na pół, godzina ruchu i godzina komputera lub tv?

Teraz czas pomyśleć co nam szkodzi, jak nas przemysł spożywczy wkręca w otyłość i chęć sięgania po jeszcze i jeszcze. Jeden ze składników który blokuje hormon zwany leptyną odpowiedzialny za informowanie mózgu o tym, że jesteśmy najedzeni to syrop glukozowo - fruktozowy. Dzięki niemu cięgle czujemy się głodni, warto więc wybrać produkty bez tego właśnie „wspaniałego” dodatku, niestety bardzo wiele produktów go zawiera.  Nie czujemy się najedzeni, jemy więcej, jemy więcej tyjemy. Kolejny składnik wszechobecny w gotowych produktach to olej palmowy który zawiera szkodliwe tłuszcze nasycone (tzw. Trans), one podnoszą poziom „złego” cholesterolu we krwi który z kolei niszczy serce i tętnice i sprzyja otyłości i cukrzycy. Olej palmowy czasem ukrywa się pod nazwa olej roślinny lub tłuszcz roślinny oraz tłuszcz roślinny utwardzony. Nutella zawiera 25% oleju palmowego.  Królujący w większości dostępnych w sklepach gotowych produktów który znajdziemy nawet w tanim piwie to……oczywiście glutaminian sodu, wszechobecny wzmacniacz smaku ukryty pod E 621. Czemu jest taki zły i tak często i źle się o nim mówi? Dlatego, że ma działanie uzależniające, dlatego np. nie potrafimy przestać jeść chipsów lub paluszków. A jak za dużo jemy to tyjemy i szkodzimy naszemu zdrowiu.

Ja osobiście dużo czasu spędzam w sklepie, bo za każdym razem sprawdzam skład, miałam już kilka razy sytuację, że skład danego produktu został zamieniony na niekorzyść, więc lepiej kontrolować go zawsze.

Jeśli nie potraficie sobie sami poradzić z układaniem jadłospisu, dobraniem odpowiedniej ilości, stworzeniem listy zakupów, polecam planer na stronie NFZ, tam można założyć sobie konto i ułożyć indywidualny plan posiłków nie płacąc zupełnie nic, dodatkowo jest tworzona na każdy dzień lista zakupów. Podany jest również przepis przygotowania posiłku.

Naprawdę warto zadbać o zdrowie, a dieta, ruch i pogodne nastawianie do życia to najważniejsze jego składniki.

Pamiętajcie o warzywach i owocach w diecie. Polecam domowe soki własnoręcznie wyciskane, dzięki temu mamy dużą dawkę witamin. Ja ostatnio piję sok z kiszonej kapusty, nie mam problemów z nadciśnieniem, wręcz przeciwnie więc nie muszę się obawiać soli tam zawartej, piję ½ szklanki dziennie oraz soku warzywne jedną szklankę dziennie, różne zestawienie.  Teraz mamy dostęp do niedrogich warzyw sezonowych, sok można wyciskać prawie ze wszystkiego, kapusty białej, kalafiora, cukinii, buraka, marchwi, ogórka świeżego, selera naciowego, wybór jest ogromny.


środa, 9 września 2020

Tak wiele dróg, a każdy ma jeden cel - być szczęśliwym

 


Codzienność nas pochłania, biegniemy przed siebie czasem nie wiemy nawet gdzie i po co, zatracamy się w tym biegu i biegnąc często zapominamy o siebie i swoich bliskich. Wydaje nam się, że spieszy się dla nich właśnie i dla siebie, lecz nie zawsze tak jest.  Zamiast przysiąść z dzieckiem i porozmawiać, iść na spacer, pograć w planszówkę my biegniemy do pracy by zarobić dla dziecku na telefon, sobie na samochód lepszy, kanapę, ciuchy.  Ale czy dziecko i my będziemy za x lat wspominać rzeczy, które posiadaliśmy czy chwile, które spędziliśmy razem? Spróbujcie zatrzymać się chwilę na ulicy i rozejrzeć wokoło, powiedzcie mi co zobaczycie, przemyślcie to. Wieczorem, gdy będziecie kłaść się do łózka zastanówcie się jak miną Wam dzień, co czuliście, czy jesteście z niego zadowoleni, czy zadbaliście o siebie i bliskich, czy czuliście miłość do siebie i bliskich?

Ja od pewnego czasu codziennie zapisuję pięć rzeczy, za które jestem wdzięczna danego dnia, zapisuję również co zrobiłam dobrego dla siebie i moich bliskich. Jestem zdziwiona co tam zaczyna pozostawać, co zapisuję. Każdego dnia czuję, że zmienia się moje nastawienie do domowników. Od wielu dni zapisuję, że jestem wdzięczna za coś mężowi, nie dostrzegałam jego małych gestów wobec mnie, czekałam na spektakularne WOW, a tu niespodzianka, codziennie sprawia mi coś miłego. Złościłam się na dzieci, że nie chcą pomagać w domu, a gdy zapisałam ich oferty pomocy znowu szok, pomagają jak widz, że nie mam siły, że pokonał mnie dzień i jestem im za to wdzięczna. Ja zaczęłam najpierw od zapisywania za co jestem wdzięczna, potem dodałam do tego opis moich emocji, a następnie opisałam swoje drobne gesty wobec domowników. Dzięki tym zapiskom widzę jak często tylko mi się wydawało, że coś dla nich robię, ale to były zupełnie bezsensowne gesty – gnałam przez miasto by syn np. nie spóźnił się na trening, no a czym by było 5 minut dłużej i spokojniej spędzone w samochodzie na rozmowie, trening często zaczynał się 5-10 minut po czasie, aj ja zawsze gnałam, bo trzeba być punktualnym.

Krytykujemy otoczenie, a czy sobie na pewno nie mamy nic do zarzucenia?  Może lepiej skupić się tylko na sobie, nie porównywać swoich dzieci i siebie z innymi, myślę, że to jest jeden z elementów spokoju i szczęścia – nie porównywać się! Dostrzegajmy pozytywy z różnych zdarzeń. Ostatnio znajoma opowiada mi o byłej dziewczynie jej syna – wiesz nie cierpiałam jej, ale ona dała mu sporo doświadczenia, myślę, że była ważnym kimś w jego życiu.  Puknęłam się wtedy w głowę, rany jaka Ona jest mądra, widzi tę dobrą stronę sytuacji, ale ja jestem ślepa, trzeba widzieć szklankę pełną w połowie, a nie w połowie pusta.

Z dobrymi uczynkami też różnie bywa, nie zawsze są dobre jak nam się wydaje. Choć by jak w tym memie który ostatnio widziałam w Internecie. Sąsiedzi wiedzieli, że ich jeden sąsiad siedzi i tylko czyta książki, nie ma telewizora i tylko czyta. Postanowili, że zrobią zrzutkę i mu kupią telewizor, tak też zrobili. A co zrobił sąsiad, podziękował im serdecznie, apotem sprzedał telewizor i kupił więcej książek, Sąsiedzi się obrazili.  Nie uszczęśliwiajmy kogoś na siłę. Każdy z nas wybiera drogę życia dla siebie, a nie dla innych. Porównywanie się, krytykowanie innych, jest bezsensu, bo to trochę jak kazać facetowi chodzić codziennie w szpilkach. Nie próbujmy wszystkich „przyciąć” do siebie.

Jeśli sąsiad kupi nowy samochód to pomyślcie, że może będzie szczęśliwszy i mniej będzie kłócił się z żoną, więcej będzie jeździł samochodem, a u Was będzie ciszej. Nie zazdrośćcie mu, nie próbujcie też mieć nowszy, lepszy od niego, bo to koło zamknięte, nie ma z tego wyjścia. Może lepiej mu pogratulować i ewentualnie poprosić o przejażdżkę, by zebrać doświadczenie z innego typu pojazdu. Nic więcej, bez zazdrości nienawiści.

Przestańmy się oceniać, gnać bezmyślnie za wyimaginowanym szczęściem, pokochajcie siebie, nie próbujcie innych dopasować do swoich oczekiwań, nie planujcie innym życia (zwłaszcza własnym dzieciom). Poczujcie radość z tego co macie, pobłogosławcie swoje życie, zaakceptujcie je, nie zadręczajcie się tym czego nie macie. Pomyślcie, że tego ranka nie wszyscy obudzili się żywi, nie wszyscy mieli dach nad głową, nie wszyscy mieli co zjeść na śniadanie, nie wszyscy byli bezpieczni, nie wszyscy mieli wodę w kranie, nie wszyscy mieli prace do której mogli isć, nie wszyscy mogli do niej pójść o własnych siłach, nie wszyscy mieli ubranie i szafę, nie wszyscy mogli zaczerpnąć powietrza pełna piersią itd. Pomyślcie jakimi jesteście szczęściarzami, jak wiele osób nie ma tego co masz Ty!!

Jeśli jesteś kobieta, to pomyśl, jak wiele kobiet nie może pracować, uczyć się, mieć własnego zdania, wyboru, jeśli to to wszystko masz, to tez jesteś szczęściarą, jeśli nikt Cię nie bije, nie wykorzystuje seksualnie, to tym bardziej jesteś w gronie szczęśliwych kobiet. Na świecie wiele, nawet nie wiesz jak bardzo wiele kobiet nie ma takiego luksusu wyboru, może nawet twoja znajoma, sąsiadka.  Według danych z 2012 roku - 800 tysięcy - tyle kobiet rocznie doświadcza w Polsce przemocy, 150 ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych. To są poważne liczby, to inny bardzo trudny temat. Moja bliska osoba była bita przez pierwszego męża, więc temat nie jest mi zupełnie obcy.

Wiem, że mężczyźni tez padają ofiarami przemocy domowej, ale jest ich znacznie mniej.

Dane z 2019 roku liczba ofiar – kobiet    65 195, liczba ofiar – mężczyzn 10 676. Liczby mówią same za siebie.

Pamiętajcie, że ludzie są po to by ich kochać, a rzeczy by je mieć, niestety obecne czasy przekręciły ten fakt. Kochamy rzeczy, a ludzi mamy. Rzeczy są ulotne, to tylko rzeczy. Miłość, przyjaźń, wsparcie, troska, zrozumienie, bezpieczeństwo, to rzeczy bezcenne, nie da się ich kupić. Nie sprzedawajcie tego wszystkiego za „garść srebrników”


czwartek, 27 sierpnia 2020

Urlopowe wspominki...




Byliśmy na urlopowym wyjeździe, wędrując po różnych miejscowościach zaskoczyło nas kilka rzeczy na plus. Po pierwsze w wielu miastach, miasteczkach na balkonach pojawiły się warzywa, często jest ich przewaga nad kwiatami. Wiedzieliśmy większy balkon w mieście z małym tunelem foliowym a w nim rosły krzaki pomidorów. W innej miejscowości blisko rosyjskiej granicy przy blokach każdy kawałek ziemi był zagospodarowany na uprawę warzyw, były tan nawet tunele z warzywami, małe szklarnie, krzaki owocowe, prawie nie było tam kwiatów, głównie jadalne rośliny.  W tej właśnie miejscowości zaskoczył na jeszcze inny fakt, dzieci bawiące się na podwórkach, przed blokami, dzieci były w wieku do około 13 lat, nie siedziały z telefonami w dłoniach, ale jeździły na rowerach, grały w kapsle, gumę, wisiały na trzepakach. Nawoływały się stając pod oknami bloku, rodzice wieczorami używając gróźb zwoływali do domów dzieciaki. Czuliśmy się jak byśmy się cofnęli w czasie, śmiech dzieci od rana na podwórkach do wieczora. Jak idę do teściowej mieszkającej na dużym osiedlu prawie w ogóle nie widzę dzieciaków po za mieszkaniami.



W tym roku postawiliśmy na urlopowy wyjazd w niskiej cenie, wynajęliśmy tanie kwatery z możliwością przyrządzenia sobie posiłków.  Podczas 10 dniowego wyjazdu upiekłam 5 bochenków chleba, ze sobą zabrałam 4 z domu, wróciłam z dwoma do domu. Zabraliśmy z domu ciastka św. Hildegardy całe pudło, ciastka owsiane, ciastka kokosowe, biszkopty oraz domowe sezamki, na miejscu kupowaliśmy tylko owoce, oraz jogurty. Z domu na pierwsza kolację zabrałam fasolkę szparagowa z naszego ogrodu oraz jajka, które usmażyłam jako sadzone do ugotowanej fasolki. Potem staraliśmy się robić proste dania, no nie zawsze, ale zawsze domowe takie jak ryba smażona z frytkami (pieczonymi w piecyku), pomidory (własne zabrane z ogrodu) z jogurtem i cebulką, mieszanka chińska z ryżem i przyprawami bez mięsa, naleśniki, pizza domowa bez mięsa z pieczarkami, papryką (zabraną z domowego ogrodu), oliwkami i kukurydzą. Jedliśmy kasze gryczaną z sosem pieczarkowym i mizerią (ogórki również zabraliśmy z naszego ogrodu), ryba smażona, frytki i surówka z marchewki, oraz naleśniki (z białym serem na słodko), placuszki bananowe, zupę krem z domowych pomidorów. Po za tym zabraliśmy z domu wędliny domowe, kaneladę (do rozcieńczania z wodą), dżemy. Na miejscu kupowaliśmy jajka, sery, warzywa.  Zabieraliśmy na wycieczki kawę, wodę, napój z kaneladą, ciastka, kanapki ani razu nie kupiliśmy jedzenia na wynos, na mieście.  Nasz najstarszy syn z racji diety jadał zupy krem, gotowaną rybę, gotowane warzywa, duszone mięso. Jego dieta powstrzymywała nas dodatkowo przed pokusami urlopowymi typu lody, jedzenie na mieście, bo to nie dla niego atrakcje.
Na rozrywki nie wydaliśmy dużo, bo tylko raz córce zafundowaliśmy wrotki – 15 zł za godzinę jazdy, oraz tatuaż z henny – 35 zł, po za tym jeździliśmy na wycieczki rowerowe, spacerowaliśmy, graliśmy w gry, rozmawialiśmy (mieliśmy na to więcej czasu), czytaliśmy książki, ja robiłam torbę/plecak na drutach. Oczywiście z urlopu jak zawsze przywieźliśmy pamiątki – 3 książki, za które na wyprzedaży zapłaciliśmy 36 zł. Ogólnie wyjazd uznaliśmy za udany, odpoczęliśmy, zmieniliśmy klimat, oderwaliśmy się od codzienności. Pojechaliśmy w czworo na wyjazd, młodszy syn (18 lat), miał w tym terminie diw osiemnastki kolegów i nie chciał z nich zrezygnować, więc został w domu i opiekował się zwierzętami, domem oraz ogrodem. Po raz pierwszy został sam w domu, przyznam, że byłam pełna obaw, a On wywiązał się ze wszystkiego śpiewająco, sam sobie gotował, przed naszym powrotem posprzątał dom, przywitał nas gorąca herbata po podróżny naszej. Zero zniszczeń, wszystko super.
A teraz czas na przygotowania szkolne, w tym roku córka zaczyna liceum, syn młodszy klasę maturalną, najstarszy syn (23 lata) już edukację zakończył. Właśnie zamówiliśmy podręczniki dla córki kwoty dobijają – 507 zł za komplet podręczników do pierwszej klasy liceum, do tego zeszyty i inne drobiazgi, aż skóra cierpnie, syn jeszcze nie ma wykazu podręczników, więc czeka nas kolejny szok zapewne cenowy. Zawsze początek roku szkolnego wiąże się z poważnymi wydatkami.
Wracając do naszego wyjazdu, ja wiem, że dla wielu osób urlop z gotowaniem nie jest odpoczynkiem, ja lubię gotować, a dodatkowo jak robiliśmy to rodzinnie było bardzo przyjemnie. Lubimy wspólnie pracować w kuchni i spędzać czas ze sobą.  W czasie wyjazdu obchodziliśmy 29 rocznice ślubu, ja przygotowałam kolację, maż wyjął butelkę domowego wina, córka zapaliła świece i usiedliśmy w czworo do wspólnej kolacji, potem poszliśmy we dwoje na wieczorny spacer, posiedzieliśmy nad stawem, było bardzo przyjemnie. Nam to wystarczyło. Może raz rok będziemy chcieli czegoś więcej, może, zobaczymy, jak sytuacji pozwoli. Trzeba doceniać drobiazgi, cieszyć się tym co mam, a nie martwić tym czego nam brak, najważniejsze jest to, że mamy siebie nawzajem.

niedziela, 16 sierpnia 2020

Nowe ze starego - spodenki dziewczęce

 


Córka mówi do mnie – potrzebuję nowych krótkich spodenek. Ja odpowiadam – idź do garderoby i pomyśl nad problemem. Po 30 minutach wraca z naręczem spodni i oświadcza ja je przerobię. Przyniosła spodnie które kiedyś zostały odłożone po bracie, a ona uznała je za męskie i nie chciała nosić, miałam wrzucić ogłoszenie na grupę „uwaga śmieciarka jedzie” by oddać je jakiemuś dzieciakowi. Już nie zostaną oddane, góra spodenek stała się krótkimi, a z nogawek zostanie uszyta torba/plecak. Córka przejrzała zasoby dodatków krawieckich, które kiedyś trafiły do nas dzięki dobrej duszyczce i są sukcesywnie zużywane. Potem ruszyła do taty warsztatu domowego i znalazła tam papier ścierny do zrobienia przetarć i dziur.  Wszystko razem zajęło nam około 3 godzin.







Koraliki i koronkę doszyłam ja, córka obcięła i przetarła. 



Przy tej parze córka zdecydowała że nic nie doszywamy, poszuka jeszcze dżetów i je przyklej. 




W większa dziurę na przodzie została wszyta koronka od spodu, nie widać tego, widoczne jest dopiero gdy córka idzie bo się całość naciąga, z boku wszyłam cekiny w kształcie gwiazdek. Są złote i w słońcu się mienią. 

Powstała jeszcze jedna para, czarnych spodenek bez ozdobień po za przetarciami. Ogólnie garderoba córki wzbogaciła się o cztery pary spodenek.