Robiąc porządki w domu mojego Taty i mieszkaniu teściowej po
ich śmierci dotarło do nas jak bardzo bezsensownie przywiązujemy wagę do rzeczy
które gromadzimy często bez potrzeby ich używania, tak dla posiadania. Kupujemy
pod wpływem impulsu, emocji, promocji itp. Ostatnio również robiła porządki
moja serdeczna przyjaciółka w mieszkaniu w którym mieszkała wraz z byłym mężem,
a potem z nimi syn i następnie Jej mama i również dostrzegła ten schemat
gromadzenia często bezużytecznych przedmiotów. My od jakiegoś czasu robimy dwa
razy w roku generalne porządki, przeglądamy wszystkie nasze rzeczy pod kątem
ich funkcjonalności, użytkowania przez nas i estetyki. W tym roku akurat przed
wywozem wraz ze śmieciami gabarytów zrobiliśmy przegląd tego co mamy w komórce.
Znalazły się resztki łóżeczka naszej córki która ma ukończone 20 lat, krzesełko
mini wraz ze stolikiem dla dzieci w wieku 2 – 4 lat. Zepsute siłowniki do
bramy, popękane wiaderka i doniczki i wiele różnych szpargałów które zupełnie
nie są nam potrzebne. Za to przeglądając rzeczy w domu, przeglądając ubrania
nie znaleźliśmy już nic co nam zawadza lub nie jest używane. Te wydarzenia skłoniły
nas do refleksji nad tematem ile tak naprawdę potrzebujemy do życia i
komfortowego funkcjonowania. W obydwu wypadkach naszych rodziców trafiliśmy na przedmioty
których nie używali, a kosztowały naprawdę sporo. W naszym życiu coraz odważniej
zadomawia się minimalizm, zwłaszcza w temacie odzieży i obuwia. Poważnie
podeszliśmy do książek, czytamy głównie te z biblioteki i to nie tylko z powodów ekonomicznych, ale i chodzi
o miejsce i papier który zostaje zużyty do ich druku. Z naszej biblioteki mamy
dostęp do książek w wersji elektronicznej przez Legimi do którego dostajemy
bezpłatny kod. Policzyliśmy, że w zeszłym roku wspólnie przeczytaliśmy z mężem
102 książki, zatem tyle byśmy zakupili, to naprawdę sporo pozycji. Mamy i tak
dużo książek na regałach, z czego już około 200 książek rozdaliśmy do dalszego
czytania – znajomi, biblioteka i książkodzielnia. Do przeglądu i opróżnienia
został nam strych na którym sprzątamy dość regularnie, ale w zeszłym roku z
powodu choroby mojego taty nie
posprzątaliśmy. W tym roku musi być tam zrobiony porządek. Teraz patrzymy
dodatkowo na wszystko z perspektywy – jak by ktoś po nas miał sprzątać nasze
rzeczy. Ja zrobiłam porządki w swojej biżuterii, po co mi korale które były
modne 20 la temu a są sztuczna, znoszone.
Zrobiłam porządki w swojej garderobie i obuwiu, miałam ubrania
nieodpowiednie do obecnego koloru moich włosów – 100% siwe, obuwie którego nie
będę nosić bo moje stopy ich już nie lubią. Oddałam wszystkie te rzeczy, nie wyrzuciłam, oddałam. Trochę trudno nam zabrać
się za pozbycie niektórych toreb podróżnych, niby nie używane od lat, ale……no właśnie
zawsze jest to ale…
A jak Wy widzicie temat posiadania przedmiotów, warto oczyszczać
przestrzeń czy lepiej zostawić na wszelki wypadek?
Ja na przykład nie wyrzucam znoszonych, niewygodnych
jeansów, robię z nich różne rzeczy bo jest to mocny i trwały materiał – worki,
torby, narzuty, plecaczki, organizery. W tym roku chce podejść do szycia
kamizelek, spódnic czyli bardziej odzieżowo.
Jakie to prawdziwe. Jak często trudno nam zrezygnować z posiadania, nawet kosztem zaciągania kredytów. Bardzo lubię tu zaglądać, czerpać pewność, że można żyć spokojniej. Dziękuję, za to miejsce w wirtualnym świecie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńW ciągu ostatnich kilku lat zaczęłam się bardziej temu przyglądać i żyć bardziej świadomie. Porzadkuję przestrzeń, nie jestem minimalistką, ale już nie gromadzę "przydasi". Tak samo w kwestii pieniędzy, kiedyś kupiłabym coś, co wydaje mi się, że jest potrzebne. Dziś kupuje tylko kiedy wiem, że będzie potrzebne.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze nie gromadzić zbędnych sprzętów - strata kasy i miejsca.
Usuń