niedziela, 31 lipca 2022

Domowe jedzenie i ciągły na to brak czasu?

 


Domowe jedzenie. Tak ostatnio patrzyłam na pracującą w kuchni córkę i zastanawiałam się jak z przygotowaniem domowego jedzenia radziły sobie nasze matki i babki (w tamtych czasach to kobiety głównie zajmowały się w domu, obecnie zależy wszystko od umowy między partnerami). Jestem z pokolenia które dorastało jeszcze w czasach kartek na żywność i kolejek po masło i papier toaletowy, bez gotowych dań i jedzenia na telefon, obydwoje rodziców w tamtych czasach najczęściej pracowała, bo taki był trend że tylko „niebieskie ptaki” nie pracują, pamiętam, że z mojej klasy w szkole podstawowej tylko jedna mama nie pracowała na etacie. Większość rodzin w Polsce nie posiadała własnego samochodu, komunikacja miejska jeździła jak chciała przemieszczanie się przez miasto często trwało dość długo. W domach szczytem techniki była sokowirówka i mikser.  Mimo tych wszystkich różnego rodzaju przeciwności w większości domów obiad na stole był codziennie, często dwudaniowy. Pieczono ciasta, robiono przetwory na zimę, suszona grzyby, owoce. Dostępność produktów była różna, a nadal wyprawiano uroczystości rodzinne w domach i to wcale nie na 3 osoby, ale często dość huczne imprezy. Pamiętam, że w dzień imienin moja mama, ciotki, babki i nasi znajomi zawsze byli gotowi na ewentualnych gości – ciasto, jakaś sałatka, coś mocniejszego, herbata kawa, czasem śledzik. Ale ciasto było obowiązkowe by nikt nas nie zaskoczył, dziś prawie wymarły zwyczaj. Dodajmy, że nie zawsze można było na szybko wyskoczyć do cukierni i coś kupić, najczęściej były to domowe wyroby. Pamiętaj jeszcze początki moje jako gospodyni, prześcigałyśmy się ze znajomymi i rodzina tym co lepszego same zrobimy na takie imprezy imieninowe. Nie chodziło tu o to kto coś lepszego i egzotycznego kupi, ale co będzie umiał zrobić, na takich uroczystościach kwitł handel wymienny przepisami, były to pewne i sprawdzone przepisy. U mnie w domu co niedziele był dwudaniowy obiad z deserem, gotował go tato, tak jakoś się utarło, że w tygodniu gotowała mama a w niedzielę tato. Nie było pralek automatycznych, pierwszą jaką mieliśmy była to pralka pół automatyczna, czyli nie odwirowywała prania, ale był to niemal cud techniki, ale wcześniej nie chodziliśmy brudni, było co tygodniowe wielkie pranie, wraz ze sprzątaniem, robiliśmy to całą rodziną. Obecnie mamy samochody, gotowe dania, wszystko w sklepach, różne urządzenia pomagające nam w gotowaniu, praniu, prasowaniu a czasu mamy co raz mniej. Nie stoimy w kolejkach, nie cerujemy skarpet, nie pierzemy ręcznie, a żyjemy w ciągłym biegu, nie mamy czasu gotować obiadów domowych. Dlaczego tak się dzieje, czy problemem są media które nam pożerają czas? Czy pracujemy za dużo, ale czy tak naprawdę poświęcają wszyscy na prace 12 godzin dziennie? Gdy byłam dzieckiem i młodą żoną nie wiele było w tv, Internetu w Polsce nie było, nie wszyscy mieli telefony.  A spotkania towarzyskie kwitły, wszyscy o wszystkich wiedzieli wiele, może czasem więcej niż obecnie, bo to co ludzie sprzedają na mediach społecznościowych to często wersja demo nie mająca nic wspólnego z realiami. 

Ostatnio byłam u lekarza i pyta mnie lekarka – jak oceniam poziom stresu – mówię, że wysoko, na co pani, że obecnie 80% społeczeństwa żyje w stałym stresie i niedoczasie. 

Jaka jest tego prawdziwa przyczyna? Może macie na to odpowiedź?





14 komentarzy:

  1. Tak, zgoda. Ja natomiast nienawidzę robienia jedzenia, męczy mnie to i nudzi. Dziękuję za wszystkie ułatwienia w kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chodziło o właśnie takie uczciwe podejście - nie robię bo: nie lubię, nie chce mi się, nie umiem itd. A większość osób mówi - nie mam czasu tak bez refleksyjnie jak mantrę klepiemy to nie mam czasu. :) Dziękuję za szczerość!

      Usuń
  2. Kiedyś lubiłam kombinować w kuchni. Teraz gotuje hurtowo np. pieczone kotlety kotlety 30 sztuk i mroze, mąż sobie odmraża później na bieżąco. Robię gar młodej kapusty na kilka dni lub leczo na tej samej zasadzie. Upraszczam sobie kuchenne życie jak tylko się da . Na szczęście moja druga połówka zjada wszystko bez wybrzydzania :) śniadanie to owsianka - płatki ,domowy jogurt, banan/ jabłko. Kolacja serek wiejski plus dowolne warzywa ,to co mamy w domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham gotowac! Niewymowiona przyjemnosc sprawia mi przyrzadzanie potraw, pieczenie, smazenie :) Oboje z mezem pracujemy, na stole codziennie jest domowy obiad. Ulatwiam sobie to gotujac na zapas i mrozac/wekujac. Na dni "lenia" takie rozwiazania sa jak znalazl! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem składało się na to kilka czynników. Najpierw - wszyscy uważali, że tak trzeba, czyli nie było opcji, żeby jakaś gospodyni wyłamała się z tradycji. Stawano na rzęsach, a zastawiano stół. Następnie - dużo częściej uczestniczyła w tym cała rodzina. Nie tylko matka, ale babka, jakieś ciotki, wszystkie dzieci, każdy miał swój udział. Wbrew powszechnym dzisiaj opiniom ojcowie i synowie także pomagali, wykonując prace podkuchennego - wymagające siły zamiast wiedzy lub brudne (obieranie warzyw, ucieranie maku/sera/jajek, łupanie orzechów itp.). Wreszcie, ludzie siłą rzeczy, nie dysponując ułatwieniami, byli lepiej zorganizowani. Dotyczy to kobiet i mężczyzn. Mój ojciec, szefując poważnej firmie, robił wszystkie remonty w domu sam, kładł podłogi, boazerie, wykonywał szafki. To samo w drugim domu na wsi. A urlopu miał 3 tygodnie w roku (spędzane właśnie na wsi) i pracowano także w soboty. Dzisiaj ja, robiąc połowę tego co on, traktowany jestem jak ewenement, bo "przecież można wynająć ludzi".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie byli lepiej zorganizowani, może nie pożerało im nic tak bardzo czasu jak obecnie. W tv właściwie oglądano dziennik wieczorny i jakiś film po nim.

      Usuń
  5. Kiedyś kobiety nie wiedziały, że wcale nie muszą tego robić. Teraz już wiedzą ;) aktualnie poziom stresu moim zdaniem wynika z wychowania wlasnie w takich domach i nieumiejętności odpuszczania. Czy te kobiety były szczęśliwe? Zapewne część z nich tak, śmiem twierdzić jednak, że harując od rana do nocy niejednokrotnie marzyły o tym, żeby schabowe same magicznie pojawiły się na stole. Nie było też innych możliwości spędzania czasu. Nie było gdzie wyjść, gdzie pojechać, jak pojechać, nie bylo imprez masowych na każdym kroku, nikt nie rozumiał, że kobieta może chciec spędzić popołudnie oglądając ładne sukienki. Jestem wdzięczna za to, że żyje w świecie, w którym mogę kupić ugotowane ziemniaki. Ciężko na to pracuję i nie widzę w tym nic złego, a czas zaoszczędzony mogę poświęcić córce i mężowi. Albo samej sobie :) albo na robienie przetworów. Ale jestem wdzięczna za to, że mam ten wybór :) ciekawym wyznacznikiem tych czasów myślę, i jednocześnie odpowiedzią na wiele z pytań jest stosunek do dzieci lat 80tych. Dzieci i ryby głosu nie mają, co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie, musi się wypłakać, klaps to nie bicie itd. Do tego wódka i fajki 24h/dobe. Czasy smutne, a to, że wiele osób wspomina je z sentymentem jest jeszcze smutniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "że obecnie 80% społeczeństwa żyje w stałym stresie" społeczeństwo to nie tylko kobiety, zadałam pytanie o stres, brak czasu w społeczeństwie - "aktualnie poziom stresu moim zdaniem wynika z wychowania właśnie w takich domach i nieumiejętności odpuszczania. Czy te kobiety były szczęśliwe?"

      Usuń
    2. Marta, zgadzam się, też nie pojmuje tęsknoty za czasami słusznie minionymi. Poziom stresu wówczas był tak samo wysoki, tyle, że nie wypadało o tym mówić, narzekać, przyznać się do bezsilności. Moja teściowa do dziś nie rozumie, jak można nie gotować dwóch dań na obiad lub nie piec kilku ciast na święta. Cieszę się, że mamy dziś wybór. Ja gotuję jedno danie, jeśli Panie z Ukrainy oferują pierogi lub usługę sprzątania chetnie korzystam, przy okazji daje im trochę zarobić, wszyscy zadowoleni. Wakacje zawsze planuje z rocznym wyprzedzeniem i oszczędzam, żebym mogła wypocząć, nie gotować.

      Usuń
    3. W jakich latach to niby było? Kobiety nie wiedziały, że chcą sobie kupić modne sukienki??
      Bez przesady nie mogły kupić to sobie szyły, ale każda kobieta chciała być modna i dobrze ubrana.
      Ja się wcale nie cieszę, że żyje w świecie gdzie można kupić ugotowane ziemniaki bo te ziemniaki nie mają kompletnie wartości, poza tym ludzie zatracają umiejętności,które kiedyś każdy musiał posiadać. Teraz braknie prądu i dzieci zaraz w płacz bo nie mogą obejrzeć bajki albo pograć na komórce.
      Nie twierdzę, że wszystko było lepsze ale dużo rzeczy.

      Usuń
  6. Jest 22 a dwadzieścia minut temu skończyłam gołąbki na jutro w domu byłam ok 19.30 wychodząc z domu o 7.30
    Mam własną małą działalność pracuje fizycznie -multum stresu.
    Gotuję jak wrócę czasami jest to 16.30 a czasami 20
    Gotuję bo po pierwsze to mnie odstresowuje po drugi cokolwiek zjem ,,gotowego,,na drugi dzień mam rewolucje chyba jestem n coś uczulona.Nie mogę być wtedy efektywna przy pracy.
    Więc tak gotuję pracując często po 1# -13 h 24 dni w tygodniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam znajomą która gotuje w weekend, mrozi pasteryzuje i mówi, że to jest jest sposób relaksu, włącza w kuchni ulubione seriale i gotuje, smaży i piecze. Podziwiam i szanuję Cię.

      Usuń
  7. A mi się wydaje, że wtedy nie było masy pokus. Jak sama napisałaś szczytem był mikser i sokowirówka... A teraz pracujemy żeby zarobić na kolejne przedmioty, bo wydaje nam się, że ułatwią nam życie. Z przydasi kuchennych, tak naprawdę, z ręką na sercu, korzystam z miksera, sokownika i suszarki do warzyw/grzybów. Wyciskarka do soków leży, termomix używany prawie nigdy, na dobrą sprawę maszynka elektryczna do mięsa z tarką do warzyw też z rzadka (często na myśl, że mam ją wyciągać, potem myć, suszyć i chować odechciewa mi się i tarkuję analogowo, a mięso mieli mi od ręki przemiły Pan na bazarku). A jeszcze młynek do kawy, też stoi sobie i się kurzy i toster i pewnie jeszcze coś o czym nie pamiętam... A na wszystko to musiałam zapracować, czyli spędzić czas w robocie. Czas, który mogłabym przeznaczyć na coś innego. Choćby pieczenie ciasta, szydełkowanie, czytanie książki, albo po prostu nic nie robienie. Ale to mądry Polak po fakcie...
    A teraz właśnie oszczędzam swój czas i kasę nie kupując. Jak się na coś nakręcam, to mam trzy dni na ochłonięcie, a potem jeszcze z tydzień... w ten sposób oszczędziłam na piecu do pizzy i robocie planetarnym. I miejsca więcej. Natomiast chyba jednak kupię szybkowar, bo to jednak oszczędność czasu i energii jest. Jeszcze pomyślę. A może zażyczyć sobie w prezencie, bo uwielbiam praktyczne prezenty.... uff, ale się rozpisałam.
    Szanowna Autorko bloga, donoszę, że przeczytałam go od dechy do dechy. Świetne artykuły, ciekawe i przydatne. Więc będę zaglądać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"