W temacie dań na wycieczki, urlop znalazłam w jednej z moich
książek (poradniki prowadzenia domu, książki kucharskie, im starsze tym
wspanialsze, drukuję czasem wydania dostępne tylko cyfrowo z XI wieku), które
zbieram z pasja jadłospis na pobyt pod namiotem. Jadłospis został stworzony w
1984 roku, zatem nie było zbyt wymyślnych naczyń, maszynek do zabrania pod
namiot.
Oto pomysł na menu trzydniowe pod namiotem z XX wieku
Dzień I
Śniadanie
Kawa z mlekiem, twaróg ze szczypiorkiem, pieczywo, masło,
rzodkiewki
Obiad
Chłodnik z koncentratu barszczu czerwonego, szynka mielona posiekana
z jajkami, pieczywo lub ziemniaki, surówka z pomidorów, owoce zbierane w lesie.
Kolacja
Sałatka z jajek, pomidor lub ogórek, pieczywo mieszane,
herbata
Dzień II
Śniadanie
Herbata, jajka sadzone na boczku, pieczywo, surówka z dymki,
dżem
Obiad
Zupa pomidorowa z koncentratu na maśle z ryżem
błyskawicznym, ryba z puszki, surówka z ogórka i kapusty, pieczywo, kisiel
owocowy
Kolacja
Zsiadłe mleko/kefir, kasza gryczana ze skwarkami, pomidory
Dzień III
Śniadanie
Kasza manna na mleku lub ryż pozostały z dnia poprzedniego,
pieczywo, masło, wędlina, pomidory z cebula, herbata
Obiad
Zupa grzybowa z koncentratu z makaronem, ziemniaki pieczone
z ogniska, zielona sałata z kefirem, jajko, owoce lub kompot
Kolacja
Ryba smażona (najlepiej z własnego połowu), pieczywo, masło,
ogórki kiszone, sok
Na pierwszy rzut oka może wydawać się dziwny, ale w sumie są
warzywa, białko, węglowodany, dania nie są skomplikowane, obecnie są zupy w
kartonach dostępne, więc można to nazwać koncentratem. Pamiętam jak byłam dzieckiem i pojechaliśmy z
rodzicami pociągiem pod namiot, spaliśmy w trójkę w namiocie dwuosobowym, na
obiad była zupa jagodowa z owoców zebranych w lesie, na kolację ryby złowione
przez tatę. Mleko najpierw było na śniadanie, a potem siadło się i było do
ziemniaków na obiad. Nie korzystaliśmy z barów, mama gotowała na maszynce
benzynowej, używając niewielkich garnków, bo nosiliśmy je w trójkę na plecach. Do
dziś pamiętam te wakacje, były na polu namiotowym z latrynami, w okolicach
miejscowości Zimna Woda. Nie kosztowały zbyt wiele, a wspomnienia zostały na
całe życie.
Studiuje Pani te stare książki kucharskie i nie zauważyła,że nawet na biwaku do każdego posiłku dodawane są surowe warzywa.W Pani ostatnio zamieszczonym jadłospisie zaplanowała Pani tylko 2 surówki w ciągu całego tygodnia.Warzywa gotowane to nie to samo.W zakresie jedzenia surowizny zasady żywieniowe się wcale nie zmieniły na niekorzyść wraz z upływem czasu.Wręcz zaleca się większe porcje dziennie.A u Pani ostatnio mąka.
OdpowiedzUsuń"Jak widać sporo węglowodanów niestety, staramy się dokładać warzywa, ale różnie nam to wychodzi" Cytat z postu z wymienionym jadłospisem.
UsuńBędzie więcej warzyw i owoców z własnych plonów, a to już niedługo.
OdpowiedzUsuńU nas dodatkowy problem z surowymi warzywami to fakt, że mamy w domu wrzodowca po perforacji prawie 3 miesiące.
UsuńDzień dobry :) Jestem z Panią od początku bloga, jako jedna z pierwszych czytelniczek. Jest kilka stycznych, które nas łączą, np. nasi starsi synowie. Czytałam/obserwowałam ewolucję w żywieniu, trudy, boje... Rozumiem taki, a nie inny sposób żywienia Pani Rodziny. Osoba jak Pani powyżej, prawdopodobnie nie przeczytała całego bloga, stąd krytyka. A ja się zastanawiam po co? Przez lata odwiedzania tego bloga nigdy nie odważyłam się czegokolwiek skrytykować, bo to przecież blog osobisty, myśli i doświadczenia TEJ Rodziny. Blog wyjątkowy, polecam wszystkim, którzy narzekają na skromne zarobki, na problemy ze zdrowiem, z dziećmi... Wiele razy wracałam do Zarządzania finansami i m.in. stąd uczyłam się oszczędzania. Zaglądam tu często, korzystam z przepisów i chwalę... Nie krytykuję!
OdpowiedzUsuńByło by nudno gdybyśmy się we wszystkim zgadzali, ale jak zostało to wspomniane każda rodzina to osobny rozdział społeczny i nie da się jej podciągnąć do jednego wzorca. Dziękuję za ciepłe słowa.
Usuń