wtorek, 19 marca 2019

Szybkie, zdrowe śniadanie lub danie na lunch do pracy



Ostatnio staram się zjadać przyzwoite śniadania, trochę się zaniedbałam i zapomniałam zupełnie o sobie. Dogadzałam rodzinie, a siebie zostawiłam na potem, dzięki temu zafundowałam sobie solidne osłabienie wiosenne. Ale koniec z tym, o rodzinę trzeba dbać, ale o siebie również. Od wczoraj akcja przyzwoite śniadanie dla mnie. Wczoraj zjadłam owsiankę porządnie rozgotowaną, niemiksowaną, z suszonymi owocami, nasionkami i przyprawami korzennymi, dziś brokuły i jajka z nasionkami i olej, jutro będzie omlet z owsianką, cebula i kiełkami z rzodkiewki (własnej produkcji). O sobie też trzeba pamiętać i dogadzać. Ugotowane brokułu i ugotowane jajka ułożyłam na talerzyku polałam olejem lnianym, posypałam nasionami słonecznika i sezamy, oraz odrobinka świeżo mielonego pieprzu czarnego, dodałam jeszcze szczypiorek z parapetu by było więcej witamin. 
Proste, szybkie śniadanie, dużo tańsze od gotowych dań na mieście, a do tego zdrowe. Takie jedzonko można zabrać ze sobą do pracy, jak dodamy jeszcze np. kasze jaglana gotowaną lub komosę ryżową, ewentualnie ryż, będzie to super danie na lunch w pracy. Ja bym jeszcze dodała do tego ogórek kiszony lub paprykę konserwową ewentualnie oliwki i jest danie idealne. 



poniedziałek, 18 marca 2019

Odrobinka szaleństwa...




Na „starość” mi odbiło, normalnie nie wierzę, że to zrobiłam, no w wieku 47 lat to zacząć robić to już chyba lekkie szaleństwo. Moja matka, teściowa w tym wieku już były szanującymi się babciami, a mnie takie pomysły w głowie, że wstyd się przyznać.
Wszystko przez moją oszczędność, ona mnie kiedyś naprawdę zgubi. 




Robiliśmy wiosenne porządki i mąż zabrał się za konserwację rolek, okazało się, że młodszego syna rolki są już na niego za małe, zresztą ostatni sezon przeleżały, bo się chłopcu znudziły. Normalnie jak dzieci wyrastały z takich sprzętów szukaliśmy kolejnego na wymianę, czyli oddawaliśmy lub sprzedawaliśmy te za małe, a kupowaliśmy lub dostawaliśmy używane w dobrym rozmarzę. Teraz syn oświadczył, że to nie ma sensu i możemy się ich już zupełnie pozbyć, bo on nie chce jeździć na rolkach, kiedyś był bardziej szalony, a teraz się obawia. Ok, nie to nie, ale z drugiej strony tak potrze i myślę rolki są w dobrym stanie, ale używane, więc cena nie będzie korzystna, a to w sumie mój rozmiar. Ale ja zawsze chciałam wrócić do jazdy na wrotkach, z drugiej strony rolki mam już w ręku…. A co tam raz się żyje, zatem hop na rolki. Ola Boga, co za pomysł nieodpowiedzialny, nogi same lecą przed siebie, a ja dopiero rozumiem, że już jadę, nogi szybciej a ja chce stanąć!! Dobrze, że mąż jak z małym dzieckiem w pobliżu. Rezultat jazdy jest taki, bolą mnie plecy od machania rękoma, nauczyłam się hamować, chce jeszcze. Wywrotki nie zaliczyłam, bo była stała asekuracja, choć było by ich kilka. Zabrałam córki ochraniacze na dłonie, ale nie użyłam tym razem. Kask rowerowy na głowie miałam, więc jakoś tam się zabezpieczyłam.  No i tak to wychodzi z moim oszczędzaniem, szkoda rolek to włóż je sobie na nogi i leć na złamanie czegoś tam… Mąż i córka szczęśliwi, bo oni maniacy jazdy na rolkach, starszy syn z nimi na hulajnodze posuwał, a ja za zaplecze gastronomiczne byłam, więc teraz zamiana młodszy syn będzie z napojami czekał.  Nadal w głowie mam, czy w tym wieku to rozsądne, co prawda na rowerze jeżdżę, jogę praktykuje, czasem biegam i pływam, ale rolki? Marzyłam o nartach biegowych, ale funduszy było mi żal ciągle, no to teraz mam rolki…..

środa, 13 marca 2019

Pieczeń z indyka w ziołach




Dieta syna narzuca nam pewne trendy kuchenne, musimy troszkę zmodyfikować chwilowo nasza dietę. Syn nie może jeść roślin strączkowych, więc odpada podaż białka przez nie, zatem ryby i mięso. Co prawda młodszy syn się cieszy, bo on kocha mięsko. Więc robię dla chłopców dodatki mięsna, a dla naszej trójki roślinne do pieczywa. My jedliśmy pastę pomidorową z ciecierzycy, a oni pieczeń z indyka. Polecam takie zamienniki za sklepową wędlinę, która natychmiast nam wpisano w plan diety syna (my od lat nie jemy sklepowej, zdarza się tylko na wyjazdach lub u znajomych/rodziny). Wczoraj upiekłam właśnie pierś z indyka zakupiona w dwóch 800 g kawałkach, wyszła bardzo smaczna i aromatyczna.




Składniki:
  • 1,5 kg piersi z indyka

Marynata:
  • łyżeczka soli
  • 6 łyżek oliwy/oleju
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • ½ łyżeczki pieprzu cayenne
  • 1 łyżka kolendry mielonej
  • 3 ząbki czosnku
  • ½ łyżki tymianku
  • 1/2 szklanki wody lub białego wina


Czosnek obieramy i ścieramy lub przeciskamy przez praskę, dokładamy resztę składników marynaty i dokładnie całość mieszamy. Umyty i odsączony z wody filet z indyka wkładamy do marynaty i dokładnie w niej obtaczamy mięso, przykrywamy miskę lub zawijamy folia spożywczą i odstawiamy na noc do lodówki. Następnie przekładamy do naczynia żaroodpornego, podlewamy ½ szklanki wody lub białego wina (u mnie woda) przykrywamy i pieczemy w piecyku z termoobiegiem nagrzanym do 180 stopni przez 1 godzinę, następnie odkrywamy naczynie i pieczemy przez kolejne 30 minut bez przykrycia, co jakiś czas (np. 10 minut) polewamy sosem z pod mięsa filet. Po upływie czasu wyjmujemy mięso z piecyka i przykrywamy, odstawiamy do wystygnięcia, następnie przekładamy na talerz i możemy schłodzić całość w lodówce. Smacznego!  Taka wędlina to samo zdrowie, a gdy dołożymy do kanapki domowe kiełki i np. sos czosnkowy domowy, pychota.

wtorek, 12 marca 2019

Bądźcie szczęśliwi, a nie uszczęśliwiajcie innych!




Ostatnio miałam okazję spotkać się z grupa ludzi chcących wyjść z długów.  Jak zobaczyłam te osoby pomyślałam – jak to Oni maja długi?? Są świetnie ubrani, ostrzyżeni, kobiety makijaż, paznokcie, panowie z broda super zadbaną! Początek rozmowy a Oni zaczynają opowiadać (zupełnie nie pytałam o to, czym przyjechali, jak mieszkają, co robią po pracy itd. Kolejny znak zapytania, ja tak nie żyje, nie mam takich ubrań, samochodu i nie robię tego, co Oni po pracy. Próbuję, więc pytać czy są szczęśliwi, czy czują się spełnieni, no i tu robi się cisza. Ktoś nieśmiało mówi, że nie ma czasu się nad tym zastanawiać, że w sumie to pochłonięty jest dorównywaniem innym i umknęło mu to, co On by chciał, część zaczyna mu przytakiwać. Zaczynają mówić inni, że praca i pęd codzienności zupełnie zabrał im marzenia, zagubili samych siebie. Pochłonęło ich publikowanie zdjęć na portalach społecznościowych, że ciągle pokazują swoje sukcesy, osiągnięcia, rysują swoje życie, jako cudowne i w sumie to sami w to już uwierzyli tylko pojawił się problem – komornik, który bezlitośnie zaczyna niszczyć to, na co tak ciężko pracowali.  Po przejściu do indywidualnych rozmów o finansach okazuje się, że maja olbrzymie długi, za sobą wiele wydanych pieniędzy pod wpływem impulsu, promocji lub namowy. Niektórzy po wyliczeniu opłat nie mają już pieniędzy na jedzenie, komunikację, ubrania, leki i nieprzewidziane awarie. Ich opłaty, które muszą spłacać są wyższe niż dochody, na pytanie jak spłacają zobowiązania odpowiadają, że kolejnym kredytem, niestety zaczęto im grozić telefonicznie, listownie, a u niektórych pojawiły się pisma od komornika. Nagle upada ich fasada, coś, co budowali płynąc na fali popularności, a teraz utknęli bardzo głęboko. Niektórzy nie chcą wyjść z tego stanu, zaczynają pchać się w zaprzeczenie, są wulgarni, krzyczą, że sobie dawali radę tyle lat to dadzą sobie dalej, myślę, co robić? Odpuszczam, daję czas na przemyślenia, zostawiam z wydrukiem bilansu, mając nadzieję, że ochłoną. Wiedzą, że jest źle, ale chyba liczyli, że ktoś za nich spłaci długi i będą nadal żyli jak chcą. Po między jest kobieta w wieku emerytalnym, zadbana, miła, spokojna ze łzami w oczach, straciła sporo pieniędzy wydając na zakupy ratalne na pokazach, kupowała wnuczką różne rzeczy, zapomniała się, nie kontrolowała ile wydaje, po wyliczeniach wychodzi, że musiała by żyć za 100 zł miesięcznie, proponuję różne warianty oszczędności, tłumaczę, że czas zapomnieć o pokazach, ale widzę, że nie słucha, ona już marzy, co kupi wnuczce. Strasznie to smutne (zwłaszcza, że to nie pierwsza tego typu historia).  Reszta zaczyna spisywać pomysły jak wyjść z długów, jak się ogarnąć, co możemy sprzedać (zazwyczaj są to rzeczy kupione pod wpływem impulsu, nowe, niepotrzebne). Taka energia mnie podkręca, czuję radość i siłę tych ludzi, ale cały czas myślę o reszcie, czy sobie poradzą, dokąd zmierzają?  Czemu brną w ten fikcyjny świat, jak długo dadzą rade, co robią z nami media społecznościowe? Ostatnio czytałam raport psychologicznego obrazu społeczeństwa w Europie i USA okazuje się, że wzrosła ilość samobójstw, depresji, załamań nerwowych, natręctw, agresji itp., Co jest przyczyną? Żywność? Potrzeba bycia naj? Nieradzenie sobie z presja? Zanieczyszczenie środowiska? Technologia? Nie wiem i nie mnie to oceniać.  Wiem tylko jedno, że portale społecznościowe to pułapka, czasem zapominamy o realnym świecie i naszym rzeczywistym życiu, tworzymy tam swój wyimaginowany wizerunek, czekamy na reakcję, gdy jej nie ma łapiemy dołek, więc szukamy czegoś, co przyciągnie uwagę. Moje postanowienie na ten i kolejny i kolejny rok, portale społecznościowe traktować, jako miejsce wymiany informacji o wydarzeniach – koncerty, zloty, spotkania, warsztaty, medytacje itd. Prywatna rozmowa ze znajomymi, zwłaszcza tymi mieszkającymi po za Unią Europejską, oraz linkowania postów blogowych.  Koniec kropka, to nie jest miejsce do upubliczniania swojego życia, codzienności, wydarzeń. Można się pogubić, a ja wolę nie kusić losu.

Opisane wydarzenia są wymieszane i nie dotyczą konkretnie jedne osoby, jednego spotkania, jednego wydarzenia. Nigdy nie miało miejsca spotkanie więcej niż trzy osoby naraz. Nie wszystkie spotkania miały miejsce twarzą w twarz. Na niektórych spotkaniach ja byłam uczestnikiem. Zlepiłam to w jedną opowieść by ogólnie opisać zjawisko. Niestety fakt jest faktem, wiele osób żyje na pokaz za nie swoje pieniądze, a nie ma takiej potrzeby, trzeba żyć by być szczęśliwym, a nie uszczęśliwiać innych. Zastanówcie się choć przez chwilę, czy żyjecie dla siebie, czy na pokaz?? We współczesnym świecie łatwo się zagubić!

niedziela, 10 marca 2019

Chlebek jaglany z ziołami greckimi bez drożdży




Dziś trochę inna wersja chlebka bez drożdży, dwa dni syn jadł (a ja podjadałam mu) wersję z bazylią. Dziś upiekłam z ziołami greckimi (leżały w szufladzie od miesiąca kupione do warzyw z grilla i nieużyte).  Chlebek ogólnie wzbudził w domownikach entuzjazm, uznali, że może być fajny, jako samodzielna przegryzka na wycieczki.  Dziś zamieniłam też mąką ryżową na gryczaną i zwiększyłam porcję, bo chętnych na ten wypiek robi się, co raz więcej.




Składniki:
  • 3 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
  • 6 łyżek mąki gryczanej
  • ½ łyżeczki soli
  • 4 łyżki oliwy/oleju
  • 1 łyżka ziół greckich (są na pewno w dużych sklepach dostępne)
  • 3 łyżki zmielonego siemienia lnianego


Wszystkie składniki wrzucamy do miski (tym razem również zioła) i blendujemy lub wrzucamy do melaksera i rozdrabniamy.  Następnie przekładamy na papier do pieczenia i posypujemy lekko mąką gryczaną, rozwałkowujemy na cała blachę wielkości tej z piecyka. Pieczemy 40 minut w piecyku nagrzanym do 175 stopni z termoobiegiem.  Po wyjęciu kroimy na dowolną lubiana przez na wielkość. Taki chlebek może świetnie zastąpić kupne niezdrowe krakersy, jako dodatek do past na szybkie przyjęcia. Jak dla mnie jest rewelacyjny.

piątek, 8 marca 2019

Chlebek jaglany z bazylią




Najstarszy syn po pobycie w szpitalu ma zaleconą dietę, pojawiły się duże problemy z jelitami, powstał zator w związku z tym inne dodatkowe historie. Zalecono mu dietę bez pieczywa, a on uwielbia kanapeczki. Bidulek schudł mocno, to i serce mamine się kroi zwłaszcza, że chłopak ma i tak niedowagę. Siedziałam wczoraj zrezygnowana, nie mogąc dać mu kanapeczki, owoce też ma zakazane na miesiąc, a potem dwa razy w tygodniu tylko, ogólnie dieta mocno zmieniona. Dużo gotowanych warzyw, dwa razy w tygodniu mięsko, może być i dwa razy ryba, ale wszystko gotowane lub duszone. Nagle przypomniałam sobie, że widziałam przepis w Smakoterapii na chlebek jaglany, bingo – chlebek z kaszy jaglanej, bez drożdży z siemieniem, oliwą, to jest to. Chleb miał wszystko, co wolno synowi jeść. Zatem do dzieła i powiem tak, wyszedł nieziemsko smaczny rodzaj pieczywa, aromatyczny, sycący, zdrowy i mamy wymarzone kanapeczki. Przepis odrobinkę zmodyfikowałam dla potrzeb syna.




Składniki:
  • 2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
  • 4 łyżki mąki ryżowej
  • 3 łyżki oliwy
  • 2 łyżki mielonego złocistego siemienia lnianego
  • ½ łyżeczki soli (następnym razem nie dodam, bo sole już kasze i było za dużo)
  • ½ łyżeczki rozmarynu (ja roztarłam w moździerzu)
  • 1 łyżeczka bazylii
  • 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego


Wszystkie składniki po za ziołami zmieliłam blenderem ręcznym, dodałam zioła i rozwałkowałam na papierze do pieczenia rozmiar blaszki tak około A4, przełożyłam do blaszki, ale w sumie nie jest to konieczne można zostawić taki na dużej blasze. Piekłam 35 minut w piecyku nagrzanym do temperatury 175 stopni z termoobiegiem. Po upieczeniu natychmiast pokroiłam całość na kromki. Chlebek jest bardzo sycący, po zjedzeniu dwóch kromek nawet na sucho czułam się bardzo syta.

czwartek, 7 marca 2019

Chleb kukurydziany bez dodatku maki pszennej.




Dawno temu nabyłam w kiosku z prasa książkę „Kuchnia bez glutenu” za całe 9,99 zł. Książka po zrobieniu z niej gofrów trafiła na półkę i nie była przeglądana, przepis na gofry tylko poszedł w użytek. Przypomniałam sobie, że mam taka fajną pozycję i wypadałoby wypróbować z niej więcej przepisów, Obecnie wypiekam 3 chleby z niej i są naprawdę super.  Jeden z nich jest naprawdę oryginalny i ma ciekawy smak, jest to chleb z indyjską nuta, co ostatnio cieszy się dużym powodzeniem w śród domowników. Chleb ma dodatek mąki z ciecierzycy, zatem dokłada odrobinkę białka do naszej codziennej diety.






Składniki:
  • 250 g mąki kukurydzianej
  • 100 g mąki z ciecierzycy
  • 30 g drożdży
  • 2 łyżeczki cukru
  • 50 g siemienia lnianego
  • 1/3 szklanki słonecznika
  • 2 łyżki sezamu
  • łyżeczka kminu rzymskiego
  • łyżeczka soli
  • 400 ml letniej wody


Drożdże rozcieramy z cukrem, dodajemy 50 g mąki kukurydzianej i 400 ml letniej wody. Przykrywamy i odstawiamy na około 10-15 minut by drożdże zaczęły „pracować”. Łączymy resztę składników sypkich i dokładnie mieszamy, dodajemy rozczyn z drożdży i całość mieszamy dokładnie (ciasto ma być konsystencji gęstej śmietany, jeśli potrzeba to dodajemy odrobinę wody). Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 40 minut do wyrośnięcia. Formę wykładamy papierem do pieczenia, wykładamy wyrośnięcie ciasto. Wyrównujemy całość przykrywamy ściereczka i odstawiamy na kolejne 40 minut do wyrośnięcia. Pieczemy 55 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni. Wyjmujemy zaraz po upieczeniu.