środa, 23 sierpnia 2017

Podział finansów domowych



Ostatnio wielokrotnie spotykam się z opowieściami kobiet o ich budżecie domowym. Na początku napiszę jak wyglądają podziały finansów u nas w domu.  Zakładając z mężem rodzinę ustaliliśmy jak mają wyglądać podziały budżetu u nas w domu. Doszliśmy do wniosku, że wszystko, co zarobimy wkładamy do jednej „kiszeni” i dzielimy to na wydatki stałe, dzielimy na tygodniowe wydatki żywnościowo–chemiczno-lekarskie, (czyli wszystko, co jest potrzebne do zwyczajnej egzystencji). Potem załatwiamy sprawy typu nowe obuwie, ubranie, naprawy domowe, a jak zostaje odkładamy, każdy z nas nosi jakąś kwotę w portfelu, razem ustalamy wszystkie wydatki, urlopy, rozrywki. Jeśli dostajemy w prezencie pieniądze, to oczywiście pierwszeństwo do ich wydania ma obdarowany, ale jak był czas zupełnego braku pieniędzy, każdy z nas odkładał własne chętki do szuflady na potem, a pieniądze szły do wspólnego budżetu. Tylko pieniądze dzieci były nietykalne, odkładane i nie wchodziły w masę budżetu domowego.  Tak to u nas funkcjonuje z powodzeniem od 26 lat. Ja nigdy nie kupowałam ubrań, butów, kosmetyków po za plecami męża, po cichu, chowając i udając, że mam to od zawsze, podobnie on nie robił tego w przypadku narzędzi, alkoholu czy gadżetów do samochodu. Zawsze w temacie finansów była i jest między nami pełna jawność, jeśli mamy na coś chęć, a finanse kuleją to omawiamy sprawę wspólnie. Prowadzimy pełen jawny budżet domowy w Excelu. Zapisujemy wszystkie wydatki, liczmy pieniądze w banku i portfelu, mamy jedno wspólne konto bankowe i obydwoje mamy do niego pełen dostęp, więc i tu jest pełna jawność. Uważamy, że związek dwojga ludzi, którzy postanowili być razem, tworzyć rodzinę, mieszkać razem staje się jak by małym przedsiębiorstwem, rodzinną firmą, gdzie nie ma miejsca na zatajanie dochodów, wydawanie w tajemnicy itd. Bilans musi się zgadzać. Na początku naszego małżeństwa to ja utrzymywałam nas dwoje, to ja miałam dochody, mąż czasem łapała jakąś drobna fuchę. Po kilku latach nasze role zupełnie się zmieniły, to mąż zdobył dobrze płatna pracę, miał możliwość dorobić, dużo więcej niż ja, zatem ja zajęłam się opieką nad dziećmi, prowadzeniem domu i ewentualnie łapałam jakieś małe drobne prace, dzięki którym dorzucałam się do rodzinnego budżetu.  Dziś wspólnie wrzucamy pieniądze do naszej kieszeni, wspólnie z niej finansujemy nasze potrzeby, wydatki stałe, hobby, itd. Nie ma u nas od zawsze moje – twoje pieniądze, są nasze wspólne. Ufamy sobie bezgranicznie, jesteśmy małżeństwem od 26 lat, znamy się od 28, mamy za sobą bardzo trudne chwile, zapaści finansowe, były i czas hossy, mogliśmy niemal szastać pieniędzmi.  Wszystkie lata przeżyte razem nauczyły nas, że życie ponad stan nas nie interesuje, chcemy niezależności finansowej, spokoju i wolności, mamy gdzieś fakt, co kto ma więcej od nas, a co tam, my mamy siebie, mamy swoje zaufanie i miłość, wsparcie i bezpieczeństwo.






Od czasu, gdy prowadzę bloga, rozmawiam dużo z innymi ludźmi o tym jak prowadzą swój budżet, jak radzą sobie z finansami domowymi i tu moje wyobrażenia (pewnie oceniałam innych według własnej normy) zupełnie legły, nie spodziewałam się, że pary maja tak odmienne podejście do budżetu domowego i do pieniędzy, które zarabiają. Spotkałam parę, która dzieli opłaty stałe na pół, zakupy robią przemiennie, raz jedno na tydzień, raz drugie, koszty wychowania dzieci dzielą na pół, wakacje każdy płaci za siebie a dzieci na pół, resztę wydają jak maja ochotę.  Inna para ustaliła, kto płaci czynsz, kto opłaty za gaz i prąd, na zakupy do lodówki zrzucają się po połowie, reszta pieniędzy każdego z osobna jest, raz jedno kupuje coś dzieciom raz drugie.  Inny przykład mąż po ślubie i narodzinach dziecka zażądałby żona została w domu, on jej daje raz na tydzień pieniądze a ona ma za to wyżywić rodzinę, zrobić opłaty, ubrać itd. Reszta pieniędzy jest jego, ma swoje hobby – podróżuje, sam, bo jak mówi musi odreagować. Żona nie dostaje nic na swoje potrzeby, chyba, że dobrze rozporządza finansami i coś odłoży.  Kolejna para, co miesiąc na wspólne konto przelewa identyczną kwotę i z niej utrzymują dom, resztę każdy może wydać jak chce.  Są też pary gdzie jedno z małżonków zabiera wszystko i daje drobne kieszonkowe drugiemu, a samo resztą gospodaruje. To chyba wszystkie opcje, z jakimi się spotkałam, ciekawi mnie jak jest u was, czy macie inne jeszcze pomysły na wspólny lub rozdzielny budżet? Podzielcie się zemną i innymi czytelnikami, domyślam się, że większość chętnie dowie się jak to inni sobie radzą. 

wtorek, 8 sierpnia 2017

Być młodą.....




Jak większość kobiet ja również chce jak najdłużej zachować zdrowie, i młody wygląd. Co prawda czas płynie i co raz trudniej wygrywa się ta walkę, ale czemu mam się od razu poddać.  Nie wybieram zabiegów chirurgicznych, zabiegów na granicy chirurgii, silnych zabiegów w gabinecie kosmetycznym, wybrałam drogę naszych prababek i staram się dzięki ich mądrości zwalniać upływ czasu. W końcu jak świat światem zawsze była w nas kobietach odrobina próżności, co prawda zastanawiam się, czy obecnie panowie nie nadrabiają swojego czasu i też chcą zachować za wszelką cenę swój młody wygląd, ale jak wszędzie również wśród kobiet są wyjątki większe, mniejsze od reguły.



Jak już dawno temu pisałam nie używam, na co dzień mydła do mycia, zrezygnowałam również ze środków do higieny intymnej. Mydło stosuję raz w tygodniu i to tylko mydło bezzapachowe o bardzo łagodnym składzie, do higieny intymnej używam naparu z rumianku naprzemiennie z naparem z nagietka lekarskiego.  Ostatnio dla poprawy jędrności mojej skóry wprowadziłam szczotkowanie, co drugi dzień przy kąpieli. Pierwsze szczotkowania były dość niemiłym doświadczeniem, skóra musi przywyknąć. Pamiętam o tym by wszystkie części ciała szczotkować w kierunku serca. Po miesiącu używania szczotki do ciała moja skóra stała się delikatna, lepiej ukrwiona, cellulit na udach się zmniejszył. Skóra ma zdrowy wygląd i kolor. Nie sądziłam, że takie będą efekty, gęsia skórka w okolicy pośladków zniknęła. Po szczotkowaniu wcieram w skórę olej lniany lub oliwę z oliwek. Codziennie staram się rano gimnastykować (skłony, wymachy rąk, przysiady, damskie pompki, skręty tułowia, krążenie szyją) oraz wieczorem leząc już w łóżku robię rowerki, nożyce, krążenie stopami, rozciąganie miednicy. Co wieczór stosuję również gimnastykę twarzy, postaram się ją opisać w osobnym poście. Do pielęgnacji twarzy ostatnio skusiłam się na kremy z Lidla, przyznam, że jestem zaskoczona ich, jakością, nie uczulają mnie, skóra jest ładnie odżywiona.  Nakładam raz w tygodniu na twarz maseczkę z żółtka i oliwy, to, co zostanie z twarzy nakładam na dłonie, co drugi dzień robię peeling owsiano-nagietkowy twarzy, twarz zmywam obecnie w lecie naparem z rumianku lub lipy, nie stosuję makijażu po za tuszowaniem rzęs i błyszczykiem na usta. W lecie używam dezodorantu Isana bez aluminium.  To chyba ogólnie wszystkie moje zabiegi domowe. Nie używam drogich i inwazyjnych kosmetyków, nie chce walczyć z czasem za wszelką cenę, każdy z nas się zestarzeje taka kolej rzeczy, jeśli mogę w naturalny sposób opóźnić ten fakt, to jestem, za, ale jeśli mam sięgnąć po zabiegi inwazyjne jestem na nie. Ostatnio ktoś zapytał mnie, czemu nie podniosę sobie powiek? Bo musiała bym iść do chirurga a to już wykracza po za zakres mojej tolerancji. Zabiegi chirurgiczne zostawiam na okoliczność ewentualnego mojego leczenia, a nie pogoni za młodością.

Wiadomo, że takie naturalne zabiegi wymagają czasu by dostrzec efekty, ale czemu nie poczekać cierpliwie…..? 

Zapomniałam dodać czym myje włosy, obecnie myje włosy szamponem Babci Agafii, Szampon odżywczy na bazie korzenia z mydlnicy lekarskiej, szampon jest niedrogi, nie podrażnia mi skóry głowy, używam go przemiennie z Alterra, Biotin & Koffein jako odżywki używam przed myciem oliwy lub oleju z pestek dyni.  
Na pytanie o farbowanie włosów odpowiem - tak farbuję włosy bo mam dużo siwych włosów. Używam naturalnej henny co 3-4 tygodnie. 

czwartek, 3 sierpnia 2017

Babeczki kukurydziane bez mąki pszennej - bezglutenowe




Babeczki kukurydziane to u nas ostatnio hit.
Nie są drogie, łatwe w wykonaniu, zawsze wychodzą.



Te są z czarną porzeczką

Składniki:
1 szklanka maki kukurydzianej
½ szklanki mąki ryżowej
1 szklanka mleka (mleko dowolne krowie lub roślinne)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 łyżki wiórków kokosowych
¼ kostki masła lub ½ szklanki oleju
½ szklanki cukru
1 jajko
Owoce lub rodzynki/żurawina (smaczne są z ½ banana i 2 garście rodzynek)


Wszystkie sypkie składniki mieszamy łyżką, dodajemy mleko rozpuszczone masło lub olej, jajko i mieszamy dokładnie całość. Dodajemy owoce, ja dodawałam już banany, porzeczki czarne, rodzynki, rabarbar. Zależy, co mam w danej chwili pod ręką. Przekładam do foremek i piekę przez 20 minut w 190 stopniach. Nie potrzeba miksera, wystarczy łyżka, miska i foremki do muffinek/babeczek. 

środa, 2 sierpnia 2017

Podsuwania....




Dziękuję za przypomnienie mi o zestawieniach, fakt dawno ich nie robiłam, w sumie uznałam, że to mało interesujący dla Was temat, takie trochę się moje przechwalanie.
W tym roku bardzo mocno wzrosły nam wydatki na żywność, bo jak by na to nie patrzeć muszę wyżywić 3 mężczyzn w tym dwóch w wieku 15 i 20 lat. Po za tym mam w domu dojrzewająca nastolatkę i mnie, oraz psicę. Obecnie ½ kg mięsa na obiad to takie sobie jedzenie dla nich, zwłaszcza, że córka i młodszy syn uprawiają intensywnie sport i tego białka przydałoby się więcej, staram się uzupełniać białko dzięki jajkom, ale u córki znowu odpada nabiał, ale chętnie je fasole, więc jakoś usiłuję zbilansować jadłospis moje młodzieży. Do tego wszystkiego jak wszyscy wiecie doszły mocno podwyżki cen żywności, to również prowadzi do wzrostu kosztów wyżywienia. Nadal kupujemy mięso prosto z ubojni, ale i tam ceny wzrosły niestety. Powiększyliśmy w zeszłym roku znacznie ogródek, dzięki temu w tym roku niewiele warzyw kupuję, np. nie kupuje już zupełnie fasoli szparagowej, pomidorów, ogórków, bobu, kalarepy, włoszczyzny, cukinii, kabaczków, papryki. Kupuje głównie ziemniaki (w tym roku nie posadziłam), cebulę jak potrzebuję duże ilości, bo w ogrodzie posadziłam około 50 cebul, a my jemy jej dużo, czosnek kupuje, ale mam nadzieję, że to już ostatni rok. Z owoców kupuję niestety większość, w tym roku tylko truskawki, czerwone porzeczki nam obrodziły, będzie trochę aronii jeszcze i nic po za tym, więc owoce muszę kupować, ale staram się i tu szukać oszczędności, pytam właścicieli drzew, krzaków czy mogą mi odsprzedać owoce, często okazuje się, że robią to bardzo chętnie wręcz są wdzięczni, czasem nawet oddają w zamian za samodzielne ich zerwanie. Jak jedziemy na wycieczki rowerowe wypatrujemy takich pojedynczych drzewek, bo jak widzę duży sad to wiem, że to zupełnie inny temat, ale i tam warto pytać, bo pomijamy pośredników kupując z pierwszej ręki jest taniej. Nadal robię przetwory na zimę, mam sporo zamrożonego rabarbaru z tego roku, w słoikach na razie truskawki i czarną porzeczkę oraz ogórki kiszone (40 słoików z własnej uprawy) i przeciery z zeszłorocznych ogórków kiszonych. Nadal gotuję na zapas i pasteryzuje potrawy, wypiekam swoje chleby, ciasta, ciasteczka. Nie zmieniło się nic w temacie wędlin i pasztetów, robimy własne i wychodzą nam coraz lepsze. Robię również własne napoje roślinne owsiane, kokosowe, ryżowe, sojowe teraz zbieram się do migdałowego, ale ciągle uważałam migdały za zbyt drogie. Chce spróbować roślinnych jogurtów, to wszystko na pojawieniu się u córki nietolerancji laktozy. Dzięki tym wszystkim zabiegom jemy zdrowo i dużo taniej niż kupując gotowe produkty. Na wyjazdy urlopowe również zabieramy własne domowe wyżywienie, nie muszę stać przy kuchni, bo zabieram gotowe pasteryzowane dania i tylko dogotowuję dodatki – ziemniaki, ryż, kasze, makaron oraz robię jakąś surówkę. Na śniadania zabieramy pasztet i mielonkę pasteryzowaną w słoikach, dokupuję tylko warzywa i gotuję jajka, na kolację robię coś na ciepło, np. kaszanka z cebulą, naleśniki, tosty, zapiekanki itp.



Ale wracając do podliczeń to w tym roku tylko na żywność dla pięcioosobowej rodziny w tym maż, dwóch synów 15 i 20 lat, oraz córki 13 lat oraz mnie i suczki mini. Dodam, że córka i młodszy syn uprawiają intensywnie sport, zatem koszt miesięczny wychodzi średnio 1000 zł. W zeszłym było odrobinę niżej, a w latach poprzednich wahał się do 750 – 800 zł.


Tak to teraz u nas wygląda, staramy się żyć nadal nierozrzutnie, ale nie dzieci muszą zjeść przyzwoicie, syn i córka maja dość wyczerpujące treningi, więc muszą mieć odpowiednia dietę. Najstarszy syn ma problemy z wchłanianiem, co powoduje u niego fakt, że musi jeść posiłki, co około 2 godziny, jak nie zje to ma silny spadek glukozy i pojawia się bardzo złe samopoczucie, agresja. A to niesie koszty, bo chłopak ponad 180 cm wzrostu musi dostać porcję odpowiednią, nie wydzielam mu zbytnio, bo waży tylko 58 kg, więc musi jeść by pokryć problemy wchłaniania. I tak to właśnie sobie zjadamy codziennie. Ja osobiście jestem zadowolona, że udaje mi się wyżywić odpowiednio rodzinę mimo ich dużych potrzeb za taką kwotę. Wszyscy ostatnio mieli robione badani krwi (córka i syn z powodu uprawianych sportów, najstarszy syn ze względu na problemy zdrowotne, a my tak na wszelki wypadek) i tylko u młodszego syna wyszła norma na pograniczu anemii, ale on tak ma od urodzenia, już, jako niemowlak miał podawane żelazo. Zatem wygląda, że żywię odpowiednio swoja rodzinę. Ba teściowa po tygodniowym pobycie u mnie stwierdziła, że jej ciśnienie spadło i mogła zmniejszyć dawki insuliny przy obniżonym poziomie cukru. Jak dla mnie to dowód na to, że dobra drogą idziemy w kwestii żywienia. Nie jemy od dawna pszenicy ani produktów ja zawierających, nabiał je w sumie tylko młodszy syn, nie jemy białego cukru. Używamy tylko masła, smalcu, a oleje tylko na zimno (bez oleju rzepakowego oraz z pestek winogron). Jemy dużo jajek, kasz, ryżu, warzyw. Cały rok jemy własne kiszonki – ogórki, kapustę, buraki. Ja przy wzroście 163cm ważę 54 kg (45 lat), mąż przy wzroście 183 cm waży 79 kg (49 lat). Nie przyjmujemy żadnych leków na stałe, przejdziemy 30 km bez problemu, przejdziemy na rowerze 45 km. Myślę, że nie jest źle. Pracę mamy głównie siedząca, umysłową. Nie mamy problemów z nadciśnieniem, cukrzycą, nadwagą itp. Jakoś sobie radzimy, mamy za sobą wiele lat nauki pokory, wiele trudnych lat, ale dajmy radę!