Wielu psychologów i psychiatrów bije na alarm w sprawie
mediów społecznościowych. Twierdzą oni, że są to częste przyczyny depresji, samobójstw,
nerwic u młodych ludzi. Ja osobiście bym nie szufladkowała tylko młodych ludzi,
bo według moich obserwacji wiek nie jest wyznacznikiem. Może dlatego statystyki
wskazują na młodych ludzi bo jest ich statystycznie więcej w sieci niż osób po
45 roku życia. Jeśli już specjaliści wskazują
social media jako jedną z przyczyn
problemów emocjonalnych to może warto przystanąć i się zastanowić nad
zjawiskiem by uniknąć tego zła/pułapki/uzależnienia? Pomyślmy zatem co widzimy przeglądając np. FB?
Na profilach naszych znajomych (Oczywiście nie wszystkich, jak zawsze są
wyjątki od reguły) głównie królują wspaniałe nowiny i ich nieprzeciętne osiągnięcia,
widzimy życie pełne sukcesów, o porażkach niewielu pisze, chyba, że zbiera kasę
na ten cel lub pragnie zdobyć nasze zainteresowanie.
W zeszłym roku zrobiłam
malutki eksperyment na moim profilu społecznościowym, wstawiałam zdjęcia
zrobione głównie w czasie spacerów, wycieczek rowerowych, wypadów w okolicy. Często
nie pisałam nic, a jak byłam na wycieczce pisałam słowo „urlopik”. Dla mnie
czas gdy się relaksuję jest urlopem, jak w tym memie – kobieta na wizycie u
psychologa twierdzi, że przyszła tylko poleżeć w ciszy, nie ma żadnych
problemów. Wstawiałam sporo zdjęć bliżej nieokreślonych miejsc, a między nimi
kilka z urlopu tygodniowego. Co się wydarzyło – usłyszałam, że nie wiedzą jak
ja to robię bo całe lato jestem na urlopie, skąd biorę na to kasę i czas. Jedna osoba zapytała skąd jest
zdjęcie, odpisałam zgodnie z prawdą, nikt więcej nie pytał. Czyli przyjmujemy
bezrefleksyjnie to co widzimy, robimy własne założenia i dopisujemy własne
wyobrażenia i historie. Sama łapię się często na tym, że nie wynikam w to co
podaje mi autor zdjęć. Jedna moja znajoma zrobiła cos zupełnie innego, wstawiła
nigdy niepublikowane zdjęcia z wyjazdów zagranicznych z kilku lat, ludzie gratulowali
jej wspaniałej pogody, a zdjęcia były z lata w Belgi wstawione w styczniu. Ona po
prostu wstawiła zdjęcia i nie napisała nic, chciała dowiedzieć się jak reaguje
otoczenie na to co widzi, to ona zainspirowała mnie do zeszłorocznego
eksperymentu. Sama nie raz myślałam oglądając profile znajomych – ale ma
fajnie, kolacja w restauracji co tydzień, wypad na weekend co tydzień, wakacje
dwa razy w roku zagranicą, ale czy była to prawda? Nie zapytałam, było mi
głupio pytać i wnikać. Obecnie przestałam od dłuższego czasu publikować i
oglądać/podglądać, skupiam się na swoim życiu, na znajomościach w realu. Jak
mam czas wolę poczytać książkę, obejrzeć film lub pograć w planszówkę z
bliskimi. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile czasu można oszczędzić nie
wtykając nosa w cudze życie, o zdrowiu psychicznym i dobrym samopoczuciu nie ma
co wspominać. Wiem, wiem takie dziwadełko ze mnie, mam limity które sobie wyznaczyłam
sama – co drugi dzień 15 minut skrolowania i koniec. Oczywiście samo
przeglądanie to nie jedyny problem, wiele osób uzależnia się od reakcji na ich publikacje,
jeśli ich nie ma odpowiednio dużo, popadają w stan przygnębienia. Kolejna
sprawa to mechaniczne wstawianie na zasadzie podaj dalej bez weryfikacji
informacji np. zbiórka pieniędzy która dawno została zakończona.
Proszę byście pamiętali, że to jest moja opinia, nikomu nie narzucam niczego.
Każdy ma prawo do własnych osobistych spostrzeżeń.
A jak jest u Was, dajecie 100% wiary w to co pokazują Wam w
mediach społecznościowych?