piątek, 25 lutego 2022

Znamy siebie na tyle, na ile nas wypróbowano.....

 


Woja na Ukrainie.

Masowe wstawianie flag na portalach społecznościowych, protesty przy ambasadach, na placach w miastach. Krzyk w mediach, oburzenie, powstają wiersze, pieśni, ludzie płaczą przed tv. Kolejki na stacjach benzynowych, giełda reaguje na sytuację, lęk o gaz w naszych domach.

A ja tak zwyczajnie się zastanowiłam nad tym wszystkim. Tak od strony zwykłego człowieka którego sytuacja polityczna wciąga w wojnę, przerażenie dzieci. Pamiętam jak ogłoszono stan wojenny i tato mój pozamykał okiennie w naszym pokoju od ulicy na parterze, jak sprawdzał czy piwnica w domu mogła by pomieścić 4 osoby, jak obejrzałam film o zagładzie atomowej i nie mogłam spać wiele nocy, jak miałam wpis do dzienniczka szklonego – brak lekcji z powodu zamieszek, jak idąc do szkoły mijały mnie wozy opancerzone z żołnierzami mającymi broń w rękach. Ile dziwnych wspomnień zostało mi po latach widzianych wtedy oczyma dziecka. Jak mój brat zbierał bibułę pod łóżkiem i rodzice to odkryli, mało zawału nie dostali. Tato palił szybko tym w piecu. Jak pod oknami naszej kamienicy stawał samochód milicyjny tak zwana dyskoteka i wypuszczali ludzi bez butów nie mogli chodzić. Po latach zrozumiałam czemu, że bito ich pałką gumową po stopach by śladów nie było. A to był tylko lęk, nic mnie i mojej rodzinie się nie stało, miałam co jeść, miałam bezpieczny dom.

Nie wiem co czują ludzie w chwili gdy spadają pociski i nie chcę wiedzieć. Ktoś mi kiedyś opowiadał o rodzinie uchodźców która została przyjęta przez wspólnotę religijną, dzieci na dźwięk czegoś upadającego padały płasko na ziemie i dygotały ze strachu. To nie były media, ani propaganda, to był prawdziwy człowiek po przejściach.

Staramy się pokazać jak bardzo jako naród jesteśmy solidarni z Ukraina, ale się zastanawiam, ile osób w naszym kraju  byłoby gotowych na przyjęcie całych rodzin uchodźców. Oddałoby swoje łóżko, jedzenie, ubrania nie na jedna noc, ale do czasu uporządkowania sytuacji. Wyobraźcie sobie, ze nagle stuka ktoś do Waszych drzwi i ......? Proszę nie piszcie komentarzy, chodzi mi tylko o taką refleksję, spojrzenie w głąb siebie, bez opowiadania czy jestem gotowy na to, lub nie. To trochę jak zastanowienie się nad pustym miejscem przy stole w czasie wigilii, jedni stawiają dla zmarłych, inni dla wędrowca, bezdomnego, ale czy wpuściłby go każdy kto stawia talerz? Wiem, że znamy siebie na tyle na ile nas wypróbowano.

Zadbajmy o zapasy, finanse, zdrowie zwłaszcza psychiczne, nie oglądajcie całymi dniami wiadomości bo psychika mocno na tym cierpi, idźcie na spacer, spotkajcie się z bliski, zadzwońcie do kogoś do kogo dawno nie dzwoniliście. Przytulajcie się, czerpcie siłę z miłości, pomódlcie się.


8 komentarzy:


  1. bardzo ciężki temat.. oj bardzo... pewnie większość zastanawia się co napisać...
    ja przez kilka dni też nie widziałam co.. dalej w sumie ciężko coś powiedzieć.. po ludzku, ogromnie im współczuję..

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo im współczuję i my jako naród polski powinniśmy pomagać. Ale wszystko w granicach rozsądku... Żeby niebawem, nie okazało, soe ze sami zostaniemy bez dachu nad głową., jak to się mówi trzeba pilnować swojego podwórka. Znam, kobietkę co przygotowała miejsce dla Ukraińskiej rodziny, po czym rodzina przyjechała i stwierdzili ze im się nie podoba i idą szukać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajoma przyjęła grupę dzieci, niestety strasznie roszczeniowe są, a to nie lubią jeść, a to za mało kanałów w tv, a to łóżka nie wygodne, no i rozrywek oczekują. Kobitka zastanawia się z jakich rodzin te dzieciaki przyjechały, a są to dzieci tak 8-12 lat.

      Usuń
  3. Dorotko myślę,że każdy z nas przeżywa to bardzo mocno. Wyjechałam na tydzień na urlop i niestety nie da się głowy wyłączyć ,ale kluczem jest to by nie dać się wprowadzić w fake newsy ,nie sprawdzać wiadomość co chwilę. My ograniczyliśmy się do jednych wiadomości wieczorem , do netu na newsy staram się zaglądać max.1 raz dziennie. Inaczej można naprawdę zwariować . Nie powinniśmy napędzać tego w sobie. Czuje okropny smutek i ból myśląc o osobach , które zostały ze swoimi zwierzętami i nie ma możliwości dostarczenia im jedzenia. Serce się kroi na wszelkie strony. Z drugiej strony uważam ,że po to są zorganizowane organizacje i też pomagając trzeba mieć rozsądek ,ostatnio przeczytałam żeby nie dostarczać leków bo można bardziej zaszkodzić niż pomóc. Osobiście wpłaciłam cegiełkę na ratowanie zwierząt z Ukrainy . Każdego z nas rozrywa to w środku ale próbujmy szukać w tej jedności czegoś dobrego,choć w obliczu tak wielkiej tragedii..nie jest łatwo..

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam zupełnie inne doświadczenia z dziećmi z Ukrainy.
    Od lat wielu, dodam.
    Grzeczne, pracowite, sympatyczne.

    Te, które uciekły przed wojną skromne (choc tu jest kilka z bardzo dostanich domów, ale wojna nie wybiera), grzeczne, ogromnie wdzięczne.
    I szczerze mówiąc, wybacz proszę, ale nie wierzę w ani jedno słowo Twojej znajomej.
    Ja mam bardziej niekoniecznie fajne doświadczenia z polskimi "dobroczyncami", którzy uważają się za wielkich filantropów dając na zbiórki szmaty z szafy, brudne... Uważając, że jak ktoś z wojny to niech nie grymasi.

    Przykro mi to słuchać.
    Nie wiem, jaki cel ma Twoja znajoma, ale uważam, że nie mówi prawdy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jestem w stanie uwierzyć w obie wersje.Na pewno sa wszędzie dzieci roszczeniowe i tak samo skromne i urocze. Na te "lepsze" akurat udało się pani trafić. A na te bardziej, zepsute tamta kobitka trafiła. I nie rozumiem po co są podważane czyjeś słowa. Nie ma nigdzie w 100% ludzi dobrych,milych i fantastycznych jak Pani tu napisała.

      Usuń
    2. Nie ma takich samych ludzi, tak jak wielu uchodźców liczy na samodzielne mieszkanie, ale są i ci który przyjmą wszystko byle do nich nie strzelano i było ciepło. Jak w każdej społeczności są ludzie wdzięczni, a są i roszczeniowi. U nas w gminie kobitki w strażnicy mówią, że przyjedzie grupa kobiet z dziećmi chętnych do pomocy, a druga przyjedzie i ciężko zmobilizować, czekają na gotowe. Jesteśmy tylko ludźmi, nieważne jaki mamy język ojczysty, miejsce urodzenia nas nie definiuje.

      Usuń
  5. Najlepiej by było jakby osoby posiadające agroturystykę udostępniały mieszkania-one mają doświadczenie,a przy okazji by zarobiły.Mieszkanie z cudzą rodziną i własną, to proszenie się o problemy,każdy ma z nas inne przyzwyczajenia.Rozumiem ,że ktoś ma nieużywane piętro domu to jak najbardziej okej.Trzeba się liczyć z tym że ja mam wady ,przyzwyczajenia i ktoś inny też je posiada. Nie wyobrażam sobie mieszać z kimś innym i ta osoba jest zależna w stosunku do nas ponieważ nie jest u siebie.Rodzi to niezdrową relację ja Pani dobrodziej ,a ktoś zły i niewdzięczny,bo głośno się kąpie,nie o tych godzinach ,trzaska drzwiami,ciągle rozmawia przez telefon itd.Już po tych wypowiedziach widać ,że komuś się czyjeś dzieci nie podobały,bo ktoś roszczeniowy.Lepsze moim zdaniem są jakieś remizy ,domki wczasowe ,gdzie te osoby mogłyby się spotykać z własnymi rodakami.Trzeba się liczyć ,że małe dziecko niszczy ściany ,ciągle coś zepsuje ,hałasuje ,budzi się po nocach.Kilka Ukrainek z dziećmi lepiej sobie zorganizuje czas,niż jak zamieszkają u jakiejś kobity co będzie wymagała wdzięczności i ciągle patrzyła na ręce.

    OdpowiedzUsuń

"Artykuł 216 Kodeksu karnego brzmi:
Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności"
Nie godzę się na wulgarne zachowanie, krytykę dla krytyki bez konstruktywnej wypowiedzi i chamstwo. Proszę o nie przysyłanie ofert swoich produktów w komentarzach. Zwłaszcza dotyczy to stron z pożyczkami!! Komentarze o takiej treści nie będą publikowane. Przed dodaniem komentarza po raz pierwszy, proszę o przeczytanie strony "O mnie"