Niedługo wyczekany urlop. Dzieci wróciły, a ja mam chwile
pomiędzy pracą przygotować nas do wyjazdu urlopowego. Przygotuję flaki, gulasz
i leczo do słoików, bo musze zapewnić rodzinie wyżywienie, by zmniejszyć koszt
wyjazdu od kliku lat jeździmy z własnym prowiantem, wcześniej przygotowuje
dania obiadowe, pasteryzuję w słoikach, a te prostsze typu makaron z sosem
pomidorowym przygotowuję od ręki na miejscu. Zabieram domowe wędliny, część
pieczywa, a pozostałe pieczywo zabieram w formie mieszanki gotowej – wcześniej w
domu mieszam mąki, nasiona, sól, cukier i pakuję do pojemników, na miejscu
dodaję drożdże i wodę, dzięki temu nie martwię się ważeniem i liczeniem. Chleb
bezpszenny jest drogi, więc wolę upiec sama, po pierwsze cena, po drugie,
jakość i smak. Wypiekam też przed
wyjazdem łakocie, kilka rodzajów ciastek, a dzień przed ciasto byśmy mieli i
przyjemności. W tym przedsięwzięciu pomaga mi cała rodzina. Mamy owszem potem
cały wypchany bagażnik i ciężko wszystko zapakować, ale za to, jaka oszczędność
i smaczne jedzenie. Na miejscu kupuję nabiał, jajka, warzywa i owoce. Dzięki
przygotowanym daniom nie stoję przy kuchni, rodzina pomaga mi przy obieraniu warzyw,
gotowaniu makaronu, ryżu i kaszy. Kos takiego urlopu mocno możemy obniżyć, jeść
zdrowo i nie martwić się alergiami i nietolerancjami. Dostęp do kuchni można znaleźć
na agroturystyce, jeździliśmy przez lata na Kaszuby do jednego gospodarstwa
gdzie mieliśmy kuchnię dostępną na 4 pokoje. Część osób żywiła się po za
kwaterą, tylko dwie rodziny gotowały, więc daliśmy sobie radę. Już nie mogę się doczekać urlopu, mam za sobą
intensywny okres w pracy i potrzebuję oderwania od codzienności. A rodzinne
pobyty w kuchni na urlopie to czysta przyjemność.
Dla mnie wakacje pachną malinami :)