sobota, 20 czerwca 2020

Kotlety ze śledzi




Jadamy sporo dań z ryb, lubimy śledzie w różnych postaciach, śledź jest niedrogi i do tego zdrowy, więc warto po niego sięgać. Jadamy solone ze cebula i olejem, jadamy na ostro z pomidorami, w śmietanie, w sałatkach. Lubimy śledzie wędzone oraz świeże. Świeże smażę na chrupko filety, mielę na pulpety, a ostatnio robię z nich smażone kotlety mielone, tak podane śledzie myślę, że każdy chętnie zje nawet osoba nieprzepadająca za śledziami.




Składniki:
  • ½ kg świeżych śledzi (filety najlepiej)
  • 1 cebula
  • 1 jajko
  • garść koperku lub zielonej pietruszki (według uznania)
  • ½ szklanki bułki tartej/gotowanego ryżu/zmielonych płatków owsianych
  • tłuszcz do smażenia
  • sól, pieprz do smaku
  • bułka tarta/kasza kukurydziana, mielone płatki kukurydziane do panierowania

Śledzie ze skórką miele w maszynce do mięsa (można wrzucić do melaksera), Cebulę kroję drobno i podduszam na tłuszczu, odstawiam do wystygnięcia. W misce mieszam śledzie, cebule, jajko, posiekany koperek/natkę pietruszki, bułkę tartą, doprawiam pieprzem i solą. Robię kulki wielkości jajka, obtaczam w bułce i spłaszczam w dłoniach, kładę na rozgrzany tłuszcz i smażę kotlety z dwóch stron na złoto. Rodzina bardzo polubiła ta wersję podania śledzia.


czwartek, 18 czerwca 2020

Pasztet z resztek mięsa, fasoli i gotowanej marchwi




Kocham nie marnować żywności, lubię wymyślać dania, a pasztety w szczególności takie resztkowe. Zbierałam od jakiegoś czasu mięso z porcji rosołowych po ugotowaniu zupy, z racji naszych ostatnich postanowień szybszej spłaty hipoteki na dom mocno pilnujemy wszystkich wydatków w tym również na żywność, nie chcemy jeść gorzej, nadal zdrowo i domowo, ale chcemy wydać mniej, ostatnio odrobinkę daliśmy sobie luzu, nowy cel wyznaczył nam powrót do zdroworozsądkowego dysponowania żywnością. Ostatnio mięso obierałam z porcji rosołowej i wrzucałam do zupy, teraz wkładam do zamrażarki i zbieram na farsz, pasztet lub zapiekankę. Ten pasztet powstał właśnie z takich zapasów ugotowanego w zupie kurczaka. Mięso zamrażam również ze skórkami.




Składniki:
  • 300 g ugotowanego mięsa z kurczaka
  • 200 g drobiowej wątróbki (ja użyłam indyczej)
  • 50 g masła (można użyć smalcu)
  • 2 jajka
  • ½ szklanki bułki tartej/kaszy kukurydzianej/kaszy manny
  • 1 szklanka gotowanej fasoli białej (miałam w lodówce po robieniu pasty z fasoli)
  • 2 gotowane marchewki (z zupy zostały)
  • 1 cebula
  • majeranek, cząber, pieprz, sól do smaku


Mięso musiałam tylko rozmrozić, wątróbkę poddusiłam razem z pokrojoną dość grubo cebula na maśle. Następnie zmieliłam mięso, wystudzona wątróbkę z cebulą, marchewkę gotowaną i fasolę (mielę przez sitko do maku, jeśli nie mamy to mielimy dwukrotnie), dodałam bułkę tarta, żółtka, przyprawy i wymieszałam całość doprawiając do smaku. Białka ubijamy na sztywno i dokładamy do masy mięsno – warzywnej, całość delikatnie mieszamy i przekładamy do foremek wysmarowanych tłuszczem. Pieczemy przez 40 minut w temperaturze 175 – 180 stopni. Po upieczeniu odstawiamy do wystygnięcia, kroimy dopiero zimny, pasztet świetnie się nadaje do mrożenia. Mamy zdrowy, tani dodatek do pieczywa, do tego ogórek małosolny lub pomidorek i sałata, u nas ostatnio hit.

wtorek, 16 czerwca 2020

Oszczędzanie - kolejny nowy cel...



Nadszedł u nas czas na skupienie całej naszej energii na spłacie kredytu hipotecznego, nie chcemy go spłacać na emeryturze. Ostatnie problemy gospodarki nie tylko krajowej, ale i światowej uzmysłowiły nam, że nie możemy dłużej zwlekać i trzeba na nowo „zacisnąć mocniej pasa”, by emerytura nie była wizją głodnego kulenie się w zimnym kącie z powodu spłaty naszej hipoteki za dom. Wróciliśmy do tego, co miesiąc odkładamy każdy pozostały po bilansie pieniążek, narzuciliśmy sobie też kwotę, która musi lądować dodatkowo na koncie kredytu hipotecznego.  Pamiętajcie, że warto tworzyć bufor finansowy by mieć choć odrobinkę na ten kryzysowy moment, by nie brać pożyczek u lichwiarzy i nadpłacać ogromnych odsetek.




W poradniku z 1927 roku już napisano, że powinniśmy odkładać jakiś przez nas narzucony sobie procent naszych miesięcznych dochodów, to powinno być naszą żelazną zasadą, jeśli np. co miesiąc zrobimy wszystko by odłożyć 100 zł po roku mamy 1200 zł takiej drobnej rezerwy. My tak zaczęliśmy robić od dłuższego czasu i bardzo się z tego cieszymy. Wiem, że pozornie wydaje się nam to mała kwota, ale wierzcie mi, czasem właśnie ta mała kwota, taki „orzeszek” zebrany do spiżarki może nas uratować.  
Od wielu lat staramy się dokładnie planować nasz jadłospis, zakupy, wydatki. Bardzo ważną rzeczą jest dokładna analiza naszych zasobów i realnych potrzeb. My postanowiliśmy zminimalizować wydatki na odzież, książki, rozrywki i podróże. Na mieście nie jadamy, kawy na wynos nie kupujemy, ciasta tylko i wyłącznie domowe, więc tu cięć już brak.
Ostatnio nasz biblioteka dała nam bezpłatny dostęp do wypożyczalni ebooków i audiobooków są tam nowości więc tym bardziej nie musimy wydawać pieniędzy na książki.  Podróżować postanowiliśmy tak daleko jak daleko damy rade jechać na rowerach zabierając nasz prowiant z domu. Chcemy odkrywać ciekawostki w naszej okolicy pieszo czy też na rowerach. Nie jedziemy w tym roku nigdzie na wakacje, postaramy się jedynie pojechać na jednodniowe wycieczki – nad morze, nad jezioro i w góry (Jura). Mieszkamy w centrum Polski więc nie raz już tak podróżowaliśmy.
Udało nam się wygrać bezpłatny dostęp do Netflix na 6 miesięcy więc filmowe wieczory też przypadkiem mamy gratis, do tego domowy popcorn, owoce, domowa lemoniada i wieczór rodziny super.

Z powodu, że nie jedziemy na wakacje więcej posadziliśmy warzyw w ogrodzie i mamy czas by się nimi lepiej zająć co daje nam oszczędności na warzywach i owocach, w tym roku robimy przetwory, nalewki, wina, mrożonki ze wszystkich sezonowych owoców i warzyw.  To też będą spore oszczędności. Zrobiliśmy z tego co było w komórce, domu system zbierania wody deszczowej, więc nie wydamy dużych kwot na wodę do podlewania warzyw i roślin owocujących.

Odzieży nie będziemy kupować do końca roku co najmniej, mam dwie maszyny do szycia, umiejętności (jeden z moich zawodów to technik odzieżowy), dzieci już tak szybko nie rosną, mam zapasy tkanin i dzianin oraz włóczek więc poradzimy sobie, a z córką mamy przy tym niezłą zabawę.

Opał na zimę kupiliśmy (brykiet) w chwili, gdy była wiosenna wyprzedaż i dzięki temu sporo zbiliśmy koszty ogrzewania domu.

Nasze wcześniejsze doświadczenia kryzysowe oraz kwarantanna pomogły nam w powiększeniu umiejętności kosmetyczno – fryzjerskich, więc tu tez nie wydamy za dużo. Udało mi się zrobić córce ombre na włosach (farba dodatkowo farba dobrej jakości w promocji zamiast 25 zł zapłaciłam 15 z aplikacją sklepu), znajomi mówią, że wyszło profesjonalnie (uczyłam się z poradników zrobionych przez fryzjerów w Internecie). Na paznokciach opanowałyśmy z córką różne techniki dzięki temu tez oszczędzamy.

W tym roku zaskoczyła nas naprawa pralki i obudowy kominka, na szczęście udało się wyjść bez większych kosztów z tej sytuacji. W pralce zepsuł się silnik, który ma 10 lat gwarancji, a pralka ma 7 lat, więc w ramach gwarancji naprawa. Kominek wymagała nowej terakoty/gresu, poprzednia po 13 latach odpadła, udało nam się kupić resztki serii (ilość nie była potrzebna duża) za 39 zł m2, do tego klej w jakiejś szalonej promocji worek przeceniony 70%, robocizna gratis – kilka lat temu maż się nauczył układać glazurę i od tej pory robi to sam ze wspaniałym efektem, a do tego robi to według najdziwniejszych moich pomysłów, a nie kosztuje nas to więcej.

Większość żywności robimy sami – wędliny, pasztety, pasty, pieczenie, ciasta, ciasteczka, pieczywa itd. Mamy dobry skład produktu, a do tego koszty niższe. Odkryliśmy ostatnio również w okolicy lokalnych producentów, którzy wytwarzają żywność wysokiej jakości, a nie kosztuje ona kosmicznych sum. Staramy się robić zakupy u rolników, na targach, w hurtowniach, dokładnie analizujemy ceny, kupujemy większe opakowania.
Tak to u nas na ten moment wygląda. Mamy nadzieję, że uda nam się szybciej pozbyć kredytu hipotecznego i będziemy mogli spokojnie wyczekiwać emerytury. 

niedziela, 14 czerwca 2020

Ogródek ziołowy na "balkonie"




W tym roku u nas pełne wykorzystanie każdej przestrzeni na uprawy, przed wejściem do domu na powierzchni przypominającej średniej wielkości balkon mam ogródek ziołowy a na nim – trzy rodzaje mięty, melisę, tymianek, cząber, kolędę, majeranek, szałwię, liść laurowy, dwa rodzaje bazylii, rozmaryn, oregano i trawę cytrynową. Część roślin wysiałam w domu, a część kupiłam gotowe sadzonki, kolendrę najpierw wysiałam w ogrodzie, początkowo nie wschodziła, więc na próbę kupiłam w markecie (była w Lidlu promocja), nie wierzyłam, że się przyjmie a ona mnie zaskoczyła, nie dość, że wypiękniała to się rozrosła. Na zagonkach w ogrodzie mam jeszcze lubczyk. Wspaniale mieć pod ręką świeże z własnej uprawy zioła.  Musiałam zrobić etykiety by łatwiej było rodzinie rozróżniać zioła, etykiety można zrobić z pociętych plastikowych opakowań i wypisać wodoodpornym flamastrem. 


Obok na podłodze stoi jeszcze jedna skrzynka i na parapecie jest kolejna. 


Uwielbiam swój ogród, niestety w tym roku jest bardzo duża plaga mszycy, będziemy musieli opryskać krzaki pomidorów pod folią, bo po raz pierwszy od czasu jak mamy tunel i tam zawitała mszyca.  W rym roku poważnie podeszliśmy do łapanie deszczówki, udaje nam się obecnie łapać około 1200 litrów, mamy jeszcze pojemniki, do których przelewamy deszczówkę w czasie intensywnych opadów ze zbiorników podłączonych do rynien, na razie podlewamy wyłącznie wodą deszczową wszystko w ogrodzie, udaje nam się przetrwać od deszczu do deszczu dzięki dodatkowemu przelewaniu wody do zbiorników nie podłączonych do rynien. Widzimy, że nasze rośliny lubią bardziej tę wodę niż prosto z sieci. Nasze gminne miasto dodatkowo ufundowało bony na zakup roślin dla domostw w których zbierana jest deszczówka, dzięki nim nareszcie posadziłam czerwony klon, czerwoną śliwo – wiśnię (podobno ma bardzo słodkie owoce), różę na pniu oraz konwalie (uwielbiam konwalie) i kiwi pienne dosadziliśmy (zmarzł nam zapylacz tej wiosny).  Bon był na kwotę 200 zł, bardzo to miłe ze strony Urzędu Miasta.  

czwartek, 11 czerwca 2020

Bułki drożdżowe z owocami




Jest sezon na ciasta, bułeczki z owocami, na razie używam truskawek i rabarbaru. Rabarbar własny z ogródka, truskawki niestety z ryneczku.  Od lat nie kupuję gotowych ciast, ciastek, bułek chlebów i innych pieczyw (wyjątek pieczywo bezglutenowe na zawody lub obozy syna). Od kilku lat w naszym domu nie używamy mąki pszennej, po za mąkami naturalnie bezglutenowymi – gryczana, jaglana, kukurydziana, z ciecierzycy, ryzowa, z amarantusa, z tapioki, kokosowej i lnianej używamy mąki orkiszowej i żytniej. W zeszłym roku alergolog uznała, że w okresie dojrzewania zmienił się u syna profil alergologiczny i możemy używać więcej maki żytniej i orkiszowej, ale tylko w wypiekach, nie w makaronach, pierogach, bo są przygotowane w temperaturze 100 stopni i lewej na razie u niego unikać tej wersji glutenu. Pszenica nadal ma czerwone światło w jego diecie.  Zatem wróciły na nasz stół wypieki drożdżowe z udziałem orkiszu i żyta. Dziś chce Wam polecić bułeczki drożdżowe z owocami, przepis czekał chyba z rok, albo i dłużej znaleziony w poczekalni w gazecie i zrobiłam zdjęcie, nie pamiętam roku wydania gazety i jaka to była gazeta.





Składniki:
  • 550 g mąki pszennej (u nas orkiszowej)
  • 50 g masła/margaryny
  • 1 jajko
  • 20 g świeżych drożdży (można użyć 7 g suszonych)
  • 150 g cukru
  • 270 ml mleka (u nas woda pół na pół z domowym kokosowym)
  • szczypta soli
  • 1 białko do smarowania bułek
  • 200 g owoców dowolnych – truskawki, jagody, śliwki, rabarbar itp (u mnie truskawki zamiennie z rabarbarem)
  • 2 łyżki cukru do owoców





Do miski wkładam drożdże, łyżkę mąki, łyżeczkę cukru i robię rozczyn (jeśli robisz z suszonych drożdży nie trzeba robić rozczynu) dodaje kilka łyżek mleka letniego i odstawiamy by zrobiła się pianka na zaczynie, następnie dokładamy mąkę,   jajko, cukier, mleko, sól, i wyrabiamy ciasto w czasie wyrabiania dokładamy cienkie plasterki masła i wyrabiamy dokładnie ciasto by było gładkie. Odstawiamy w misce wysypanej mąką i przykrytej ściereczką na godzinę.  Po upływie godziny dzielimy ciasto na 12 części i z każdej robimy placuszek i układamy na nim owoce wymieszane z cukrem (jeśli truskawki są duże możemy je pokroić na ćwiartki), zalepiamy bułeczki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy na 40 minut. Rozgrzewamy piecyk do 180 stopni i smarujemy bułki roztrzepanym białkiem, pieczemy przez 22-25 minut. Studzimy na kratce by nie zwilżały od spodu, ja używam takiej kratki z piecyka. Można zrobić do nich lukier z cukru pudru i białka. U nas nie było potrzeby i sensu, znikają w przeciągu godziny od wystygnięcia.

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Własne warzywa to jest to na co czekaliśmy!




Nadszedł długo wyczekiwany czas! Nareszcie można czerpać witaminy z ogrodu. Na naszym stole pojawiło się ciasto drożdżowe z naszym ogrodowym, własnym rabarbarem. W tym roku pięknie nam rośnie, możemy zjadać się ciastem i popijać kompotem z rabarbaru obiady. Rzodkiewki już nie musza być z targu, ale nareszcie nasze własne, wspaniałe, ostre w smaku rzodkiewki. Na kanapkach zamiast sałaty z targu mamy teraz liście szpinaku z naszego ogrodu, w tym roku on również ładnie nam rośnie i możemy codziennie wzbogacać listkami szpinaku kanapki lub sałatki.  W ogrodzie również czeka na nas szczypiorek do kanapek, jajecznicy lub sałatek. A po za tym mamy wspaniały ogródek ziołowy, ale o tym napisze innym razem. W tunelu foliowym kwitną krzaki pomidorów, zaś w gruncie rosną już owoce pomidorków koktajlowych i kwitną krzaczki papryki. Za chwilkę będzie można podbierać liście selera i pora. Niestety w tym roku słabo nam rośnie marchew, sałata, pietruszka i koperek, nie wiem, może za zimno jest dla nich. Niestety nie będzie moreli, mróz nam pomógł w tym by ich nie spróbować, źle wygląda nektarynka i brzoskwinia, lekko po winorośli mróz zaczepił, zobaczymy co z tego wyniknie. Polecam uprawianie własnych warzyw, ziół, owoców. W przyszłym roku planuję zakupić truskawki pnące, kilka krzaczków by mieć jeszcze odrobinkę owoców do deserów.  Mam też ochotę wiosną za rok posadzić czosnek w skrzyni, by można mu zapewnić żyzna ziemię, bo takiej wymaga, a nasza w ogrodzie do takich nie należy, nawozimy ją własnym kompostem, ale daleko jej do ideału. Uwielbiam ten czas gdy mogę pobiec do ogrodu i przynieść świeże warzywa lub owoce.





Kanapka z pastą rybną, szpinakiem i pomidorem
 (niestety jeszcze nie z własnej uprawy pomidor)