Obecna sytuacja prowokuje u mnie wiele przemyśleń, różne
refleksje przychodzą mi do głowy, różne spostrzeżenia otaczającego mnie świata.
Tak sobie myślę, że dla wielu związków, rodzin, par jest to czas poważnej
próby, nie tylko zacieśniania relacji, ale również często mocna konfrontacja z
rzeczywistością. Nie wiem, czy wszyscy wyjdą cało z tej kwarantanny i nie
chodzi mi o stan zdrowia, ale o emocje, o związki, relacje. Od wielu rodziców
słyszę, że nie dają rady z nauczaniem domowym, że nagle dostrzegają coś czego nie
widzieli, gdy ich dzieci chodziły do szkoły, nie zawsze wiedzą co z tym zrobić –
idiotyczna podstawa programowa, zdolności dzieci, natłok pomocy im itd. Niektórzy zasypują nas pytaniami jak my to
daliśmy ogarnąć przez 5 lat nauki w systemie edukacji domowej (zaczynaliśmy z
córką w klasie drugiej szkoły podstawowej i synem w klasie 5). Pewnie nam było łatwiej,
bo decyzję o takiej formie nauki naszych dzieci podjęliśmy świadomie, wiedząc
choć odrobinkę w co się pakujemy, obecnie rodzice zostali bez pytania, bez
przygotowania i bez narzędzi wrzuceni z dnia na dzień w obecny system nauki
online. My mieliśmy czas na poznanie, na wdrożenie, a do tego chcieliśmy tej
formy. Rodzice poznają swoje dzieci od strony, która była po za ich pojęciem,
bo dzieci przebywały w szkole i tam miały zdobywać wiedzę. Nasze dzieci w tej zaistniałej sytuacji
ogólnie wiedziały, jak wygląda samodzielna nauka, nowością dla nich było
wdrożenie się do lekcji online. Dla
wielu dzieci i młodzieży, a tym bardziej dla pedagogów była to całkowicie nowa sytuacja,
podobnie jak i dla rodziców. Ten czas to
naprawdę na nowo poznawanie własnych dzieci, czasem pozytywnie jesteśmy
zaskoczeni, a czasem w szoku.
Co do rodzin to inny temat, wiele par całkiem nieźle
funkcjonowało na co dzień w sytuacji, gdy czasem widując się 2-3 godziny dziennie,
a często nawet tyle nie, bo jeszcze dochodziły wypady do znajomych, wyjścia na
miasto, wożenie dzieci na zajęcia dodatkowe, lub samemu biorąc udział w kursach
doszkalających. Nagle wszystko stanęło i pary zaczęły spędzać ze sobą więcej
czasu, niektórzy pogłębili swoje uczucie, bo nareszcie mogli sobie nawzajem więcej
czasu poświęcić, a niektórzy niestety zaczęli dostrzegać więcej wad, problemów.
Inni nagle odkryli, że w sumie to nie łączy ich zbyt poważne
uczucie, że tak naprawdę to są rozczarowani, że ich druga połówka to porażka, a
nie wsparcie.
Niektórzy mając cały czas poczucie, że uwili sobie
wspaniałe „gniazdko” przebywając w nim więcej czasu zaczęli dostrzegać braki,
mankamenty, problemy, niewygody. A to prowadzi
do frustracji.
Psychologowie wypowiadają się, że po tej pandemii nastąpi
nowa epidemia, niestety nie tak natychmiast, zaraz, ale odrobinkę po uwolnienie
będzie to epidemia depresji, załamań nerwowych, stanów lękowych i niestety
samobójstw, podobno już jest notowany wzrost. Często rozprażenie i agresja potrafią
przerodzić się w depresję i apatię.
Wszyscy musieliśmy sobie stworzyć codzienność na nowo, stanęliśmy
twarzą w twarz z czymś czego za wszelką cenę unikaliśmy – z nuda,
bezczynnością, ciszą albo odwrotnie z wrzeszczącymi dziećmi, które szaleję, bo utknęły
w domu. Starliśmy się z życiem jakie sobie wybraliśmy, postawiono nas przed niesamowitym
życiowym testem.
Czy nadejdzie fala rozstań, rozwodów tak jak w Chinach po
kwarantannie? Na pewno dostajemy od życia lekcję pokory… mamy szansę na
zrozumienie na czym polega człowieczeństwo. Niestety wiele jeszcze przed nami,
choć by ogólne pogorszenie się sytuacji ekonomicznej. Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z tego „z tarczą,
a nie na tarczy”
To były takie moje myśli nieuczesane.
P.S mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, trzymajcie się
zdrowo i w dobrych nastrojach, kochacie swoich bliskich i wybaczajcie im
niedoskonałości, bo nikt z nas nie jest bez wad. Życzę Wam z całego serca spokoju i pełnego nadziei
jutra!!
Na pewno początek był trudny,kiedy nikt tak naprawdę nie wiedział z czym się mierzy kraj, wszystko stanęło,pozamykano niemalże wszystko. Nadal nie jest dobrze,ale jakś się człowiek oswaja z sytuacją.
OdpowiedzUsuńZa kogoś nie mogę mówić, jaki wpływ miała i ma kwarantanna, wszystko zależy od domowej sytuacji, ale u mnie tak naprawdę codzienność była prawie taka sama, z wyjątkiem,że nie bylo znajomych,rodziny w domu, do nikogo się nie jechało,. Raczej na psychikę nie zadziałało negatywnie wręcz przeciwnie, przynajmniej u nas.
I w sumie nadal zakupy tylko konieczne, unikamy wychodzenia aby tylko wyjść bo np: otworzyli galerie , czy otwierają kolejną kusząc promocjami.
Odkryłam przyjemność ze słuchania książek, mogę jednocześnie słuchać i zajmować się innymi sprawami.
Widocznie do szczęścia mi niewiele potrzeba :)