Jak zdążyliście się zorientować to nasza kuchnia dość mocno się
zmieniła, nie jemy zupełnie wieprzowiny (chyba, że na zamówienie gości lub
młodszego syna, ale to dla niego lub gości jest), nie jemy wołowiny, po za mną
reszta jada drób, a ja z odzwierzęcych produktów jem jaja, masło i ryby.
Zupełnie jesteśmy zaskoczeni smakami roślinnej kuchni. Robię
różne dania, staram się by codziennie dostarczyć odpowiedniej ilości białka,
jeśli jemy drugie danie na słodko np. zapiekankę z dyni to do zupy dokładam coś strączkowego np. do pomidorowej wsypuje szklankę czerwonej soczewicy, ja zmiele
razem z włoszczyzna wychodzi mi smaczna zawiesista zupa dodaje makaron i już nie
ma potrzeby zabielać, zagęszczać, bo zupa jest gęsta i sycąca, a zarazem
zawiera białko.
Naleśniki robię na pół na pół mąka ryżowa z mąką z
ciecierzycy, naleśniki szybciej sycą a dodatkowo dostarczają białko.
Sama robię mleka roślinne z wyciskarki, kiedyś marzyłam o urządzeniu do mleka roślinnego, ale wyciskarka jest do tego świetna dodatkowo wyciskam soki, sezam na chałwę, robię sorbety, więc jest to u nas urządzenie wielofunkcyjne i zakup się zwraca. Ostatnio u nas jest hitem mleko kokosowo – słonecznikowe, jest gęste i siwienie nadaje się do wypieków, owsianki, kawy.
Sama robię mleka roślinne z wyciskarki, kiedyś marzyłam o urządzeniu do mleka roślinnego, ale wyciskarka jest do tego świetna dodatkowo wyciskam soki, sezam na chałwę, robię sorbety, więc jest to u nas urządzenie wielofunkcyjne i zakup się zwraca. Ostatnio u nas jest hitem mleko kokosowo – słonecznikowe, jest gęste i siwienie nadaje się do wypieków, owsianki, kawy.
Analizując finanse widzę, że dieta roślinna w sytuacji, gdy większość
potraw robię sama w domu wychodzi taniej niż mięsna, z kg fasoli/soczewicy/ciecierzycy/grochu
po ugotowaniu mam znacznie więcej niż kg mięsa. Fasolkowe kupuje w hurtowni w
opakowaniach po 3-5 kg cena jest dzięki temu znacznie niższa. Przyprawy mieszam
sama, nie kupuje gotowych mieszanek, są tańsze i nie płace za sól, która
zazwyczaj występuje w gotowych mieszankach. Nie kupuje wegańskich zamienników
typu boczek, kiełbasa, parówki wegańskie. Takie bajery generują niesamowicie
koszty.
Co do zdrowia, na co dzień nie jadaliśmy tak dużej ilości
warzyw, a to źle – mniej witamin, minerałów, błonnika itd. Czujemy, że poprawił
się stan naszej skóry, pewnie chodzi o to, że mięso jest mocno zanieczyszczone,
bo nie mieliśmy dostępu do eko świnki/krówki czy kurki. Lepiej sypiamy, rano
mamy przyjemny zapach z ust przed myciem zębów, w toalecie nie pozostawiamy
nieprzyjemnego zapachu. Organizm przyzwyczaił się do roślin strączkowych i nie
mamy już wzdęć ani gazów. Brak
przelewanie w jelitach i ciężkości w żołądku po posiłku. Jak będzie dalej,
zobaczymy, na razie jest super.
W Internecie jest masa porad, co i jak z dieta roślinną, nie
sposób utknąć w nudnych daniach, inwencja ludzka jest niesamowita i mam ogromny
szacunek do tych ludzi jak wspaniale gotują i ile w nich energii. Sama mam koleżankę
wegetariankę, biega w maratonach, jeździ rowerem po górach, bierze udział w
różnych zawodach, energia ją roznosi. Dieta roślinna to nie zagłodzenie na
trawie, ale bogactwo smaków i energii.
Ja na razie nie widzę siebie bez śledzika, makreli z grilla
i smażonego dorsza, nie wiem jak będzie dalej, ale bez ryb siebie nie widzę. Do
mięsa od lat miałam złe nastawienie, chętnie go unikałam, ale te rybki….