Codzienność nas pochłania, biegniemy przed siebie czasem nie
wiemy nawet gdzie i po co, zatracamy się w tym biegu i biegnąc często
zapominamy o siebie i swoich bliskich. Wydaje nam się, że spieszy się dla nich właśnie
i dla siebie, lecz nie zawsze tak jest. Zamiast
przysiąść z dzieckiem i porozmawiać, iść na spacer, pograć w planszówkę my
biegniemy do pracy by zarobić dla dziecku na telefon, sobie na samochód lepszy,
kanapę, ciuchy. Ale czy dziecko i my
będziemy za x lat wspominać rzeczy, które posiadaliśmy czy chwile, które
spędziliśmy razem? Spróbujcie zatrzymać się chwilę na ulicy i rozejrzeć wokoło,
powiedzcie mi co zobaczycie, przemyślcie to. Wieczorem, gdy będziecie kłaść się
do łózka zastanówcie się jak miną Wam dzień, co czuliście, czy jesteście z
niego zadowoleni, czy zadbaliście o siebie i bliskich, czy czuliście miłość do siebie
i bliskich?
Ja od pewnego czasu codziennie zapisuję pięć rzeczy, za
które jestem wdzięczna danego dnia, zapisuję również co zrobiłam dobrego dla
siebie i moich bliskich. Jestem zdziwiona co tam zaczyna pozostawać, co
zapisuję. Każdego dnia czuję, że zmienia się moje nastawienie do domowników. Od
wielu dni zapisuję, że jestem wdzięczna za coś mężowi, nie dostrzegałam jego
małych gestów wobec mnie, czekałam na spektakularne WOW, a tu niespodzianka, codziennie
sprawia mi coś miłego. Złościłam się na dzieci, że nie chcą pomagać w domu, a
gdy zapisałam ich oferty pomocy znowu szok, pomagają jak widz, że nie mam siły,
że pokonał mnie dzień i jestem im za to wdzięczna. Ja zaczęłam najpierw od
zapisywania za co jestem wdzięczna, potem dodałam do tego opis moich emocji, a
następnie opisałam swoje drobne gesty wobec domowników. Dzięki tym zapiskom widzę
jak często tylko mi się wydawało, że coś dla nich robię, ale to były zupełnie bezsensowne
gesty – gnałam przez miasto by syn np. nie spóźnił się na trening, no a czym by
było 5 minut dłużej i spokojniej spędzone w samochodzie na rozmowie, trening
często zaczynał się 5-10 minut po czasie, aj ja zawsze gnałam, bo trzeba być
punktualnym.
Krytykujemy otoczenie, a czy sobie na pewno nie mamy nic do zarzucenia?
Może lepiej skupić się tylko na sobie,
nie porównywać swoich dzieci i siebie z innymi, myślę, że to jest jeden z
elementów spokoju i szczęścia – nie porównywać się! Dostrzegajmy pozytywy z
różnych zdarzeń. Ostatnio znajoma opowiada mi o byłej dziewczynie jej syna –
wiesz nie cierpiałam jej, ale ona dała mu sporo doświadczenia, myślę, że była
ważnym kimś w jego życiu. Puknęłam się wtedy
w głowę, rany jaka Ona jest mądra, widzi tę dobrą stronę sytuacji, ale ja
jestem ślepa, trzeba widzieć szklankę pełną w połowie, a nie w połowie pusta.
Z dobrymi uczynkami też różnie bywa, nie zawsze są dobre jak
nam się wydaje. Choć by jak w tym memie który ostatnio widziałam w Internecie. Sąsiedzi
wiedzieli, że ich jeden sąsiad siedzi i tylko czyta książki, nie ma telewizora
i tylko czyta. Postanowili, że zrobią zrzutkę i mu kupią telewizor, tak też zrobili.
A co zrobił sąsiad, podziękował im serdecznie, apotem sprzedał telewizor i
kupił więcej książek, Sąsiedzi się obrazili. Nie uszczęśliwiajmy kogoś na siłę. Każdy z nas
wybiera drogę życia dla siebie, a nie dla innych. Porównywanie się,
krytykowanie innych, jest bezsensu, bo to trochę jak kazać facetowi chodzić
codziennie w szpilkach. Nie próbujmy wszystkich „przyciąć” do siebie.
Jeśli sąsiad kupi nowy samochód to pomyślcie, że może będzie
szczęśliwszy i mniej będzie kłócił się z żoną, więcej będzie jeździł samochodem,
a u Was będzie ciszej. Nie zazdrośćcie mu, nie próbujcie też mieć nowszy,
lepszy od niego, bo to koło zamknięte, nie ma z tego wyjścia. Może lepiej mu pogratulować
i ewentualnie poprosić o przejażdżkę, by zebrać doświadczenie z innego typu
pojazdu. Nic więcej, bez zazdrości nienawiści.
Przestańmy się oceniać, gnać bezmyślnie za wyimaginowanym szczęściem,
pokochajcie siebie, nie próbujcie innych dopasować do swoich oczekiwań, nie
planujcie innym życia (zwłaszcza własnym dzieciom). Poczujcie radość z tego co
macie, pobłogosławcie swoje życie, zaakceptujcie je, nie zadręczajcie się tym
czego nie macie. Pomyślcie, że tego ranka nie wszyscy obudzili się żywi, nie wszyscy
mieli dach nad głową, nie wszyscy mieli co zjeść na śniadanie, nie wszyscy byli
bezpieczni, nie wszyscy mieli wodę w kranie, nie wszyscy mieli prace do której
mogli isć, nie wszyscy mogli do niej pójść o własnych siłach, nie wszyscy mieli
ubranie i szafę, nie wszyscy mogli zaczerpnąć powietrza pełna piersią itd.
Pomyślcie jakimi jesteście szczęściarzami, jak wiele osób nie ma tego co masz
Ty!!
Jeśli jesteś kobieta, to pomyśl, jak wiele kobiet nie może
pracować, uczyć się, mieć własnego zdania, wyboru, jeśli to to wszystko masz,
to tez jesteś szczęściarą, jeśli nikt Cię nie bije, nie wykorzystuje seksualnie,
to tym bardziej jesteś w gronie szczęśliwych kobiet. Na świecie wiele, nawet
nie wiesz jak bardzo wiele kobiet nie ma takiego luksusu wyboru, może nawet
twoja znajoma, sąsiadka. Według danych z
2012 roku - 800 tysięcy - tyle kobiet rocznie doświadcza w Polsce przemocy, 150
ginie w wyniku tzw. nieporozumień domowych. To są poważne liczby, to inny
bardzo trudny temat. Moja bliska osoba była bita przez pierwszego męża, więc
temat nie jest mi zupełnie obcy.
Wiem, że mężczyźni tez padają ofiarami przemocy domowej, ale
jest ich znacznie mniej.
Dane z 2019 roku liczba ofiar – kobiet 65 195, liczba ofiar – mężczyzn 10 676.
Liczby mówią same za siebie.
Pamiętajcie, że ludzie są po to by ich kochać, a rzeczy by
je mieć, niestety obecne czasy przekręciły ten fakt. Kochamy rzeczy, a ludzi
mamy. Rzeczy są ulotne, to tylko rzeczy. Miłość, przyjaźń, wsparcie, troska,
zrozumienie, bezpieczeństwo, to rzeczy bezcenne, nie da się ich kupić. Nie sprzedawajcie
tego wszystkiego za „garść srebrników”
Hmmm, mam nadzieję, że nie obrazisz się za zwrócenie uwagi, ale w tytule posta ewidentnie poszło coś nie tak ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję!!!
UsuńTak to jest jak się kończy pisać i coś się w domu dzieje (syn zerwał paznokieć z małego palca), kilka publikuj i odchodzi.
Jeszcze raz dziękuję!!
Brrr, aż mnie wstrząsa, biedny! :( Jak udała mu się taka sztuka???
UsuńWskoczył małym placem na metalową nogę od krzesła. Na szczęście nie złamał palca. Ale zwolnienie w zajęć W-F-u do końca miesiąca ma.
UsuńDzięki, że jesteś. Twoje wpisy trafiają w sedno. :)
OdpowiedzUsuńHej,ja bardzo cenię punktualność,może mniej zajęć dodatkowych,może bliżej.Słowność to cnota i punktualność też.Wszystko się właśnie przesuwa przez brak punktualności.Myślę ,że tu jest potrzebne inne planowanie-można stać godzinę przy płocie i gadać bez sensu z sąsiadem,albo oglądać za długo telewizor,a potem przekraczać przepisy drogowe.To jest właśnie sztuka wyboru.
OdpowiedzUsuńJa również szanuję innych czas i staram się być punktualnie, ale życie to życie, raz syna zatrzymał nauczyciel w szkole, innym razem spiesząc się wylałam zupę, innym kolejka przy kasie wyjątkowo była długa, a ja z czasem nie bardzo, innym razem pani z biblioteki wyszła na "chwilę" i czekałam, ta "chwilę", to tylko życie, nie zawsze nasze lenistwo i niefrasobliwość. Mnie własnie to poczucie punktualności "zabija", uczę się, że jeśli nie mam na to wpływu to odpuszczam, bez spinania się. Ogólnie u mnie poczucie obowiązku, odpowiedzialności jest moim wrogiem.
Usuń