środa, 30 grudnia 2015

Za nami święta bez pszenicy



Święta bez pszenicy, ale nie bez glutenu...




W tym roku po raz pierwszy świąteczne dania przygotowałam bez użycia mąki pszennej. Miałam bardzo dużo obaw czy sobie poradzę z tym wyzwanie. Okazało się, że nie jest trudne i nie można tej sytuacji nazwać żadnym wyzwaniem, według mnie każda osoba, która ma podstawowe pojęcie o gotowaniu powinna dać radę, owszem ważne są w tym momencie chęci i motywacja.
Na wigilijny stół udało mi się w tym roku podać nową odsłonę kapusty z grochem, rodzina uznała, że od lat tak dobrej nie jedli. Dodałam do gotowania grochu mielony kminek oraz cząber. Fasolkę gotowaną na gęsto, która podaje się u nas od zawsze ugotowałam z dodatkiem masła, lubczyku i soli, nie użyłam cukru, zajadał się nią mój mąż, który od zawsze nie przepadał za fasolką w takim wydaniu. Pierogi gryczane z kapustą i grzybami zostały uznane za hit kolacji. Sumując na wigilijnej kolacji pojawiły się następujące dania – śledź w oliwie z dodatkiem lubczyku i curry oraz śledź w pomidorach, zupa grzybowa z makaronem, pierogi gryczane z kapusta i grzybami, kapusta z grochem, fasolka na gęsto, smażony dorsz i karp panierowany mąka ryżową, kutia z kaszą jaglaną (duże zaskoczenie dla biesiadników, aczkolwiek pozytywne), pieczywo żytnie i bezglutenowe, kompot z suszu bez suszonych jabłek (śliwki, gruszki i cytryna). Nie przygotowałam smażonego śledzia (zwyczajnie zawaliłam sprawę i zapakowałam wszystkie śledzie w słoiki, nie usmażyłam grzybów, bo okazało się, że moje suszone grzyby pocięłam „ślicznie” i nie było, co smażyć po wyjęciu z zupy).  Przed świętami zrezygnowaliśmy z mikrofali w naszym domu, oddaliśmy chętnej i potrzebującej rodzinie, zatem wszystkie dania były podgrzane w sposób tradycyjny, teściowa skwitowała, że już nie włoży karpia do mikrofali, bo traci smaku.  Tak wyglądała nasza kolacja.

Zaś na świąteczne dni przygotowałam:

Zimne zakąski – śledzie w oliwie, śledzie pomidorach, sałatka warzywna, pasztet, kiełbasa cienka, szynka, boczek i polędwica wszystkie wędliny i pasztet naszego domowego wyrobu, ćwikła (nie gotowa tylko chrzan wymieszany z ugotowanym, startym burakiem) i chrzan, masło.

Chleb bezglutenowy oraz żytnio - orkiszowy i orkiszowy również domowego wypieku.

Ciasta: piernik z mąki żytniej, makowiec z mąki ryżowej, pleśniak z mąki ryżowej, babkę marmurkową z mąki ryżowej, kukurydzianej i ziemniaczanej.

W pierwszy dzień świąt obiad to małe kończenie resztek – zupę grzybową pozostałą z kolacji, schabowy panierowany w mące jaglanej oraz bigos i ziemniaki.

W drugi dzień świąt byliśmy na proszonym obiedzie gdzie podano – flaki przygotowane całkowicie w domu, indyka i kurczaka pieczonego oraz surówkę z kapusty pekińskiej, na deser podano sernik pieczony bez ciasta.

Jak widać można spokojnie przygotować święta nie używając mąki pszennej, nie jest to wyczyn, ani żadne poświęcenie. W tym roku oparłam się na prostych tradycyjnych daniach. Nie szalałam z ogromem różnorodności, postawiłam na jakość. 

Po raz pierwszy piekłam piernik z mąki żytniej i makowiec z mąki ryżowej.  
Musze przyznać, że obydwa ciasta bardzo miło mnie zaskoczyły, zjedzone zostały nawet przez osoby, na co dzień jedzące głównie pszenicę.

Ogólnie święta upłynęły nam w bardzo ciepłej i spokojnej atmosferze, nie było niefajnych sytuacji, konfliktów, kłótni i wypominania sobie przykrych spraw. Od lat tak nie cieszyłam się atmosferą świąteczną i nie spędziliśmy tak spokojnych i rodzinnych świąt. 




poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nic nie może się zmarnować!



Część dni świątecznych za nami, w wielu domach sporo jedzenia zostało po tych dniach, czas na porządki w lodówkach.
Aby nic nam się nie zmarnowało trzeba podjąć szybkie działania w celu zabezpieczenia produktów, dań przed zepsuciem.
Resztki wędlin możemy użyć do jajecznicy, ugotować bigos, do zapiekanki lub zwyczajnie zamrozić, jeśli nie były wcześniej mrożone.
Mięsa, które zostały nam z pieczeni, obiadów możemy wykorzystać do bigosu (po za mięsem panierowanym, pasztetu, potrawki, zapiekanki. Mięsa panierowane nadają się do przyrządzenia w sosie lub ogólnie wszystkie mięsa mrozimy na kiedyś do użycia.
Bigos, kapusta z grzybami, z grochem idealnie nadają się do mrożenia oraz do pasteryzowania w słoikach. Przekładamy danie do słoika i pasteryzujemy.
Do pasteryzowania nadają się również galarety, zagotowujemy je i gorące wlewamy do słoika, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem, następnie przechowujemy w lodówce lub zimnej piwnicy.
Owoce możemy zmiksować lub pokroić i zamrozić, przesmażyć i zrobić szybki, domowy dżem. Z owoców można zrobić sok, koktajl z dodatkiem jogurtu.
Pieczywo możemy pokroić w kostkę i zamrozić, przyda się na grzanki. Można z czerstwego pieczywa zrobić tosty, użyć do zapiekanek. Pszenne pieczywo warto ususzyć by następnie zetrzeć na bułkę tartą do panierek.
Ryby smażone świetnie nadają się do mrożenia, podobnie jest z smażonymi/gotowanymi grzybami.
Ciasta ogólnie prawie wszystkie możemy zamrozić, po za ciastami z kremem, sernikami (mrożenie sernika to kwestia upodobań, wiele osób mrozi biały ser by przedłużyć jego trwałość, mnie nie smakuje mrożony) i z bitą śmietaną. Makowce, pierniki, szarlotki nadają się świetnie do mrożenia.
Mrozić możemy makarony, kasze, gotowane ziemniaki (świetne na puree, śląskie).
Postarajcie się dokładnie przyjrzeć swojej lodówce i uratować żywność przed zepsuciem a następnie wyrzuceniem. Ta żywność to Wasze pieniądze, a co za tym idzie ciężka praca, wyrzucając żywność nie szanujecie samych siebie, pracy, jaką włożyliście w jej zdobycie i przygotowanie. Nie jesteście ekonomiczni, ani ekologiczni.
U nas po świętach nie zostało wiele do ratowania, ale jednak zamroziliśmy jeden makowiec, porcję kapusty z grochem, fasolę ugotowaną na gęsto (przyda się, jako wypełniacz do kotletów i pasztetu). Resztki wędliny dziś usmażyłam z jajkami na śniadanie, zostały w lodówce śledzie w pomidorach do zjedzenia i odrobina pasztetu, ćwikła i chrzan. Udało nam się przewidzieć odpowiednią porcję jedzenia, która przygotowaliśmy na okres świąteczny.
Przed nami Sylwester i Nowy Rok. Ostatni dzień roku spędzamy z dziećmi u rodziny, zaś pierwszy dzień roku 2016 spędzimy tym razem w ścisłym gronie naszej piątki, więc nie przygotowuję zbyt wiele dań. Mam zamrożony makowiec, więc będzie akurat na te świąteczne dni.

Starajmy się nie marnować żywności, myślmy o tych, którzy nie mają, na co dzień porządnego posiłku, myślmy o swojej pracy, pieniądzach szanujmy siebie!!

Może ktoś komentarzy nie czyta, więc pozwolę sobie wstawić cenną uwagę czytelniczki w temacie mrożenia "Ja raz zamroziłam sałatkę jarzynową z majonezem.Nie polecam takiego sposobu. Nie nadawała się już do jedzenia.
Mrozić ale same warzywa,bez dodatku już majonezu"

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Pierogi z mąki gryczanej bez mąki pszennej



Pierogi gryczane przepis na około 50 sztuk

  • 2 szklanki mąki gryczanej (można kasze gryczaną niepaloną zmielić i otrzymamy mąkę gryczaną)
  • 1,5 szklanki wrzątku
  • 4 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżka oleju
  • mąka gryczana na podsypkę pod pierogi


Te na zdjęciu są z nadzieniem z soczewicy i całość polana masłem klarowanym


Do mąki gryczanej wlewamy wrzątek i szybko mieszamy np. widelcem tak by wyda wraz z mąką utworzyła kulę ciasta. Następnie dokładamy resztę składników i wyrabiamy dokładnie ciasto.  Ciasto dzielimy na 4 porcje, każdy kawałek rozwałkowujemy cienko i wycinamy szklanką okrągłe placki, nakładamy farsz i zalepiamy ręcznie pierożki. Gotujemy około 1 minuty od wypłynięcia pierogów. Świetnie smakują z nadzieniem z soczewicy. U nas w tym roku po raz pierwszy zagoszczą na wigilijnym stole z nadzieniem z kapusty i grzybów suszonych. Jest to zdrowa alternatywa do pierogów jasnych z mieszanki mąk bezglutenowych. Polecam osobą które rezygnują z pszenicy czytanie składu produktów bezglutenowych, często ich skład ma tak wiele pozycji i tak niezrozumiałych dla nas, że lepiej je omijać. Takie produkty nie dość, że nie są zdrowe to do tego cena ich jest przerażająca. Ja wcześniej bazowałam na takich mąkach, ale wiele osób radziło mi bym poszukała tańszej alternatywy, nie spodziewałam się, że nie dość że mąki typu gryczana, ryżowa, kukurydziana, jaglana są tańsze to jeszcze o wiele, wiele zdrowsze. Więc po co przepłacać i się truć. Ryż, kasze jaglaną i gryczaną możemy zmielić samodzielnie i otrzymamy mąkę. 

Można zrobić taki farsz (podawałam wcześniej na blogu jako farsz do naleśników, z powodzeniem nadaje się do pierogów):

2 szklanki soczewicy zielonej
liść laurowy
2 cebule
2 łyżki koncentratu pomidorowego
3 ząbki czosnku
pieprz
sól
majeranek
tymianek
olej


Gotujemy soczewicę w litrze wody, dodajemy liść laurowy i pod koniec gotowania sól. Gotujemy około 20 min do miękkości. Odstawiamy soczewicę z wodą na bok pod pokrywką. Cebulę siekamy w kostkę, rozgrzewamy olej na patelni i lekko szklimy cebulę,  dodajemy czosnek i chwilkę smażymy, do tego dodajemy soczewicę razem z wodą, przyprawiamy do smaku, smażymy aż woda lekko się wchłonie i dodajemy koncentrat pomidorowy. 

wtorek, 15 grudnia 2015

Coraz bliżej święta.....



Bigos, pasztet, wędliny gotowe. W sobotę było ostatnie w tym roku wędzenie. Dziś robiłam listę zakupów na święta, zaskoczona byłam, że nie mam zbyt wiele produktów do kupienia. Gromadziłam wiele dłuższy czas - mak, fasola, groch, rodzynki, grzyby, groszek, kukurydza, prezenty itp. Mam własną kapustę, własne wędliny, bigos ugotowałam już jakiś czas temu. Wiele produktów można gromadzić już od września, dzięki temu po pierwsze to nie jest wydatek duży, po drugie, gdy ceny rosną i sklepy są pełne ja nie muszę tam bywać.:) Dziś robię w końcu próbne pierogi gryczane, farsz zrobiłam z soczewicy, świąteczne oczywiście będą z kapustą i grzybami. Mąż zaproponował wersję pieczoną w piecyku, muszę również spróbować z mąką ryżową. 

piątek, 11 grudnia 2015

Pleśniak bez mąki pszennej



Ciasto bardzo wyczekiwał mój młodszy syn, uwielbiał pleśniak jeszcze przed dietą bezpszenną. Potem wydawało mi się, że jest to zbyt trudne zadanie upiec to ciasto bez pszenicy. Rodzina uznała, że ciasto jest dużo lżejsze w wersji bez mąki pszennej i mam piec teraz tylko takie. Ja osobiście przy kolejnym wypieku zmniejszę ilość cukru do 1 szklanki, do ciasta dodam ½ i do białek ½ szklanki cukru. Z racji zmniejszenia spożycia cukru u nas w domu, ciasto wydawało nam się za słodkie, bazą przepisu był przepis z książeczki „Poradnika Domowego” - szarlotka tutti-frutti. Piekłam to ciasto od lat tylko w wersji pszennej. 

Staram się by dieta bez mąki pszennej nie była kosztowana, co za tym idzie to wykluczenie gotowych mieszanek mąk bezglutenowych. Szukam tańszych rozwiązań, wydaje mi się, że również zdrowszych niż używanie mieszanek które zawierają "cudowne" dodatki. 

Pleśniak bez mąki pszennej

  • 5 jajek
  • 2 szklanki mąki ryżowej
  • 1 szklanka mąki kukurydzianej lub jaglanej 
  • kostka masła lub margaryny
  • 1 ½ szklanki cukru
  • cukier waniliowy (opcjonalnie)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 słoik gęstego dżemu lub starte jabłka
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej


Oddzielamy żółtka od białek i odstawiamy białka do lodówki. Zagniatamy ciasto, (jeśli macie melakser to polecam nim wyrobić, ja mam taką plastikowa końcówkę zamiast noża) z mąki, ½ szklanki cukru, żółtek, masła, proszku dopieczenia oraz cukru waniliowego. Jeśli by ciasto było za gęsto można dodać 2 łyżki wody/mleka. Formujemy wałek i dzielimy go na 3 części, jedną to 2/3 całości, a pozostałą część na połowę. Zawijamy ciasto w folię lub pergamin i odkładamy na całą noc do lodówki (oczywiście można ciasto zagnieść rano i zostawić na cały dzień w lodówce). 


Następnie ścieramy na grubej tarce największą część na dno blachy wyłożonej papierem. Ugniatamy lekko dolną warstwę. 




Na tą warstwę wykładamy dżem (ja użyłam mojego dżemu z czarnej porzeczki) lub jabłka, na owoce ścieramy kolejną cześć ciasta (do tej części, gdy podzielimy ciasto można dodać kakao, około 2 łyżek, a następnie włożyć z reszta ciasta do lodówki). 



Ubijamy białka z 1 szklanką cukru pod koniec ubijania dodajemy 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej. Układamy masę na cieście.  i ścieramy na wierzch ostatnią część ciasta. 


Ścieramy na wierzch ostatnią część ciasta. 



Pieczemy je w temperaturę 180 stopni przez 40 – 45 minut. Czas zależy od piecyka, rodzaju użytego tłuszczu, przyjmujemy, że koniec pieczenia następuje wtedy, gdy ciasto jest złote, czasem może to być nawet 35 minut.






Polecam to ciasto na świąteczny stół, można użyć suszonych śliwek, moczonych przez noc np. w wodzie z odrobina alkoholu. Następnie odsączamy je na sicie i kroimy w kawałki, układamy tak jak dżem. Do ciasto możemy wtedy dodać cynamon i mamy wersję delux świąteczną. Ja mam zamiar zrobić wersję z makiem, przygotuję mak jak do makowca i wyłożę zamiast dżemu. 

środa, 9 grudnia 2015

Cytat na dziś....




“Dzisiaj większość dobrych ludzi boi się być dobrymi.
Robią co mogą, by być postrzegani jako tolerancyjni ludzie o otwartym umyśle! 
Bycie tolerancyjnym jest w modzie – głównie tolerancyjnym wobec zła – ten nowy kodeks jest już tak silny, że zaczynają się domagać nietolerancji wobec dobra.”

Edith Starr Miller - 1932 rok 

Jak że aktualne słowa dla współczesności.... (przypadkiem znalezione w sieci)

wtorek, 8 grudnia 2015

Wigilia bez mąki pszennej i mleka oraz orzechów



Pytacie jak przygotuję planuję przygotować święta bez mąki pszennej. To nie są nasze pierwsze święta bez mąki pszennej, ale w tym roku będą zupełnie bez niej, do tych czas nie do końca dania bezpszenne nimi były, w tym roku wszystkie wykonam sama, więc będę miała pewność w takim stopniu na ile zapewnia mnie producent składników, które użyję w kuchni.  

Gdy zapraszacie osobę na diecie bezglutenowej lub bezpszennej pamiętajcie by użyć osobnych naczyń do przygotowania dania, nie mieszać dań ta samą łyżką, nie przygotowywać obok dań gdzie przesypujecie mąkę pszenną (ja robię na dwóch przeciwnych blatach, by nie spadło nic na danie bezpszenne.  To ważne, bo osoby albo chore na celiakie albo uczulone na pszenice maja różne reakcje czasem nawet zagrażające zdrowiu i życiu. Po za problemem z pszenicą u mnie i młodszego syna, starszy syn i córka nie jedzą mleka zupełnie, więc muszę wykonać dania bezmleczne, bezpszenne i nie użyć orzechów, na które źle reaguje mąż. Musze wykluczyć również cukier bo do stołu zasiądzie osoba z cukrzycą.

Na wigilię przygotuję:

Śledź w pomidorach
Śledź w oleju
Zupę grzybową z gryczanym makaronem zabieloną mlekiem ryżowym
Kapustę z grochem
Pierogi gryczane z kapusta i grzybami (jutro robię próbną partię, wcześniej robiłam z gotowej mieszanki mąki, ale chce coś bardziej naturalnego. Mam nadzieję, że sobie poradzę, pierogi bezpszenne to od lat dla mnie wyzwanie)
Karp w mące jaglanej
Fasolę na gęsto
Grzybki w cieście naleśnikowym na męce ryżowej i mleku ryżowym
Śledź w cieście naleśnikowym również na mące ryżowej i mleku ryżowym
Kasza jaglana z makiem (mak przygotowany od podstaw), rodzynkami i miodem
Pieczywo
Kompot z suszonych śliwek z cytryną (ja jestem uczulona na jabłka, więc muszę zmniejszyć składniki suszu by móc się cieszyć kompotem)


W tym roku postanowiliśmy, że nie będziemy dzielić dań na pszenne i bezpszene, wszyscy zjemy to samo, by stanowić jedność przy stole.  W końcu w tym dniu chodzi o bycie razem, więc staramy się wszystko dopasować do wszystkich osób, które zasiądą przy stole. Nie ważne będą alergia, nietolerancje pokarmowe, nadciśnienie, cukrzyca. Ważne będzie to, że będziemy razem. Nie będzie wydzielonej porcji karpia, pierogów dla części rodziny, będzie wszystko dla wszystkich. Oczywiście wszystkie dania przygotowane bez przyprawy uniwersalnej, kostek warzywnych, od podstaw, nic gotowego, grzyby zebrane własnoręcznie i ususzone, śliwki również. Jedynie gotowy zakupię makaron.......

W diecie dla diabetyka dopiero raczkuję. Za każda sugestię będę wdzięczna, wiem, że ważne jest by danie miało niski indeks glikemiczny, podobną dietę powinien mieć mój najstarszy syn np. nie może jeść gotowanej marchewki, ale może surową, on nie jest diabetykiem, ale ma problemy z przyswajaniem węglowodanów. 




czwartek, 3 grudnia 2015

Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych









Synku wszystkiego najlepszego!! Bądź szczęśliwy i zdrowy!!! Od osiemnastu lat dajemy z siebie 200% i postaramy się by tak było dalej, a nawet lepiej. Od tego przecież są rodzice by kochać, wspierać, troszczyć się i nie oczekiwać nic w zamian!  
Przytulamy Cię mocno!!! Kochamy Cię Synku!!!

środa, 2 grudnia 2015

Przygotowania do świąt - bigos, wędliny....


Kapusta została eksmitowana z pojemnika plastikowego (był potrzebny do peklowania mięsa) do słoików oraz jednego pojemnika, który kiedyś dostałam (nie pamiętam, od kogo), pojemnik był wykorzystany wcześniej do kapusty. Kapustę przestawiliśmy do komórki. Wcześniej z części kapusty kiszonej ugotowałam bigos – cały 12 litrowy garnek bigosu, akurat po zakupie półtuszy wieprzowej. Dodałam do bigosu wywar z zaparzania boczku wędzonego. Bigos zapakowany i zamrożony. 




Kolejne zapasy lądują w spiżarce. Obecnie zaczęliśmy produkcję wędlin na święta. Zrobiliśmy już kiełbasę, pasztet, boczek, teraz w solance leży szynka i polędwica, oraz kolejna porcja boczku. Zrobię jeszcze golonkę w szynkowarze, może schab ze śliwką. Oczywiście wędlin wychodzi nam dużo więcej niż zdołamy zjeść w święta, ale to nie problem, zamrażamy resztę w odpowiednich porcjach.  Obecnie nie kupujemy już żadnej wędliny, skład jest dla nas nie do przyjęcia.  W sobotę zakupiliśmy półtuszę w cenie 6,80 zł za kg. Stopiłam słoninę na smalec, ze skwarków zrobię ciastek, skórki zamroziłam by je wykorzystać do wywarów, bigosu lub klusek z mięsem oraz pasztetu. Wszystkie części mięsa znajdą u nas zastosowanie.  Uwielbiam produkować żywność, być świadoma składu tego, co jemy.  Jedzenie wyprodukowane w domu ma zupełnie inny smak i jakość o cenie nawet nie wspomnę. 

piątek, 27 listopada 2015

Ciężkie czasy.........oszczędzanie na żywności....



W wielu domach obecnie przychodzi moment, gdy trzeba zacząć „zaciskać pasa” Jesteśmy wtedy zmuszeni do zmagania się z trudnymi warunkami życia i dla nikogo z domowników nie jest to komfortowa sytuacja. Pomóc nam w tych zmaganiach może bardziej racjonalne gospodarowanie i szczególna oszczędność. Choć według mnie oszczędnie powinniśmy żyć zawsze, bez wyjątku czy mamy dobrą sytuację finansową czy też złą, w sytuacji trudnej finansowo szczególnie przykładamy wagę do oszczędnego życia. Wiele osób umiejętność oszczędzania wyniosło z domu rodzinnego im będzie łatwiej odnaleźć się w chwili kryzysu materialnego. Problem mają osoby, które wcześniej nie musiały lub nie chciały się martwić ilością wydawanych pieniędzy i nagle stają przed problemem finansowym. To jest dla nich bardzo trudny moment odnaleźć się w tej sytuacji. Niektórzy nie są w stanie udźwignąć takiego obrotu spraw i pogrążają się w co raz większym zadłużeniu.  

Pustki w kiszeni zmuszają nas do życia z ołówkiem w ręku.  Wcześniej powinniśmy ustalić menu na tydzień, lub choć na 3 dni, ustalić listę zakupów. Układając jadłospis opieramy się na naszych zapasach i możliwościach finansowych. Musimy rozważyć gdzie warto robić zakupy, często przyzwyczajenia typu robię zakupy w sklepiku osiedlowym lub wiejskim nie są dobre, bo ceny w tych sklepach nie są korzystne na naszego portfela. Warto wybrać się na targ gdzie kupimy produkty w niższych cenach, a warzywa i owoce dużo lepszej jakości i w przystępnej cenie. U mnie np., co drugi tydzień jest targ gdzie pojawiają się bezpośredni producenci żywności – rolnicy, małe masarnie, młyn zbożowy. Ceny są naprawdę korzystne, a jakość dużo lepsza od marketowej. Kupuję wtedy kaszę, nasiona, mąki, warzywa, owoce czasem miód.






Zachęcam do oszczędnego wydawania pieniędzy na produkty żywnościowe, do robienia częstych remanentów w lodówce i spiżarni (szafkach), do zastanowienia się czy z pozostałego kawałka sera czy też kiełbasy nie można czegoś przygotować. Wiem, że dzięki planowaniu i rozsądnemu podejściu do żywienia można przyrządzić może i skromniejsze, ale równie smaczne dania. Wszystko zależy od naszej kreatywności i zaangażowania. Niestety praca w kuchni będzie wymagać od nas więcej czasu i wyobraźni. 
Za to poświęcony czas zaowocuje tańszymi, ciekawszymi i smaczniejszymi potrawami.

Jak sobie poradzić z tym wyzwaniem? Musimy zmienić sposób naszego myślenia. Wszystko kosztuje. Nasza praca i nasz czas też mają swoją cenę. 
Wszystkie gotowe/mrożone pierogi, knedle, bigosy, pizze, zupy itp. trudno zaliczyć do smacznych i zdrowych potraw, a jednocześnie dużo kosztują.  Większość osób przyzna, że nie są to potrawy smaczne, a dodatkowo są to drogie wyjścia na przygotowanie posiłku.

Tylko od Was zależy, czy jesteście skłonni przeznaczyć swój czas na gotowanie tanich, smacznych własnoręcznie przygotowanych potraw, czy wolicie wydawać pieniądze na produkty nie najlepszej jakości i nienależące do zdrowych, przesyconych chemicznymi dodatkami.

Często zapominamy o prostych, tanich i jednocześnie zdrowych rozwiązaniach. Do posiłków w wielu domach podaje się butelkowane napoje, a jest tyle prostych rozwiązań. Wystarczy na 1,5 l wody wycisnąć połowę cytryny, można dosłodzić np. miodem (my nie słodzimy), otrzymujemy zdrowy i smaczny napój. Wrzucamy do garnka dwa jabłka pokrojone w kawałki, mogą być ze skórką, zalewamy 2 l wody, dokładamy odrobinę cynamonu,  dwa goździki, zagotowujemy i dosładzamy do smaku. 

Uczmy się prostych, tanich i zdrowych rozwiązań.

Często wyrzucamy czerstwe bułki, a przecież można je zetrzeć na tarce i mamy bułkę tartą (sklepowa jest mieszanką pieczywa pszennego oraz pszenno – żytniego) i dzięki temu nic nie wyrzucamy. Zostało nam za dużo zupy, można dodać do potrawki np. zupę jarzynową. Zostało nam sosu z obiadu, na drugi dzień możemy usmażyć placki ziemniaczane i podać do nich sam sos i surówkę warzywną.
Odcinamy tłuste części mięsa przed zrobieniem np. sosu, możemy je odkładać do pudełeczka w zamrażarce i za jakiś czas ugotować na nich wywar do zupy lub stopić jako tłuszcz do smażenia mięsa lub podduszania cebuli.
Pozostałe po obiedzie ziemniaki czasem używam do zagęszczenia na drugi dzień zupy, albo do placków z gotowanych ziemniaków lub kopytek, klusek śląskich lub leniwych. A czasem gotuje mniej ziemniaków na kolejny obiad i ubijam jeszcze gorące wraz z tymi z poprzedniego dnia, można wtedy zrobić np. puree. 
Aby nad tym wszystkim zapanować konieczna jest oczywiście organizacja czasu, jeśli są to nasze początki, może warto wszystko sobie rozplanować na kartce. Czynność ta może wydawać się uciążliwa, ale bardzo szybko przekonamy się, jak jest to pomocne i jak wiele czasu pozwala zaoszczędzić. Po pewnym czasie nie będziemy potrzebowali wszystkiego zapisywać. Warto zaangażować całą rodzinę w przygotowywanie posiłku, przecież 10 letnie dziecko po powrocie ze szkoły może obrać ziemniaki lub wstawić buraki na jarzynkę, albo zrobić drobne zakupy. Nie są to czynności skomplikowane a jednak sporo oszczędzamy czasu.
Warto wieczorem zastanowić się nad jadłospisem na cały następny dzień. Możemy poddusić mięso, ugotować wywar na zupę. Ja na przykład mam zawsze w zamrażarce gotowy wywar na zupę, na wypadek gdybym nie miała danego dnia czasu, wieczorem wyjmuję go i na drugi dzień błyskawicznie mogę przygotować zupę np. pomidorową.
Jestem przekonana, że sami nie wiecie na jak wiele Was stać i jakie wspaniałe dania potraficie wyczarować we własnej kuchni, a dla wielu osób może się okazać to świetną przygodą, hobby. Spróbujcie zerwać z gotowcami ze sklepu, ani to tanie, ani zdrowe. A czas spędzony wspólnie w kuchni może być chwilą na wspólne rozmowy, rozładowanie napięcia całego dnia, albo po prostu bycie razem. 


wtorek, 24 listopada 2015

Szczęście?



Dziś przeczytałam takie zdanie

„Szczęśliwi ludzie skupiają się na tym co mają – nieszczęśliwi na tym czego im brak” 


Jak dla mnie to jest właśnie droga do szczęścia - 
Ciesz się z wszystkiego z tego, co masz....... 
Nie oczekuj, że ktoś Ci podaruje szczęśliwe życie i 
zrobi wszystko za Ciebie byś był szczęśliwy!! 
Dostrzegaj drobnostki, nie oczekuj tylko wielkich rzeczy!




poniedziałek, 23 listopada 2015

Domowa kiełbasa



Kiełbasa domowa według przepisu Kazimiery Pyszkowskiej

Obecnie nie kupujemy już zupełnie gotowych wędlin, po głębszym przeanalizowaniu ich składu zupełnie przeszedł nam apetyt na gotowe wędliny. Ostatnio czytałam artykuł o tym, jakie cuda wykryto w składzie wędlin np. w drobiowej wędlinie - wieprzowinę, w każdym rodzaju wędlin wykryto u niektórych producentów nawet śladowe ilości mięsa ludzkiego. Co prawda takie cuda były głównie w parówkach, ale jakoś zupełnie nie mam chęci na gotowy produkt, który otrzymuję w formie mielonej. Dlatego pasztety i wędliny robimy sami, mięso na mielone mielimy sami. Kupujemy je w formie półtuszy, więc widzimy, z jakiego zwierzęcia pochodzi, Nie mamy, co prawda wpływu na sposób karmienia zwierząt, ale choć w dużym procencie mamy wpływ na produkt końcowy.



Kiełbasa przed wędzeniem, świeżo po napełnianiu jelit

Składniki: 
  • 5 kg wieprzowiny (łopatka, karkówka lub szynka), 
  • ½ kg słoniny, 
  • 5 g saletry, 
  • 150 g soli, 
  • łyżka pieprzu (ilość według upodobań), 
  • 5 ząbków czosnku, 
  • cienkie jelita np. wieprzowe.

Mięso zmieliłam przez sitko z dużymi otworami (zakupiłam do maszynki oczko o bardzo dużych oczkach) w przepisie zaleca się drobne posiekanie, ale jakoś nie paliłam się do siekania 5,5 kg mięsa.  Mieszamy z solą, saletrą i przyprawami. Odstawiamy w chłodne miejsce przynajmniej na noc. Ja odstawiłam na dobę. Następnie wlewamy szklankę zimnej, przegotowanej wody i utarty czosnek dokładamy, całość dokładnie mieszamy. Masą napełniamy jelita i osuszamy kiełbasę przez jedną dobę. Potem wędzimy i oparzamy/ zaparzamy (w sumie nie wiem jakiej formy użyć)  lub traktujemy ją jak białą kiełbasę i tylko sparzymy.  Mąż wędził kiełbasę 4 godziny w temperaturze 40-45 stopni. Następnie została zaparzona przez 40 minut w temperaturze 80 stopni. Wodę z gotowania kiełbasy wykorzystuję do ugotowania barszczu białego, grochówki, kapuśniaku lub bigosu.


Kiełbasa po wędzeniu i zaparzeniu




piątek, 20 listopada 2015

Wspominkowo - 25 lat bycia razem i 8 lat na wsi..........




Wczoraj z mężem robiliśmy podsumowanie naszego zadłużenia (akurat mieliśmy naszą małą rocznicę, 25 lat razem), jest, co raz lepiej, spłacamy nasze kredyty, pozbyliśmy się debetów na kartach, niestety kredyt za dom będzie ciągnął się jeszcze wiele lat za nami, niestety taki kredyt był nieunikniony w chwili, gdy nie posiada się żadnego własnego mieszkania, oraz wspomagającej finansowo rodziny. 




Mieszkanie, w którym mieszkaliśmy wcześniej było wynajmowane i do tego na poddaszu, (w którym mieszkaliśmy 13 lat) nie można sprzedać i zasilić budowy domu.  Decyzję o budowie domu uważamy za najlepsza, jaką mogliśmy sobie wymyślić. Mimo kłopotów finansowych nie żałujemy.  Mieszkanie na poddaszu zalano nam przez bezmyślność firmy robiącej remont dachu. Wyjechaliśmy w góry z chłopcami, najstarszy syn miał wstępną diagnozę – białaczka, uciekliśmy od problemu, by sobie wszystko poukładać, zmienić chłopcom klimat. Wróciliśmy i zastaliśmy w mieszkaniu wodę po kostki, wykonawca zostawił niezabezpieczony dach na weekend. Potem zaczęły się nasze kłopoty, walka z naprawą mieszkania (mieszkanie było w prywatnej kamienicy, właściciel pokrył tylko wymianę kasetonów i malowanie, wymiany okien już nie chciał, wykładziny dywanowe zostały wyprane, ale chyba w jakiś domowy sposób, bo kleiły się do kapci). Mieszkanie było już później zalewane systematycznie, u najstarszego syna powstawał lód na ścianie przy oknach. Najstarszy syn ma silną alergię na grzyby i pleśnie, zaczął nam bardzo chorować. Nie dość, że chłopak ma upośledzenie umysłowe, głęboki niedosłuch to na dokładkę autyzm, wiotkość kostek, skoliozę, problemy metaboliczne i dołożyła się alergia. Na szczęście poszerzona diagnostyka w kierunku białaczki wykazała dziwną anomalie krwi w jego organizmie, ale nie białaczkę. Nie minęło wiele czasu i mężowi zamyślony kierowca skasował samochód. Na szczęście po za zadrapaniami mąż wyszedł z tego bez żadnych urazów. Był to bardzo trudny dla nas rok, zaczęliśmy zastanawiać się nad rozwiązaniem. Męczył nas fakt, że nie mogliśmy nic zrobić, gdy zalewało nam mieszkanie, nie mógł maż sam naprawić szkody na dachu, bo administrator musiał wyrazić zgodę na wejście na dach i dać klucz do włazu, na to się nie godził, a nas zalewało.  Zaczęliśmy badać ceny mieszkań dla naszej rodziny, najstarszy syn musi mieć osobny pokój, maż pracuje również w domu i potrzebuje miejsca do pracy. Młodsze dzieci to chłopiec i dziewczynka. Najstarszy syn na zawsze zostanie dzieckiem, więc fajnie, gdy by miał podwórko i nikt go nie wytykał palcem, gdy buja się na huśtawce lub zjeżdża na zjeżdżalni, a do tego miał swobodę, bo zdążały mu się ucieczki.  Wyszło nam, że podobnie finansowo wyjdzie wybudować dom dalej za miastem, niż kupić duże mieszkanie. No i stało się, wybudowaliśmy dom w szczerym polu, nie było sąsiadów, drogi, tylko wszędzie błoto, cisza i pustka. Na początku nie mieliśmy wody bieżącej, własnego zasilania prądu, ale mieliśmy dom. Musieliśmy w nim zamieszkać, bo nie było nas stać na płacenie czynszu w mieszkaniu, w którym mieszkaliśmy i dodatkowo ogrzewać domu, oraz spłacać kredytu za budowę. Mimo tego byliśmy niesamowicie szczęśliwi, brnąc w błocie w domu pośród niczego. Pierwsi sąsiedzi pojawili się 2 lata później. Sąsiada mieszkającego na stała przez płot mamy od roku. I tak nam minęło w październiku 8 lat od ucieczki z miasta. Co dnia wszystko się zmienia, zmienia się sytuacja finansowa, zawodowa, nasza ulica. Gdy zamieszkaliśmy nie mieliśmy nawet nazwy ulicy, adresem były numery działek i okręg geodezyjny. Mieliśmy trójkę jeszcze małych dzieci 3,5 i 10 lat miały.  W rocznicę zamieszkania na wsi obejrzeliśmy zdjęcia z budowy, z naszych początków, bezradności i masy błędów, jakie popełnialiśmy. Jak bardzo zmieniliśmy się przez te 8 lat, jak wzbogaciły się nasze doświadczenia. Prawie nie chorujemy, no po za moim tegorocznym epizodem bliskim z pożegnaniem się z tym światem, ale to był wypadek, a nie klasyczna choroba.  Udaje się nam radzić ze wszystkim samodzielnie, nie mamy pomocy ze strony rodziny. Jak dzieci nam chorowały nie mieliśmy je, z kim zostawić, czasem musiałam podziębione pakować do auta by załatwić coś w urzędzie.  Teraz mamy za sobą 25 lat bycia razem, ponad 24 lata małżeństwa, dorosłego syna,. Uczymy się, co dnia jak być szczęśliwym, jasno stawiamy swoje potrzeby. Ciężki był dla nas również rok, w którym zaczęliśmy naszą przygodę z ED,  firma w której mąż pracował rozpadała się, groziły nam poważne kłopoty finansowe łącznie z zajęciem domu, córka przeżyła traumatyczne chwile w szkole, psychiatra po zdiagnozowaniu jej zaproponował antydepresanty.  Najstarszy syn jak radar ściągnął nasze emocje i odreagowywał w szkole na kolegach z klasy.  Córka trzeci rok uczy się w domu, a mimo to miewa czasem stany lękowe, po tym jak zobaczy gdzieś byłą wychowawczynię lub jej się przyśni. Ma lęki związane z kobietami, które mają z nią zajęcia dodatkowe. Obecnie pan, który prowadził zajęcie rzeźby odchodzi i na jego miejsce pojawia się pani, córka oznajmiła nam, że nie będzie chodzić na zajęcia, bo nie chce tej pani, już jej się boi. Trudo jej zaufać innej kobiecie.  Obiecaliśmy jej, że na początku będziemy czekać pod salą, jak coś będzie nie tak może wyjść z zajęć.  Postanowiła, że da szansę pani. Przeraża mnie fakt, że minęło już sporo czasu, a w niej jest to tak emocjonalne jeszcze.  Oj, ale mi się zebrało na wspominki, znowu marudzę, miałam z tym skończyć. Przepraszam, ale tak rocznicowo mi się zebrało. Mamy nadzieję i wiarę w dobre jutro, życie nauczyło nas wiele, zbieramy doświadczenie do naszego bagażu życiowego.  Ten rok jest czasem podsumowań, oraz zamykania bolesnych, trudnych spraw. Ok, przestaję marudzić.  Ostatnio zauważyłam, że nasze nastawienie do jutra je definiuje. Zatem czas na pozywane i optymistyczne wizje jutra!!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Nasza dieta i przykładowy jadłospis



Ostatnio dość często dostaję zapytania na temat glutenu w diecie i o jego zły wpływ na zdrowie.  Nie jestem w stanie odpowiedzieć na wasze pytania. Nie mam wiedzy na temat ogólnie szkodliwości glutenu. Ja z synem nie jem pszenicy, żyta i orkiszu, po za tym jemy resztę zbóż. Nasza dieta, co prawda składa się głównie ze zbóż bezglutenowych, ale tylko dla tego, że mąki ryżowa, kukurydziana oraz gryczana są najbardziej uniwersalne w kuchni i dlatego opieramy swoją dietę na nich, jadamy również owies, (który w polskich normach nie jest bezglutenowy), jęczmień oraz pęczak. Syn jest od urodzenia alergikiem u niego skaza białkowa na mleko krowie zamieniła się na alergię na pszenice i żyto, ja zrezygnowałam z jedzenia pszenicy dla syna, by nie czuł się samotny w swojej diecie. Okazało się, że przyniosła ta decyzja bardzo wymierna zyski dla mojego zdrowia, jak zaczęłam badać sprawę, dlaczego okazało się, że pszenica jest najbardziej zmodyfikowanym ze zbóż i najsilniej opryskiwanym.  Biała mąka pszenna z masowej produkcji nie posiada żadnych wartości odżywczych, jest jednym z głównych alergenów, obciąża stawy, nasila inne alergie. Tyle udało mi się uzyskać informacji od mojej alergolog. Dodatkowym efektem ubocznym jest fakt, że łatwo jest mi utrzymać stałą wagę. Pszenica niestety nie wpływa korzystnie na nasz układ pokarmowy. Długo zastanawialiśmy się nad dietą dla naszej rodziny. Myśleliśmy o diecie paleo, ale niestety taka pełna, porządna dieta paleo jest kosztowna.  Kiedyś wiele lat nasza rodzina była na diecie optymalnej, ogólnie dieta super, z tym wyjątkiem, że ja potrzebuję więcej węglowodanów. Pomalutku szukając, co jest dla nas najlepsze doszliśmy do naszej indywidualnej diety i uważam, że to jest najlepsza droga do dobrego zdrowia i samopoczucia. Mąż z dwójką dzieci jedzą pszenicę, ale głównie w postaci razowej mąki (kupuję ziarno i je sama mielę). Ja z młodszym synem nie jem pszenicy i żyta. Wspólnie wszyscy ograniczyliśmy spożycie cukru, konserwantów, nie jemy gotowych wędlin, nie używamy przypraw uniwersalnych, ser biały i jogurt wytwarzam sama. Owoce w sezonie susze by mieć bez dodatków konserwujących na zimę, bo gotowe bez tych dodatków są dość drogie. Bardzo dbamy o odpowiednią ilość ruchu dla naszej rodziny.  Obecnie wiele dań zupełnie nie wymaga użycia już cukru, mamy wrażenie, że zupełnie zmienił nam się smak i powonienie. Dania typu ryż z jabłkami i rodzynkami zupełnie nie dosładzamy, polewamy tylko jogurtem.




A oto przykładowy nasz jadłospis bez mąki pszennej.
  1. Krupnik z ziemniakami, ryż z jabłkami (gotuję ryż, następnie układam w naczyniu wysmarowanym masłem i przekładam jabłkami (obrane i starte na grubej tarce) wymieszanymi z cynamonem i rodzynkami, na to ryż i sporo wiórków z masła, zapiekam całość 40 minut w 180 stopniach, na talerzach każdy polewa sobie domowym jogurtem)
  2. Krupnik z poprzedniego dnia, gulasz wieprzowy z dużą ilością cebuli (kupujemy mięso w ubojni, kg ostatnio płaciliśmy 6,80 zł), kasza gryczana, surówka z kiszonej kapusty (mamy własną kiszoną kapustę)
  3. Kapuśniak z kwaszonej kapusty z ziemniakami, zasypany lekko kaszą jęczmienną, placki ziemniaczane z resztkami wędlin z lodówki polane sosem czosnkowym
  4. Kapuśniak z poprzedniego dnia, pulpety wieprzowe (sama mielę mięso zakupione w ubojni) w sosie koperkowym, ziemniaki, buraki
  5. Grochówka z ziemniakami, naleśniki z mąki kukurydzianej z nadzieniem jak do ruskich pierogów
  6. Grochówka, domowa pizza (wypiekam dwie, jedną pszenną i drugą gryczano – ryżową) z kawałkami gotowanego a następnie podsmażonego kurczaka (można wykorzystać ćwiartki kurczaka do ugotowania zupy, a następnie obrać mięso od kości, wymieszać z przyprawami i obsmażyć na tłuszczu, jest to świetny dodatek do pizzy.
  7. Ogórkowa z ziemniakami, wątróbka z cebulą, ziemniaki, ogórek kiszony.

To jeden z naszych ostatnich przepisów. Zupy gotuję na wywarze z kości wieprzowych, dodaję skórki wieprzowe, a czasem gotuje na ćwiartce kurczaka, a mięso wykorzystuję do farszy, potrawki, pizzy, zapiekanki czy też pasty do pieczywa. Pieczywo wypiekam z mieszanki mąki razowej pszennej i żytnie oraz z mąki kukurydzianej, ryżowej oraz gryczanej, czasem dodaję mąkę ziemniaczaną. Większość pieczywa wypiekam z dodatkiem nasion siemienia lnianego, słonecznika, czasem dyni. Do kanapek jemy wędliny i pasztety własnego wyrobu, oraz pasty wykonywane w domu. Są to pasty serowe, rybne, jajeczne, mięsne, a czasem roślinne z ciecierzycy, fasoli itp. Do kanapek dodajemy ogórki kiszone, konserwowe, paprykę konserwową, pastę z papryki domową, jeszcze trafiają się listki szpinaku z ogrodu, więc też są od czasu do czasu dodatkiem do kanapek. Jako przekąskę lubimy nasiona słonecznika, ciastka owsiane bez cukru, dosładzam miodem lub moczonymi rodzynkami, które potem mielę.  Bardzo dużo jadamy jajek w różnych postaciach, jako jajecznica, omlet, lane kluski na mleku, pasta i w sałatkach. Do smażenia używam tylko smalcu wyjątkowo masła klarowanego. Naleśniki również smażę na smalcu. Oleju prawie w ogóle nie używamy. Zjadamy sporo ryb, są to głównie śledzie oraz makrela.  Dzieci polubiły śledzie pod każda prawie postacią, smażone, do sałatek, pasty, w pomidorach, jogurcie itp. 

P.S Uwielbiam książki J.Chmielewskiej w wielu opisywane są dania z okresu kryzysu, pamiętam pierogi z kasza gryczaną które smakowały jak mięsne. Ja robię pierogi z kaszą gryczaną, mielę kasze razem z resztkami gotowanego mięsa (mogą być resztki z zupy, sosu, pieczeni) dodaję do tego przesmażoną cebulkę i dużo pieprzu. wychodzi naprawdę fajny, zdrowy farsz do pierogów. :) 

Czy nasza dieta jest prawidłowa, na pewno nie dla każdego, wszystko zależy od stylu życia, od upodobań, stanu zdrowia itd. My czujemy się dobrze na takiej diecie. Nie jest ona konsultowana z dietetykiem, jedynie radziłam się z alergologiem.

czwartek, 12 listopada 2015

Prześladowanie......



W związku z ostatnimi wydarzeniami, oraz z grożeniem mnie i mojej rodzinie musiałam zmienić formę dodawania komentarzy.  Uprzedzam, że osoby, które powtórnie zaczną mnie nękać zgłoszę na policję. Posunęliście się za daleko!  Zostało dokonane włamanie na moje konto i próby szpiegowania mnie i mojego miejsca zamieszkania. Piszecie, że każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania, a jednocześnie osoby o odmiennym widzeniu świata, niechcące zaakceptować WASZEGO sposobu widzenia rzeczywistości, chcecie zaszczuć i straszyć. To zalatuje faszyzmem.  Oczekujecie wolności słowa, akceptacji inności, a jednocześnie posuwacie się do tak niskich zagrywek!! Słownictwo, jakim mnie określono nie jestem w stanie zacytować ich na blogu, bo godziłoby również w innych czytelników lub musiała bym zablokować blog dla nieletnich, osoby akceptujące moje pisanie też nie zostały oszczędzone i wyzwane od najmarniejszych i bezmózgich istot. Kontrowersyjne posty usunęłam w związku z ich kopiowaniem, przerabianiem i publikowaniem w sieci. Wiem, że to niewiele pomoże, ale już więcej nie zaszkodzi.  

Cały wczorajszy dzień byłam atakowana na każdy dostępny wirtualnie sposób. 

Przepraszam, jeśli skasowałam coś, co ktoś chciał napisać na inny temat, ale po pewnym czasie już nie czytałam tylko kasowałam.  Jestem zaskoczona, że tyle agresji, nienawiści i zawziętości wykazały niektóre osoby. Po zablokowaniu możliwości dodawania komentarzy przez anonimów, znalazły inną drogę i nadal mnie nękały, mimo, że ja nie odpowiadałam na zaczepki, nie robiłam nic ponad to, co mogliście przeczytać na blogu. Był moment, że chciałam usunąć cały blog, ale potem pomyślałam, o osobach, które czerpią z niego i choć odrobinę im pomaga, pomyślałam, że było by to samolubne, takie chowanie głowy w piasek.  Będę nadal pisała, choć by tylko jedna, jedyna osoba miała korzyść. A  zapomniałabym, nie zbijam fortuny pisząc blog, nie pomaga mi ilość wejść, więc pisanie dla szumu nie zwiększa moich zysków. Jak już chcecie rzucać takie pomysły, to najpierw poczytajcie w sieci o dochodach z blogów.

Przepraszam jeśli odbieracie to jako użalanie się nad sobą. To nie tak, po prostu zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć cóż takiego napisałam, a może nie napisałam, że spotkałam się  taką agresywną reakcją. Nie jestem w stanie tego ogarnąć i zrozumieć. Co się dzieje ze społeczeństwem............  


Dziękuję Wszystkim, którzy mnie wspierali. To dzięki Wam pisze nadal i nie skasowałam bloga.





Przed wystawieniem komentarza proszę o zapoznanie się ze stroną „O mnie” 

piątek, 6 listopada 2015

Placki ziemniaczane z odzysku, czyli czyszczenie lodówki



Ostatnio zrobiłam placki z tego, co znalazłam w lodówce, takie spontaniczne czyszczenie lodówki. Potrawa z cyklu nie marnujemy jedzenia.




Składniki:
1 kg ziemniaków
4 jajka
8 łyżek płatków owsianych
Szczypta soli
Resztki wędliny i gotowanego mięsa
½ szklanki żółtego sera
4 cebule
4 ząbki czosnku
¼ łyżeczki chili

Ziemniaki ucieramy wraz z cebulą i czosnkiem, dokładamy wędlinę i mięso pokrojone w kostkę, jajka, sól, chili i płatki owsiane oraz ser żółty. Mieszamy wszystko i smażymy na rozgrzanym tłuszczu, ja smażę na smalcu. Podałam je z sosem czosnkowym (jogurt, czosnek, oregano), teraz jemy dużo czosnku i cebuli. Po pierwsze lubimy, a po drugie działa antybakteryjnie. Dodatki mogą być różne do tych placków, zależnie od tego, co znajdziemy w lodówce. Może być pomidor, papryka, gotowane warzywa itp.


poniedziałek, 2 listopada 2015

Ciastka ryżowe z wiórkami kokosowymi bez mąki pszennej




Szybki przepis na szybkie ciastka!! 

U nas to ostatnio hit! Ciasteczka kokosowe, bezglutenowe.

Przed urodzinami córki szukaliśmy z młodszym synem nowych propozycji bezpszennych, natrafiliśmy w domowych zasobach przepis na ciasteczka ryżowe – kokosowe. Pracy nie wiele, a efekt końcowy zwłaszcza dla fanów kokosu suuuper.





 Składniki:
  • 1 paczka kleiku ryżowego
  • 1 paczka masła (masło można zastąpić margaryną)
  • 4 łyżki wiórków kokosowych
  • ¾ szklanki cukru
  • 3 jajka



Wszystkie składniki zagniatamy na jednolita masę (masło musi być miękkie, bo zimne prosto z lodówki ciężko zagnieść), formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, robimy odstępy, bo kuleczki trochę rosną. Wkładamy do pieca nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 20-25 minut. Wystawiamy blachę z pieca i zostawiamy do ostygnięcia, następnie przekładamy ciasteczka na talerz. Smacznego!!! Fajna propozycja dla osób na diecie bezpszennej, szybka, składniki dostępne w każdym spożywczaku. Nie trzeba być mistrzem kuchni by podołać ich przygotowaniu, dadzą rade nawet dzieci. Może warto właśnie dać dzieciom je do zrobienia. Ciastka są z wierzchu chrupiące, a w środku lekko wilgotne. 

środa, 28 października 2015

Układanie jadłospisów dla rodziny



Dziś chciałam Wam napisać coś zupełnie innego, ale nazbierało się kilka Waszych próśb o napisanie indywidualnego jadłospisu dla Waszej rodziny. W związku z tym Napisze dokładnie to, co napisałam na FB.



„Często prosicie mnie o ułożenie jadłospisów na różne problemy zdrowotne, materialne, rodzinne. Na ten moment nie jestem dietetykiem i nie mam prawa układać Wam takich specjalistycznych jadłospisów. Przepraszam, ale nie mogę spełnić Waszych próśb. Jadłospisy, które publikuje na blogu, są to projekty dla naszej rodziny, oparte tylko i wyłącznie na moim doświadczeniu niepoparte wiedzą i fachowym wykształceniem. Owszem waham się nad specjalizowaniem się w kierunku dietetycznym, ale muszę odłożyć troszkę pieniędzy by zacząć się profesjonalnie dokształcać. Pozdrawiam cieplutko Wszystkich i przepraszam.”




Z łatwością możecie taki jadłospis stworzyć sami, na blogu zamieściłam już chyba około 60 propozycji, więc myślę, że można z nich ułożyć dla własnej rodziny taki np. 10 dniowy. Nie ma wtedy powtórek, że zawsze w poniedziałek np. jest kotlet mielony. Sama zaczynałam podobnie, wyszukując różne jadłospisy czy w Internecie czy też w książkach.  Na początku zebrałam dania, które lubi moja rodzina – zupy i propozycje dań drugich. Następnie wydrukowałam je i komponowałam jadłospisy dla naszej rodziny sugerując się tym, co posiadam w domu, na co mnie stać i ile będę miała w dany dzień czasu.  Układanie jadłospisów to nie jest żadna magia, no chyba, że dodatkowo musimy uwzględnić jadłospis dietetyczny to zaczyna być już trudniejsze.

Jak zacznę mieć uprawnienia do pisania konkretnych jadłospisów ze wskazaniem na problemy zdrowotne, dam Wam na pewno znać. Obecnie są to zestawy dań, które lubi i może jadać moja rodzina. W tej chwili mam ułożony jadłospis na kolejne 15 dni. Wczoraj zrobiłam zakupy ważniejszych produktów, więc muszę tylko dokupować drobiazgi w ciągu tych dwóch tygodni. Dzięki temu łatwiej mi zaplanować finanse. Obecnie robię zakupy, co dwa tygodnie. Warzywa takie jak kapusta biała, buraki, marchewka, mogą spokojnie czekać na swoją kolej. Ogórki kiszone, kapusta kiszona są u mnie w spiżarce z własnego wyrobu, mam trochę zamrożonych warzyw wraz z włoszczyzną. Więc spokojnie mogę robić rzadziej zakupy. Jabłka również kupuję rzadziej, nie jadamy obecnie już pomidorów, świeżych ogórków, sałatę mam jeszcze pod folią, sklepowej już nie kupuję. Czosnek i cebula znalazły się w zapasach, które robiłam na zimę.  Polecam kolejny raz planowanie jadłospisów, dużo łatwiej się dzięki temu funkcjonuje, na co dzień.  Wieczorem zerkam na kartkę i wiem, że muszę rozmrozić mięso na obiad lub kupić biały ser. Nie tracę czasu, oszczędzam pieniądze na przemyślane zakupy. Mogę coś przygotować wieczorem i dzięki temu na pewno na drugi dzień jest ciepły posiłek dla rodziny. 

piątek, 23 października 2015

Brak czasu?



Czas, czas, czas!! Co znaczy dla nas pojęcie czasu? Cięgle mówimy, że go nam brakuje, że go nie mamy. Ale co dokładnie rozumiemy przez słowo czas? Czy widzimy tylko 24 godziny na dobę, czy tydzień pracy? Co mamy na myśli mówiąc – nie mam czasu? Czy potrafimy zarządzać sobą w czasie, czy wykorzystujemy całe 24 godziny na dobę, które mamy? Czas przepływa nam przez palce, ciągle na coś czekamy – na weekend, premię, wakacje, podwyżkę i ciągle odkładamy nasze plany. Myślimy mam czas!
Jutro zacznę biegać, za rok założę rodzinę, o dzieciach pomyślę jak się dorobię, poukładam swoje życie potem. Ciągłe odkładanie życia na potem. A przecież nikt z nas nie wie ile ma go przed sobą. Więc czemu wszystko ma być „jutro”. Ja w tym roku zrozumiałam, że „jutro” może być za rok, dwa albo już. Postanowiłam nie odkładać marzeń, pragnień. Koniec ze słowami „nie mam czasu” każdy ma! Posiadamy, co raz szybsze środki przemieszczania się, telefony, Internet, automaty wyręczające nas w pracach domowych, a mimo to ciągle brak nam czasu!

Kilka dni temu robiłam z córką zadanie z przyrody, robiąc je z nią dotarło do mnie, że takie zadanie powinien zrobić każdy z nas. Bez widowni i ocen, bez kontroli i opinii, tak dla siebie, dla własnego zrozumienia braku czasu.
Narysujcie koło i podzielcie je na 24 kawałki, a następnie zakreślcie – czas na sen, pracę (wraz z dojazdami), czas, jaki poświęcacie na obowiązki domowe, zajmowanie się dziećmi, czyli to, co robicie regularnie, co dzień. Ale zróbcie to uczciwie, tak dla siebie, by zrozumieć gdzie „tracicie” swój czas, gdzie go gubicie. Efekt końcowy może Was zaskoczyć. To naprawdę warte zrobienia ćwiczenie, dla własnego poczucia wykorzystania własnego życia.

Pamiętajmy, że nie żyjemy po to by zwiększać swoje dobra materialne, ale by, co dzień wieczorem kłaść się bogatszym o doświadczenia i wiedzę, niż wstaliśmy rano. Wzbogacajmy siebie, a nie nasze konto. Często oczekujemy czegoś od innych, a nie od siebie. Chcemy by mieli dla nas czas, by byli z nami, poświęcili coś dla nas. Nie czekajmy na akceptację naszych poczynań, na ułożenie planu, na wskazanie nam drogi. Nie trzymajmy się nawyków i stereotypów, bo tak trzeba, bo tak wypada. Żyjmy tak by nie było nam żal, że przez "nie mam czasu", "nie mam odwagi", "a mnie się nie chce" coś nam uciekło. By umierając można pomyśleć - fajnie było, ciekawe co teraz? 



To jest koło czasu zrobione przez córkę,
 jak widać z czterech godzin zupełnie nie umiała się wyliczyć :) 





Naprawdę polecam zrobić to ćwiczenie, warto czasem robić rachunek sumienia z samym sobą. 

Ja zrobiłam……….