piątek, 27 listopada 2015

Ciężkie czasy.........oszczędzanie na żywności....



W wielu domach obecnie przychodzi moment, gdy trzeba zacząć „zaciskać pasa” Jesteśmy wtedy zmuszeni do zmagania się z trudnymi warunkami życia i dla nikogo z domowników nie jest to komfortowa sytuacja. Pomóc nam w tych zmaganiach może bardziej racjonalne gospodarowanie i szczególna oszczędność. Choć według mnie oszczędnie powinniśmy żyć zawsze, bez wyjątku czy mamy dobrą sytuację finansową czy też złą, w sytuacji trudnej finansowo szczególnie przykładamy wagę do oszczędnego życia. Wiele osób umiejętność oszczędzania wyniosło z domu rodzinnego im będzie łatwiej odnaleźć się w chwili kryzysu materialnego. Problem mają osoby, które wcześniej nie musiały lub nie chciały się martwić ilością wydawanych pieniędzy i nagle stają przed problemem finansowym. To jest dla nich bardzo trudny moment odnaleźć się w tej sytuacji. Niektórzy nie są w stanie udźwignąć takiego obrotu spraw i pogrążają się w co raz większym zadłużeniu.  

Pustki w kiszeni zmuszają nas do życia z ołówkiem w ręku.  Wcześniej powinniśmy ustalić menu na tydzień, lub choć na 3 dni, ustalić listę zakupów. Układając jadłospis opieramy się na naszych zapasach i możliwościach finansowych. Musimy rozważyć gdzie warto robić zakupy, często przyzwyczajenia typu robię zakupy w sklepiku osiedlowym lub wiejskim nie są dobre, bo ceny w tych sklepach nie są korzystne na naszego portfela. Warto wybrać się na targ gdzie kupimy produkty w niższych cenach, a warzywa i owoce dużo lepszej jakości i w przystępnej cenie. U mnie np., co drugi tydzień jest targ gdzie pojawiają się bezpośredni producenci żywności – rolnicy, małe masarnie, młyn zbożowy. Ceny są naprawdę korzystne, a jakość dużo lepsza od marketowej. Kupuję wtedy kaszę, nasiona, mąki, warzywa, owoce czasem miód.






Zachęcam do oszczędnego wydawania pieniędzy na produkty żywnościowe, do robienia częstych remanentów w lodówce i spiżarni (szafkach), do zastanowienia się czy z pozostałego kawałka sera czy też kiełbasy nie można czegoś przygotować. Wiem, że dzięki planowaniu i rozsądnemu podejściu do żywienia można przyrządzić może i skromniejsze, ale równie smaczne dania. Wszystko zależy od naszej kreatywności i zaangażowania. Niestety praca w kuchni będzie wymagać od nas więcej czasu i wyobraźni. 
Za to poświęcony czas zaowocuje tańszymi, ciekawszymi i smaczniejszymi potrawami.

Jak sobie poradzić z tym wyzwaniem? Musimy zmienić sposób naszego myślenia. Wszystko kosztuje. Nasza praca i nasz czas też mają swoją cenę. 
Wszystkie gotowe/mrożone pierogi, knedle, bigosy, pizze, zupy itp. trudno zaliczyć do smacznych i zdrowych potraw, a jednocześnie dużo kosztują.  Większość osób przyzna, że nie są to potrawy smaczne, a dodatkowo są to drogie wyjścia na przygotowanie posiłku.

Tylko od Was zależy, czy jesteście skłonni przeznaczyć swój czas na gotowanie tanich, smacznych własnoręcznie przygotowanych potraw, czy wolicie wydawać pieniądze na produkty nie najlepszej jakości i nienależące do zdrowych, przesyconych chemicznymi dodatkami.

Często zapominamy o prostych, tanich i jednocześnie zdrowych rozwiązaniach. Do posiłków w wielu domach podaje się butelkowane napoje, a jest tyle prostych rozwiązań. Wystarczy na 1,5 l wody wycisnąć połowę cytryny, można dosłodzić np. miodem (my nie słodzimy), otrzymujemy zdrowy i smaczny napój. Wrzucamy do garnka dwa jabłka pokrojone w kawałki, mogą być ze skórką, zalewamy 2 l wody, dokładamy odrobinę cynamonu,  dwa goździki, zagotowujemy i dosładzamy do smaku. 

Uczmy się prostych, tanich i zdrowych rozwiązań.

Często wyrzucamy czerstwe bułki, a przecież można je zetrzeć na tarce i mamy bułkę tartą (sklepowa jest mieszanką pieczywa pszennego oraz pszenno – żytniego) i dzięki temu nic nie wyrzucamy. Zostało nam za dużo zupy, można dodać do potrawki np. zupę jarzynową. Zostało nam sosu z obiadu, na drugi dzień możemy usmażyć placki ziemniaczane i podać do nich sam sos i surówkę warzywną.
Odcinamy tłuste części mięsa przed zrobieniem np. sosu, możemy je odkładać do pudełeczka w zamrażarce i za jakiś czas ugotować na nich wywar do zupy lub stopić jako tłuszcz do smażenia mięsa lub podduszania cebuli.
Pozostałe po obiedzie ziemniaki czasem używam do zagęszczenia na drugi dzień zupy, albo do placków z gotowanych ziemniaków lub kopytek, klusek śląskich lub leniwych. A czasem gotuje mniej ziemniaków na kolejny obiad i ubijam jeszcze gorące wraz z tymi z poprzedniego dnia, można wtedy zrobić np. puree. 
Aby nad tym wszystkim zapanować konieczna jest oczywiście organizacja czasu, jeśli są to nasze początki, może warto wszystko sobie rozplanować na kartce. Czynność ta może wydawać się uciążliwa, ale bardzo szybko przekonamy się, jak jest to pomocne i jak wiele czasu pozwala zaoszczędzić. Po pewnym czasie nie będziemy potrzebowali wszystkiego zapisywać. Warto zaangażować całą rodzinę w przygotowywanie posiłku, przecież 10 letnie dziecko po powrocie ze szkoły może obrać ziemniaki lub wstawić buraki na jarzynkę, albo zrobić drobne zakupy. Nie są to czynności skomplikowane a jednak sporo oszczędzamy czasu.
Warto wieczorem zastanowić się nad jadłospisem na cały następny dzień. Możemy poddusić mięso, ugotować wywar na zupę. Ja na przykład mam zawsze w zamrażarce gotowy wywar na zupę, na wypadek gdybym nie miała danego dnia czasu, wieczorem wyjmuję go i na drugi dzień błyskawicznie mogę przygotować zupę np. pomidorową.
Jestem przekonana, że sami nie wiecie na jak wiele Was stać i jakie wspaniałe dania potraficie wyczarować we własnej kuchni, a dla wielu osób może się okazać to świetną przygodą, hobby. Spróbujcie zerwać z gotowcami ze sklepu, ani to tanie, ani zdrowe. A czas spędzony wspólnie w kuchni może być chwilą na wspólne rozmowy, rozładowanie napięcia całego dnia, albo po prostu bycie razem. 


wtorek, 24 listopada 2015

Szczęście?



Dziś przeczytałam takie zdanie

„Szczęśliwi ludzie skupiają się na tym co mają – nieszczęśliwi na tym czego im brak” 


Jak dla mnie to jest właśnie droga do szczęścia - 
Ciesz się z wszystkiego z tego, co masz....... 
Nie oczekuj, że ktoś Ci podaruje szczęśliwe życie i 
zrobi wszystko za Ciebie byś był szczęśliwy!! 
Dostrzegaj drobnostki, nie oczekuj tylko wielkich rzeczy!




poniedziałek, 23 listopada 2015

Domowa kiełbasa



Kiełbasa domowa według przepisu Kazimiery Pyszkowskiej

Obecnie nie kupujemy już zupełnie gotowych wędlin, po głębszym przeanalizowaniu ich składu zupełnie przeszedł nam apetyt na gotowe wędliny. Ostatnio czytałam artykuł o tym, jakie cuda wykryto w składzie wędlin np. w drobiowej wędlinie - wieprzowinę, w każdym rodzaju wędlin wykryto u niektórych producentów nawet śladowe ilości mięsa ludzkiego. Co prawda takie cuda były głównie w parówkach, ale jakoś zupełnie nie mam chęci na gotowy produkt, który otrzymuję w formie mielonej. Dlatego pasztety i wędliny robimy sami, mięso na mielone mielimy sami. Kupujemy je w formie półtuszy, więc widzimy, z jakiego zwierzęcia pochodzi, Nie mamy, co prawda wpływu na sposób karmienia zwierząt, ale choć w dużym procencie mamy wpływ na produkt końcowy.



Kiełbasa przed wędzeniem, świeżo po napełnianiu jelit

Składniki: 
  • 5 kg wieprzowiny (łopatka, karkówka lub szynka), 
  • ½ kg słoniny, 
  • 5 g saletry, 
  • 150 g soli, 
  • łyżka pieprzu (ilość według upodobań), 
  • 5 ząbków czosnku, 
  • cienkie jelita np. wieprzowe.

Mięso zmieliłam przez sitko z dużymi otworami (zakupiłam do maszynki oczko o bardzo dużych oczkach) w przepisie zaleca się drobne posiekanie, ale jakoś nie paliłam się do siekania 5,5 kg mięsa.  Mieszamy z solą, saletrą i przyprawami. Odstawiamy w chłodne miejsce przynajmniej na noc. Ja odstawiłam na dobę. Następnie wlewamy szklankę zimnej, przegotowanej wody i utarty czosnek dokładamy, całość dokładnie mieszamy. Masą napełniamy jelita i osuszamy kiełbasę przez jedną dobę. Potem wędzimy i oparzamy/ zaparzamy (w sumie nie wiem jakiej formy użyć)  lub traktujemy ją jak białą kiełbasę i tylko sparzymy.  Mąż wędził kiełbasę 4 godziny w temperaturze 40-45 stopni. Następnie została zaparzona przez 40 minut w temperaturze 80 stopni. Wodę z gotowania kiełbasy wykorzystuję do ugotowania barszczu białego, grochówki, kapuśniaku lub bigosu.


Kiełbasa po wędzeniu i zaparzeniu




piątek, 20 listopada 2015

Wspominkowo - 25 lat bycia razem i 8 lat na wsi..........




Wczoraj z mężem robiliśmy podsumowanie naszego zadłużenia (akurat mieliśmy naszą małą rocznicę, 25 lat razem), jest, co raz lepiej, spłacamy nasze kredyty, pozbyliśmy się debetów na kartach, niestety kredyt za dom będzie ciągnął się jeszcze wiele lat za nami, niestety taki kredyt był nieunikniony w chwili, gdy nie posiada się żadnego własnego mieszkania, oraz wspomagającej finansowo rodziny. 




Mieszkanie, w którym mieszkaliśmy wcześniej było wynajmowane i do tego na poddaszu, (w którym mieszkaliśmy 13 lat) nie można sprzedać i zasilić budowy domu.  Decyzję o budowie domu uważamy za najlepsza, jaką mogliśmy sobie wymyślić. Mimo kłopotów finansowych nie żałujemy.  Mieszkanie na poddaszu zalano nam przez bezmyślność firmy robiącej remont dachu. Wyjechaliśmy w góry z chłopcami, najstarszy syn miał wstępną diagnozę – białaczka, uciekliśmy od problemu, by sobie wszystko poukładać, zmienić chłopcom klimat. Wróciliśmy i zastaliśmy w mieszkaniu wodę po kostki, wykonawca zostawił niezabezpieczony dach na weekend. Potem zaczęły się nasze kłopoty, walka z naprawą mieszkania (mieszkanie było w prywatnej kamienicy, właściciel pokrył tylko wymianę kasetonów i malowanie, wymiany okien już nie chciał, wykładziny dywanowe zostały wyprane, ale chyba w jakiś domowy sposób, bo kleiły się do kapci). Mieszkanie było już później zalewane systematycznie, u najstarszego syna powstawał lód na ścianie przy oknach. Najstarszy syn ma silną alergię na grzyby i pleśnie, zaczął nam bardzo chorować. Nie dość, że chłopak ma upośledzenie umysłowe, głęboki niedosłuch to na dokładkę autyzm, wiotkość kostek, skoliozę, problemy metaboliczne i dołożyła się alergia. Na szczęście poszerzona diagnostyka w kierunku białaczki wykazała dziwną anomalie krwi w jego organizmie, ale nie białaczkę. Nie minęło wiele czasu i mężowi zamyślony kierowca skasował samochód. Na szczęście po za zadrapaniami mąż wyszedł z tego bez żadnych urazów. Był to bardzo trudny dla nas rok, zaczęliśmy zastanawiać się nad rozwiązaniem. Męczył nas fakt, że nie mogliśmy nic zrobić, gdy zalewało nam mieszkanie, nie mógł maż sam naprawić szkody na dachu, bo administrator musiał wyrazić zgodę na wejście na dach i dać klucz do włazu, na to się nie godził, a nas zalewało.  Zaczęliśmy badać ceny mieszkań dla naszej rodziny, najstarszy syn musi mieć osobny pokój, maż pracuje również w domu i potrzebuje miejsca do pracy. Młodsze dzieci to chłopiec i dziewczynka. Najstarszy syn na zawsze zostanie dzieckiem, więc fajnie, gdy by miał podwórko i nikt go nie wytykał palcem, gdy buja się na huśtawce lub zjeżdża na zjeżdżalni, a do tego miał swobodę, bo zdążały mu się ucieczki.  Wyszło nam, że podobnie finansowo wyjdzie wybudować dom dalej za miastem, niż kupić duże mieszkanie. No i stało się, wybudowaliśmy dom w szczerym polu, nie było sąsiadów, drogi, tylko wszędzie błoto, cisza i pustka. Na początku nie mieliśmy wody bieżącej, własnego zasilania prądu, ale mieliśmy dom. Musieliśmy w nim zamieszkać, bo nie było nas stać na płacenie czynszu w mieszkaniu, w którym mieszkaliśmy i dodatkowo ogrzewać domu, oraz spłacać kredytu za budowę. Mimo tego byliśmy niesamowicie szczęśliwi, brnąc w błocie w domu pośród niczego. Pierwsi sąsiedzi pojawili się 2 lata później. Sąsiada mieszkającego na stała przez płot mamy od roku. I tak nam minęło w październiku 8 lat od ucieczki z miasta. Co dnia wszystko się zmienia, zmienia się sytuacja finansowa, zawodowa, nasza ulica. Gdy zamieszkaliśmy nie mieliśmy nawet nazwy ulicy, adresem były numery działek i okręg geodezyjny. Mieliśmy trójkę jeszcze małych dzieci 3,5 i 10 lat miały.  W rocznicę zamieszkania na wsi obejrzeliśmy zdjęcia z budowy, z naszych początków, bezradności i masy błędów, jakie popełnialiśmy. Jak bardzo zmieniliśmy się przez te 8 lat, jak wzbogaciły się nasze doświadczenia. Prawie nie chorujemy, no po za moim tegorocznym epizodem bliskim z pożegnaniem się z tym światem, ale to był wypadek, a nie klasyczna choroba.  Udaje się nam radzić ze wszystkim samodzielnie, nie mamy pomocy ze strony rodziny. Jak dzieci nam chorowały nie mieliśmy je, z kim zostawić, czasem musiałam podziębione pakować do auta by załatwić coś w urzędzie.  Teraz mamy za sobą 25 lat bycia razem, ponad 24 lata małżeństwa, dorosłego syna,. Uczymy się, co dnia jak być szczęśliwym, jasno stawiamy swoje potrzeby. Ciężki był dla nas również rok, w którym zaczęliśmy naszą przygodę z ED,  firma w której mąż pracował rozpadała się, groziły nam poważne kłopoty finansowe łącznie z zajęciem domu, córka przeżyła traumatyczne chwile w szkole, psychiatra po zdiagnozowaniu jej zaproponował antydepresanty.  Najstarszy syn jak radar ściągnął nasze emocje i odreagowywał w szkole na kolegach z klasy.  Córka trzeci rok uczy się w domu, a mimo to miewa czasem stany lękowe, po tym jak zobaczy gdzieś byłą wychowawczynię lub jej się przyśni. Ma lęki związane z kobietami, które mają z nią zajęcia dodatkowe. Obecnie pan, który prowadził zajęcie rzeźby odchodzi i na jego miejsce pojawia się pani, córka oznajmiła nam, że nie będzie chodzić na zajęcia, bo nie chce tej pani, już jej się boi. Trudo jej zaufać innej kobiecie.  Obiecaliśmy jej, że na początku będziemy czekać pod salą, jak coś będzie nie tak może wyjść z zajęć.  Postanowiła, że da szansę pani. Przeraża mnie fakt, że minęło już sporo czasu, a w niej jest to tak emocjonalne jeszcze.  Oj, ale mi się zebrało na wspominki, znowu marudzę, miałam z tym skończyć. Przepraszam, ale tak rocznicowo mi się zebrało. Mamy nadzieję i wiarę w dobre jutro, życie nauczyło nas wiele, zbieramy doświadczenie do naszego bagażu życiowego.  Ten rok jest czasem podsumowań, oraz zamykania bolesnych, trudnych spraw. Ok, przestaję marudzić.  Ostatnio zauważyłam, że nasze nastawienie do jutra je definiuje. Zatem czas na pozywane i optymistyczne wizje jutra!!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Nasza dieta i przykładowy jadłospis



Ostatnio dość często dostaję zapytania na temat glutenu w diecie i o jego zły wpływ na zdrowie.  Nie jestem w stanie odpowiedzieć na wasze pytania. Nie mam wiedzy na temat ogólnie szkodliwości glutenu. Ja z synem nie jem pszenicy, żyta i orkiszu, po za tym jemy resztę zbóż. Nasza dieta, co prawda składa się głównie ze zbóż bezglutenowych, ale tylko dla tego, że mąki ryżowa, kukurydziana oraz gryczana są najbardziej uniwersalne w kuchni i dlatego opieramy swoją dietę na nich, jadamy również owies, (który w polskich normach nie jest bezglutenowy), jęczmień oraz pęczak. Syn jest od urodzenia alergikiem u niego skaza białkowa na mleko krowie zamieniła się na alergię na pszenice i żyto, ja zrezygnowałam z jedzenia pszenicy dla syna, by nie czuł się samotny w swojej diecie. Okazało się, że przyniosła ta decyzja bardzo wymierna zyski dla mojego zdrowia, jak zaczęłam badać sprawę, dlaczego okazało się, że pszenica jest najbardziej zmodyfikowanym ze zbóż i najsilniej opryskiwanym.  Biała mąka pszenna z masowej produkcji nie posiada żadnych wartości odżywczych, jest jednym z głównych alergenów, obciąża stawy, nasila inne alergie. Tyle udało mi się uzyskać informacji od mojej alergolog. Dodatkowym efektem ubocznym jest fakt, że łatwo jest mi utrzymać stałą wagę. Pszenica niestety nie wpływa korzystnie na nasz układ pokarmowy. Długo zastanawialiśmy się nad dietą dla naszej rodziny. Myśleliśmy o diecie paleo, ale niestety taka pełna, porządna dieta paleo jest kosztowna.  Kiedyś wiele lat nasza rodzina była na diecie optymalnej, ogólnie dieta super, z tym wyjątkiem, że ja potrzebuję więcej węglowodanów. Pomalutku szukając, co jest dla nas najlepsze doszliśmy do naszej indywidualnej diety i uważam, że to jest najlepsza droga do dobrego zdrowia i samopoczucia. Mąż z dwójką dzieci jedzą pszenicę, ale głównie w postaci razowej mąki (kupuję ziarno i je sama mielę). Ja z młodszym synem nie jem pszenicy i żyta. Wspólnie wszyscy ograniczyliśmy spożycie cukru, konserwantów, nie jemy gotowych wędlin, nie używamy przypraw uniwersalnych, ser biały i jogurt wytwarzam sama. Owoce w sezonie susze by mieć bez dodatków konserwujących na zimę, bo gotowe bez tych dodatków są dość drogie. Bardzo dbamy o odpowiednią ilość ruchu dla naszej rodziny.  Obecnie wiele dań zupełnie nie wymaga użycia już cukru, mamy wrażenie, że zupełnie zmienił nam się smak i powonienie. Dania typu ryż z jabłkami i rodzynkami zupełnie nie dosładzamy, polewamy tylko jogurtem.




A oto przykładowy nasz jadłospis bez mąki pszennej.
  1. Krupnik z ziemniakami, ryż z jabłkami (gotuję ryż, następnie układam w naczyniu wysmarowanym masłem i przekładam jabłkami (obrane i starte na grubej tarce) wymieszanymi z cynamonem i rodzynkami, na to ryż i sporo wiórków z masła, zapiekam całość 40 minut w 180 stopniach, na talerzach każdy polewa sobie domowym jogurtem)
  2. Krupnik z poprzedniego dnia, gulasz wieprzowy z dużą ilością cebuli (kupujemy mięso w ubojni, kg ostatnio płaciliśmy 6,80 zł), kasza gryczana, surówka z kiszonej kapusty (mamy własną kiszoną kapustę)
  3. Kapuśniak z kwaszonej kapusty z ziemniakami, zasypany lekko kaszą jęczmienną, placki ziemniaczane z resztkami wędlin z lodówki polane sosem czosnkowym
  4. Kapuśniak z poprzedniego dnia, pulpety wieprzowe (sama mielę mięso zakupione w ubojni) w sosie koperkowym, ziemniaki, buraki
  5. Grochówka z ziemniakami, naleśniki z mąki kukurydzianej z nadzieniem jak do ruskich pierogów
  6. Grochówka, domowa pizza (wypiekam dwie, jedną pszenną i drugą gryczano – ryżową) z kawałkami gotowanego a następnie podsmażonego kurczaka (można wykorzystać ćwiartki kurczaka do ugotowania zupy, a następnie obrać mięso od kości, wymieszać z przyprawami i obsmażyć na tłuszczu, jest to świetny dodatek do pizzy.
  7. Ogórkowa z ziemniakami, wątróbka z cebulą, ziemniaki, ogórek kiszony.

To jeden z naszych ostatnich przepisów. Zupy gotuję na wywarze z kości wieprzowych, dodaję skórki wieprzowe, a czasem gotuje na ćwiartce kurczaka, a mięso wykorzystuję do farszy, potrawki, pizzy, zapiekanki czy też pasty do pieczywa. Pieczywo wypiekam z mieszanki mąki razowej pszennej i żytnie oraz z mąki kukurydzianej, ryżowej oraz gryczanej, czasem dodaję mąkę ziemniaczaną. Większość pieczywa wypiekam z dodatkiem nasion siemienia lnianego, słonecznika, czasem dyni. Do kanapek jemy wędliny i pasztety własnego wyrobu, oraz pasty wykonywane w domu. Są to pasty serowe, rybne, jajeczne, mięsne, a czasem roślinne z ciecierzycy, fasoli itp. Do kanapek dodajemy ogórki kiszone, konserwowe, paprykę konserwową, pastę z papryki domową, jeszcze trafiają się listki szpinaku z ogrodu, więc też są od czasu do czasu dodatkiem do kanapek. Jako przekąskę lubimy nasiona słonecznika, ciastka owsiane bez cukru, dosładzam miodem lub moczonymi rodzynkami, które potem mielę.  Bardzo dużo jadamy jajek w różnych postaciach, jako jajecznica, omlet, lane kluski na mleku, pasta i w sałatkach. Do smażenia używam tylko smalcu wyjątkowo masła klarowanego. Naleśniki również smażę na smalcu. Oleju prawie w ogóle nie używamy. Zjadamy sporo ryb, są to głównie śledzie oraz makrela.  Dzieci polubiły śledzie pod każda prawie postacią, smażone, do sałatek, pasty, w pomidorach, jogurcie itp. 

P.S Uwielbiam książki J.Chmielewskiej w wielu opisywane są dania z okresu kryzysu, pamiętam pierogi z kasza gryczaną które smakowały jak mięsne. Ja robię pierogi z kaszą gryczaną, mielę kasze razem z resztkami gotowanego mięsa (mogą być resztki z zupy, sosu, pieczeni) dodaję do tego przesmażoną cebulkę i dużo pieprzu. wychodzi naprawdę fajny, zdrowy farsz do pierogów. :) 

Czy nasza dieta jest prawidłowa, na pewno nie dla każdego, wszystko zależy od stylu życia, od upodobań, stanu zdrowia itd. My czujemy się dobrze na takiej diecie. Nie jest ona konsultowana z dietetykiem, jedynie radziłam się z alergologiem.

czwartek, 12 listopada 2015

Prześladowanie......



W związku z ostatnimi wydarzeniami, oraz z grożeniem mnie i mojej rodzinie musiałam zmienić formę dodawania komentarzy.  Uprzedzam, że osoby, które powtórnie zaczną mnie nękać zgłoszę na policję. Posunęliście się za daleko!  Zostało dokonane włamanie na moje konto i próby szpiegowania mnie i mojego miejsca zamieszkania. Piszecie, że każdy ma prawo do wyrażania własnego zdania, a jednocześnie osoby o odmiennym widzeniu świata, niechcące zaakceptować WASZEGO sposobu widzenia rzeczywistości, chcecie zaszczuć i straszyć. To zalatuje faszyzmem.  Oczekujecie wolności słowa, akceptacji inności, a jednocześnie posuwacie się do tak niskich zagrywek!! Słownictwo, jakim mnie określono nie jestem w stanie zacytować ich na blogu, bo godziłoby również w innych czytelników lub musiała bym zablokować blog dla nieletnich, osoby akceptujące moje pisanie też nie zostały oszczędzone i wyzwane od najmarniejszych i bezmózgich istot. Kontrowersyjne posty usunęłam w związku z ich kopiowaniem, przerabianiem i publikowaniem w sieci. Wiem, że to niewiele pomoże, ale już więcej nie zaszkodzi.  

Cały wczorajszy dzień byłam atakowana na każdy dostępny wirtualnie sposób. 

Przepraszam, jeśli skasowałam coś, co ktoś chciał napisać na inny temat, ale po pewnym czasie już nie czytałam tylko kasowałam.  Jestem zaskoczona, że tyle agresji, nienawiści i zawziętości wykazały niektóre osoby. Po zablokowaniu możliwości dodawania komentarzy przez anonimów, znalazły inną drogę i nadal mnie nękały, mimo, że ja nie odpowiadałam na zaczepki, nie robiłam nic ponad to, co mogliście przeczytać na blogu. Był moment, że chciałam usunąć cały blog, ale potem pomyślałam, o osobach, które czerpią z niego i choć odrobinę im pomaga, pomyślałam, że było by to samolubne, takie chowanie głowy w piasek.  Będę nadal pisała, choć by tylko jedna, jedyna osoba miała korzyść. A  zapomniałabym, nie zbijam fortuny pisząc blog, nie pomaga mi ilość wejść, więc pisanie dla szumu nie zwiększa moich zysków. Jak już chcecie rzucać takie pomysły, to najpierw poczytajcie w sieci o dochodach z blogów.

Przepraszam jeśli odbieracie to jako użalanie się nad sobą. To nie tak, po prostu zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć cóż takiego napisałam, a może nie napisałam, że spotkałam się  taką agresywną reakcją. Nie jestem w stanie tego ogarnąć i zrozumieć. Co się dzieje ze społeczeństwem............  


Dziękuję Wszystkim, którzy mnie wspierali. To dzięki Wam pisze nadal i nie skasowałam bloga.





Przed wystawieniem komentarza proszę o zapoznanie się ze stroną „O mnie” 

piątek, 6 listopada 2015

Placki ziemniaczane z odzysku, czyli czyszczenie lodówki



Ostatnio zrobiłam placki z tego, co znalazłam w lodówce, takie spontaniczne czyszczenie lodówki. Potrawa z cyklu nie marnujemy jedzenia.




Składniki:
1 kg ziemniaków
4 jajka
8 łyżek płatków owsianych
Szczypta soli
Resztki wędliny i gotowanego mięsa
½ szklanki żółtego sera
4 cebule
4 ząbki czosnku
¼ łyżeczki chili

Ziemniaki ucieramy wraz z cebulą i czosnkiem, dokładamy wędlinę i mięso pokrojone w kostkę, jajka, sól, chili i płatki owsiane oraz ser żółty. Mieszamy wszystko i smażymy na rozgrzanym tłuszczu, ja smażę na smalcu. Podałam je z sosem czosnkowym (jogurt, czosnek, oregano), teraz jemy dużo czosnku i cebuli. Po pierwsze lubimy, a po drugie działa antybakteryjnie. Dodatki mogą być różne do tych placków, zależnie od tego, co znajdziemy w lodówce. Może być pomidor, papryka, gotowane warzywa itp.


poniedziałek, 2 listopada 2015

Ciastka ryżowe z wiórkami kokosowymi bez mąki pszennej




Szybki przepis na szybkie ciastka!! 

U nas to ostatnio hit! Ciasteczka kokosowe, bezglutenowe.

Przed urodzinami córki szukaliśmy z młodszym synem nowych propozycji bezpszennych, natrafiliśmy w domowych zasobach przepis na ciasteczka ryżowe – kokosowe. Pracy nie wiele, a efekt końcowy zwłaszcza dla fanów kokosu suuuper.





 Składniki:
  • 1 paczka kleiku ryżowego
  • 1 paczka masła (masło można zastąpić margaryną)
  • 4 łyżki wiórków kokosowych
  • ¾ szklanki cukru
  • 3 jajka



Wszystkie składniki zagniatamy na jednolita masę (masło musi być miękkie, bo zimne prosto z lodówki ciężko zagnieść), formujemy kuleczki wielkości orzecha włoskiego, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, robimy odstępy, bo kuleczki trochę rosną. Wkładamy do pieca nagrzanego do 180 stopni i pieczemy około 20-25 minut. Wystawiamy blachę z pieca i zostawiamy do ostygnięcia, następnie przekładamy ciasteczka na talerz. Smacznego!!! Fajna propozycja dla osób na diecie bezpszennej, szybka, składniki dostępne w każdym spożywczaku. Nie trzeba być mistrzem kuchni by podołać ich przygotowaniu, dadzą rade nawet dzieci. Może warto właśnie dać dzieciom je do zrobienia. Ciastka są z wierzchu chrupiące, a w środku lekko wilgotne.