Kilka dni temu trafiłam na SOR z podejrzeniem zawału.
Po podaniu mi leków wystąpiła ciężka reakcja anafilaktyczna – i to właśnie z tym musiał się mierzyć personel, ból w klatce był spowodowany nagłym nietypowym dla mnie skokiem ciśnienia i nie znane są do dziś przyczyny tego nagłego wzrostu ciśnienia.
Serce po badaniach okazało się całkiem zdrowe. Lekarka prowadząca stwierdziła, że to typowe dla niskociśnieniowców, że przy nagłym skoku ciśnienia "rozpadają" się.
To pokazuje, że na SOR często trafiają osoby, które nie
mówią lekarzom całej prawdy albo traktują to miejsce jak szybką ścieżkę do
badań. A przecież SOR powinien służyć ratowaniu życia.
Nie potępiam tych ludzi – każdy ma swoje powody. Ale jeśli
chcemy, by ten system działał, potrzebne są dwie rzeczy: uczciwość pacjentów i
więcej personelu, który przy takiej liczbie chorych nie zawsze ma czas na długi
wywiad.
I jeszcze jedno – system opieki zdrowotnej w Polsce wymaga
reformy. Pacjent powinien mieć realny dostęp do diagnostyki w przychodniach i
szpitalach planowych, by nie musiał uciekać się do takich desperackich, często
bezsensownych podstępów na SOR.
SOR to nie jest miejsce do nadrabiania diagnostyki. To
miejsce, w którym ktoś obok może właśnie walczyć o życie.