Pomalutku zaczyna się nasza wolność finansowa, przeliczanie
każdej wydanej kwoty, każdy nadmiar finansowy wkładany w spłaty. Oszczędzanie
na wszystkim powoduje, że docieramy do momentu wolności finansowej, za nami 10
lat ciężkiej pracy nad pozbyciem się ogromnych długów, ale jesteśmy już na
ostatniej prostej. Nie sądzę byśmy mocno
zmienili swój styl życia, jednak te 10 lat wiele nas nauczyło. Za chwilkę (taką
mamy nadzieję) nadejdzie czas by zabrać się za tworzenie rezerw finansowych i
odkładanie pieniędzy na wakacje, spełnianie marzeń. Miło się wstaje rano bez
widma komornika, bez lęku, że dziecku rozpadną się buty i za co kupię nowe.
Warto było te 10 lat skrupulatnie obliczać dochody, wydatki, żyć bardzo
oszczędnie, ale z godnością. Oczywiście
nadal nie możemy i myślę, że nie chcemy szastać pieniędzmi, wiemy jak łatwo
przekracza się granicę. Życie ponad stan prowadzi do samych problemów.
Jeśli zastanawiacie się czy warto ponieść trud oszczędnego życia, to przemyślcie ile jest warte zdrowie i życie w ciągłym zagrożeniu – utrata pracy, zdrowia, niemożliwość spłaty rat. Dla nas te 10 lat to był trudny, ale i bardzo pouczający czas, myślę, że z ostatnim wyzwaniem też pomalutku damy radę i obudźmy się wreszcie bez jakiegokolwiek obciążenia kredytem, a jesteśmy ku temu na dobrej drodze. Wiele osób pisze, życie jest za krótkie by się umartwiać, hulaj dusza piekła nie ma. My wybraliśmy drogę spłaty, unikaliśmy popychania kredytu kredytem. Branie kredytu na spłatę to zaklęte koło, spirala kredytowa, ciężko z niej wyskoczyć, trzeba się postawić i robić, co się da, nie iść na łatwiznę i składać nowy wniosek kredytowy.
Jeśli zastanawiacie się czy warto ponieść trud oszczędnego życia, to przemyślcie ile jest warte zdrowie i życie w ciągłym zagrożeniu – utrata pracy, zdrowia, niemożliwość spłaty rat. Dla nas te 10 lat to był trudny, ale i bardzo pouczający czas, myślę, że z ostatnim wyzwaniem też pomalutku damy radę i obudźmy się wreszcie bez jakiegokolwiek obciążenia kredytem, a jesteśmy ku temu na dobrej drodze. Wiele osób pisze, życie jest za krótkie by się umartwiać, hulaj dusza piekła nie ma. My wybraliśmy drogę spłaty, unikaliśmy popychania kredytu kredytem. Branie kredytu na spłatę to zaklęte koło, spirala kredytowa, ciężko z niej wyskoczyć, trzeba się postawić i robić, co się da, nie iść na łatwiznę i składać nowy wniosek kredytowy.
Walczcie, nie poddawajcie się, gdy upadniecie, podnoście się i walczcie dalej o spokój......
Kochana,cieszę sie razem z Tobą, że wychodzicie powolutku na prosta.
OdpowiedzUsuńNie jest łatwo wciąż dokonywać wyborów, co ważne, ważniejsze a co może jeszcze zaczekać.
Też tak po cichutku liczę, że kiedyś, będzie można pozwolić sobie na więcej. Do tego jeszcze długa droga, ale czas szybko leci :)
Podczytuje Twój blog od jakiegoś juz czasu. Ciesze, ze , ze udało się Wam wyjść na prostą:) serdeczne gratulacje. jednocześnie jestem pełna podziwu.
OdpowiedzUsuńGratuluję wytrwałości. My sie troche zadluzylismy na wykonczenie domu i oddalismy dlug rodzinie.niestety jest tez kredyt hipoteczny ale chce go systematycznie nadplacac. Przy malutkim dziecku to chyba bedzie trudne ale mam motywację:)
OdpowiedzUsuńGratuluje bardzo :D
OdpowiedzUsuńGratuluję :) jesteś moja inspiracja :) Ważny jest spokój tu sie z tobą zgodze w 100000%.
OdpowiedzUsuń... Miło się wstaje rano bez widma komornika, bez lęku, że dziecku rozpadną się buty i za co kupię nowe. ...- oj masz racje w kazdym aspekcie, znam to od podszewki.. Super ze juz na prostej , gratulacje :)
OdpowiedzUsuńWolność fianansowa to najpiękniejsza wolność! jak to mówi moja babcia: nie trzeba oszczędzać, wystarczy tylko nie wydawać pieniędzy na niepotrzebne rzeczy :) Gratulacje ;)
OdpowiedzUsuńSiedzę właśnie przed komputerem, gdyż znalałam się właśnie przez swoją głupotę w takiej spirali kredytowej. Właściwie to mam 34 lata, jestem sama, nie mam partnera. Życie na własną rękę z jednej pensji powodowało u mnie ciągły brak środków. Dlatego zaciągałam kolejne kredyty na spłatę poprzednich i reulowanie pewnych problemów po drodze. Doszłam do momentu, że cała moja pensja zostaje zagospodarowana na raty, kredyty i rachunki. Zostaję bez pieniędzy. Sytuacja poprawi się w listopadzie i w marcu przyszłęgo roku. Nie wiem co robić, jest mi bardzo ciężko się w tej sytuacji odnaleźć. Okazało się, że straciłam zdolność kredytową, bo nie ukrywam, iż myślałam o kolejnym kredycie. Chyba spadłam na samo dno...tylko ja z tego dna się podnieść?
OdpowiedzUsuń