wtorek, 9 czerwca 2015

Minimalizm w moim wydaniu......




Życie bez pieniędzy?
Czy da się żyć bez pieniędzy, w sumie nie, bo po za jedzeniem trzeba zapłacić rachunki, więc trzeba by zostać bezdomnym, by żyć bez pieniędzy.  
Za to na pewno można zmniejszyć nasze potrzeby, no bo czym są właściwie nasze potrzeby głównie nakręcę je choroba konsumeryzmu. To reklamy, wszędzie nas osaczające, oraz inni ludzie nakręcają do wydawania pieniędzy. Wyobraźcie sobie, że żyjecie samotnie w lesie bez dostępu do cywilizacji (bez kablówki, Internetu, telefonu).  Czego będzie Wam wtedy potrzeba? Czy będziecie potrzebowali super ciuchów, tv 50’, marmuru na podłodze, fryzjera, wizyty u kosmetyczki, szybszego komputera, nowego telefonu, błyszczącego auta itd. Oczywiście, że nie najważniejsza będzie żywność, ogrzewanie, dostęp do wody.  Czyli bez nakręcania nas do posiadania zmniejszają się potrzeby i wymagania.  Często wpadamy w pęd chęci posiadania, chcemy lepiej, więcej, szybciej. Lepiej, więcej, szybciej, od kogo/czego/po co? Mam za sobą wiele lat lotu na oślep właśnie za tym więcej, lepiej, szybciej, mogę z całą mocą powiedzieć PO CO? TO GŁUPOTA!!!! Minimalizm wbrew przekonaniom wielu daje WOLNOŚĆ!! Taką prawdziwą wolność, od kredytów, banków, lęku przed kradzieżą, otaczając się drogimi przedmiotami pojawia się lęk przed kradzieżą zniszczeniem, więc one nas w sumie niewolą.  Ja jestem minimalistką, mój mąż nie, co prawda przez lata zmniejszył swoje oczekiwania do stanu posiadania, podchodzi bardziej rozsądnie, ale jest w nim odrobina jeszcze szaleństwa „więcej/lepiej/szybciej” ale zupełnie już w nim nie ma pędu za tym by było najnowsze, najdroższe i sam nie do końca wiedział po co, po prostu uwielbiał posiadać super narzędzia, aparat, kamerę, aż nagle zrozumiał, że to bez sensu.  Dla mnie szczęście to fakt, że nie przyjdzie komornik, że mogę dobrze się odżywiać, że mam, w co się ubrać, że jestem zdrowa, mam kogo kochać i jestem kochana, że mogę się rozwijać itd. Samochód to dla mnie środek transportu, chętnie jeździła bym rowerem, ale obecnie jest u nas niebezpiecznie, wąska droga, mijające się tiry i w tym rowerzyści walczący o przeżycie to nie dla mnie i nie dla dzieci. Nie ma porządnego pobocza, ścieżki rowerowej, chodnika, więc ani rower, ani piesza wycieczka nie wchodzą w grę, pozostaje jechać te 5 km samochodem do sklepu, biblioteki i MDK-u, do busa też muszę dojść 1,5 km. Zimą to już zupełnie ekstremalne było by to przeżycie, albo i nie życie. Owszem chętnie korzystam z udogodnień typu mikser, pralka, zmywarka nie jestem typem masochisty, ale minimalisty.  Nie chcę się przywiązywać do rzeczy materialnych, cenię sobie relacje z drugim człowiekiem, choć to również minimalizuję do zdrowych relacji, porządkuję swoje życie i „pozbywam” się toksycznych związków z innymi ludźmi.  Zastanówcie się ile osób ma zły na Was wpływ, na Wasze samopoczucie, poczucie własnej wartości, rywalizujecie z nimi, osaczają Was, chcą Was na wyłączność, lub staracie się spełnić ich oczekiwania.  Nie warto zatruwać siebie i swojej rodziny takimi relacjami. Czasem mniej znaczy więcej! Spotykając się z ludźmi chcemy dzielić się wzajemnie swoimi emocjami, wzajemnie sobie pomagać, się wspierać, wysłuchać opowieści, przeżyć. Czyli zdrowe relacje na zasadzie wymiany.  Po co się świadomie zadręczać, spotykać z ludźmi, którzy oceniają nasz ubiór, fryzurę, to ile im daliśmy, co robimy, na co dzień, jak żyjemy. Ludzi, którzy są głównie nastawieni na krytykę, na stawianie nam wymagań. Ja wychodzę z takich relacji, mam za sobą kilka takich doświadczeń, z pewnych układów wiałam szybko w inne się wikłałam, bo tak wypadało, bo miałam poczucie obowiązku, ale ja się pytam, po co? Ale zeszłam z toru głównego, o pieniądzach, choć może nie całkiem, bo często takie toksyczne relacje wiążą się z finansami. Chcemy nie wypaść gorzej, zadowolić prezentem, więc wydajemy pieniądze na nowe ciuchy, fryzjera, prezenty, coś nowego do domu, wystawna kolacja, wypad w drogie miejsce i udajemy, że stać nas na to.  A potem bywa gorzkie rozczarowywanie, bo wyszarpaliśmy się na prezent, a obdarowany rzuca krytykę na temat prezentu, albo zgłasza, że nie działa jak by sobie tego życzył. 
Co to jest szczęście?
Dla każdego na pewno coś innego, ale tak zupełnie serio, jak spojrzymy w siebie czy pieniądze to najważniejszy składnik szczęścia? Czy posiadanie przedmiotów to najwyższa wartość?  Jak dla mnie nie!!!! Dla wielu miarą sukcesu jest stan posiadania, a nie zadowolenie z życia, czy też poczucie spełnienia.

Gdy zaczyna Was dopadać depresja związana ze stanem posiadania w kieszeni pomyślicie, co jest tego przyczyną. Czy tylko i wyłącznie Wasze oczekiwania, czy też wkręt społeczny i oczekiwania innych? Może warto zrobić porządki w swoim życiu i pomyśleć, dlaczego się tak spinamy i chcemy więcej, lepiej, szybciej. Czy w tym wszystkim macie jeszcze czas i chęć na to by żyć, wychowywać dzieci, mieć przyjaciół. Wsłuchajcie się w siebie. Zastanówcie się jak wyglądają Wasze relacje z innymi, jak słuchacie swoich dzieci, ile o nich wiecie, czy tak naprawdę je znacie, czy nie tracicie życie na dążenie do sprostania cudzym oczekiwaniom, a nie Waszym!! To pytanie zadajcie sobie sami, przemyślcie je dokładnie, nie kierujcie się impulsem, bo to on popycha nas to wydawania pieniędzy, a pytanie jest naprawdę ważne i warto się dokładnie nad nim zastanowić!

Minimalizm dla wielu to życie w ascezie, co jest ogólnie źle akceptowane przez otoczenie. Dla wielu to dziwactwo, dla innych jakaś manifestacja, udowodnienie czegoś. Jaki odsetek ludzi uważa minimalizm za ucieczkę od konsumpcjonistycznego pędu? Raczej niewielu, nadal dla większości to przegięcie i dziwactwo, bezsensowne umartwianie się. Jak dla mnie to nie ma nic wspólnego z umartwianiem się, najpierw trzeba zmienić myślenie, postrzeganie świata, hierarchię ważności, a potem oceniać minimalistów. Inaczej to rozmowa „ze ślepym o kolorach”


"„Ludzie mogą was nienawidzić za to, 
że jesteście inni i nie żyjecie według społecznych standardów, 
ale w głębi duszy chcieliby mieć na tyle odwagi, by zrobić to samo” A. Purdy" 


Życie bez pieniędzy 




7 komentarzy:

  1. Kiedy czytam Twojego bloga, to dochodzę do wniosku że świat jednak nie do końca zwariował i żyja na nim normalni ludzie. :)
    Lubię tu zaglądać - jest swojsko i NORMALNIE! Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja znowu swoje ;)
    Komornik zagląda wtedy, kiedy żyjemy ponad stan i kiedy nie umiemy rozporządzać tym co mamy. Każdy żyje na takim poziomie (materialnym, emocjonalnym, intelektualnym) na jaki go stać i umie sobie pozwolić. Nie zapominajmy, że minimalizm zalezy też zasobu naszej kieszeni, bo mój minimalizm i minimalizm szefowej mojego męża będzie się znacznie różnił, a ona też zyje minimalistycznie. Co z tego, że jej meble kosztują tyle, ile 2 wypłaty (nie małe) mojego małżonka, ważne że sa minimalistyczne ;) Minimalizm to rzecz względna.
    Ja lubię otaczać się dobrymi, markowymi rzeczami, wykonanymi dobrze, takimi, które posłużą mi na długi czas. Po to ciężko pracujemy - mąż zawodowo a ja w domu. Nie wstydzę się tego, że są pewne rzeczy, króre mam bardzo drogie i króte sa dosyć tanie w moim domu. Po to pracujemy, żeby wydawać je w sposób wg nas właściwy. Niemniej nasze dzieci są uczone szacunku do pieniądza, do pracy.
    Nie zaniedbujemy kontaktów z przyjaciółmi ani rodziną, a dziwo nawet z tą w Polsce mamy regularny kontakt. Spędzamy bardzo dużo czasu z synami, bawimy się z nimi, czytamy książki, jeździmy na wycieczki. Życie nie jest czarno-białe :)
    Owszem, auto to środek transportu, ale wożąc siebie i dzieci chcemy, żeby był bezpieczny, nie chcemy go zbyt często naprawiać, chcemy żeby był ekonomiczny. Nie chcemy, żeby w środku drogi nam się zepsuł i co dalej? My mieliśmy taką sytuację. Dlatego potem kupowalismy nowe samochody. Już nie mielismy takich sytuacji. ja byłam spokojna o drogę do domu, o gwarancję, naprawy, serwis. Wywalenie pieniędzy w błoto? W Polsce nie. W Stanach kupiliśmy auto uzywane, ale sprawdzone i pewne, tutaj wiem, że tyle ile na liczniku to tyle przejechane, że nikt nie oszukiwał, że z dokumentami wszystko w porządku - w Polsce nikt nie jest pewien.
    Znowu się rozpisałam, ale sprawa nie jest tak prosta jak się wydaje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak długo nie mieszkasz w Polsce?

      Usuń
    2. Uwazam,ze kazdy ma prawo zarzadzac jak chce swoimi dochodami to jasne.Tyle,ze nie zawsze nas stac na wysokie wydatki ale ulegamy modzie,jestesmy zazdrosni,dzialamy bezmyslnie...a potem placz i zgrzytanie zebami :-) ze mna tak bylo,niby jestem rozsadna,jestem wyksztalcona a jednak zglupialam...a teraz jest jak jest.Ale nie ma co rozpaczac tylko brac sie do roboty,scisnac tylek.A potem ,po wszystkim...zycie normalne ale w granicach mozliwosci i bez kredytu...pozdrawiam.

      Usuń
    3. 2 lata nie mieszkamy w Polsce.
      gosiak, Twoje argumenty do mnie nie docierają. Może dlatego, że dla mnie minimalizm to sposób na zycie a nie na oszczędzanie. Minimalizm miał pomóc ludziom sie przemieszczać - im mniej masz tym Ci łatwiej się spakowac i przenieść na drugi koniec świata.
      Koleżance zazdrościć możesz zawsze, to zależy od natury - ładniejszego dziecka, lepszej fryzury, lepiej wyrośnietego drożdżowego...
      My z mężem tutaj przylecieliśmy z kredytem na auto, 2 hipoteczne i zadłużeniem na kredytowej. Zaciagnęliśmy sie tutaj na kedytową bo musieliśmy się urządzić. Przez 2 lata spłaciliśmy zobowiązania w Polsce, tutaj, mamy odłożone pieniądze, żadnych zaległości, mamy oszczędności, żyjemy na wysokim poziomie. Nie szastamy pieniędzmi bo nie mamy na to ochoty. Było ciężko, ale to była nasza decyzja - dostaliśmy szansę od losu i ją wykorzystaliśmy, wiedzieliśmy, że duzo zyskamy ale duzo stracimy na poczatku (finansowo).
      gosiak, wykształcenie nie ma nic do rzeczy przy wydawaniu pieniędzy, chociaż - ponoć tego po kilku fakultetach lepiej omamić.
      Planujemy kupić tutaj dom. Nie mamy zdolności, bo nie mamy nic na kredyt. Dziwne, no nie. Jak mają sprawdzic, czy coś bedziemy spłacać, skoro nic do tej pory nie spłacalismy? Polacy nie umieją kupować na kredyt. Są zachłanni, chcą natychmiast, już. Do tego jeszcze uważają, że mi się nalezy zycie jak kolezanki. to też jest przykre.
      A jak im nie wyjdzie, to winę zwalają na konsumpcjonizm, zazdrość, uleganie pokusom. Wycofują się i wymyślaja bajki. Tych, którzy mimo wszystko prą do przodu obgaduja i wysmiewają.

      Usuń
  3. Podobna historia do mojej.Z ta roznica,ze moje zatracenie sie w posiadaniu i kredytach na rzeczy ,,niezbedne" zeby przynalezec do kasty tych lepszych.Gdyby glupota umiala latac ,fruwalabym niczym golebica.Dzis mam mnostwo zobowiazan,komornika na pensji,jedna przyjaciolke.Nie mam znajomych,nie bywam w swiecie .Zrozumialam,ze droga,ktora obralam jest slepa.Mam prace ciezka i slabo oplacana.Kiedy obudzilam sie z reka w nocniku ,poczulam kopniaka i policzek od zycia...postanowilam zawrocic.Jestem na poczatku drogi.Twoj blog jest inspiracja,wskazowka,dobrym przykladem...dziekuje za to.Zmieniam sie powoli ale radykalnie.Wracam do dawnych przyzwyczajen,marzen.Zredukowalam potrzeby,znajomosci oraz wydarzenia do niezbednego minimum.Opierajac sie na niedawnym wpisie na tym blogu powzielam wazne decyzje,poczynilam plany rozwiazania problemow.W 2017 w grudniu powinno byc po finansowych klopotach jesli wytrwale bede realizowac plan.A tymczasem razem z rodzina cieszymy sie wlasnymi przetworami,smacznymi zdrowymi posilkami,domowym pieczywem.Wdzieczna jestem babci i nauczycielce ZPT za to,ze dzis umiem robic na drutach,obsluzyc maszyne do szycia,potrafie ladnie cerowac,gotowac i piec.A to bardzo duze ulatwienie w zyciu.Nie obwiniam juz nikogo bo wszystkie decyzje byly moje.Moj maz ma problem z powrotem do korzeni,cierpi z powodu zmniejszonych dochodow,nie chce z niczego rezygnowac i czesto ,,burzy sie" na slowo...oszczedzanie.Wstyd mi,ze musialam siegnac finansowego dna,aby przejrzec na oczy ale uwazam,ze lepiej pozno niz wcale.Moja zmiana nastapila 1.05.2015 ...ciesze sie bardzo,ze to nastapilo.Twoj blog przewertowalam we wszystkie strony,jest mi pomoca,jest natchnieniem,wzorem,ogromna motywacja.A na wpisy czekam jak kiedys na kolejny odcinek serialu ,,o dupie Maryni"... przepraszam. :-)

    OdpowiedzUsuń

"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"