Już od wielu, wielu lat wyjeżdżamy na wakacje wynajmując
tylko lokal, zapewniając sobie samodzielnie wyżywienie. Dla nas jest to najwygodniejsza i najrozsądniejsza
forma wypoczynku.
Po pierwsze nie
musimy biec na konkretna godzinę określona przez organizatora, jako porę
posiłków. Wstajemy, o której chcemy,
jeśli szykujemy daleką wyprawę to nie martwimy się, że nie wydadzą nam
śniadania wcześnie rano lub gdy utkniemy gdzieś na szlaku nie ma stresu, że
obiad/kolacja jest tylko wspomnieniem, bo już za późno na nie. Proszenie o
suchy prowiant w naszym wypadku też jest nie za ciekawe, bo nie jemy cud
bułeczek pszennych i szyneczki pełnej fosforanów, więc taki posiłek musiał by
zostać i tak w hotelu nieodebrany. Przed urlopem planuję szybkie zestawy
posiłkowe, tak by nie stać w kuchni, nie wymyślać w danym momencie, tworzymy
rodzinnie różne opcje ciepłych posiłków a potem je dopasujemy do danej chwili i
zasobów kuchennych lub dostępności w okolicy produktów to dotyczy oczywiście
ciepłych dań, bo resztę idziemy na żywioł. W tym roku urlop spędziliśmy w
Karkonoszach, pojechaliśmy tam we czworo, bo młodszy syn jest na obozie
sportowym przygotowuje się do Olimpiady. Kwatery nie wybieraliśmy dużej, bo i
tak więcej czasu spędzamy na wycieczkach, więc najważniejsze jest by był tam
aneks kuchenny i możliwość przygotowania posiłków. We wcześniejszych latach
przygotowywałam posiłki do słoików, ale uznałam, że jadę na urlop zmęczona,
musimy mieć odpowiedni środek transportu by wszystko zapakować, w tym roku nie
przygotowałam nic po za 3 bochenkami chleba i dwoma ciastami. Resztę
przygotowywałam na miejscu od ręki, obecnie w każdej mieścinie znajdziemy sklep
całkiem rozsądnie zaopatrzony, więc nie ma sensu wożenie żywności z domu. W sezonie letnim mamy dostęp do owoców i warzyw
dzięki temu fajnie można wzbogacić jadłospis w dania zdrowe, niedrogie a
jednocześnie łatwe w przygotowaniu. Od kilku lat posiadam zamykany grill elektryczny,
zabieram go na urlopowe wyjazdy, dzięki niemu mam szybkie dania, mięsne, rybne,
warzywne, a można je urozmaicić różnymi przyprawami.
W tym roku wyjechaliśmy na tydzień w ciągu tego tygodnia
jedliśmy takie ciepłe posiłki:
- makaron z sosem pomidorowym,
- ziemniaki, mizeria i jajko sadzone,
- karczek/filety z kurczaka grillowane z frytkami i surówką,
- naleśniki z bananami i miodem
- ryba grillowana, frytki i grillowane warzywa
- ryż z jogurtem i truskawkami
- leczo warzywne z ziemniakami
Na śniadanie:
- jajecznica, racuchy, kanapki – jajka gotowane, ser żółty,
dżem, humus, tosty, warzywa
Na kolację:
- sałatka grecka, kanapki – śledzik w oleju, wędlina, ser
żółty, dżem, resztki z ciepłych dań.
A dla uprzyjemnienia urlopu zabraliśmy z domu domowy syrop z
cynamonu (bezalkoholowy), wino domowe. Zakupiliśmy owoce, chałwę i lody, które
przygotowywałam w pokoju – dokładając owoce syrop lub posypując kakao.
Udało nam się skorzystać przy zwiedzaniu z wolnego wstępu do
muzeów, po za tym wchodząc do Parku Narodowego nie płaciliśmy za wstęp z powodu
posiadania Karty Dużej Rodziny. Większość wycieczek przeszliśmy na własnych nogach,
więc nie opłacaliśmy nic. Cały urlop z pełnym wyżywieniem, noclegiem, dojazdem,
rozrywkami dla czterech osób udało nam się zamknąć w kwocie 1600 zł. Codziennie
mieliśmy wypełniony dzień zwiedzaniem lub pieszymi wycieczkami. Okazało się, że
nasze dzieci świetnie się bawią w czasie wspinania się w góry (zabieraliśmy
prowiant i na wycieczkę ruszaliśmy), dorosły do zwiedzania muzeów, w jednym tak
zachwyciło zainteresowanie córki ekspozycja, że aż Pani podarowała jej szklanego
słonia na pamiątkę, (czyli przypadkiem przywiozła pamiątkę do domu). Na urlop
zabieramy ze sobą dzbanek filtrujący wodę i bidony, oraz kubki termiczne na
kawę i termos na herbatę. Wybierając się na wycieczki zabieramy wodę w bidonach
i kawę czasem herbatę jak jest chłodno. Dzięki temu nie kupujemy dość kosztowych
kaw w schronisku lub herbat. Czasem jak podróżujemy we dwoje np. zima to
zabieramy grzane wino w kubki termiczne (domowe przyprawione w pokoju) i nie
płacimy kosmicznych cen za taka atrakcję, a nie musimy się obchodzić ze smakiem
w czasie chłodów. Z wianem można tez w druga stronę, zabieramy mocno schłodzone
białe wino w kubkach termicznych i dzięki temu mamy mała rozrywkę w ciepły
dzień nie płacąc za lampkę sporych kwot w kawiarni. Uwielbiamy podróżować, ale
by móc podróżować oszczędzamy na rzeczach zbędnych. Chcemy zwiedzać, tworzyć
wspomnienia, chętnie zjadamy, choć jedna lokalnie kolację by poznawać smaki,
ale staramy się ograniczać wydatki na rzeczy nam znane np. kawę, piwo, hamburgery,
pizza itp., Jeśli już wydajemy na posiłki to na coś lokalnego. Szacujemy
wydatki na atrakcje czy są tego warte, bo często to zwykłe naciąganie jak np.
przepłynięcie na wysepkę, na której nic niema, nawet widoki podobne jak z lądu
i wołanie za tą atrakcje 50 zł od głowy. Woli w zamian za to iść na lokalna kolację,
która wyniesie nas podobnie cenowo lub zaoszczędzić zwyczajnie na kolejny
wyjazd. Wiem, że to wygląda jak byśmy nie potrafili się wyluzować i odpoczywać,
to zupełnie nie tak jest, my raczej przepuszczając pieniądze na kolejną kawę
czujemy dyskomfort. W ciągu roku naprawdę dużo podróżujemy, czasem na kilka
dni, a często jednodniowe wycieczki, samochodem, rowerem lub piesze. Nie
potrafimy długo usiedzieć w miejscu, więc by to realizować trzeba ograniczyć pewne
wydatki. Jak to mawiają od grosza do grosza….
W ostatnią sobotę pojechaliśmy na Jurę
Krakowsko-Częstochowską zabraliśmy ciasto, kanapki, wodę, kawę i herbatę. Wcześniej
w domu przygotowałam gulasz, który podgrzaliśmy na maszynce turystycznej w
czasie naszej wędrówki. Okazało się, że tam nie budziliśmy zdziwienia, bo wiele
osób wspinających się na skałki dokładnie tak samo robiła. Dzięki temu spędziliśmy
super dzień na wędrówce, dobrze się bawiąc.