poniedziałek, 30 listopada 2020

Ile miesięcznie wydajecie?

 


Ile wydajecie miesięcznie?

Na która cześć swoich wydatków przeznaczacie najwięcej pieniędzy? Ile średnio wydajecie na jezdnie w przeliczeniu na osobę?




Statystyki pokazują bardzo zróżnicowane liczby, wszystko zależy w jakiej grupie robiona jest ankieta. Pytając znajomych starałam się uśrednić ten koszt, wyszło mi, że wydatki są również zależne od ilości domowników, bo np. znajoma mieszkająca samotnie nie da rady przeżyć miesiąca żywiąc się za 400 zł. Zaś rodzina czteroosobowa wydając 400 zł na osobę jada całkiem dobrze.  Zatem przyjęłam, klasyczną rodzinę, średnio zarabiającą i wyszło mi, że wydaje od 350 – 500 zł na osobę. U nas te wydatki są niższe, wahają się od 250 do 300 zł na osobę. Bywało mniej, ale widzę, że żywność mimo wszystko drożeje, a po nowym roku odczujemy znacznie jej podwyżkę choć by z powodu podatku cukrowego.  Współczesne czasy i tak nie są takie najgorsze, jeśli chodzi o procent wydawanych dochodów na żywność z budżetu domowego w latach 40 ubiegłego wieku wydawano około 40 – 48% dochodu na żywność.  Obecnie niestety wysokie są koszty za mieszkanie – czynsz, gaz/prąd, woda, abonamenty, miejsca postojowe itd. Do tego dochodzą koszty transportu, zdrowotne, odzieżowe, edukacyjne, chemia, kosmetyki, wydatki na naprawy domowe.  Czy obliczacie swoje wydatki i jesteście świadomi całości swojego budżetu? My robimy to od lat, wyliczamy każdy wydany i zarobiony pieniądz, nie mamy osobnych „portfeli” wszystkie pieniądze są od zawsze wspólne. Nie ważne kto z nas był głównym żywicielem rodziny (a bywało różnie, po ślubie to ja byłam głównie zarabiająca osoba, potem się to zmieniło).  Od ponad 29 lat rozliczamy wszystko razem, a od około 27 prowadzimy dokładnie budżet.  Nie ma zmiłuj się, wszystko jest wyliczone. Dzięki temu wiemy, gdzie wypływają nasze dochody i jakimi pieniędzmi dysponujemy co miesiąc i jak możemy planować wydatki. Naprawdę polecam, nawet rodziną które nie musza się liczyć z finansami, jest to bardzo ciekawe doświadczenie i wiele może nam pokazać a nawet nas nauczyć.  Robimy podliczenia średnio dwa razy w tygodniu, zabieramy zawsze ze sklepu paragon i potwierdzenie płatności karta, przydaje się to w rozliczeniach i kontroli przepływu naszych pieniędzy przez konto bankowe, dzięki temu wiemy, że nie wypływa nic bez naszej wiedzy (sąsiad nasz ma taki problem, który ostatnio zgłosił do banku, co jakiś czas wypływają mu z konta niewielkie sumy po 2-3 zł kilkakrotnie, co daje kwotę około 4- zł rocznie. Nie są to jego wydatki, dopatrzył się dzięki śledzeniu dokładnie przepływu swoich pieniędzy, a nie jest to człowiek, który się musi liczyć z taka kwotą, tylko dlaczego ma być okradany).  My co miesiąc obliczamy, ile mamy wydatków stałych, na żywność, kosmetyki, chemię domowa, zdrowie, samochody, na domowe wydatki, na odzież, rozrywki, edukację, kieszonkowe dla dzieci, wydatki na zwierzęta itd.  Obecnie ewidentnie zmniejszyliśmy wydatki na rozrywki, odzież, dom, samochody (mało jeździmy).  Wracając do wydatków na żywność, ostatnio przeczytałam statystyki ogólnokrajowe i wyszło, że Polak średnio na osobę wydaje 600 – 1000 zł na żywienie. Próbowałam wirtualnie wydać taką kwotę na nasza rodzinę 600-1000 x 5) i naprawdę musiała bym zacząć zamawiać jedzenie do domu by tyle wydać. Dla mnie są to kosmiczne sumy.  Naprawdę polecam podliczyć przez okres choćby 3 miesięcy wydatki, zwłaszcza na jedzenie, robiły to już nasze babki, prababki i tak dalej. Był to jeden z przedmiotów pierwszych wykładanych w żeńskich szkołach – prowadzenie rachunków domowych. Niektóre kraje europejskie maja takie zajęcia w szkołach współcześnie. Jak dla mnie jest to bardzo ważny temat, ja osobiście co jakiś czas zlecam moim dzieciom wyliczenia wydatków np. na tydzień. Czerpią ceny z naszego budżetu lub z Internetu, układają jadłospis, wyliczają wydatki mieszkaniowe i robią to w oparciu średnich zarobków wybranych przez nich grup zawodowych. Nie będziemy ich wrzucać na „głęboką wodę” by uczyły się dopiero gdy zaczną samodzielne życie. Tłumaczymy im koszty kredytów, wynajmu mieszkania, zakupu samochodu itd. Te ćwiczenia zlecamy osiemnastolatkowi i szesnastolatce. Syn jako piętnastolatek dostawał od nas pierwsze zadania takich drobnych obliczeń. Wysyłamy dzieci na wiele zajęć dodatkowych, ale często zaniedbywana jest ta część przygotowująca do dorosłego, a nie pełnoletniego życia. Nie potrafią obliczyć budżetu domowego, gotować, rozsądnie robić zakupy, planować wydatki, podejmować drobne naprawy domowe. W tym tygodniu osiemnastolatek będzie pierwszy raz w życiu malował cały swój pokój, wcześniej tylko pomagał.  Naprawdę warto wyposażyć dzieci w umiejętności przydatne w codziennym życiu, staramy się im dać co najlepsze, ale czy przygotowujemy je do życia?

Napiszcie mi jak to jest u Was z wydatkami, jak Wasze dzieci uczestniczą w omawianiu budżetu domowego. Ile wydajecie średni na żywność, rozrywki, odzież itd.  Jakie macie refleksje po rozpoczęciu kontroli przepływu pieniędzy domowych?


Dla osób które nie prowadza budżetu domowego

Prowadzimy budżet domowy!

Gospodarstwo domowe - mała firma z budżetem 

Budżet domowy c.d

Jak planować wydatki 


sobota, 28 listopada 2020

Ciesz się z wszystkiego tego co masz!!

 


Ciesz się z wszystkiego tego co masz

Daj ludziom pogodną twarz..... (Szary mundur - piosenka harcerska)


Nie wiemy jak bardzo wiele mamy do czasu, gdy nam zostanie to zabrane. Do wielu rzeczy, spraw podchodzimy nonszalancko, po prostu mamy to i nie zawracamy sobie tym głowy, nie doceniamy, nie pielęgnujemy, jest i już.  Tak jest z naszym zdrowiem, związkami, pracą, posiadanymi przedmiotami itd. Jak często raduje Was fakt, że wstajecie rano i jesteście zdrowi, sprawni, macie dach nad głową, jesteście bezpieczni, macie co zjeść, w co się ubrać. Jak często doceniacie relacje z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Jak często jesteście wdzięczni za to, że macie pracę, że macie samochód, lodówkę, pralkę? Jak często dziękujecie za to wszystko losowi? Pewnie nieczęsto, bo taka jest właśnie natura ludzka. Mamy to mamy i nie zawracamy sobie głowy, chcemy najwyżej więcej. Często będąc rodzicami nie pielęgnujemy relacji z naszymi dziećmi, uważamy, że to takie naturalne, a może one nawet maja obowiązek być przy nas bez względu na to co robimy i jak je traktujemy.  Wielu rodziców zakłada, że miłość dziecko do rodzica to jego obowiązek. Dziś przeczytałam tekst znajomego (człowiek po czterdziestce, żona, dzieci) „ja wszystkich ludzi lubię po za moim ojcem” nie mam pojęcia co się stało, ale widać, że się stało na tyle by ojca nie lubić, a on może sobie założył, że nie musi się starać, bo to nie istotne czy będzie dobry dla syna, to syna obowiązek go lubić, szanować, a nawet kochać. Kolejna sprawa to związki, ile małżeństw uważa, że już nie musza się starać, są para i koniec, faceci robią się leniwi, nie adorują kobiet, kobiety zaniedbują wygląd, mają w nosie wagę. No jak już jesteśmy razem, to przecież po co się starać, po co zachwycać druga osobę? Podobnie nie doceniamy przyjaciół, znajomych, a potem marudzimy i narzekamy na samotność. Przestaje nas szybko cieszyć samochód, zegarek, pralka, nowe meble, dlaczego? Czy są już inne, gorsze po chwili? Takie różne przemyślenia dotarły do mnie w chwili, gdy utraciłam smak i węch, do tego wszystko mnie bolało, miałam gorączkę, było mi niedobrze. Byłam przerażona, że nie otrzymam pomocy, że będzie jeszcze gorzej. Ale czy dziękowałam za to, że wcześniej byłam zdrowa? Nie przyjęłam to za oczywistość!  Teraz po 16 dniach wraca mi smak, węch, gdy nie mam od 10 dni gorączki, nic mnie nie boli od tygodnia, doceniam te drobiazgi. Cieszę się każdym dniem, błogosławię poranek, gdy budzę się i nic mi nie jest.  Cieszę się smakiem kawy, zapachem ciasta, tym, że mam ciepło w domu, że mam za co zrobić zakupy i nie muszę martwić się za co zrobię je jutro. Zadzwoniłam do znajomych, do których dawno nie dzwoniłam, a przecież są dla mnie życzliwi. Cieszę się każdym promieniem słońca, tak mało go ostatnio.  Uśmiechała bym się do ludzi na ulicy, ale muszę twarz mieć zakryta maseczką. Cieszmy się wszystkim co mamy, co daje nam świat, los i codzienność. Często narzekamy na pracę, bo jest nudna, moglibyśmy więcej zarabiać, bo nie lubimy je. Może warto zastanowić się, czy możemy ją jakoś polubić, czy naprawdę jest tam wszystko złe? Jeśli nie damy rady, to może czas na zmiany, nie ma co tkwić w czymś toksycznym, a jeśli uznamy, że nie chcemy jej zmieniać to zmieńmy nasze nastawienie, bo pamiętajmy, że gdy my jesteśmy marudni to i otoczenie reaguje inaczej na nas.  Może ten szef nie jest taki zły, może nie widzicie go tak jak powinniście, może ma problemy ze zdrowiem, z płynnością firmy, bo jest kryzys, a nie dlatego, że ma chęć na wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu i oszczędza na pensjach. Może współpracownik czuje Twoje frustracje i nie chce mu się być miłym, bo Ty chodzisz zasępiony.  Kochajmy naszych bliskich, cieszmy się tym co mamy.




-------------------------------------------------------------------------------------------------

"Artykuł 216 Kodeksu Karnego:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności."

środa, 25 listopada 2020

Black Friday?

 


Jakie plany u Was na Black Friday? Ja zupełnie zapomniałam, że nadchodzi jakiś dzień wyprzedaży. Co prawda jedynie mnie przy książkach i raz przy zajęciach jogi porwało, ale w tym roku zupełnie nic. Gdyby nie przychodzące reklamy na pocztę zupełnie bym zapomniała. Staram się skupić na ti i teraz, na bardziej emocjonalnej części codzienności, zbyt dużo się w tym roku działo, za wiele emocji, muszę to wszystko poukładać, odcinam się do zewnętrznego zamętu. Cieszymy się, że jesteśmy, wspieramy się nawzajem w codzienności, pracujemy. Nic mi po za zdrowiem i szczęściem moich bliskich nie potrzeba. Reszta do tylko przedmioty, relacje, zdrowie, spokój, bezpieczeństwo to są ważne sprawy!

A jak w tym roku u Was Black Friday?








"Artykuł 216 Kodeksu Karnego:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności."


piątek, 20 listopada 2020

Listopad w ogrodzie

 


Trochę o ogrodnictwie tym razem. Kocham swój ogród, co raz silniejsza czuję z nim wieź, nadal bardzo mało wiem, uczę się cały czas. Niestety ilość „szkół” jak pielęgnować ogród i sad jest tak wiele, że często się gubię w tym.  Mam taki kalendarz działkowca/sadownika i w nim są porady zawarte na listopad, jakie pracy powinniśmy wykonać w listopadzie i co możemy wysiać na siew ozimy, chcę się z Wami tym podzielić.




Prace ogrodowe w listopadzie:

  • po zbiorach oczyszczamy zagony. Glebę przekopujemy i zostawiamy w ostrej skibie (nie rozgrabiamy)
  • wydmuchujemy wodę z węży i je zabezpieczamy. Zabezpieczamy przebiegające na zewnątrz rury z wodą i krany.
  • chowamy węże ogrodowe, zraszacze w suche miejsce
  • czyścimy meble ogrodowe. Przykrywamy je lub chowamy na zimę, jeśli dysponujemy miejscem w szopie lub garażu.
  • czyścimy ścieżki i trawniki z opadłych liści, pozostawione na trawnikach sprzyjają rozwojowi pleśni śniegowej.
  • przed nadejściem mrozów wyjmujemy z wody elektryczne pompy i filtry.
  • obficie podlewamy krzewy i drzewa, szczególnie rośliny zimozielone, te rośliny zimą są również aktywne.
  • po pierwszych przymrozkach wykopujemy dalie, pacioreczniki, mieczyki i lilie.

Listopad to czas siewów ozimych warzyw. 

Podwójna ilość nasion wysiewamy tuż przed pierwszymi przymrozkami, na zagony z glebą lekka, nie zaskorupiająca się. Ziemia 3-4 tygodnie wcześniej powinna zostać wzbogacona nawozami mineralnymi potasowo-fosforowymi i przekopana.

Na siew ozimy nadają się warzywa: marchew, pietruszka, por, szpinak, rabarbar oraz oper. Możemy siać marchew w odmianach Amsterdamska, Pierwszy Zbiór, karotka, Lenka, Nantejska, Zina oraz pietruszkę Berlińska, Vistula. Marchew i pietruszkę sadzimy na zagonach po ogórkach lub warzywach cebulowych, kapustnych. Możemy też sadzić czosnek ozimy. Po przemarznięciu gleby, grządki okrywamy np. słomą lub stroiszem.

Ja w tym roku przez covid mocno jestem opóźniona, najpierw słabość podczas choroby a teraz po. Mam nadzieję, że pogoda nam pozwoli jeszcze popracować w ogrodzie.

 


"Artykuł 216 Kodeksu Karnego:

Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności."


środa, 18 listopada 2020

Wydatki ograniczone.

 


Pisząc ostatnio do mnie często opowiadacie jak bardzo zmieniło się ostatnio Wasze, życie i nie chodzi tu o ograniczenia, ale o pracę, warunki finansowe, o pogorszeniu całej sytuacji rodzinnej.  Rozpadają się związki, oddalają od siebie przyjaciele. Niestety najwięcej wołania od Was jest o pomoc jak zmniejszyć wydatki by przetrwać? Ja też ograniczyłam mocno w tym roku wydatki na żywność, rozrywki, ubrania. Bardzo dokładnie analizujemy wszystkie wydatki, odkładamy każdy grosz na wszelki wypadek. Nie dość, że czasy same w sobie są ciężkie to i trzeba zadbać o finanse.  My obecnie wydajemy około 1200 zł na żywność dla 5 osób w tym 4 dorosłych (3 mężczyzn) i szesnastolatka. Najstarszy syn dostaje odżywki, które miesięcznie kosztują nas 210 zł, dzięki nim przybrał na wadze 6 kg w ciągu 8 miesięcy. Nadal waży mało, bo przy wzroście 182 cm waży 56 kg, dlatego nie rezygnujemy z wsparcia odżywek w jego diecie. Staramy się jak możemy podchodzić zdroworozsądkowo do żywienia, nie można przejść na śmieciowe jedzenie w okresie infekcji jesiennych i wirusów. Mam trochę zapasów z lata, dzięki temu jest taniej. Pieczywo, wędliny, pasztety, pasty robimy w domu, to również oszczędza finanse, a jakość jedzenia jest wysoka. Nie kupujemy żadnych słodyczy po za gorzką czekoladą. Frytki są domowe z ziemniaków pieczone w piecyku, żadnego jedzenia na wynos, tylko domowe. Nie kupujemy napojów, wodę mamy z filtra z odwrócona osmozą, wystarczy dodatek cytryny i mięty. Soki raczej wyciskamy sami. Czasem kupujemy gotowe, ale to bardzo rzadko.  Staramy się kontrolować wszystkie wydatki. W tym roku nie wydajemy prawie wcale na rozrywki, ubrania te tylko które są konieczne, czyli np. ostatnio buty i kurtka zimowa dla córki oraz figi dla mnie i córki. Po za tym od początku września zero innych wydatków odzieżowych. Do fryzjera normalnie chodzę góra dwa razy w roku, do kosmetyczni na regulację brwi również dwa razy w roku, w tym byłam raz i chyba tak zostanie, po między farbuję i reguluje brwi sama, paznokcie ostatni raz u kosmetyczki robiłam w zeszłym roku przed weselem bratanicy. Od znajomej w wakacje przywiozłam dwa pudełka książek, więc ten nałóg też łatwo powstrzymać i książek nie kupujemy, po za tym nasza biblioteka ponownie dała nam dostęp do wypożyczalni online i możemy czytać bezpłatnie lub słuchać je.  Jeśli chodzi o drobne rozrywki np. alkohol to mamy własne domowej produkcji wina z własnych owoców, lubimy upiec ciasto, zrobić domową czekoladę. Zasiadamy rodzinnie przy grze planszowej i zjadamy smakołyki.  Ostatnio nie mogliśmy spacerować o lecie, niestety przechodziliśmy infekcję wirusową, właśnie tą wirusową infekcję. Teraz trzeba zadbać wyjątkowo o zdrowie, zwłaszcza o zdrowie psychiczne, to chyba najważniejsza część terapii i również zapobiegania. Mamy super znajomych, którzy wspierają nas jako mogą, w chwili, gdy nie czuliśmy smaku, zapachu, byliśmy słabi jak małe kociaki, oni siadali z gitarą i transmitowali nam śpiewanki, byśmy nie zostali sami. Dbajcie o siebie i bliskich, pielęgnujcie dobre relacje, pieniądze to nie wszystko. Trzeba pilnować finansów gdy robi się problem, ale nie za cenę relacji z bliskimi nam osobami.


poniedziałek, 16 listopada 2020

Nie marnujemy żywności! Pieczywo

 


Modne to i rozsądne? Jak dla mnie tak! Nie markujemy jedzenia, cierpię, gdy niestety muszę coś wyrzucić, zdarza się to naprawdę rzadko. Podobno Polacy najwięcej wyrzucają pieczywa.  Możliwe, nie jestem w stanie tego dokładnie zweryfikować, tak pokazują dane statystyczne zamieszczane w Internecie. Dlaczego tak dużo wyrzucamy pieczywa? Może dlatego, że po kilku dniach nie nadaje się do zjedzenia, kupujemy za dużo, nie wiemy co z nim zrobić? U nas też czasem w chlebaku zostanie przylepka/piętka nie wiem, jak to nazywacie. Bardzo rzadko więcej. Jeśli nie mogę pieczywa zamrozić, a wiem, że nie zjemy go robię grzanki, kroję w drobną kostkę rozkładam na papierze w piecyku i susze około 30 minut w 170 stopniach, czasem posypuję suszonym czosnkiem, papryka, lub ziołami prowansalskimi. Po wysuszeniu wykładam do słoika i przechowuję tak jakiś czas, dobrze mieć grzanki do zupy/sałatki pod ręką. Kawałeczki pieczywa równie susze tak na parapecie lub w pudełku na lodówce, a następnie mielę na bułkę tartą, nie używam tylko pieczywa orkiszowego/pszennego, używam każde, nie jest tak dobrze, że w bułce tartej sklepowej nie ma ani odrobiny żytniego pieczywa. Taka „bułka” nadaje się świetnie do panierowania, zagęszczania pasztetów, kotletów.  Czasem z pieczywa robię tosty – maczam kromki w mleku, a następnie w jajku i obsmażam na złoto, podaję z miodem lub np. smażonym boczkiem. Świetny sposób na niemiękki już chleb. Ogólnie każdy naddatek pieczywa staram się zamrozić, gdy pieczywo jest jeszcze smaczne i będzie takie po rozmrożeniu.  Dzięki temu też mam zawsze jakiś awaryjny zapas w zamrażarce. Wiem, że z czerstwego pieczywa niektóre osoby robią posypkę do zapiekanek, ścierają je lub kruszą i posypują danie. Moje dzieci takie mniej świeże pieczywo wykorzystują do tostów – kroją cienkie kromki, kładą ser żółty, wędlinę i zapiekają dwie kromki, potem keczup i jest super posiłek.



 Jak widać nie trzeba wyrzucać pieczywa, na pewno warto je przechowywać nie w foli, ale w bawełnianych woreczkach lub ściereczkach, dzięki temu nie pleśnieje, co najwyżej robi się czerstwe. Podchodźcie do żywności z uważnością, to są Wasze wydane i ciężko zarobione pieniądze, nie warto od tak je wyrzucać.


czwartek, 12 listopada 2020

Czas się uśmiechnąć!

 


Mam dla Was milion przepisów, przemyśleń, ale jakoś klapnęłam ostatnio. Chyba ta pogoda za oknem depresyjna oraz zamknięcie w domu wpływają na mnie źle. Muszę się zabrać za coś z mojego hobby, bo za chwilę to mi będzie potrzebna pomoc psychologa. Dzieci siedzą w domu przed komputerami zamknięte w pokojach, ogródka nie udało mi się przygotować całego na zimę. Za to udało mi się zrobić testy alergologiczne, niestety teraz odebrać wyniki nie jest tak prosto. Pani poinformowała mnie, że wyślą poleconym.  Byłam jeden dzień w szpitalu, ba nawet nie dzień, tylko kilka godzin, by móc zrobić test kosztujący 1200 zł na fundusz. Ciekawie u nas wygląda teraz oddział alergologiczny, jest to jeden gabinet na terenie poradni przyszpitalnych. Kilka osób sobie siedzi pod gabinetem przez kilka godzin, przychodzi się ze skierowaniem do szpitala, dostaje wypis ze szpitala, a spędza tam 2-4 godziny. Ja nie narzekam, tylko słabo jest teraz jeść kanapkę na korytarzu w poradni, przyszłam na czczo i po kilku godzinach człowiek jest już głodny, zwłaszcza, że wizytę miałam na 9 rano, a nie na 7. Najważniejsze, że udało się zrobić badania. Ogólnie rzeczywistość teraz jest tak bardzo inna, tak nowa, że uczymy się wszystkiego od początku. Przyznam, że stęskniłam się za Wami! Chyba, za bardzo dałam się ostatnio ponieść temu przygnębieniu, statystykom, złym wiadomościom. Dziś powstała myśl, że czas odciąć się od FB, wiadomości z netu, czas zając się optymistycznymi sprawami. Nie wiem co musi się teraz dziać w głowie moich rodziców i teściowej, wiadomości, które ich otaczają muszą bardzo źle na nich wpływać, często pewnie w samotności ogarnia ich strach. Mojego męża ciotka od marca nie wychodzi z domu, córka robi jej zakupy, zostawia w przedpokoju i wychodzi. Rozmawiają przez telefon tylko. Ile jest takich osób?  Straszne czasy….

Ale koniec smęcenia, muszę przestać widzieć pustą połowę szklanki, tylko ta pełną.