wtorek, 30 lipca 2019

Książki warte przeczytania



Sporo książek wyszukuję w bibliotece, ostatnio również zapisałam się na kolejne nowości. 


Chcę zachęcić Was do przeczytania "Wszystkie życia Hedy Lamarr" M. Benedict

Po przeczytaniu "Pani Einstein" sięgnęłam po kolejną pozycję tej autorki. Lubię jej pomysł na pokazanie światu kobiet, które dużo wniosły, ale zostały pominięte przez historię. Kolejny przykład stereotypowego traktowania kobiet, tym razem - ładna buzia równa się głupia i pusta kobietka, jak bardzo pozory mogą mylić. Ciekawa jestem jej kolejnej pozycji "Pokojówka miliardera", mam nadzieję, że się nie zawiodę.



Kolejną pozycją dla mnie bardzo ciekawą jest fantastyczna biografia, zupełnie odmienny od wyobrażeń wizerunek "kobiety pracującej". Również upolowana w bibliotece.
"(..) Z zasady nie krytykuję dzisiejszego świata. Wybór zawsze wiąże się z utratą rzeczy, której nie wybraliśmy. Unikam wspomnień, nie lubię wracać do przeszłości, Pracując solidnie, porządkuje się świat. Chciałoby się spokojnie odejść. Ludzie kiedyś mniej bali się śmierci, zwyczajnie o niej rozmawiali. Oto jest śmierć szczęśliwa - mówi - pomodliła się, odwróciła do ściany i umarła jak by we śnie" (lat 99)


Jak widać w bibliotece również można wyszukać nowości i być na bieżąco z czytelnictwem, a przy tym nic nie tracić pieniędzy. 

poniedziałek, 29 lipca 2019

Wakacje bez nudy i grubego portfela.




Jesteśmy chyba uzależnieni od wycieczek nie możemy usiedzieć w miejscu. Ostatnio zakochaliśmy się w naszych wypadach rowerowych. Co prawda najstarszy syn niestety nie jest w stanie jeździć na wycieczki, zatem robimy wypady 3 osobowe, no chyba, że uda nam się zwerbować czasem babcię, to są 4 osobowe. Pakujemy prowiant, koc, napoje i jedziemy czasem nad wodę, czasem do lasu, a czasem zwiedzamy okolice gdzie można trafić na ciekawe odkrycia np. twierdze warowna, spełnienie marzeń współczesnego rycerza. Koszty tych wycieczek są żadne, bo wszystko, co nam potrzeba do siła w nogach i jedzonko zabrane z domu. Jeżdżąc rowerem odkrywamy naszą okolice na nowo, dostrzegamy rzeczy, których nie widzieliśmy z okien samochodu.
Lubimy również piesze wycieczki, wtedy możemy ruszać wszyscy w piątkę z plecakiem, prowiantem i kocem, bezproblemowo robimy na nogach 15-20 km, tyle daje radę nasz najstarszy syn.



Tak w niedrogi i ciekawy, a do tego zdrowy sposób można spędzać wakacje.
Często po pracy wraz z mężem we dwoje ruszamy na krótki wypad na rowerach by zresetować dzień, by nabrać dystansu do codzienności, by pobyć we dwoje. Bywa, że zabieramy ciasto, kawę w kubkach termicznych, koc, książki i jedziemy na pobliską polanę pobyć razem, odetchnąć w ciszy.
Polecamy takie wycieczki, czy na rowerze, czy też piesze, mogą być do pobliskiego parku, lasu, skweru.
A może warto urządzić sobie azyl na balkonie lub choć kącik w pokoju z zielenią, wygodnym fotelem by móc uciec, oderwać się, posłuchać muzyki, poczytać i wypić kawę/herbatę lub inny ulubiony napój. Każdy z nas potrzebuje chwili wytchnienia i oderwania od codziennego pędu, chaosu i hałasu.
Takie przyjemności nic nie kosztują, a są niemal niezbędne dla zdrowia każdego z nas.
Ja odcinam się czytając książkę do tego cicha muzyka na słuchawkach i ulubiona moja zielona herbata z jaśminem. Książki wypożyczam z biblioteki, udaje mi się ostatnio nawet zapolować na nowości, a jak nie to zapisuję się na nie i czekam grzecznie w kolejce.
W okresie letnim w mieście organizowanych jest wiele bezpłatnych atrakcji u nas nawet warsztaty jogi, szydełkowania, urody, koncerty muzyczne, wernisaże, zwiedzanie miasta i to są atrakcje zupełnie bezpłatne.
W czasie urlopu trafiliśmy na bezpłatne oprowadzanie z przewodnikiem po mieście, było naprawdę super, kiedyś tak trafiliśmy przypadkiem w Łęczycy oprowadzanie po mieście i zwiedzanie więzienia (nieczynnego od lat). Na stronach FB i Urzędu Miasta są takie informacje, więc można skorzystać.
Wakacje wcale nie musza być nudne i drogie. Można nie wyjechać daleko, a całkiem ciekawie i niedrogo spędzić czas bez nudy i wypchanego portfela.







czwartek, 25 lipca 2019

Ciasto bez mąki pszennej z owocami i kruszonką




Sezon letni w pełni, zatem pora na ciasto bez mąki pszennej z owocami. Uwielbiamy jeździć na wycieczki, uwielbiamy również smacznie zjeść, ale nie lubimy dużo wydać, zatem zabieramy ciasto w koszyk i w drogę. Przyjemnie jest usiąść i zjeść kawałek ciasta popijając kawa lub herbatą, a my to mamy na każdej wycieczce.




Ciasto z owocami i kruszonką

Składniki na ciasto:

  • 3 jajka
  • 2 szklanki mąki ryżowej
  • 1 szklanka mąki ziemniaczanej
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia (ja używam na bazie mąki kukurydzianej)
  • ¾ szklanki maślanki, kefiru lub jogurtu
  • ¾ szklanki cukru
  • ¾ szklanki oleju (ja używam kokosowy)
  • Owoce (ilość i rodzaj dowolna (piekłam z rabarbarem i mrożonymi śliwkami oraz truskawkami), tak by ładnie przykryć wierzch ciasta)


Składniki na kruszonkę:

  • 2 łyżki masła
  • 3 łyżki cukru
  • 4 łyżek mąki ryżowej
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej


Jajka wymieszać z olejem i maślanką (czy też jogurtem lub kefirem), Dodać cukier i mąki wymieszane z proszkiem do pieczenia. Dokładnie wymieszać by wszystko dobrze się połączyło. Przelać do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Owoce umyć i osuszyć, pokroić w grube kawałki. Ułożyć na cieście. Składniki kruszonki zagnieść (musi być sypka) posypać owoce i wstawić ciasto do piecyka nagrzanego do 180 stopni, pieczemy 50 minut. Kontrolujcie przy pierwszym pieczeniu postępy pieczcie do momentu aż kruszonka będzie zarumieniona.

wtorek, 23 lipca 2019

Wakacje oszczędnie i zdrowo :)




Już od wielu, wielu lat wyjeżdżamy na wakacje wynajmując tylko lokal, zapewniając sobie samodzielnie wyżywienie.  Dla nas jest to najwygodniejsza i najrozsądniejsza forma wypoczynku.
 Po pierwsze nie musimy biec na konkretna godzinę określona przez organizatora, jako porę posiłków.  Wstajemy, o której chcemy, jeśli szykujemy daleką wyprawę to nie martwimy się, że nie wydadzą nam śniadania wcześnie rano lub gdy utkniemy gdzieś na szlaku nie ma stresu, że obiad/kolacja jest tylko wspomnieniem, bo już za późno na nie. Proszenie o suchy prowiant w naszym wypadku też jest nie za ciekawe, bo nie jemy cud bułeczek pszennych i szyneczki pełnej fosforanów, więc taki posiłek musiał by zostać i tak w hotelu nieodebrany. Przed urlopem planuję szybkie zestawy posiłkowe, tak by nie stać w kuchni, nie wymyślać w danym momencie, tworzymy rodzinnie różne opcje ciepłych posiłków a potem je dopasujemy do danej chwili i zasobów kuchennych lub dostępności w okolicy produktów to dotyczy oczywiście ciepłych dań, bo resztę idziemy na żywioł. W tym roku urlop spędziliśmy w Karkonoszach, pojechaliśmy tam we czworo, bo młodszy syn jest na obozie sportowym przygotowuje się do Olimpiady. Kwatery nie wybieraliśmy dużej, bo i tak więcej czasu spędzamy na wycieczkach, więc najważniejsze jest by był tam aneks kuchenny i możliwość przygotowania posiłków. We wcześniejszych latach przygotowywałam posiłki do słoików, ale uznałam, że jadę na urlop zmęczona, musimy mieć odpowiedni środek transportu by wszystko zapakować, w tym roku nie przygotowałam nic po za 3 bochenkami chleba i dwoma ciastami. Resztę przygotowywałam na miejscu od ręki, obecnie w każdej mieścinie znajdziemy sklep całkiem rozsądnie zaopatrzony, więc nie ma sensu wożenie żywności z domu.  W sezonie letnim mamy dostęp do owoców i warzyw dzięki temu fajnie można wzbogacić jadłospis w dania zdrowe, niedrogie a jednocześnie łatwe w przygotowaniu. Od kilku lat posiadam zamykany grill elektryczny, zabieram go na urlopowe wyjazdy, dzięki niemu mam szybkie dania, mięsne, rybne, warzywne, a można je urozmaicić różnymi przyprawami.




W tym roku wyjechaliśmy na tydzień w ciągu tego tygodnia jedliśmy takie ciepłe posiłki:

- makaron z sosem pomidorowym,
- ziemniaki, mizeria i jajko sadzone,
- karczek/filety z kurczaka grillowane z frytkami i surówką,
- naleśniki z bananami i miodem
- ryba grillowana, frytki i grillowane warzywa
- ryż z jogurtem i truskawkami
- leczo warzywne z ziemniakami

Na śniadanie:
- jajecznica, racuchy, kanapki – jajka gotowane, ser żółty, dżem, humus, tosty, warzywa

Na kolację:
- sałatka grecka, kanapki – śledzik w oleju, wędlina, ser żółty, dżem, resztki z ciepłych dań.

A dla uprzyjemnienia urlopu zabraliśmy z domu domowy syrop z cynamonu (bezalkoholowy), wino domowe. Zakupiliśmy owoce, chałwę i lody, które przygotowywałam w pokoju – dokładając owoce syrop lub posypując kakao.

Udało nam się skorzystać przy zwiedzaniu z wolnego wstępu do muzeów, po za tym wchodząc do Parku Narodowego nie płaciliśmy za wstęp z powodu posiadania Karty Dużej Rodziny. Większość wycieczek przeszliśmy na własnych nogach, więc nie opłacaliśmy nic. Cały urlop z pełnym wyżywieniem, noclegiem, dojazdem, rozrywkami dla czterech osób udało nam się zamknąć w kwocie 1600 zł. Codziennie mieliśmy wypełniony dzień zwiedzaniem lub pieszymi wycieczkami. Okazało się, że nasze dzieci świetnie się bawią w czasie wspinania się w góry (zabieraliśmy prowiant i na wycieczkę ruszaliśmy), dorosły do zwiedzania muzeów, w jednym tak zachwyciło zainteresowanie córki ekspozycja, że aż Pani podarowała jej szklanego słonia na pamiątkę, (czyli przypadkiem przywiozła pamiątkę do domu). Na urlop zabieramy ze sobą dzbanek filtrujący wodę i bidony, oraz kubki termiczne na kawę i termos na herbatę. Wybierając się na wycieczki zabieramy wodę w bidonach i kawę czasem herbatę jak jest chłodno. Dzięki temu nie kupujemy dość kosztowych kaw w schronisku lub herbat. Czasem jak podróżujemy we dwoje np. zima to zabieramy grzane wino w kubki termiczne (domowe przyprawione w pokoju) i nie płacimy kosmicznych cen za taka atrakcję, a nie musimy się obchodzić ze smakiem w czasie chłodów. Z wianem można tez w druga stronę, zabieramy mocno schłodzone białe wino w kubkach termicznych i dzięki temu mamy mała rozrywkę w ciepły dzień nie płacąc za lampkę sporych kwot w kawiarni. Uwielbiamy podróżować, ale by móc podróżować oszczędzamy na rzeczach zbędnych. Chcemy zwiedzać, tworzyć wspomnienia, chętnie zjadamy, choć jedna lokalnie kolację by poznawać smaki, ale staramy się ograniczać wydatki na rzeczy nam znane np. kawę, piwo, hamburgery, pizza itp., Jeśli już wydajemy na posiłki to na coś lokalnego. Szacujemy wydatki na atrakcje czy są tego warte, bo często to zwykłe naciąganie jak np. przepłynięcie na wysepkę, na której nic niema, nawet widoki podobne jak z lądu i wołanie za tą atrakcje 50 zł od głowy. Woli w zamian za to iść na lokalna kolację, która wyniesie nas podobnie cenowo lub zaoszczędzić zwyczajnie na kolejny wyjazd. Wiem, że to wygląda jak byśmy nie potrafili się wyluzować i odpoczywać, to zupełnie nie tak jest, my raczej przepuszczając pieniądze na kolejną kawę czujemy dyskomfort. W ciągu roku naprawdę dużo podróżujemy, czasem na kilka dni, a często jednodniowe wycieczki, samochodem, rowerem lub piesze. Nie potrafimy długo usiedzieć w miejscu, więc by to realizować trzeba ograniczyć pewne wydatki. Jak to mawiają od grosza do grosza….

W ostatnią sobotę pojechaliśmy na Jurę Krakowsko-Częstochowską zabraliśmy ciasto, kanapki, wodę, kawę i herbatę. Wcześniej w domu przygotowałam gulasz, który podgrzaliśmy na maszynce turystycznej w czasie naszej wędrówki. Okazało się, że tam nie budziliśmy zdziwienia, bo wiele osób wspinających się na skałki dokładnie tak samo robiła. Dzięki temu spędziliśmy super dzień na wędrówce, dobrze się bawiąc.  



poniedziałek, 22 lipca 2019

Punkt widzenia.....



W Internecie krąży taka opowiastka. Od dziecka słyszymy powiedzenie "punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia", albo „każdy sądzi wedle siebie” Myślę, że jest w tym dużo prawdy, bo nasze spojrzenie na życie jest sumą naszych doświadczeń, a od nas tylko zależy czy spojrzymy na innych tak zwanym chłodnym okiem, czy przez nasz punkt widzenia otoczenia.



A oto ta historia, która zapewne już czytaliście.

Młode małżeństwo przeprowadziło się do nowego domu z ogródkiem. W pierwszy dzień przy śniadaniu usiedli przy stole przy oknie i dyskretnie przyglądali się okolicy...
- Zobacz kochanie, nasza sąsiadka z prawej nie umie prać - skomentowała żona - całe jej pranie jest szarawe i najzwyczajniej w świecie z plamami i niedoprane... Może powinna zmienić proszek?
Mąż nie skomentował tego ani słowem, także wtedy, gdy sytuacja za kilka dni się powtórzyła i żona ponownie skrytykowała umiejętności sąsiadki.
Po mniej więcej tygodniu, w czasie późnego śniadania, gdy znów para razem usiadła do stołu, żona ze zdziwieniem stwierdziła, że pranie sąsiadów jest czyste!
- No popatrz - powiedziała - w końcu nauczyli się jak prać...
Na co mąż odpowiedział ze spokojem: Kochanie, wstałem wcześniej i wymyłem nasze okna...
Jaki z tego morał? Czasami widzimy w innych rzeczy poprzez pryzmat "własnych okien"... Nasze własne brudy i filtry nakładają się na to jak postrzegamy drugie osoby...