Od wielu lat stało się domeną społeczną narzekanie na brak
czasu, szybkie tempo życia, brak pieniędzy…. Ale czy nie zaczęliśmy narzekać
dla samego narzekania? Czy zastanawiamy się, co jest przyczyną takiego widzenia
naszych finansów, czasu? Ostatnio zdumiewa mnie rozdrażnienie, niecierpliwość,
agresja społeczna. Tak wiele osób nawet na urlopie nie potrafi odpoczywać. Za
nami kolejny długi weekend, wiele osób wyjechałoby naładować akumulatory,
odreagować codzienne napięcie i pęd. Ale czy na pewno im się to udało? A może
lepiej iść do parku z rodziną i odpocząć - autentycznie niż koniecznie
wyjechać, bo tak robią inni, szarpać się w korkach, na stacjach benzynowy, w
kolejkach do atrakcji i dodatkowo pozbyć się gotówki z kieszeni. Czy przypadkiem nie robimy czegoś, co
powszechnie nazywane jest „owczym pędem”, chcemy mieć to, co inni, chcemy robić
to, co inni, chcemy żyć jak inni. Często wybieramy mniej lub wcale nam nie
potrzebną rzecz tylko po to by być jak inni lub lepsze! Bezustannie
dopasowujemy się do innych. Nakręcaj nas reklamy, seriale, kolorowe czasopisma,
kolega, sąsiad, znajomy….
Pędząc na oślep za tym poziomem zapominamy żyć i
cieszyć się życiem. Wiele osób wspomina, jak to w czasie PRL-u było więcej czasu,
żyło się towarzysko (owszem mniej uwagi poświęcało się dzieciom, teraz za to są spore skrajności w tym temacie), ale dla towarzystwa a nie dla szpanu i posiadówek
smartfonowych z oglądaniem zdjęć z wyjazdów, wypadów itd, spędzało się więcej czasu z rodziną, na świeżym powietrzu, dzieci
biegały po podwórku, dookoła było słychać życie! Dziś wiele osób mówi, że wtedy
były lepsze zarobki, pracowało się mniej, żyło się łatwiej. Ale czy na pewno żyło
się łatwiej? Owszem, można tak powiedzieć, że żyło się łatwiej, bo miało się pieniądze,
za które niewiele można było kupić, więc nie goniło się za tym „poziomem życia”,
wszyscy mieli tyle samo i to samo, więc, po co było się szarpać, nie było sensu
walczyć o więcej i więcej, bo nie było możliwości. Choć gonitwa za produktem była również z powodu jego braku... :)
Ktoś powie, że
zarabiało się więcej.
No nie do końca jest to prawda, znalazłam badanie, z
którego wynika, że nie zarabiamy, co raz mnie. „W roku 2000 Polak, który
zdecydowałby się przeznaczyć średnią krajową na kurs taksówką, przejechałby nią
prawie 800 kilometrów, o ile oczywiście nie wytargowałby rabatów w stosunku do
niedługich, miejskich kursów. W roku 1995 jego podróż byłaby znacząco krótsza
(550 kilometrów). W 2012 mógłby zaś dojechać z Warszawy do Monachium (około
1100 kilometrów).” Oczywiście nie są to dane z lat 50-80, takich nie znalazłam niestety.
Mam wrażenie, że
poddaliśmy się ogólnemu pędowi posiadania, że narzekamy na brak czasu, bo tak
wszyscy narzekają. Zastanówmy się ile osób pracuje na więcej niż jeden etat i czy kiedyś wszyscy pracowali tylko na jeden etat, ja osobiście pamiętam jak byłam dzieckiem, mój tato dorabiał malując, mama sprzątając, więc to nie wymysł współczesnych czasów, a mimo to żyło się wolniej. Przemieszczamy
się szybszymi środkami komunikacji niż kiedyś, mamy telefony, Internet, a ciągle
brakuje nam czasu.
Kiedyś w domu przy dobrych układach był jeden telefon stacjonarny, obecnie w
większość rodzin każdy ma telefon komórkowy i często telefon stacjonarny, a
każdy telefon do koszt. Kupujemy, co raz bardziej rozbudowane abonamenty tv, często
nie mając czasu na oglądanie tego, bo ciągle nie mamy czasu. Obecnie taki wiele osób mówi „nie mam czasu”, że nie wypada powiedzieć „a ja
mam dużo czasu”. No, bo jak to tak mieć czas i już? Może warto pociągnąć za hamulec i się
zatrzymać, zastanowić się gdzie pędzimy, na co zarabiamy pieniądze, o czym tak
naprawdę marzymy, czego my pragniemy, a nie otoczenie? Ile tak naprawdę potrzebujemy pieniędzy. Co jest dla nas ważne.
Wiele razy już o tym pisałam, ale natchnęła mnie do tego ponownie bardzo ciekawa rozmowa. Stwierdziłam, że
może warto było by ograniczyć handel w niedzielę, by zmusić ludzi do zwolnienia
i spędzenia czasu z rodziną, na co mój rozmówca stwierdził, – że nie można nikogo
do niczego zmusić, to musi wypływać z jego potrzeby z jego serca, takie
zmuszenie to do kitu, bo będzie sztuczne i na siłę. Dała mi dużo do myślenia ta wypowiedź. Uwielbiam
rozmowy które zachęcają mnie do analizowania, uczą mnie i poszerza punkt
widzenia. Rozmówca mój miał rację, to my sami musimy poczuć potrzebę, zatrzymać
się, zastanowić, a nie od górnie dostać polecenie – teraz odpoczywaj, zarabiaj mniej, nie potrzebujesz tylu rzeczy!
To są takie moje obserwacje, moje myśli potargane, moje widzenie
rzeczywistości. Chciałam się nim z Wami podzielić. Może ktoś widzi to podobnie,
może ktoś zechce pociągnąć za hamulec.
Mam takie poglądy jak Ty.Też zauważam że ludzie gonią na łeb na szyje tylko po to by mieć.Mieć bywa ważniejsze niż być,dodatkowo mieć trzeba zgodnie z zmieniającym się trendem więc znów się haruje.Akurat chociaż nie pamiętam tych czasów za dobrze za Prl-u na jedno stanowisko przypadało więcej osób.Teraz jedna robi za dwóch a czasem za trzech więc mimo jednego etatu przychodzi do domu zajechana.Wiadomo że obecne czasy maja miano agresywnego konsumpcjonizmu i w jakiś tam sposób dotyka to każdego z nas,przecież musimy mieć internet,tel.komórkowy i jeszcze coś tam...Poprzednie pokolenia tego nie miały więc miały czas aby poświęcać go innym.Osobiści nie gonię za niczym co nie jest mi niezbędne,odpoczywam najlepiej w swoim ogrodzie i to czyni mnie szczęśliwym i wolnym człowiekiem.Jednak każdy z nas ma prawo wyboru jak żyć.Pozdrawiam Cię serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńO,uwielbiam własnie takie opinie, Pracuję w sklepie,często proponuję,że mozna zrobić cos samemu,to słyszę"oj proszę pani,ja czasu nie mam!". ale codziennie w sklepie to sĄ! Mam klientów,którzy przychodzą do mnie do sklepu 2 razy dziennie! a potem biedni mówia,jacy to są zajęci....
OdpowiedzUsuńMam taka refleksje, ze to od nas zalezy co i jak bedziemy w zyciu robic i jak pozytkowac swoj czas. Wydaje mi sie takze, ze moje dzialania sa inne niz moich rodzicow z czasow PRL. Nie chodzi wcale o konsumpcjonizm, ped za czyms. Bardzo duzo czasu poswiecam swojej rodzinie (mam 3 dzieci, obecnie na rodzicielskim z 7 mies corka), zalozylam z przyjaciolmi fundacje, wczesniej mialam wolontariat w domu dziecka i mam w planach powrot do niego. Realizuje swoje pasje, gram w spektaklach. Znam mnostwo osob, ktore cos robia dla innych, udzielajac sie w wolontariacie, stowarzyszeniach etc. Mysle, ze o tym tez trzeba mowic:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa wśród swoich znajomych może doliczę się jednej osoby która działa w wolontariacie. Sama kiedyś byłam wolontariuszką w domu spokojnej starości, chętnie bym do tego wróciła, lubię to.... Ale niestety nie jest to zjawisko powszechne. Podobnie jest z rodzicielstwem, wielu rodziców pracuje tyle, że nie ma siły już być rodzicem.
UsuńTyle, że niepracująca mama postrzegana jest jako pasożyt społeczny. Mieszkam i pracuję w Kielcach (czyli zarabiam grosze), jak zdecydowałam się przejść na 3/4 etatu spotkałam się z ogromnym ostracyzmem, że jak to tylko 6 godzin dziennie pracuję? Chcę zrezygnować z etatu i być mamą na pełen etat, ale wiem że będę napiętnowana. Bo jak można zrezygnować z cipłej posadki w urzędzie, tak na włane widzimisię? A ja tak bardzo żałuję, że muszę dzieci posłać na dyżur do świeeetlicy w wakacje, zamiast jechać z nimi do babci na wieś...
OdpowiedzUsuń"Mamy większe domy, lecz mniejsze rodziny.
OdpowiedzUsuńWięcej możliwości, lecz mniej czasu.
Mamy więcej tytułów, lecz mniej rozsądku.
Więcej wiedzy, lecz mniej zdrowej oceny sytuacji.
Mamy więcej specjalistów, lecz i więcej problemów.
Więcej leków, lecz mniej zdrowia.
Mnożymy majątki, okrajamy własne wartości.
Mówimy za dużo, kochamy za mało, kłamiemy zbyt często.
Uczymy się, jak zarabiać na życie, lecz nie uczymy się, jak żyć.
Mamy stabilne budowle, lecz kruche charaktery.
Coraz szersze autostrady, lecz coraz węższe poglądy.
Przebywamy drogę na księżyc i z powrotem, lecz mamy problem przekroczyć ulicę i poznać nowego sąsiada.
Tworzymy coraz więcej komputerów, przechowujemy coraz więcej informacji, lecz komunikujemy się coraz mniej, mniej i mniej.
To czas szybkiego jedzenia, lecz wolnego trawienia.
Wielkich mężczyzn, małych charakterów.
Czas większej ilości pracy, mniejszej ilości zabawy.
Większej ilości różnych posiłków, mniejszej ilości witamin i minerałów.
Czas, kiedy mamy mnóstwo w oknie, a nic w pokoju."