Z racji, że ostatnio zgłębiam tajniki dzikiej kuchni –
zjadania roślin, które rosną na łąkach, postanowiłam zacząć z rodziną
eksperymenty od mniej dziwnych dań, nie zaserwuję im na początek sałatki z
krwawnika lub mąki żołędziowej, bo mogłoby to wywołać ostry sprzeciw. Zaczęłam,
więc od popularnej rośliny, choć tej części nie jadamy często w naszych domach,
mowa o rzodkiewce. Znalazłam informację, że rzodkiewka tak naprawdę ma więcej
właściwości odżywczych w liściach niż w korzeniowej części. Liście rzodkiewki odtruwającą organizm z
toksyn, działają przeciwzapalnie, a ich działanie przeciwnowotworowe jest bardzo
duże, nawet większe niż brokułu. Liście są bogate w witaminę C (dwa razy więcej
niż w cytrynie), fosfor, wapń i żelazo. Sumując
właściwości liści rzodkiewki: silne działanie przeciwnowotworowe (silniejsze
niż brokułu), działanie odtruwające i oczyszczające, poprawa trawienia i
przemiany materii, dobre źródło witaminy C (więcej niż w cytrynie), źródło
żelaza i wapnia (więcej niż w szpinaku), wspomaganie leczenie żółtaczki, reguluje
ciśnienie krwi. Więc jak zignorować tak wspaniały pokarm? Jak wyrzucić
świadomie do śmieci tyle dobroczynnych właściwości dla naszego organizmu. Zjadamy chętnie kiełki rzodkiewki, ale liście
najczęściej wyrzucamy, po co, skoro mamy w cenie pęczka wszystko do
zjedzenia? Ja mam to szczęście, że mam
własne rzodkiewki w ogródku, zachęcam do wysiewania ich do balkonowych i
parapetowych skrzynek, jak widać mamy sporo z nich pożytku i zdrowego jedzenia.
Jeśli nie mamy zupełnie możliwości uprawy własnych, to zalecam po zakupie
przebrać liście i wymoczyć je w wodzie z octem, a następnie sodą oczyszczoną i
wypłukać dokładnie. Wybierajcie rzodkiewki z młodymi listkami, takie są
najsmaczniejsze.
Ja wprowadzenie w odmienny świat smaków zaczęłam od najpopularniejszego
dania w necie proponowanego z rzodkiewek – pesto. Zebrałam dość pokaźny pęczek rzodkiewek w
ogródku, następnie oddzieliłam część korzeniową od liści i przebrałam liście,
by ie było pożółkłych, zwiędłych i ogólnie uszkodzonych. Wymoczyłam w wodzie,
odlałam wodę i ponownie wymoczyłam, pozbyłam się jednej zielonej gąsienicy dzięki
temu i drobinek piasku.
Składniki:
Liście rzodkiewek (najlepiej młode)
6 łyżek uprażonego na suchej patelni słonecznika
6 łyżek oleju lub oliwy
½ cytryny (wyściskamy z niej sok)
2 ząbki czosnku
Sól
Pieprz
Słonecznik po wystudzeniu zmieliłam w młynku do kawy, liście
po odsączeniu z wody, posiekałam drobno, dołożyłam obrany czosnek, sok z
cytryny i wszystko razem ze zmielonym słonecznikiem zblenderowałam na gładką
masę. Doprawiłam solą i pieprzem do smaku. Takie pesto użyłam, jako jeden z sosów do
domowej pizzy, przyznam, że smakował świetnie. Możemy go użyć do makaronu, jako
sos do hamburgerów, kanapek. Po zrobieniu pesto możemy przełożyć je do słoiczka
i przechowywać w lodówce 4-5 dni.
Nasze sosy do pizzy - czosnkowy z jogurtem, pomidorowy na bazie koncentratu pomidorowego z ostra papryczką i ziołami oraz nowość pesto z liści rzodkiewek.
Takie pesto chodzi za mną już od dawna, ale nie mam własnych rzodkiewek, a te kupne są niesamowite - juz po godzinie po przyniesieniu do domu są zwiędnięte i tylko do wyrzucenia :(
OdpowiedzUsuńPolecam włożyć do wody po przyniesieniu do domu.
UsuńNigdy nie jadłam pesto a takiego to juz w ogóle. Rzodkiewkę uwielbiam ale ze liście??? Mose kiedys się skusze.;) pozdrawiam Karolina
OdpowiedzUsuńSpróbuję zrobić tylko nie będę się przyznawać z czego jest to pesto ;-) filtrujesz wodę w swojej kuchni? Ja mam filtr molekularny z naturalną mineralizacją - mówili mi że taki jest najlepszy i jak na razie to się sprawdza.
OdpowiedzUsuńOwszem filtruje od 16 lat. Mam filtr z odwróconą osmozą bez mineralizatora. Co do pesto to lepiej nie mówić z czego jest, czasem powstaje uprzedzenie w psychice. :)
UsuńPolecam pesto z natki marchewki, ja dodaję ją też do zupy.
OdpowiedzUsuń