Jak zapanować nad żywieniem rodziny i nie zwariować? To
trudny temat w czasie, gdy dzieci wróciły do szkoły, skończyły się nasze urlopy
i trzeba ogarnąć zajęcia dodatkowe, odrabianie lekcji i całe gospodarstwo
domowe. U nas rano powstaje 8 kanapek plus przekąski – owoce, batony
energetyczne, napoje. Codziennie rano wszyscy zjadamy ciepłe śniadanie, nie ma
opcji by poranny posiłek to też były kanapki. Dzieci wracają ze szkoły i przed
wyjściem na dalsze zajęcia chętnie zjedzą coś ciepłego, zazwyczaj jest to zupa,
kolacje też mamy na ciepło, generalnie po za szkoła/pracą mało jadamy kanapek,
jeśli nie ciepłe danie to sałatki, ale nie jesteśmy fanami kanapek, zresztą
pieczywo nigdy wcześniej jak obecnie nie gościło w takich ilościach na polskich
stołach, było raczej dodatkiem niż głównym posiłkiem.
Kapuśniak za pasteryzowany odstawiony do wystygnięcia.
Zatem sumując u nas podaje się najmniej 3 ciepłe posiłki,
czasem więcej, ale 3 to norma. Jak sobie z tym poradzić, a radze sobie różnie,
np. wczoraj podgotowałam mus z dyni z dodatkiem cynamonu, imbiru i kurkumy, a
dziś rano dogotowałam lane kluski na mleku i wszystko razem zmieszałam i miałam
porządną zupę śniadaniową. Gotuję wieczorem ryż, a rano podgrzewam na maśle z
odrobiną wody, dodaje cynamon, mus jabłkowy lub rodzynki i już jest ciepły
posiłek, podaję również rano jajecznice, owsiankę, która namaczam na noc dzięki
temu nie musze rano długo gotować. Robię ciasto na gofry i odstawiam do
lodówki, rano włączam gofrownicę i w czasie robienia kanapek pieką się gofry.
Wstajemy z mężem trochę wcześniej niż dzieci i robimy kanapki, potem ja zajmuje
się ciepłym posiłkiem, mąż budzi dzieci i idzie się myć, dzieci następnie
pomagają mi przy podaniu śniadania i możemy wszyscy zasiadać do posiłku, potem
mąż wychodzi z najstarszym synem, a my możemy zająć się toaletą i ubraniem do
wyjścia. Wszystko razem zajmuje nam godzinę. Wszyscy wiedzą, co mają rano
robić, nikt nie biega z obłędem w oczach, wszystkie rzeczy do szkoły i pracy sa
przygotowywane wieczorem, ubrania również. Poranki dzięki temu są spokojne i
nie ma nerwowej atmosfery.
Dzieci wracają ze szkoły i jedzą zupę, która albo pozostała
z dnia wczorajszego, albo za pasteryzowana stoi w lodówce. Wystarczy ją
podgrzać i gotowe. System pasteryzowania zupy sprawdza się u nas świetnie,
rozmrażanie za długo trwa, więc gotuję zupę na trzy dni, dwa dni jemy a na
trzeci pasteryzuję i jemy ja za jakiś czas, czasem mam w lodówce 3 zupy, ale
dzięki temu mamy codziennie ciepłe danie szybko po powrocie do domu. Ciepłe
kolacje powstają różnie, czasem gotuję sos dzień wcześniej, albo przygotowuję
ziemniaki na leniwe/śląski, robię dzień wcześniej zapiekankę i odstawiam do
lodówki, następnego dnia tylko ląduje w piecyku. Wieczorami przy tych
przygotowaniach może mi pomóc cała rodzina i nie muszę sama spędzać czasu
długiego w kuchni.
Robimy pełen jadłospis i zakupy na minimum 5 dni. Jeśli coś
zostanie planujemy wykorzystanie resztek i najwyżej nasz jadłospis się rozsuwa,
lub zamieniamy dni. Jeśli nagle ktoś się zapowie z wizyta i trzeba podać coś innego też działamy podobnie jak wyżej. Jadłospis to nie plan lekcji, którego
się nie zmienia, to plan, który daje nam spokój i przewidywalność zakupów oraz
możliwość wcześniejszego przygotowania posiłków.
Chleby staram się piec dwa razy w tygodniu, w dni, gdy mam
więcej czasu. Teraz, gdy nabrałam wprawy nie zajmuje mi to wiele czasu, zresztą
w czasie przygotowań chleba, często pomagam w lekcjach, rozmawiam z dziećmi lub
mężem, zazwyczaj ktoś jest ze mną w kuchni. Ten czas jest naprawdę miły, bo nie
mogę się spieszyć, ale za to mogę wysłuchać, porozmawiać.
Zakupy robimy przemiennie z mężem, niektóre produkty są
tańsze w okolicy jego pracy, inne bliżej mnie, więc się dzielimy. Zaś zakupy
mięsa robimy razem najczęściej, hurtowe ilości warzyw również.
Ja się dobrze uda zaplanować wszystko to naprawdę nie jest
ta codzienność trudna. My nie kupujemy gotowych dań, nie wydajemy pieniędzy na
jedzenie po za domem, nawet kawę zabieramy w kubku termicznym by nie kupować na
mieście.
Codzienność nie musi być trudna, denerwująca, z szybkim
jedzeniem lub fast food-owym (nie wiem jak odmienić to słowo) kiczem. Chodzimy
do fryzjera, kosmetyczki, kupujemy ubrania, dbamy o samochody, ale często tak
mało uwagi poświęcamy temu, co jemy, a potem dziwimy się, dlaczego nagle
podupadamy na zdrowiu. Mam znajome, które uważają, że już są stare, do tego
autentycznie są schorowane, nie pisze oczywiście o kobietach w wieku 70-80 lat,
ale w wieku 40-50 lat. Jemy żywność, która nie ma smaku, potrawy nie różnią się
miedzy sobą, używamy za dużo dodatków przyprawy uniwersalnej nasączonej
glutaminianem sodu, dzięki któremu nawet tektura będzie miała niezły smak. Przestajemy
celebrować posiłki, dbać o ich, jakość i smak, jedzenie traktujemy jak paliwo,
ale czy nalejecie wody do samochodu? Mam wrażenie, że przykłada się większa
wagę do paliwa, które jest wlewane do samochodów niż do posiłków. A finałowo
ani to tanie, ani zdrowe, a tym bardziej odżywcze. Pomyślcie jak wygląda Wasza
dieta, jak podchodzicie do tego, co jecie, ile uwagi poświęcacie żywieniu.
Chciałam "zalajkować" to co pani napisała :-) - dla mnie taki post to wielka motywacja. U mnie jest aż tak wszystko zorganizowane, ale z roku na rok jest lepiej. Czytam pani bloga już dość długo i stosuję wiele rad i przepisów. Ale przede wszystkim dziękuję za olbrzymią dozę ZDROWEGO ROZSĄDKU, którego ludziom obecnie tak brakuje ... :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mądry i wartościowy wpis :). Podziwiam Pani zorganizowanie, determinację i Pracowitość. Sama chcialabym stosować się do Pani zaleceń kiedy już zostanę żoną i mamą :). Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBędąc mamą trójki dzieci w tym jedno dziecko zupełnie niesłyszące i autystyczne, a dwoje w niecałych dwóch latach odstępu musiałam się zorganizować. Nie miałam żadnej babci na do pomocy tylko ewentualnie bardzo okazjonalnie i to po wielu namowach i prośbach. Nie miałam pieniędzy by płacić komuś za sprzątanie, opiekę nad dziećmi, a jednocześnie nie chciałam zagubić się w obowiązkach domowych, więc szukałam wyjścia. Dotarło do mnie, że tylko dobra organizacja i systematyczność mnie uwolni. :)
UsuńPodziwiam i zazdroszczę. Stała czytelniczka.
OdpowiedzUsuńTo lata prób i błędów. :)
UsuńA ja mam takie pytanie- jakich tłuszczów Pani używa w swojej kuchni? Czy są to jakieś wymyślne oleje czy zwykły i smalec? Do chleba jak rozumiem masło. Mam polecila dietetyk tylko i wyłącznie olej kokosowy ale przyznam, ze ani pieczywo ani jajecznica z takim olejem rodzinie nie smakuje. Poza tym olej kokosowy używany do wszystkiego niesty drogo wychodzi. Dietetyk kazała też odstawić cukier nabiał i białą mąkę w zamian zalecając np orkisz. Mądrze Pani napisała, ze tak krawiec kraje jak mu materii staje. Jak to pogodzić by było zdrowo i nie bardzo drogo? Może zrobi Pani wpis czego używa i co poleca z takich podstawowych produktów?
OdpowiedzUsuńJa prawie wszystko smażę na smalcu, czasem tylko na oliwie. Olej kokosowy to dość trudny temat, bo często jest podrabiany i dodawany jest olej palmowy w celu zwiększenia ilości i dzięki temu producent może cieszyć się większym zyskiem. Naprawdę dobry olej kokosowy kosztuje niestety dużo. Jak syn miał ostrą nietolerancje białka krowiego smarowałam mu oliwą pieczywo, używałam do tego celu pędzelka takiego silikonowego do smarowania blach, pieczyw, ciast itd. Potem zaczełam robic różne pasty by nie musieć smarowac niczym pieczywa, czasem pod wędlinę smarowałam domowym humusem lub pastą z sezamu którą robiłam w domu sama by wyszło taniej i bez cud dodatków. Obecnie używamy masło pod wędlinę bo pod pasty nie ma już potrzeby. Pewnie dlatego tak często mamy w zwyczaju sięgać po domowe pasty do pieczywa. Już myślałam by zrobić spis zamienników np. mąki pszennej, ale nie do końca bezglutenowych, zamienniki bez laktozy itd.
UsuńZatem czekamy na taki wpis!
OdpowiedzUsuńByłoby fajnie gdyby powstał taki wpis. Jeśli można prosić to chętnie bym poczytała aktualny wpis taki jak tu:
OdpowiedzUsuńhttp://godnezycie.blogspot.com/2016/11/jak-zyjemy.html?m=0
Pozdrawiam serdecznie.
Podziwiam, zazdroszcze, czytam i staram sie wnieść Pani pomysły w nasze życie; dwójka dzieci maluśkich jeszcze bez wsparcia większego, ponieważ rodzinka mieszka daleko - przyznaję się 'bez bicia', że dzięki Pani staram się organizować i systematycznie działać, mimo zmęczenia, jakie dopada przy Maluszkach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za pomysły
Ja też mimo juz dużych dzieci miewam chwile bezsilności, nie chce mi się, mysle a może iść po łatwiźnie, a potem przypominam sobie gdzie byliśmy 10 lat temu i wszystko mi przechodzi, wraca chęć działania, bo tylko dzięki niej nam sie udało. Życze powodzenia :)
Usuń