Już na pewno znacie mnie z tego, że nie marnuję żadnego
jedzenia. Z racji, że robimy ostatnio większe zakupy by nie chodzić często do
sklepu, muszę jeszcze bardziej być czujna w temacie niewyrzucania żywności.
Działam więcej w kuchni by ocalić żywność i nic nie wyrzucić. Ostatnio robiąc
porządki w lodówce trafiłam na resztki mięsa gotowanego, marchewki z rosołu,
dogorywające pieczarki, ser biały z dwudniową datą ważności, powiędła ćwiartka
białej kapusty, biały ser słony z przyprawami który był ponad nasze możliwości kanapkowe
kupiony.
Z tych cudowności za chwilkę nadających się do kosza
wytworzyłam pasztet, ciasto Izaura, pierożki pieczone z pieczarkami, kapusta
duszona z pomidorami suszonymi i koperkiem suszonym (która zamroziłam), oraz
farsz do ruskich pierogów którym nadziałam naleśniki. Pierożki zjedliśmy wraz z
czerwonym, czystym bezmięsnym barszczem, na deser ciasto, a na kolację naleśniki
z nadzieniem do ruskich pierogów. Pasztet częściowo zamroziłam, częściowo został
w lodówce.
Dodatkowo żal mi się zrobiło owoców (które zakupiłam w
przypływie reakcji na fajna cenę), zrobiłam sałatkę owocową oraz ciastka
owsiane z bananami, miałam jeszcze pomysł na zrobienie z jabłek domowego kisielu,
ale owoce zostały przez domowników zjedzone w sałatce wszystkie.
Marchewka zaczynała mieć swój dobry czas za sobą, ugotowałam
zupę marchewkową. Dzień wcześniej w lodówce stała podeschnięta kasza gryczana w
ilości nie nadającej się zbytnio na samodzielny posiłek, wahałam się nad
farszem do pierogów i ciastem, rodzina zagłosowała na ciasto czekoladowe.
Dzięki tym zabiegom nie wyrzucę ani odrobinki z lodówki i
spiżarki.
Nienawidzę wyrzucać
jedzenia, co mogę zamrażam, przetwarzam i śpię spokojnie.
Teraz staram się mocniej przykładać do ilości zakupionych
przeze mnie, ale nadal czuje sprawdzam zapasy czy nie dziej się coś złego w datach,
jakości przydatności. Normą stało się suszenie u nas pieczywa, bez względu na
to czy to tylko orkiszowe czy też mieszane, nie widzimy różnicy jako bułka
tarta w porównaniu do sklepowych produktów, domyślam się, że tam tez ląduje
zwykły chleb nie tylko pieczywo pszenne.
Ostatnio często w poniedziałki mamy obiad resztkowy po
weekendzie, jutro u nas będą szaszłyki, sałatka grecka, smażone szprotki, oraz
grillowane warzywa, tak wszyło, że te dania po 3 dniach weekendu zostały, zatem
upiekę do nich jeszcze trochę ziemniaczków i będzie taki składany obiad.
Ostatnio mam wrażenie, że jeszcze lepiej udaje mi się wykorzystać
całą żywność, zupełnie nic nie wyrzucając, nie karmiąc kompostu.
Dbajcie o własne finanse i o ekologię, starajcie się robić
mądrze zakupy, a jeśli tak jak mnie zostanie coś ponad, to spróbujcie to przetworzyć
jak najlepiej.
Pamiętajcie, że sporo jako naród marnujemy żywności.
Znalezione w Internecie: według PIE Polacy "rocznie marnują 247 kg żywności na
osobę (wobec 173 kg przeciętnie na jednego mieszkańca UE), co daje nam 5.
miejsce w Unii Europejskiej". W 2018 r. do wyrzucania żywności przyznało
się 42 proc. Polaków - podał Instytut. Najczęściej wyrzucane produkty to:
pieczywo (49 proc.), owoce (46 proc.), wędliny (45 proc.), warzywa (37 proc.),
jogurty (27 proc.), ziemniaki (17 proc.), mleko (12 proc.).
Nie wierzę. Czyli średnio jedna osoba wyrzuca codziennie ponad pół kilograma żywności. Ja nie jestem bez winy, ale w moim przypadku to może 4 kg rocznie.
OdpowiedzUsuńZnam osoby które bez mrugnięcia okiem wyrzucają te 1/2 kg dziennie. Bywa, że nie otwierają np. jogurtu który skończył termin ważności tylko wyrzucają, przeraża je perspektywa wykorzystania takiego produktu który ma skończony termin ważności, nie przyjmują do wiadomości, że nikt nie jest w stanie wyliczyć dokładnie po jakim czasie produkt jest nie jadalny. Termin ważności jest nawet na soli bo tak nakazują przepisy.
UsuńTak tu soe z tobą zgodzę. Ale ja dzisiaj np.wyzuciłam opakowanie marchewki z groszkiem 0rzechowywane w lodówce, kupione z tydzień temu z datą do któregoś lipca bo zwyczajnie zaczęło pleśnieć. Więc to działa w obie strony.
UsuńNiestety tak tez bywa, ja ostatnio wyrzuciłam słoik majonezu, miał miesięczną datę ważności, a po otwarciu była pleśń, wszędzie zdarzy się problem przy produkcji.
UsuńMieszkam w UK pracuje w miescu gdzie przychodzi przeterminowane jedzenie z supermarketow. Nie moglam uwierzyc w to co sie dzieje . Nie wszystko jest przeterminowane idzie do wyrzucenia .Jest tego 48 ton na dobe . 48 TON !!!!!!!Potem wracam do domu i ogladam tv , i widze ze dzieci umieraja z glodu na swiecie. Gdzie tu jest rozum ? Gdzie polityka jakakolwiek ? Dokad zmierza ten swiat ? :(
OdpowiedzUsuńMam znajomego który odbiera w Polsce z pewne sieci sklepów żywność od utylizacji, też mówi, że nie wszystko jest przeterminowane, a do tego bardzo dobrej jakości. Można by oddać żywność do jadłodajni, gdzie wszyscy byli by szczęśliwi. Kiedyś mój brat poszedł poszperać w śmietniku za marketem, a potem nas zaprosił na kolację. Zrobił mega pizze, a na niej były produkty ze śmietnika, konserwy wyrzucone z powodu zniekształcenia/uszkodzenia, czyli przygniecione, odrapane z kartek itp. Żadna nie była przeterminowana, nikt z nas się nie struł.
UsuńSegregujemy śmieci bio. W marcu ludzie nakupowali zapasów i za jakiś zaczęli wyrzucać, powiędnięte warzywa, pomidory,ziemniaki, jabłka etc. Aż nie do uwierzenia,że tak marnują żywność :(
OdpowiedzUsuń