Wczoraj syn zadał mi pytanie – jak można by uratować ziemię
by nie nastąpiły poważne zmiany klimatu? Zaczęliśmy się zastanawiać i wyszło nam, że musiałyby
to być drastyczne działania, a takich ludzie nie lubią. Jednym z nich, które przyniosłoby
szybkie rezultaty było by zupełne zakazanie używania samochodów prywatnych
osobowych. Ale taki zakaz wywołałby
ogromne oburzenie i bunt. Wiele osób zupełnie nie była by w stanie akceptować
takiej sytuacji. Po pierwsze z powodu wygody (nawet osoby niemające środków
finansowych nie rezygnują z posiadania samochodów, mimo że mieszkają w mieście),
a co dopiero grupa ludzi, których na to stać. Po drugie nikt by tego zakazu nie
ogłosił, jest to nie ekonomiczne i niepolityczne. Po trzecie jesteśmy z natury leniwi. Mnożyć powodów,
dlaczego nikt nie ogłosi takiego zakazu można by wiele. Podobnie było by z ogłoszeniem
całkowitego zakazu palenia papierosów, jak często dostaje od Was prośby o pomoc
jak wpłynąć na domowników by ograniczyli palenie, a mają je ograniczyć z
powodów finansowych, a nie z powodu nakazu rządowego i to również nie jest
motywacją. Generalnie kochamy wygodę, nie lubimy minimalizmu i prostego życia,
nie lubimy z czegokolwiek rezygnować. Nawet nie potrafimy się zmobilizować do
dokładnej segregacji śmieci, wielu woli wsadzić je do pieca i mieć w nosie przyszłość
swoich wnuków, prawnuków, grunt, że ma ciepło i problem ze śmieciami z głowy. A
sortowanie śmieci np. przy mieszkaniu w domku daje również oszczędności
finansowe, bo opłata jest mniejsza, to również nie motywuje do sortowania, łatwiej
i wygodniej woli większość z nas. A to nie wymaga od nas wyrzeczeń, poświęceń
ot zwyczajne wrzucenie do odpowiedniego pojemnika/worka śmieci.
Ziemia, ekologia może się wydawać dla wielu abstrakcją, to
nas nie dotyczy, to nie moja sprawa, jest to dla wielu zupełnie nie namacalny
fakt.
No, ale własny budżet to chyba każdy potrafi dostrzec i
policzyć. A mimo to wiele osób również minimalizm i proste życie w trudnej
sytuacji ekonomicznej uważa, za idiotyzm. Wiele osób będących pod tak zwaną
ścianą, nie chce z niczego rezygnować. Chce żyć na poziomie! Tylko ja ciągle
nie mogę się dowiedzieć, co oznacza żyć na poziomie?? Na poziomie, czego, kogo,
jaki jest wzorzec? Gdzie jest granica, że mamy dość, przecież zawsze znajdzie
się ktoś, kto ma więcej od nas. Kiedy możemy się odprężyć i pomyśleć – jest super,
mam wszystko, co potrzeba, teraz mogę odpocząć? Pomyślcie, przecież nawet
ludzie bardzo zamożni trafią na kogoś, kto ma więcej, więc, po co spoglądać w
górę, może warto spojrzeć w dół. Znacie na pewno ludzi, którzy mają mniej od
Was. Jest to naprawdę bardzo dobra metoda na nasze poczucie bycia gorszym. Kiedyś,
gdy rozpaczałam nad niepełnosprawnością syna, fajna psycholog mi powiedziała mi
bym się rozejrzała wkoło, na pewno zobaczę rodziców, którzy mają dzieci z
większymi problemami niż mój syn. To naprawdę działa, jak człowiek czuje się zawstydzony,
gdy marudzi, a nagle widzi, że inni mają o niebo gorzej. O rany jak mnie było głupio,
gdy zobaczyłam mamę, która walczy o to by dziecko ją dostrzegło, a ja rozpaczam,
że moje dziecko nie słyszy, jest upośledzone, ma autyzm, ale tuli się do mnie,
komunikuje się przez piktogramy, jest samoobsługowy, a inna matka musi 30
latkowi zmieniać pieluchy. Ale się zawstydziłam. Trzeba nauczyć się czerpać z tego,
co mamy, nie spoglądać tam gdzie według nas mają lepiej, to nas zatruwa.
Nauczmy się spoglądać na tych, co mają lepie w sposób życzliwy, a nie z
zazdrością. Pamiętajmy, że każdy z nas ma różne problemy i nie wiemy czy ten,
co ma super auto, dom i kasę jest szczęśliwym człowiekiem.
Cieszmy się z wszystkiego tego, co mamy!! Nie zazdrośćmy
innym, nie wiemy nic o ich życiu, wiemy tylko tyle ile chcą nam pokazać, a to
jest tylko ułamek prawdy z ich życia, więc nie warto sobie tym zatruwać
codzienności. Zacznijcie posiadać tyle ile Wam w rzeczywistości potrzeba, a nie
tyle ile ma znajomy, sąsiad lub szef. Żyjmy własnym życiem, a nie cudzym!
Nauczmy się nie marudzić, czerpać radość z życia, nie być leniwym, być otwartym
na ludzi.
Pięknie powiedziane. Powinnam koniec Pani wypowiedzi wydrukować i powiesić mężowi nad biurkiem. Dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda.Zrozumiałam to niedawno,przestałam narzekać a zaczęłam doceniać to co mam...i okazało się,że posiadam całkiem sporo...chociaż kłopoty finansowe też mam...ale świat się nie kończy,spłacam zobowiązania bez grymasu,żyję zwyczajnie,prosto i dobrze mi z tym.I dzięki takiej postawie dostrzegłam własne szczęście...tak,jestem szczęśliwa bo:jestem zdrowa i zdrowa jest moja rodzina,mamy oboje z mężem pracę,jesteśmy małżeństwem 29 lat a pobieraliśmy się wcześnie oboje przed dwudziestką,mam super wnuczkę,robię prawo jazdy...czyli spełniam moje marzenie,mam gdzie mieszkać,co jeść,w czym chodzić ...chociaż często zaopatruję się w używane ubrania za grosik jestem modnie ubrana-ach ta kreatywność i posiadane umiejętności szycia,dziergania i haftowania;na czym opiera się życie dostrzegłam dzięki temu blogowi...na prawdę...i nie słodzę bo nie muszę.Czytając tego bloga zaczęłam zastanawiać się nad sobą jaka byłam kiedyś,jakie miałam ideały i postanowienia a co z nich zostało.Nie było nic z dawnej mnie,nie byłam sobą a kimś kto spełniał czyjeś wymagania i oczekiwania a nie swoje,kimś dla kogo ważne było co pomyślą i powiedzą inni...przerwałam tę nić i ...wreszcie odetchnęłam z ulgą,jestem wolna,jestem sobą...a problemy zaczęłam rozwiązywać a nie ich unikać.Dzięki temu blogowi zainteresowałam się psychologią,samokształceniem,doskonaleniem...to takie wszystko proste jest a sami komplikujemy sobie życie.Dziękuję już kolejny raz za tego bloga,za mądre wpisy i rady,za kopa do działania,dziękuję z całego serca.
OdpowiedzUsuń"Pamiętajmy, że każdy z nas ma różne problemy i nie wiemy czy ten, co ma super auto, dom i kasę jest szczęśliwym człowiekiem"- ja bym dodała jeszcze, że ten co to ma wcale nie musi być taki bogaty - znam multum przypadków żyjących ponad stan, wyglądających na bogatych i szczęśliwych, a w rzeczywistości drżących o jutro bo widmo spirali kredytowej zacieśnia się na szyi...Nic na siłę...Kupując ciągle tylko lepsze i lepsze - to się nigdy nie kończy. Zawsze będzie coś lepszego, nowszego, większego itp. Na prawdę to wszystko trzeba mieć??
OdpowiedzUsuńJa na początku niechętnie segregowałam śmieci. Można powiedzieć z musu. Chciałam po prostu mniej za nie płacić. Przyzwyczaiłam się do ich segregowania tak, że to polubiłam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo mądre słowa. Brawo! Choć najlepiej to w ogóle nie porównywać się z innymi tylko stworzyć własny sposób na życie. Szkoda, że więcej osób nie ma takiego podejścia.
OdpowiedzUsuńMnie radości z życia nauczył mąż. Pokazał mi, że to co mamy powinno nam sprawiać radość, a nie smucić nas to czego nie mamy...
OdpowiedzUsuńjak zawsze super post zawarta w nim sama prawda
OdpowiedzUsuńPunkt widzenia zależy od punktu siedzenia�� Dla każdego życie na poziomie będzie oznaczało coś innego, tzn. inny poziom życia. Ale porównywanie się do bogatszych, szczęśliwszych, ladniejszych czy lepszych może nas wpedzic w depresję. Ja myślę podobnie jak Pani, szukam szczęścia i zadowolenia w prostych rzeczach. Mamy z mężem trochę ponad 3tys. na miesiąc na rodzinę 2+1. Nam to wystarcza, ale są ludzie którzy wręcz lituja się nad nami, nie wyobrażają sobie życia na tak niskim poziomie. Ja nie narzekam na swoj los, a innych to wręcz dziwi, no bo jak można przeżyć przy tak niskich dochodach. A propos samochodu, to nie możliwe byłoby całkowicie zrezygnować z niego. Ja codziennie dojeżdżamy do pracy 20km w każdą stronę, a połączeń autobusowych tam nie ma. Moj samochod niejako zarabia na siebie, bez niego nie miałabym pracy.
OdpowiedzUsuńwitam, ale czy życie naprawdę jest sprawiedliwe?? nie pracuje zawodowo, moją pracą jest prowadzenie domu i wychowywanie mojego jedynego dziecka,staram się ze wszystkich sił, gotuję sama, włoszczyzna z własnego ogródka, ususzona, wekami zapełniona cała spiżarnia, jajka od swoich kur (karmionych zbożem i ziemniakami z ospą), mięsko na zupkę też swoje, chleby, ciasta, makarony, ciasta, ciasteczka, wędliny wszystko sama, nie używam kucharków, veget, gotowych mieszanek przyprawowych itd, codziennie ugotowany jest świeży kompot do picia, mąka, kasza wszystko z młyna, mleko od krowy, temperatura w domu ok.20-21 stopni a w nocy spada do 19. i pytam się dlaczego moje dziecko ciągle choruje????? ktoś powie chodzi do przedszkola, taki czas musi się wychorować, alergik(alergikiem nie jest jesteśmy po wszystkich testach,ale teraz wszystko się na alergie zgania)... ale pytam się ile jeszcze?? rozglądam się wokół i tylko mój synek jest taki chorowity... ręcę mi opadają... przepraszam że się uniosłam, ale nie daję już rady...
OdpowiedzUsuńMój młodszy syn strasznie chorował, co miesiąc, ciężka infekcja. Okazało się, że ma alergię na pszenicę, po odstawieniu pszenicy jeszcze chorował nam przez pół roku, obecnie to najzdrowszy członek rodziny, choruje raz w roku jeden góra dwa dni. Może ma synek coś w diecie co obciąża jego układ immunologiczny, a może to coś co wdycha. Chemia domowa lub kosmetyczna, meble, farby itp.
UsuńMój syn podobnie miał ciągle był chory katar kaszel dusił się w nocy nieraz od tego kaszlu w końcu stwierdzono 3 migdał usunelismy w wieku 3 lat .Na początku przeszło na 2 miesiące potem od nową to samo.Alergologii testy na wziewne i pokarmowe nic nie wykazały i ostatecznie sama doszła co było przyczyną były to pasożyty i teraz 2 razy w roku się odrobaczamy bo to musi całą rodzina robić. Wszystko ustąpiło staram się pilnować by myl ręce. W szkole niestety dzieci zarażają się tym jedno od drugiego a mało ktory rodzic sprawdza takie rzeczy.Pasozyty dają różne objawy na każdy organizm inaczej działają starszego syna np. często bolała głowa. Acha i wyniki kału nic nam nie wykazały aż sama zobaczylam u syna.Pani doktor mi powiedziała że jak widać w kale dziecka to znaczy że już jest mocno zarobaczone. proszę poczytać o tym w internecie. Życzę zdrówka!
UsuńDokładnie! Pasożyty również są bardzo często odpowiedzialne również za alergie.
Usuńwitam, byliśmy wczoraj z synkiem u lekarza, wirusowe zapalenie gardła i krtani, i obustronny refluks w uszach (na szczęście bez antybiotyku), badania na pasożyty robiliśmy, nic nie wykazały, zresztą obserwuje dziecko i nic nie zauważyłam, trzeci migdał badaliśmy, nie jest powiększony. . . alergia tak jak pisałam wcześniej czysty. Po prostu taki jest, bardzo wrażliwy, jak tylko zaczyna się katarek, to wystarczy kontakt z bardziej zaziębionym dzieckiem i choroba gotowa. Zresztą jak ma nawet małą infekcje to mamy unikać spotkań z innymi dziećmi, bo synek sam zaraża i sam może jeszcze bardziej się rozchorować.
Usuńdziękuje za miłe słowa i podtrzymanie na duchu:)
Ja byłam bardzo chorowitym dzieckiem do 13 roku życia. W okresie przedszkolnym moja mama musiała zmienić pracę zawodową na prace chałupniczą w domu, bo i tak więcej była ze mną na zwolnieniu niż w pracy. Nie chodziłam do przedszkola aż do 6 roku życia. Rodzice wysłali mnie standardowo jak każde dziecko w ówczesnych czasach do przedszkola, ale pediatra stwierdził, że mój system odpornościowy nie jest na to gotowy, więc przestałam uczęszczać do przedszkola. Potem musiałam już iść do szkoły więc chodziłam w kratkę niestety bo ciągle chorowałam. Dopiero jak wyjechałam na obóz harcerski pod namioty zahartowałam się. Pamiętam jak moja mama mało nie padła gdy zobaczyła mnie myjąca głowe w zimnej wodzie, a potem chodziłam w pochmurny dzień z mokrymi włosami. Wydawało jej się, że zaraz padnę na zapalenie płuc, tak się nie stało i od tamtej pory przestałam tak często chorować. Być może to mój system odpornościowy dojrzał, a może jednak hartowanie dało rezultaty. Nie mam pojęcia, najważniejsze, że obecnie choruję raz w roku. Życzę powodzenia i pozytywnego myślenia!! Oczywiście zdrówka dla synka!
UsuńMyśl przewodnia w oczy bije mądrością życiową. Życiową, bo nabywa się ją niestety tylko i wyłącznie przez doświadczenie, bądź życie z osobą wcześniej doświadczoną. Jeśli jednak chodzi o zanieczyszczenie powietrza, to słyszałam ostatnio na konferencji naukowej, że "smrodek" ze spalin jest "tylko" w niecałych 18 procentach temu winny. Główny winowajca to ... KROWY. Aż się uśmiechnęłam, ale niestety okazało się, że olbrzymie rancha w Rosji, Ameryce Północnej i Południowej produkują około 65% dwutlenku węgla, który wpływa zastraszająco na efekt cieplarniany. Szok, prawda? To może ograniczyć ilość spożywanego mięsa wołowego?
UsuńU nas mięso wołowe je się bardzo rzadko, niemal od święta. Więc uffff nadal jestem eko. :)
UsuńYou actually make it seem so easy with your presentation but I find this matter to be actually something that I think I would never understand.
OdpowiedzUsuńIt seems too complicated and very broad for me. I'm looking forward for your next post, I will try to get the hang of it!
My webpage - Inside Out Bubble Thoughts Cheats
Moj syn w przedszkolu przechorowal pol roku(w tym ponad 2 tygodnie w szpitalu z ostrym ropnym zapaleniem ucha srodkowego). W zerowce byl chory praktycznie co miesiac i to konkretnie- zapalenie ucha,oskrzeli,gardla. Teraz w 1wszej klasie byl tylko raz lekko podziebiony. Ja podaje codziennie rano i wieczorem tabletke rutinacea. Przed snem cieply napar z lipy z lyzka lipowego miodu oraz naprzemiennie tran i sok z aloesu.
OdpowiedzUsuńA ja mam inne pytanie : jak często używa Pani szynkowara? Czy taka wędlina (nie wędzona)po czasie się nie nudzi? czy jest smaczna? czytałam Pani wpis tym garnku, ale chciałabym uzyskać więcej informacji oraz jakiś przepis jeśli można? Pozdrawia
OdpowiedzUsuń