Po 16 a może i nawet 18 latach wróciłam do szycia, owszem cały
czas szyłam różne rzeczy, ale to były przeróbki, naprawy, szycie toreb z
odzysku itp. Ale od wielu, wielu lat nie szyłam do początku ubrań tak by samemu
skroić i uszyć od A do Z. Pod choinkę dostałam od męża maszynę, wspaniała maszynę
o której zawsze marzyłam, sterowaną komputerowo, no po prostu cudo. Mąż w tym
roku zrobił mi do niej stolik i nareszcie mogłam zacząć szyć, ale wiele się
działo pojawiły się problemy zdrowotne młodszego syna, rehabilitacja męża itp. Zaczęłam
robić porządki w moich przydasiach i natknęłam się na pojemnik z materiałami, różne
kawałki, kawałeczki tkanin, dzianin. Już miałam je porzucić aż nagle pomyślałam
o tym by spróbować coś z nich uszyć, tak dla wprawki czy jeszcze potrafię. Znalazłam
kawałki materiału 50 – 75 cm, no to zobaczymy może się uda uszyć spódnicę. Doszłam
do wniosku, że nic po za czasem i nićmi nic mnie nie kosztuje. Podłubałam w
ciągu dwóch dni około 3 godzin i oto mam spódnicę nareszcie dopasowana do mnie,
ale resztek mi jeszcze została materiału więc dziś idzie na warsztat bluzka z bufiastymi
krótkimi rękawami do kompletu, znalazłam kawałki koronki do wykończenia dekoltu.
Może się uda, musze zrobić formę wykrój znalazłam w starym numerze Burdy. Jeśli
mi wyjdzie to koniec z kupowaniem ubrań, zwłaszcza spódnic, niestety obecnie
większość jest szyta jak worki, ja mam wymiary typowe dla słowiańskiej urody,
więc większość spódnic sterczy mi w pasie jeśli jest dopasowana w biodrach.
Wiosną szukałam kurtki dla siebie, miałam wrażenie że we wszystkich sklepach
jest to samo, owszem w butikach są piękna ubrania, ale ceny już nie dla mnie, więc będę próbowała mieć
butikowe ubrania w cenie sieciówkowych bo uszyje je sama. Mam wykształcenie odzieżowe
to jeden z moich wielu zawodów – technik odzieżowy. Nie pracowałam w zawodzie bo
podjęłam edukacje w kierunku ekonomicznym, a potem jeszcze rożne zawody wpadały
do koszyka wykształcenia mojego. W wieku nastoletnim Mama zabrała mnie na kurs
kroju i szycia w ośrodku „Praktyczna Pani” trwał 3 miesiące po 2 spotkania w
tygodniu, uczyli tam jak zrobić samodzielnie formę różnych spódnic, bluzek i
spodni, potem była obsługa maszyny i wyroby własne robiłyśmy. Kurs był bezpłatny, wtedy dofinansowywano takie inicjatywy.
Moja Mama potem dalej to kultywowała szyła jak szalona, pokątnie zdobywała
tkaniny i szyła, szyła by ubierać się kolorowo i tak jak lubi, a nie w to co
można kpić. Ja dopiero w szkole średniej wróciłam do szycia, a potem różnie bywało.
Mam sporo takich kawałków materiałów a to dostałam od
sąsiadki teściowej, a to od znajomej dobrej duszyczki poznanej w Internetach, po śmierci mamy przywiozłam do domu kawałki
różne i tak się uzbierało. Podobnie mam spory pojemnik włóczek robię z nich
sobie na zimę mintenki w różnych kolorach, nosze je od końca września do maja,
w tym roku jeszcze 5 maja miałam na rękach. Planuję też zrobić kolorowe chusty
z tych resztek, może pulower się uda.
Wiem że spódnica nie jest doskonała, ale uszyłam ją bez
wykroju, tak od ręki prując tylko dwa razy, raz fałdy, raz pasek. Proszę o
łagodne traktowanie mojego wyrobu, jest uszyta z kilku 50 cm kawałków i ułożona
w kontrafałdy, z wszyciem w pasek i zapinana na sówka i haftkę. Najważniejsze
że nie wydałam na nią nic, a dodatkowo nadaje się do noszenia.
Mam wiele planów co do szycia nowych ubrań, wypatrzyłam
producenta tkanin i dzianin w sensownych cenach sprzedają, posiadam owerlok i
moja super maszynę, więc mogę doskonalić swoje umiejętności, w końcu dyplom z
wysoka nota leży w szufladzie, czas odkurzyć wiadomości.
A jak u Was z szyciem, szydełkowaniem i robótkami na
drutach? Moja córka na razie zupełnie nie ma chęci, odmawia i ja nie zmuszam.
Chętniej gotuje, sporo potrafi ugotować i upiec, ale mówi, że nie jest to Jej
pasja i nie relaksuje się przy gotowaniu, woli sport – krav maga, jazda konna,
cross, rower. Mimo tych sportów lubi zwiewne sukienki i buty na obcasie.