piątek, 29 grudnia 2017

Z Nowym Rokiem spełniaj marzenia!





Wraz z Nowym Rokiem, jak co roku nadchodzą nowe postanowienia, rozliczamy się przed sobą z ich realizacji i robimy nowe. Ja w tym roku postawiłam na rozwój osobisty jestem zadowolona z postępów, na koniec roku zrobiłam jeszcze jeden krok w kierunku rozwoju osobistego i mam nadzieję, że uda mi się kontynuować dalej ten rozwój.  
W Internecie znalazłam według autora wskazówki by zmienić swoje życie, myślę, że warto przy nich przystanąć. Mianowicie zachęca do zmiany słów, ja też czasem pisze o zmianie narzekania na brak kasy na wyzwanie jak damy sobie radę, czy jesteśmy na tyle silni itd.


Zamieniamy słowo na słowo

Rozczarowałem się - Doświadczyłem
Jutro - Teraz
Chciałbym - Potrzebuję
Poświęcę się - Wybieram
Może - Postanawiam
Udało mi się – Zrobiłem
Powinienem – Decyduję
Trzeba – Mogę
Nie potrafię – Nauczę się
Nie wiem – Szukam

Życie jest sumą doświadczeń, więc jeśli będziemy stać w miejscu i mówić – chciałabym a boje się, ale mi się nie chce, innym jest łatwiej, na pewno nie dam rady, nie potrafię, może nie warto, po co ryzykować, mam mało czasu na marzenia, nie mam pieniędzy na marzenia, czy tak do końca życia, to nie dla mnie, jestem za stara, to nie wypada w moim wieku, nie mam siły itd. Te słowa ograniczają nas, przycinają nam skrzydła, pomyślcie, rozejrzyjcie się wokół siebie i poszukajcie ludzi, którzy mimo wieku, chorób, braku pieniędzy, możliwości i przeciwności losu podążają za swymi marzeniami.


„Jeśli nie lubisz drogi po której idziesz, zacznij wyznaczać własne ścieżki”

Ja w tym miesiącu zaczęłam zajęcia z jogi, ciągle miałam jakieś wymówki, a marzyłam o tych zajęciach od 14 roku życia.  Próbowałam sama z Internetem, książką, ale ciągle czułam, że potrzebuję przewodnika, ale również miałam ciągle pod ręką, ale, jakieś ale np. nie stać mnie, nie dam rady, nie mam czasu. Przypadek i druga osoba sprawiła, że trafiłam na bezpłatne zajęcia, no i było super, na koniec zajęć usłyszałam, że to nie możliwe, że jestem na tego typu zajęciach po raz pierwszy. Po powrocie zrobiłam bilans finansów, czasu o możliwościach już nie myślałam, bo dałam radę, poszukałam zajęć w rozsądnej cenie w mojej okolicy, uznałam, że mogę trochę przyoszczędzić na moich osobistych wydatkach, lepiej rozplanować posiłki, więcej chodzić, by mniej spalić paliwa i wyszło, że będzie mnie stać na realizację mojego tak starego marzenia. 
Chodzę na zajęcia jogi, wychodzę uśmiechnięta, zrelaksowana i mam więcej energii, a dzięki temu mogę więcej dać z siebie. Mam więcej optymizmu w sobie, mniej się martwię,
a dzięki temu jestem zdrowsza, więc zaoszczędzam pieniądze.
Zawsze warto ziść do przodu i ryzykować niż stać w miejscu i ciągle żałować. Żal jest bardzo groźny dla zdrowia i otoczenia. Kto nie robi kroków do przodu, tylko sparaliżowany lekiem lub lenistwem stoi w miejscu tak naprawdę nie żyje, tylko odlicza swoje dni ku końcowi. Wiadomo, że w życiu bywa różnie „raz na walcu, raz pod walcem”, ale by być na walcu trzeba się na niego wdrapać, stojąc w miejscu możemy być tylko pod walcem, ale to tylko wegetacja.  

Myślę, że najważniejszym krokiem ku Noworocznym postanowieniem jest zrobienie sobie listy wszystkich marzeń, taka dokładna i uczciwie. Ciężko się żyje z niespełnionymi marzeniami. 

środa, 27 grudnia 2017

Domowa chałwa




Każdy lubi sobie w święta dogadzać. My również to lubimy, ale chcemy wiedzieć, co jemy, więc te przysmaki sami produkujemy. Jednym z naszych przysmaków świątecznych była domowa chałwa. Uwielbiamy ja, jest pyszna i zdrowa.




Potrzebujemy:

  • 200 g sezamu
  • 4 łyżki miodu
  • Opcjonalnie – orzechy, migdały (my nie używamy), można dodać kakao lub pół na pół zrobić. Część chałwy z kakao, a cześć np. z wanilią.




Podprażam na suchej patelni chwilkę sezam, trzeba uważać by nie przypalić go, bo zrobi się gorzki. Studzimy sezam, a następnie mielimy w blenderze/melakserze razem z miodem i ewentualnie kakao lub wanilią na gładką masę. Następnie przekładamy masę do miseczki i możemy dodać orzechy lub migdały, wyrównujemy powierzchnię i odkładamy do lodówki, po około godzinie mamy gotową domową chałwę.  Jest tańsza, ma dużą zawartość sezamu, nie ma dodatków chemicznych, słodkość możemy dobrać sami według uznania. Sezam ma dużą zawartość wapnia, polecam na diecie bez mlecznej. 

niedziela, 24 grudnia 2017

Wesołych Świąt!!



 Obojętnie jakie obchodzicie święta, chcę Wam życzyć 
Przede wszystkim spokoju, wiary i siły. 
Nieważne ile macie lat, doświadczeń i problemów za sobą.
Pamiętajcie, że jesteście wyjątkowi. 
Życzę Wam byście patrzyli z wiarą i nadzieją w jutro.
 Uśmiechnijcie się do siebie i to ludzi wokół, a zobaczycie, że świat nie jest taki zły, a drugi Człowiek nie zawsze czyha na Wasze potknięcia. 
Życzę Wam, by Nowy Rok stał się czasem nadziej w lepsze jutro, 
Byście mieli siłę by zwalczać wszelkie przeciwności. 
Życzę Wam miłości, przyjaciół i zdrowia, są to rzeczy najważniejsze!!



piątek, 22 grudnia 2017

Jadłospis na dwa tygodnie - obiady dwudaniowe




Dziś pokażę Wam nasz jadłospis na dwa tygodnie. Jest to jadłospis tylko obiadowy. Oczywiście nie jest to jadłospis stworzony przez dietetyka, układam go dla naszej rodziny według gustów, smaków i możliwości zdrowotnych, oraz zasobności portfela.




Poniedziałek
Krupnik z ziemniakami
Kurczak w sosie czosnkowo - jogurtowym, ogórki curry, ryż

Wtorek
Krupnik z ziemniakami
Śledź smażony, ziemniaki, surówka z kiszonej kapusty

Środa
Zupa pieczonej dyniowa na ostro
Pierogi leniwe z masłem i cynamonem

Czwartek
Zupa z pieczonej dyni na ostro
Zapiekanka z kiełbasy, kaszy jaglanej, pieczarek, cebuli

Piątek
Pieczarkowa z makaronem
Ryba w sosie pomidorowym, ryż

Sobota
Pieczarkowa z makaronem
Pizza

Niedziela
Rosół
Kurczak z ryżem w pomidorach

Poniedziałek
Rosół
Zapiekanka z dyni i ryżu

Wtorek
Kapuśniak z ziemniakami
Kasza gryczana, potrawka z mięsa z rosołu z pieczarkami i papryką, buraczki

Środa
Kapuśniak
Hamburgery domowe, pieczone ziemniaczki, sałatka z pomidorów i cebuli

Czwartek
Pomidorowa z ryżem
Placki ziemniaczano - dyniowe z powidłami śliwkowymi (domowymi)

Piątek
Pomidorowa z ryżem
Makaron z pesto brokułowym

Sobota
Zupa z dyni na słodko z lanymi kluskami
Golonka pieczona na kapuście kiszonej z boczkiem wędzonym, ziemniaki

Niedziela
Zupa ogórkowa z ziemniakami
Knedle ze śliwkami polane jogurtem

Uprzedzam pytanie, – dlaczego dzień po dniu ryż itd. Dużo jemy ryżu, kasz i makaronów, ziemniaków mniej od czasu jak przeczytałam książkę, „Kto nam podkłada świnię” a potem kilka publikacji na temat szkodliwości spożywania dużej ilości ziemniaków. Staram się co raz mniej je wykorzystywać w naszej kuchni, choć są dania w których muszą być ziemniaki, więc ich nie unikamy. 


czwartek, 21 grudnia 2017

Inność






Pamiętajcie by szanować odmienność, inne zdanie, sposób życia, ubierania się. To, że ktoś żyje inaczej niż Wy, nie oznacza, że żyje źle, a może to Wy żyjecie źle. Trzeba być bardzo egoistyczną istotą by sądzić, że to my wybraliśmy najlepsza ścieżkę życia i inni tym bardziej nasze dzieci mają ją powielać. Uważajcie by swymi osądami nie stracić najbliższych, pozwólcie innym na własną osobista wolność.  Potem ciężko Wam będzie odzyskać ich zaufanie. Brak wiary w innych i hołdowanie własnej nieomylności jest nie najlepszym wyborem. 

środa, 20 grudnia 2017

Menu świąteczne 2017 (grudzień)



Jak co roku podam i w tym nasz świąteczny jadłospis, przypomnę, że u nas wszystkie wypieki, wędliny, dania powstają od podstaw w domu, w przygotowaniach uczestniczy cała rodzina. Niektóre dania przygotowujemy dużo wcześniej i pasteryzujemy lub mrozimy. Mięso kupujemy w ubojni, warzywa mamy głównie z własnej uprawy, przetwory również domowe. Dania nasze nie zawierają mąki pszennej w większości są bezglutenowe. Kapusta jest przez nas kiszona, a grzyby zbierane samodzielnie.




Wieczerza:

Zupa grzybowa z makaronem kukurydzianym
Karp smażony w mące kukurydzianej
Śledzie smażone w cieście naleśnikowym z mąki jaglanej
Pieczarki w cieśnie naleśnikowym tym, co śledzie
Pierogi w dwóch wersjach (orkiszowe i gryczane) z kapustą i grzybami
Kutia w wersji z kaszy jaglanej
Fasolka gotowana na gęsto
Kapusta z grochem
Pieczywo żytnie i gryczane
Kompot z suszu

Zimne dania na święta:

Sałatka jarzynowa
Śledzie – w oliwie i na ostro w pomidorach
Ćwikła i chrzan
Schab pieczony ze śliwką
Baleron
Szynka

Ciasta:

Piernik żytni w polewie czekoladowej
Pleśniak z makiem (w tym roku po raz pierwszy robię zamiast makowca)

Pierwszy dzień świąt - obiad:

Grzybowa z makaronem
Schab smażony w panierce
Bigos
Ziemniaki

Drugi dzień świąt - obiad:

Rosół z makaronem
Golonka peklowana i pieczona
Ziemniaki pieczone

Dodatki świąteczne:

Owoce
Wino domowe porzeczkowe i z aronii
Nalewka z aronii i malin – domowe wyroby
Sok domowy z aronii i porzeczek

Lubimy podjeść w święta, staramy się nie wydać fortuny, przygotować tyle jedzenia ile zjemy lub możemy je przechować.




poniedziałek, 18 grudnia 2017

Doczesność.....




W pogoni za dobrami doczesnymi, za poklaskiem, uznaniem oraz wszystkim co materialne zapominamy, że nie to jest najważniejsze........ Nie dajmy się ponieść konsumpcyjnemu stylowi życia, doceniajmy osoby które chcą z nami być, jest nam z nimi dobrze, nie przedkładajmy miłości nad markowe ciuchy, fajny samochód, polubienia na FB. Życie to emocje, uczucia, zapachy, dotyk, powiew wiatru na twarzy, wsparcie drugiej osoby, zaufanie, miłość..... 




środa, 13 grudnia 2017

Piernik z mąki żytniej



Dziś przed świąteczny przepis na piernik z mąki żytniej. Jak wiecie u nas w domu nie jemy mąki pszennej, więc wszystkie przepisy są przetwarzane na inne rodzaje mąki.  Piernik jest naprawdę prosty, wczoraj upiekł go syn  na wigilię do klubu łuczniczego. Nie wymaga umiejętności master.




Składniki:
2 szklanki mąki żytniej (typu 720) 
100 g masła/ oleju kokosowego/margaryny
2 jajka
2/3 szklanki cukru
1/3 szklanki miodu (można oszukać i dodać sztuczny)
1 łyżeczka sody
2 łyżki przyprawy do pierników (używam Kotanyi)
Powidła śliwkowe (ja użyłam domowych)

Polewa:
150 g czekolad
50 g masła/margaryny


Miękkie masło, jaja, cukier i miód ucieramy. Dodajemy mąkę, sodę i przyprawę do pierników całość dokładnie mieszamy na jednolitą masę. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni, przelewamy ciasto do formy (ja używam małej keksówki) wyłożonej papierem do pieczenia, pieczemy 60 minut. Sprawdzamy patyczkiem czy ciasto nie jest surowe. Studzimy i po wystudzeniu dzielimy na 2/3 części, które przekładamy powidłami śliwkowymi. W garnku zanurzonym w gorącej wodzie (w tak zwanej kąpieli wodnej) rozpuszczamy czekoladę i masło, następnie polewamy piernik poskładany z powidłami i odstawiamy w chłodne miejsce. Ja piekę piernik dzień wcześniej, a na drugi spokojnie przekładam powidłami i polewam czekoladą. Taki piernik długo utrzymuje świeżość.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Co raz bliżej święta.




Odrobina wspomnień tego, co pisałam na temat świąt, przygotowań, dań itp.
Nie chce się powtarzać, więc wyszukałam wszystko, co wcześniej pisałam w temacie. 












To taki szybki przegląd z bloga na temat świąt, przygotowań i prezentów. W tym roku do świąt podchodzimy jak już od lat spokojnie, bez spinania się, chcemy bardziej czerpać radość z bycia z dziećmi, rodziną i znajomymi, niż z pogoni za przebiciem innych prezentami, bardziej błyszczącym oknem i większą choinką. Dzieci co roku są starsze i ten czas już nie wróci, jeszcze chwilkę i będą chciały być więcej czasu ze swoimi znajomymi, więc czerpmy ile możemy z tego czasu jaki mamy. 

czwartek, 23 listopada 2017

Wegański pasztet z dyni bezglutenowy




Tak jak już wcześniej pisałam urzekł mnie pasztet z dyni, wcześniej robiłam pasztety tylko z nasion, teraz pierwszy raz sięgnęłam po dynię i przyznam, że mogłabym się nim tylko odżywiać.




Potrzebujemy:

  • 800 g dyni – obranej
  • 400 g ciecierzycy
  • kawałek selera
  • pół pora
  • 6 ząbków czosnku (można mniej, jeśli nie lubimy, ja lubię)
  • 2 – 3 cebule
  • 2 łyżeczki majeranku
  • ½ łyżeczki kurkumy
  • 1 łyżeczka gałki muszkatołowej
  • 1 łyżeczka czarnuszki
  • ½ łyżeczki pieprzu cayenne
  • 1 łyżeczka cząbru
  • 1 łyżeczka słodkiej papryki
  • 2-3 łyżeczki soli (zależy jak lubimy)
  • 2 łyżki siemienia lnianego
  • 2 łyżki pestek słonecznika
  • 3 łyżki pestek dyni



Ciecierzyce moczymy na noc lub rano stawiamy do moczenia przed wyjściem do pracy. Po około 8 godzinach moczenia (może być więcej), odcedzamy i zalewamy 2 szklankami wody, gotujemy z jedna łyżeczka soli około 15 minut, następnie dokładamy pokrojona w kostkę dynię, oraz seler. Gotujemy 20 minut i dokładamy resztę składników po za siemieniem, słonecznikiem i pestkami dyni. Oczywiście cebulę obieramy, siekamy por, cebulę. Gotujemy wszystko przez kolejne 20 minut. Następnie wycedzamy, płyn odlewamy do kubeczka (może być nam potrzebny, gdy pasztet będzie za gesty). Miksujemy przy pomocy blendera wszystkie warzywa wraz z siemieniem lnianym i czosnkiem, doprawiamy do smaku i dokładamy resztę nasion. Jeśli całość jest zbyt gęsta dokładamy wywar. Przekładamy pasztet do dwóch foremek wyłożonych papierem (ja użyłam dwóch keksówek). Pieczemy w piecyku nagrzanym do 180 stopni przez około 30 minut, aż powierzchnia będzie zrumieniona.  Ja pozostały wywar z pasztetu użyłam na drugi dzień do zupy. 

wtorek, 21 listopada 2017

Tarta bezglutenowa - warzywna



Ostatnio mnie bardziej ciągnie do warzyw niż mięsa, niestety rodzina ma problem, bo to ja gotuję, więc ja wybieram. Upiekłam pasztet z dyni, smak mnie tak urzekł, że ugotowałam bazując na pomyśle na pasztet zupę, a dziś upiekłam tarte bezglutenową - warzywną.  Danie jest niedrogie, sycące, zdrowe i nie wymaga umiejętności mistrza kuchni.




Składniki:

Ciasto
  • 100 g mąki ryżowej
  • 100 g mąk kukurydzianej
  • 50 g maki ziemniaczanej (można użyć po prostu 250 g mąki pszennej)
  • 1 jajko
  • ½ paczki margaryny lub masła
  • ½ łyżeczki soli

Farsz

  • 2 marchewki
  • 1 brokuł - zamiennie za wszystkie warzywa jedna paczka warzyw mrożonych (ja takich użyłam)

Sos

  • jogurt
  • 100 g żółtego sera
  • 4 jajka
  • 1 łyżeczka przyprawy curry
  • sól do smaku


Zagniatamy ciasto, wylepiamy nim wyłożoną papierem do pieczenia tortownicę lub naczynie do zapiekania tarty (ja nie posiadam), nakłuwały ciasto widelcem, wkładamy na 30 minut do lodówki.
Gotujemy na pół miękko warzywa, odstawiamy wycedzone.
Ścieramy ser żółty, mieszamy z jogurtem, jajkami i przyprawami.
Podpiekamy spód w temperaturze 200 stopni przez 15 minut, następnie nakładamy połowę sosu, układamy warzywa i zalewamy resztą sosu, pieczemy 25 minut w temperaturze 180 stopni. Podajemy na ciepło.  

Danie nie jest zbyt drogie, smaczne, sycące i zdrowe. 

czwartek, 16 listopada 2017

Rolada z boczku nadziewana tymiankiem i czosnkiem




My od wielu lat produkujemy własne domowe wędliny, kupujemy mięso w ubojni i produkujemy sami dodatki do pieczywa. 
Dzięki temu nie są one nasączone chemią, nie ma problemu z alergiami, wszyscy spokojnie mogą je jeść, a dodatkowo wychodzą dużo, dużo taniej.

Ostatnio troszkę brakło w domu wędlin, więc zabraliśmy się z mężem za produkcję.  Ja upiekłam roladę z boczki i pasztet, a dodatkowo ugotowałam, następnie upiekłam peklowana golonkę. Mąż zapeklował boczek i szynki, za tydzień będzie je wędził.  
Szuflada z zamrażarce pięknie się wypełniła domowymi wędlinkami.





Przepis na roladę boczkową z tymiankiem i czosnkiem:

  • 2 kg cienkiego boczku bez kości i skóry
  • 4 ząbki czosnku
  • 2 łyżki majeranku
  • 3 łyżki oliwy/oleju
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżka tymianku
  • ½ łyżeczki pieprzu cayenne
  • 2 cebule
  • 1/2 szklanki wody 



Obieramy i ścieramy czosnek na drobnej tarce lub przeciskamy przez praskę, mieszamy go z przyprawami i oliwą. Układamy boczek tłustą stroną do blatu/talerza i smarujemy powstała pastą chudą część, następnie go rolujemy i związujemy bawełnianym sznurkiem lub nicią. Odkładamy tak przygotowany boczek na noc do lodówki, następnego dnia układamy boczek w naczyniu do pieczenia, dokładamy dwie obrane cebule pokrojone w ćwiartki, podlewamy ½ szklanki wody i pieczemy 2 godziny w temperaturze 180 stopni. Po upieczeniu wyjmujemy z pieca i zostawiamy w naczyniu do wystygnięcia, wyjmujemy boczek na talerz i odstawiamy do lodówki na co najmniej 2 godziny, następnie zdejmujemy sznurek i boczek jest gotowy do jedzenia, możemy cześć zamrozić, jak widać na zdjęciu ja podzieliłam na kilka części i zamroziłam, a część zostawiłam do zjedzenia. 






wtorek, 14 listopada 2017

Zapiekanka z dyni i kaszy jaglanej z rodzynkami na słodko



Dyniowe szaleństwo u nas w domu trwa w najlepsze, rodzina uwielbia dynię, dynia jest zdrowa, więc robimy z niej ciasto, zupy, curry, zapiekanki, placki. Wczoraj na kolację po raz pierwszy zrobiłam zapiekankę dyni z jagłą, bardzo rodzinie przypadła do gustu, mąż brał dokładki.


Zdjęcie jest kiepskiej jakości, niestety zapiekanka szybko znikała i tylko takie mam zdjęcie. Przepraszam


Składniki:

  • 1 kubek kaszy jaglanej
  • 600-800 g dyni
  • 2 garście rodzynek
  • 4 – 6 łyżek cukru (w zależności od upodobań)
  • ¼ kostki masła/margaryny/3 łyżki oleju kokosowego – do wyboru
  • tłuszcz do smażenia dyni (ja użyłam tłuszcz zdjęty z mleka kokosowego domowego, ale może być każdy również smalec)
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 2 kubki wody
  • szczypta soli


Kasze płuczemy w zimnej wodzie, przelewamy wrzątkiem i ponownie zimną woda, gotujemy do miękkości w 2 kubkach wody przez około 15 minut na małym gazie pod przykryciem. Dynię kroimy w drobną kostkę, solimy i dusimy do miękkości na tłuszczu przykrywamy na początku, a następnie lekko odparowujemy.  Rodzynki przelewamy wrzątkiem. Mieszamy razem wszystkie składniki po za masłem/margaryna/olejem kokosowym, przekładamy do natłuszczonej formy do zapiekania wszystko i na wierzch układamy masło/margarynę/olej kokosowy. Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piecyka i zapiekamy przez 30-40 minut. Można podać polaną jogurtem lub śmietaną. Jeśli komuś będzie za mało słodka możemy polać miodem lub syropem klonowym. 

poniedziałek, 6 listopada 2017

Warto przestać się zamartwiać!!!





Martwicie się? Czy warto się wszystkim zamartwiać? Czy warto rozważać wszystkie nasze braki?



Ja, co dnia uczę się jak najmniej martwić, zamartwiać. Ostatnio przeczytałam, że gdy by wyeliminować stres i zamartwienie się można by uniknąć 80% chorób, jakie nas atakują w tym nowotwory. Badania prowadzone nad stresem i umartwianiem się dowiodły, że nasza psychika to jeden z najważniejszych elementów naszego zdrowia lub choroby. Pozbywając się napięcia, odpuszczając sobie jesteśmy wstanie powrócić do nawet pełnego  zdrowia, ale jeśli ciągle rozkładamy na drobne nasz problem, przysłowiowo „wałkujemy” go i analizujemy czując się bez wyjścia, możemy doprowadzić nawet do całkowitego poddania się naszego organizmu. Naszą energię życiową pochłonie smutek, zamartwianie się i stres, które wywołują szereg procesów chemicznych w naszym organizmie i go wyniszczają. 
Nawet na pozór spokojni ludzie codziennie podróżujący w korku i irytujący się tam, uderzając w klakson, przepychając się niszczą swoje zdrowie, powodują u siebie ekstremalne napięcie i niestety mimo spokojnego trybu życia niszczą się w takich sytuacjach, a przecież niewiele przyspieszą jadąc przez miasto, powinni raczej poddać się sytuacji i wykorzystać ten czas np. na słuchanie audiobooku, muzyki, ćwiczyć oddech, relaksować się. Nie mamy w takiej sytuacji za wiele opcji, więc, po co walczyć, po co się napinać, stresować i niszczyć świadomie swój organizm.

Podobnie jest z zamartwianiem się o dzieci, rodzinę. 
Gdy dziecko idzie samo do szkoły, kolegi, na zajęcia nie ma sensu wpatrywać się w telefon/okno i rozważać, co może mu się stać, nie mamy w tym momencie wpływu na sytuację, nasze napięcie, martwienie się nie ocali dziecka, ale za to skutecznie będzie niszczyć nas, nie przygotujemy się na zapas na zło. Zamykając dziecko w domu lub dowożąc je wszędzie zamykamy mu drogę do samodzielności, pamiętajcie, że bez względu na wiek zawsze będzie mu grozić niebezpieczeństwo, kiedy ma się nauczyć dbać samo o siebie? Wspierajmy dziecko dobrymi radami, uczmy samodzielności, nie przytłaczajmy go własnymi lękami, tłumaczmy jak ma się zachować na ulicy i w obcym dla niego środowisku. Nie wychowujmy teoretyków, ale również praktyków.

Martwienie się o stan posiadania to już jedna z głupszych rzeczy, martwimy się, gdy nic nie mamy, jak żyć, inni mają lepiej, mnie jest wyjątkowo ciężko, inni maja na pewno lepsze życie. Martwimy się, gdy mamy dużo, bo ktoś nas okradnie, bo nas napadną itd. Bez sensu jest to stałe martwienie się, nie mamy na nie wpływu, więc, po co się ciągle zamartwiać. Możemy podjąć dodatkową prace i stwierdzić zrobię, co mogę i tyle, więcej nie dam rady dać z siebie.
Mam dużo, zakładam zabezpieczenia, jestem ostrożny i to tyle, nie przechwalam się bogactwem, żyję spokojnie to wszystko, co mogę zrobić, martwię się nie pomoże, ale na pewno zaszkodzi.

Myślę, że walka z każdym stresem lub zamartwianiem się musi być jakoś uporządkowana, ja osobiście uczę się, szukam różnych publikacji na temat radzenia sobie ze stresem, ostatnio przeczytałam świetną książkę „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” tam został opisany ciekawy pomysł na zanalizowanie stresu. Przede wszystkim trzeba się zastanowić, co może nas najgorszego spotkać np., jeśli zachorowaliśmy na nowotwór to oczywiste jest, że najgorsza w tym wypadku jest bolesna śmierć. Następny krok to zastanowić się, co możemy zrobić i czy mamy wpływ na najgorsze, w wypadku nowotworu, jeśli już poddaliśmy się terapii, zrobiliśmy wszystko z medycznego punktu widzenia to zróbmy coś tak dla siebie, nie użalajmy się tylko zróbmy coś, o czym marzyliśmy, ale brakowało nam czasu lub odwagi np. tatuaż, no, bo co nam zaszkodzi, miejmy odwagę przeżyć ten czas, który nam pozostał tak jak zawsze chcieliśmy, a nie jak wyszło lub inni od nas oczekiwali. Możemy się zdziwić jak wiele uda nam się zyskać uwalniając się od zamartwiania, są przypadki zupełnego uleczenia, a jeśli nawet to nie nastąpi to, choć nie będzie tak bardzo żal.

Zazdroszczenie innym, zamartwianie się ot to, że mamy mniej, nie prowadzi do polepszenia naszego stanu majątkowego, po za tym, po co rozdrabniać się nad tym, czego nie mamy, pomyślmy o tym, co mamy i doceńmy to. Sąsiad ma wspaniałe auto, a my 20 letnie sypiące się, jest nam z tym źle, ale czy wszyscy mają ten luksus i w ogóle posiadają samochód? A może lepiej skupić się na polepszeniu stanu mojego samochodu i polubieniu go niż nad rozważaniu, że sąsiad/kolega ma taki samochód, na który i tak mnie nie stać, bo kupić to jedno, a utrzymać to drugie. Więc, po co marnować życie na zamartwienie się nad tak błahą sprawą? W wielu krajach głównym środkiem transportu jest rower, a ja mam się martwić nad samochodem? Szkoda życia na takie rozmyślania.

Pamiętajcie zamartwienie się, to robienie sobie szkody. A już martwienie się tym, co ludzie powiedzą to jest robienie przysługi tym, co o nas mogą źle pomyśleć lub powiedzieć, bo tylko siebie niszczymy a nie ich.  Zawsze znajdzie się ktoś, kto nas źle oceni, nie spodoba mu się nasze życie, wygląd, zachowanie, więc, po co tym się zamartwiać, żyjcie w zgodzie ze sobą, a nie dla innych. Pokochajcie siebie, no, bo jak możecie uczyć dzieci miłości jak samych siebie nie kochacie. Podobnie jest z wdzięcznością, jak można oczekiwać wdzięczności na starość od dzieci jak nie uczymy ich wdzięczności, gdy są małymi dziećmi, uwarzmy, że wszystko, co robią nam się należy i to jest ich obowiązek, nie mówimy im, że jesteśmy za coś wdzięczni. Jak to przysłowie mówi, „Czego Jan się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” Miłości, wdzięczności też trzeba się nauczyć. Tylko spełniony i szczęśliwy rodzic może nauczyć dziecka miłości, wdzięczności, szacunku do innych i siebie samego. Te cechy są ważniejszym prezentem na dorosłe życie niż pieniądze i dobre wykształcenie. 
Jeśli pokażemy dzieciom świat pełen krytyki, oczekiwań, braku miłości, troski, ciepła i bycia razem, nie liczmy, że ono nam potem oddać współczuciem, troską, miłością i akceptacją.  
W codziennej gonitwie o to by mieć zapominamy o tym, że najpierw trzeba być. 
Dziecko nie będzie, jako dorosły pamiętać wakacji w drogim kurorcie, 15 prywatnych nauczycieli, zapamięta za to wspólnie spędzony czas na grach, zabawach, wycieczkach. Zapamięta to, że zawsze mieliście czas je wysłuchać, że byliście przy nim w trudnych chwilach i nie wyśmiewaliście ich problemów. Taki człowiek, jako dorosły będzie wiedział, że jesteście dla niego wsparciem, ale ciężko być dla kogoś wsparciem, jeśli się żyje w ciągłym strachu, umartwieniu i braku miłości i akceptacji własnej. Taki człowiek nie da wsparcia, żadne pieniądze tego nie dadzą. 

Uch, ale się rozpisałam, dużo ostatnio pracuje nad sobą, nad polubieniem siebie, niestety nie dostałam tego w posagu z domu rodzinnego, więc zaczynam od podstaw budowanie własnej siły, wiele w życiu przeszłam, wsparcie dostawałam od męża, to on uczył mnie wiary w siebie, to on obudził we mnie potrzebę pokochania samej siebie, teraz uczę się patrzeć w lustro i lubić siebie. Uczę się pozbyć bezsensownego zamartwiania, uczę się panowania nad stresem. Co dnia budzą się myślę o rzeczach, które mam i są dla mnie ważne i doceniam je. 
Często nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wiele mamy, bo skupiamy się zbyt mocno nad tym, czego nam brak. 
Jako rodzice też swoje życiowe oczekiwania przekładamy na nasze dzieci zamiast realizować się sami. Jak dla mnie nie ma wieku, w którym nie możemy dogonić swoich dziecięcych lub młodzieńczych marzeń. Zawsze można iść na lekcje tańca, gry na instrumencie (ja chodziłam już, jako dorosły człowiek na naukę gry na keyboardzie), chodziłam na naukę tańca, rysuję, robię różne rzeczy, które chciałam robić, jako dziecko, a oczekiwano ode mnie zupełnie czegoś innego, z tego powodu nie każę teraz moim dzieciom realizować moje pragnienia, ja je po prostu nadganiam, by niczego nie żałować, nie pasuje mi by to one miały coś robić za mnie, to ja chce doświadczać i spełniać siebie. 
Na szczęście moja rodzina całkowicie akceptuje moje dziwactwa. 
Mąż też wrócił do swoich dziecięcych/młodzieńczych pragnień i teraz klei model statku od dwóch lat. Duży pomalutku i cierpliwie klei model. Ale czemu ma sobie odmówić lub oczekiwać od syna by zrealizował jego pragnienie? Jeśli syn chciał by to robić wraz z nim to chętnie, ale zmusić go do tego by sam cieszyć się z powstającego modelu, nigdy, to jego przygoda, może do niej zaprosić dzieci, ale nie wymusić by robiły to za niego. 


Przestańmy się umartwiać i zacznijmy żyć, kochać siebie, akceptować i doceniać  co mamy, a nie martwić się o to, czego nie mamy. Po prostu żyjmy w zgodzie ze sobą. 

piątek, 3 listopada 2017

Pierogi leniwe bezglutenowe


Tak jak obiecałam wstawiam przepis na pierogi leniwe bezglutenowe, lubimy czasem zjeść takie danie choć z racji nietolerancji laktozy u starszego syna i córki nie jemy zbyt często, a jeśli to na twarogu bez laktozowy. Czasem zastępuje ser kaszą jaglaną (miele ja na gładka masę po ugotowaniu), ale to nie są leniwe tylko kluski jaglane podane jak leniwe. Tofu też w miejsce twarogu nie używam bo generalnie odeszliśmy od podawania dzieciom soi.  Zatem u nas takie danie jak prawdziwe leniwe jest nawet nie raz w miesiącu, ale bywa. Obecnie z racji cen białego sera to wcale nie takie tanie jest danie, owszem pożywne, ale jednak przy naszej rodzinie 1 kg twarogu plus dodatki to było by danie mięsne, nie będziemy tylko mięsa jadali więc sobie serwujemy i leniwe pierogi. 






Pierogi leniwe bez mąki pszennej (bezglutenowe)

500 g białego sera
300 g gotowanych ziemniaków
1 szklanka mąki ryżowej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
2 jajka



Ser i ziemniaki mielimy, następnie wszystkie składniki dokładnie zagniatamy. Odcinamy kawałki ciasta i robimy z nich wałeczki (kiełbaski), które przypłaszczamy i tniemy jak kopytka na kluseczki. Gotujemy wodę osoloną i wrzucamy na wrzątek pierogi, gotujemy 3 minuty od wypłynięcia klusek. Wyjmujemy na talerz łyżką cedzakową, polewamy masłem/śmietaną i dokładamy dowolnie cukier/cynamon. 

środa, 25 października 2017

Wyjaśnienie na prośbę czytelniczek



Ostatnio dwie osoby zadały mi pytanie o jadłospis z wykluczeniem pszenicy lub glutenu. Moje jadłospisy od dawna są bez pszenicy, postaram się następne dokładnie opisywać, jakie stosuje zamienniki. Ja wiele przepisów pszennych zamieniam na bez. Dziś na drugie danie będziemy jeść pierogi leniwe, zrobię je na serze białym bez laktozowym, a mąkę pszenną zamienię na ryżowa z dodatkiem ziemniaczanej oraz dodam gotowane ziemniaki. Postaram się wstawić przepis na takie leniwe. Makarony kupuje kukurydziane obecnie dostępne wszędzie w cenie zbliżonej do makaronów pszennych. Czasem robię sama domowy makaron, ale niestety bez pszenne czasem mnie przerastają.




Pytacie o mleko przy alergiach, u nas w domu generalnie tylko młodszy syn dobrze znosi mleko krowie i jego produkty. Najstarszy syn nie do końca toleruje produkty bez laktozy (ma wrodzoną nietolerancję laktozy), córka w okresie dojrzewania nabyła taką nietolerancję, na szczęście w bardzo łagodnej formie, zaś ja z mężem chyba z wiekiem lub ze zmiana, jakości mleka mamy problem z trawieniem go, zatem od czasu do czasu jemy produkty bez laktozy, a po za tym zastępujemy mlekiem roślinnym oraz nabiałem kozim i owczym. Mleko kokosowe najlepiej nam podchodzi smakowo do naleśników, racuchów, ciast, kawy. Lubimy mleko owsiane do dań gdzie nie chcemy posmaku kokosu, ryżowe używamy do mieszanek wyżej wymienionych mlek. Samo mleko ryżowe nie smakuje nam. Wszystkie te mleka robię sama w domu, jakiś czas temu zakupiłam wyciskarkę do soków, dzięki niej wyrób domowego mleka jest czysta przyjemnością, a do tego wyciskamy soki ze wszystkiego, co nadaje się do wyciśnięcia i jedzenia na surowo. W handlu ostatnio pojawiły się w przystępnej cenie wyciskarki, które biją na głowę tradycyjne sokowirówki. Domowe mleko jest zdrowsze i dużo tańsze, więc zakup takiej wyciskarki przy ciągłym używaniu mleka roślinnego w domu szybko się zwróci. Dzięki wyciskarce nie marnują się u nas owoce, jak trafią się mało jadalne wyciskamy je, dokładamy miód i jest super sok. Dzieci lubią sok ze szpinakiem i pomarańczami, w zimie jest dobra cena na pomarańcze, więc w lecie mrożę szpinak z ogrodu, a w zimie kupuję pomarańcze i używam mrożonego, nierozmrożonego szpinaku.  Staramy się by nasz jadłospis był bogaty w witaminy i minerały, to ważne, bo chorowanie dużo kosztuje. Nie stronimy jesienią i zimą od tłuszczy, ale nie pisze tu głównie o roślinnych, prawie wszystko obecnie smażę na smalcu, niestety masło zrobiło się zbyt drogie, więc nawet zupę cebulowa przyrządzam na smalcu. Tłuszcze roślinne jemy tylko na zimno. Mam nadzieję, że rozwiałam klika Waszych wątpliwości, pytajcie chętnie odpowiem na wszystkie pytania. 

sobota, 21 października 2017

Zapachy które nas otaczają?




Często poruszam temat chemii w kosmetykach, ja oddawana nie używam zapachowych kosmetyków, nawet kremy do twarzy wybieram bezzapachowe. Z tego powodu mocno wyostrzył mi się zmysł węchu, nie używam produktów zawierających wzmacniacze smaku i to również wpływa na poprawę powonienia. Dziś stałam na przejściu dla pieszych czułam się zamroczona zapachem ludzi stojących wokół mnie, wiele osób twierdzi, że bez wody toaletowej i pachnącego mydła człowiek cuchnie, nic bardziej mylnego. Zastanówcie się ile mieszacie zapachów i jak to mają znosić Wasze zwierzęta. Płyn/proszek do prania pachnie, płyn do płukania również, mydło, szampon, krem, lakier do włosów/paznokci, kosmetyki kolorowe, dezodorant, woda toaletowa/perfumy to wszystko ma swój zapach, wymieszajcie to razem, a powstaje coś oszałamiającego.  Dla mojego nosa jazda windą pełną ludzi „pachnących” jest naprawdę wyzwaniem, wysiadam oszołomiona, zemdlona. Córka mówi, że koleżanki po treningu spryskują się niemal całe dezodorantem, aż ona dostaje kaszlu, bo w szatni jest ich kilka.  Wiadomo, że gdy używamy wody toaletowej przez pewien czas, ona dla nas co raz mniej pachnie, więc wylewamy jej na siebie więcej, ale pamiętajcie, że ona mniej pachnie dla osoby która jej używa, ale nie dla otoczenia. 

Ja się w tym momencie zastanawiam, czy ktoś przystanie i pomyśli ile wdychamy toksycznych substancji w takich sytuacjach? Czy to na pewno jest zdrowe, dobre? Ja oceniam to z punktu mojego nosa, nie jestem toksykologiem, chemikiem, kosmetyklogiem.  Ot mój nos i wszelkie zmysły mówią mi, że mi się to nie podoba, ja czuję w ustach przez długi czas smak tych zapachów, zazwyczaj jest gorzki, a jak to natura urządziła, jeśli coś jest gorzkie to nie jedz, bo ci zaszkodzi. Zatem czy powinniśmy tyle używać zapachowych substancji? Co o tym sądzicie?



Ja nie używam, do płukania mam ocet, do kąpieli mydło powszechne, do twarzy bezwonny krem/oleje, dezodorant bezwonny prawie, perfum nie używam, bo nie stać mnie na prawdziwe nie na ropie, więc przestałam używać. Krem do rak to maść z witamina A prawie bezwonna itd. Dla mnie to taniej i zdrowiej, bynajmniej w moim odczuciu.

Ja jest u Was?? 

środa, 18 października 2017

Jesienne nasze odżywianie




Jadłospis jesienny

W tym tygodniu dość mocno jesteśmy zagonieni, ale jednak chcemy dobrze jeść, by jesienne słoty nas nie położyły do łóżek. Jesienią i wiosną trzeba szczególnie dbać, o jakość żywności.  Nasz organizm jesienią gromadzi zapasy na zimowe krótsze dni. A dodatkowo jesienią jest jeszcze tak wiele warzyw i owoców naszych rodzimych, w naszym domu jemy zgodnie z klimatem, w którym mieszkamy.



Poniedziałek
Śniadanie I
Jajecznica z domowym pieczywem, masło, herbata
Śniadanie II
Kanapki z pieczonym boczkiem (domowy wyrób), ogórkiem kiszonym, jabłko
Obiad
Zupa ogórkowa z ziemniakami
Placki z dyni, kabaczka i ziemniaków (dynia i kabaczek to ostatnie sztuki prosto z grodu), polane miodem
Kolacja
Sałatka warzywna, pieczywo

Wtorek
Śniadanie I
Podgrzane placki z obiadu poniedziałkowego z powidłami śliwkowymi (domowe), herbata
Śniadanie II
Kanapki z szynką domową, pomidor (jeszcze resztki z naszego ogrodu), gruszka
Obiad
Zupa ogórkowa z ziemniakami
Chili con carne z ryżem (wykorzystałam fasolkę zebraną na ziarno z ogrodu)
Kolacja
Ciasto z dyni, mleko owsiane czekoladowe

Środa
Śniadanie I
Ryż z mlekiem kokosowy (domowym), cynamonem i miodem
Śniadanie II
Kanapki z pasztetem, ogórkiem kiszonym, jabłko
Obiad
Zupa cebulowa krem z kaszą jaglaną
Kotlety mielone, fasolka szparagowa (ostatni zbiór z ogrodu), ziemniaki
Kolacja
Kanapki – jajko, wędlina, pasztet, pomidory, ogórki kiszone (stawiamy wszystko na stole i każdy robi z tym, z czym lubi). Herbata

Czwartek
Śniadanie I
Jajecznica ze szczypiorkiem (mam zamrożony z lata) \, chleb, herbata
Śniadanie II
Obiad
Zupa cebulowa krem z kasza jaglaną
Kasza gryczana, sos grzybowy, surówka z kiszonej kapusty (nasza domowa kapusta kiszona)
Kolacja
Racuchy z jabłkami, herbata

Piątek
Śniadanie I
Owsianka na mleku kokosowym z cynamonem i jabłkami
Śniadanie II
Kanapki z jajkiem i szczypiorkiem, jabłko
Obiad
Zupa z dyni na ostro
Śledź smażony, ziemniaki, sałatka z pomidorów (ostatnie sztuki naszych z ogrodu)
Kolacja
Kanapki z tym, co jest w lodówce, herbata

Sobota
Śniadanie I
Jajecznica na boczku, pieczywo, herbata
Śniadanie II
Ciasto cytrynowe, kawa/kakao
Obiad
Zupa dyniowa na ostro
Gulasz węgierski z ryżem
Kolacja
Ryż zapiekany z jabłkami, herbata

Niedziela
Śniadanie I
Gofry gryczane z miodem
Obiad
Zupa pomidorowa z makaronem
Karczek z grilla, pieczone ziemniaczki, gotowane warzywa – brokuł, fasolka, marchewka
Kolacja



Oczywiście jak w tygodniu zachce nam się coś innego lub nie mamy już ochoty na kolację to nie trzymamy się sztywno jadłospisu, jadłospis tworzymy po to by mieć na cały tydzień produkty w lodówce, nie robić nic na szybko, dzięki temu oszczędzamy czas i pieniądze, można coś przygotować wieczorem np. gulasz. Ja potem wystawiam za okno jeszcze gorący na noc, a rano do lodówki chowam. Pieczywo, ciasta, wędliny, kiszonki są domowej produkcji, większość warzyw z ogrodu, owoce kupujemy niestety. Mięso kupujemy prosto z ubojni, warzywa i owoce jeśli nie z ogrodu to od rolników. Mleka roślinne produkuję sama w domu. Dzięki tym zabiegom, mam zdrowsze i tańsze produkty.