W jakim celu pracujmy? By zarobić pieniądze! Zatem po co
zarabiamy pieniądze? No właśnie i tu zaczyna się temat rzeka, każdy odpowie na
początku coś innego w zależności od tego czy mieszka sam, czy przy rodzinie,
czy ma własne gospodarstwo domowe, czy ma dzieci, czy, czy, czy. Najczęstsza
pierwszą odpowiedzią jest – by opłacić rachunki około 23 - 39% dochodu, następnie
na jedzenie około 17 % naszych dochodów (według GUS), kolejny temat to
wykształcenie/wychowani/utrzymanie dzieci (według GUS to kwota od 9 – 30 tysięcy rocznie), potem są ubrania,
używki, rozrywki itd. To wyniki badań na określonej grupie, na pewno każdy ma
inne priorytety, ale by znaleźć obraz
całości musze się osadzić na danych statystycznych.
Rachunki to temat poważny, ale trzeba się nad nim pochylić i
podejść racjonalnie, zastanowić się czy musze mieć koniecznie takie
mieszkanie/dom, czy potrzebuję tylu platform tv, czy mój abonament na telefon/Internet,
jest najkorzystniejszy z dostępnych na rynku, czy potrzebujemy dwóch samochodów, a może nie
potrzebujemy wcale, bo korzystamy z niego tylko przy dużych zakupach i na
wakacje więc może lepiej opłaca się wynajem samochodu? Warto przeanalizować całość
sprawy by mieć pełen obraz naszych wydatków. Wiele osób się wzdryga przed
takimi wyliczeniami, ale naprawdę warto zrobić pełna analizę, czasem tkwimy w
mieszkaniu które nam nie odpowiada, jest drogie, ale tkwimy i nic nie robimy,
po co? Może trochę z lenistwa, wygody, może z przyzwyczajenia, a może z
niewiedzy.
Podobno na hotele i restauracje wydajemy średnio 5,2 %
naszych zarobków, 85% Polaków zamawia jedzenie na wynos lub kupuje gotowe
dania. Co raz częściej sięgamy po diety „pudełkowe”, średni wydatek na
restauracje w 2022 roku wynosił 59 zł na osobę, był wyższy niż w roku
poprzednim o 9,7%.
Jak widać wydajemy sporo, pracujemy dużo, a jakby tak to
zmienić, zacząć pracować mniej, zacząć bardziej być niż mieć?
Ogólnie znaczna cześć ludzkości pracuje by kupić to co maja
inni, nie tylko dla siebie, dla własnej przyjemności, ale by pokazać się. Skrolujemy
media społecznościowe i zaczynamy czuć się gorsi, patrzymy na sąsiada ma coś
czego my nie mamy i jest hmm, spotykamy się ze znajomymi/rodziną i słyszymy, że
ktoś coś ma, to to czemu nie ja, reklamy w tv, bilbordy, Internet, prasa to
wszystko nas nakręca. Jak często kierujemy się własną potrzebą, gustem i nie ma
w tym zupełnie „podszeptu” naszej podświadomości „znękanej” tym co podpowiadają
nam w mediach itd. Niestety wszystkie media, wszystkie portale społecznościowe są
tak skonstruowane byśmy chcieli więcej i więcej. Pracuje nad tym rzesza
specjalistów – psychologowie, socjolodzy, marketingowcy itd.
A może powiedzieć temu sto i zacząć analizować: czy ja to będę
używać, czy mi się podoba, czy chce na to wydać pieniądze, czy to jest warte
mojej pracy by zarobić na to pieniądze, czy to na pewno chce ja i jest mi to
potrzebne?
Sama ostatnio pozbywałam się rzeczy kupionych pod wpływem
nie moich własnych osobistych wyborów tylko jakiegoś działania podświadomości.
Sprzedaliśmy rzeczy za kwotę prawie 5 tysięcy i nawet nie zauważyliśmy, że brak
tych przedmiotów w domu. Dla mnie było to dość szokujące odkrycie, że tyle pieniędzy
utknęło w domu, a przecież to kosztowało w zakupie dużo więcej niż przy
sprzedaży.
Ok, ale przejdźmy do sedna sprawy, pracujemy ciężko by zarobić pieniądze, potem myślimy sobie – kurczę tak ciężko pracuję należy mi się nagroda, więc zaszaleję. Fajnie, ale w takim razie po co tyle pracować a potem dawać sobie nagrodę, to nie lepiej więcej czerpać na co dzień z życia i mniej pracować? Wiem, że to uproszczenie, ale w sumie tak jest. Jadam w biegu, drogo, bo dużo pracuję i nie mam czasu = tracę zdrowie, kasę i nie mam czasu. Po co zatem nie pracować mniej, by mieć czas na domowe, zdrowe, tańsze posiłki zjadane w spokoju? Pracuję ciężko to mi się należy, mogę wydawać przecież zarabiam! Łapie człowiek szalony weekend wydaje fortunę, a potem niszczy siebie, zdrowie, relację by znosu zarobić na ten szalony weekend? No nie wiem, ale ja to tak widzę, patrzę na mojego syna, na jego znajomych, zasuwają po 50 czasem nawet 100 - 120 godzin tygodniowo (kierowca karetki, ratownik) by potem odreagować zaszaleć, a i tak bujają się od wypłaty do wypłaty.
A może warto pociągnąć za hamulec, zmniejszyć wydatki tak
porządnie, pieniądze zaoszczędzone zainwestować i zacząć spełniać marzenia, żyć
pełnią a nie tylko wyszarpywać skrawki. A może skorzystać z usługi doradcy
finansowego i ułożyć plan by można wcześniej rzucić prace a nie dopiero w wieku
60-65 lat? Ja nie wiem co będzie za 10-30 lat, ale wiem, że chce cieszyć się
życiem, nie spędzać go w pracy by dać sobie nagrodę, wolę żyć racjonalnie by
móc cieszyć się codziennością, by realizować siebie, spełniać marzenia (można zacząć
od tych malutki przecież).
Udało nam się wyjść z ogromnych długów, obecnie możemy żyć
spokojnie, stać nas na wykształcenie dzieci, na podróże. Nadal wiemy jak łatwo
cofnąć się i wrócić do miejsca w którym byliśmy i nie chcemy wracać, do czasu
gdy pracowaliśmy wiele godzin tygodniowo i ciągle nam brakowało pieniędzy. Jadamy
codziennie rodzinne kolacje, jadamy dobrze, nie kupuje najniższej jakości
produktów, uprawiamy sporty, mamy czas na wspólne wycieczki. Możemy się cieszyć
sobą, rodziną, spędzać czas ze znajomymi. Pilnujemy by było więcej życia w
naszym życiu, szanujemy nasz czas, pieniądze i relacje.