niedziela, 24 maja 2020

Domowa chałka drożdżowa




Chałka drożdżowa na zawsze będzie mi się kojarzyła z moimi pierwszymi wypiekami jako żona, gospodyni, pani domu. Na niej właśnie trenowałam moje początki przygody z ciastem drożdżowym, minęło już tak wiele lat od tego czasu jak zaczynałam, małżeństwem jesteśmy 29 lat, znamy się 31 lat, mamy dwoje pełnoletnich dzieci, kolejne pełnoletnie będzie za 2 lata. Jak wiele wspomnień za nami tych dobrych i tych złych, na szczęście pamięć ludzka wypiera te trudne. Maż jest przy mnie bez względu na to co się dzieje, wspiera mnie, pociesza, jest moim najlepszym przyjacielem. Tak wiele mamy trudów za sobą, ostatni czas nam nie szczędził problemów, tak bardzo mieliśmy zaprzątnięte głowy naszym synem, potem drugim, że nie skupialiśmy się na wirusie, na kwarantannie. Walczyliśmy o naszą rodzinę, o chłopaków, o wspieranie siebie nawzajem. Ja niestety mam odruch obronny niekorzystny dla naszej wagi – jak to w serialu Czterdziestolatek mówi „Kobieta Pracująca” – w okresie kłopotów rodzinnych kobiety powinny wypiekać, zapach domowych ciast rozchodzący się po domu koi nerwy, uspokaja emocje. Więc ja wypiekam, piekę jak szalona, do ciasta mężowi dostawiam kieliszek domowej nalewki lub wina i siadamy przy kawie/kakao i czujemy, jak spływa z nas napięcie. No co ja poradzę, że u mnie od lat tak uruchamia się mechanizm obronny na stres, piekę ciasta, chleby, pasztety, bułki….



Moja chałka jest nieposmarowana jajkiem i nie posypana makiem/sezamem,
 jak widać tak też może być :) Moja wersja jest na jasnej mące orkiszowej.

Chałka drożdżowa


  • ½ kg mąki pszennej lub orkiszowej
  • 50 g świeżych drożdży (zakupiłam przez internet kg i zamroziłam)
  • łyżeczka smalcu
  • 2 łyżki masła/margaryny
  • łyżka kwaśnej śmietany lub jogurtu
  • 2 łyżki cukru
  • szklanka letniej wody
  • 2 jajka
  • odrobina soli
  • mak/sezam opcjonalnie do posypania chałki



Robimy zaczyn z pokruszonych drożdży, łyżeczki cukru, łyżeczki mąki i połowy szklani wody. Odstawiamy do wyrośniecie (musi powstać tak jakby piana gruba na powierzchni). Mieszamy mąkę, cukier, sól, śmietanę/jogurt, jajka z wyrośniętymi drożdżami. Dobrze wyrabiamy ciasto dolewając wodę (ciasto powinno być dość luźne), następnie topimy smalec z masłem i odkładamy do ciasta i dokładnie wyrabiamy już wszystkie składniki. Odkładamy w misce wysypanej mąka do wyrośnięcia na około 30 minut (czas zależy od temperatury otoczenia). Następnie zagniatamy ponownie ciasto, dzielimy na trzy równe części, robimy wałki grubości około 2 cm i zaplatamy z nich warkocz. Uformowana chałkę wkładam do brytfanki (niekoniecznie, wystarczy ułożyć na blaszce z piecyka wyłożonej papierem do pieczenia i odstawiamy na kolejne 30 minut. Następnie posmarować roztrzepanym jajkiem i posypujemy makiem/sezamem. Wkładamy do piecyka nagrzanego do 180 stopni i pieczemy 35-40 minut. Wyjmujemy zaraz po upieczeniu i studzimy najlepiej na kratce (wystarczy kratka z piecyka). Smacznego!

sobota, 23 maja 2020

Takie sobie obserwacje moje..



Obecna sytuacja prowokuje u mnie wiele przemyśleń, różne refleksje przychodzą mi do głowy, różne spostrzeżenia otaczającego mnie świata. Tak sobie myślę, że dla wielu związków, rodzin, par jest to czas poważnej próby, nie tylko zacieśniania relacji, ale również często mocna konfrontacja z rzeczywistością. Nie wiem, czy wszyscy wyjdą cało z tej kwarantanny i nie chodzi mi o stan zdrowia, ale o emocje, o związki, relacje. Od wielu rodziców słyszę, że nie dają rady z nauczaniem domowym, że nagle dostrzegają coś czego nie widzieli, gdy ich dzieci chodziły do szkoły, nie zawsze wiedzą co z tym zrobić – idiotyczna podstawa programowa, zdolności dzieci, natłok pomocy im itd.  Niektórzy zasypują nas pytaniami jak my to daliśmy ogarnąć przez 5 lat nauki w systemie edukacji domowej (zaczynaliśmy z córką w klasie drugiej szkoły podstawowej i synem w klasie 5). Pewnie nam było łatwiej, bo decyzję o takiej formie nauki naszych dzieci podjęliśmy świadomie, wiedząc choć odrobinkę w co się pakujemy, obecnie rodzice zostali bez pytania, bez przygotowania i bez narzędzi wrzuceni z dnia na dzień w obecny system nauki online. My mieliśmy czas na poznanie, na wdrożenie, a do tego chcieliśmy tej formy. Rodzice poznają swoje dzieci od strony, która była po za ich pojęciem, bo dzieci przebywały w szkole i tam miały zdobywać wiedzę.  Nasze dzieci w tej zaistniałej sytuacji ogólnie wiedziały, jak wygląda samodzielna nauka, nowością dla nich było wdrożenie się do lekcji online.  Dla wielu dzieci i młodzieży, a tym bardziej dla pedagogów była to całkowicie nowa sytuacja, podobnie jak i dla rodziców.  Ten czas to naprawdę na nowo poznawanie własnych dzieci, czasem pozytywnie jesteśmy zaskoczeni, a czasem w szoku.
Co do rodzin to inny temat, wiele par całkiem nieźle funkcjonowało na co dzień w sytuacji, gdy czasem widując się 2-3 godziny dziennie, a często nawet tyle nie, bo jeszcze dochodziły wypady do znajomych, wyjścia na miasto, wożenie dzieci na zajęcia dodatkowe, lub samemu biorąc udział w kursach doszkalających. Nagle wszystko stanęło i pary zaczęły spędzać ze sobą więcej czasu, niektórzy pogłębili swoje uczucie, bo nareszcie mogli sobie nawzajem więcej czasu poświęcić, a niektórzy niestety zaczęli dostrzegać więcej wad, problemów.

Inni nagle odkryli, że w sumie to nie łączy ich zbyt poważne uczucie, że tak naprawdę to są rozczarowani, że ich druga połówka to porażka, a nie wsparcie.
Niektórzy mając cały czas poczucie, że uwili sobie wspaniałe „gniazdko” przebywając w nim więcej czasu zaczęli dostrzegać braki, mankamenty, problemy, niewygody.  A to prowadzi do frustracji.

Psychologowie wypowiadają się, że po tej pandemii nastąpi nowa epidemia, niestety nie tak natychmiast, zaraz, ale odrobinkę po uwolnienie będzie to epidemia depresji, załamań nerwowych, stanów lękowych i niestety samobójstw, podobno już jest notowany wzrost. Często rozprażenie i agresja potrafią przerodzić się w depresję i apatię.
Wszyscy musieliśmy sobie stworzyć codzienność na nowo, stanęliśmy twarzą w twarz z czymś czego za wszelką cenę unikaliśmy – z nuda, bezczynnością, ciszą albo odwrotnie z wrzeszczącymi dziećmi, które szaleję, bo utknęły w domu. Starliśmy się z życiem jakie sobie wybraliśmy, postawiono nas przed niesamowitym życiowym testem.

Czy nadejdzie fala rozstań, rozwodów tak jak w Chinach po kwarantannie? Na pewno dostajemy od życia lekcję pokory… mamy szansę na zrozumienie na czym polega człowieczeństwo. Niestety wiele jeszcze przed nami, choć by ogólne pogorszenie się sytuacji ekonomicznej.  Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z tego „z tarczą, a nie na tarczy”
To były takie moje myśli nieuczesane.

P.S mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, trzymajcie się zdrowo i w dobrych nastrojach, kochacie swoich bliskich i wybaczajcie im niedoskonałości, bo nikt z nas nie jest bez wad.  Życzę Wam z całego serca spokoju i pełnego nadziei jutra!!


środa, 20 maja 2020

Jadłospis z XX wieku na trzydniowy wypad pod namiot




W temacie dań na wycieczki, urlop znalazłam w jednej z moich książek (poradniki prowadzenia domu, książki kucharskie, im starsze tym wspanialsze, drukuję czasem wydania dostępne tylko cyfrowo z XI wieku), które zbieram z pasja jadłospis na pobyt pod namiotem. Jadłospis został stworzony w 1984 roku, zatem nie było zbyt wymyślnych naczyń, maszynek do zabrania pod namiot.  




Oto pomysł na menu trzydniowe pod namiotem z XX wieku

Dzień I

Śniadanie
Kawa z mlekiem, twaróg ze szczypiorkiem, pieczywo, masło, rzodkiewki
Obiad
Chłodnik z koncentratu barszczu czerwonego, szynka mielona posiekana z jajkami, pieczywo lub ziemniaki, surówka z pomidorów, owoce zbierane w lesie.
Kolacja
Sałatka z jajek, pomidor lub ogórek, pieczywo mieszane, herbata

Dzień II

Śniadanie
Herbata, jajka sadzone na boczku, pieczywo, surówka z dymki, dżem
Obiad
Zupa pomidorowa z koncentratu na maśle z ryżem błyskawicznym, ryba z puszki, surówka z ogórka i kapusty, pieczywo, kisiel owocowy
Kolacja
Zsiadłe mleko/kefir, kasza gryczana ze skwarkami, pomidory

Dzień III

Śniadanie
Kasza manna na mleku lub ryż pozostały z dnia poprzedniego, pieczywo, masło, wędlina, pomidory z cebula, herbata
Obiad
Zupa grzybowa z koncentratu z makaronem, ziemniaki pieczone z ogniska, zielona sałata z kefirem, jajko, owoce lub kompot
Kolacja
Ryba smażona (najlepiej z własnego połowu), pieczywo, masło, ogórki kiszone, sok


Na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwny, ale w sumie są warzywa, białko, węglowodany, dania nie są skomplikowane, obecnie są zupy w kartonach dostępne, więc można to nazwać koncentratem.  Pamiętam jak byłam dzieckiem i pojechaliśmy z rodzicami pociągiem pod namiot, spaliśmy w trójkę w namiocie dwuosobowym, na obiad była zupa jagodowa z owoców zebranych w lesie, na kolację ryby złowione przez tatę. Mleko najpierw było na śniadanie, a potem siadło się i było do ziemniaków na obiad. Nie korzystaliśmy z barów, mama gotowała na maszynce benzynowej, używając niewielkich garnków, bo nosiliśmy je w trójkę na plecach. Do dziś pamiętam te wakacje, były na polu namiotowym z latrynami, w okolicach miejscowości Zimna Woda. Nie kosztowały zbyt wiele, a wspomnienia zostały na całe życie.

czwartek, 14 maja 2020

Wekowanie mięsa




Postanowiłam, że wstawię przepisy na potrawy mięsne w słoikach, obecnie różnie to bywa z wyjazdami, myślę, że lepiej posiadać coś na wynos, z domu i podgrzać w podróży lub na miejscu. Od lat opieram się na książce „Poradnik gospodyni” wydanie III z 1979 roku.




Schab w wekach (tak nazywano wtedy słoiki)
Schab odciąć od kości, pokrajać w poprzek płaty. Kawałki obsmażyć na rozgrzanej patelni, lekko osolić, oprószyć kminkiem. Do pozostałego na patelni tłuszczu dodać wody, zagotować i sosem tym zalać ułożone w wekach kawałki obsmażonego schabu. Słoje zamknąć i gotować powoli 2 godziny opakowanie litrowe, a 1,5 opakowanie mniejsze.

Boczek w wekach  
Boczek świeży lub solony pokrajać w kawałki, dopasować wielkość do rozmiarów słojów. Boczek obgotować 5 minut, następnie ułożyć w słojach, zalać gorącą lekko osoloną wodą i gotować jak schab.

Gulasz wieprzowy w wekach
Mięso wieprzowe z łopatki pokrajać w kostkę, obsmażyć na rozgrzanym tłuszczu i ułożyć w słojach. Podsmażyć cebulę pokrojoną w pół krążki, podlać wodą, dodać nieco papryki, soli do smaku. Sosem tym zalać mięso w wekach. Słoje zamknąć i gotować jak schab. Przed użyciem gulasz podprawić mąką lub śmietaną z mąką.

Galaretka z nóżek w wekach
Nóżki wieprzowe z dodatkiem golonki ugotować, obrać od kości. Mięso drobno pokroić, przyprawić do smaku solą, pieprzem i czosnkiem, ułożyć w wekach, zalać rosołem z gotowania mięsa. Słoje zamknąć i gotować 1 godzinę i 50 minut – opakowani litrowe, mniejsze 1 godzinę i 20 minut.

Uwaga: wszystkie słoje z konserwowanym mięsem należy sprawdzić po wystudzeniu czy są szczelnie zamknięte. Przechowywać w ziemnej piwnicy, osłonięte ciemnym papierem. Kontrolować co kilka dni zamknięcie słojów. Konserwy mięsne można przechowywać około 3 miesiące.


Kurczak pieczony
Kurczaka po oczyszczeniu, odcięciu skrzydełek i szyi uformować tak, aby nie odstawały nóżki, ułożyć w brytfannie grzbietem do dołu. Wstawić do gorącego piekarnika. Drób chudy przed włożeniem do pieca, skropić tłuszczem. Piec tak długo, aby mięso było na wpół miękkie. Tuszkę ptaka wyjąć przekroić wzdłuż kręgosłupa na połowę, odciąć grubą kość kręgosłupa, mostek oraz do mostkowe części żeber. Pokrajać w poprzek każdą połowę na porcje i gorące ułożyć w słojach. Tłuszcz z brytfanny skropić wodą, zagotować i sosem tym zalać mięso. Słoiki zamknąć i gotować jak inne mięsne konserwy.

Kura w rosole
Dobrze oczyszczoną kurę pokroić na porcje lub ugotować do półmiękkości całą z dodatkiem włoszczyzny i przypraw, a następnie pokroić. Przy krojeniu oddzielić kości, ułożyć mięso w wekach, zalać rosołem. Do gotowania dodaje się niewiele wody, aby rosół był bardziej esencjonalny. Napełnione mięsem i zalane odcedzonym z włoszczyzny rosołem weki zamknąć i gotować jw.

Pasztet z drobiu
1 kura, 25 dkg wątroby drobiowej, 25 dkg słoniny lub podgardla, 10 dkg bułki, 2 jajka, sól, pieprz , gałka muszkatołowa. Kurę pokrajać w małe kawałki udusić ze słoniną. Miękkie mięso wyjąć, w pozostałym sosie sparzyć wątrobę. Po zestawieniu z ognia do sosu włożyć kawałki bułki, aby namiękła. Wystudzone mięso obrać od kości i razem z wątrobą i bułką przepuścić przez maszynkę trzykrotnie. Do masy dodać jajka, przyprawy do smaku, dokładnie wyrobić a następnie rozłożyć pasztet do słoików. Przy rozkładaniu należy zwrócić uwagę, aby między pasztetem nie zostawały wonne przestrzenie w słojach. Gotować jak inne konserwy mięsne.

Ja osobiście często wekuję mięso w sosie, zupy, zwłaszcza gdy mi zostaną z obiadu i nie chce lub nie mogę zamrozić dań, wtedy np. zupę wlewam do słoja wrzącą, zakręcam pozostawiam do wystygnięcia, a następnie przechowuję w lodówce, gdy jadę z potrawami na urlop, to stosuję wekowanie, nie poprzestaję na wlaniu wrzącej potrawy do słoika i zakręceniu jej. Polecam wekowanie dań w sytuacji jak mamy mało czasu, a chcemy rodzinę żywić tanio i zdrowo, można wtedy zawsze przygotowywać więcej zupy, gulaszu i wykorzystać konserwowanie w słojach lub zamrażać. Ja czasem robię np. dwie zapiekanki od razu w naczyniach osobno, jedną zjadamy, a druga przykrywam i zamrażam. Są dostępne w sklepach naczynia, z pokrywkami które można używać do mrożenia i pieczenia. Zawsze robię więcej pierogów, po zrobieniu bez gotowania, rozkładam na papierze do pieczenia posypanego mąką i układam w zamrażarce (mam taką wąską szufladę, gdy są już całkowicie zamrożone wykładam do pojemnika lub torebki i mam pod ręka gotowe pierogi, wystarczy zamrożone wrzucić na wrzątek i jest domowy obiad. Ja nawet buraki gotuję w większej ilości, siekam w kostkę lub ścieram na grubej tarce, używam do przygotowania barszczu te w kostkę krojone, a na jarzynkę te ścierane, czasem jak nie mam pod ręką do barszczu tych w kostkę to używam tartych i robię zupę krem z buraków. Jak nie mam pomysłu na mięso z rosołu to je odkładam do pojemnika w zamrażarce, mogę później wykorzystać na farsz lub pasztet, albo do zapiekanki.  Jeśli tylko chcemy rodzinę i siebie żywić domowymi daniami, można to rozwiązać i nie musimy się martwić, że nie ma nas w domu wiele godzin i nie będzie czasu na przyrządzenie obiadu. Mnie często zdarza się mrozić kotlety mielone, potem albo je podgrzewam w piecyku, albo robię w sosie jako pulpety. Zawsze mam w zamrażarce na awarię ugotowana kapustę z grochem, bigos lub fasolkę po bretońsku, tak na wszelki wypadek. Ja mam dodatkową zamrażarkę w spiżarni, ale ostatnio co raz częściej widzę zamrażarki na balkonach w blokach, znajomi obłożyli styropianem i obudowali drewnem by zabezpieczyć prze słońcem. W mojej zamrażarce znajdzie się zawsze bochenek chleba, jakieś paszteciki, ciasto, tak by być gotowym na różne ewentualności.


Jeśli nie mamy możliwości przechowywać konserw mięsnych w dobrze chłodzonym miejscu musimy podjąć się trzydniowej pasteryzacji przy opakowaniach 1 l – 2 godziny pierwszego dnia, 1 godzinę dnia drugiego, 30 minut dnia trzeciego. Za każdym razem pozostawiamy do ostygnięcia całkowitego. Tak pasteryzowaną żywność woziliśmy ze sobą w naszej podróży po Europie. Owszem mieliśmy lodówkę turystyczną/samochodową, ale w niej mieliśmy wędliny, ser oraz masło.

Znajomi mający 6 dzieci, zawsze podróżują z własnym prowiantem, pasteryzują raz i twierdzą, że przez 4-5 dni spokojnie po za lodówką nic się nie dzieje, trzymają w styropianowym pojemniku, jak chcą dłużej to nie dodają do niczego cebuli i lekko mocniej solą zalewy/sosy, potem rozcieńczają.

poniedziałek, 11 maja 2020

Jadłospis w okresie gdy zostaliśmy w domu...




Jadłospis w okresie „zostań w domu” my jak zawsze uwielbiamy sobie dogadzać daniami, które lubimy, zwłaszcza teraz gdy mamy więcej czasu na przygotowanie ich. Po za daniami obiadowymi robimy ciasta, ciasteczka, chałki, sezamki, sałatki, różne rodzaje śledzi itd.
Podam przykładowy nasz jadłospis, który przyczynia się do zwiększenia naszej wagi i zmusza nas to większej ilości ćwiczeń.



Poniedziałek

I śniadanie
Owsianka z rodzynkami i cynamonem na wodzie
II śniadanie
Kanapka z pastą fasolową i ogórkiem kiszonym
Obiad
Zupa marchewkowa z ziemniakami
Kotlety rybne ze śledzia, ziemniaki puree, surówka z kiszonej kapusty z marchewką
Kolacja
Śledzie w pomidorach na ostro, pieczywo

Wtorek

I śniadanie
Chałka z masłem i miodem – dzieci piły kakao, my kawę czarną
II śniadanie
Reszta śledzi, pasztet z kurczaka, pieczywo, ogórki kiszone
Obiad
Marchewkowa z ziemniakami
Mieszanka chińska z kurczakiem i ryżem
Deser
Ciasto drożdżowe z rabarbarem
Kolacji nie daliśmy rady zjeść już

Środa

I śniadanie
Jajecznica na maśle, pieczywo
II śniadanie
Reszta ciasta drożdżowego z rabarbarem, kawa czarna/kakao
Obiad
Barszcz czerwony zabielany z ziemniakami
Placki ziemniaczane z kiszoną kapusta, sos czosnkowy
Kolacja
Sałatka warzywna, pieczywo

Czwartek

I śniadanie
Jajka na miękko, pieczywo
II śniadanie
Kanapki z wiejskim białym serem z czarnuszką, pomidor
Obiad
Barszcz czerwony zabielany z ziemniakami
Deser
Kawa, ciastka „Na dobry humor” św. Hildegardy
Schab w sosie musztardowym, kasza jaglana, surówka z marchewki na ostro
Kolacja
Śledzie w jogurcie, resztka sałatki warzywnej, pieczywo

Piątek

I śniadanie
Kanapki z wiejskim serem białym z suszonymi pomidorami
II śniadanie
Ciasto czekoladowe, kawa/kakao
Obiad
Zupa szczawiowa z jajkiem
Potrawka z soczewicy na indyjską nutę, ryż
Kolacja
Pierożki z resztkami z lodówki (rozmrożone i podgrzane)

Sobota

I śniadanie
Jajecznica na boczku domowym wędzonym, pieczywo
II śniadanie
Reszta ciasta czekoladowego, kawa czarna
Obiad
Zupa szczawiowa z jajkiem
Kurczak pieczony, ziemniaki, gotowana marchewka
Kolacja
Pierożki drożdżowe pieczone

Niedziela

I śniadanie
Gofry z miodem/cukrem pudrem
II śniadanie
Kanapki z pasztetem drobiowym, wędliną domowa, ćwikła, ogórki kiszone
Obiad
Rosół
Ryba smażona, ziemniaki, buraki duszone
Deser
Ciasto Izaura
Kolacja
Sałatka grecka z pieczywem

Jak widać sporo węglowodanów niestety, staramy się dokładać warzywa, ale różnie nam to wychodzi. Ja po powrocie ze szpitala z najstarszym synem miałam niedowagę, udało mi się to przez 2 miesiące nadrobić i kg dodać na plus niestety. Staramy się dużo ruszać, obecnie prace w ogrodzie są dość intensywne i ruchu choć by z tego powodu nam nie brak, do tego ćwiczymy co drugi dzień z trenerami online. Robimy rowerowe wycieczki, na szczęście ostatnio pogoda nam sprzyja. Nie wygniatamy kanapy, owszem dogadzamy sobie kulinarnie, ale…. Oczywiście cały czas jak to od lat jadamy własny domowy chleb, mieliśmy ostatnio mały problem z dostępnością mąki, zabrakło żytniej mąki w sklepach, musieliśmy zamawiać z młyna woreczek 10 kg mąki, obecnie nie dostępna była w polskich młynach mąka orkiszowa, znaleźliśmy tylko węgierska, no cóż trudno, też byliśmy zmuszeni zamówić przesyłkę. Nadrabiamy z mężem zaległości czytelnicze, ogród w tym roku jest tak wypielęgnowany, że chyba od lat tak pięknie nie wyglądał, moja uprawa ziół się rozrasta, co nas bardzo cieszy i zachęca do jej powiększania, bo podoba nam się możliwość korzystania na stałe ze świeżych ziół nie suszonych. Gorąco polecam!!

środa, 6 maja 2020

Pieczone drożdżowe pierożki z resztkowym farszem




Kolejny pomysł na wykorzystanie resztek z lodówki i nie tylko, tym razem to pieczone drożdżowe pierożki. Można do nadzienia użyć własnej dowolnej kompozycji podduszonych pieczarek, resztek mięs, wędlin, włoszczyzny gotowanej, ryby, żółty ser, biały ser (może być na słono, ale i na słodko), resztki bigosu, gotowanej kapusty itd. Wystarczy zastanowić się które produkty mogą do siebie pasować, możemy je upiec również na słodko używając resztek owoców, dżemów, powideł.
Ja zrobiłam wersję wytrawna używając pieczarek, resztek kurczaka, konserwowej papryki, cebuli oraz gotowanej ciecierzycy, która mi pozostała po robieniu kotletów. Wyszło mi 70 sztuk sycących pierożków które można zabrać do pracy (mąż dziś zabrał do pracy)/szkoły na wycieczkę lub przygotować na przyjście gości, można je również zamrozić a potem, gdy już będziemy się swobodnie odwiedzać i wpadną do nas niespodziewani goście wyjąc i podgrzać w piecyku, możemy szybko do tego dorobić sos czosnkowy lub pomidorowy i mamy świetną przekąskę a dodatkowo nie wyrzucimy resztek żywności.




Składniki na ciasto
  • 1 kg mąki pszennej (ja użyłam jasnej orkiszowej)
  • 2 łyżeczki soli (w wersji słodkiej ½ łyżeczki soli)
  • 40 g świeżych drożdży lub dwa opakowania suszonych
  • ½ szklanki oleju
  • 1 szklanka mleka lub wody (może być też roślinne)
  • 2 żółtka
  • 1 całe jajko
  • 2 łyżki jogurtu lub śmietany
  • łyżka oregano w wersji słonej

Składniki farszu u mnie
  • ½ kg pieczarek
  • 1 cebula
  • szklanka ciecierzycy
  • mały słoik papryki konserwowej
  • 200 g mięsa z kurczaka
  • łyżka przyprawy gyros
  • łyżka keczupu pikantnego
  • sól do smaku

Do tego farszu pasował by fajnie żółty ser, ale nie miałam pod ręka akurat. 

Cebulę i pieczarki drobno posiekałam, poddusiłam na oliwie, następnie dodałam ugotowany kurczak, paprykę konserwową pokrojoną w kostkę, dodałam przyprawę gyros i chwilkę poddusiłam całość, po zdjęciu z pieca wymieszałam farsz z keczupem i ciecierzycą.  Odstawiłam farsz to wystygnięcia.
Drożdże, łyżkę maki, łyżeczkę cukru oraz 4 łyżki wody/mleka wymieszałam i zostawiłam zaczyn do ruszenia, musi powstać pianka na powierzchni. Do miski wsypałam mąkę, sól, oregano, wszystko razem wymieszałam, dodałam jajka, olej, gotowy zaczyn z drożdży oraz mleko/wodę, jogurt i wszystko dokładnie wyrobiłam. Odstawiłam ciasto na 20 minut by podrosło, a następnie porcjami wałkowałam na około 3-5 mm grubości i wycinałam kubkiem placki, na środek nakładałam około łyżki farszu i zalepiałam. Odłożyłam na blachę do wyrośnięcia tak około 10-15 minut, przed pieczeniem posmarowałam rozmieszanym jajkiem i piekłam pierożki przez 25 minut w temperaturze 190 stopni. Można jeść zaraz na ciepło lub na zimno. Pierożki są dość sycące mnie wystarczy zjeść 3-4 i jestem najedzona.






niedziela, 3 maja 2020

Resztki żywności to nie śmieci, to składnik smacznego dania..




Już na pewno znacie mnie z tego, że nie marnuję żadnego jedzenia. Z racji, że robimy ostatnio większe zakupy by nie chodzić często do sklepu, muszę jeszcze bardziej być czujna w temacie niewyrzucania żywności. Działam więcej w kuchni by ocalić żywność i nic nie wyrzucić. Ostatnio robiąc porządki w lodówce trafiłam na resztki mięsa gotowanego, marchewki z rosołu, dogorywające pieczarki, ser biały z dwudniową datą ważności, powiędła ćwiartka białej kapusty, biały ser słony z przyprawami który był ponad nasze możliwości kanapkowe kupiony.
Z tych cudowności za chwilkę nadających się do kosza wytworzyłam pasztet, ciasto Izaura, pierożki pieczone z pieczarkami, kapusta duszona z pomidorami suszonymi i koperkiem suszonym (która zamroziłam), oraz farsz do ruskich pierogów którym nadziałam naleśniki. Pierożki zjedliśmy wraz z czerwonym, czystym bezmięsnym barszczem, na deser ciasto, a na kolację naleśniki z nadzieniem do ruskich pierogów. Pasztet częściowo zamroziłam, częściowo został w lodówce.
Dodatkowo żal mi się zrobiło owoców (które zakupiłam w przypływie reakcji na fajna cenę), zrobiłam sałatkę owocową oraz ciastka owsiane z bananami, miałam jeszcze pomysł na zrobienie z jabłek domowego kisielu, ale owoce zostały przez domowników zjedzone w sałatce wszystkie.
Marchewka zaczynała mieć swój dobry czas za sobą, ugotowałam zupę marchewkową. Dzień wcześniej w lodówce stała podeschnięta kasza gryczana w ilości nie nadającej się zbytnio na samodzielny posiłek, wahałam się nad farszem do pierogów i ciastem, rodzina zagłosowała na ciasto czekoladowe.




Dzięki tym zabiegom nie wyrzucę ani odrobinki z lodówki i spiżarki.
 Nienawidzę wyrzucać jedzenia, co mogę zamrażam, przetwarzam i śpię spokojnie.
Teraz staram się mocniej przykładać do ilości zakupionych przeze mnie, ale nadal czuje sprawdzam zapasy czy nie dziej się coś złego w datach, jakości przydatności. Normą stało się suszenie u nas pieczywa, bez względu na to czy to tylko orkiszowe czy też mieszane, nie widzimy różnicy jako bułka tarta w porównaniu do sklepowych produktów, domyślam się, że tam tez ląduje zwykły chleb nie tylko pieczywo pszenne.
Ostatnio często w poniedziałki mamy obiad resztkowy po weekendzie, jutro u nas będą szaszłyki, sałatka grecka, smażone szprotki, oraz grillowane warzywa, tak wszyło, że te dania po 3 dniach weekendu zostały, zatem upiekę do nich jeszcze trochę ziemniaczków i będzie taki składany obiad.
Ostatnio mam wrażenie, że jeszcze lepiej udaje mi się wykorzystać całą żywność, zupełnie nic nie wyrzucając, nie karmiąc kompostu.
Dbajcie o własne finanse i o ekologię, starajcie się robić mądrze zakupy, a jeśli tak jak mnie zostanie coś ponad, to spróbujcie to przetworzyć jak najlepiej.

Pamiętajcie, że sporo jako naród marnujemy żywności. 

Znalezione w Internecie: według PIE Polacy "rocznie marnują 247 kg żywności na osobę (wobec 173 kg przeciętnie na jednego mieszkańca UE), co daje nam 5. miejsce w Unii Europejskiej". W 2018 r. do wyrzucania żywności przyznało się 42 proc. Polaków - podał Instytut. Najczęściej wyrzucane produkty to: pieczywo (49 proc.), owoce (46 proc.), wędliny (45 proc.), warzywa (37 proc.), jogurty (27 proc.), ziemniaki (17 proc.), mleko (12 proc.).