Dziś chciałam Wam napisać coś zupełnie innego, ale
nazbierało się kilka Waszych próśb o napisanie indywidualnego jadłospisu dla Waszej
rodziny. W związku z tym Napisze dokładnie to, co napisałam na FB.
„Często prosicie mnie o ułożenie jadłospisów na różne
problemy zdrowotne, materialne, rodzinne. Na ten moment nie jestem dietetykiem
i nie mam prawa układać Wam takich specjalistycznych jadłospisów. Przepraszam,
ale nie mogę spełnić Waszych próśb. Jadłospisy, które publikuje na blogu, są to
projekty dla naszej rodziny, oparte tylko i wyłącznie na moim doświadczeniu niepoparte
wiedzą i fachowym wykształceniem. Owszem waham się nad specjalizowaniem się w
kierunku dietetycznym, ale muszę odłożyć troszkę pieniędzy by zacząć się
profesjonalnie dokształcać. Pozdrawiam cieplutko Wszystkich i przepraszam.”
Z łatwością możecie taki jadłospis stworzyć sami, na blogu
zamieściłam już chyba około 60 propozycji, więc myślę, że można z nich ułożyć
dla własnej rodziny taki np. 10 dniowy. Nie ma wtedy powtórek, że zawsze w
poniedziałek np. jest kotlet mielony. Sama zaczynałam podobnie, wyszukując
różne jadłospisy czy w Internecie czy też w książkach. Na początku zebrałam dania, które lubi moja
rodzina – zupy i propozycje dań drugich. Następnie wydrukowałam je i komponowałam
jadłospisy dla naszej rodziny sugerując się tym, co posiadam w domu, na co mnie
stać i ile będę miała w dany dzień czasu. Układanie jadłospisów to nie jest żadna magia,
no chyba, że dodatkowo musimy uwzględnić jadłospis dietetyczny to zaczyna być
już trudniejsze.
Jak zacznę mieć uprawnienia do pisania konkretnych
jadłospisów ze wskazaniem na problemy zdrowotne, dam Wam na pewno znać. Obecnie
są to zestawy dań, które lubi i może jadać moja rodzina. W tej chwili mam
ułożony jadłospis na kolejne 15 dni. Wczoraj zrobiłam zakupy ważniejszych
produktów, więc muszę tylko dokupować drobiazgi w ciągu tych dwóch tygodni.
Dzięki temu łatwiej mi zaplanować finanse. Obecnie robię zakupy, co dwa
tygodnie. Warzywa takie jak kapusta biała, buraki, marchewka, mogą spokojnie
czekać na swoją kolej. Ogórki kiszone, kapusta kiszona są u mnie w spiżarce z
własnego wyrobu, mam trochę zamrożonych warzyw wraz z włoszczyzną. Więc spokojnie
mogę robić rzadziej zakupy. Jabłka również kupuję rzadziej, nie jadamy obecnie
już pomidorów, świeżych ogórków, sałatę mam jeszcze pod folią, sklepowej już
nie kupuję. Czosnek i cebula znalazły się w zapasach, które robiłam na zimę. Polecam kolejny raz planowanie jadłospisów,
dużo łatwiej się dzięki temu funkcjonuje, na co dzień. Wieczorem zerkam na kartkę i wiem, że muszę
rozmrozić mięso na obiad lub kupić biały ser. Nie tracę czasu, oszczędzam
pieniądze na przemyślane zakupy. Mogę coś przygotować wieczorem i dzięki temu na
pewno na drugi dzień jest ciepły posiłek dla rodziny.
U nas to funkcjonuje tak, że każde dziecko ma co jakiś czas tydzień "dyżuru" w kuchni. W niedzielę wieczorem razem z nim układamy jadłospis na tydzień. Nie mamy diet, więc są to dania na które ma ochotę - a także takie, które będzie chciało ze mną robić, i po którym będzie chciało sprzątać :-) Reszta rodziny stara się nie grymasić - oni będą mieli swój wybór w swoim tygodniu. Jak już mamy jadłospis, robimy listę zakupów i staram się, żebyśmy razem te zakupy zrobili i rozłożyli w spiżarce. To akurat często nie wychodzi. Czasem w pracy mam taki telefon: "Mama, pamiętaj o kiełbasie, bo dzisiaj barszcz".
OdpowiedzUsuńPlanowanie zawsze ułatwia życie.
witam, chodziłam do szkoły gastronomicznej i zrobiłam specjalizacje dietetyka i cóż z tego, życie, finanse swoją drogą a zalecenia dietetyczne swoją drogą... od jakiegoś czasu choruje na cukrzycę insulinozależną typu 1 (taki mały skutek uboczny po ciąży) nie stać mnie na zalecenia dietetyczne dla mojej osoby, zresztą po co mam stosować sztuczne słodziki itp. skoro wystarczy zrezygnować z cukru:), zresztą wydaje mi się że napisała Pani prawdę, każdy kto ma trochę chęci sam możne stworzyć jadłospis dla swojej rodziny, trzeba tylko chcieć, sama miałam straszne opory przed siedzeniem przed kartką i zastanawianiem się co i jak podać, żeby było smaczne, pożywne i przede wszystkim tanie, a podkreślę że uwielbiam gotować, ale się zawzięłam i dzięki Pani blogowi zaczęłam pracować nad wydatkami i ostatnio po opłacenie wszystkim zobowiązań, rachunków zostało nam do przeżycia 450zł na cały miesiąc i dałam radę; ja, mąż i nasz synek 4,5letni wcale nie chodziliśmy głodni, wręcz przeciwnie, ponieważ menu było przemyślane i nie monotonne:) (podkreślę że mam zapasy w spiżarce oraz w zamrażarce mięsko z własnego chowu oraz świeże jajeczka kurze)
OdpowiedzUsuńdlatego trochę chęci i każdy da radę:)
Bardzo ciekawy wpis, dzięki wielkie :)
OdpowiedzUsuńWysyłam Pani linka do artykułu, na który ostatnio natrafiłam...
OdpowiedzUsuńTym bardziej podziwiam Pani styl. I chociaż osób niemarnujących jedzenia jest sporo, to jednak żal gdy widzi się takie marnowanie...
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141635,19110055,piec-godzin-jezdzilem-smieciarka-po-warszawie-i-grzebalem-w.html
Pozdrawiam
Ciekawy artykuł. To smutne ile jedzenia marnujemy, a z drugiej strony ludzie chodzą głodni. Ale to nie do uniknięcia jest. Niestety. Możemy tylko siebie pilnować jeśli przejmujemy się tą sprawą, i uwrażliwiać nasze dzieci.
OdpowiedzUsuń